Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Tancerka z Izu. Opowiadania - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
18 listopada 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tancerka z Izu. Opowiadania - ebook

Autobiograficzne opowiadanie Tancerka z Izu (1926) przyniosło młodemu Yasunariemu Kawabacie duży rozgłos. Jego bohaterem i narratorem jest uczeń wyższej klasy liceum. Podczas samotnej podróży po malowniczym półwyspie Izu spotyka młodziutką tancerkę z wędrownej grupy artystycznej. Urzeczony jej wdziękiem zakochuje się w niej, lecz pierwsze zauroczenie jest tyleż niespodziewane, co ulotne. Przejmująca i liryczna historia o pierwszej miłości, dojrzewaniu i przemijaniu dzieje się na tle pięknych, jesiennych wzgórz.

Zbiór Tancerka z Izu. Opowiadania składa się z piętnastu utworów, których bohaterkami są dziewczęta i młode kobiety u progu samodzielnego życia. Służą w górskich pensjonatach, podejmują pracę w mieście, mają nowe koleżanki, poznają mężczyzn. Planują swoją przyszłość. Książkę zamyka przedmowa noblowska Kawabaty.

Proza Yasunariego Kawabaty (1899–1972), oszczędna i elegancka, w której autor utrwalił pejzaż, kulturę i ducha swojej dawnej Japonii, spotkała się ze światowym uznaniem. W 1968 roku Kawabata, jako pierwszy Japończyk, otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury, a jego utwory zostały przetłumaczone na wiele języków.

Kolejną książką w serii dzieł pisarza będzie nietłumaczona dotychczas na język polski powieść Piękno i smutek.

 

Kategoria: Opowiadania
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-07-03588-8
Rozmiar pliku: 2,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SCENY Z FESTYNU

SCENY Z FESTYNU (_PRZEŁOŻYŁA ANNA ZIELIŃSKA-ELLIOTT_)

Był piękny jesienny dzień – zdawało się, że cały gwar festynu unosi się prosto do nieba. Woltyżerka imieniem Omitsu czuła się upojona tłumem. Kiedy koń, na którym siedziała, co pewien czas niespodziewanie się poruszał, na przykład podnosił nogę, jej kończyny szybowały do góry, jakby rozpadała się na kawałki, a potem łączyły się w całość i znów stanowiły część żywego organizmu. Po chwili jednak jej oczy ponownie stawały się lekko nieprzytomne. Wtedy nagle zwracała uwagę na twarz jakiegoś stojącego daleko starszego człowieka, który wyglądał na wieśniaka, albo nie dawało jej spokoju, że komuś zaraz obok niej rozwiązał się pasek – lecz to wszystko działo się jakby we śnie. Zdawało jej się, że tylko w otoczeniu świątyni Yasukuni¹ panuje taki szalony rozgardiasz, a reszta świata jest pogrążona w ciszy. Miała wrażenie, że niezliczone twarze, które się wokół niej przesuwają, przypominają postacie z teatru cieni. Tylko Omitsu pozostawiono tu samotną na koniu, ale oszołomiona zapomniała, że powinna się rozpłakać.

Poczuła aromatyczną woń pieczonych kasztanów. Chętnie by sobie zjadła! Jej świadomość skupiła się na tym jednym i zbudziła Omitsu z męczących snów na jawie. Do jej uszu dobiegł grzechot fasoli sojowej pieczonej w walcu z metalowej siatki. Po drugiej stronie, za gapiami zbierającymi się przed namiotem woltyżerów właścicielka straganu obracała ten walec, trzymając łyse niemowlę, któremu podawała odsłoniętą pierś przypominającą pustą papierową torebkę. Obok jej mąż zręcznie obracał długimi metalowymi pałeczkami pieczone na ruszcie kasztany.

Omitsu odetchnęła z ulgą, czując zapach kasztanów i fasoli sojowej. Obok sprzedawano gotowane jajka. Dwóch zasmarkanych urwisów kłóciło się przed straganem.

– No co?! – zawołał jeden, sięgając po szczyptę soli, którą posypywano jajka, i rzucając ją w usta drugiemu.

– Gorące! – krzyknął drugi. – Tfu, tfu – wypluł sól, ale potem zawołał: – Dooobre, dobre – i zaczął oblizywać usta, dziwnie wykrzywiając twarz.

– Co u diabła! – zawołał właściciel straganu, któremu ukradli sól, i zaczął się podnosić.

Wtedy urwis – ten, który rzucił w usta drugiego solą – wypiął się w stronę właściciela, otoczył ramieniem szyję kumpla i obaj zniknęli w tłumie. Omitsu uśmiechnęła się i pomyślała, że pewnie nikt z ludzi tłoczących się i przepychających, żeby dotrzeć do namiotów z pokazami, nie zauważył tej psoty urwisów. W tłumie często zdarzały się takie rzeczy. Przy drewnianym ogrodzeniu padoku stało dwóch chłopaków. Jeden wyglądał na studenta, miał na głowie kaszkiet, dziwnie wielkie uszy i źle patrzyło mu z oczu. Drugi, z zadartym nosem, ubrany był w kimono ze sztywnym pasem i nie całkiem wyglądał na studenta. Oparci o drewnianą żerdź ogrodzenia od pewnego czasu przyglądali się Omitsu. Będąc przedmiotem tej nieoczekiwanej obserwacji, dziewczyna poczuła zaskoczenie i wstyd, ale jednocześnie dzięki temu oprzytomniała. Zorientowawszy się, że Omitsu ich zauważyła, Kaszkiet pociągnął za rękaw Sztywny Pas i odeszli.

Kiełzna dwóch nieosiodłanych koni łączono rzemieniami, na grzbietach zwierząt sadzano po jednym dziecku i konie chodziły w kółko po arenie, niemal ocierając się bokami. Omitsu stała za dziećmi jedną stopą na grzbiecie jednego wierzchowca, a drugą na grzbiecie drugiego. Lekko pochylona, z ugiętymi kolanami, piętami powodowała końmi. Kiedy przystosowała ciało do rytmu, w jakim biegły zwierzęta, na ich grzbietach stawiała dzieci, a potem chwytała je za paski, podnosiła i sadzała sobie na ramionach, tak że siedziały twarzami do siebie. Po chwili zbierała się jeszcze bardziej w sobie, chwytała maluchy mocniej i stawiała je na nogi. Dzieci chwytały się za ręce i kiedy stanęły pewnie na jej ramionach, każde unosiło w bok jedną nogę i rękę, ufając, że Omitsu ich nie puści: dziecko po prawej unosiło poziomo prawą nogę i rękę, a drugie robiło to samo z lewej strony. Wtedy rozlegały się brawa. I tak nie zmieniając pozycji, nagradzani oklaskami objeżdżali arenę dookoła raz albo dwa razy. Potem dzieci jednocześnie zeskakiwały na grzbiety koni. Niedawno skończyli ten pokaz akrobacji, a teraz, w czasie przerwy, Omitsu jeździła po padoku przed namiotem, by zachęcić kolejnych widzów do wejścia.

Na padoku stały trzy konie bez jeźdźców i dwa, na których siedziały dziewczyny. Ten stojący najdalej po prawej podniósł zwieszoną wcześniej głowę i zaczął odchodzić. Omitsu ruszyła jego śladem, ściągając wodze. Przejechała przed areną tam i z powrotem, by zwrócić uwagę przechodzących. Zbliżyła się do krańca padoku po prawej stronie. W namiocie obok odbywały się pokazy pieśni i tańca _yagibushi_².

Na drewnianej platformie stał mężczyzna i głośno śpiewał, uderzając w brzeg bębenka. Kilka kobiet wykonujących tańce w stylu Taishō³ ustawiło się na scenie tyłem do widzów zebranych w sąsiednim namiocie. Górną połowę ciała ukryły za ozdobnymi papierowymi parasolkami. Omitsu widziała je nawet z zewnątrz, bo podjechała do samego krańca padoku po prawej stronie. Tak jak w innych namiotach wejście zasłaniała duża kurtyna, którą podnoszono i opuszczano co dziesięć minut, by pokazać strojne postacie tancerek. Kiedy zaczynał się występ, na dźwięk gongu kurtynę opuszczano, co znaczyło, że jeśli ktoś chce zobaczyć te tańczące dziewczęta, musi zapłacić za wstęp. Po lewej stronie namiotu z popisami woltyżerów odbywały się pokazy sztuk magicznych. Kurtynę nad wejściem opuszczono, bo pewnie prezentowano właśnie najlepsze sztuczki, których nie dało się obejrzeć za darmo.

– Omitsu! Dawnośmy się nie widziały.

Dziewczyna nie pamiętała, kim jest wołająca ją drobna kobieta. Stała oparta o ogrodzenie, jak wcześniej Student i Sztywny Pas, którzy gapili się na Omitsu.

– Tak urosłaś, że cię nie poznałam – odezwała się znów kobieta i odsunęła w tył łokcie, jakby ściągała wodze. Omitsu poznała ją po tym geście.

– Ojej, Otome.

Dziewczyna zamierzała zsiąść z konia i przechyliła się w tym celu na bok, ale nagle powstrzymała ją myśl o tym, jak brzydko będą wyglądały jej krótkie, grube nogi w skarpetkach i różowych dzianych spodniach. Nie zsiadła więc, tylko podjechała do ogrodzenia. Otome, której najbardziej nie chciała pokazać tych swoich nóg, podniosła na Omitsu roztargniony wzrok. Omitsu podkurczyła nogi na bokach konia, pochyliła się i trzymając się prawą ręką grzywy, lewą chwyciła żerdź ogrodzenia obok Otome, zatrzymując się przy niej.

– Gdzie teraz mieszkasz?

– W Nippori.

– Nadal z Genkichim?

Otome nie tylko nie odpowiedziała: „No a z kim?”, ale nie chciało jej się nawet kiwnąć potakująco głową – milczała.

– A co porabiasz?

– …

– A Genkichi co robi?

– …

„No co jej się stało? Zupełnie zidiociała” – powiedziała do siebie Omitsu i mimo zmęczenia skupiła się, by uważnie spojrzeć na Otome. Ta nadal unikała jej wzroku. Nieduża twarz kobiety teraz jakby jeszcze bardziej się skurczyła, czoło pod rzadkimi włosami się świeciło, a oczy zdawały się nieobecne.

– Rozstałaś się z Genkichim?

– Nie.

– I mieszkasz w Nippori?

– Tak.

– Aha.

Omitsu zorientowała się, że ponownie zapytała Otome, gdzie mieszka, choć ta przed chwilą jej powiedziała, lecz kobieta w ogóle nie zwróciła uwagi na jej zakłopotanie.

– Ale urosłaś, Omitsu. Ile ty masz lat?

Otome przyglądała jej się natarczywie, jakby prześladowała ją jakaś myśl. Omitsu, chcąc ukryć zakłopotanie, puściła lewą ręką ogrodzenie, położyła ją na szyi konia i przytuliła do niej policzek.

– No, Omitsu, ile masz lat?

– Dlaczego tak pytasz?

– No ile masz?

– Siedemnaście.

– A Isaku jeszcze z wami jest?

– Jest.

– Słuchaj, Omitsu… Nie pozwól mu się oszukać.

– Oszu… – Omitsu wzdrygnęła się jak dziecko, które spało w pociągu na kolanach matki, gdy pociąg nagle się z czymś zderzył. – Przecież… – zamierzała się tłumaczyć, lecz zaskoczona zamilkła.

– Bo to kawał drania.

– Uhm – powiedziała Omitsu. Sama nie wiedząc kiedy, zaczęła mocno ściskać prawą dłonią końską grzywę.

– Przyszłam, bo pomyślałam, że na pewno na kogoś z was wpadnę.

– Aha.

– Ależ ty urosłaś!

– …

– Pewnie już cię to nudzi.

– No właściwie…

– Lepiej od razu skończ z taką pracą.

– Uhm.

– Jak człowiek zacznie śmierdzieć koniem, to koniec.

– Uhm.

– Nie chciałabyś, żeby cię rodzice taką zobaczyli.

Omitsu była tak zaskoczona, że nie chciała dalej patrzeć na jakby zmartwiałą twarz Otome, więc pochyliła się, by mieć przed oczami jedynie skórę konia. Słuchała nieuważnie, przytakując, i wydawała się sobie coraz bardziej żałosna.

– Jest tu też Okura?

– Okura ma dziś wolne.

– Aha.

– Ale może zostaniesz i trochę popatrzysz?

– Nie ma na co patrzeć. Nic ciekawego.

– No tak.

– Omitsu, jak zostaniesz zabawką jakiegoś mężczyzny, nie będzie temu końca.

– …

– To już lepiej umrzeć.

– ….

– Znajdź sobie kogoś i szybko się stąd wyrwij.

– ….

– Zanim pójdę, posłucham jeszcze yagibushi.

Otome wpatrywała się w Omitsu, ale nic więcej nie przychodziło jej do głowy, dlatego uznawszy, że dość już powiedziała, odeszła szybkim krokiem. W namiocie po prawej odbywał się tradycyjny taniec o nazwie chakapoko. Kiedy Omitsu podniosła głowę, zorientowała się, że ktoś przysłuchiwał się ich rozmowie. Nie wiadomo kiedy znów pojawili się Kaszkiet i Sztywny Pas. Omitsu poczuła się jak ktoś, komu przyśniło się coś okropnego i mówi przez sen, a nagle przebudzony zdaje sobie sprawę, że cały czas przygląda mu się tłum ludzi. Usiadła wyprostowana, uśmiechając się przez łzy.

„Ale wiesz, Otome, przecież to na jedno wychodzi, czy Isaku mnie oszuka, czy nie. W końcu nie tylko on…”, myślała Omitsu, odprowadzając kobietę wzrokiem. Usiadła pewniej na koniu, pochyliła się, cofnęła biodra i piętami zachęciła konia do biegu. Otome dalej chodziła tak samo jak dawniej – niepewnie, na szeroko rozstawionych krótkich nogach, jakby siedziała na koniu. Tyłek jej zwisał, zdawało się, że za chwilę odpadnie – wyglądała okropnie. Gdyby nie narzutka _haori_⁴, nie dałoby się na nią patrzeć.

Omitsu poczuła, że łzy palą ją pod powiekami.

– Jeszcze tak niedawno jako dziecko sama jeździłam na twoim ramieniu i trzymałam się kurczowo twojej głowy. Stawałam i podnosiłam nogę. Otome, przecież sama zostałaś zabawką mężczyzny. Przecież sama się poddałaś…

Pozostałe dwie osoby dalej jeździły sobie spokojnie w kółko przed namiotem, jakby nie zauważyły przypadkowego spotkania kobiet. Omitsu wjechała między tamte dwa konie. Nie chodziło jej już o Otome. Czuła się pełna dobrej woli – jak dziecko pocieszane i tulone przez matkę, która odgoniła prześladującego je innego dzieciaka, podczas gdy to dziecko wie, że prześladowca mu dokuczał, bo samo coś spsociło, i teraz przyrzeka sobie, że już będzie grzeczne. Omitsu jakoś wstydziła się wyprostować zgięte kolana. Siedziała na koniu na oklep, czując się jak zupełnie zwyczajna kobieta. Przed nią jechała Sakurako, gwiazda woltyżerki, która specjalnie przybrała taki wymyślny pseudonim⁵. Wygięta do tyłu poruszała stopami jakby w rytm jakiejś piosenki.

– Przecież z Sakurako jest identycznie. Stawia się, wymierza mężczyznom policzki, wścieka się i tupie nogami, a stale kończy się na tym samym. Ona też nie poradziłaby sobie z Isaku – szeptała do siebie Omitsu, chcąc się uspokoić, ale jakoś nie mogła powstrzymać wstydu przypominającego ten, który czuje dziewczynka, gdy pierwszy raz bierze udział w pokazie w stroju woltyżerki: ma na sobie pas w zielone liście i czerwone kwiaty, fałdy wokół bioder i przy mankietach. Nagle Omitsu pochyliła się, objęła konia za szyję i ukryła twarz w grzywie. Rzeczywiście, śmierdziało koniem.

Śmierdziało. Słowa Otome ostrzegającej ją, że zacznie śmierdzieć koniem, wydały jej się trochę śmieszne. Rozbawiona podniosła nieco wzrok i jadąca przed nią imponująca Sakurako wydała jej się kimś, na kim można polegać.

– Sakura! – zawołała.

Sakurako zerknęła na nią wyniośle.

– Znasz tę kobietę? – zapytała Omitsu.

– Chyba dawniej tu pracowała?

– Tak.

– Wyglądała, jakby miała się za chwilę przewrócić i klapnąć na tyłek – powiedziała Sakurako.

– Ale czy każdemu się tak nie robi, jeśli długo jeździ konno?

– Co ty gadasz! Pewnie ma częściowy paraliż albo reumatyzm.

– Niby tak.

– Wyglądała jak żebraczka.

– Ale ja się boję, że my też tak skończymy.

– Bo masz już taki charakter.

Na piersi Sakurako błyszczał srebrny medal na łańcuszku. Dziewczyna zacisnęła pąsowe wargi tak mocno, że powstały dołeczki w zaokrąglonych policzkach, które – teraz znieruchomiałe – wyrażały dumną pewność siebie. Akurat dojechała do końca padoku po lewej stronie i zawróciła konia. W namiocie, gdzie były pokazy sztuk magicznych, uniesiono właśnie kurtynę, więc dało się zajrzeć do środka. Kobieta w stroju, którego górna część była różowa, a dolna niebieska, stała na scenie i wyciągała z butelki po piwie nieskończoną liczbę połączonych flag różnych krajów, aż na końcu ukazała się duża flaga japońska ze wschodzącym słońcem. Omitsu patrzyła, jak w trakcie tej czynności kobieta przesuwa brodę to w lewo, to w prawo, jakby te flagi liczyła. Zdawało się, że długa broda za chwilę jej odpadnie. Omitsu spróbowała parę razy poruszyć tak brodą pod osłoną końskiej grzywy i dopiero wtedy zrobiło jej się lżej na sercu. Przesunęła głowę z prawej strony szyi konia na lewą i pojechała dalej śladem Sakurako.

Im gorsza i żałośniejsza stawała się rzeczywistość w codziennym życiu Omitsu, tym więcej przybywało w nim pięknych snów. Dziewczyna nie wierzyła już, że jakiś most łączy je z rzeczywistością, ale kiedy jej przychodziła ochota, pędziła we snie po niebie na Pegazie.

Zrobiło jej się lżej na sercu.

„Sakurze nikt nie powie, że jest brzydulą. I nie chodzi tylko o twarz. Sama mówiła, że mamy inne charaktery”, powiedziała Omitsu sobie samej w marzeniach. „Co ty wygadujesz?”, wyszeptała w odpowiedzi i poczuła psotną radość dziecka, które przestało płakać. Właśnie podjeżdżała do środkowego wejścia namiotu, przy którym stał zadem do przechodzących jeden z nieosiodłanych koni i jadł siano. Odbiła się nogami i przeskoczyła na tego konia.

– Oj, co ty wyprawiasz! – zawołała zaskoczona żona właściciela.

– Proszę pani, była tu Otome.

– Wiem, że była, ale co ty tak wydziwiasz…?

Nie dało się ukryć, że Omitsu wykonała dziwną akrobację w nieodpowiedniej chwili i nieodpowiednim miejscu. W jednej chwili obudziła się z marzeń.

Zrobiła pół rundki po padoku, gdy nagle otwarto namiot i Sakurako pośpiesznie do niego wjechała, ściskając mocniej wodze. Omitsu też podgoniła konia, lekko pogwizdując. Dzieci, które robiły akrobacje na drewnianym kręgu pośrodku namiotu, rozpierzchły się jak szczury.

Isaku stał dziarsko w centrum i gwizdał. Nie tylko konie reagowały na ten dźwięk. Nawet Omitsu czuła, że bierze się w garść. Isaku gwałtownie poganiał konie, uderzając o deski podłogi długim skórzanym batem. Świst bata przyśpieszył bieg konia Sakurako. Po paru rundkach przyszedł czas na woltyżerkę. Omitsu ugięła kolana i usiadła pewniej na koniu. Dwaj mężczyźni stanęli po obu stronach toru i rozciągnęli w poprzek niego długą szeroką wstęgę o szerokości ponad pół metra. Nadjeżdżający koń musiał pod nią przejechać, a dziewczyna odbijała się, przeskakiwała nad materiałem, lądowała znów na grzbiecie konia i jechała dalej. Sakurako szybko przeskoczyła nad wstęgą. Omitsu nie miała czasu przyglądać się innym. Gdy przyszła jej kolej, nogi zaplątały się we wstęgę i lądując, musiała dotknąć rękami grzbietu konia. Porażka.

Isaku skarcił ją ostrym spojrzeniem. Bat zaczął poganiać jej konia. Za drugim razem przeleciała nad wstęgą jak we śnie, bo dwaj trzymający ją mężczyźni zauważyli, że Omitsu może zabraknąć siły w nogach, i przeciągnęli wstęgę pod jej nogami.

Nie dając Omitsu czasu na zastanowienie, koń pędził coraz szybciej, jak jastrząb pragnący schwytać w locie ptaszka. Mimo to dziewczynie udało się jakoś stanąć na jego grzbiecie i przygotować do następnego numeru.

Sakurako trzymała w obu dłoniach końce płonącej półobręczy i lekko skakała przez nią na grzbiecie konia jak przez skakankę. Przypominała jakąś boginię – piękna i dostojna, otoczona od stóp do głów świetlistym kręgiem. Omitsu też podano płonącą półobręcz. Przesuwała ją od tyłu do przodu jak skakankę i kiedy obręcz przelatywała przed twarzą, dziewczyna miała w uszach szum płomieni, a w oczach blask ognia. Dzisiaj jednak po raz pierwszy poczuła je aż w sercu – i zabrakło jej sił w dłoniach. Wypadła z rytmu, więc spróbowała jeszcze raz. Biorąc zamach od tyłu, przeciągnęła skakankę pod uniesionymi stopami, lecz koń zdawał się unosić w powietrzu niezależnie od niej. Omitsu doznała uczucia, że nie ma gdzie wylądować, i zakręciło jej się w głowie. Sakurako dalej pokazywała tę dziwną sztukę – tworzyła swoją płonącą półobręczą ogniste kręgi, które ją otaczały. Świetliste kręgi drugiej woltyżerki raziły jednak Omitsu swoimi błyskami, a stanie na grzbiecie konia, z którym nie mogła wpaść w rytm, też robiło się niebezpiecznie.

Isaku nadal gwizdał.

Serce Omitsu przepełniała chęć, żeby rzucić się na ziemię, tupać nogami i szlochać. Nie wiedziała już, czy naprawdę nie potrafi wykonać tego numeru, który robiła codziennie po kilka razy, czy po prostu nie chce jej się już skakać, czy też może cierpi na jakąś poważną chorobę. Od pewnego czasu niedobrze się czuła, a do tego dochodziło zmęczenie trzydniowym festynem z okazji święta wzywania dusz. Dziewczyna zachwiała się, płonąca półobręcz spadła i przeleciała przed oczami konia, a ona sama ciężko opadła na jego grzbiet. Przestraszone zwierzę uniosło przednie nogi i zerwało się do jeszcze szybszego biegu. Lekko otarło się bokiem o konia Sakurako.

– Dogoniłam Sakurę. Wyprzedzę ją – tylko ta myśl przemknęła Omitsu jasno przez głowę. Wierzchowce otarły się o siebie bokami, zachwiały, a gwiazda woltyżerki Sakurako spadła z konia razem ze swym świetlistym kręgiem.

(1921)FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA (_PRZEŁOŻYŁA ANNA ZIELIŃSKA-ELLIOTT_)

Pewien brzydki poeta – co prawda, nieuprzejmie jest określać kogoś mianem brzydkiego, ale to właśnie brzydota spowodowała, że zaczął pisać poezję – a więc ten brzydki poeta opowiedział mi kiedyś taką historię:

– Wiesz, nie lubię zdjęć i bardzo rzadko się fotografuję. Ostatni raz ktoś mi zrobił zdjęcia, kiedy się zaręczyłem cztery czy pięć lat temu. Bardzo mi zależało na tej kobiecie, nie sądzę, żebym jeszcze kiedyś taką spotkał. W tych dwóch fotografiach kryły się moje najpiękniejsze wspomnienia.

Ale w zeszłym roku jakieś czasopismo skontaktowało się ze mną, informując, że chcą zamieścić moją podobiznę. Wyciąłem siebie ze zdjęcia z moją narzeczoną i jej siostrą, i wysłałem tę odciętą część do wydawnictwa. Ostatnio znów jakaś gazeta poprosiła mnie o fotografię. Wahałem się, w końcu jednak przeciąłem na połowę to drugie, ostatnie zdjęcie z narzeczoną i dałem dziennikarzowi połowę z moim wizerunkiem. Prosiłem, żeby mi koniecznie zwrócili tę fotografię, lecz wygląda na to, że chyba nie dostanę jej z powrotem. No cóż, nic na to nie poradzę.

Nic na to nie poradzę, a jednak muszę ci powiedzieć, że kiedy spojrzałem na tę połowę fotografii, na której moja narzeczona została sama, byłem bardzo zdziwiony. „Czy to naprawdę ta sama dziewczyna?” – zastanawiałem się. Chcę cię zapewnić, że dziewczyna z tego zdjęcia była naprawdę ładna i pełna uroku. Przecież miała wtedy siedemnaście lat, a do tego była zakochana. Ale wiesz co? Kiedy spojrzałem na leżące na mojej dłoni zdjęcie jej samej, odciętej ode mnie, pomyślałem sobie: „Jak to? Czyżby ona jednak była taka nijaka?”. Na tym samym zdjęciu jeszcze przed chwilą wyglądała tak pięknie. Marzenia wielu lat prysły jak bańka mydlana. Mój cenny skarb został zniszczony.

A wtedy – poeta zniżył głos – przyszło mi do głowy, że jeśli ona zobaczy w gazecie moją fotografię, na pewno pomyśli to samo. Zrobi się jej przykro, że nawet przez krótki czas była zakochana w kimś takim jak ja. I to będzie naprawdę koniec.

Ale myślę sobie też, co by było, gdyby w gazecie opublikowano nasze zdjęcie razem: ja obok niej. Nie wiem, gdzie ona teraz jest, ale gdyby zobaczyła to zdjęcie, czy przypadkiem nie pomyślałaby: „Och, on był taki…” – i czy by do mnie nie wróciła?

(1924)Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1.

Świątynia Yasukuni – świątynia shintoistyczna założona w 1869 roku dla upamiętnienia poległych w wojnie domowej (1868–1869), w której wyniku cesarz odzyskał władzę po wiekach faktycznej władzy szogunatu. Świątynia początkowo nosiła nazwę Tōkyō Shōkonsha (dosł. „tokijska świątynia wzywania dusz”). Odbywało się tam święto upamiętniające poległych bohaterów (dosł. „święto wzywania dusz”), któremu towarzyszył festyn. (Wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczy).

2.

Yagibushi – skoczna piosenka ludowa i taniec wykonywane zwykle z parasolkami z towarzyszeniem fletu i bębna. W tym opowiadaniu autor używa terminu bardziej ogólnie, dla określenia tańców i pieśni w tym stylu.

3.

Taishō – okres w dziejach Japonii, trwający w latach 1912–1926.

4.

Haori – krótki płaszcz, narzutka na kimono.

5.

Sakura – wiśnia; pseudonim bohaterki kojarzy się z wiśniami kwitnącymi wiosną.

6.

Hakama – bardzo szerokie spodnie wyglądające jak długa spódnica; część tradycyjnego formalnego stroju mężczyzny.

7.

Shōji – rodzaj parawanu w drewnianej ramie oklejonej cienkim, przepuszczającym światło papierem; pełni fukcję ścianki działowej lub służy jako przesuwne drzwi prowadzące na korytarz z oknami.

8.

Sen – grosz; sto senów składało się na jednego jena.

9.

Fusuma – przesuwane drzwi lub ścianki w mieszkaniu japońskim; rodzaj przepierzenia.

10.

Samisen (lub shamisen) – tradycyjny trzystrunowy instrument muzyczny.

11.

Tyle trwa zwyczajowy okres żałoby w buddyzmie. Przez siedem tygodni co tydzień osądza się w niebie, czy dusza może iść do Czystej Ziemi (buddyjskiego raju), a w 49. dniu odbywa się ostateczny sąd.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: