Warszawa literacka lat międzywojennych - ebook
Warszawa literacka lat międzywojennych - ebook
Warszawa literacka w PRL to opowieść o mieście, ludziach i historii. Autor przedstawia znanych pisarzy od strony prywatnej, a także ich postawy w przełomowych latach. Pokazuje, jak literaci zareagowali na widok ruin stolicy, jak odnosili się do nowego ustroju i jak żyli w Warszawie.
W książce podane zostały także fakty mało znane i anegdoty. Autor odpowiada na wiele kwestii, np.: Kto po wojnie zmienił nazwisko? Kto zbojkotował sfałszowane wybory z 1947 roku, a kto agitował z pistoletem za paskiem? Kto pisał wiersze o Stalinie i listy do Biureta? Za co - według Dąbrowskiej - Polacy kochali Rosjan, a Rosjanie Polaków? Dlaczego wyeksmitowano z Warszawy Zbigniewa Herberta? Kto kochał się w Hłasce? Który z pisarzy fascynował się Gomułką, a który Gierkiem? Kto protestował przeciw zdjęciu Dziadów, a kto był zwolennikiem cenzury?
Fascynująca podróż w czasy PRL, do miasta, które zniszczone, miało zniknąć z map Europy, a zostało odbudowane i przebudowane. Obowiązkowa lektura dla warszawiaków, miłośników literatury i historii.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-11-16304-1 |
Rozmiar pliku: | 2,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wstęp
Warszawa literacka w okresie PRL, a dokładniej w latach 1945–1989 – cóż to za bogactwo tematów, osób! Jakże wielu wybitnych pisarzy tworzyło w ciągu tych 44 lat. Polacy żyli wówczas w specyficznych warunkach, z których jedne wynikały z wydarzeń II wojny światowej, a inne zależały od zmian ustrojowych.
Warszawa była miastem szczególnym. Zniszczona w czasie wojny, ponownie stała się centrum kulturalnym Polski. Tutaj mieszkali najważniejsi twórcy kultury, sławni pisarze. Tu istniały najbliższe kontakty między środowiskiem literatów a nowymi władzami i tutaj konflikty z władzami przybierały najwyraźniejszą postać.
Stolica Polski ucierpiała już we wrześniu 1939 roku, gdy zniszczonych zostało wiele kamienic i pałaców. 17 września spalił się częściowo Zamek Królewski. Wszyscy pamiętamy wzruszające przemówienia prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego, apelującego do mieszkańców stolicy o solidarność. Niewiele osób wie natomiast, że słynne słowa przemówienia Starzyńskiego, odnoszące się do heroicznej obrony miasta: „Chciałem, aby Warszawa była wielka. I Warszawa jest wielka”, napisał znany powieściopisarz i członek Polskiej Akademii Literatury, Ferdynand Goetel.
Po wkroczeniu wojsk niemieckich nastała dla Warszawy najstraszniejsza epoka w całych dziejach. Każdego dnia odbywały się łapanki, egzekucje, deportacje do obozów śmierci. W 1940 roku w pobliskich Palmirach hitlerowcy zamordowali krytyka literackiego Stefana Napierskiego (Marka Eigera) oraz polskich przywódców, m.in. byłego marszałka Sejmu Macieja Rataja. Również w Palmirach zginął Wacław Hulewicz oraz sportowiec, olimpijczyk, Stefan Kusociński.
Gdy Armia Czerwona wkroczyła na ziemie polskie 17 września 1939 roku, Witkacy na wieść o tym popełnił samobójstwo. Z rąk NKWD zginął poeta Władysław Sebyła. W Katyniu zamordowano poetę Lecha Piwowara. Broniewskiego NKWD aresztowało we Lwowie. Aleksander Wat został zesłany do Kazachstanu.
W 1943 roku cała dzielnica żydowska została przez Niemców zrównana z ziemią. Warszawscy Żydzi, w tym artyści i pisarze pochodzenia żydowskiego, w większości zostali wywiezieni do obozów zagłady i zamordowani przez hitlerowców. Nieliczne ocalałe osoby z getta uratowały się dzięki pomocy polskich sąsiadów zza muru. Utworzona Rada Pomocy Żydom „Żegota” zajmowała się wyrabianiem dokumentów, przerzutem na tzw. „aryjską” stronę miasta, ukrywaniem. Dzięki pomocy Polaków z getta wydostał się Kazimierz Berman znany jako Antoni Marianowicz. Spośród znanych przed wojną osób pochodzenia żydowskiego wojenną zawieruchę przeżyli dzięki pomocy Polaków m.in.: Jan Brzechwa, Kazimierz Brandys, Izabella ze Schwartzów Hertzowa, secundo voto Gelbardowa, (opisana przez Witkacego w _Pożegnaniu jesieni_ jako Hela Bertz), Stefania Grodzieńska, Jerzy Jurandot, Mieczysław Jastrun, Adolf Rudnicki. Wielką rolę w „Żegocie” odgrywała pisarka Zofia Kossak. W organizacji tej działała także Maria Kann, autorka apelu o pomoc dla getta _Na oczach świata_. Żona Tadeusza Boya-Żeleńskiego, Zofia Żeleńska w swoim mieszkaniu ukrywała Irenę Krzywicką (przed wojną kochankę Boya). Jarosław Iwaszkiewicz i jego żona Anna przechowywali ukrywających się Żydów w Stawisku i wyrabiali im fałszywe dokumenty. Produkcją dokumentów zajmowali się plastycy, m.in. Eryk Lipiński.
W styczniu 1944 roku w przedwojenne granice Polski wkroczyła Armia Radziecka z nowo utworzoną Armią Ludowego Wojska Polskiego. Klęska Niemiec hitlerowskich przybliżała się z każdym dniem, ale też nadciągało niebezpieczeństwo nowej okupacji, tym razem radzieckiej.
Polscy pisarze, artyści i uczeni z dużymi obawami przyjęli fakt, że obca armia zajmuje polskie ziemie i poczyna sobie tak, jakby była u siebie. Przewidywali, że popadniemy w zależność od ZSRR. Niektórzy pamiętali, co działo się w latach 1939–1941 na ziemiach wschodnich, np. w Grodnie czy we Lwowie. Byli świadomi, że Polakom grożą wywózki, aresztowanie, że społeczeństwo będzie narażone na ordynarną propagandę i rusyfikację. Pisarka Anna Kowalska, która przeżyła we Lwowie okupację radziecką, napisała w swym dzienniku 13 stycznia 1944 roku: „Nadciąganie bolszewików zmieniło zupełnie cały nastrój. (…) Drugi raz musieć przeżyć to skrwawienie, splugawienie kraju”. Notowała też, jakie miasta są „zajęte” (a nie „wyzwolone”) przez wojska radzieckie: 7 lutego – Równe i Łuck. Później Tarnopol i Włodzimierz, 17 lipca zapisała: „Zajęte Grodno”.
Większość pisarzy było przekonanych, że Polska powojenna musi być inna, lepsza od II RP, której byt zawalił się po agresji obu najeźdźców. Jedynie nieliczni ocalali ze stalinowskich czystek komuniści w 1944 roku czekali na Armię Czerwoną, spodziewając się, że nadchodzi czas, gdy to oni przejmą ster władzy i zdobędą zaszczyty. Wanda Wasilewska tworzyła w ZSRR Związek Patriotów Polskich, dywizję kościuszkowską, a teraz współtworzyła zalążek nowej władzy, czyli PKWN. Gdy jednak okazało się, że ziemie polskie nie będą kolejną republiką Kraju Rad, wróciła do ZSRR i zamieszkała w Kijowie. Stefania Grodzieńska, przed wojną tancerka, po wojnie autorka satyr, wspominała, że pod koniec lipca 1944 roku, na wieść o zdobyciu Lubelszczyzny, wyjechała z Warszawy i przez linię frontu dotarła do Lublina, gdzie trafiła do organizowanego przez komunistów radia. Została spikerką. W tym czasie wielu akowców opuszczało tereny zajęte przez wojska radzieckie i starało się przedostać do Warszawy, by wziąć udział w powstaniu.
Potem nastąpił okres heroicznej, nierównej walki przeciw Niemcom w powstaniu warszawskim, zawód nadziei na pomoc aliantom, kapitulacja i wygnanie ludności cywilnej, wreszcie okres trzech i pół miesięcy planowego burzenia ocalałych domów i gmachów publicznych. W czasie II wojny światowej zmarło i zostało zabitych 700 tysięcy mieszkańców stolicy.
Od września 1944 roku Jerzy Borejsza w Lublinie, następnie w Łodzi i w Warszawie organizował nowe wydawnictwo, Spółdzielnię „Czytelnik”. Jerzy Borejsza, chcąc włączyć pisarzy w „nowy obieg kulturalny”, załatwiał im mieszkania, umożliwiał druk książek i publikacji w prasie „czytelnikowskiej”. Obiecywał, że każdy twórca będzie potrzebny, że każdy, kto nie jest wrogiem Związku Radzieckiego, będzie miał możliwość druku i zarobkowania. Roztaczał przy tym miraże wielotysięcznych nakładów. Dla pisarzy była to oferta bardzo atrakcyjna. Nie wszyscy byli świadomi ceny, jaką będą musieli zapłacić.
Literaci o poglądach lewicowych, socjaliści, syndykaliści, działacze spółdzielczy widzieli w nowej Polsce realizację swych idei i chętnie włączyli się w budowę nowego życia kulturalnego. Niektórym przeszkadzała stała obecność armii radzieckiej i rozmaitego szczebla doradców, dygnitarzy oraz fakt uzgadniania decyzji z Rosjanami. Z czasem nachodziły ich coraz większe wątpliwości, dowiadywali się o zbrodniach i wtedy zmieniali swój stosunek do PRL i ustroju komunistycznego. Jedni – jak Paweł Hertz – porzucali idee komunistyczne i zwracali się w stronę wartości chrześcijańskich i patriotycznych, inni szukali łagodniejszej formy istniejącego ustroju.
Po wojnie społeczeństwo polskie było zdziesiątkowane. Według spisu z 1946 roku żyło 20 milionów Polaków. 5 milionów znajdowało się poza krajem. Tak więc liczba ludności zmniejszyła się o 10 milionów osób (Polaków, Żydów i innych narodowości) w stosunku do danych przedwojennych. Mówiono o ponad 6 milionach zamordowanych w czasie wojny Polaków. Jeśli dodać 3 miliony zamordowanych Żydów i osób pochodzenia żydowskiego, to rachunek się zgadza.
Polska powojenna była zupełnie innym krajem niż II RP. Zmieniono jej granice. Oficjalnie należała do zwycięskiej koalicji, ale straciła połowę dawnego terytorium, a część obywateli nadal żyła na zesłaniu w Związku Radzieckim. Oficjalnie Polską rządził Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej. Jednocześnie obowiązywały dekrety PKWN, zarządzenia wojsk radzieckich i NKWD, które traktowały Polskę jak kraj okupowany. Na porządku dziennym były rabunki (słynne kradzieże zegarków, rowerów), gwałty, zabójstwa, aresztowania. Rosjanie szukali też wrogów ustroju. Na cmentarzu w Milanówku dokonali ekshumacji Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego, autora książki o Leninie, chcąc się upewnić, że naprawdę to jego pochowano. W 1945 roku aresztowany został Kazimierz Moczarski, który w celi śmierci siedział do 1956 roku. Trzymano go razem z hitlerowskim zbrodniarzem. Mimo to nie były rzadkością zdarzenia wdzięczności wobec Rosjan, jak w przypadku profesora Ludwika Hirszfelda, który dziękował oficerowi radzieckiemu za wyzwolenie.
Czym był okres zwany w publicystyce historycznej PRL-em? Młodsi czytelnicy mogą nawet nie wiedzieć, co znaczy ten skrót. PRL był nazwą państwa, Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. W historiografii i publicystyce przyjęło się tymi literami określać czas po II wojnie światowej obejmujący lata 1944–1989. Te 45 lat rozciągają się w czasie między manifestem PKWN a Okrągłym Stołem i rządem Tadeusza Mazowieckiego, choć gwoli ścisłości należy zauważyć, że nazwa PRL została wprowadzona dopiero w 1952 roku, w Konstytucji państwa. Jak więc nazywać okres wcześniejszy? Oficjalnie nasz kraj nosił wtedy nazwę Rzeczypospolitej Polskiej, jak przed wojną i jak dzisiaj. Różnica z II RP była jednak podstawowa: Polska w latach 1944–1989 nie była krajem suwerennym, lecz zależnym od ZSRR. W okresie międzywojennym nasz kraj przeżywał kryzysy, zabito prezydenta Narutowicza, miał miejsce zamach stanu, rządy często drążyła korupcja, lecz Polska była wtedy państwem suwerennym i niepodległym.
Pierwsze lata po II wojnie światowej nazywano (od tytułu artykułu Jerzego Borejszy) okresem „łagodnej rewolucji”. Nie jest to sformułowanie ścisłe. W latach 1944–1952 postępowanie nowych władz w stosunku do opozycji politycznej, a nawet współrządzącego krótko PSL Mikołajczyka nie miały wiele wspólnego z łagodnością. Z przeciwnikami komuniści rozprawiali się bez pardonu, przy pomocy wojsk KBW, milicji, a nawet współdziałając z NKWD. Również drugi człon określający pierwszy okres nowej Polski nie odpowiada rzeczywistości. W Polsce nie wybuchła w 1944 roku rewolucja, tylko wkroczyły wojska radzieckie z utworzonym wojskiem ludowym, w którym wysokie stanowiska obejmowali radzieccy oficerowie.
Nowe władze zainstalowane zostały dzięki wojskom radzieckim. Nowe zasady ustrojowe były konsultowane ze Stalinem, który osobiście wprowadzał poprawki do dekretu PKWN (drukowanego w Moskwie, a nie w Chełmie – jak twierdziła propaganda w okresie PRL), a później do Konstytucji PRL. Granice nowego państwa (z Ziemiami Zachodnimi i Północnymi – bez Królewca), pozbawienie Polski historycznych Kresów Wschodnich, zostały zaproponowane przez Stalina i zaakceptowane przez mocarstwa zachodnie w Jałcie i Poczdamie. W czasie ustaleń naszych granic nikt nie pytał o zdanie samych zainteresowanych, np. polskiego rządu w Londynie. Co znamienne, gdy w rozmowach z mocarstwami padały słowa o granicy na Bugu, rozumiano, że Lwów będzie należał do Polski, jako że Bug płynie na wschód od tego miasta. Stało się inaczej. Jeszcze po wojnie zmieniały się granice Polski. Początkowo Szczecin przechodził z rąk do rąk, w 1951 roku ZSRR wziął należący już do Polski Bełz w zamian za okolice Ustrzyk Dolnych.
Utrwalanie nowej władzy trwało do 1947 roku. Bardzo dobrze okres przejęcia rządów przez komunistów opisał Marek Łatyński. Na czele państwa stał wtedy Bolesław Bierut. W tym czasie sfałszowane zostało referendum dotyczące granic zachodnich (o granice wschodnie nie pytano) i reformy rolnej, sfałszowano także wynik wyborów do Sejmu, do których mimo terroru kandydowali (jedyny raz przed 1989 rokiem) przedstawiciele partii opozycyjnej, dawnego PSL. W okresie 1948–1952 nastały rządy terroru oparte na modelach stalinowskich. Z dwóch partii lewicowych PPR i PPS utworzono monopartię komunistyczną, przeciwników politycznych likwidowano lub aresztowano. W kulturze zadekretowano socrealizm. Konstytucja PRL oparta była na wzorcach radzieckich, a jej forma i treść zaakceptowane zostały przez Stalina.
Pamiętać należy, że w latach czterdziestych i pięćdziesiątych (aż do początku lat sześćdziesiątych) trwało w Polsce powstanie antykomunistyczne, nazywane przez propagandę „walką z bandami”, „reakcyjnym podziemiem” lub „utrwalaniem władzy ludowej”. Oddziały wojskowe ludzi, niechcących pogodzić się z sowiecką okupacją Polski i komunistyczną władzą, walczyły z bronią w ręku, eksterminowane przez UB, KBW i NKWD, infiltrowane przez agentów bezpieki. Schwytanych dowódców i żołnierzy tych oddziałów poddawano torturom, więziono bez sądu. W katowniach UB zabito np. rotmistrza Pileckiego czy generała Augusta Fieldorfa („Nila”), odznaczonych najwyższym polskim orderem Orła Białego dopiero w roku 2006. Dziś pisze się o „żołnierzach wyklętych”. Jeszcze w latach osiemdziesiątych pisało się o „bandytach”. Akowców nowe władze nie przyjmowały z otwartymi ramionami, podejrzewając, że są wysłannikami podziemia.
W dzisiejszych tekstach historycznych używa się czasem nazwy Polska komunistyczna (tak pisze np. Andrzej Zawada, autor książki _Półwiecze literackie 1939_–_1989_), mimo iż w Polsce nigdy nie wprowadzono komunizmu. Na Zachodzie używano czasem określenia Polski Lubelskiej (rozciągając krótki czas, gdy nowe władze działały w Lublinie na cały okres powojenny). Z kolei inni autorzy, związani sentymentem z tamtą epoką, piszą o Polsce Ludowej. Tego określenia nie lubił Jan Parandowski. Kiedyś Edward Ochab, I sekretarz KC PZPR w okresie między Bierutem a Gomułką, spytał po wstępnych rewerencjach wobec pisarza, dlaczego w utworach o tematyce współczesnej Parandowski nigdy nie używa terminu „Polska Ludowa”. Autor _Godziny śródziemnomorskiej_ odpowiedział: „We Lwowie ukończyłem dobre gimnazjum klasyczne. A tam uczono mnie, że przymiotnik dołączony do rzeczownika ujmuje rzeczownikowi jego siły”.
Historycy zgadzają się z tym, że Polska po II wojnie była państwem niesuwerennym, z władzą niepochodzącą z wolnych wyborów, z działającą cenzurą prewencyjną, która często nie dopuszczała do druku danej książki czy artykułu lub ingerowała w treść. Wiele dzieł literackich czy filmów nie mogło się ukazać lub ukazywało się z opóźnieniem właśnie przez działania cenzorów. Siedziba Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk mieściła się w Warszawie przy ulicy Mysiej, naprzeciw gmachu KC PZPR.
Cenzura wprowadzona już w 1944 roku ograniczała normalne życie literackie, utrudniała lub uniemożliwiała polemiki prasowe. W 1951 roku zakazane w Polsce były nie tylko dzieła Marszałka Józefa Piłsudskiego, ale też np. _Katechizm polskiego dziecka_ Władysława Bełzy, ze słowami: „Kto ty jesteś? Polak mały”. Decyzje GUKPPiW były arbitralne i niejawne. To przez decyzje cenzorów nie ukazała się w latach czterdziestych powieść Tadeusza Konwickiego _Rojsty,_ a w 1968 roku zatrzymano druk ostatniego tomu _Rzeczypospolitej Obojga Narodów_ Pawła Jasienicy. Przez całe dziesięciolecia zakazani byli Witkacy i Gombrowicz. Cenzura do końca PRL nie zgadzała się na publikacje utworów o wojnie polsko-radzieckiej 1920 roku, np. _Na probostwie w Wyszkowie_ Żeromskiego. Wszelka krytyka Rosji była niemożliwa. Zakazywano druku noweli Reymonta _Z Ziemi Chełmskiej_ o prześladowaniu unitów_._ W edycji _Szkiców literackich_ Bolesława Leśmiana zabrakło jego tekstu _Dookoła Sfinksa,_ gdzie w recenzji książki Władysława Jabłonowskiego poeta pisał o destrukcyjnej duszy rosyjskiej. Co ciekawe, rozważania na ten temat puściła cenzura carska.
Autocenzura i cenzura redakcyjna też była istotnym elementem życia literackiego i publicystyki. Tak jak w czasach pozytywizmu pojawiła się aluzja. Pisarze stosowali parabole, korzystali z kostiumu historycznego, by opisać rzeczywistość. Władze były na aluzje wyczulone, stąd w 1967 roku Zenon Kliszko i Wincenty Kraśko źle odebrali wymowę _Dziadów_ Mickiewicza w inscenizacji Kazimierza Dejmka. Spektakl zdjęto z afisza, co wywołało oburzenie wśród literatów i młodzieży studenckiej.
Jeszcze w 1988 roku cenzor skreślał zdania krytyczne o Związku Radzieckim w _Małej apokalipsie_ Konwickiego, wydanej wtedy przez „Alfę”, a w prasie wszelkie pozytywne oceny dokonań Józefa Piłsudskiego.
Koniec PRL nie nastąpił – jak się często uważa – 4 czerwca 1989 roku. Przeprowadzono wówczas jedynie częściowo wolne wybory. W ich wyniku do władzy doszli ludzie dawnej opozycji. Nadal jednak ministrem spraw wewnętrznych był współtwórca stanu wojennego, Czesław Kiszczak, prezydentem generał Wojciech Jaruzelski, istniała Służba Bezpieczeństwa i cenzura. 29 grudnia zmieniono nazwę państwa na Rzeczpospolitą Polską i przywrócono koronę na głowie orła.
Sejm III RP zlikwidował cenzurę ustawą z 2 kwietnia 1990 roku. Wówczas oficyny podziemne mogły zacząć funkcjonować oficjalnie, walcząc o czytelnika według zasad rynkowych.
Istnienie cenzury poczyniło wiele szkód, zwłaszcza w naukach humanistycznych. Cenzura nie pozwalała poznać innego niż oficjalny punkt widzenia, stąd w 1976 roku narodziła się potrzeba stworzenia drugiego obiegu, nieoficjalnego kształcenia (Towarzystwo Kursów Naukowych, w stanie wojennym wykłady z historii w kościołach). Wprawdzie satyrycy, np. Marcin Wolski, uważali, iż istnienie cenzury wymuszało na autorach pisanie językiem ezopowym, bardziej finezyjnie, jednakże w przypadku nauki oraz w stosunku do dzieł przedwojennych, cenzura okazała się zabójcza. Do dziś żyje pokolenie, które uczyło się nieprawdziwej i niepełnej historii oraz nie zna pełnego dorobku wybitnych pisarzy (np. Żeromskiego, Reymonta, Wierzyńskiego) lub nie słyszało o pisarzach emigracyjnych czy niewygodnych dla władców PRL. Później nadrabiano zaległości, ale wielu publikacji nie wznawia się w ich wersji pierwotnej, a powiela wersję cenzorską. Podobnie z filmami okaleczanymi przez nożyczki cenzorów i kolaudantów.
Drugą stroną medalu była oficjalna propaganda, wszechobecna (w szkole, na studiach, zakładach pracy, na ulicach, w prasie, kronikach filmowych, literaturze, nawet przeznaczonej dla młodzieży). Na gmachach rządowych, fabrykach, a nawet na wiaduktach rozwieszano hasła propagandowe. W latach pięćdziesiątych artyści tworzyli na zamówienie plakaty przeciw podżegaczom wojennym, zachodnim imperialistom czy akowcom (w rodzaju _Zapluty karzeł reakcji_), później dekorowali miasta z okazji kolejnych zjazdów PZPR, 1 maja. Odbywały się akademie ku czci Lenina (wielkie obchody w roku 1970), 60. rocznicy rewolucji październikowej (w 1977 roku), ku czci Ludowego Wojska Polskiego, a nawet MO i SB.
Ileż osób uwierzyło w propagandę, ilu ludzi na poziomie jest przekonanych o zasługach ustroju dla dorobku kulturalnego. Przyjęło się za pewnik tezę, iż to dzięki państwu (a nie talentom twórców) powstały dzieła literackie i filmowe. Należy raczej mówić: dzieła te powstały mimo restrykcji i ograniczeń ze strony ówczesnego państwa.
Jednocześnie mówiło się, że PRL to „najweselszy barak” w obozie państw socjalistycznych. W krótkich momentach odwilży ukazywały się u nas książki, które w pozostałych państwach Europy Środkowej i Wschodniej były zakazane. Docierały do nas książki i filmy zachodnie. Od połowy lat pięćdziesiątych radio nadawało zachodnią muzykę. Ideologia komunistyczna traciła monopol. Do odbiorców docierały inne treści, inny styl życia.
W III RP wykształciły się dwie postawy wobec PRL. Jedna akcentuje polityczną zależność Polski od ZSRR, zbrodnie komunistyczne, istnienie więzień politycznych, prześladowania opozycji, walkę żołnierzy „wyklętych” bądź „niezłomnych”. To obraz martyrologii, cierpień i walki. Autorzy tego nurtu pokazują ciemną stronę okresu komunistycznego w Polsce, akcentują heroizm obywateli, bierny i czynny opór społeczeństwa. I chociaż opisy zawierają fakty, to jednostronność przekazu wypacza obiektywną prawdę o historii tego okresu. Wszak nie wszyscy walczyli, nie wszyscy trafili do więzień. Drugą stroną tego „medalu” jest prezentacja oprawców, esbeków, funkcjonariuszy aparatu represji i konfidentów. Tajni współpracownicy byli m.in. wśród literatów i publicystów.
Po powstaniu Instytutu Pamięci Narodowej wielu publicystów bardzo krytycznie oceniało sam fakt korzystania przez historyków z akt tajnych służb przechowywanych w IPN i cytowanie ich w pracach naukowych. Pisano, że w aktach nie ma prawdy o tamtych czasach. Sławomir Koper pisał nawet, że „poziom zakłamania, jaki odnajdujemy w zasobach IPN, jest wręcz zatrważający”. Nie zgadzam się z tą opinią. Można raczej zauważyć niekompetencję esbeków, ich żenujący poziom wykształcenia, nieumiejętność pisania. Gdy zbierałem materiały do biografii Gustawa Holoubka, zapoznałem się z aktami SB dotyczącymi m.in. sprawy _Dziadów._ Informacje o wydarzeniach z przełomu 1967 i 1968 roku były przedstawione prawdziwie, donosy ujawniały autentyczne nastroje środowiska artystycznego, natomiast akta stworzone przez SB ujawniały braki wiedzy agentów i ich nadzorców, którzy nie znali właściwej pisowni nazwisk wybitnych twórców kultury (np. Erwina Axera). Teraz zaś poznałem materiały dotyczące pisarzy i Związku Literatów. Opracowania dają obraz wewnętrznego rozbicia środowiska literackiego w Warszawie, wskazują, kto należał do jakiej grupy, kto stanowił największe zagrożenie dla władz.
Akta IPN i innych archiwów są jednym ze źródeł, na których autor prac o PRL musi się oprzeć. To na historykach i publicystach spoczywa obowiązek rzetelnego przeanalizowania wszelkich materiałów i uczciwego prezentowania faktów. Nie powinno się zarzucać autorowi książki o literacie, który donosił na kolegów, że napisał o tym, ale raczej zmienić swój stosunek do postaci (najczęściej już nieżyjącej), która donosiła.
Autorzy prac o PRL powinni korzystać z wielu źródeł i uczciwie opisywać historię. Losy pisarzy i innych twórców były zawiłe. W jednych okresach „komuszyli”, a w innych dawali przykład postawy heroicznej. Inni od początku sprzeciwiali się totalitaryzmowi i ponosili za to cenę.
Drugi opis PRL to sentymentalna podróż po latach młodości autorów, zapomnianych smakach i widokach, których już nie ma. To opis turnusów FWP, barów mlecznych, interesujących programów dla dzieci w TVP. Janusz Weiss opisał w taki właśnie sposób podwórko wojskowego bloku przy Koszykowej. Jednym z ciekawszych osiągnięć tego nurtu był leksykon _333 popkulturowe rzeczy… PRL_ Koziczyńskiego. Autor przypomniał rzeczy i programy z lat PRL, chociaż niepotrzebnie pisał także o zjawiskach importowanych z Zachodu.
Autorzy sentymentalnej podróży w lata PRL przywołują _Stawkę większą niż życie, Czterech pancernych_ i porucznika Borewicza. Z nostalgii za tak widzianym PRL-em narodziła się inicjatywa warszawskich radnych, aby rondo przy Dworcu Centralnym nazwać Rondem Czterdziestolatka.
Czasami sentymentalna wizja PRL wzbogacana jest pochwałą osiągnięć gospodarczych, budownictwa mieszkaniowego, rozwoju przemysłu. Beneficjenci dawnego ustroju, byli urzędnicy aparatu władzy, jak Mieczysław Rakowski, który zostawił po sobie dzienniki, podkreślał zasługi systemu w zaprowadzeniu awansu społecznego. Historycy jednak wiedzą, że już w okresie II wojny światowej politycy w rządzie londyńskim, jak i w kraju głosili hasła wielkiej demokratyzacji odrodzonej po wojnie Polski. Tak więc i bez komunistów Polska po wojnie byłaby krajem, w którym doszłyby do głosu środowiska chłopskie i robotnicze. Być może udałoby się uniknąć strat związanych z prześladowaniem warstw wyższych, ziemiaństwa wyrugowanego ze swych posiadłości.
Autorzy tak prezentowanej historii, często dawni prominenci, pomijają niewygodne fakty, w rodzaju zależności PRL-u od Związku Radzieckiego, pozbawiania obywateli majątku (w trakcie nacjonalizacji przemysłu, reformy rolnej, przez wprowadzenie w stolicy dekretu Bieruta o przejęciu przez państwo nieruchomości, o okradzeniu ludności przy reformie pieniężnej z lat pięćdziesiątych). Pozbawiło to elementarnego zaufania społeczeństwa do państwa i do władzy, o której się mówiło: „Oni”.
Często związki osobiste czy rodzinne nie pozwalają szczerze opisać wielu spraw z okresu PRL-u, prowadzą do pomijania odpowiedzi na pytanie, czy Polska była państwem suwerennym i czy wejście na ziemie polskie (w granicach sprzed wojny) armii radzieckiej w styczniu 1944, a nie w lipcu, jak pisano w PRL-u, było wyzwoleniem Polski czy początkiem uzależnienia? Czy Ludowe Wojsko Polskie było wojskiem broniącym polskich interesów? Wielu publicystów i polityków, np. Mieczysław Rakowski, argumentowało, że nie było innej Polski i należało się zaangażować w nową rzeczywistość (czytaj w struktury władzy). Wielu działaczy społecznych, fachowców i zwykłych ludzi zaangażowało się po wojnie w odbudowę kraju. Eugeniusz Kwiatkowski odbudował Gdynię ze zniszczeń, a nowa władza pozbawiła go stanowiska. Warszawiacy odgruzowali stolicę, wznieśli swoje domy i Bierut swoim dekretem pozbawił ich własności. O tym także trzeba pamiętać.
Autorzy panegiryków o PRL-u nie piszą też o kartkach istniejących po wojnie i od 1976 do 1989 roku, o okradającej obywateli wymianie pieniędzy, zapominają o systemie przywilejów dla wybranych (sklepach „za żółtymi firankami” dla pracowników MSW i wojska, o talonach na samochody rozdawanych w komitetach partyjnych, czy o punktach za pochodzenie w przyjmowaniu na studia wyższe).
Jest jeszcze spojrzenie na PRL, w którym podkreślano absurdy ówczesnego życia, jak w filmach Barei. Spojrzenie satyryczne, w których śmieszne były rozwiązania prawne, decyzje urzędnicze oraz sposoby obchodzenia przepisów. O nonsensach życia w PRL pisał już w latach siedemdziesiątych Jacek Fedorowicz w książkach _W zasadzie tak_ i _W zasadzie ciąg dalszy._ W dowcipnej formie pokazał on, że ustrój socjalistyczny w jego rzeczywistej postaci w PRL-u nie funkcjonuje. Zastanawiające jest dziś to, że takie książki ukazały się w epoce Gierka, w trakcie obowiązywania propagandy sukcesu. Widocznie Fedorowicz, jako satyryk, funkcjonował trochę na wariackich papierach.
Nazwa „PRL” jest więc terminem złożonym, obejmuje różne lata i rozmaite doświadczenia. Dzieje Polski z lat 1944–1989 są różnie oceniane w zależności od sympatii politycznych i doświadczeń osobistych. Książka o życiu literackim w Warszawie w okresie komunizmu, a więc w latach 1945–1989, obejmuje tylko wycinek historii PRL-u. Będzie tu mowa o pisarzach żyjących w Warszawie, ich stosunku do rzeczywistości, relacjach z władzą, spotkaniach, sympatiach i animozjach.
Pisarze byli grupą uprzywilejowaną. Władze, chcąc pozyskać ich przychylność, zapraszały na rauty, na których stoły się uginały od potraw, czy na specjalne pokazy filmów, niedopuszczonych jeszcze na ekrany. Wprawdzie twórczość literacka jak i publicystyka były kontrolowane przez cenzurę, to pisarze wierni nowemu ustrojowi byli wydawani i zajmowali wysoką pozycję w hierarchii społecznej, także finansową. Nakłady ich książek przewyższały znacznie przedwojenne, aczkolwiek honoraria nie były duże. Mieli za to do dyspozycji domy pracy twórczej, prawo do leczenia się w lecznicy rządowej. Ci wierni i doceniani przez władze otrzymywali nagrody państwowe, stypendia literackie, talony na samochód, ułatwienia w kupnie mieszkania lub domu, możliwość współpracy z filmem, co przynosiło wysokie honoraria. Kilku pisarzy (Konwicki, Hen, Stawiński) pracowało jako kierownicy literaccy zespołów filmowych.
Twórcy musieli podjąć decyzję, czy opowiadają się za komunizmem i władzą, czy skrywają się w prywatności, czy też otwarcie występują przeciw ustrojowi, licząc się z konsekwencjami. Warto zauważyć heroizm tych, którzy odważyli się powiedzieć: „nie”. W Warszawie naciski na pisarzy, by się deklarowali, były szczególnie silne. Pisała o tym Maria Dąbrowska, którą w latach pięćdziesiątych zapisano bez pytania do organizacji partyjnej literatów czy wpisano na listę kandydatów do Rady Narodowej.
Lektura dzienników, w których notowali z dnia na dzień swoje doświadczenia i przemiany w Warszawie, jest pasjonująca! Czytelnik dowiaduje się z niej szczegółów, o których milczą podręczniki historii literatury. Wspomnienia zaś, pisane po latach i nieco upiększające rzeczywistość, są siłą rzeczy raczej portretem człowieka niż czasów.
Dotychczas nie było książki ukazującej losy i postawy najwybitniejszych pisarzy w PRL-u. W pracach, które wychodziły, przedstawiano dzieje wybranych grup, np. pisarzy zaangażowanych w komunizm lub ograniczano się do danego okresu, choćby stalinizmu. Niniejsza książka po raz pierwszy pokazuje całe środowisko literackie działające w ciągu 45 lat w stolicy, najważniejszym ośrodku kulturalnym Polski.
Przy pisaniu tej książki korzystałem z wielu źródeł. Sięgnąłem po materiały archiwalne, relacje, dzienniki, wywiady. Osobiście pamiętam Warszawę z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Opisy z okresów wcześniejszych oparłem na danych historycznych. Pełną bibliografię zamieszczam na końcu. Podążyłem także warszawskimi śladami mieszkań pisarzy, kawiarni, w których bywali i dyskutowali. Niektóre z nich znam z własnego doświadczenia. Zachodziłem do stołówki Literatów, widziałem, kto tam bywał.
Życie codzienne wybitnych ludzi pióra w Warszawie, spotkania z kolegami, uwagi na temat ich dorobku (jakże często złośliwe!), wreszcie przemiany poglądów w ciągu 45 lat PRL-u, są fascynującym tematem. Zamiast suchej historii literatury przedstawiam życie literatów na tle wydarzeń historycznych.
Życzę przyjemnej lektury i konfrontacji własnych doświadczeń oraz wiedzy z faktami tu przedstawionymi.
_Piotr Łopuszański_