Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Trucizna działa. Najciekawsze kryminały PRL. Tom 10 - ebook

Data wydania:
9 kwietnia 2022
Ebook
24,90 zł
Audiobook
29,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Trucizna działa. Najciekawsze kryminały PRL. Tom 10 - ebook

Pani Maria Jankowska, kadrowa w fabryce, otrzymuje telefon od żony inżyniera Władysława Sumińskiego, który wyjechał w delegację i powinien już wrócić. Na miejscu sprawdza, że żadnej delegacji nie było, a Sumiński podpisał dzisiaj listę obecności, więc jest zapewne w swoim pokoju. Po krótkim dochodzeniu wyjaśnia się, że listę podpisuje za niego podkochiwująca się w nim pracowniczka sekretariatu. Po otwarciu służbowego pokoju okazuje się, że inżynier nie żyje. Przybyły na miejsce lekarz milicyjny stwierdza otrucie cyjankiem potasu. Śledztwo prowadzi kapitan Witold Piotrowski. Niebawem okazuje się, że inżynier miał skończyć tajny projekt chemiczny ...

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-91-8019-159-3
Rozmiar pliku: 641 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

I.

– Kadry. Słucham.

W słuchawce odezwał się cichy, trochę niewyraźny kobiecy głos:

– Bardzo przepraszam, czy mogłaby mnie pani łaskawie poinformować? Chciałabym się dowiedzieć, czy mój mąż jest już w biurze…

– Dobrze, ale kto właściwie mówi?

– Sumińska. Żona inżyniera Sumińskiego. Ja… dzwoniłam przed chwilą na bezpośredni numer, ale linia jest stale zajęta. Przepraszam, że fatyguję panią… To bardzo pilna sprawa. Mąż był trzy dni na delegacji, a mam dla niego ważny list…

– Co? Na delegacji? Nic o tym nie wiem. proszę pani. Zresztą, może się mylę… Zaraz sprawdzę. Proszę chwilę poczekać.

Pani Maria odłożyła słuchawkę.

– Panno Janiu, proszę mi podać listę obecności projektantów.

– …Ramek, Roliński, Szafrańczyk… Sumiński? Rubryka pusta. Brak podpisu.

Pani Maria podniosła głowę znad listy i spojrzała ze zdziwieniem na swoją pomocnicę.

– Inżynier Sumiński nie podpisał się dzisiaj. Ale dlaczego nie umieściła go pani na wykazie nieobecnych, który przed chwila podpisywałam?

Panna Jania zaczerwieniła się tak mocno, że rumieniec podpłynął aż na czoło, ginąc u wyrostu jasnych, rozwichrzonych włosów.

– Ja… ja musiałam się chyba pomylić, proszę pani. Nie zauważyłam widocznie… Myślałam zresztą, że się spóźnił…

– Ach, tak? „Nie zauważyłam i myślałam, że się spóźnił…”. No, ale wszystko po kolei. Zaraz, a jak z tą delegacją? Oczywiście, nie myliłam się. Nie było żadnej delegacji. Śliczne historie, nie ma co mówić… Delegacja – ale od żony. Oj, ci mężczyźni, ci mężczyźni…..

Pani Maria spojrzała przez okno na rozczesywane przez wiatr srebrzyste gałęzie dwóch rosnących po drugiej stronie ulicy wierzb, zamyśliła się na chwilę, potem westchnęła, ujęła odłożoną słuchawkę i podniosła ją powoli, jakby z pewnym wahaniem.

– Halo?

– Tak, słucham.

– Sprawdziłam, proszę pani. Pana inżyniera Sumińskiego nie ma dziś w biurze.

– Więc jeszcze… – głos w słuchawce załamał się lekko. – Więc jeszcze nie wrócił z delegacji?

– Nic nie wiem o tym, proszę pani, więc nic mogę niestety udzielić żadnych informacji. Tak, proszę bardzo. Do widzenia.

Słuchawka została bardzo energicznie rzucona na widełki. Pani Maria z widoczną irytacją patrzyła na Janię, która ze spuszczoną głową przekładała bezcelowo papiery na swoim biurku.

– Nie lubię takich spraw. Ależ Gagatek… No i co miałam żonie powiedzieć? Że ją zwyczajnie oszukał z tą delegacją? Choć właściwie warto by powiedzieć. Niechby wiedziała na pewno, bo i tak odniosłam wrażenie, że się czegoś domyśla. Panno Janko, co pani wyrabia? Czego pani beczy?

Jasna głowa opadła na rozłożone teczki. Ramiona drżą. Zmięta w kłębek chusteczka przyciśnięta do ust.

Pani Maria podnosi oczy do sufitu, jakby tam szukała wyjaśnienia czy pomocy. Energicznymi krokami obchodzi oba biurka, ręka jej kładzie się bardzo delikatnie na pochylonych, dziewczęcych plecach, a głos, przed chwilą rozdrażniony i ostry, brzmi niezwykle miękko:

– Och, wy głuptasy! Więc pani też. Że się tez nie domyśliłam… To dlatego nie znalazł się na wykazie, prawda? Ależ dziecko, on jest przecież żonaty, ma dzieci… No i mógłby być z powodzeniem pani ojcem. Co za sens? Czyż nie ma młodych, miłych chłopców? Nawet tu, u nas?

Janka podnosi głowę. Szeroko rozwarte, niebieskie, jeszcze trochę dziecinne, oczy nie mogą pomieścić łez, które dużymi kroplami spływają po okrągłych policzkach i plamią jasny jedwab sukienki.

– Pani mówi: „młodzi, mili chłopcy…” Ale który jest do niego podobny? Takich jak on już dziś w ogóle nie ma. Ja… ja już nie mogę tego znosić dłużej. Wiem, że jestem głupia, strasznie głupia! Przecież nic z tego nie będzie i nie może być!

Ostatnie słowa są już niemal krzykiem, bolesnym echem ciężkiej walki, jaką od tygodni, a może nawet od miesięcy prowadziła ze sobą ta młoda dziewczyna, ledwo przekroczywszy próg dzieciństwa.

– A za te przewinienia służbowe z mojej strony to możecie mnie wyrzucić z pracy. Ja to zrobiłam nie pierwszy raz. On często się spóźniał mówił, że to coś z powodu synka. Pani chyba wie, jego synek przeszedł Heine-Medina. Więc pan inżynier prosił, żeby go nie wykazywać, czasem podpisywał razem za dwa dni, czasem już na następny dzień. Ja dobrze wiem, że nie powinnam na to się zgadzać, ale nie umiałam mu odmówić. To się do dziś nie wykrywało, bo on pracuje teraz zupełnie osobno, a z kluczami jakoś załatwiał. Ale macie prawo mnie wyrzucić. Mnie i tak już wszystko jedno.

Pani Maria słucha. Przez grube okulary patrzą na Jankę zmniejszone szkłami dobre, posmutniałe oczy.

Dzieciaku, niepotrzebne to całe głupiutkie bohaterstwo. Nikt pani nie wyrzuci, bo nikt poza mną jeszcze o tym nic wie, a to się przecież już nigdy nie powtórzy, prawda? Zresztą w tej chwili to znowu nie takie ważne. Ważniejsze, o wiele ważniejsze jest to, co się z panią dzieje. Proszą się uspokoić, nie trzeba wszystkiego brać tak tragicznie.

– A jak ja mam to brać? Może na wesoło? – buntuje się Janka szarpiąc drżącymi palcami mokrą chusteczkę. – Nie potrafię. Żeby to tylko o to chodziło, że on jest żonaty… Ale ja niemal codziennie widzę go z jakąś inną kobietą. Wiem, gdzie chodzi, z kim, po prostu go… szpieguję. Do tego już doszłam. A ze mną tylko raz był w Orbisie.

– Chwała Bogu tylko raz – wtrąca z wyraźną ulgą pani Marla.

– To było już dość dawno, wtedy, kiedy prosił, żebym jakoś załatwiała z tymi listami obecności. Szalona jestem, podła, nic na to nie umiem poradzić. Powinnam się wstydzić… choćby tego szpiegowania… czekam przecież na ulicy jak pies na swego pana… Ale nie wstydzę się. Kocham go. Słyszy pani? Kocham, choć jest i żonaty, i o tyle starszy i taki…

Ostry dzwonek telefonu ucina przelatane łkaniem słowa Janki. Przestraszona milknie i usiłuje stłumić szlochanie. Pani Maria sięga poprzez biurko po słuchawkę.

– Kadry. Słucham. – Dzień dobry, panie dyrektorze. – Nie, nie ma Sumińskiego. – Nic nie wiem, dzwoniła wprawdzie przed chwilą jego żona, ale też tylko po to, żeby się dowiedzieć, czy jest. Nie nocował w domu. Lista nie podpisana. Przepraszam, nie rozumiem, dzwonił zleceniodawca? Dobrze, zapytam kolegów. Tak, zaraz zawiadomię pana, najdalej za jakieś dziesięć minut.

Pani Maria naciska guziczek na widełkach.

– Centralka? Proszę pani, niech pani zadzwoni do technicznego i dowie się, co się stało z inżynierem Sumińskim. Nie ma go w biurze, a jest koniecznie potrzebny. Proszę mi zaraz przedzwonić, czy się pani udało uzyskać jakieś informacje od kierownika pracowni albo od któregoś z inżynierów.

Rozmowa skończona, ale słuchawka zawisła w powietrzu, gdyż mała, rozgorączkowana dłoń zacisnęła się kurczowo na ręce pani Marii. Janka z rozszerzonymi strachem oczami szepce zbielałymi wargami:

– Pani Mario, czuję coś złego. O Boże, co się mogło stać z panem Sumińskim? Że też mi to dopiero teraz przyszło do głowy… Słyszałam przecież już wczoraj w gospodarczym, jak sprzątaczka narzekała, że nie może w tamtym pokoju posprzątać. Drzwi były zamknięty na klucz, a na dobijanie się, pan inżynier ani słówkiem nie odpowiedział. Kierownik z gospodarczego potem tam chciał dzwonić, ale telefon nie odpowiadał. Co się stało? Co się mogło stać?

– Głupstwo, nic się nie stało. Fantazjuje pani.

Zaraz.

Ale Janka przerywa:

– Boże. Boże. On chyba w ogóle nie wyszedł z biura. Czekałam przecież aż do czwartej na ulicy, tamten jego znajomy też się kręcił w pobliżu. Ale potem zaczął lać deszcz, więc w końcu poszłam sobie. Pani Mario, najdroższa pani Mario, niech pani coś robi, trzeba go szukać, koniecznie trzeba szukać… Ja…

– Niech się pani przede wszystkim uspokoi. Nic się temu… panu nie stało. – Głos pani Marii ma zwykle, trochę szorstkie brzmienie. – Idę sama do centralki i do dyrektora. Proszę obmyć twarz, wygląda pani jak straszydło. I nie histeryzować. Wszystko się na pewno wyjaśni.II.

Dyrektor Ciułek był zdenerwowany. Pani Merla wchodząc do gabinetu, nie zdążyła jeszcze nawet zamknąć za sobą drzwi, kiedy wybuchnął:

– No i co z tym Sumińskim? Tam projekt potrzebny na KOPI, mnie tu głowę, panie, telefonami urywają, termin upłynął przedwczoraj, a on nawet nie raczy zawiadomić. co się z nim dzieje. Co on sobie właściwie myśli? Zdolny, bo zdolny, nawet bardzo zdolny, ale ostatecznie nie ma, panie, ludzi niezastąpionych! Tego to już mu płazem nie puszczę!

– Panie dyrektorze… – usiłuje przerwać pani Maria. Ale dyrektor nie słucha, i biegając drobnymi kroczkami między biurkom a stołem konferencyjnym, wykrzykuje dalej:

– Już wczoraj rano przycisnąłem go do muru. Skończy, czy nie skończy? Obiecał, że na pewno skończy, choćby miał, panie, przesiedzieć całą noc. Powiedział, że zamknie się u siebie na klucz, nikogo nie wpuści, żeby mu nie przeszkadzano. A tu masz babo placek. Nie przychodzi sobie taki do biura i już. A ty, człowieku, rób sobie co chcesz, tłumacz się za niego, przepraszaj…

Pani Maria jest osobą bardzo energiczną, więc po prostu zastępuje dyrektorowi drogę i przytrzymuje go za rękaw. Choć sama przed sobą nie chce się do tego przyznać, obawy Janki zrobiły na niej pewne wrażenie, jest zaniepokojona.

– Panie dyrektorze, proszę mnie wysłuchać. Nie podoba mi się ta sprawa. Starałam się czegoś dowiedzieć. Wiele osób widziało wczoraj rano Sumińskiego, ale gdzieś od 11-ej czy 12-ej już nikt. Na telefony i pukanie do drzwi nie odpowiadał. Linia telefoniczna albo nie odpowiadała, albo była stale zajęta, mógł zresztą zdjąć słuchawkę, żeby mu nic przeszkadzano. Dziś też się tam nie można dodzwonić.

Może wyszedł wczoraj z biura około południa, trzeba będzie zapytać jutro Ostrowskiego, czy go z dyżurki nie zauważył. Ale może też zachorował, zemdlał? Coś takiego mogło się ostatecznie zdarzyć. Kluczy nie zdał, przyniosłam więc zapasowe. Trzeba pójść zobaczyć, co się tam dzieje, no i może zabrać robotę, żeby ktoś inny ją skończył, jeśli to takie pilne.

Dyrektor rozłożył bezradnie ręce.

– Skończyć, to za niego nikt nie skończy, bo to tajna dokumentacja. Trzeba by, panie, zezwolenia, różnych ceregieli i w ogóle. Nic nie rozumiem, co się temu Sumińskiemu stało… Przecież on najlepiej wiedział, jakie to ważne.

Usiadł z westchnieniem przy biurku, ale pani Maria nie ustąpiła.

– Chodźmy, panie dyrektorze. Bezwarunkowo musimy pójść, pan i ja. Innym nie trzeba na razie nic mówić, bo chyba polowa naszych pań wpadnie w histerię z niepokoju o tego bawidamka. Chodźmy i to zaraz.

Dyrektor idąc potulnie za panią Marią długim, ponurym korytarzem bocznego skrzydła budynku, narzekał przez cały czas, że on ma właściwie dość już tej odpowiedzialności i czułego popędzania projektantów, dosłowne użerania się z nimi.

Z kolei pani Maria nie słucha. Zna na pamięć tę często powtarzaną litanię. Gdy stanęli przed drzwiami pokoju Sumińskiego, usiłuje włożyć klucz do zamku, ale to się nie udaje. Pochyla się zatem i zagląda przez dziurkę.

– Klucz tkwi z tamtej strony. Nic z tego. Trzeba zawołać ślusarza, panie dyrektorze, inaczej nie otworzymy. A przy tym stanie rzeczy trzeba otworzyć i to jak najprędzej. Choćby musiało się wyważyć drzwi.

Bez jakiejkolwiek nadziei na skuteczność swoich prób, pani Maria stuka jednak mocno pięścią w drzwi i kilkakrotnie wzywa Sumińskiego.

Cisza. Zza drzwi nie dochodzi żaden odgłos.

Zanim kierownik działu gospodarczego dodzwonił się do ślusarni, która zwykle obsługiwała ich instytucję, ktoś wpadł na pomysł, aby wezwać ich własnego szofera, bardzo przecież zdolnego mechanika. Przyszedł zaraz z caratu, gdzie mył wóz. Dowiedziawszy się o co chodzi, skompletował szybko potrzebne narzędzia i po chwili grupka ludzi, złożona z dyrektora, pani Marii, kierownika działu gospodarczego i szofera, ruszyła po raz drugi poprzez ciemnawy korytarz. Mimo upału na dworze było tu chłodno i pani Maria poczuła niemiły dreszcz, przebiegający po plecach. Wszyscy szli w jakimś nienaturalnym, męczącym milczeniu.

Szofer zatrzymał się pod drzwiami, obejrzał zamek i stwierdził:

– Tam w pokoju pali się chyba światło, ale tu trochę mi za ciemno. Może ktoś z państwa przytrzyma latarkę. Dobrze, że mi przyszło na myśl ją zabrać.

Pani Maria pierwsza wyciągnęła rękę. Wolała coś robić, bodaj nawet trzymać tylko latarkę, byleby nie stać bezczynnie i wyłącznie czekać w tym przykrym napięciu. Strumień światła musnął na chwilę drzwi zakołysał się, potem obsunął aż na podłogę i znieruchomiał.

– Ślady! Popatrzcie no, panowie, jakie tu ślady – zawołała pani Maria.

Teraz spostrzegli je wszyscy: na błyszczącym linoleum pod drzwiami widniały matowe grudki przyschniętej ziemi, porozgniatane odciskami rowkowanych, gumowych podeszew. Było ich dość dużo. Jakby ktoś w mocno zabłoconym obuwiu stał tu przez dłuższą chwilę i kilkakrotnie zmieniał położenie nóg.

Starajcie się ich nie zadeptać – mówiła dalej pani Maria. – Ale to dziwne. Przecież wczoraj rano była śliczna pogoda. Dziś też jest zupełnie sucho. Deszcz padał tylko wczoraj po południu.

– Chyba od jakiejś czwartej albo wpół do piątej do ósmej wieczorem – wtrącił szofer. – Strasznie mi schlastało wóz. Potem się rozpogodziło i, jak to zwykle po burzy, szybko obeschło. Nawet żałowałem, że się tak z powrotem pośpieszyłem. bo teraz mam chyba na parę godzin tego mycia.

– Proszę otwierać, panie Kazimierzu – przerwała dość ostro pani Maria. – Tu naprawdę coś jest nie w porządku. Szkoda czasu teraz na gadanie.

Dyrektor odchrząknął nerwowo, jakby chciał właśnie coś powiedzieć. Kierownik odebrał latarkę z rąk pani Marii i gorliwie oświetlał zamek. Szofer pracował w milczeniu. Słychać było tylko przyśpieszone, nierówne oddechy i zgrzyt narzędzi. Po jakichś dwóch minutach klucz wysunął się z zamka i spadł z brzękliwym stuknięciem po tamtej stronie drzwi. Wszyscy drgnęli. Jeszcze chwilka i zatrzask szczęknął.

– Gotowe – oświadczył szofer. – Można wejść.

Obecni spojrzeli po sobie. Nikt nie miał jakoś ochoty wejść pierwszy. Wreszcie pani Maria, obrzuciwszy mężczyzn wzrokiem, wyrażonym lekką pogardę. nacisnęła klamkę. Drzwi otworzyły się.

W pokoju nie było nikogo. Na biurku, ustawionym w samym rogu, paliła się rzeczywiście lampa. Jej zielony klosz odchylony był na zewnątrz i rzucał snop światła na środek podłogi. Mimo to po kątach czaiły się cienie, gdyż lokal położony od północy i od strony jasno zabudowanego podwórza, z jednym tylko oknem przysłoniętym w dodatku grubymi i gęstymi kratami, był zawsze bardzo ciemny. Za biurkiem cień gęstniał aż do nieprzejrzystej czerni, przeciętej jednym jedynym przecinkiem światła – odblaskiem lampy na błyszczącej skórze miękkiego półbuta, wysuwającego się zza rogu.

– Patrzcie tam! – krzyknął histerycznie dyrektor. – Tam, tam – leży!

Pani Maria poczuła, jak krew odpływa jej od głowy i ciąży ołowiem w nogach. Przemogła się jednak, postąpiła ku przodowi, pochyliła się i dotknęła ostrożnie nienaturalnie wykręconej nogi. Chłód jej i sztywność nie pozostawiały żadnych wątpliwości.

– Nie żyje – stwierdziła cicho pani Maria. – Na pomoc już niestety za późno.

Dyrektor zataczając się, wybiegł z pokoju. Zderzył się z kimś w drzwiach. Pani Maria spojrzała w tym kierunku i natknęła się wzrokiem na skamieniałą postać Janki, wspartej bezwładnie o futrynę.

Janka zrobiła teraz powoli parę kroków, nie odrywając oczu od ciemnej masy za biurkiem. Na środku pokoju zachwiała się lekko. Nagle ugięły się pod nią nogi, i jak podcięta, padła na podłogę.

– Wynieście ją w tej chwili! – rozkazała pani Maria, zwracając się do osłupiałych mężczyzn. — I proszę tu niczego, absolutnie niczego nie dotykać, nawet drzwi, jeśli to tylko możliwe.

Szofer oprzytomniał pierwszy i schyliwszy się, podniósł dziewczynę. Kierownik podtrzymał opadającą ciężko w tył głowę.

Pani Maria wyszła tuż za nimi i zamknęła drzwi, chwytając ostrożnie zewnętrzną klamkę przez połę biurowego fartucha. Wyciągnęła klucz.

– Właściwie to nic nie da – skrytykowała w myśli samą siebie. – To taka podświadoma reminiscencja z kryminalnych powieści. Przecież tej klamki dotykało już wiele osób. Ja zresztą też.

Szła powoli za mężczyznami dźwigającymi niezręcznie Jankę. Za zakrętem korytarza stał przytulony do ściany dyrektor. Był dosłownie zielono-żółty i przyciskał do ust chustkę.

– To chyba wątroba. Jest mi trochę tego, panie, niedobrze… – wyjąkał.

– To niech się pan napije wody. Ja idę zadzwonić po milicję, no i po lekarza – odrzekła twardo pani Maria.POLECAMY RÓWNIEŻ

KLASYKI POLSKIE KRYMINAŁY

Kryminały przedwojennej Warszawy

- _Marek Romański_, Mord na Placu Trzech Krzyży. Tom 1
- _Stanisław Antoni Wotowski_, Demon wyścigów. Powieść sensacyjna zza kulis życia Warszawy. Tom 2
- _Stanisław Antoni Wotowski_, Tajemniczy wróg przy Alejach Ujazdowskich. Tom 3
- _Stanisław Antoni Wotowski_, Upiorny dom w Pobereżu. Tom 4
- _Marek Romański_, W walce z Arsène Lupin. Tom 5
- _Marek Romański_, Mister X. Tom 6
- _Marek Romański_, Miss o szkarłatnym spojrzeniu. Tom 7
- _Marek Romański_, Szpieg z Falklandów. Tom 8
- _Marek Romański_, Tajemnica kanału La Manche. Tom 9
- _Marek Romański_, Pająk. Tom 10
- _Marek Romański_, Znak zapytania. Tom 11
- _Marek Romański,_ Prokurator Garda. Tom 12
- _Marek Romański,_ Złote sidła, pierwsza część. Tom 13
- _Marek Romański,_ Defraudant, druga część. Tom 13
- _Marek Romański_, Małżeństwo Neili Forster. Tom 14
- _Marek Romański,_ Serca szpiegów, pierwsza część. Tom 15
- _Marek Romański_, Salwa o świcie, druga część. Tom 15
- _Marek Romański_, Zycie i śmierć Axela Branda. Tom 16
- _Kazimierz Laskowski,_ Agent policyjny. Papiery po Hektorze Blau. Tom 17
- _Walery Przyborowski_, Czerwona skrzynia. Tom 18
- _Walery Przyborowski_, Widmo na kanonii (pierwsza i druga część). Tom 19
- _Antoni Hram_, Upiór podziemi. Tom 20

Inspektor Bernard Żbik

Adam Nasielski

- Alibi. Tom 1
- Opera śmierci. Tom 2
- Człowiek z Kimberley. Tom 3
- Dom tajemnic w Wilanowie. Tom 4
- Grobowiec Ozyrysa. Tom 5
- Skok w otchłań. Tom 6
- Puama E. Tom 7
- As Pik. Tom 8
- Koralowy sztylet i inne opowiadania. Tom 9

Najciekawsze kryminały PRL

- _Tadeusz Starostecki_, Plan Wilka. Tom 1
- _Zuzanna Śliwa_, Bardzo niecierpliwy morderca. Tom 2
- _Janusz Faber_, Ślady prowadzą w noc. Tom 3
- _Kazimierz Kłoś_, Listy przyniosły śmierć. Tom 4
- _Janusz Roy_, Czarny koń zabija nocą. Tom 5
- _Zuzanna Śliwa_, Teodozja i cień zabójcy. Tom 6
- _Jerzy Żukowski_, Martwy punkt. Tom 7
- _Jerzy Marian Mech_, Szyfr zbrodni. Tom 8
- _G.R Tarnawa_, Zakręt samobójców. Tom 9
- _I. Cuculescu (pseud.)/Iwona Szynik_, Trucizna działa. Tom 10

Klasyka angielskiego kryminału

Edgar Wallace

- Tajemnica szpilki. Tom 1
- Czerwony Krąg. Tom 2
- Bractwo Wielkiej Żaby. Tom 3
- Szajka Zgrozy. Tom 4
- Kwadratowy szmaragd. Tom 5
- Numer Szósty. Tom 6
- Spłacony dług. Tom 7
- Łowca głów. Tom 8

Detektyw Asbjørn Krag

Sven Elvestad

- Człowiek z niebieskim szalem. Tom 1
- Czarna Gwiazda. Tom 2
- Tajemnica torpedy. Tom 3
- Pokój zmarłego. Tom 4

NOWE POLSKIE KRYMINAŁY

Kryminały Warszawskie

Wojciech Kulawski

- Lista sześciu. Tom 1.
- Między udręką miłości a rozkoszą nienawiści. Tom 2.
- Zamknięci. Tom 3
- Poza granicą szaleństwa. Tom 4

Komisarz Ireneusz Waróg

Stefan Górawski

- Sekret włoskiego orzecha. Tom 1
- W cieniu włoskiego orzecha. Tom 2

Kapitan Jan Jedyna

Igor Frender

- Człowiek Jatka - Mroczna twarz dwulicowa. Tom 1
- Mordercza proteza. Tom 2

Tim Mayer

Wojciech Kulawski

- Syryjska legenda. Tom 1
- Meksykańska hekatomba. Tom 2
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: