Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tim Burton - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
4 listopada 2021
Ebook
4,99 zł
Audiobook
7,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Tim Burton - ebook

Biografia jednego z największych geniuszy filmowych wszechczasów.

Tim Burton urodził się w Burbank jako Timothy Walter Burton 25 sierpnia 1958 r. Ogromnie ceniony reżyser i scenarzysta jest też niezwykłym rysownikiem i pisarzem. Jest pasjonatem baśni, które potrafi kształtować według własnego uznania, przekładając je potem na genialne filmy. Reżyser klasyków kinowych takich jak "Edward Nożycoręki", "Charlie i fabryka czekolady" czy "Sok z Żuka".

Absolwentka nauk o dziedzictwie kulturowym, uwielbia pisać. Na co dzień jest autorką wierszy i opowiadań. Pisarka współpracuje z magazynem internetowym Hall of Series oraz z agencją usług redakcyjnych Saper Scrivere.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-28-01672-5
Rozmiar pliku: 268 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WPROWADZENIE

25 sierpnia 2018: Mężczyzna patrzy na siebie w lustrze w swoje 60. urodziny. Przeczesuje dłonią rozczochrane włosy; i tak nigdy nie będą poukładane. Prawie wszystkie są jeszcze czarne, jak ubrania, które nosi. Źle ułożona broda jest jednak popielata.

Przez ostatnie parę tygodni człowiek ten został zasypany życzeniami od swoich wielbicieli, kartami i prezentami oraz myślami od niewidzialnych nadawców, które osiadły na powierzchni jego życia jak płatki śniegu: ciche, spokojne, ale niesamowicie konkretne. Pod pewnymi względami ciężkie.

Tim Burton kończy sześćdziesiąt lat. Reżyser-wizjoner, geniusz, mistrz zaklęć w przebraniu grozy… W myślach widzi te wszystkie światła przeszłości, które wciąż go oślepiają: rysunki nabazgrane ołówkiem, długie noce spędzone na studiowaniu blasku księżyca, aby uchwycić cień każdej zjawy, jego pierwsze projekty, pierwsze prace, trudność wydobycia obrazu z wyobraźni, by urzeczywistnić go okiem kamery; i młoda Winona Ryder uśmiechająca się do niego, Batmobil odjeżdżający ze świstem, resztki Halloweenowego szkieletu zmieniającego się w Świętego Mikołaja. Wspomnienie tych chwil błyszczy w jego życiu jak rozgwieżdżone letnie niebo, a między jedną gwiazdą a drugą wciąż jest wiele mrocznych miejsc do odkrycia: jego marzenia, podobnie jak jego potwory, nigdy się nie kończą.

Jednak również dziś obraz w lustrze jest taki sam jak zawsze, dotrzymujący mu towarzystwa przez wiele lat.

Jego wzrok spoczywa na odbiciu, a blady młody mężczyzna wpatruje się w niego z melancholijną miną. Wieczny Edward próbuje się uśmiechnąć, ale udaje mu się tylko podnieść kąciki ust, wyglądając jeszcze bardziej pochmurnie; czułe i niepokojące dziecko należy do wigilijnej nocy, która istniała tylko na planie filmowym. Jednak Tim Burton wie, że również część jego umysłu nadal żyje tam, między lodowymi posągami Edwarda a światłami domu Kim. Czasami wciąż ma wrażenie, że wędruje w tę bożonarodzeniową noc. Wydaje mu się, jakby był w drodze do czarnego zamku na górze… bo to miejsce, w którym się ukrywa, gdy świat próbuje wyrwać mu nożyczki, kiedy jak Edward czuje się diabłem wypędzonym przez zabobonną, obłąkaną staruszkę. Później jego miasto rzeźb wita go w smutku topniejącego lodu, a on chowa się w kącie, by obserwować krople, które spływają po palcach jego aniołów.

Ale potem lustro wyrzuca go z powrotem i wszystko wraca do bycia tylko odbiciem.

Edward nadal się w niego wpatruje; podnosi duże nożyczki, które ma zamiast rąk, lekko przechyla głowę i ze zgrzytem uruchamia ostrza. Skrzypieniem delikatnym, przyjaznym. Dodającym otuchy.ROZDZIAŁ 1: DZIECKO, KTÓRE ROZMAWIAŁO Z FILMAMI

„Po raz pierwszy zobaczyłam Timothy'ego w szkole, w piątej klasie podstawówki. Nie byliśmy w tej samej klasie, ale zauważyłam go na dziedzińcu, kiedy czekałam z przyjaciółkami na dzwonek. Zwróciłam na niego uwagę, ponieważ cały czas się na mnie patrzył, po czym gryzmolił w swoim szkicowniku.

Chłopcy często dokuczali nam niemiłymi liścikami, więc podeszłam do tego rozczochranego typa, który zawsze siedział na uboczu, na murze przy bramie. Chciałam się z nim zmierzyć i zrobić z niego głupka… nie był taki jak inni, nie był w stadzie jak wszyscy chłopcy i dlatego nie był silny. Nie bałam się go.

Prawdopodobnie zauważył mnie tylko dlatego, że mój cień zasłaniał mu światło, więc podniósł wzrok znad kartek; kiedy zobaczyłam co robił, moje «masz jakiś problem?» przygotowane dla niego, zamarło mi w gardle: pośrodku strony znajdował się rysunek małej dziewczynki z dużymi oczami w kolorze lodu, zapadniętym nosem i małymi czarnymi ustami w kształcie serca. Włosy opadały jej na czoło i szyję, jak wielkie, ciemne robaki. Pozwolił, by atrament ślizgał się po papierze według własnego uznania. Nie było kresek ołówkiem, nie było interwencji ręki autora. Jakby te włosy były koszmarami wylewającymi się z umysłu małej dziewczynki z portretu.

– Co to jest? – zapytałam go.

– Córka Frankensteina – odpowiedział chłopak, wracając do oglądania swojego małego dzieła. – Jesteś bardzo do niej podobna, dlatego narysowałem ją z twoją twarzą.

– W jakim sensie ją przypominam?

– Wyglądasz tak jak ona, kiedy pojawia się w mojej głowie. Tak jak ją sobie wyobrażałem. Gdyby istniała, miałaby wyraz lalki ze złamaną duszą, tak jak ty.

Tak mi powiedział”.

Urodzony w Burbank 25 sierpnia 1958, Timothy Walter Burton rozmawiał z obrazami. Nie ze swoimi kolegami szkolnymi, nie z przyjaciółmi (według własnych słów miał ich bardzo niewielu), a nawet nie z rodzicami, Jean i Billem, z którymi wcześnie przestał się dogadywać.

Rozmawiał z obrazami z telewizora, a jeszcze częściej z tymi, które widział w kinie na gigantycznych ekranach. Rozmawiał z wycinkami z gazet, z pięknymi kobietami z reklam perfum i ze swoimi rysunkami. A właściwie to rysunki do niego przemawiały.

Każdego wieczoru po obiedzie zamykał za sobą drzwi do salonu, siadał na dużej sofie i włączał telewizor: i tak pokój wypełniały głosy gości, którzy przychodzili go odwiedzić prosto z filmu przepływającego w magicznym pudełku. Czasami Tim nawet nie śledził historii, bo gdy tylko weszli do jego salonu, bohaterowie nie byli już zmuszeni przestrzegać swojego scenariusza: poruszali się inaczej, rozmawiali z nim.

– Znowu ta pasja do noży, Angie? – pytał staruszkę, która w filmie mordowała młode pielęgniarki.

– Robi się, co trzeba. A ty, Timothy? Wciąż ten facet z nożyczkami zamiast rąk?

– Tak, ale jest nieśmiały.

Na zmianę, jeden z rodziców wchodził do pokoju, aby sprawdzić czy wszystko w porządku, zawsze zastając go ze spojrzeniem nieco zagubionym w pustce i z półuśmiechem na ustach…

„Nie był normalnym dzieckiem. Tak roztargniony, że nigdy nie zwracał uwagi na to, co robi. Jakbyśmy, jego matka i ja, byli intruzami w jego świecie: kiedy go wołaliśmy, patrzył na nas ze zniecierpliwionym wyrazem twarzy, jakby chciał powiedzieć «pośpieszcie się, bo muszę tam wrócić». Często podejrzewaliśmy, że nawet nas nie wysłuchiwał, a to doprowadzało nas do szału, bo chłopak nie był głupi. Tylko nami wydawał się znudzony. Nigdy nie było między nami kanału komunikacji, salon i jego sypialnia były sferą oderwaną od reszty domu”.

Ze względu na trudności w kontaktach z rodzicami, bardzo młody Tim, w wieku dwunastu lat, przeprowadził się do swojej babci.

„Pani w pewnym wieku nie jest łatwo zaopiekować się małym chłopcem. Ale Timothy był cichy, powściągliwy… rozśmieszał mnie: siedział w kuchni, kiedy myłam naczynia i za każdym razem, gdy brałam nóż, zaczynał nazywać mnie Angie, po czym, chichocząc, uciekał. Ale kim była ta Angie, nigdy nie chciał mi powiedzieć”.

Bardzo dojrzały jak na swój wiek, mając szesnaście lat, Tim stał się jedynym władcą swojego życia i małego domu pełnego filmów: arcydzieła Felliniego znalazły miejsce wśród licznych filmów akcji kasy B i science fiction. Godzilla obserwował je z góry, a ponad tym wszystkim królowały liczne rysunki, które przyszły reżyser nabazgrał i wieszał wszędzie ze swego rodzaju groteskowego strachu przed pustką.

Po kilku latach to właśnie te szkice sprowokowały kolejną wielką zmianę w jego życiu. Pewnego dnia zadzwonił telefon: osiemnastoletni Tim Burton otrzymał stypendium, ufundowane przez nikogo innego jak Disneya. Miały się otworzyć się przed nim drzwi do California Institute of the Arts.ROZDZIAŁ 2: ŚNIEG NA SANTA CLARITA

„W Kalifornii zimy są zawsze łagodne”. O tym myślał osiemnastoletni Tim Burton, wyglądając przez okno auli CalArts. Był to ostatni dzień zajęć przed przerwą świąteczną. Nauczyciele i uczniowie zebrali wszystkie ławki na środku sali i przygotowali mały bufet. Teraz składali sobie nawzajem życzenia, wznosząc toasty plastikowymi kubeczkami wyjętymi z ekspresów do kawy.

Ściany wokoło, a nawet korytarz, były udekorowane bożonarodzeniowymi scenkami zrealizowanymi przez samych uczniów: w tym roku tematem był śnieg, więc gdziekolwiek Tim odwrócił wzrok, widział girlandy z sopli, małe i idealne płatki śniegu pełne zawijasów oraz niezbędną górę, z której Święty Mikołaj radośnie zrzucał się na saniach. W końcu zaprojektowali je przyszli animatorzy Disneya.

Od czasu do czasu, za jego plecami, obserwował go mężczyzna, wykorzystujący każdą przerwę między jednym a drugim świątecznym życzeniem, by rzucić przenikliwe spojrzenie na ucznia, który nie brał udziału w zabawie.

„W sumie Timothy dogadywał się całkiem dobrze ze wszystkimi i nie można było zaprzeczyć, że miał niesamowity talent. Był cichy, uprzejmy, ale też bardzo zdystansowany. Nie dziwię się, że jego towarzysze męczyli się, żeby się z nim zaprzyjaźnić, bo bez względu na to, jak był miły, zawsze wydawał się spotykać z innymi na siłę, konwencjonalnie. Jak ktoś, kto zatrzymuje się na pogawędkę, ale nie może się doczekać powrotu do domu. Nie mogłeś go nienawidzić, ale tak trudno było się do niego zbliżyć, że większość osób w końcu dawała sobie spokój.

Większość profesorów go doceniała, ale myślę, że byłem chyba jedynym, który zdrapywał powierzchnię jego powściągliwości. I nie mogłem odpuścić: zaprzyjaźnienie się z nim było inwestycją. Nie wystarczyło okazać zainteresowania tym, co mówił, trzeba było… trzeba było nauczyć się widzieć świat jego oczami. Dopiero wtedy dawał ci szansę wejść. Bo prawda jest taka, że skryty Tim Burton zawsze dawał każdemu szansę, tylko nie każdy był w stanie ją wykorzystać”.

Klepnięcie w ramię sprawiło, że podskoczył.

– Och, profesorze – powiedział z roztargnieniem, wciąż pogrążony w swoich przemyśleniach.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: