Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tajemnica z przeszłości - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 października 2021
Ebook
29,99 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
29,99

Tajemnica z przeszłości - ebook

Nikt nie stanie ci na drodze do prawdziwej miłości.

Ewa zakochuje się w Kamilu, rozważa nawet, czy z nim nie zamieszkać. Mimo to Antek dalej wytrwale zabiega o jej względy.

Szczęście zakochanych zakłóca niespodziewany przyjazd dawnej znajomej Ewy, Agnieszki, która prosi ją o pomoc. Ewa chce zerwać z przeszłością – dlatego odmawia. Jednak Agnieszka zaczyna ją szantażować. I Ewa ze strachu ulega.

Czy sekret, który chce wyjawić Agnieszka, spowoduje, że Ewa i Kamil się rozstaną? Czy ich miłość przetrwa próbę, którą szykuje dla nich los?

„Tajemnica z przeszłości” to drugi tom pięknej opowieści o miłości, rozgrywającej się w scenerii Żuław.

Sylwia Kubik – autorka bestsellerowych powieści obyczajowych, szczęśliwa żona i matka. Kocha Powiśle i Żuławy, dlatego tam najchętniej osadza fabułę swoich książek. Jej powieść „Miłość pod naszym niebem” zdobyła tytuł Książki Roku 2020 serwisu .

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8135-937-5
Rozmiar pliku: 876 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dom stojący w polach – od lat pusty i samotny – powoli zaczynał budzić się do życia.

Potężna wierzba rzucająca cień na jego ściany szumiała spokojnie i wyczekująco.

Odkąd pojawiła się Ona, od tylu lat wypatrywana, wszystko ożyło i nabrało blasku.

Dom czekał w napięciu na dopełnienie historii.

To, co zaczęte, musiało zostać zakończone.

Historia Wacława dobiegała końca.

Wróciła nadzieja, że budynek, który tyle lat stał niezamieszkany, pozbawiony śmiechu, radości i ludzkich głosów, na nowo wypełni się miłością oraz marzeniami.

Czy tak jednak będzie?

Może to tylko mrzonka? Marzenie, które się nie spełni?

Czy ta, która się pojawiła, jest tą właściwą?

Czy rzucona kiedyś klątwa zostanie zdjęta?

Czy miłość sprawi, że na stałe zagości tu szczęście?Wspólna wizyta w domu Wacława była pięknym początkiem ich związku. Wciąż nie do końca pewni swoich uczuć, obserwowali się uważnie, próbując wybadać, kim dla siebie są. Każdego dnia odkrywali w sobie coś nowego. Kamil poznawał inne oblicze miłości. W poprzednie związki angażował się właściwie tylko fizycznie. Uważał, że to nic złego. Nie poruszało emocji, nie zaburzało spokoju.

I nagle zaszła zmiana, która go zaskoczyła. Oczywiście, Ewa bardzo mu się spodobała. Ważniejsze od jej wyglądu okazały się jednak emocje, których przy niej doświadczał. Przyciągała go jak magnes. Była tajemnicą, którą koniecznie chce się odkryć. Otaczała ją aura niezwykłości, emanowała jakimś czarem, który go poruszał.

Kocham… Tego słowa nie odważył się jeszcze użyć. Nawet w myślach. Przecież dopiero zaczynali budować swoją relację. Z jednej strony bał się pochopnego zaangażowania, które mogłoby go rozczarować, a nawet zranić. Z drugiej czuł, że to jest właśnie to i że musi zrobić wszystko, aby zdobyć miłość tej dziewczyny.

Dzisiejszy dzień mieli spędzić razem. Kamil stale szukał okazji do przebywania z Ewą sam na sam. Przeszkadzała mu obecność innych osób. Drażniły go ich ciekawskie spojrzenia i nadmierne zainteresowanie. Ponieważ jednak wiedział, że ciągłe dążenie do zbytniej bliskości może Ewę onieśmielić, starał się być taktowny i tak organizować ich spotkania, by nie czuła się osaczona. Zorientował się już, że przeszłość dziewczyny nie daje jej o sobie zapomnieć i że zanim mu w pełni zaufa, musi minąć trochę czasu.

Wymyślił zatem, że pójdą zrobić zdjęcia rzeczy pozostawionych w opuszczonym domu, który niedawno kupił. Okazało się, że ten budynek kiedyś należał do rodziny Ewy, a ona sama w jakiś dziwny sposób stanowiła jego część. Jakby jej historia miała dopełnić to, co wydarzyło się w tym miejscu przed laty. Zresztą już wcześniej uznał je za tak interesujące, że aż warte pokazania na stronie gospody. Takie niesamowite historie zawsze budziły zainteresowanie, a im więcej rzeczy przyciąga uwagę potencjalnych klientów, tym lepiej dla interesu. Jego biznes zaś potrzebował odrobiny rozgłosu, bo do restauracji działającej gdzieś w polach, daleko od cywilizacji, przyjadą tylko ci goście, którzy o niej wiedzą. Ewa, sama zachwycona starym domem i pozostawionymi w nim przedmiotami, z entuzjazmem przytaknęła temu pomysłowi i zgodziła się pomóc w jego realizacji.

Szykując się na spotkanie, cicho podśpiewywał. Miał nadzieję, że w tym niezwykłym domu uda mu się wyciągnąć choć jedną cegłę z muru, który zbudowała wokół siebie ta dziewczyna. Czuł, że nie jest jej obojętny, choć musi istnieć coś, co każe jej trzymać go na dystans. Jeszcze nie wiedział, co to jest. Być może kiedyś odważy się mu o wszystkim opowiedzieć, ale najpierw on musi solidnie zapracować na jej zaufanie.

Wrzucił do torby potrzebny sprzęt, spojrzał badawczo w lustro i przeczesał ręką zmierzwione włosy. Gdy uznał swój wygląd za zadowalający, zerknął na wyświetlacz telefonu. Ewa właśnie napisała, że na niego czeka, nie zamierzał zatem tracić czasu na rozmyślania. Na razie gospody z opuszczonym domem nie łączyła żadna droga, więc musieli tam po prostu pójść przez pola. Z drugiej strony posesji biegła śródpolna dróżka, ale była w tak fatalnym stanie, że tylko traktor mógł tamtędy przejechać. Właściwie ten wymuszony spacer był Kamilowi na rękę. Ewa z entuzjazmem podchodziła do każdej takiej wyprawy, na razie więc budowę nowej drogi uznał za zbędną. Spacery stały się stałym punktem ich dnia, co chyba zresztą obojgu bardzo odpowiadało.

Niedawno Kamil zauważył coś, co początkowo uznał za wadę Żuław. Otóż w najbliższej okolicy poza jego własną restauracją nie było żadnego miejsca, do którego mógłby Ewę zaprosić. A kiedy proponował jej wyjazd nad morze albo do Trójmiasta, odmawiała, tłumacząc, że nie jest jeszcze gotowa na takie podróże. Po namyśle zmienił zdanie. Przecież brak wielkomiejskich atrakcji pozwalał na bycie tylko we dwoje, na bliskość, której nic nie zakłócało.

Ewę dostrzegł z daleka. Jej rozpuszczone włosy lśniły w słońcu. Uśmiechała się uroczo całą sobą, nawet jej szare oczy błyszczały. Po krótkim przywitaniu przyciągnął ją delikatnie do siebie i opuszkami przesunął po jej policzku. Pachniała miętą i wiatrem. Podniosła głowę i spojrzała na niego spod przymrużonych powiek. Zbliżył usta do jej ust, lekko je musnął. Przyjemne dreszcze rozlały się po jego ciele. Odsunął się nieco, po czym ponownie zaczął ją całować. Tym razem odpowiedziała na pocałunek. Przylgnęła do niego mocno. Poczuł pulsowanie krwi, szybsze bicie serca, gwałtownie narastające pożądanie. Opanował się ostatkiem sił. Zrobiła krok do przodu. Jej zaczerwienione od pocałunku usta kusiły go jeszcze bardziej. Bliskość działała na wszystkie jego zmysły. Zapach mięty zaskakiwał, choć jednocześnie był bardzo pociągający.

– To idziemy? – Ewa odsunęła swoje wargi od ust Kamila, jakby świadomie chciała obniżyć to narastające między nimi napięcie. Poczuła, jak bardzo chłopak jej pragnie, i trochę się przestraszyła tej bliskości.

– Tak – jęknął, jakby wyrwany ze snu. – Najwyższa pora dać tej starej chałupie nowe życie – żartem próbował ukryć zmieszanie. – A może przy okazji warto do zdjęć dodać historię o duchu? Wspomnieć, że według niektórych w tym domu straszy?

– Ale po co? Chcesz tu wycieczek miłośników zjawisk nadprzyrodzonych?

– Nie, oczywiście, że nie – odpowiedział zdecydowanie. To miejsce miało być ich azylem, nie potrzebował towarzystwa. – Nie napiszę, gdzie dokładnie stoi dom. Wplotę tylko wzmiankę do opisu. Myślę, że to rozbudzi ciekawość potencjalnych klientów.

– Tak czy owak, nie jestem przekonana do tego pomysłu. Poza tym po co powielać te brednie? Przecież tam nie straszy i pewnie nigdy nie straszyło. Ktoś sobie wymyślił historyjkę, żeby trzymać złodziei z daleka.

– Też tak początkowo myślałem… – zawahał się. – Było jednak kilka takich sytuacji… W pewnym momencie przestałem myśleć, że to tylko bajki. Musi być w tym ziarno prawdy.

– Nie sądzę. Byłam tam przecież dwa razy i nic niesamowitego się nie wydarzyło. Z tym domem wiąże się tragiczna historia i pewnie to działa na wyobraźnię.

– No właśnie. Taki spokój panuje tam tylko wtedy, gdy ty tam jesteś. Miejscowi, na przykład Antek, Rozalia i Anka, no i znajomi, którzy u mnie byli, twierdzą, że tam ewidentnie coś dziwnego się dzieje.

– Może dlatego że ja nie wierzę w bajki i nie dałam się wkręcić w te plotki. – Spojrzała na niego z ukosa, ukazując rozbawienie niedorzecznością tych opowieści. – W tym domu powiesił się człowiek. Już samo to jest straszne i pobudza wyobraźnię. Ktoś coś usłyszał, zobaczył, poskładał sobie w całość i wymyślił tego ducha. Kolejni ubarwili opowieść i zaczęło się wzajemne nakręcanie.

– Pewnie masz rację… Nie wiem. Też długo twierdziłem, że to wymysły. Później zmieniłem zdanie. Może mnie omotali? Albo wrosłem w to miejsce tak mocno, że nawet tutejsze legendy biorę za prawdę?

– Jeśli miałabym opisać, co czuję, kiedy tam wchodzę, określiłabym to jako dobrą energię. Spokój. Coś, co nie ma nic wspólnego ze strachem, zjawami, duchami ani innymi czarami-marami. Zobacz – wskazała dłonią – jaki ten budynek jest piękny i mimo że od tylu lat stoi pusty, prezentuje się naprawdę dobrze. Nie został zdewastowany. Czy to zasługa tych bajek o duchu? Jeśli tak, cieszę się, że ktoś wpadł na taki sprytny pomysł.

Kamil spojrzał na dom. Rzeczywiście był w dobrym stanie, nie mógł zaprzeczyć. Nawet mech porastający północną ścianę pasował do niego idealnie. Na pewno więźba wymagała wymiany lub wzmocnienia, bo dach pod ciężarem solidnych dachówek esówek lekko się zapadł. Same dachówki wystarczyło oczyścić i położyć na nowo. Spory koszt, ale na pewno mniejszy niż zrobienie wszystkiego od podstaw. Zresztą nawet gdyby kupił nowe, nie umywałyby się do oryginału. Jeśli dom ma zachować pierwotny wygląd, remont trzeba zrobić porządnie, tak jak w gospodzie.

– Zamilkłeś. Nasłuchujesz ducha?

– Nie. Zastanawiam się, ile kosztowałoby odnowienie tego domu i co trzeba wymienić.

– Naprawdę? Chcesz go wyremontować? – W głosie Ewy brzmiało radosne zdziwienie.

– Sam nie wiem… Może kiedyś? Szkoda, żeby stał pusty i niszczał, skoro go kupiłem. – Kamil chwycił dłoń Ewy. – Co prawda, wiele lat opierał się czasowi, ale teraz należy go trochę wspomóc.

– To świetny pomysł! Gdybym mogła, od razu zrobiłabym remont i zamieszkałabym w tym miejscu.

– Tak? – Przyciągnął ją lekko do siebie. – Przeprowadziłabyś się tu?

Skinęła głową i uśmiechnęła się szeroko.

– Tu jest wprost idealnie. Zero sąsiadów, cisza, piękne widoki. A jak tu pachnie! Ten krzak pokryty białymi kwiatami to czarny bez. Brakuje tylko hamaka, w którym można się wygodnie ułożyć i poczytać. Albo sobie porozmyślać i pomarzyć.

Wizja Ewy leżącej w hamaku spodobała się Kamilowi. Zamieniłby w niej tylko książkę na samego siebie. Kupi porządny hamak, w którym zmieszczą się oboje. Jeśli mają marzyć, to wspólnie.

– Tak, jest idealnie. Chodźmy. – Otworzył przed nią drzwi. Przez chwilę rozglądali się po wnętrzu.

– Nie wiem, czy w tym brudzie wyjdą ładne zdjęcia. Może lepiej najpierw tu posprzątamy? – zagadnęła Ewa.

– Nie, pomyślałem, że ten kurz nadaje wnętrzu taką niesamowitą atmosferę mroczności. Na stronie mam dość kolorowych i wystylizowanych zdjęć. Dajmy teraz coś innego, coś, co przyciągnie uwagę.

– Jak chcesz... Ja tego nie czuję. Wolę oglądać ładne rzeczy.

– Zmienisz zdanie, gdy zobaczysz zdjęcia. Nie jestem fotografem, ale myślę, że pomysł jest dobry. – Położył na zakurzonym stole torbę ze sprzętem. – Zaczniemy od tej serwantki. Zobacz, aż się prosi, żeby ją uwiecznić.

Dziewczyna spojrzała krytycznie na wskazany mebel. Nie mogła zaprzeczyć. Był prosto, ale oryginalnie rzeźbiony. Jednak żłobienia pokryła gruba warstwa kurzu, szybki zmatowiały, czarne punkciki pleśni rozlewały się po całej powierzchni. Gdyby serwantkę wyszorować i nawoskować, odzyskałaby blask. Wtedy może… Ewa nie podzielała entuzjazmu Kamila.

– Chociaż z grubsza pościeram z niej kurz…

– Nie, nie. Jest idealnie.

Kamil otworzył jedne drzwiczki serwantki i oparł o nie menu gospody. Za szybką ustawił nadtopioną grubą, białą świecę. Co chwilę spoglądał ukradkiem na Ewę. Przetarła ręką krzesło, sprawdziła, czy jest stabilne, i usiadła na nim ostrożnie. Cierpliwie czekała, aż Kamil skończy. Bardzo mu zależało na jej aprobacie, więc kilka razy przesuwał to świecę, to menu. Wreszcie znalazł ustawienie idealne. Wyjął aparat i zrobił serię zdjęć, po czym natychmiast włączył wyświetlanie.

– Już?

– Już, już, niecierpliwa dziewczyno! – Roześmiał się i z zadowoleniem podał Ewie aparat. – Zobacz, nawet taka surówka wygląda super. Pomyśl, jakie będzie wrażenie, kiedy obrobię te zdjęcia.

– Znasz się na tym? – zapytała zaskoczona. – Mówiłeś, że fotografujesz amatorsko.

– To prawda. Nie jestem fachowcem, tylko lubię pstrykać fotki. Programy mam proste i zwyczajnie bawię się funkcjami. Jeśli chcesz, to ci kiedyś pokażę. Powiedz mi lepiej, co o nich myślisz.

Ewa bezwiednie wysunęła koniuszek języka i w skupieniu oglądała kolejne ujęcia.

– Nie sądziłam, że w takim ponurym otoczeniu wyjdą takie dobre ujęcia. I wcale nie są mroczne. Połączyłeś płomień świecy z promieniami słońca. Ciekawe…

Wstała i podeszła do miejsca, w którym wcześniej stał Kamil. Przez chwilę porównywała zdjęcie z tym, co widziała w rzeczywistości.

– Niby to samo, a jednak u ciebie wygląda magicznie. Wyszły rewelacyjnie. Naprawdę mogą zaciekawić ludzi.

Na ustach Kamila pojawił się uśmiech pełen dumy.

– Idziemy robić kolejne, póki jest dobre światło. – Zebrał sprzęt i zaczął szukać nowego miejsca.

Ruszyła za nim. Wątpliwości znikły. Pomagała mu z zaangażowaniem. Zrobili jeszcze kilka ujęć w kuchni i przeszli do pokoju. Gdy Kamil zaczął przygotowywać miejsce na parapecie, Ewa podeszła do szafki obok łóżka.

– Zobacz, może to ci się przyda? – zapytała, podając mu mosiężny świecznik.

– O, powinien pasować. – Kamil sięgnął po ciężki przedmiot. Gdy go chwycił, poczuł mrowienie w dłoni. Po plecach przebiegł mu nieprzyjemny dreszcz. – Albo jednak nie, nie pasuje. Odstaw go – stwierdził i szybko oddał jej świecznik, patrząc, jak zareaguje.

Ewa zmarszczyła lekko brwi i odstawiła go na miejsce. Wydawało jej się, że doskonale wkomponuje się w otoczenie, ale nie zamierzała się upierać.

– Moim zdaniem jest bardzo ładny, ale poszukam czegoś innego. – Była więcej niż pewna, że Kamil nie ma racji, ale nie obstawała przy swoim. Poza tym świecznikiem nie dostrzegła właściwie niczego interesującego. Na ścianie wisiał drewniany krzyż. Otaczały go tylko pajęczyny.

– Znalazłaś coś? – zapytał po chwili Kamil, choć miał nadzieję usłyszeć zaprzeczenie.

– Na razie nie. Zajrzę jeszcze do tej szafki.

Zawilgocone drzwiczki napęczniały, więc trudno było je otworzyć. Ewę korciło, żeby zajrzeć do środka. Lewą ręką przytrzymała blat, prawą zaś mocno szarpnęła. Chwilę mocowała się z oporną materią i w końcu jej się udało. Przykucnąwszy, zaczęła wyjmować zawartość szafki. Niestety, poza sparciałymi kalesonami i pożółkłymi koszulami nie zobaczyła niczego ciekawego. Zniechęcona zaczęła wyjęte rzeczy układać w stosik. Gdy składała ostatnią koszulę, wyczuła w jej kieszeni lekkie zgrubienie. Utworzyło je małe, wyblakłe zdjęcie z dekoracyjnie powycinanymi brzegami. Przedstawiało piętnasto-, może szesnastoletnią piękną dziewczynę. Uwagę przykuwały szczególnie jej oczy – duże, ciemne, okolone gęstymi rzęsami. Nie uśmiechała się. Usta miała rozchylone i sprawiała wrażenie, jakby chciała coś powiedzieć.

– Co tak zamarłaś? Znalazłaś coś?

– Tylko fotografię. Zobacz, jak ma ładnie powycinane brzegi.

Kamil zerknął jej przez ramię. Zdjęcie zgodnie z dawną sztuką wywołano na grubym papierze. Ujęcie też było typowe. Taką pozę przybierano podczas rzadkich wtedy wizyt w zakładzie fotograficznym.

– Pokaż. – Kamil wyciągnął rękę.

– Wykorzystasz je? – zapytała Ewa, podając mu kartonik.

Fotografię chwycił trochę niepewnie. Spodziewał się i tym razem nieprzyjemnego uczucia. Nic takiego jednak się nie stało. Wręcz przeciwnie, to zdjęcie wywoływało w nim same dobre emocje.

– Nie, ale… – Podszedł bliżej okna i popatrzył uważnie. – To dziwne… Ta dziewczyna jest… podobna do ciebie. Nawet bardzo. Macie takie same oczy.

– Coś ty! W ogóle mnie nie przypomina. Ten dom sprawia, że zaczynasz wierzyć w duchy i masz halucynacje. Lepiej odłożę wszystko na miejsce, bo nie wiadomo, co jeszcze wymyślisz.

Wsunęła z powrotem zdjęcie do kieszeni koszuli i upchnęła ubrania do szafki. Kamil nie protestował, choć widział uderzające podobieństwo Ewy do dziewczyny ze zdjęcia. I mimo że tego nie rozumiał, czuł, że na pewno coś je łączy.

Ciszę, która zapadła, przerwał nieprzyjemny hałas. Coś w pobliżu huknęło, aż oboje poczuli nieprzyjemne dreszcze.

– O matko! Ale się przestraszyłam!

– To w kuchni – stwierdził Kamil i mimo strachu skierował swoje kroki właśnie tam.

Uchylone wcześniej drzwiczki serwantki zatrzasnęły się tak mocno, że na wprawionej w nich szybce powstało ukośne pęknięcie. Kamil uważnie rozejrzał się wokół, by znaleźć przyczynę tego, co się stało, ale niczego nie dostrzegł.

– Duchów szukasz? – Ewa się zaśmiała. – Spokojnie, nie widzę tu żadnych zjaw. Pewnie drzwiczki zatrzasnęła spadająca świeca.

Kiwnął głową. Rzeczywiście, świeca, która stanowiła element aranżacji, leżała teraz na podłodze. Tak, to racjonalne wytłumaczenie. A raczej byłoby takim, gdyby nie to, że tę świecę zabrał ze sobą do pokoju. Pamiętał dokładnie, że spakował ją razem z resztą akcesoriów.

– Chyba czas się zbierać – powiedział pośpiesznie. – Mam wystarczająco dużo zdjęć.

– Okej. – Chciała jeszcze z niego pokpić, ale był taki blady, że postanowiła mu odpuścić.

Kamil szybko wrócił do pokoju, wrzucił rzeczy do torby i ruszył ku wyjściu.

– A świeca?

– Niech leży – zdecydował i pociągnął Ewę za rękę. – Chodźmy, babcia miała upiec szarlotkę. Może załapiemy się jeszcze na taką prosto z pieca.

Nie słuchał tego, co odpowiedziała Ewa. Myślami był przy świecy i zdjęciu, które wciąż miał przed oczami. Czuł, że to wszystko nie stało się bez powodu, że te elementy pasują do siebie, tylko należy je poskładać. Na razie nie wiedział, czy chce to zrobić. Czasem takie sprawy lepiej zostawić niewyjaśnione.Ewa uwielbiała spędzać z Kamilem czas. Im lepiej go poznawała, tym więcej zyskiwał w jej oczach. Wydawał się jej ucieleśnieniem wszystkich marzeń. Wciąż nie mogła uwierzyć, że właśnie na nią zwrócił uwagę. Pewnie dlatego, że w głowie nadal kołatało wspomnienie Michała. Z nim na początku też była bardzo szczęśliwa. Dobre chwile jednak szybko się skończyły i na jaw wyszły takie cechy ukochanego, których istnienia nawet nie podejrzewała. Tamto pierwsze zauroczenie i ogromne rozczarowanie rzucało cień na obecną sytuację. Mimo że Kamil w niczym nie przypominał Michała i nieraz ją prosił, żeby nie patrzyła na niego przez pryzmat swoich złych doświadczeń, nie potrafiła całkowicie mu zaufać. „Muszę wreszcie zapomnieć o przeszłości. Ileż można rozpamiętywać to, co było?”, przekonywała w myślach samą siebie. „Ciesz się chwilą, ciesz się chwilą!”, powtarzała szeptem jak mantrę. Ale mimo zaangażowania, z którym wypowiadała te słowa, nie potrafiła tego zrobić.

Z chęcią porozmawiałaby z kimś o swoich wątpliwościach, ale w Krasnymstawie nie było nikogo, komu mogłaby się zwierzyć. Po cichu liczyła na to, że zaprzyjaźni się z Anią, dziewczyną, którą zastępuje w restauracji. Przejęła po niej strój służbowy, bo miały podobną figurę. Słyszała też, że są rówieśniczkami. Choć nic więcej o niej nie wiedziała, ta nieznajoma dziewczyna wydawała się jej jedyną osobą, która choć trochę mogłaby ją zrozumieć.

Poza pracą i spacerami z Kamilem czas jej się dłużył. Nie miała tu prawie żadnych znajomych ani rodziny, więc z nudów snuła się po domu, starając się jakoś urządzić skromne pomieszczenia, które niemałym wysiłkiem doprowadziła do względnego porządku. Odmówiła, gdy Kamil proponował pomoc w remoncie. Nie chciała być od niego zależna. Miała swój kawałek przestrzeni i bardzo to ceniła. Jeszcze nigdy nie zaprosiła go do siebie. Wstydziła się warunków, w których przyszło jej mieszkać. Kamil nie miał pojęcia, że poza tym zrujnowanym domem Ewa nie ma właściwie nic. Oczywiście wiedział, gdzie jest jej dom, bo nieraz po nią przyjeżdżał albo ją odprowadzał, ale nigdy nie widział, jak wygląda w środku. Zawsze stanowczo żegnała się z nim przed furtką. Zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby pokazała Kamilowi wnętrze, musiałaby ze szczegółami wyjaśnić, dlaczego w ogóle w nim mieszka.

Usiadła w sypialni, w której zostawiła tylko solidne drewniane łóżko i trzydrzwiową szafę. Gdy uzbierała trochę pieniędzy, kupiła materac. Cieszyła się jak dziecko, że już nie musi spać na podłodze, na starym kożuchu babci. Ale potrzeb ciągle miała zdecydowanie więcej niż pieniędzy, które zarabiała. Wciąż też wisiał nad nią niezapłacony rachunek za szpital. Starała się odpychać tę myśl. Przekonywała sama siebie, że jest lepiej, niż było, i że nie ma powodu do narzekania.

Spojrzała na ustawione w wazonach lilaki, które ożywiały to skromne, stare pomieszczenie i pachniały tak intensywnie, że tłumiły swym aromatem resztki zapachu stęchlizny panującego w domu. Mimo woli głębiej wciągnęła powietrze. Żałowała, że okres kwitnienia bzu się kończy. Na szczęście w okolicy nie brakowało roślin. Pogoda też jej sprzyjała. Od rana do wieczora miała otwarte na oścież okna, dzięki czemu mogła wygonić z chaty zatęchłe powietrze. Musiała przyznać, że mieszka się tu coraz przyjemniej. Popatrzyła na zarośnięty sad, mimo zaniedbania obficie obsypany zalążkami owoców. Widok zielonych drzew zawsze poprawiał Ewie humor i dodawał energii.

Pozytywnie nastrojona wróciła do kuchni i zaczęła szykować owsiankę na śniadanie. Nie martwiła się o inne posiłki. W gospodzie zawsze dostawała obfity obiad i dobrą kolację. Dzięki temu udawało jej się jakoś spinać budżet i mogła pozwolić sobie na zakup najpotrzebniejszych rzeczy.

Mieszając płatki owsiane z mlekiem, wróciła myślami do babci. Nadal dziwiło ją to, że w trakcie generalnego sprzątania i wyrzucania starych sprzętów, które dokładnie z każdej strony obejrzała, nie znalazła żadnych listów, zdjęć ani dokumentów. Liczyła na jakieś pamiątki, które wyjaśnią historię z przeszłości. Może pamiętnik? W powieściach, które tak lubiła czytać, bohaterki znajdowały jakieś tajemnicze skrzyneczki, a w nich listy. Otwierały zatrzaśnięte szuflady skrywające pożółkłe ze starości pamiętniki. A tu nic z tych rzeczy! Nie znalazła nawet starych rachunków.

Bardzo ją to dziwiło. Czyżby babcia była taka biedna, że nie stać jej było na zrobienie jakiegokolwiek zdjęcia? Nikt do niej nie pisał, nie wysyłał kartek na święta? Próbowała sobie tłumaczyć, że widocznie babcia nie miała żadnych krewnych. Jej jedyna córka przecież zaginęła, a zięć i wnuczka nie utrzymywali z nią żadnego kontaktu.

Nie przekonała samej siebie. Wciąż czuła, że nie może tak tego zostawić. Ktoś musi mieć jakieś zdjęcie Wandy. Może z czyjegoś wesela, z wyjazdu do Elbląga? Jedyną osobą, która mogła jej pomóc, był pan Bronek. Znali się przecież z babcią Wandą całe życie. Postanowiła, że wreszcie go o to zapyta. Kogo, jeśli nie jego? Okazał obcej dziewczynie tyle troski. Był wobec niej taki życzliwy. Szczerze ucieszył się z tego, że ona i Kamil mają się ku sobie. W przeciwieństwie do Antka, który ostatnio zrobił się wprost nieznośny. Ciągle wbijał jej szpile i uśmiechał się kpiąco, gdy widział ich razem.

Owsianka się zagotowała i Ewa nałożyła sobie solidną porcję. To jedno z odkryć, które tutaj poczyniła. Stare i zapomniane, a tak pożywne danie. Właśnie pan Bronek kiedyś poczęstował ją owsianką zrobioną na gęsto. Polał ją obficie malinami ze słoika, dzięki czemu smakowała jak pyszny deser. Ewa dostała zresztą od pana Bronka kilka słoiczków przetworów, więc od tej pory codziennie rano miała czym urozmaicić swoje skromne śniadanie.

Po posiłku czas jakby przyśpieszył. Ucieszyło ją to, bo lubiła chodzić do pracy. Odnalazła się w nowym miejscu i dobrze się czuła w roli kelnerki. Coraz łatwiej przychodziło jej rozmawianie z gośćmi. Im lepiej poznawała Żuławy, tym więcej i chętniej o nich opowiadała. O serwowanych potrawach wiedziała chyba wszystko. Zamęczała Rozalię pytaniami, na które ta chętnie odpowiadała. Nadal nie lubiła Ewy i dawała dziewczynie to mocno odczuć, jednak miłość do gotowania była silniejsza. Szczere zainteresowanie wnuczki Wandy inspirowało ją do udzielania wyczerpujących informacji. Jeśli miała dobry humor, to nawet okraszała swoje kulinarne wyjaśnienia anegdotkami.

Do gospody najbardziej jednak przyciągała ją obecność Kamila. Lubiła przebywać w jego towarzystwie, bardzo podobały jej się także wymyślane przez niego randki. Zwiedzali Żuławy, czasem nawet przygotowywali koszyk z jedzeniem, brali koc i wybierali się na piknik. Dzisiaj też mieli to w planie, więc szybko umyła naczynia, spakowała służbowy strój, który wzięła do prania, i z plecakiem zarzuconym na ramię ruszyła ku drzwiom. Gdy wyszła na dwór, uderzyła w nią fala ciepła. Ostatnie dni maja były gorące, a czerwiec przywitał ich trzydziestostopniowym upałem. Poświęciła jedne z dwóch par spodni, które miała, i przerobiła je na spodenki. Na szczęście moda dopuszczała teraz wszelkie szaleństwa ubraniowe i dlatego nikt się nie dziwił takim osobliwym stylizacjom.

Wraz ze słonecznymi dniami na jej twarzy pojawiły się liczne piegi. Nigdy ich nie lubiła, ale zaabsorbowana innymi sprawami postanowiła z nimi nie walczyć i po prostu je zaakceptować. Kamilowi chyba się podobały, bo nieraz wspominał, że dodają Ewie uroku. Schlebiało jej to ogromnie, bo właściwie nigdy nie czuła się ładna. Przeciwnie, miała mnóstwo kompleksów. Co prawda, nie wszystkie zniknęły, jednak przy Kamilu czuła, że w końcu nie musi udawać kogoś, kim nie jest.

– Dzień dobry! Ależ tu pięknie pachnie – przywitała się, wchodząc do kuchni.

– A czy kiedy nie pachniało? – mruknęła Rozalia, skupiona na wykładaniu na stół kolejnej partii ptysiów.

– Zawsze, oczywiście, ale dzisiaj pachnie głównie słodko. – Ewa postanowiła nie dać się sprowokować.

– Nie ma co się dziwić, przecież dzisiaj Dzień Dziecka. Trzeba naszykować słodkości. Zapomniałaś?

Ewa faktycznie zapomniała. W domu ojciec nigdy nie celebrował tego święta. Zawsze było jej przykro, że inne dzieciaki dostają prezenty, a ona nie. Jedynie w podstawówce dostawała jakieś słodycze. Paczki dla wszystkich przygotowywała rada rodziców. Kiedy to było? W gimnazjum i zawodówce nikt nie przywiązywał do tego wagi.

– To może zrobię tort?

– Ty? Tort?

– Tak. Umiem, naprawdę. Podobno wychodzą mi bardzo smaczne. – Ewa zapaliła się do tego pomysłu i poczuła przyjemne mrowienie w palcach. Uwielbiała piec i dekorować torty.

– Nie wiem, po co. Przygotowałam już całą masę ciast i ciasteczek. Obędzie się bez tortu – odparła z niechęcią w głosie Rozalia.

Ewa zmarkotniała. Z żalem przyjmowała to, że kucharka ciągle traktuje ją tak oschle. Przecież nic tej kobiecie nie zrobiła. Do innych odnosiła się z życzliwością. Tylko nie do niej.

– Rozumiem. To w czym mam pomóc? – odpowiedziała nieco przygaszona.

– W tym co zawsze. – Rozalia wskazała włoszczyznę leżącą na blacie. – Obierz jarzyny. Pani Matylda poszła po kwiaty do ogrodu, pewnie trochę jej tam zejdzie, więc i ziemniaki będziesz musiała ostrugać.

Pracowały w milczeniu, każda skupiona na swoich obowiązkach i udająca, że nie widzi tej drugiej. Taka atmosfera ciążyła Ewie, ale ponieważ wszystkie próby nawiązania normalnej relacji z kucharką kończyły się fiaskiem, odpuściła sobie. Myślami powędrowała do Kamila i ich ostatniej wizyty w starym domu. Miała nadzieję, że jej chłopak zdecyduje się na remont. Ten budynek może się okazać prawdziwą perełką, o ile poświęci się mu tyle uwagi ile gospodzie.

Odstawiła obrane warzywa do zlewu i sięgnęła po ziemniaki. Miała nadzieję, że pani Matylda wróci niebawem z ogrodu i rozładuje przykrą atmosferę. Na obecność Kamila nie liczyła. Pojechał po towar, więc wróci dopiero po południu. Raz w tygodniu robił objazd po lokalnych rolnikach, a przy okazji zakupów ucinał sobie z nimi pogawędki. Pracownicy gospody przywykli do tego, że w dniu dostaw szef znika na dłużej.

– A co tu taka cisza? – zdziwiła się pani Matylda. Z ulgą położyła na stole ciężkie naręcze kwiatów.

– Robota jest, to gadać nie ma co – stwierdziła Rozalia, wzruszając ramionami.

– Obrałam wszystkie warzywa, to teraz powkładam kwiaty do wazonów, żeby nie zwiędły. – Ewa uśmiechnęła się do pani Matyldy i delikatnie zebrała leżące na stole piwonie. Ogrodowe, zwyczajne, ale pachniały i wyglądały wspaniale. Cieszyła się, że może już wyjść z kuchni. Od jakiegoś czasu zbierała się w sobie, żeby zapytać Rozalię, dlaczego tak bardzo jej nie lubi. I tym razem zabrakło jej odwagi.

Odwagi nie zabrakło natomiast pani Matyldzie. Odczekała, aż Ewa wyjdzie, i spojrzała surowo na Rozalię.

– Rozalko, powiedz mi, dlaczego nie lubisz Ewuni? – zagadnęła. – Przecież to dobra, uczciwa i pracowita dziewczyna.

– Lubię, nie lubię, co za różnica. – Kucharka zaczęła intensywnie ucierać krem do ptysiów.

– Ano różnica, Rozalko. Przecież widzę, że traktujesz ją chłodno. O co chodzi?

– Ach, pani to tak ciągnie za język jak te nasze kumoszki na wsi.

– Bo mnie to dziwi i ciekawi. Do wszystkich podchodzisz życzliwie, a ją traktujesz inaczej. Dlaczego? – dociekała Matylda. – Znałaś tę dziewczynę wcześniej? Dokuczyła ci czymś?

– Gdzie tam. Nie znałam. No bo i skąd miałam znać? Tu ją pierwszy raz na oczy zobaczyłam.

– Więc o co chodzi?

– O co, o co… O to, że ja nie lubię, jak ktoś całe życie się ślizga i miga, a jak ma jaką korzyść, to wtedy się zjawia. Zresztą nie ma co gadać. – Machnęła ręką i sięgnęła po czajnik. – Kawy zrobię. Chce pani?

– Zrób mi może herbatę, bo kawę piłam rano. I ty myślisz, że Ewa się tak ślizga? Chodzi ci o to, że spotyka się z Kamilem? Z tego ma korzyść?

– Nie. Gdzie mi do tego, z kim szef się prowadza. Choć powiem szczerze, że nie podoba mi się to.

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: