Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wolność, równość, ludobójstwo - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
18 maja 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
24,99

Wolność, równość, ludobójstwo - ebook

Wielka Rewolucja Francuska nie była żywiołowym buntem mas. Jej przywódcy byli ludźmi wykształconymi. Wynikiem rewolucji miało być nowe społeczeństwo, utopijnie doskonałe. Dążąc do obalenia społecznej niesprawiedliwości, rewolucjoniści nie cofali się przed największą przemocą, gwałtem i terrorem. W biegu wypadków rewolucja scentralizowała władzę w rękach jednego ugrupowania jakobinów, stając się wzorem dla późniejszych totalitarnych systemów jednopartyjnych. Chwała rewolucji wyraziła się w wieku XIX ustanowieniem święta narodowego w rocznicę zdobycia Bastylii.

Na francuskiej prowincji i w Paryżu pod ostrzami gilotyn spadło ponad 15 tysięcy głów. Dokonywano egzekucji pod iluzorycznymi często oskarżeniami o wyznawanie poglądów kontrrewolucyjnych, pod koniec wielkiego terroru nawet bez formalnego prawa do obrony. Ale terror Wielkiej Rewolucji Francuskiej to nie tylko gilotyna. Pośród ofiar znalazła się cała prowincja Wandea, zbuntowana przeciw rewolucji, gdzie na mocy rozkazu rewolucyjne żołdactwo mordowało wszystkich mieszkańców: dzieci, kobiety, mężczyzn. Liczba ofiar wyniosła ponad 100 tysięcy. Ta zbrodnia popełniona u zarania najnowszej historii Europy to pierwsze wielkie ludobójstwo.

Historycy francuscy mają kłopoty ze zliczeniem ofiar rewolucji także dlatego, że w 1913 roku antymonarchiści zniszczyli część archiwów.

Zrewidowane i poszerzone po latach przez Andrzeja Ciska dzieło "Kłamstwo Bastylii", ukazuje się pod nowym tytułem "Wolność, równość, ludobójstwo. Kłamstwa i zbrodnie rewolucji francuskiej."

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8079-885-4
Rozmiar pliku: 11 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Pamięci Charlotty Corday i chłopów wandejskich, którzy bez cienia nadziei na zwycięstwo przeciwstawili się „oświeconemu rozumowi” w obronie swego króla i chrześcijańskiego dziedzictwa Francji.

Wyrażam uznanie dla Wielkiej Rewolucji Francuskiej za nowe wartości, jakie wniosła dla dobra ludzi. W tym sensie, ja także jestem demokratą.
Josef Goebbels – minister propagandy Trzeciej Rzeszy

Rewolucja Francuska otworzyła erę powszechnego upolitycznienia. W Ameryce Łacińskiej każdy ambitny bandyta nazywa siebie „wyzwolicielem”, mordercy mordują w imię wolności, a złodzieje kradną dla ludu.
Paul Johnson – angielski historyk

W środku rewolucyjnej gorączki, gdy nienawiść stoi naprzeciw nienawiści a suwerenność jest rozdarta, trudno pisać historię.

Ci, którzy wywołali rewolucję, najchętniej sami byliby jej historykami. Najchętniej oszukiwaliby potomnych tak, jak potrafili zadawać cierpienia i masakrować współczesnych.
Antoine Rivarol – francuski moralista

Prawda was wyzwoli.
Ewangelia (J 8,32)WIELKA I STRASZNA

Jak bardzo potrzebna jest ta książka! Bo nawet u ludzi wykształconych wiedza o Wielkiej Rewolucji Francuskiej to zaledwie niejasne ogólniki. Ale także półprawdy i kłamstwa. Ta Rewolucja niewątpliwie otworzyła nowożytną epokę w Europie, wpływając na dalszy bieg jej historii. Ale dzieje rewolucji należy ukazać na nowo, nie posługując się sloganami i mitami. Aureola chwały otaczająca rewolucję francuską, zwłaszcza w europejskiej świadomości lewicowej, to niewątpliwie także pochodna zafałszowanego obrazu historii.

Dzieło Andrzeja Ciska, poświęcone Rewolucji, łączy realistyczny opis faktów z wymiarem albumu, którego dostojne ryciny otoczone są jednak grozą przedstawianych wydarzeń. Wyobraźmy sobie ten paradoks: to tak, jakby w obrazie rewolucji bolszewickiej dopiero po dwustu latach glorii – pokazywać także jej zbrodniczy i nieludzki wymiar.

Wielka Rewolucja Francuska nie była najpierw żywiołowym buntem mas. Jej przywódcy byli ludźmi wykształconymi. Na ich myśleniu ważył utopijny mit o pierwotnie dobrej i całkowicie plastycznej naturze społecznego człowieka. Mit o dobrym człowieku pierwotnym głosił między innymi w swoich pismach francuski myśliciel Jean Jacques Rousseau. Głoszona przez niego zasada natury człowieka jako _tabula rasa_ i pierwotnego człowieka jako „dobrego dzikusa” przetrwała w różnym stopniu czas jej powstania i do dziś obecna jest w dyskusjach na temat historii i psychologii człowieka. Jeśli człowiek rodzi się w zasadzie dobry i nieukształtowany, można go całkowicie przystosować do wizji nowego społeczeństwa. Wynikiem rewolucji miało więc być nowe społeczeństwo, utopijnie doskonałe, stanowiąc ideał nowoczesnej republiki. To przyszłe wyzwolenie człowieka określono w zbiorze jego praw, w ogłoszonej przez rewolucję jeszcze za życia króla Ludwika XVI – „Deklaracji praw człowieka i obywatela” (26 sierpnia 1789).

Jeśli stworzenie nowego społeczeństwa jest możliwe, to należy dla słusznego celu obalić pełen krzywd ustrój feudalny i monarchię. Niestety, wydarzenia rewolucji okazały się drogą wiodącą – poprzez gwałt i zbrodnie – ku nowemu absolutyzmowi cesarstwa. Jedynie sama „Deklaracja praw człowieka i obywatela” w jej kształcie werbalnym okazała się wartością trwałą, jako pierwszy tak dobitny model praw jednostki w społeczeństwie i podstawa wartości republikańskich. Nowa Republika formalnie powstała już po wielkim terrorze, 26 października 1794 roku. Rewolucja i jej „Deklaracja”, jak i późniejszy zwycięski pochód wojsk napoleońskich w Europie, przyczyniały się do ożywienia przemian antyfeudalnych i obalania feudalnych krzywd. Ma więc francuska „Deklaracja” trwałe miejsce w postępie idei obywatelskich i demokratycznych. Wartość samej „Deklaracji” sprzyjała jednak historycznej mistyfikacji – przesłaniając obraz niebywałego terroru i przemocy samej Wielkiej Rewolucji Francuskiej.

Określano to nieraz, łatwo i amoralnie, jako cenę wolności. Więc tak można? Dążyć do obalenia społecznej niesprawiedliwości, a jednocześnie nie cofać się przed największą przemocą, gwałtem i terrorem? Praktyka i mit Wielkiej Rewolucji Francuskiej oddziałały na wszystkie późniejsze ruchy rewolucyjne w historii. Tym bardziej więc jest istotne, aby ukazać, czym ona była w całości.

Rewolucja francuska, rozpoczęta symbolicznie 14 lipca 1789 roku (data wzięcia fortecy Bastylii przez zrewoltowany tłum), choć wstrząsnęła posadami feudalnej Europy tworząc mit republiki i model „Deklaracji praw człowieka i obywatela”, była jednocześnie wielkim nieszczęściem w historii Francji. Niszcząca siła rewolucji doprowadziła wręcz do ludobójstwa. Społeczeństwo zostało zdziesiątkowane. W biegu wypadków rewolucja scentralizowała władzę w rękach jednego ugrupowania jakobinów, stając się wzorem dla późniejszych totalitarnych systemów jednopartyjnych. W kulturze francuskiej bałwochwalcza chwała rewolucji wyraziła się w wieku XIX przyjęciem rocznicy zdobycia Bastylii za święto narodowe. Ale także w Europie XX wieku wzór i mit Wielkiej Rewolucji Francuskiej, a później wyrosłej z niej Komuny Paryskiej, pozostały trwałymi odniesieniami skrajnych ruchów rewolucyjnych.

Zapewne nie przeczuwał jeszcze terroru jeden z więźniów Bastylii, wybitny pisarz epoki, z inwestygacji teściowej uwięziony tam królewskim rozkazem _lettre de cachet_, markiz de Sade, gdy na początku lipca 1789 podburzał tłum do uwolnienia więźniów. Było ich zresztą w Bastylii tylko siedmiu. Nawoływania markiza musiały być dość skuteczne, skoro komendant twierdzy pisał do ministra: „Jeśli pan de Sade nie zostanie dziś w nocy wyprowadzony z Bastylii, nie odpowiadam za fortecę króla”. Istotnie, 4 lipca de Sade został przeniesiony do Charenton-Saint-Maurice.

Jednak Bastylia i tak padła. To pierwsze symboliczne zwycięstwo rewolucji było zarazem jej pierwszym wiarołomstwem. Obiecano komendantowi Bastylii, markizowi de Launay, że w razie poddania się będzie oszczędzony wraz ze swoimi ludźmi. Po wdarciu się tłumu do Bastylii wymordowano jednak jej załogę – schwytanych wieszano na latarniach, komuś wydarto serce, a rzeźnik odciął głowę komendanta, obnoszoną później na ostrzu piki ulicami Paryża. Forteca, którą wzięto w stanie nienaruszonym (choć powstał mit o zburzeniu jej w czasie oblężenia!), została wkrótce rozebrana kamień po kamieniu. Unicestwienie Bastylii miało się stać dla wielu, aż po dzień dzisiejszy, symbolem narodzin nowoczesnej cywilizacji. Mówi się, że wielki filozof Immanuel Kant po raz pierwszy w życiu przerwał swój codzienny spacer po Królewcu, gdy doniesiono mu o wzięciu Bastylii. Pewien szczegół ukazuje ją jednak także jako zagładę kultury. Amour de Saint-Maximin pośród szczątków w Bastylii znalazł kartki papieru zapisane obustronnym duktem drobnego pisma. Okazało się, że są to ukrywane notatki markiza de Sade’a, jednego z ostatnich przymusowych rezydentów fortecy. Całość manuskryptów przepadła.

Walka z arbitralną represją społeczną była dla Sade’a ważna. Ten, który przyczynił się może do zdobycia Bastylii, po wybuchu rewolucji sprzeciwił się potem w rewolucyjnej sekcji Picque, jako jej wiceprezydent, niehumanitarnej ustawie, która miała się stać nowym prawem. Później _ci-devant_, wstecznik, Sade wypowiada to zdanie: „Moje narodowe uwięzienie, gilotyna przed oczyma, bolała mnie sto razy więcej niż mogłyby to sprawić wszystkie wyobrażone bastylie” (list z 21 stycznia 1795 do adwokata Gaufridy’ego). Ostrze gilotyny, pod którym i on miałby zginąć, a którego pracę widział ze swoich okien, spadło tam prawie dwa tysiące razy w ciągu miesiąca. Markiz, wieloznaczny w swoich pismach moralista, publicznie wypowiedział się wyraźnie przeciw karze śmierci, zadawanej na chłodno, w majestacie prawa. Dlatego też zrezygnował z udziału w sekcji Picque. W czasie, gdy mógł to zrobić, nie skorzystał z możliwości posłania na gilotynę swojej teściowej, odpowiedzialnej za jego udręczenia. Ten, który ukazywał w swoich utworach niemożliwe wręcz do prześcignięcia, infernalne wynaturzenia związane z naturą ludzką, zaprotestował przeciw prawu do zabijania, mającemu na celu lepszy ład ludzkości. Skądinąd pamiętamy, że przywódca jakobinów Maksymilian Robespierre najpierw występował przeciw karze śmierci. Jak widać, rewolucja za nic miała zasady ogłoszone w „Deklaracji praw człowieka i obywatela”, wszystko okazywało się dozwolone.

Na francuskiej prowincji i w Paryżu, między innymi na Place de Grève (dzisiaj Place de l’Hôtel de Ville) i Place de la Révolution (dzisiaj Place de la Concorde) pod ciosami ostrza gilotyn spadło ponad 15 tysięcy głów. Dokonywano egzekucji pod iluzorycznymi często oskarżeniami o wyznawanie poglądów kontrrewolucyjnych, pod koniec wielkiego terroru nawet bez formalnego prawa do obrony. Posyłano na gilotynę w wyniku kwitnącego delatorstwa, podobnie jak później po rewolucji bolszewickiej i pod koniec lat trzydziestych w Rosji.

Ale terror Wielkiej Rewolucji Francuskiej to nie tylko gilotyna. Pośród ofiar znalazła się cała prowincja Wandea, zbuntowana przeciw rewolucji, gdzie na mocy rozkazu rewolucyjne żołdactwo mordowało wszystkich mieszkańców: dzieci, kobiety, mężczyzn. Liczba ofiar wyniosła ponad 100 tysięcy. Ta zbrodnia popełniona u zarania najnowszej historii Europy to (używając dzisiejszych pojęć) pierwsze wielkie ludobójstwo. Biorąc pod uwagę wielkość zaludnienia ówczesnej Francji, były to liczby olbrzymie. Historycy francuscy mają kłopoty ze zliczeniem ofiar rewolucji także dlatego, że w 1913 roku antymonarchiści zniszczyli część archiwów.

Wielka Rewolucja Francuska była połączeniem antyfeudalnego przewrotu z próbą realizacji utopijnej republiki, w której – jak głosiły hasła – panowałaby wolność, równość i braterstwo. Był to pierwszy tak znaczący przypadek praktycznej chęci wcielenia mitu, choć przedtem istniały próby opisywania utopii: Platon, Morus. Najbardziej radykalni ideolodzy i przywódcy rewolucji, jakobini (od byłego klasztoru św. Jakuba, w którym się zbierali), zgrupowani wokół wykwintnego adwokata Robespierre’a, mieli poczucie, że realizują projekt społeczny, jaki nigdy nie istniał w epoce nowożytnej. Będzie on stanowił ostatni krok społeczeństwa ku wyzwoleniu i początek nowej ery.

Kreowano rzeczywistość w myśl tego przekonania. Uchwalono więc, odejście od tradycyjnego kalendarza gregoriańskiego, by posługiwać się nowo ustanowionym kalendarzem republikańskim. Kalendarz został wprowadzony w życie i obowiązywał przez kilka lat. Liczenie czasu rozpoczynało się od roku pierwszego (zapowiedź nowego kalendarza ogłoszono 22 września 1792, a wprowadzono go 5 września 1793). Stąd często spotykane w opracowaniach historycznych Wielkiej Rewolucji Francuskiej podwójne oznaczanie czasu: według rewolucyjnego i tradycyjnego kalendarza. Nawiązywano tu zarówno do historii Rzymu (czas liczony _ab Urbe condita_, czyli od założenia Rzymu), jak i do kalendarzy juliańskiego i gregoriańskiego, liczących czas od narodzenia Chrystusa. Nowy mit początku określała rewolucyjna Republika. Wprowadzono inne, świeckie nazwy dni i miesięcy, dzieląc je na dekady, a nie tygodnie (wbrew dawnemu kalendarzowi). Miały się zmienić obyczaje i język. Warto powiedzieć, że twórca kalendarza po spełnieniu zadania zginął pod gilotyną, w nowo brzmiącym roku, miesiącu i dniu. A kalendarz gregoriański powrócił w 1806 roku.

Szermując pojęciem demokracji rewolucja wykształciła także kłamliwy system propagandy (retoryka takiej propagandy w XX wieku nazwana zostanie nowomową). Miały się zmienić obyczaje i język. Poprzez zmiany językowe chciano usprawiedliwić gwałt i wykuć nową świadomość. Równość wszystkich ludzi miała się manifestować przez wprowadzony 10 czerwca 1792 roku nakaz tytułowania wszystkich: „obywatelu” (powtórzony w Rosji porewolucyjnej, ale i w Polsce za rządów „jedynej” partii). W ten rodzaj przemiany wpisują się także zmiany nazw miejscowości. Dekrety o zmianie nazw miejscowości i gmin od września 1792 do sierpnia 1794 – miały na celu wymazanie wszystkiego, co przypominałoby tyranię, królestwo i religię. Jeśli kalendarz miał przenieść ludzi w inny, „porewolucyjny” czas, to zmiana nazw miejscowości miała sprawić, że życie toczyłoby się też w innym, rewolucyjnym kraju, na innej, rewolucyjnej ziemi. Zmieniano nazwy nawiązujące do zamku, arystokratycznej rodziny lub do jakiegoś świętego. Niedopuszczalne stawały się nazwy gmin zaczynające się od słowa _Saint_ (Święty). Porty Saint-Malo i Saint-Nazaire utraciły świętość, zamiast niej wprowadzono jako pierwszy człon słowo Port. Natomiast: Wyspa Pani (Île Madame) stawała się Wyspą Obywatelką (Île Citoyenne). Nazwę Duch Święty (Saint Esprit) zmieniono na… Jean Jacques Rousseau. Można było wprowadzić do nazwy pojęcie ogólne, jak Wolność, Równość, Naród. Wersal (Versailles) stawał się Kołyską Wolności (Berceau-de-la-Liberté), a zbuntowana prowincja Vendée, w której dokonano ludobójstwa, zmieniała się na Vengée (prowincja Zemsta). Pont l’Evêque (Biskupi Most) zmienił się na Pont Libre (Wolny Most), a Pont l’Abbé (Most Proboszcza) – na Pont-Marat, by uczcić męczennika rewolucji. I tak dalej.

A w XX wieku? Byli naśladowcy. Pamiętamy Stalingrad, Leningrad, Kalinin, Kirow czy Dnieprodzierżyńsk. A w Polsce Katowice, które z dnia na dzień stały się Stalinogrodem. Zniknęła też sama Polska stając się „Ludową”. Nie było już pewnych zawodów: jak choćby służących i dozorców – przemienili się w pomoce domowe czy gospodarzy domu (czy dlatego nie zamiata się ulic?). Stare i nowe przykłady można by mnożyć.

Dumałem nad tym wszystkim w pogodny wieczór lipcowy 1983 roku, gdy z jednego ze wzgórz XX dzielnicy Paryża obserwowałem feerię sztucznych ogni, wznoszących się ku niebu w okolicy Hôtel de Ville i samego placu Bastylii. Te fajerwerki miały przydać splendoru święconej 14 lipca rocznicy rewolucji, a zarazem świętu narodowemu. Nie byłem sam w tę cichą i pogodną noc, ale być może należałem do zgoła nielicznych pośród gromadki ludzi, patrzących na to widowisko ze sceptycyzmem.

Samo znaczenie dziejów dawnej Bastylii zeszło, można powiedzieć, do podświadomości publicznej, tak jak oglądane przeze mnie niejednokrotnie w jednym z tuneli metra nr 5 pod placem Bastylii – wyryte na ścianie oznaczenia przebiegu murów tej starożytnej fortecy (i oznaczenie wieży, w której przebywał de Sade). Na samym placu wzniesiono później _Colonne de Juillet_, na cześć ofiar rewolty lipca 1830 roku.

Do mitu Rewolucji odwoływały się ruchy lewicowe we Francji aż do dzisiaj. I we Francji właśnie, za rządów socjalistycznego prezydenta François Mitterranda, święcono uroczyście _bi-centenaire de la Révolution_, czyli dwóchsetlecie Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Pamiętam, jak na tym placu Bastylii lud paryski, przepleciony z chuligańską młodzieżą radykalną i anarchizującą, świętował objęcie władzy przez socjalistycznego prezydenta Mitterranda. Pod auspicjami prezydenta Mitterranda wzniesiono później na placu Bastylii, choć niedokładnie w miejscu dawnej fortecy – wielki gmach Opery Paryskiej. Miał to być namacalny dowód, że Wielka Rewolucja nie tylko burzyła przestarzały porządek, lecz przede wszystkim wznosiła nowy.

Epizod Wielkiej Rewolucji Francuskiej trwał tylko kilka lat. Słowo komuna oznaczające pierwotnie określoną społeczność, gminę – nabierało dodatkowego znaczenia w stylu jakobińskich ideałów. Już przecież w czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej zaczął się tworzyć mit rewolucji oddolnej i ludowej, nie tylko z powodu udziału motłochu w tym wydarzeniu. Podczas tego przewrotu ideę ruchu ludowego reprezentował Babeuf, który opublikował w 1790 roku dzieło o opodatkowaniu wielkich posiadaczy jako prawie równości dla ludu Paryża. W roku 1794 założył dziennik „Le Tribun du Peuple”, a w 1795 utworzył grupę Sprzysiężenie Równych (_Société des Égaux_). Karol Marks miał go za pierwszego „działającego komunistę”. Już po ścięciu Robespierre’a 7 thermidora (27 lipca 1794) i upadku wielkiego terroru (teoretycznie 1 sierpnia 1794) Babeuf domagał się stosowania konstytucji z 1793 roku, poprawiającej tę z 1789: z prawem do oświaty dla ludu i pomocy społecznej. Zatrzymany w 1796, został ścięty w maju 1797 roku.

Należy się zastanowić, jak patrzeć na koniec rewolucji. Można przypisywać go członkom Konwentu, którzy zastraszeni grożącym im terrorem – choć sami tak długo go podtrzymywali – obalili ostatniego przywódcę i twarde jądro terroru – Maksymiliana Robespierre’a. Ukazał ten moment Benoît Jacquot w swoim filmie o markizie de Sade i rewolucji (2000). Film ten, nakręcony we Francji i przez Francuza, ukazuje, że wyostrzyła się tam krytyka Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Tym, co szczególnie przejęło mnie w tym obrazie, było nie tyle odtworzenie losu zagrożonego w czasie rewolucji markiza de Sade’a ani poruszająca scena ścięcia Robespierre’a, lecz nocny transport korpusów i głów zgilotynowanych ofiar do ogromnego dołu śmierci. Narzucało się skojarzenie z filmowymi materiałami, ukazującymi zbrodnie nazizmu i komunizmu. Gdy „pracownicy gilotyny” zaczynają sortować ubrania pozostałe po ściętych, przychodzą na myśl obrazy posortowanych ubrań i butów z Auschwitz.

Człowiekiem, który praktycznie przeprowadził Paryż i Francję przez kolejne etapy likwidowania rewolucji i ustanowienie cesarstwa w miejsce obalonego królestwa, a potem i Republiki był Napoleon Bonaparte – rewolucyjny generał, pierwszy (potem dożywotni) Konsul, wreszcie Cesarz. Napoleon to końcowy wykwit Rewolucji, w pewnym sensie jej przedłużenie i konsekwencja. Jedna wyobcowana grupa w rewolucji („partia” jakobinów), doświadczenie wielkiego terroru, prowadziły do władzy absolutnej. Wielka Rewolucja Francuska nie stałaby się może tak łatwo jednym z „założycielskich” mitów nowożytnej Europy, gdyby nie znalazła ujścia we wstrząsach i wojnach epoki napoleońskiej. Być może ostatecznym akcentem Wielkiej Rewolucji Francuskiej było rozproszenie salwą kartaczy tłumu rojalistów przed Tuileries na rozkaz generała Napoleona Bonapartego (1795), rozpoczynającego swój kilkuletni pochód ku władzy.

Rozległy rzut perspektywiczny w spojrzeniu na Wielką Rewolucję Francuską – ze szczególnym uwzględnieniem jej jakobińskiego „czarnego jądra” i napoleońskiej kontynuacji – zarysował Jan Prokop w swoim ciekawym eseju _Od Robespierre’a do Lenin_a1. Przedstawił, w jaki sposób chwała, ale i nędza Wielkiej Rewolucji Francuskiej ukazywane były we francuskiej literaturze i historiozofii, począwszy od konserwatywnych krytyków rewolucji w XIX wieku, po jej współczesnych apologetów wywodzących się z kręgów francuskiej i komunistycznej lewicy (czytamy – jak komentują epokę jej świadkowie: pisarze, historycy i publicyści). Autor analizuje tam również mit napoleoński, wyrosły z cienia Rewolucji, a szczycący się podjęciem jej blasku. Autora uderzają raczej cienie napoleońskiego epizodu i podkreśla fakt, że Pierwszy Konsul (1799) Napoleon, ten grabarz rewolucji, dziedziczył wiele z najgorszych cech jakobińskiego rozumienia państwa i władzy. Prokop zwraca uwagę na bezwzględność generała Bonapartego, gdy podczas kampanii syryjskiej, należącej jeszcze do schyłku rewolucji, kazał rozstrzelać półtora tysiąca jeńców. Mówiło się także o rozkazie otrucia tych spośród własnych żołnierzy, którzy byli zarażeni dżumą. Ponieważ pogłoski o tym otruciu były rozpowszechniane we Francji, Napoleon zamówił w 1804 roku, u malarza Antoine’a-Jeana Grosa, obraz, na którym 11 marca 1799 Bonaparte odważnie odwiedza zadżumionych w Jafie (obraz wisi w galerii Louvre).

Esej Prokopa, oparty także na szerokich aluzjach i porównaniach historycznych, zostaje uzasadniony przez sam dobór cytatów. Przepiszmy tu ten cytat z Alaina Besançona, którym Prokop otwiera swoją rozprawę:

„Lenin podziwiał jakobinów właśnie dla ich krwiożerczości. Gdy tylko objął władzę, zadekretował wprowadzenie terroru, świadomie odwołując się do terroru jakobińskiego. Wielokrotnie cytował Wandeę jako przykład rewolucyjnego zdeterminowania w walce z kontrrewolucją . Ale trzeba wspiąć się wyżej, aż do piętra metafizycznego, aby rozpoznać podobieństwo krajobrazu Konwentu i XX-wiecznych totalitaryzmów. Rzeczą podstawową okazuje się tu, że zło będzie dokonywane w imię dobra”2.

Pewne pojęcia oświeceniowe – zwłaszcza szczególnie interpretowane myśli Jeana Jacques’a Rousseau na temat kondycji człowieka i właściwości natury ludzkiej, które fascynowały ludzi w rodzaju jakobinów francuskich – okazały się trwalsze niż sama rewolucja, którą myślowo przygotowywały i zapowiadały lepszy po niej ład świata. Wystarczy uwolnić człowieka od gnębiących go warunków społecznych, a jego natura – dobra z samej swej istoty – dokona reszty. Do pokolenia czynnych jakobinów należeli na ogół młodzi ludzie, a jednak im się spieszyło. Własnymi rękami chcieli stworzyć podstawy nowego ładu i go utrwalić. Cena była wysoka. Jak pisze współczesny amerykański psycholog Steven Pinker, przesłanką była teza, że natura ludzka jest jak plastelina, jest czystą kartą (_tabula rasa_), na której wszystko można zapisać, kształtując społeczeństwo wedle wszelkich utopijnych zasad:

„Pierwszą rewolucją, której przyświecała wizja utopijna, była Wielka Rewolucja Francuska . Rewolucja obaliła odwieczny ład, próbując zbudować zupełnie nowy porządek, oparty na ideałach wolności, równości i braterstwa oraz na przekonaniu, że warunkiem zbawienia jest oddanie władzy w ręce moralnie wyższej rasy przywódców. Oczywiście wodzowie rewolucji trafiali – jeden po drugim – na gilotynę, bo żaden z nich nie dorównywał kolejnym uzurpatorom, którzy rościli sobie większe prawa do mądrości i cnoty. Żadna ze struktur politycznych nie przetrwała owej «rotacji kadr», wskutek czego powstała pustka, którą wypełnił dopiero Napoleon. Wizja utopijna była też siłą napędową rosyjskiej rewolucji październikowej, która – podobnie jak rewolucja francuska – doprowadziła do upadku kilku kolejnych przywódców, by wreszcie przyjąć postać stalinowskiego kultu jednostki”3.

Publicysta i filozof francuski Alain Finkielkraut, obnaża z dzisiejszej perspektywy podstawy moralno-filozoficzne jakobinizmu:

„Matryca współczesnego progresizmu tkwi nie w Marksie, lecz w Rousseau, który twierdził, że ludzkie zło jest bez reszty społecznie uwarunkowane: «Nienawidzę poddaństwa jako źródła wszelkiego zła w człowieku». «Wszelkiego» – proszę zauważyć, to wielka rewolucja intelektualna, a my jesteśmy jej spadkobiercami. Pomyślmy, jeżeli całe zło jest społeczne, to aby z nim skończyć, wystarczy wybudować nowe społeczeństwo. Wyłącznie jako uczeń Rousseau Robespierre mógł nazywać politykę: «Wojną ludzkości przeciwko swym nieprzyjaciołom». A Sartre: «Wojną ludzkości przeciwko złu». Tak więc wraz z pojawieniem się Rousseau obserwujemy narodziny polityki absolutnej. Opartej na koncepcjach absolutnego dobra i zła. Lewica progresistowska nie wierzy dziś w postęp w sensie naukowym czy technicznym. Ale nadal wierzy w postęp w sensie moralnym, w to, że zło tkwi wyłącznie w nas i można je z nas usunąć. Ta lewica pozostała prometejska w sensie moralnym.

Natomiast grzech pierworodny jest ostrzeżeniem, barierą wymyśloną przez teologów przeciwko utracie przez człowieka poczucia miary. Bo gdy grzech pierworodny zastępujemy dobrem pierworodnym – tak jak rousseau’ańska lewica – nie mamy już żadnej bariery....”4.

Pochodną mitu rewolucji wydaje się również porewolucyjny kult Napoleona, nie tylko we Francji, ale także w Polsce, nawet już po doświadczeniach Księstwa Warszawskiego i wyprawy moskiewskiej 1812 roku. Zdaje się on zasłaniać rzeczywisty wymiar tej postaci. Polska szarża na wąwóz Somosierry, kampania napoleońska, opromieniona w historycznych wspomnieniach (choć pełna na przykład tragicznych sprzeczności w _Popiołach_ Żeromskiego). Jeśli ją ujrzeć od strony hiszpańskiej (co i Żeromski okazuje), to także przemoc napoleońskich i polskich zaborców i bohaterstwo obrońców wąwozu czy Saragossy. To zależy, jak patrzeć na tę wojnę: od strony złudzeń polskich uczestników wojny napoleońskiej, czy na przykład poprzez wielkie malarstwo Goi. Oczywiście takie wydarzenia mają swoje wielowarstwowe znaczenie. W desakralizację mitu Cesarza wpisała się ostatnia powieść Eustachego Rylskiego _Warunek_ (2005). Polski epizod roku 1812 nie jest tu tragicznym odwrotem, lecz groteskową rejteradą.

Kampanie napoleońskie, które miały stworzyć wielką mocarstwową Francję, zakończyły się klęską po wyprawie moskiewskiej i ostatniej bitwie Napoleona pod Waterloo (1814). Do liczby ofiar rewolucji dołączyły też ofiary bitew: ponad milion żołnierzy. Francja miała już nigdy potem nie odzyskać swojej wielkości. Po okresie napoleońskiego cesarstwa i monarchii, Paryżem wstrząsają kolejne rewolty: w 1830 i w 1848 roku. W tym właśnie roku Marks pisze swój _Manifest komunistyczny_. W 1830 i 1848 roku miał się na chwilę odrodzić mit rewolucyjnej walki, nie miał jednak zabarwienia owej społecznej utopii, jaka charakteryzowała ambicje Wielkiej Rewolucji. Taki moment miał się zdarzyć jedno pokolenie później, na fali załamania się państwa francuskiego w wyniku klęski w wojnie francusko-pruskiej.

Gdy wojna wydana Prusom 19 lipca 1870 roku przez cesarza Napoleona III zmieniła się 2 września w klęskę militarną, symbolizowaną nazwą Sedan (kapitulacja armii i niewola cesarza Napoleona III), proklamowano 4 września Republikę. Od 19 września trwało oblężenie Paryża przez armię pruską. To wtedy, aby podtrzymać opór, Léon Gambetta opuścił Paryż balonem. Wobec braku odpowiedniego aktywizmu ze strony rządu, utworzono w Paryżu straż narodową w sile prawie 400 tysięcy ludzi. 31 października, po kapitulacji Metzu i rozpoczęciu rokowań z Prusami, straże narodowe domagały się upadku rządu wznosząc okrzyki: Niech żyje Komuna! Dnia 7 stycznia chodziło im już o rząd ludowy. W dniu 29 stycznia zostaje ogłoszony rozejm francusko-pruski, narzucający Francji ciężkie warunki, między innymi rozbrojenie fortyfikacji Paryża, oraz zabór przez Prusy Alzacji i jednej trzeciej Lotaryngii. W Paryżu delegacja 20 dzielnic wysuwa żądanie utworzenia republiki, która na wzór republiki z 1789, dającej ziemię chłopom, byłaby korzystna dla robotników, potrafiłaby zapewnić wolność polityczną i równość społeczną. Wśród radykałów byli robotnicy należący do komunistycznej Międzynarodówki. Prototypem i wzorem dla Komuny Paryskiej staje się Wielka Rewolucja Francuska.

Jednak 1 marca Zgromadzenie Narodowe ratyfikowało traktat z Prusami, przyjęty przez szefa rządu Adolphe’a Thiersa, mimo protestów deputowanych z Alzacji i Lotaryngii. Na jeden dzień wkroczyła do Paryża armia pruska. Ten moment opisał świadek tych dni, wielki polski pisarz Cyprian Norwid, który przeżył oblężenie Paryża przez Prusaków. Zgłaszał się nawet wcześniej do gwardii jako ochotnik, został jednak odrzucony ze względu na głuchotę. Samej Komuny Norwid nie akceptował. W ten sposób konsekwentnie przedłużał swoją ocenę Wielkiej Rewolucji, jak wtedy, gdy wspominał swoją rozmowę z Rozalią Rzewuską, której matkę zgilotynowano:

„śp. Rozalia Rzewuska opowiadała mi, jak nieletnią dzieweczką będąc, widziała prowadzoną na gilotynę matkę swoją, a potem tułała się po brudnych domach przedmieść paryskich, umywając talerze i słuchając cynicznych piosenek”5.

Surowo oceniał Komunę:

„Moja protestacja przeciw więzieniu duchowieństwa i burzeniu kościołów przeciw obaleniu kolumny Vendôme” (list z czerwca 1871).

„I jeżeli tu, za Terroryzmu, podnosiłem głos i protestowałem publicznie, do odmówienia służb terrorystycznej Komunie nakłaniając lub inne tejże treści akty popełniłem, to jedynie na tym prawie, że godność – człowieka i chrześcijanina, obrażone i zagrożone będąc, przez to samo prawo protestu nadawały każdemu” (lipiec 1871, list do W. Czartoryskiego)6.

Choć nie odmawiał wcześniej wysokiego tragizmu walce o postęp ludzkości, na przykład pisząc o ofiarach bitwy pod Solferino czy obrońcach wartości republikańskich w czasie wypadków paryskich w grudniu 1851 (oceniał je inaczej niż Zygmunt Krasiński):

„ kilka lat temu – przechodząc po tych płaskich kamieniach, po których się idzie bulwarami do Magdaleny, trzeba było przestępować ostrożnie przez strumień czerwonej krwi ludzkiej, spływającej od strony Ministerium Spraw Zagranicznych przez szerokość ulicy na dół.

Ta krew była wylaną przez konających ludzi, którzy może się omylili, ale wylewali tę krew ze wszystkich żył swoich na to, aby ci, co po ich śmierci żyć będą, byli swobodniejsi i wyżsi, i szczęśliwsi.

Ja obuwiem moim przestępowałem przez ten strumień krwi ludzkiej” (list z 19 maja 1862)7.

Komuna trwała zaledwie kilka miesięcy: od mniej więcej 18 marca 1871 do końca maja tegoż roku. Spiskowcy zdołali narzucić miastu ludowe wybory, ludową władzę. Podobnie jak Wielka Rewolucja, także Komuna Paryska (26 marca powstaje jej _Conseil Général_) stała się później odwołaniem dla ruchów lewicowych i rewolucyjnych. Marks, najpierw przeciwny rewolcie paryskich robotników, po 18 marca przyłączył się do zwolenników Komuny. Jak pisał w _Wojnie domowej we Francji_:

„Była to pierwsza rewolucja, w której klasa robotnicza podjęła sama inicjatywę społeczną, do której przyłączyli się ludzie klasy średniej: sklepikarze, handlowcy, kupcy; wyłączeni byli jedynie bogaci kapitaliści”.

Wielu delegatów centralnego komitetu republikańskiego dwudziestu dzielnic należało do komunistycznej Międzynarodówki. Na komunardów paryskich oddziałał także wzór działalności rewolucjonisty z okresu rewolty 1830 i 1848 roku – Augusta Blanqui’ego i grupy „blankistów”. Marks uważał, że Komunie brakowało właśnie takiego przywódcy jak Blanqui (podczas Komuny zwolennicy jakobinizmu usiłowali wymienić uwięzionego Augusta Blanqui’ego za arcybiskupa Paryża Georges’a Darboy). Deklaracja Komuny z 19 kwietnia wyjaśniała jej cele ludowi francuskiemu: uznanie i konsolidacja Republiki, już nie scentralizowanej, lecz będącej federacją wszystkich komun Francji:

„Naszą misją jest dopełnienie nowoczesnej rewolucji, najszerszej i najpłodniejszej ze wszystkich, które rozjaśniały historię”.

Pisząc o rewolucyjnych wypadkach 1917 roku, określanych potem jako Wielka Rewolucja Październikowa, Lenin porównywał władzę sowietów do organizacji Komuny Paryskiej, gdy źródłem prawa nie były ustawy przygotowane przez parlament, lecz „inicjatywy oddolne”, czyli oddanie broni w ręce całego ludu. Po analizach Marksa i Lenina, dołączyli do nich komunistyczni przywódcy totalitarnych rewolucji na świecie – Mao Zedong czy Fidel Castro. Władzę ludu miała zastępować dyktatura jednej partii.

To zresztą raczej wkraczające do Paryża 21 maja 1871 roku oddziały rządowe Thiersa wprowadziły terror bezwzględny. Zdobywano miasto dzielnicę po dzielnicy, dom za domem, rozstrzeliwując wszystkich, których ujęto z bronią w ręku. Podczas walki z regularnymi oddziałami „wersalczyków” Thiersa – komunardzi przypomnieli sobie zapewne historię Bastylii podpalając symboliczne budynki publiczne: Prefekturę Policji, część Pałacu Sprawiedliwości, Hôtel de Ville, Palais Royal i Tuileries (oszczędzono jednak la Sainte-Chapelle i Notre Dame). Jakby na wzór słynnych _tricoteuses_ przysłuchujących się kiedyś obradom Konwentu z robótkami w ręku, działały w czasie Komuny _pétroleuses_, kobiety z tłumu, podpalające budynki butelkami napełnionymi naftą. W razie ujęcia rozstrzeliwano je na miejscu. Powstanie zostało zdławione za cenę wielkich ofiar z obu stron, ale przede wszystkim wśród oblężonych. Ogromnemu zniszczeniu uległa też zabudowa Paryża, w tym wielkie gmachy publiczne.

W dniach ostatecznej walki odrodził się rewolucyjny terror. Komunardzi rozstrzelali 52 zakładników, w tym arcybiskupa Paryża Darboy. Terror był jednak przede wszystkim dziełem oddziałów rządowych. Ujętych na cmentarzu Père-Lachaise, broniących się tam 200 komunardów rozstrzeliwano po dziesięciu pod murem cmentarza (o czym informuje dziś odpowiednia tablica). Po upadku Komuny sądy wojskowe wciąż wydawały wyroki śmierci. Kobiety ubogie i źle ubrane uchodziły za _pétroleuses_ godne rozstrzelania. Świadkowie mówią, że Sekwaną płynął potok krwi. Zginęło około 30 tysięcy osób. W ten sposób, choć nie za pomocą gilotyny, osiągnięto prawie liczbę ofiar paryskich egzekucji Wielkiej Rewolucji Francuskiej. W Wersalu znalazło się ponad 38 tysięcy więźniów. Sądy wojenne funkcjonowały do roku 1874. Wielką liczbę tych więźniów deportowano do Nowej Kaledonii i Gujany. Inni salwowali się ucieczką do Belgii, Szwajcarii i Anglii. O amnestię dla komunardów dopominał się, choć sam nie sympatyzował z Komuną, przebywający wtedy w Belgii wielki pisarz Victor Hugo. Ogłoszono amnestię dopiero w 1880 roku. Rozstrzeliwani przez formacje wojskowe Thiersa rewolucjoniści nie zdążyli zaprowadzić swoich porządków i krwawo likwidowani – urośli do rangi bohaterów. Młody poeta Arthur Rimbaud napisał w tym czasie swoje słynne wiersze ku chwale komunardów, a pomiędzy nimi: _Les mains de Jeanne-Marie_ (Ręce Joanny Marii):

Jak one cudownie zbladły
W słońcu co miłość daje
Na brąz mitraliez się kładły
W Paryżu który powstaje!

Podsumowując lekcje Komuny, Karol Marks napisał jako pierwszy:

„Robotniczy Paryż i jego Komuna, stał się na zawsze sławny jako ognisko nowego społeczeństwa. Jego męczennicy będą zachowani w wielkim sercu klasy robotniczej. Jednak rządy Komuny sprawowali w większości drobnomieszczanie, brak było idei dyktatury proletariatu”.

Jeszcze jeden cytat ze współczesnej publicystyki historycznej, ujmujący długą tradycję nowszej historii. Jej amerykański przedstawiciel Daniel Bell patrzy już krytycznie na całą tradycję Rewolucji:

„Rewolucja francuska miała natomiast charakter społeczny, występowała pod sztandarem wolności, równości i braterstwa, dążenia do szczęścia jako celu wszelkich ludzkich wysiłków. Za pomocą terroru usiłowano wyeliminować arystokrację. Święta, takie jak to ku czci Istoty Najwyższej, zastąpiły Kościół, stając się instytucjami nowego, świeckiego świata. Rewolucja francuska – a przynajmniej rządy jakobinów – dobiegła kresu wraz z 9 thermidora i 18 brumaire’a, datami rewolucyjnego kalendarza, z których Marks uczynił punkty orientacyjne dla przyszłego ruchu rewolucyjnego. Ten ruch używał retoryki swego poprzednika, a rewolucja 1917 roku uznana została za zwieńczenie dzieła rewolucji francuskiej. Ta retoryka i te ambicje stanowiły pożywkę dla konfliktów klasowych rozprzestrzeniających się od Europy po Chiny, na wielkich obszarach Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej”8.

Temat Wielkiej Rewolucji Francuskiej w Polsce budzi także refleksje: jak okres ten – pomijając specjalistyczne prace – odbił się w polskiej świadomości historycznej i w literaturze. Jak wiemy, hasła Wielkiej Rewolucji Francuskiej nie znalazły poparcia u schyłku zagrożonej rozbiorami polskiej Pierwszej Rzeczypospolitej. Jakby odpowiedzią na francuską proklamację Republiki stała się Konstytucja 3 maja. Łatwo przeciwstawić obraz radosnych tłumów na placu Zamkowym w Warszawie po uchwaleniu Konstytucji 3 maja w roku 1791 – wizji uwięzionego już króla Francji i – za niespełna dwa lata – spadającej do kosza z trocinami głowy Ludwika XVI. I pamiętajmy, że to w Paryżu po rewolucji lipcowej roku 1830 pisze Mickiewicz o polskiej Konstytucji słowami z _Pana Tadeusza_: „Vivat Król, vivat naród, vivat wszystkie stany!”. W Polsce rozbiorowej słowo rewolucja oznaczało często coś innego: insurekcję, czyli powstanie przeciw państwom zaborczym.

Dla polskich wielkich romantyków słowo rewolucja oznaczało przede wszystkim przywracanie wolności uciemiężonym narodom, w tym Polsce. W swojej późnej twórczości Zygmunt Krasiński zna już jednak słowo komunizm, wymieniane przez Marksa i ruchy lewicowe. Odnosi się do pojęcia komunizmu negatywnie. Późny romantyk Norwid, który przeżył Komunę Paryską, miał do niej – jak widzieliśmy – stosunek negatywny, krytykował ograniczenie wolności i terroryzm.

Literatura wielkich polskich romantyków nie jest literaturą zachwalającą królobójców. Pamiętamy, jak waha się Kordian w dramacie Słowackiego pod tym tytułem, podobnie jak w życiu wahali się podchorążowie i mimo rozdanych już ostrych nabojów nie doszło do zamachu na cara podczas manewrów wojska po koronacji cara w Warszawie na króla Polski (1829). W każdym razie potencjalną ofiarą był wtedy nie własny, lecz obcy zaborczy monarcha.

Trzeba pamiętać, że polska literatura romantyczna powstaje już po Wielkiej Rewolucji Francuskiej i po zamknięciu się historycznej epoki napoleońskiej. Choć głosi ta literatura niewątpliwy kult Napoleona, ale przecież nie jako uczestnika rewolucji ani nawet sprawcę jej epilogu, lecz żołnierza-oswobodziciela naruszającego _status quo_ ówczesnej Europy. W _Panu Tadeuszu_ Mickiewicz nazwie Napoleona „bogiem wojny”, ale powstrzyma się od kontynuowania epopei poza granice Polski, w przynoszącej klęskę moskiewskiej wyprawie. Pomny Mickiewiczowskiego przekazu Żeromski także zatrzyma akcję _Popiołów_ na progu wypadków 1812 roku. Postać Napoleona powracającego spod Moskwy ukaże Juliusz Słowacki jako apokryf do poematu Mickiewicza, na tle niewinnie zaśnieżonego pejzażu Soplicowa. W Paryżu kult Napoleona podtrzymują: Słowacki w wierszu _Na sprowadzenie prochów Napoleona_, Mickiewicz w publicystyce paryskiej „Trybuny Ludów”, nawiązującej zresztą swoim tytułem, lecz z charakterystyczną zmianą, do pisma Babeufa z czasu Wielkiej Rewolucji. Ale przecież i _Kordian_ Słowackiego i trąbki oddziałów polskich w _Panu Tadeuszu_ to echo nie rewolucji, lecz insurekcji, głęboko przeżytego, nieudanego listopadowego powstania. Nie była to rewolucja, lecz walka o wolność narodową. W _Horsztyńskim_ Słowackiego sceny zemsty motłochu wileńskiego na zdrajcy i targowiczaninie Kossakowskim (czy nie ma tu echa także warszawskiego wieszania na latarniach przez tłum?), ujął poeta w geście literackiej pogardy dla rozruchów motłochu, a motłoch w każdym narodzie jest podobny.

Do napisania kilku późniejszych kart literatury romantycznej skłoniła polskich romantyków wieloznaczna historia. Potęgowały się nastroje insurekcyjne. Radykalizm postulatów rewolucyjnych wyraził Ryszard Berwiński:

Więc gdy stary Bóg nie słucha,
Pomódlmy się do obucha.
Uściśnijmy noże
I dalej za morze
Krwi!
Za czerwone morze!
(_Marsz w przyszłość_, 1844)

Tak się złożyło, że na apel _Psalmów przyszłości_ (1845) Zygmunta Krasińskiego, w których poeta wzywał do solidaryzmu społecznego pod przywództwem szlachty, najpierw odezwała się historia. Powstanie narodowe roku 1846 załamało się właściwie zanim się zaczęło. Upadło nieudane powstanie krakowskie w lutym 1846 roku, w którym – z ręki najeźdźcy – zginął radykalny Edward Dembowski, napotkawszy na swej drodze nie sprzymierzonych w insurekcji patriotycznej chłopów, lecz wojska austriackie. A w Galicji wschodniej opłacony przez zaborcę Jakub Szela wywołał rewoltę chłopską, co nazwano rabacją galicyjską. Krzyk zrewoltowanego chłopskiego tłumu podpalającego dwory i rżnącego szlachtę długo jeszcze będzie odbijał się echem w polskiej literaturze (_Wesele_ Wyspiańskiego). Ta rzeź pochłonęła tysiące ofiar.

Odpowiedź na _Psalmy_ _przyszłości_ pisał Słowacki, gdy gorzały jeszcze łuny galicyjskie (opublikował ją w 1848 roku). Na solidarystyczne apele Krasińskiego: „Jeden tylko, jeden cud, z szlachtą polską polski lud” odpowiedział Słowacki słowami: „A ty zląkł się, syn szlachecki”, ujmując temat przewrotu rewolucyjnego w kategoriach mistycznych.

Na samą rabację Słowacki patrzył zapewne poprzez przedstawiane w jego dramatach oddolne rewolty ukraińskie, kozackie, wywoływane feudalną nierównością i uciskiem narodowym, w państwie, które nie było dla Ukraińców Rzecząpospolitą Trojga Narodów (nigdy taka nie powstała). Słowacki będzie bronił ogólnej mistycznej zasady zmian dziejowych:

Wygnaj z myśli Mary jusze, Cezary i Robespiery. „Słaby”, mówisz, „rzeź wybiera” – A czy wiesz, co On wybierze?… Wieczny Rewolucjonista, Pod męką ciał – leżący Duch.

Z tej perspektywy widać, jak bardzo inny od ideologii francuskiej rewolucji był nurt polskiej literatury, oceniającej – także w nawiązaniu do kultury francuskiej – problematykę rewolucji. Najdalej wychodzącą w przyszłość wizję spadku po Wielkiej Rewolucji Francuskiej w Europie być może przedstawił, trzeźwo myślący jako historiozof, Zygmunt Krasiński:

„Rosja jest wytworem i zbiorem pierwiastków najbardziej złowrogich i najbardziej rozkładowych, jakie są w historii. Zepsucie, wyrafinowanie ostatnich czasów Bizancjum, przeszło w jej dyplomację. Rosja jest wielkim komunizmem, rządzonym przez władzę zarazem wojskową i teokratyczną; ta władza zaś, równa terrorowi z roku 1793 w okropności, jest od niego nierównie wyższą w swojej organizacji i w swojej zdolności trwania”9.

Po dwu zamachach na cara Aleksandra II: pierwszym, nieudanym, w paryskim Lasku Bulońskim, gdzie strzelał samotny Polak Antoni Berezowski (1864) i drugim, udanym, w Petersburgu, w wykonaniu członka Narodnoj Woli, młodego Ignacego Hryniewickiego (1881) – nastąpiło utworzenie w Rosji rewolucyjnej Narodnoj Woli. Na terenie Polski zaś powstało ugrupowanie rewolucyjne, tak zwany Wielki Proletariat (1882). Nie jest jednak celem tego eseju wskazywanie na dalsze polityczno-historyczne dzieje idei rewolucji w Polsce i na świecie (powstanie SDKPiL, wybuch rewolucji bolszewickiej w Rosji, Komunistyczna Partia Polski, jej zagłada zaprogramowana przez Stalina). Warto tylko wspomnieć utwór literacki Władysława Broniewskiego, niejednokrotnie w swej poezji popierającego komunistyczne tezy walki klasowej i rewolucji. Chodzi mi o _Komunę Paryską_ (1929). Broniewski widział w _Commune de Paris_ antycypację komuny proletariackiej XX wieku.

Wielką Rewolucję Francuską dzieliła oczywiście od późniejszych ruchów rewolucyjnych także cała nowoczesna przepaść cywilizacyjna. Dotyczy to poziomu techniki, uzbrojenia, przekazywania wiadomości (jednak w sierpniu 1794 tylko godzinę zajmował przekaz stu słów przez optyczny telegraf „semaforowy” między Paryżem a Lille). Tylko gilotyna nie uległa zmianie od pierwszej paryskiej egzekucji 25 kwietnia 1792, aż do roku 1979 (prawie 200 lat jej istnienia), kiedy wykonano we Francji ostatni (kwestionowany) wyrok śmierci. Jakobini mieli jednak pomysły „techniczne” już na miarę hańby totalitaryzmu XX wieku. Louis Saint-Just publicznie mówił o możliwości wykorzystania skóry kobiet z Wandei do produkcji ubiorów, rozprawę zaś z buntownikami Wandei projektowano może także za pomocą „chemii” (znaleziono ogromny zapas arszeniku, którym można było zatruć wodę w studniach).

Zewnętrznym przejawem tego cywilizacyjnego dystansu, który dzieli nas od okresu rewolucji, są ilustracje z epoki. To jakby dodatkowy wymiar jej świadomości. Przyzwyczajeni dziś do brutalnego realizmu fotografii i filmowej kroniki, mielibyśmy podświadomą tendencję do traktowania tych dawnych ilustracji (szkiców, sztychów, rysunków lub obrazów z epoki) i ich treści, jako odnoszących się do tworów wyobraźni. A przecież nic bardziej mylnego! Gdyby pisać historię o sto lat późniejszej Komuny Paryskiej, sztychy zostałyby już zastąpione przez fotografie (jak ta ukazująca z surowością dokumentu szereg otwartych trumien rozstrzelanych komunardów), nie mówiąc o dokumentach filmowych, na których oglądamy fragmenty rewolucji październikowej czy innych rewolucji na świecie.

Patrząc na te portrety i obrazki, przedstawiające wydarzenia z Wielkiej Rewolucji Francuskiej, podświadomie przesuwamy czasem ich zawartość w dziedzinę sztuki, co sprzyja raczej mylnemu przetworzeniu tragedii naocznej w swoistą katharsis historii. Ten efekt malarski jakże jest zwodniczy. Dopiero gdy uświadomimy sobie, do jakich faktów się odnosi, tragizm i zbrodniczość Rewolucji odzyskują pierwotne, namacalne, okrutne znaczenie.

_Jacek Trznadel_

jesień 2009OD AUTORA

W książce cztery słowa: „konwent”, „rewolucja”, „republika” i „terror” są pisane raz z dużej, raz z małej litery. Pisane z dużej będą dotyczyły odpowiednio: Zgromadzenia Narodowego (które przybrało nazwę Konstytuanty, a potem Konwentu), Wielkiej Rewolucji Francuskiej, Republiki Francuskiej z czasów Rewolucji i terroru, jako narzędzia przemocy władz rewolucyjnej Francji wobec własnego narodu. Pisane z małej będą dotyczyły: zakonu, rewolucji, republiki i terroru w sensie ogólnym.

Czasami w środku zdania pojawiają się zbitki słów zamknięte cudzysłowem. W ten sposób chcę zaznaczyć, że nie jest to moja oryginalna myśl, że zaczerpnąłem ją z dorobku kogoś innego, a źródło jej można znaleźć w jednej z książek wymienionych w bibliografii.

W wielu wypadkach – chociaż nie jestem w tym konsekwentny – nie będę stosował obowiązujących zasad odmiany przypadków we francuskich nazwiskach. Robię to z szacunku dla języka francuskiego. Ścisłe przestrzeganie tych reguł prowadzi nierzadko do wynaturzeń tego pięknego języka, a nawet sytuacji, w której Francuz wymieniony z nazwiska w polskich przypadkach gramatycznych nie umiałby rozpoznać samego siebie.

Wszystkie tłumaczenia z języka francuskiego, angielskiego i włoskiego, z wyjątkiem zaznaczonych, są dziełem i na odpowiedzialność autora tej książki.PRZYPISY

1 Jan Prokop, _Od Robespierre’a do Lenina. Ideologie – mity polityczne – wyobraźnia zbiorowa_, Kraków 2002.

2 tamże, s. 7

3 Steven Pinker, _Tabula rasa. Spory o naturę ludzką_, przekł. Agnieszka Nowak, s. 476, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne,

4 Alain Finkielkraut, _Europa nie narodziła się w Auschwitz_, „Europa” 28/05, Warszawa 2005.

5 C. Norwid, _Dzieła zebrane. Listy, t._ 9, s. 177, Warszawa 1971.

6 tamże, s. 484, 488

7 tamże, s. 36

8 David Bell, _Moralność i zło_, „Europa” 40/79, Warszawa 2005.

9 Cytuję za: Zbigniew Sudolski, _Krasiński. Opowieść biograficzna_, s. 491, Ancher, Warszawa 1997.

10 Polska była jednym z nielicznych krajów w Europie, w którym nie płonęły stosy, chociaż zdarzały się sporadyczne przypadki spalenia czy utopienia czarownicy. Ale gdzie nam do cywilizowanych Niemiec czy Francji. Na przykład w Niemczech lub Szwajcarii w czasie polowań na czarownice spalono lub zgładzono w inny barbarzyński sposób od stu tysięcy do miliona osób (historycy wciąż nie są pewni tej liczby) – głównie starych kobiet, chociaż wśród ofiar były również młode dziewczęta i mężczyźni. Te nieszczęsne istoty przed śmiercią poddawano długotrwałym i nieludzkim torturom. A byli to ludzie bez winy, co najwyżej znienawidzeni lub tylko nielubiani przez zawistnych sąsiadów. Jedyną ich zemstą było rzucanie przed śmiercią podejrzeń na swoich oskarżycieli. W ten sposób oskarżyciele zamieniali się w kolejne ofiary i tak kręciła się karuzela śmierci.

11 Francuzi z właściwą sobie sympatią dla sprytnych przestępców i niefrasobliwością wobec prawdy historycznej, nakręcili kilka filmów poświęconych temu opryszkowi, a jeden nawet sugerował, że Cartouche walczył z władzą o sprawiedliwość dla francuskiego ludu.

12 Autorem motta francuskiej rewolucji – _Liberté, Égalité, Fraternité_, był drukarz Antoine-François Momoro ścięty na gilotynie w marcu 1794 roku.

13 W Anglii już w 1215 roku król Jan bez Ziemi podpisał zbiór praw konstytucyjnych zwanych _Magna Charta_. W Polsce dwieście lat później król Władysław Jagiełło przyznał szlachcie immunitet nietykalności przywilejem _Neminem captivabimus nisi iure victim_ – „nikogo nie uwięzimy bez procesu sądowego”. We Francji takiego prawa nie było do Rewolucji.

14 Przez pierwszych 18 lat panowania Ludwika XIV w imieniu małoletniego króla rządził kardynał Mazarin i przygotowywał go do samodzielnych rządów.

15 Następcy tronu umierali z winy lekarzy, którzy jedyny ratunek widzieli w puszczaniu krwi i środkach powodujących wymioty i rozwolnienie, które osłabiały już i tak wycieńczone organizmy. Przyszły Ludwik XV przeżył odrę tylko dlatego, że jego opiekunka madame de Ventadour zabarykadowała się wraz z nim w jednej z komnat i nie dopuściła do niego lekarzy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: