Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

The Darkest Moon - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 stycznia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
32,99

The Darkest Moon - ebook

NOWA KSIĄŻKA AUTORKI BESTSELLEROWEJ SERII AFTER

Jak odzyskać blask najjaśniejszych gwiazd?

Karina tęskni za Kaelem bardziej, niż jest skłonna przyznać. Przystojny żołnierz jeszcze niedawno spał w jej łóżku, pościel wciąż nosi zapach jego skóry. Dziewczyna nie może mu wybaczyć, że pomógł jej jedynemu bratu wstąpić do armii. Przecież w dzieciństwie obiecali sobie z Austinem, że nigdy tego nie zrobią, że nie powtórzą błędów ojca.

Zdaje się jednak, że jej relacją z Kaelem kieruje jakaś tajemnicza siła. Mężczyzna wciąż jest w pobliżu, pojawia się w niespodziewanych momentach i pomaga wszystkim dokoła – także Karinie. Kiedy jej świat chwieje się w posadach, on powstrzymuje go przed upadkiem. Skoro więc dziewczyna nie może pozbyć się Kaela ze swojego życia, postanawia się z nim zaprzyjaźnić. Tym razem to ona wyznaczy zasady i będzie pilnować dystansu, żeby mężczyzna nie mógł jej ponownie zranić.

Czy jednak Kael i Karina zdołają pozostać „tylko przyjaciółmi”?

Co zrobić, kiedy lęk przed cierpieniem staje na drodze do szczęścia?

Jak znaleźć w sobie siłę, by na nowo zaufać?

ANNA TODD – autorka bestsellerowej serii #AFTER powraca z nową powieścią. The Darkest Moon to druga część cyklu #STARS rozpoczętego książką The Brightest Stars.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-7427-3
Rozmiar pliku: 704 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PLAYLISTA

_What We Had_, Sody

_Falling_, Harry Styles

_Possibility_, Lykke Li

_Little Did You Know_, Alex & Sierra

_July_, Noah Cyrus

_Little Bit of You_, Kevin Garrett

_Idfc_, Blackbear

_Poser_, Grace VanderWaal

_Lost On You_, Lewis Capaldi

_Before You Go_, Lewis Capaldi

_Hollow_, James Smith

_Lost Without You_, Freya Ridings

_The Light_, The Album Leaf

_Lie_, NF

_Love in the Dark_, Jessie Reyez

_When the Party’s Over_, Billie Eilish

_Watch_, Billie Eilish

_Rest_, Minke

_The Other (Stripped)_, Lauv

_Unspoken_, Aaron Smith

_Can We Kiss Forever?_, Kina (feat. Adriana Proenza)ROZDZIAŁ PIERWSZY

Kael, 2019

Oczy mnie bolą w tym morzu czarnych ubrań. Minęło trochę czasu, odkąd poprzednim razem otaczał mnie taki jednolity tłum. Tak bardzo przywykłem do kamuflażu, który nosiłem codziennie przez lata, że chociaż odszedłem z wojska, nadal szukam moro w świecie cywilów. Czasami brakuje mi tego wybawienia od odpowiedzialności za wybieranie ciuchów każdego dnia. Gdy zdejmuję z wieszaka jedną z niedawno wyczyszczonych w pralni marynarek, przypomina mi się moja kurtka od munduru aż sztywna od wbitego w nią piasku i błota, które zasychało na niej, gdy godzinami maszerowaliśmy w upalnej Georgii. Sięgam dłonią pod koszulę, żeby dotknąć nieśmiertelnika, który noszę na szyi.

Nie jestem jednym z tych żołnierzy, którzy noszą go jako zaszczytną ozdobę albo żeby dostać drinka za darmo w miejscowym barze – noszę go, ponieważ ciężar metalu na mojej piersi sprawia, że mocniej stoję na ziemi. Pewnie nigdy go nie zdejmę.

– Trochę tu zimno – mówi mama, gdy wypuszczam nieśmiertelnik z palców i kładę dłonie na kolanach.

– Chcesz moją marynarkę? – pytam.

Kręci głową.

– Muszą trzymać ciało w chłodzie – odzywa się znajomy głos.

– Nadal jesteś chorym pojebem, jak słyszę. – Wstaję, by uścisnąć Silvina. Jest o wiele szczuplejszy, niż gdy się ostatnio witaliśmy.

– To się raczej nigdy nie zmieni. – Uderza mnie pięścią w ramię.

Mama zerka na niego z dezaprobatą.

– Przestań. – Trzepie go nieco mocniej, niż on walnął mnie.

– Ile razy już to słyszałem? – Silvin obejmuje moją mamę, a ona się uśmiecha.

Ma do niego słabość, choć spotkali się tylko kilka razy, a on naprawdę jest obcesowym dupkiem z chamskim poczuciem humoru. Jego popieprzone żarty sprawiały, że śmialiśmy się wszyscy w najmroczniejszych chwilach naszego życia, więc ja też zawsze go lubiłem.

– Jak się masz, stary? – pytam od niechcenia, chociaż wiem, że Silvin cierpi pewnie bardziej niż większość ludzi w tym kościele. Jak ja na poprzednim pogrzebie.

Odchrząkuje i mruga, ma zaczerwienione oczy. Wydyma policzki i wypuszcza powietrze, po czym odpowiada:

– Dobrze. Hm… No tak, dobrze. Ale wolałbym być teraz w Vegas, grać na automatach z gwiazdką porno i za jej pieniądze. – Śmieje się głucho.

– Jak my wszyscy – podchwytuję jego żart, nie chcąc mu dokładać zmartwień. Czasami lepiej zostać na powierzchni, gdzie możesz się cieszyć odrętwieniem. – Usiądziesz z nami? Czy masz już jakieś miejsce? – pytam.

– To nie jest pierdolony koncert, Martin. – Wybucha śmiechem i siada obok mamy.

Pokręcony śmiech Silvina to jedyny promyczek szczęścia w całym kościele, nawet jeśli maskuje głęboki smutek. Żal niemalże kapie z sufitu. To smutek, który wsiąka w ciebie i którego nie da się zmyć. Który po tobie widać. Ciężar wszystkiego, co dźwigasz, krąży w twojej krwi i przygniata barki.

Silvin wzdycha i odchyla się na drewnianą ławkę, próbując oddać jej trochę swojego brzemienia. Wbija wzrok w punkt przed sobą, zatraca się we wspomnieniach, które nie chcą odejść, odbierają mu jakąkolwiek szansę na spokój. Jest za młody, by wyglądać tak staro. Posunął się drastycznie, odkąd nazywaliśmy go Buźką. Pochodzi z Missisipi, podczas naszej pierwszej misji wyglądał na piętnaście lat, a teraz wydaje się starszy ode mnie.

Buźka dojrzał, odkąd kawałki czegoś, co wyglądało jak surowy tuńczyk, spadły mu z nieba na twarz. Musiało dojść do drugiego wybuchu, by mój mózg przetrawił okropieństwo uświadomienia sobie, że te kawałki, które lecą z nieba, to strzępy ludzkich ciał, a nie ryba. Stałem tak blisko, że palec z obrączką wylądował przed czubkami moich butów bojowych. Johnson zmienił się na twarzy, gdy się odwrócił i zrozumiał, że jego kumpel Cox już nie stoi obok. Dostrzegłem coś w jego oczach, wypalający się płomień, gdy uniósł broń i ruszył dalej. Nigdy więcej o tym nie wspominał, milczał też, gdy ciężarna żona Coxa płakała na jego pogrzebie.

Jak się nad tym zastanowić, ten pogrzeb wydaje się dziwnie podobny.

Oglądam się, by spojrzeć na zegar. Czy nie pora zaczynać? Chcę to mieć z głowy, zanim naprawdę zacznę się zastanawiać, co my tu robimy. Wszystkie pogrzeby są takie same. Przynajmniej te wojskowe, na żadnych innych nie byłem od dzieciństwa. Odkąd zaciągnąłem się, by odbyć szkolenie podstawowe, uczestniczyłem w co najmniej dziesięciu pogrzebach. Dziesięć razy siedziałem cicho w drewnianej ławce i obserwowałem twarze żołnierzy, którzy wpatrywali się w jakiś punkt przed sobą, z wprawą zaciskając wargi. Dziesięć razy raczkujące dzieciaki, które nie rozumieją życia, a co dopiero śmierci, pełzały u stóp rodziców. Dziesięć razy w tłumie rozlegał się szloch. Na szczęście tylko połowa zmarłych miała żony i rodziny, więc oznaczało to tylko pięć zapłakanych kobiet, których życie zostało podarte na strzępy i zmieniło się na zawsze.

Często zastanawiałem się, kiedy przestaną dzwonić. Po ilu latach przestaniemy się spotykać w takich okolicznościach? Czy to będzie trwać, aż staniemy się starzy i siwi? Czy Silvin przyjdzie na mój pogrzeb, czy ja na jego? Zawsze chodziłem, tak jak Johnson, którego zauważyłem kątem oka. Stanson też, trzyma na rękach swojego niedawno urodzonego syna. Nadal jest w armii, lecz przychodzą nawet ci z nas, którzy już nie pełnią służby. Raz poleciałem do stanu Waszyngton dla faceta, którego ledwie znałem, którego jednak uwielbiał Mendoza.

Dzisiaj jest więcej osób niż zwykle. Ale też akurat ten żołnierz był bardziej lubiany niż większość z nas. Nie mogę myśleć o jego nazwisku, nie mogę wypowiedzieć go w swojej głowie. Nie chcę tego robić sobie ani mamie, którą odebrałem z Riverdale i przywiozłem tutaj. Zawsze go lubiła. Jak wszyscy.

– Kto to jest? – Mama odkaszlnęła i wskazała palcem kobietę, której nie rozpoznałem.

– Nie mam pojęcia, mamo – szepczę.

Udręczone oczy Silvina są teraz zamknięte. Odwracam od niego wzrok.

– Jestem przekonana, że ją znam – upiera się mama.

Na podium wchodzi mężczyzna w garniturze. Chyba już czas.

Przerywam mamie.

– Mamo. Zaraz się zacznie.

Przeczesuję wzrokiem ławki w poszukiwaniu Kariny, na pewno już tu jest. Mama kaszle obok mnie. Ostatnio robi to coraz częściej. Dusi się tak od dwóch lat, może dłużej. Czasami kaszel przechodzi, taka nagroda za to, że rzuciła palenie. Czasami jest mokry, a mama marudzi, że równie dobrze mogłaby sobie zapalić marlboro. Kłócę się z nią o to przez pół życia, odkąd miałem dziesięć lat i usłyszałem, jak lekarz mówi jej, że jeśli nie rzuci papierosów, straci płuco. Zerkam na nią, gdy ociera chusteczką usta, zanosząc się jeszcze silniejszym kaszlem. Zamyka na sekundę zmęczone oczy, po czym znów wbija niewidzący wzrok w ozdobione kwiatami podium. Trumna jest oczywiście zamknięta. Nikt nie chciałby, żeby dzieciaki oglądały to prawie nierozpoznawalne ciało.

Kurwa, muszę przestać. Spędziłem cholera wie ile godzin z lekarzami, którzy mieli tylko jedno zadanie: naprawić mnie, więc można by pomyśleć, że lepiej sobie radzę z odgradzaniem się od takich myśli. To nigdy nie działa, te techniki, których nas uczą. Mrok nadal tam jest, niewzruszony. Może powinienem podpowiedzieć rządowi, żeby upomniał się o zwrot kosztów mojej terapii? Zapłacili za nią, jak powinni, ale czy zadziałała? Najwyraźniej nie. Nie u Silvina, nie u mnie, nie u faceta w trumnie na podium.

„Odliczaj w dół” – sugerowali, gdy mój umysł stawał się taki. „Odliczaj w dół i myśl o czymś, co przynosi ci radość lub spokój. Poczuj swoje stopy na ziemi, pamiętaj, że już jesteś bezpieczny” – powtarzali.

Myślę o niej, kiedy potrzebuję spokoju. Mam tak, odkąd ją poznałem. To wystarcza, dopóki nie wróci rzeczywistość, a wtedy mam ochotę ukarać się za to, że nie ma jej już w moim życiu, i wtedy głębiej wkraczam w mrok.

Nie mam szans dokończyć autoterapii.

– Zaczniemy, jeśli wszyscy już zajęli miejsca. – Głos dyrektora domu pogrzebowego jest łagodny i niewzruszony. Pewnie przemawia w ten sposób po kilka razy w tygodniu.

W sali zapada cisza i zaczyna się pogrzeb.

Po nabożeństwie zostajemy na swoich miejscach, podczas gdy część osób ustawia się w kolejce do ostatniego pożegnania. Silvin zerka na mnie i podnosi palec, jakby chciał mi coś powiedzieć. Gdy podnoszę wzrok, ktoś klepie mnie po ramieniu. Skłamałbym, gdybym nie przyznał, że mam przelotną nadzieję, iż to Karina. Nawet jeśli jestem pewien, że to nie ona.

Oczywiście, że nie. To Gloria, stoi za mną w czarnej sukience z białymi kwiatami naszytymi na górną część. Chyba widziałem ją w tym stroju na wszystkich dziesięciu pogrzebach. Dzisiejszy dzień to pierdolona karuzela – od spotkania z Kariną w kawiarni tego ranka, przez Silvina i przegraną licytację cholernie korzystnego cenowo czteroapartamentowca tuż pod Fort Benning, aż po spotkanie z Glorią, która zawsze przypomina mi o swoim mężu.

– Cześć, Gloria. – Wstaję, żeby ją uściskać.

Przytula się do mnie, odsuwa się i znów się przytula.

– Jak się masz? Martwię się o ciebie. Nie odbierasz moich telefonów. – Robi grymas. – Dupek – szepcze, patrząc mi prosto w oczy.

– Jestem zawalony robotą i wiesz, że nienawidzę telefonu.

Przewraca ciemnymi oczami.

– Dzieciaki za tobą tęsknią, wiesz? Często o ciebie pytają.

Dzieciaki. Kwas poczucia winy pali mój przełyk.

– Ja też za nimi tęsknię. – Zerkam na jej nogi, do których zazwyczaj tuli się najmłodszy. – Będę dzwonić częściej. Jestem kutasem. – Uśmiecham się do niej, a ona kiwa głową i na chwilę mi odpuszcza.

Łańcuszek na mojej szyi jest ciężki. Jeden nieśmiertelnik należy do mnie, drugi do niego. Jestem mu winien to, by nie tchórzyć, ponieważ mi go brakuje, i być przy jego dzieciach, tak jak obiecałem.

– Jesteś kompletnym kutasem – zgadza się ze mną Gloria z uśmiechem. – Ale wujek Kutas i tak powinien raz na jakiś czas zadzwonić. – Lustruje wzrokiem moją twarz. – Z początku cię nie poznałam przez to. – Dotyka dłońmi zarostu na mojej szczęce.

– No. Jestem już wolnym człowiekiem, więc postanowiłem zachowywać się jak wolny człowiek.

– Cieszę się. Dobrze cię widzieć. Nawet tutaj. I ciebie… – Zerka na moją mamę, a ta, nie przerywając rozmowy z kobietą, którą wcześniej rozpoznała, ściska ją i całuje w policzek.

– Karina wygląda świetnie. – Gloria zaciska wargi i patrzy mi prosto w oczy. – Zawsze wyglądała świetnie, ale teraz…

Odwracam wzrok, gdy urywa.

– Wydaje się szczęśliwa. To chyba to. – Uśmiecha się.

Gloria zawsze uwielbiała Karinę, dowiedziałem się pocztą pantoflową, że nadal spędzają razem czas, chociaż wyprowadziłem się z bazy.

Szybko rozglądam się po sali, szukając włosów Kariny. Znów są brązowe. W odcieniu „dokładnie pomiędzy kasztanem a czekoladą”, jak mi kiedyś powiedziała. Wracała do niego, ilekroć czuła, że wszystko ma ogarnięte. Kontrolowanie i zmienianie koloru włosów to jeden z jej rytuałów. Robiła wiele rzeczy, by sprawować kontrolę, i udawała, że to tylko zbieg okoliczności.

– No. Bardzo się cieszę – odpowiadam. – Widzieliśmy się dziś rano.

Nie musi mi mówić, że już wie. Łatwo to poznać po jej braku reakcji.

– A dzieciaki są z tobą? – zmieniam temat.

Znów przewraca oczami i kręci głową.

– Nie. Zostawiłam je w Benning z moją mamą. Doszłam do wniosku, że mają dość takich rozrywek na jakiś czas.

– Jak my wszyscy…

– Masz cholerną rację.

Jakaś kobieta podchodzi do nas i ściska Glorię. Wydaje się, że się znają, zaczynają rozmawiać. Mama też jest pogrążona w rozmowie, więc znów rozglądam się za Kariną. Jak to możliwe, że jeszcze jej nie widziałem? Kościół nie jest wcale taki duży. Ale ona jest dobra we wtapianiu się w tłum, ukrywaniu się w nim. To jedna z jej „rzeczy”.

Słyszę, że w rozmowie obok mnie pada imię Mendozy, i próbuję nie podsłuchiwać, jak Gloria znów wszystko streszcza. Słyszałem jej „dziękuję” i „mam się dobrze” wiele, wiele razy. Współczuję jej, że jest skazana na życie przeszłością. To trudne miejsce do życia, ale jeszcze trudniej je opuścić. Rozumiem to lepiej niż większość ludzi.

Głos mamy przedziera się przez ściszone powitania i kondolencje, którymi wymieniają się wszyscy wokół, podczas gdy ja pogrążam się w rozmyślaniach.

– Mikaelu, gdzie twoja siostra zamierza studiować? – pyta mama z konsternacją w oczach, choć odbyliśmy już setki dyskusji na ten temat.

– Na MIT – informuję siedzącą obok niej kobietę, w której rozpoznaję matkę Lawsona. Wiem, że jest lepszym człowiekiem niż jej syn, ale to żadne osiągnięcie. Spędziłem z nim ostatnie cztery lata w moim plutonie, odbyliśmy razem dwie tury w Afganistanie, więc znam Lawsona lepiej niż jego rodzona matka. Nic nie zbliża ludzi do siebie tak jak wojna, tylko śmierć. A w moim świecie one idą ręka w rękę.

– No właśnie. MIT. W tym roku jest najlepsza w klasie. I w poprzednim też była. Jeszcze dwa lata czekania, ale byliby głupcami, gdyby jej nie przyjęli. – Czarne włosy mamy wymykają się ze spinki, którą zawsze nosi. Loki, które pomogłem jej zrobić tego ranka, prostują się. Sięgam, by odsunąć kosmyk z jej twarzy.

Wraca do mnie wspomnienie Kariny, która śmiała się ze mnie, gdy poparzyłem sobie palce gorącą lokówką. Zrozumiałem, że to najbardziej troskliwa, bezinteresowna osoba, jaką znam, gdy zaproponowała, że nauczy mnie kręcić mamie włosy po tym, jak zauważyliśmy oparzenia na jej dłoniach. W niektóre dni ręce trzęsły się jej tak bardzo, że nie była w stanie zrobić tego samodzielnie, jednak była też zbyt uparta, by poprosić o pomoc.

Nie jeżdżę do domu tak często, jak powinienem, ale mama uwielbia, kiedy robię jej fryzurę, gdy już u niej jestem. Mówi, że będzie ze mnie kiedyś dobry ojciec. Karina zapewniła mnie o tym samym, z takim wyrazem oczu, jakby widziała przyszłość. Okazuje się, że nie widziała, moja mama też nie widzi, bo nadal liczy na wnuki, które odziedziczą nasze nazwisko. Mało realne.

Wzdycham i wyciągam telefon z kieszeni, sprawdzam go z przyzwyczajenia, rozglądając się po sali. Zrobiło się pusto, łatwiej będzie ją znaleźć. W końcu albo się upewnię, że jej tu nie ma, albo zauważę ją w jakimś kącie, w którym się ukrywała. Oczywiście jeśli już nie uciekła, a znając ją, to bardzo prawdopodob…

– Tu jestem, Dory.

Łagodny głos Kariny wywołuje wstrząs i poczucie ulgi w całym moim ciele.

– Tu jesteś. Wszyscy o tobie mówią, i proszę – odzywa się mama.

Karina marszczy brwi i kręci głową.

– Jak zwykle plotki.

Jej usta rozciągają się w uśmiechu, obejmuje ramieniem barki mojej mamy i przytula ją.

Podnosi palce i odpina klamerkę z jej włosów. Delikatnymi dłońmi skręca je w węzeł, po czym upina dokładnie tak, jak mama lubi, i o wiele lepiej niż mnie by się udało. Kurde, przebyły długą drogę, odkąd się poznały. Kurewskie poczucie winy doprowadza mnie do szaleństwa, bo przez wszystko, co się stało, Karina nie jest już częścią życia mojej mamy. W przeciwieństwie do Glorii, która może podjechać do Kariny, bo dzieli je dziesięć minut drogi, mama nigdy nie wsiądzie już za kółko. W każdym razie nie tak, by było to bezpieczne.

– Chcesz wyjść na zewnątrz? – zwraca się Karina do mamy. – Robi się tu trochę duszno. – W jej zielonych oczach odbijają się barwne szybki kościelnych witraży.

Mama idzie za Kariną, obie odwracają się, by na mnie spojrzeć, jak tkwię nieruchomo.

– No więc? – pytają zgodnie.

– Idę z wami? – Zerkam na Karinę.

Spogląda na mnie, jej usta lekko się rozchylają, ale nic nie mówi.

Gdy wychodzimy, telefon zaczyna mi wibrować w dłoni. Podnoszę go, żeby odebrać, i znów napotykam wzrok Kariny. Sztyletuje oczami moją komórkę, jakby była jej największym wrogiem. Zakłada, że odbiorę, jak zawsze, więc odrzucam połączenie, nie odrywając od niej wzroku. Oblizuje wargi, a jej oczy zdradzają zaskoczenie i fakt, że postrzega to jako zwycięstwo. Nawiasem mówiąc, to był tylko jeden z moich podwykonawców.

– Idziemy? – pytam, okopując się na swojej pozycji, która zakłada, że przynajmniej spróbuję pozostać na jej szachownicy.

Karina kiwa głową i wyprowadza nas z kościoła, gdy na wieży zaczynają bić dzwony.ROZDZIAŁ CZWARTY

Poczułam obezwładniający strach, gdy ocknęłam się z policzkiem na stole kuchennym. Przez pozycję, w jakiej spałam – połowa mnie w zasadzie zwisała z blatu – bolała mnie szyja. Gdy zaczęłam nią poruszać i kręcić głową, wróciły do mnie własne sny: Austin i ja na skraju gwiazd, mama robiąca z nami lazanie i tańcząca w kuchni w rytm piosenki Alanis Morisette… A potem kolejny sen o płaczącej dziewczynie.

Była czwarta rano, gdy obudziłam się obok owiniętego w foliowy worek chleba, który leżał koło mojej głowy. Zamknęłam worek elastycznym klipsem i przeszłam do sypialni, gdzie osunęłam się prosto na łóżko, nie zawracając sobie głowy rozbieraniem się.

Nastał późny poranek, zanim w końcu wzięłam prysznic i poczułam się jak człowiek. Elodie szykowała się do wyjścia gdzieś – dwa razy mi mówiła dokąd, ale za cholerę nie mogłam sobie przypomnieć. Zawsze żartowałyśmy, że to ja mam mózg ciężarnej. Włożyłam kapsułkę z kawą do starego keuriga i czekałam, aż życiodajny strumień przeleje się do kubka.

Za oknem kuchni słońce nadal bawiło się w chowanego, a niebo

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: