W kolejce do domu strachów - ebook
W kolejce do domu strachów - ebook
„Ale twoja ręka na moich lędźwiach schodzi z ustalonej trasy, zostawia rząd gości i kieruje nas między poprzewracane regały. Tutaj, w ciemności, zatrzymujesz się tuż za granicą światła pochodzącego z migających świetlówek, które zwisają pod dziwacznymi kątami z sufitu. Staję obok ciebie. Nie wiem, czego się spodziewać, co się zaraz wydarzy”.
W kolejce do domu strachów Stella dostrzega ją. Jest jedyną osobą, która nie jest przebrana. W koszuli, kamizelce i z bordowymi wargami. I krawatem. Stella czuje do niej pociąg. Co też mogłaby zrobić z tym krawatem… Chce podążać wzrokiem za każdym jej ruchem, ale nie ma odwagi i boi się, że kobieta odczyta jej myśli… W domu strachów czeka apokalipsa zombie i już w środku zostają ustawione w szeregu, a Stella czuje ciało kobiety tuż za sobą. Zaraz otwierają się drzwi i może się wydarzyć dosłownie wszystko…
Marie Metso ma tytuł licencjata kreatywnego pisania ze szkoły dla przyszłych pisarzy Författarskolan na Uniwersytecie w Lund. Ponadto uczy kreatywnego pisania na uniwersytecie ludowym. Publikowała opowiadania i wiersze w kilku antologiach i czasopismach.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-26-26083-0 |
Rozmiar pliku: | 268 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Idziecie prosto w moim kierunku, w kierunku końca kolejki do domu strachów. Tego, który znajduje się najdalej w głębi parkowego labiryntu pajęczyn i dyń, które porozrzucano po całym terenie.
Przełykam ślinę. To coś w sposobie, w jaki się poruszasz. Jakbyś dokładnie wiedziała, dokąd zmierzasz, a jednak nie. Jakbyś tu była przez przypadek. Nie. Jakbyś to tutaj zmierzała przez cały czas.
Poprawiam zniszczoną spódnicę opinającą się na brudzie i krwi, które pokrywają nogi, wszystko to sztuczne. Zastanawiam się, dlaczego byłam tak cholernie głupia i postanowiłam przebrać się za martwą cheerleaderkę. Idiotka.
Pompony zwisają z rąk jak pająki zmęczone życiem. Nagle boleśnie sobie uświadamiam wilgoć i chłód w październikowych ciemnościach. Zakradają się, chociaż stoję otoczona innymi gośćmi parku w kolejce, która wije się do domu strachów – to sekcja grozy, gdzie aktorzy odgrywają trwającą apokalipsę zombie. W szwedzkim biurze.
I tak stoję pośród rusztowań, z których kapie, chroniąc się trochę przed deszczem. Ubrania są nadal mokre, odkąd szybko uścisnęłam Vanję na pożegnanie, zanim poleciała w stronę tramwajów. Następna myśl, jaka mnie uderza, to właśnie jej brak. Brak przyjaciela. Żadnej Vanji obok mnie, z którą mogłabym się pośmiać z zimna, ze zmarzniętych na lód dłoni i szczękających zębów.
Stoję jako ostatnia i jestem sama. Wykluczona z ożywionych pogawędek pozostałych osób w kolejce, wykluczona z pełnego napięcia nastroju niektórych gości, którzy nie tylko nie mogą się doczekać, ale i obawiają się, że kolejka wolno, lecz nieubłaganie zbliża się do barierki na drodze do ciepła i krwi. Pulsuje od podekscytowania przemieszanego ze strachem tutaj, między metalowymi sztachetami i żelaznymi rurami. Podekscytowania, które do mnie nie dociera.
Aż do momentu, w którym słyszę cię za sobą. Twój śmiech jest teraz dużo bliżej niż wcześniej. Nie mam odwagi się odwrócić, nie mam odwagi sprawdzić, czy jest tak, że faktycznie za mną stoisz. Ledwo mam odwagę w ogóle tak pomyśleć. Wydaje mi się, że mogłabyś to usłyszeć.