Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Vegenerata bieg przez kuchnię - ebook

Data wydania:
14 marca 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Vegenerata bieg przez kuchnię - ebook

PRZEMYSŁAW „VEGENERAT” IGNASZEWSKI ZABIERA NAS NA AKTYWNY BIEG PRZEZ WERTEPY, A TAKŻE PRZEZ KUCHNIĘ, GDZIE PODPOWIADA, JAK ODŻYWIAĆ SIĘ PODCZAS MORDERCZEGO WYSIŁKU.

Przemysław „Vegenerat” Ignaszewski w swojej drugiej książce serwuje nam kolejną porcję biegowych i kulinarnych eksperymentów. Pokazuje, jak ważnym elementem każdej aktywności jest posiłek, podpowiada, co można jeść nie tylko przed biegiem, ale także podczas niego i bezpośrednio po nim.

W KSIĄŻCE ZNAJDZIESZ:

· opowieści o znanych biegach długodystansowych,

· anegdoty z życia ich uczestnika,

· przepisy na przekąski poprzedzające wysiłek, dodające energii w trakcie biegu, a także pozwalające się zregenerować.

Kategoria: Kuchnia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8053-391-2
Rozmiar pliku: 17 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Wiele osób rozpoczynających swoją przygodę z bieganiem czy jakąkolwiek inną aktywnością nie ma pojęcia, jak ważnym elementem jest posiłek. Musimy zwracać uwagę nie tylko na to, co jemy przed biegiem, ale także co spożywamy w jego trakcie i bezpośrednio po nim. Podobnie jak moja pierwsza książka, również ta nie jest poradnikiem żywieniowym ani zbiorem gotowych treningów. Wszystkie treści w niej zawarte to rezultat moich doświadczeń i eksperymentów. Czytając ją, weźcie pod uwagę, że nie wszystko, co pomaga mnie, dla was również okaże się zbawienne. Pamiętajcie: każdy organizm jest inny i odmiennie będzie reagował na podawane mu podczas aktywności pożywienie.

Kiedyś beztrosko poruszałem się po mieście i nie zwracałem uwagi na to, co jem. Nie liczyło się, czy wciskam w siebie hamburgera wątpliwej jakości, czy przeżuwam ósmy kawałek pizzy, na której spoczywa ser nabywany w 20-kilogramowych opakowaniach. Bez mrugnięcia okiem pochłaniałem golonki, a kurczaki wrzucane do koszyka w dyskontach spożywczych traktowałem jako przekąskę. Pór posiłków nie dyktował żaden schemat, lecz ssanie w żołądku, które potrafiło się uaktywnić nawet w środku nocy. Nie przejmując się niczym, żyłem w żywieniowym chaosie i otaczałem się jedzeniem, które zamiast do ust powinno było trafiać do śmietnika. Po 35 latach oprzytomniałem i zacząłem biegać.

Gdy ambitnie skupiłem się na aktywności fizycznej, moje ciało zaczęło się domagać posiłków, których przygotowanie zajmuje odrobinę więcej czasu niż przejechanie kartą płatniczą przez terminal. Z ambicjami wzrastał apetyt na sukces, a wraz z nim jak bumerang powracał temat jedzenia – jedzenie przed bieganiem, w trakcie i po nim. Niby wszystko opiera się na potrawach, kompletnych posiłkach, ale to nie takie proste. Musimy bowiem zwrócić uwagę na pory ich spożywania i odpowiednio je urozmaicać.

Gdy 4 lata temu do pasji biegowej dorzuciłem gotowanie, nie bardzo wiedziałem, jak wzbogacić swoją dietę. Jednak po wnikliwej obserwacji ciała wszystko zaczęło mi się układać w całość i spostrzegłem, że świat się wokół kuchni kręci i na widelcu wspiera. Wydawać by się mogło, że gotowanie jest proste, lecz zabierając się za mieszanie w garach, musimy w to włożyć odrobinę wysiłku. Bez względu na to, czy będziemy gotować dla całego pułku wojska, czy będzie to mikroporcja dla jednej osoby, musimy przyjąć konkretne założenia i znaleźć miejsce na ćwiczenie najważniejszego mięśnia – mózgu. Często po przejściu na dietę roślinną ludzie dziwią się, że wyniki ich badań znacznie się pogorszyły. Tymczasem nie da się utrzymać zdrowia, opierając dietę tylko na makaronach czy też na samych warzywach. Nie zamykam się na informacje, które pojawiają się w środkach masowego przekazu, ale cedzę je przez palce, wybieram spośród nich najbardziej wiarygodne i po przetestowaniu na własnym organizmie odrzucam je lub wciskam w swoje menu.

W obliczu powstawania coraz większej liczby eksperckich stron na temat odżywiania postanowiłem pozostać samotnym żeglarzem na morzu moich doświadczeń. Nie poddaję się nowym trendom ani im nie przyklaskuję jak dzierlatka na widok nowej torebki z kolekcji Louisa Vuittona. Staram się żyć w zgodzie z własnym ciałem i obserwuję je nieustanie, szukając dla niego jak najlepszych rozwiązań.

Nie używam w książce pojęć typu carboloading ani też nie skupiam się na obliczaniu makroskładników, które muszę w siebie wcisnąć, by poczuć się lepiej. Swoją postawą chcę pokazać, że nie trzeba wprowadzać reżimu żywieniowego i biegać z kalkulatorem po kuchni. Zarówno w odniesieniu do biegania, jak i jedzenia należy zachować dystans. Dzięki temu będziemy również świetnie się bawić.Przed biegiem

O ile z żywieniem w trakcie biegania oraz zaraz po jego zakończeniu sprawa jest jasna, o tyle przed rozpoczęciem aktywności sprawa staje się bardziej złożona. Ktoś mógłby rzec: „Cóż skomplikowanego może być w przygotowaniu posiłku i jego zjedzeniu? Przecież zrobienie kanapki czy usmażenie naleśnika nie absorbuje tak bardzo jak obalanie twierdzenia Pitagorasa”. W takim razie, choć niegrzecznie jest odpowiadać pytaniem na pytanie, nasuwa mi się jedna odpowiedź: „Czy na kiepskim paliwie samochód zajedzie daleko?”. Choć nie jestem mechanikiem, wiem, że przebyty odcinek nie będzie długi, a na końcu czeka nas awaria silnika.

Niektórzy zapewne teraz uśmiechną się pod nosem, podejrzewając mnie o jakieś rytualne obrządki przedbiegowe, ale fakty mówią same za siebie. Nie wiem, czy jest wśród biegających lub uprawiających jakiś inny sport choćby jeden człowiek, który nie przeżył na trasie rewolucji żołądkowych. Zapewne niejeden z was sprintem zasuwał do lasu lub zwijał się z bólu gdzieś w połowie dystansu maratońskiego i błagalnym wzrokiem wypatrywał plastikowej budki, by ulżyć swemu cierpieniu. Poza skrętem kiszek i ciśnieniem rozrywającym ciało boli też fakt, że taki niekontrolowany przystanek sprawia, że oddalamy się od naszego celu, jeśli wcześniej założyliśmy sobie dobiegnięcie do mety w określonym czasie. Czy można temu zapobiec? Czy jest na to jakiś złoty środek, który pozwoli przebiec założony dystans bez perturbacji? Oczywiście, ale wymaga on wielu godzin obserwacji i traktowania swego żołądka jak królika doświadczalnego. Zanim jednak przejdę do kolejnych abstrakcyjnych porównań, zaciągnę hamulec i opowiem o tym, jak szykuję się do dłuższych i krótszych biegów.

Przygotowując się do niezbyt intensywnych treningów, oscylujących w granicach 10 km, nie muszę spędzać zbyt dużo czasu w kuchni. Zazwyczaj dzień rozpoczynam lekkim posiłkiem, który zjadam przynajmniej 90 minut przed rozpoczęciem aktywności. Nie będę ściemniał, że za każdym razem o poranku mieszam ciasto naleśnikowe i smażę dziesiątki placków. Nie odpalam też gofrownicy i nie piekę idealnych prostokątów, by zalać je słodkim syropem. Czasem po prostu nie mam ochoty lub zbyt mocno integruję się z Morfeuszem, który nie chce mnie wypuścić ze swych objęć. Zdarza mi się zwyczajnie posmarować bułkę pszenną czymś słodkim i tłustym, a to daje niezły strzał energetyczny.

Ostatnimi czasy jednym z moich ulubionych starterów jest też kawa, która w połączeniu z kilkoma dodatkami sprawia, że na treningu zasuwam jak pluszowy królik po wymianie baterii. Jeśli moje plany nie obejmują porannych manewrów, pamiętam, by nie objadać się przed wciśnięciem się w obuwie, i trzymam się porannej zasady: lekko i szybko.

Sytuacja staje się bardziej skomplikowana, jeśli sprawa dotyczy długiego wybiegania lub wycieczek, które czasem sięgają 80 km. Przygotowanie do takiego przedsięwzięcia rozpoczynam co najmniej dzień lub dwa wcześniej. Jest to okres, kiedy tankuję wysokokaloryczne paliwo, a co za tym idzie nie muszę zerkać na jedzenie ze łzą w oku, bojąc się o nadprogramowe kilogramy. Spokojnie idę do pizzerii i wciągam cały krążek na grubym spodzie. W chwili pochłaniania wyrzuty sumienia zostawiam w domu i czasem czyszczę z resztek talerze współbiesiadników.

Nie muszę się martwić, że porcja makaronu, którą sobie przygotowałem, wygląda na talerzu jak Kopiec Kościuszki. Wbijam się w nią i nawijam na widelec potężne kłęby, pochłaniając je z szerokim uśmiechem, gdyż wiem, że za chwilę to spalę i będę potrzebował jeszcze kilku takich talerzy. Po takim biesiadowaniu oczywiście nie zapominam, że bardzo ważny jest sen, po którym serwuję sobie lekkie, jak przed krótkim treningiem, śniadanie. Nie wskażę, co dla kogo będzie najlepsze. Nie daję wam też gwarancji, że po posiłkach z tego rozdziału nagle zostaniecie obdarzeni mocą, o której istnieniu nawet nie wiedzieliście. Zapewniam jednak, że nawet jeśli na was to nie podziała, to na pewno będziecie mieli pyszny posiłek, który równie dobrze może stanowić regularne śniadanie.

Posiłek do zjedzenia najpóźniej 1,5 godziny przed aktywnością.

Posiłek do zjedzenia najpóźniej 12 godzin przed aktywnością.BEZWSTYDNA

Uwielbiam weekendowe wybiegania, kiedy przez kilka godzin mogę eksplorować okoliczne ścieżki i bratać się z psami, które czają się, by zaparkować uzębieniem na moich pośladkach. Niekiedy jest tak, że zamykam się na cały świat i nie myślę o niczym. Nie kontroluję kroku, nie zauważam otoczenia, które zmienia się z każdym kilometrem. Jestem zupełnie odcięty i oderwany od rzeczywistości. Są jednak dni, kiedy przeżywam prawdziwe oblężenie myślowe i w trakcie treningu staram się dopracować kolejne dania lub wygenerować całotygodniowe menu.

Dziś, choć biegałem z Jackiem, w chwilach zawieszenia przekładałem w głowie wszystkie dostępne produkty. Roztaczały się przede mną wizje obiadowe – czułem smak każdego pomysłu. Choć tych pomysłów było tyle, że z uszu wydobywał mi się siwy dym, moje myśli uporczywie wracały do Brukselki, która jakiś czas temu postanowiła się u nas zatrzymać.

Gdy wchodziłem do domu, miałem już gotowy plan. Niestety, po przekroczeniu progu mieszkania rozbił się o podłogę. Wystarczyło kilka godzin nieobecności, a w kuchni zastałem na wpół rozebraną Brukselkę, która postanowiła się zabawić i dobierała się do Piwa. Czort wie, jak to jest z tym złotym napojem, trudno określić jego płeć, ale nie zamierzałem ingerować w preferencje zielonej koleżanki. Cieszyłem się, pochłaniając ten niezwykle interesujący widok. Nie zamierzałem im przeszkadzać. Widząc zadowolenie obydwu stron, postanowiłem sypnąć im ryżem na szczęście.

PIWNE RISOTTO Z BRUKSELKĄ

Składniki:

500 g brukselki,

por,

olej z pestek winogron,

2 ząbki czosnku,

1 szklanka ryżu do risotto Arborio,

1 szklanka piwa jabłkowego,

1½ l bulionu warzywnego,

sól i pieprz,

sok z połowy cytryny,

1 łyżka płatków drożdżowych.

Przygotowanie:

1. Brukselkę gotujemy na parze około 10 min. Musi być al dente.

2. Białą część pora kroimy w talarki i podsmażamy na oleju.

3. Gdy por się zeszkli, dorzucamy przeciśnięty przez praskę czosnek. Smażymy mniej więcej przez minutę.

4. Dosypujemy ryż i podsmażamy, cały czas mieszając.

5. Wlewamy na patelnię piwo i mieszamy do jego odparowania.

6. Gdy piwo odparuje, małymi porcjami dolewamy bulion warzywny. Mniej więcej po 5 min dorzucamy brukselki (najlepiej przekroić je na pół). Doprawiamy pieprzem i solą.

7. Bulion dolewamy do uzyskania odpowiedniej miękkości ryżu i brukselki.

8. Pod koniec gotowania skrapiamy wszystko sokiem z cytryny i płatkami drożdżowymi.

9. Dusimy jeszcze przez chwilę.

SENNA EUFORIA

Gdy dotarłem na szczyt, który zdobywałem, wspinając się po stromej ścieżce, moje oczy zalała soczysta zieleń. Stałem wbity w ziemię i obserwowałem bezkresną łąkę, która niczym perski dywan pokryta była wzorami, przemieszczającymi się wraz z delikatnym podmuchem wiatru. Nie wierzyłem, że człowiek mógł stworzyć tak idealny obraz wypełniony jednym kolorem. W pierwszej chwili pomyślałem, że ktoś bez mojej wiedzy wcisnął mi na nos okulary z zielonym filtrem. Po szybkim wymacaniu oczodołów stwierdziłem jednak, że widok jest jak najbardziej realny i wcale nie mam omamów.

Zrobiłem kilka kroków do przodu i opadłem na ziemię. Zacząłem się turlać i tarzać w tym morzu soczystej zieleni. Nie przeszkadzało mi nawet to, że przy drugim przewrocie w przód obiłem sobie kość ogonową o wystający z ziemi kamień. Chcąc się przekonać, czy nie śnię, szczypałem się w ramię za każdym razem, gdy musiałem wziąć głębszy oddech. Obraz ani drgnął.

Zmiana nastąpiła, gdy straciłem kontrolę nad obrotami własnego ciała. Nagle przestałem czuć ziemię pod stopami, a ból kości ogonowej stał się nie do zniesienia. Tym razem chyba przesadziłem. Spadając z łóżka, przywaliłem w narożnik stolika, a do czoła przykleił mi się liść szpinaku, który wypadł z miski przy gotowaniu. Następnym razem we śnie będę mocniej szczypał swe ramię.

NALEŚNIKI ZAPIEKANE ZE SZPINAKIEM I SUSZONYMI POMIDORAMI

Ciasto

Składniki:

1 szklanka mąki pszennej,

1 szklanka mleka roślinnego,

szczypta soli,

1 łyżeczka cukru trzcinowego,

1 łyżka oleju z pestek winogron i jeszcze odrobina do smażenia.

Przygotowanie:

Składniki mieszamy ze sobą i smażymy na patelni posmarowanej delikatnie olejem.

Farsz

Składniki:

½ kg pieczarek,

2 cebule,

sól i pieprz,

olej z pestek winogron.

Przygotowanie:

1. Pieczarki drobno kroimy.

2. Pokrojone cebule podsmażamy na oleju.

3. Dorzucamy pieczarki i doprawiamy. Smażymy do momentu odparowania wody z pieczarek.

4. Na każdym naleśniku układamy łyżkę farszu i zawijamy je jak krokiety, uprzednio zamykając boki.

5. Układamy w naczyniu żaroodpornym, które delikatnie smarujemy olejem.

Sos

Składniki:

15 pomidorów suszonych z zalewy,

olej z pestek winogron,

3 ząbki czosnku,

2 solidne garście szpinaku,

sól i pieprz,

szczypta papryki ostrej,

1 łyżka mąki ziemniaczanej,

1 szklanka śmietany z nerkowców (można użyć innej).

Przygotowanie:

1. Na patelni podsmażamy pokrojone w paski pomidory.

2. Dorzucamy czosnek przeciśnięty przez praskę i cały czas mieszamy, by się nie przypalił.

3. Dodajemy szpinak i mieszając, doprowadzamy do zmniejszenia się jego objętości (smażymy ok. 2 min). Doprawiamy.

4. Na patelnię wlewamy śmietanę z nerkowców i mąkę ziemniaczaną rozrobioną odrobiną wody, łączymy wszystkie składniki, po czym zalewamy sosem ułożone w naczyniu naleśniki.

5. Pieczemy około 25 min w temperaturze 180°C.

WTOPA

Gdy tylko otworzyłem oczy, wiedziałem, że dziś nastał ten dzień, kiedy zrobię sobie kulinarną przyjemność i na kolację wciągnę pizzę. Był weekend, więc w powietrzu wisiała wizja długiego wybiegania. Nie musiałem się martwić sporą liczbą kalorii, którą zamierzałem przyjąć. Wpadłem w wir codziennych obowiązków, ale gdziekolwiek bym się obejrzał, wszędzie ją widziałem. Doszło nawet do tego, że przegryzając w biegu jabłko, czułem smak ciasta bezwstydnie wypełnionego glutenem.

Aż wreszcie nadszedł moment, kiedy mogłem stanąć przy garach. Ustawiłem się jak David Copperfield na scenie i rozpocząłem przedstawienie, które miało wprowadzić domowników w zachwyt. Wysypałem na wyspę mąkę i zacząłem ją podrzucać w górę, tak by stworzyć magiczny klimat. Wyrysowałem setki wzorów w powietrzu i jeszcze więcej na blacie. Po takim wstępie mogłem przejść do dalszej części spektaklu. Sięgnąłem do lodówki po drożdże i przeżyłem szok. Nie było ich tam. Zacząłem ich szukać ogarnięty paniką, ale pomiędzy ketchupem, musztardą i dziesiątkami innych produktów nie widziałem moich ukochanych drożdży. „No to niezła klapa” – pomyślałem. Miałem zagrać jak światowej klasy magik, a wypadnę gorzej niż odpustowy karciarz, który matactwo ma wypisane na czole. Musiałem coś wymyślić. Nie mogłem ponieść tak sromotnej klęski. Nie przyznałem się do braku składnika, lecz obwieściłem, że przedstawię coś nowatorskiego.

PIZZA Z PATELNI

Pesto

Składniki:

¾ opakowania roszponki (125 g),

3 łyżki oliwy,

garść prażonych migdałów,

szczypta soli,

2 łyżki płatków drożdżowych.

Przygotowanie:

Wszystko miksujemy, tak by składniki się połączyły.

Spód

Składniki:

150 g mąki pszennej,

50 ml wody,

50 ml mleka roślinnego,

1 łyżka oliwy,

szczypta soli,

szczypta ksylitolu.

Przygotowanie:

1. Wszystkie składniki mieszamy ze sobą.

2. Ciasto rozkładamy na posmarowanej niewielką ilością tłuszczu patelni. Żeby ułatwić sobie pracę, smarujemy dłonie oliwą – to naprawdę pomaga.

3. Smażymy ciasto (dziwnie to brzmi…) około 4 min i przewracamy na drugą stronę.

Wierzch

Składniki:

pomidory daktylowe i koktajlowe,

czarne oliwki,

roszponka do dekoracji.

Przygotowanie:

1. Podsmażoną część smarujemy pesto i układamy na niej pomidory daktylowe i koktajlowe oraz oliwki.

2. Przykrywamy patelnię pokrywką i smażymy na małym ogniu przez kolejne 10 min.

3. Całość dekorujemy świeżą roszponką.

NOWE DOŚWIADCZENIE

Od soboty w ręczniku papierowym na lodówkowej półce czekał na swoją kolej skwaszony typ, znany w półświatku kulinarnym jako Szczaw. Nie będę wypisywał bzdur przepełnionych wodotryskiem, że uwielbiam tę roślinę i zajadam się nią przy każdej okazji. Szczerze mówiąc, nie przeżyłem z nim jeszcze żadnej przygody, przy której bym się rozpłynął w morzu zachwytu. Moje doświadczenie z tym liściem zatrzymało się na zupie, którą serwowałem już zarówno w formie przejrzystej, jak i nieco mętnej, bo postanowiłem zamieszać w garnku blenderem. O podjadaniu prosto z ziemi w przerwach podwórkowego meczu piłki nożnej nie będę wspominał. Chyba każdy, kto wychował się w zielonej okolicy, choć raz sprawił sobie kwaśny wyraz twarzy, przeżuwając szczaw.

Nie chciałem po raz kolejny serwować zupy, która, choć bardzo smaczna, nie rzuca na kolana. By poczuć magię spełnienia i zaliczyć ścięcie z nóg, potrzebowałem prostego rozwiązania z kolorowym zakończeniem. Są takie potrawy, które już w trakcie gotowania sprawiają, że szczerzę się, jakbym przedawkował prozak. W tym przypadku moje przeczucia również znalazły potwierdzenie w rzeczywistości. Gdy wymieszałem kluchy z gotowym już, aromatycznym pesto, oszalałem. Może nie aż tak jak Zenek Martyniuk na widok zielonych oczu, ale nie oszukujmy… przepadłem.

KOPYTKA ZE SZCZAWIOWYM PESTO

Kopytka

Składniki:

600 g ziemniaków,

150 g mąki pszennej i jeszcze trochę do posypania blatu,

4 łyżki mąki ziemniaczanej,

1 łyżeczka soli.

Przygotowanie:

1. Ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie, po czym dokładnie ugniatamy je na purée.

2. Do ziemniaków dosypujemy mąkę (oba rodzaje) i wyrabiamy gładkie ciasto.

3. Odrywamy kawałek ciasta, formujemy z niego wałek, spłaszczamy go i tniemy ukośnie.

4. Kopytka wrzucamy do osolonego wrzątku i gotujemy około 4 min od momentu wypłynięcia.

Pesto

Składniki:

4 łyżki słonecznika,

duży pęk szczawiu,

pół pęczka natki pietruszki,

3 ząbki czosnku,

100 ml oliwy,

1 łyżka płatków drożdżowych,

sól i pieprz do smaku,

kiełki i czerwony pieprz do dekoracji.

Przygotowanie:

1. Słonecznik prażymy na suchej patelni.

2. Wrzucamy wszystkie składniki do blendera i miksujemy.

3. Przed podaniem doprawiamy pieprzem i solą.

4. Pesto mieszamy z wcześniej przygotowanymi kopytkami.

5. Podajemy z kiełkami i czerwonym pieprzem.

SZCZĘŚLIWY TRAF

Przetarłem oczy, leniwie przesunąłem nogą po prześcieradle i wiedziałem, że muszę się ruszyć. Budzik, który nastawiłem na piątą rano, wył tak niemiłosiernie głośno, że miałem ochotę cisnąć nim o ścianę. Nie przeciągałem tej chwili, żeby nie zbudzić domowników, którym raczej się nie uśmiecha wstawanie w niedzielny poranek o tak wczesnej porze. Choć moje powieki jeszcze były ogarnięte przez sen, udałem się do kuchni, by przygotować śniadanie, które dostarczy mi energii na początkowym etapie 40-kilometrowego treningu.

Stanąłem przy lodówce i zastygłem. Nie miałem żadnej koncepcji. Spoglądając na wypełnione po brzegi półki, nie dostrzegałem niczego, co mogłoby mnie zadowolić. Kanapki z masłem orzechowym i dżemem już mi się przejadły. Nie chciałem też smażyć naleśników o tak wczesnej porze, a to w obawie, że przyciągnę członków rodziny. Wtedy zamiast porządnego treningu musiałbym odbyć kilkugodzinne stanie, by usmażyć konkretny stos pszennych placków. Zamknąłem drzwi lodówki i ślepo sięgnąłem dłonią do szuflady. Postanowiłem, że pierwsze opakowanie, które wpadnie mi w rękę, będzie głównym składnikiem mojego śniadania. Traf chciał, że najpierw wymacałem kaszę jaglaną. Boję się pomyśleć, co by się stało, gdybym przesunął dłoń lekko w prawo, gdzie stała cuchnąca sól kala namak.

BUDYŃ À LA TIRAMISU

Składniki:

1 szklanka suchej kaszy jaglanej,

ćwierć szklanki mleka ryżowego,

nasiona z jednej laski wanilii,

1 łyżka kawy mielonej,

2 łyżki kakao,

3 łyżki amaretto lub rumu (można więcej lub mniej),

syrop daktylowy lub z agawy,

owoc granatu.

Przygotowanie:

1. Kaszę gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu.

2. Ugotowaną kaszę wrzucamy do malaksera, dodajemy pozostałe składniki (oprócz granatu) i miksujemy na gładką masę. Jeśli budyń wyjdzie nam zbyt gęsty, dolewamy odrobinę mleka.

3. Owoc granatu otwieramy i wyciągamy z niego miąższ z pestkami.

4. Budyń podajemy na ciepło posypany pestkami granatu.

KONFRONTACJA

Stałem na krawędzi i czułem jego ciepły oddech na plecach. Bałem się odwrócić, by nie spojrzeć mu w oczy. Nie chciałem panikować. Nie raz trafiałem na jego przenikliwe spojrzenie i zawsze przeżywałem to bardzo długo i mocno. Nie mogłem nigdzie uciec, gdyż pod moimi stopami skończył się grunt. Każdy krok do przodu wiązał się z nieodwracalną katastrofą. Nie wiem, czy to był strach przed nim, czy lęk przed upadkiem w przepaść, ale to uczucie zżerało mnie od środka. W głowie miałem tylko myśl: „Jak przetrwać? Co zrobić, by wyjść zwycięsko z tej konfrontacji?”.

Zebrałem dostępne pokłady energii i postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. Odwróciłem się w jego stronę i pokazałem mu, jaką bronią dysponuję. Patrząc bezczelnie w jego ślepia, wyciągnąłem pojemnik z prowiantem na resztę dnia i zacząłem bezczelnie pochłaniać pikantny makaron. Zdezorientowany, w pierwszej chwili nie wiedział, co zrobić. Gapił się z niedowierzaniem i po chwili uciekł. Wygrałem to starcie. Nie będzie nade mną panował jakiś pożal się Boże Głód.

SPAGHETTI ALLA PUTTANESCA

Składniki:

250 g makaronu spaghetti,

2 cebule,

mała papryczka chilli,

olej z pestek winogron,

puszka pomidorów (400 g),

4 ząbki czosnku,

garść czarnych oliwek,

garść jabłuszek kaparowych (można zastąpić kaparami),

sól i pieprz,

2 płaty nori.

Przygotowanie:

1. Makaron gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Od podanego czasu odejmujemy minutę lub dwie, żeby nie stał się rozgotowaną paćką.

2. Na patelnię z rozgrzanym olejem wrzucamy pokrojone cebule oraz papryczkę chilli.

3. Gdy cebula się zeszkli, dodajemy pomidory i przez chwilę przesmażamy.

4. Dorzucamy na patelnię pokrojony czosnek, pokrojone oliwki oraz jabłuszka kaparowe. Doprawiamy.

5. Dusimy wszystko około 10 min na małym ogniu.

6. Na chwilę przed zdjęciem z palnika dorzucamy drobno posiekane płaty nori. Mieszamy wszystko z makaronem.

MIECZ

Stałem przed nimi, dzierżąc w dłoni potężny miecz. Nie wiem, skąd miałem siły, by utrzymać to żelastwo, ale machałem nim w powietrzu, jakbym trzymał pawie piórko. Tnąc powietrze, kreśliłem takie wzory, że gdyby ktoś się dobrze przyjrzał, na pewno odczytałby pełne zdania. Wiatr, który szalał w mojej bujnej czuprynie, sprawiał, że wyglądałem jak średniowieczny bohater prężący się przed bitwą.

Byłem tak zaaferowany zbliżającymi się wydarzeniami, że nawet przez chwilę nie zastanawiałem się, skąd na mojej głowie wzięły się te pukle. Nie jest przecież tajemnicą, że mam bardzo rzadko spotykane włosy, które mi wyszły jak nic innego w życiu. Nie jest to jednak post o dylematach fryzjerskich, dlatego przejdę do akcji, ta bowiem miała nastąpić już za chwilę. Cisza, która nastała, była tak niewiarygodnie brutalna, że nawet przelatująca nieopodal mucha zdawała się gotowym do walki hałaśliwym śmigłowcem.

W jednej chwili wszyscy ruszyli w moją stronę, chcąc sprawdzić, czy moje wymachiwanie mieczem było tylko pokazówką, czy może coś potrafię zdziałać. Gdy doszło do pierwszego kontaktu z wrogiem, zacząłem machać jeszcze intensywniej, tracąc przy tym świadomość. Nie wiem, jak to wyglądało z boku, ale ręka pracowała, jakbym zasuwał w fabryce na akord. Dookoła fruwały elementy oręża, a ja z nieskrywaną radością ćwiartowałem kolejnych atakujących. Nagle oślepiło mnie światło i za plecami usłyszałem: „Przemek, obudź się! Znów lunatykujesz?”. Ciekawe, kto pozbiera porozrzucane po całej kuchni warzywa?

TARTA WARZYWNA

Ciasto

Składniki:

2 szklanki mąki pszennej,

1 łyżeczka soli,

szczypta cukru trzcinowego,

1 łyżeczka bazylii,

1 łyżeczka oregano,

pół łyżeczki tymianku,

pół szklanki oleju z pestek winogron,

¹/₃ szklanki wody.

Przygotowanie:

1. Mąkę mieszamy z przyprawami.

2. Dodajemy wodę oraz olej.

3. Ugniatamy ciasto, po czym wykładamy je do formy (o średnicy 28 cm) i nakłuwamy widelcem.

4. Ciasto podpiekamy około 10 min w temperaturze 180°C. Odstawiamy do przestudzenia.

Ser

Składniki:

3 średnie ziemniaki,

2 średnie marchewki,

3 łyżki płatków drożdżowych,

¹/₃ szklanki oleju ryżowego,

2 ząbki czosnku,

pieprz biały,

szczypta papryki wędzonej.

Przygotowanie:

1. Ziemniaki i marchew obieramy, kroimy w kostkę i gotujemy w tym samym garnku.

2. Wrzucamy wszystkie składniki do blendera i miksujemy na gładką masę.

Farsz

Składniki:

bakłażan,

cukinia,

pietruszka,

2 marchewki,

pół cebuli,

2 łyżki oliwy,

sól i pieprz,

pół łyżeczki bazylii,

pół łyżeczki oregano,

2 ząbki czosnku.

Przygotowanie:

1. Warzywa kroimy w cienkie paski nożem lub za pomocą obieraczki, po czym wrzucamy je do miski, zalewamy oliwą, dodajemy przyprawy oraz pokrojony w plasterki czosnek i wszystko mieszamy.

2. Przestygnięty spód tarty smarujemy przygotowanym serem.

3. Warzywne paski układamy dookoła podpieczonego spodu, od zewnętrznej krawędzi do środka. W wolne przestrzenie upychamy jeszcze odrobinę sera.

4. Tartę pieczemy około 30 min w temperaturze 180°C.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: