Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Wiem, co czujesz - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 kwietnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wiem, co czujesz - ebook

„Są takie historie, które pozostają niedokończone”.

To był przypadek, że trafili na siebie. Ona – towarzyska i pełna witalności pisarka, która zawsze ma czas dla innych. On – małomówny egocentryk, skupiony na karierze w banku i starannie ukrywający swoje uczucia.

Trzy lata temu Iga rzuciła pracę w Warszawie i przeprowadziła się na wieś. W starej chacie urządziła swoją samotnię. Ale taką, w której pełno jest psów, kotów i ludzi. Przy malinowej herbacie i pachnącym drożdżowym cieście Iga słucha zwierzeń przyjaciół – Miry, Pawła, Elli i Mateusza. Każde z nich przechodzi trudne chwile, podobnie jak Iga, która stara się o tym nie mówić. Uśmiecha się do życia i pisze swoją trzecią książkę. Najważniejszą – ma być jak katharsis – o samotności, poranieniu, potrzebie bliskości. To historie bliskich jej osób.

Michał miał być tylko kolejnym rozmówcą. Ale życie jak zwykle napisało własny scenariusz.

Wiem, co czujesz to powieść o tym, jak pachnie wiosna, czym jest prawdziwe szczęście i gdzie szukać pocieszenia oraz nadziei, kiedy życie powali na ziemię. O bolesnych zakończeniach i nowych początkach. I wierze, że to wszystko ma sens.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-08-07840-2
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ 7

GPS za­pro­wa­dził Mi­chała do chaty pod la­sem. To nie był je­den z tych no­wo­cze­snych do­mów, które bu­dują so­bie no­wo­bo­gaccy, ale stara chata, którą ktoś po­ma­lo­wał na po­ma­rań­czowo. Do­okoła domu ro­sły drzewa owo­cowe i krzewy, a po­se­sja była oto­czona drew­nia­nym pło­tem. Wcho­dziło się do środka przez furtkę, która okrop­nie skrzy­piała, a do domu pro­wa­dziła wy­ło­żona du­żymi ka­mie­niami ścieżka. Po­my­ślał, że jest tu po pro­stu swoj­sko. Za­pu­kał do drzwi i ja­kież było jego zdzi­wie­nie, gdy nie otwo­rzyła mu żadna Ma­ryna ani Ja­gna z war­ko­czem do pasa. Bo tak so­bie Igę wy­obra­żał jak bo­ha­terkę ro­dem z filmu o Ja­no­siku albo ekra­ni­za­cji Chło­pów. Otwo­rzyła mu śliczna, ni­ska, tro­chę kor­pu­lentna blon­dynka o sze­ro­kim uśmie­chu.

– Cześć. Iga. – Ko­bieta wy­cią­gnęła do niego rękę.

– Mar­chlew­ski – rzu­cił może tro­chę zbyt ofi­cjal­nie.

Je­zuuu – jęk­nęła w du­chu Iga – co za sztywny, od­pi­co­wany gość. Sta­rała się nie oce­niać lu­dzi zbyt po­chop­nie, ale tu­taj ocena sama się na­su­wała. Fa­cet był wy­sty­li­zo­wany tak, jakby wy­szedł z ma­ga­zynu mo­do­wego.

– Wchodź. Przy­go­to­wa­łam śnia­da­nie.

– Zja­dłem po dro­dze tor­tillę i wy­pi­łem kawę.

– Co tam tor­tilla, mamy tu­taj wiej­ski se­rek z rzod­kiewką, szczy­pior­kiem i ba­zy­lią i chleb z pieca od Ziutka. Naj­lep­szy. Mam też kawę od zna­jo­mej z Hisz­pa­nii, ka­kao i ro­ga­liki od pani Ha­linki, która pie­cze dla swo­ja­ków.

– A pani jest swo­jaczką? – za­py­tał. Po­my­ślał, że jest ładna, ko­bieca, ma piękny duży biust... ale poza tym jest iry­tu­jąca.

– Na po­czątku nie by­łam. Ale po dwóch la­tach ju­żem swoja. – Ko­bieta uśmiech­nęła się sze­roko.

– Chcia­łem na po­czątku wy­ja­śnić, że przy­je­cha­łem tu­taj na prośbę pani babci i to jest je­dyny po­wód.

– Nie ro­zu­miem, dla­czego pan mi się tak bar­dzo tłu­ma­czy.

– Pro­szę pani...

– Czy mo­żemy przejść na ty? – prze­rwała mu. – Wtedy bę­dzie pro­ściej.

– Iga, tak? – do­py­tał zło­śli­wie, jakby nie pa­mię­tał jej imie­nia. Nie bez sa­tys­fak­cji spo­strzegł, że przez jej wiel­kie nie­bie­skie oczy prze­bie­gła wście­kłość.

– Tak, Mi­chale – od­po­wie­działa ura­żona.

– A więc je­stem tu, bo mam do spła­ce­nia dług wo­bec two­jej babci. I szcze­rze? Nie lu­bię pi­sa­rzy ani dzien­ni­ka­rzy.

– Żar­tu­jesz? – Wy­dęła za­baw­nie usta. – Ni­gdy bym nie zga­dła, że tak jest. Ja z ko­lei nie prze­pa­dam za aro­ganc­kimi fa­ce­tami, któ­rzy jeż­dżą audi TT.

– Za­tem pora od­je­chać moim audi – po­wie­dział ze zło­ścią. Jak ona go wku­rzała! Pi­sa­reczka jedna, która wy­my­ślała czy­ta­dła dla ko­biet! Za­mknęła się w ja­kiejś cha­cie, oto­czona przez dzi­wa­ków!

– Nie ma sensu kłó­cić się z rana. Może zjemy śnia­da­nie?

– To miłe z two­jej strony – spu­ścił z tonu. – Zjemy, opo­wiem ci, co tam chcesz. Twoja bab­cia zdia­gno­zo­wała u mnie chro­niczną sa­mot­ność.

– A ty nie czu­jesz się sa­motny?

– Nie zwra­cam na to uwagi.

– Nie­wia­ry­godne, że można nie zwra­cać uwagi na to, co się czuje i jak się żyje.

– Mam wy­godne miesz­ka­nie, do­brą pracę... – Za­wie­sił głos, bo nie wie­dział, co ma da­lej po­wie­dzieć.

Iga wy­czuła jego za­kło­po­ta­nie i się nie ode­zwała, za­miast tego za­pro­siła go do kuchni.

– Ładna ta twoja cha­łupa. To zna­czy dom – po­pra­wił się Mi­chał, chcąc za­trzeć nie­miłe wra­że­nie z po­czątku roz­mowy.

– Zbu­do­wana przed wojną, w trzy­dzie­stym pią­tym roku.

– Ale że masz piec ka­flowy? – Za­sko­czony, wska­zał głową w stronę pieca ob­ło­żo­nego du­żymi bia­łymi ka­flami w nie­bie­skie wzory.

– Moim ma­rze­niem było zna­le­zie­nie ta­kiej cha­łupy, w któ­rej za­cho­wał się ka­flowy piec. Wiesz, że w ka­mie­nicy, w któ­rej miesz­ka­cie z bab­cią, też były piece ka­flowe? W ta­kich kuch­niach to­czyło się kie­dyś ży­cie. I u mnie tu­taj to­czy się ży­cie. Jak­byś zo­stał do wie­czora, to przed­sta­wi­ła­bym ci są­sia­dów i pana Jó­zia, któ­rego po­zna­łam wczo­raj.

– Na pewno nie zo­stanę do wie­czora – uciął.

– Ro­zu­miem, masz swoje plany.

Mi­chał przy­tak­nął, cho­ciaż nie miał żad­nych pla­nów. Ma­rzył o tym, by po­ło­żyć się na swo­jej bia­łej skó­rza­nej so­fie i po­oglą­dać Net­fliksa. Poza tym przy tej ko­bie­cie czuł się ja­koś dziw­nie. Może tro­chę nie­pew­nie? Nie, po pro­stu dziw­nie.

– Szkoda, po­my­śla­łam, że do­ło­ży­ła­bym do pieca... – Spoj­rzała na niego i mru­gnęła, po czym za­śmiała się gło­śno.

Mi­chał wciąż był pod wra­że­niem jej wy­bu­chów ra­do­ści.

– Drewna bym do­ło­żyła. Zo­ba­czył­byś, jak robi się przy­jem­nie. Je­sie­nią na sznur­kach nad pie­cem su­szę grzyby, pla­stry po­ma­rań­czy, ja­błek, cy­tryn. Na cie­płym bla­cie za­zwy­czaj sta­wiam też mi­skę z droż­dżo­wym cia­stem, żeby wy­ro­sło. Nie je­stem spe­cja­listką od pie­cze­nia, ale moje cy­try­nowe cia­sto droż­dżowe jest wspa­niałe.

Mi­chał się uśmie­chał.

– To nie moja bajka – po­wie­dział, roz­glą­da­jąc się po kuchni.

– Mnie tak do­brze. Każdy ma inne stan­dardy.

– Miesz­kasz tu sama?

– Nie, z Ru­dym, Bu­rym i Pstro­ka­tym.

– To koty?

– Rudy i Bury tak, ale Pstro­katy jest psem.

– Aha... – Mi­chał nie wie­dział, co jesz­cze może po­wie­dzieć.

– Pij kawę, bo zimna nie bę­dzie do­bra. Mam jesz­cze ka­kao w garnku. Na­łóż so­bie, co chcesz i ile du­sza za­pra­gnie. – Iga nie prze­sta­wała się uśmie­chać i ga­dać. – Kiedy skoń­czy­łam trzy­dzie­ści lat, po­sta­no­wi­łam, że czas na zmiany. Raz na ja­kiś czas na­cho­dzą czło­wieka ta­kie my­śli i wtedy trzeba dzia­łać. Wiesz... żeby ochota nie prze­szła. – Po­ło­żyła dło­nie na stole i pal­cem za­częła ba­zgrać na bla­cie nie­wi­doczne esy-flo­resy.

Mi­chał jadł twa­ro­żek i ga­pił się na tę eks­cen­tryczną ko­bietę.

– Strasz­nie dużo ga­dasz.

– Trzeba cza­sami się wy­ga­dać, wtedy tak ja­koś lżej jest czło­wie­kowi na du­szy.

– I dla­tego za­miesz­ka­łaś na pust­ko­wiu? – za­py­tał. Chciał być miły. Na­prawdę.

– Do War­szawy mam ko­lejką dwa­dzie­ścia mi­nut. Wsia­dam i ru­szam do babci. Bab­cia ko­cha mia­sto i z niego nie zre­zy­gnuje. Mamy do sie­bie rzut be­re­tem, a jed­nak ja mam swoją chatę.

– I pi­szesz tu­taj książki. Je­steś pi­sarką.

– Au­torką ksią­żek. Na­pi­sa­łam Slow life po pol­sku i Od­na­leźć sie­bie, może ko­ja­rzysz, a te­raz pla­nuję na­pi­sać Wiem, co czu­jesz.

– Dla­czego Wiem, co czu­jesz?

– Bo ro­zu­miem, jak to jest być cza­sem sa­mot­nym, i wiem, jak czują się inni sa­mot­nicy. Każdy ma taką swoją sa­mot­nię, cza­sem do­bro­wolną, cza­sem taką, do któ­rej wpę­dza nas ży­cie. W ogóle je­ste­śmy po­ko­le­niem sa­mot­ni­ków. Świa­do­mie od­ci­namy się od in­nych lu­dzi. Ale też wiem, co czu­jesz, kiedy je­steś szczę­śliwy i za­ko­chany...

– To do­bry ty­tuł, ja chyba też wiem, co czu­jesz...

Iga wyj­rzała przez okno. Jed­no­ręki Ziu­tek ob­ma­cy­wał ma­skę sa­mo­chodu Mi­chała. Na szczę­ście ten sie­dział ty­łem do okna i nic nie wi­dział. Przez chwilę za­sta­na­wiała się, czyby się wku­rzył, że ktoś do­tyka jego cacka.

– Ale, ale, po­czę­stuj się szar­lotką! – po­wie­działa tro­chę zbyt gło­śno. – Uwiel­biam szar­lotkę z dużą ilo­ścią cy­na­monu. A ty?

– Nie wiem.

– Dużo rze­czy nie wiesz.

– Może po pro­stu nie za­sta­na­wiam się nad pier­do­łami.

Iga zmru­żyła oczy.

– Dziwne, ale niech ci bę­dzie. Cudny dzień mamy. – Unio­sła ręce. Z jej twa­rzy nie zni­kał uśmiech. – Je­śli chcesz, mo­żemy na­grać na­szą roz­mowę pod­czas spa­ceru. W po­bliżu są je­ziorko i las.

– Ko­bieto, co z tobą jest nie tak?

– Że co? – Iga zmarsz­czyła czoło.

– Za­cho­wu­jesz się, jak­byś się cze­goś na­wcią­gała! Świat jest piękny, ptaszki ćwier­kają, sło­neczko nam do­grzewa...

– A co w tym dziw­nego? Ko­cham ży­cie. I tyle.

– Okej, ko­chaj so­bie to swoje ży­cie, ale to do końca nor­malne nie jest.

– Każdy ina­czej de­fi­niuje swoją nor­mal­ność. Zresztą, czym ona jest?

– Do­bra, za­po­mnij, że py­ta­łem. Za­czy­namy. Tu­taj, okej? – Mi­chał spoj­rzał na nią zło­wrogo. Mi­nęło pół go­dziny, od­kąd tu był, a czuł się, jakby spę­dził z tą wa­riatką kilka dni.

– A więc je­steś dy­rek­to­rem w du­żej kor­po­ra­cji?

– Tak.

– Je­steś też wy­so­kim, przy­stoj­nym, do­brze zbu­do­wa­nym męż­czy­zną, który na pierw­szy rzut oka bu­dzi za­ufa­nie. Do wszyst­kiego do­sze­dłeś ciężką pracą. Wiem, że je­steś też sa­mot­ni­kiem.

– Je­stem sa­mot­ni­kiem – po­twier­dził po chwili za­sta­no­wie­nia.

Iga za­uwa­żyła, że był spięty.

– Do­brze ci z tą sa­mot­no­ścią?

– Nie za­sta­na­wiam się na tym. Są waż­niej­sze rze­czy, nad któ­rymi czło­wiek po­wi­nien się za­sta­no­wić.

– Na przy­kład?

– Praca, do­bra za­bawa. Głów­nie praca.

– Ucie­kasz przed pustką, jaką masz w so­bie, za­peł­nia­jąc ją pracą?

– Chyba je­steś pi­sarką, a nie psy­cho­lożką. Nie przy­sze­dłem do cie­bie, że­byś ro­biła mi psy­cho­ana­lizę. – Za­ci­snął szczęki.

– Znam się na lu­dziach. To czym jest dla cie­bie sa­mot­ność?

– Prze­kleń­stwem – wy­ce­dził przez za­ci­śnięte zęby. – Cho­ler­nym prze­kleń­stwem.

– Czyli pod tą ma­ską za­du­fa­nego ego­cen­tryka kryje się coś wię­cej?

– Wy­cho­dzę.

– Nie ob­ra­żaj się, Mi­chał. – Iga zła­pała go za rękę. – Nie chcia­łam.

– Nie mam ochoty z tobą roz­ma­wiać. – Był tak wście­kły, że aż po­czer­wie­niał na twa­rzy.

– Czym cię ura­zi­łam?

– Wszyst­kim. Pro­szę, zo­staw mnie w spo­koju – uniósł ręce.

Nie mógł uwie­rzyć, że przy­znał jej się do uczuć, które pró­bo­wał ukryć na­wet przed sa­mym sobą. Wy­szedł na ze­wnątrz, a Iga za­mknęła za nim drzwi.

Wie­działa, że cza­sem nie na­leży za kimś biec, że czło­wiek w ta­kich wy­pad­kach po­trze­buje za­szyć się w swo­jej sa­motni.

Usia­dła przy stole i za­częła sku­bać chałkę, kiedy usły­szała krzyk. Wy­bie­gła na po­dwórko i zo­ba­czyła dan­tej­ską scenę. Wi­told, znany wszyst­kim in­dor są­sia­dów, cały na­stro­szony, z prze­raź­li­wym sy­kiem ata­ko­wał Mi­chała, który biegł do­okoła sta­rej szopy, wy­ma­chu­jąc rę­kami i pro­sząc świat o po­moc.

Iga wie­działa, że Wi­tolda od­stra­sza widmo obe­rwa­nia ło­patą. Oprócz niej nie bał się ni­czego. Boso po­bie­gła w stronę szopy i chwy­ciła ło­patę. Za nią wy­le­cieli Rudy, Bury i Pstro­katy. Pstro­katy za­czął uja­dać, a Bury wście­kle miau­czeć.

– Wi­told! – krzyk­nęła Iga.

Pta­szy­sko za­trzy­mało się i spoj­rzało na nią. Ko­bieta trzy­mała w dło­niach wy­soko unie­sioną ło­patę. Oczy­wi­ście Iga ni­gdy nie skrzyw­dzi­łaby zwie­rzę­cia, ale Wi­tolda trzeba było tro­chę po­stra­szyć. Obłęd w jego oczach znik­nął. In­dyk za­gul­go­tał, od­wró­cił się do­stoj­nie i prze­szedł z po­wro­tem na po­dwórko są­sia­dów.

Mi­chał za­trzy­mał się zdy­szany. Za­czerp­nął po­wie­trza.

– Co to było? – za­py­tał prze­ra­żony.

– In­dyk.

– To nie in­dyk, to ja­kieś wiel­kie na­stro­szone mon­strum!

– Ura­to­wa­łam ci ty­łek przed po­dzio­ba­niem.

– Dzięki – rzu­cił Mi­chał, wy­cie­ra­jąc spo­cone dło­nie w no­gawki spodni.

– Prze­sta­niesz się na mnie ob­ra­żać?

– Iga... Je­steś zbyt eks­pre­syjna, sza­lona... To nie wyj­dzie.

– Nie pro­szę o to, byś zo­stał moim księ­ciem z bajki. Chcę tylko, że­byś ze mną szcze­rze po­ga­dał. Strasz­nie chcę na­pi­sać tę książkę. – Iga na­gle spo­waż­niała i Mi­chał mógłby przy­siąc, że jej oczy lekko się za­szkliły. Za­mru­gała szybko, a na jej twarz wró­cił uśmiech.

– Po­zwól mi to prze­my­śleć. I dzięki za ura­to­wa­nie tyłka. – Uśmiech­nął się i skie­ro­wał do sa­mo­chodu.

Iga we­szła do domu, a za nią Rudy, Bury i Pstro­katy. Wy­piła kawę. Otwo­rzyła ze­szyt i za­częła pi­sać.

Pstro­katy uło­żył się na jej sto­pach, Bury też, bo był strasz­nym za­zdro­śni­kiem. Iga uśmiech­nęła się sze­roko. Było jej do­brze. I pod­skór­nie czuła, że Mi­chał do niej wróci i opo­wie jej swoją hi­sto­rię.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: