Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Wspomnienia szefa moskiewskiej policji śledczej. Pamiętniki szefa rosyjskiego policji. Tom 2 - ebook

Data wydania:
17 września 2022
Ebook
28,00 zł
Audiobook
36,00 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wspomnienia szefa moskiewskiej policji śledczej. Pamiętniki szefa rosyjskiego policji. Tom 2 - ebook

Wspomnienia szefa moskiewskiej policji śledczej to zbiór unikatowych, zapomnianych i trudno dostępnych opowiadań kryminalnych przekazanych z pierwszej ręki. Arkadiusz Francewicz Koszko brał udział w znanych śledztwach. Większość spraw dzieje się w Moskwie, Petersburgu, Rydze. Niewątpliwą wartością opowiadań jest ich autentyczność! Koszko przekazał w nich prawdziwe historie, które miały miejsce w dawnej Rosji na tle wydarzeń politycznych... Brutalne morderstwa, zuchwałe kradzieże, afery i nieuchwytni zbrodniarze – z tym wszystkim mierzył się Koszko, a jego sprzymierzeńcami w nierównej walce były spryt, dokładność i przywiązywanie dużej wagi do pozornie nieistotnych szczegółów. Czy to jednak wystarczy by za każdym razem rozwiązać sprawę i schwytać przestępców? Jakub Kamieński

Autor brał udział w tak znanych śledztwach jak te dotyczące kradzieży w Uspieńskim Soborze na Kremlu, poszukiwań mordercy dziewięciu osób w Zaułku Ipatiewskim, podpalaczy w Marienburgu. W swojej historii zawodowej musiał się zmierzyć z mordercami oraz ze złodziejami, w tym tzw. "warszawskimi" złodziejami, którzy szczycili się wielką renomą i często pracowali na gościnnych występach w innych miejscowościach imperium.

Polecamy również "Pamiętniki szefa rosyjskiego policji" oraz "Opowiadania o świecie przedstepczym Czarskiej Rosji".

Arkadiusz Francewicz Koszko (1867-1928) należał w latach 1908-17 do najważniejszych urzędników rosyjskiej policji państwowej. W lutym 1908 roku został szefem moskiewskiej policji detektywistycznej, a w styczniu 1915 roku został szefem policji całego Imperium Rosyjskiego. Pochodził z biednej wielodzietnej rodziny i nie otrzymał pełnego wykształcenia. Jego szybką karierę w policji umożliwiło wykorzystanie ówczesnych zdobyczy naukowych, takich jak daktyloskopia, oraz stworzenie biura antropometrycznego połączonego z działem fotograficznym. Dzięki temu Koszko mógł namierzyć i aresztować niewykrywalnych dotychczas bandytów. W 1917 r. uciekł z Rosji do Stambułu, a ostatecznie osiadł we Francji, gdzie dostał azyl polityczny i pracował jako kierownik sklepu sprzedającego futra.

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-91-8019-107-4
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZEDMOWA

Sukces pierwszego tomu moich służbowych wspomnień uskrzydla mnie i dodaje mi śmiałości, aby dzisiaj przedłożyć moim czytelnikom drugą część opowieści kryminalnych.

W ciągu ostatnich dwóch lat otrzymałem mnóstwo listów z nader pochlebnymi odpowiedziami odnośnie mojej pracy, ale znajdowały się wśród nich także i takie, choć muszę przyznać, ze stanowiły zdecydowaną mniejszość, których autorzy gorzko wyrzucali mi niemoralność moich opowieści. Ich krytyka sprowadzała się do następującego: „Przedstawiając opisy wyrafinowanej złodziejskiej fantazji Pańskich smutnych bohaterów – zaznaczali – i opisując policyjne metody ukrócenia tego zła, metody nie zawsze etyczne, wyrządza Pan krzywdę szczególnie swoim młodym czytelnikom, przedwcześnie otwierając im oczy na – być może nawet i istniejące, lecz głęboko negatywne aspekty życia”. Właśnie na tego rodzaju krytykę chciałbym odpowiedzieć. Kontynuując logicznie ich tok rozumowania, można dojść to wniosku, że całe prawo karne, a w szczególności kodeks karny wywołuje ten sam efekt.

Przecież system kar, na przykład przy ich klasyfikacji, nie tylko wymienia różnorodne przestępstwa, ale i stara się przewidzieć ich najmniejsze formy. Czy nie wynika z tego, że już samo studiowanie kodeksów karnych staje się szkodliwe i niemoralne?

W moich opowiadaniach, by tak rzec, ilustruję zbrodnie posługując się żywymi przykładami przestępstw, których istnienie zakłada prawo. Prawo – to teoria, a „przygody” moich bohaterów – praktyka.

Oczywiście świat, środowisko i obyczaje, które opisuję, nie są zbyt atrakcyjne, ale to nie moja wina. Moim celem było i jest dawać, na ile pozwolą mi moje zdolności, prawdziwe szkice tej strony życia rosyjskiego, strony, która być może i jest amoralna, ale bynajmniej nie stanowi wyjątku w relacjach międzyludzkich. W literaturze rosyjskiej, jak i w każdej innej, istnieje niemało dzieł klasycznych poświęconych mętom społeczeństwa, obyczajom bohaterów, którzy stoczyli się na dno, zwyczajom mieszkańców dzielnic biedoty itd. Istnieje cała literatura poruszająca temat prostytucji i różnych melin, jednak nikomu nie przychodzi do głowy, aby nazwać ją szkodliwą.

Wydaje mi się, że można pisać o wszystkim, o ile trzyma się prawdy artystycznej, a w tej kwestii nie zasłużyłem na wyrzuty. Moja pierwsza książka miała dobrą prasę i tak wielki autorytet literacki, że Aleksander Amfiteatrow w swojej opublikowanej recenzji uznał ją za trafne odbicie życia. Przy wydawaniu drugiego tomu zastosowałem te same metody: opowiadania, które się w nim znajdują, zostały przeze mnie specjalnie wybrane tak, żeby ani charakter przestępstw, ani sposoby ich ujawnienia nie tylko nie odznaczały się podobieństwem, ale i w miarę możliwości odróżniały się od opowiadań, które zamieściłem w swoim pierwszym tomie.

Jeśli owa praca zostanie równie ciepło przyjęta przez moich czytelników, to niech krytykujący „Maniłowie” wybaczą mi obietnicę wydania w niedalekiej przyszłości trzeciego i czwartego tomu moich wspomnień służbowych! Co się zaś tyczy brzydkich przejawów życia, które opisuję, to powinienem zaznaczyć, że rzadko obdarza nas ono promiennymi uśmiechami, a czytać coś więcej ponad jednostronną prawdę oznacza tyle, co poznawać je!

Patrz: _Martwe dusze,_ Gogol.ZABÓJSTWO PANI TIMÉ

Zabójstwo pani Timé wywołało w swoim czasie sensację nie tylko w Petersburgu, ale i w całej Rosji. Za ogromnym wzburzeniem stał fakt, iż zabójcy pochodzili z uprzywilejowanego, żeby nie powiedzieć – arystokratycznego, kręgu. W owej grupie społecznej mordercy zdarzają się rzadko, a motorem ich działania jest najczęściej zazdrość, urażony honor i inne pobudki mniej lub bardziej wyższego rzędu. Jeśli zaś przemawia przez nich chęć zysku – zazwyczaj dotycząca niebotycznych sum – to może zostać w pełni zaspokojona jedynie bogatą zdobyczą.

Jednak w przypadku opisywanej zbrodni przestępców skusiła raptem para kolczyków, ale nie mogąc ich znaleźć ograniczyli się do skromnego pierścionka, który sprzedali za dwieście pięćdziesiąt rubli. I właśnie ta nieznaczna suma okazała się ich jedyną „nagrodą” – nagrodą, która zrujnowała ich honor, godność i dobre imię.

Przestępstwo to zostało ujawnione i rozwiązane w następujący sposób:

Latem 1912 roku jeden z naczelników okręgowych stolicy zawiadomił petersburską policję śledczą, że przy ulicy Kirocznej, w domu numer 12, w mieszkaniu znajdującym się na pierwszym piętrze, zajmowanym przez kontrolera wagonów sypialnych Timé i jego żonę, doszło do morderstwa. Funkcjonariusze policji śledczej niezwłocznie przybyli na miejsce. Zastali następujący widok: w czteropokojowym mieszkaniu panował zupełny chaos; w bawialni na podłodze leżał trup pani Timé z dosyć głęboką, ale nie śmiertelną – według opinii eksperta – raną na potylicy.

Najwyraźniej śmierć nastąpiła wskutek krwotoków wewnętrznych, spowodowanych licznymi ciosami zadawanymi przez morderców po całym ciele ofiary. Twarz zmarłej była posiniaczona, nos został złamany, a kilka zębów wybito. Wokół ciała walały się także narzędzia zbrodni: niewielki, niepozorny, niklowany toporek i obciągnięty skórą stalowy pręt, z ciężką ołowianą kulką na końcu. Skóra na czwartym palcu lewej ręki była miejscami obdarta, co wskazywało na to, iż zerwano z niej obrączkę. Toaletka, szafa, komoda – mordercy przegrzebali wszystko; widocznie długo i intensywnie czegoś szukali. Funkcjonariusz policji śledczej K., bardzo zdolny w swojej dziedzinie i odnoszący się do przydzielonych mu zadań z niezwykłą dokładnością, przeprowadził dokładne przeszukanie i znalazł – pośród sterty porozrzucanej bielizny – niewielkie i niepozorne na pierwszy rzut oka pudełeczko, w którym znajdowała się para kolczyków z dużymi, ośmiokaratowymi brylantami. Służąca mieszkająca u państwa Timé została natychmiast wezwana i, trzęsąc się ze strachu, zeznała, że zmarła Pani żyła razem z Panem, ale nie kochali się. Pan rzadko bywał w domu i coraz częściej wyjeżdżał służbowo. Pani miała inną miłość – markiza P. Zmarła żyła całkiem wesoło, goście przychodzili często, pili, śpiewali, tańczyli.

Na pytanie, kto ostatnio odwiedzał zmarłą, służąca odpowiedziała, że na cztery dni przed śmiercią Pani wróciła do domu z przyjaciółką i dwojgiem młodych ludzi. Dwóch ostatnich służąca widziała po raz pierwszy, a przyjaciółkę znała już wcześniej: to Francuzka i mieszka przy Oficerskiej w domu numer **. Jeden z młodych ludzi pojawił się znowu następnego dnia, ale nie zastał Pani Timé i zostawił bilet wizytowy.

– Młodzi mężczyźni – dodała służąca – przyszli jeszcze raz, na trzeci dzień. Grali, śmiali się, śpiewali i najwyraźniej Pani bardzo się im spodobała.

– Czy wczoraj wieczorem był ktoś u niej?

– Tak, był jakiś Pan. Ale kto – nie wiem, ponieważ moja pani wróciła z nim późno i otworzyła drzwi swoim kluczem. Mój pokój i kuchnia znajduje się z tyłu, a do tego Pani kazała mi nie wychodzić z niego po dwudziestej drugiej. Słyszałam więc tylko głosy, ale nie wiem kto to dokładnie był.

– A gdzie jest ten bilecik, który zostawił młody człowiek?

– Powinien tu być, gdzie mógłby się podziać! – powiedziała służąca i podeszła do tacy, stojącej na stoliku w przedpokoju. Od razu odnalazła właściwy bilet wizytowy wśród pół tuzina karteczek i wyciągnęła go. Na papierze widniało: Paweł Étienne Girard, a na dole, drobnym drukiem, Honorowy Obywatel Zurychu.

Przesłuchany portier zeznał, że rankiem, około dziesiątej, dwóch młodych ludzi wyszło z mieszkania zamordowanej, ale nie mógł powiedzieć niczego więcej na ich temat. Funkcjonariusz K. po otrzymaniu tych informacji natychmiast pojechał na ulicę Oficerską i bez problemu znalazł przyjaciółkę zmarłej.

Wiadomość o tragicznej śmierci przyjaciółki spadła na nią jak grom z jasnego nieba i z nieudawanymi łzami wyłożyła co następuje:

– Jakiś tydzień temu razem z zamordowaną wstąpiłyśmy do restauracji Wiedeń, aby zjeść śniadanie. Byłyśmy w dobrym nastroju, a po kilku kieliszkach wina miałyśmy ochotę podokazywać. I właśnie w tym miejscu, jakby celowo, zdarzył się następujący wypadek: przy stoliku naprzeciwko siedziało dwóch młodych mężczyzn, elegancko ubranych i radosnych. Puściłyśmy do nich oko, zaczęłyśmy się uśmiechać. Wypili za nasze zdrowie, ale – dla zachowania przyzwoitości – na tym się skończyło. Następnego dnia wraz z przyjaciółką ponownie jadłyśmy śniadanie w Wiedniu. Krótko po naszym przybyciu, w restauracji pojawili się ci sami młodzi mężczyźni i skinęli nam głowami jak starzy znajomi, następnie dołączyli do naszego stolika. Przedstawili się, i zawarliśmy znajomość, a po śniadaniu wszyscy razem udaliśmy się najpierw na ślizgawkę, a potem już, na zaproszenie mojej przyjaciółki, do niej na herbatę. Nowi znajomi bardzo nam się spodobali (zeznająca bardzo dokładnie opisała ich wygląd). Mieli przyjemny sposób bycia, swobodny, wesoły. Bardzo komplementowali zmarłą, chwalili jej gust, wystrój wnętrz, podziwiali jej piękne kolczyki – słowem, dzień i wieczór upłynęły nam w przemiłej atmosferze. Przez wszystkie następne dni byłam zajęta ze swoimi krawcowymi i dopiero wczoraj, dosłownie na chwilę, spotkałam się ze zmarłą na ulicy. Powiedziała, że nowa znajomość się zacieśnia i że jeden z młodych mężczyzn chce ją wieczorem odwiedzić.

Następnego dnia wrócił sam Timé ze swojej kolejnej podróży.

Był tak obojętny na to co się stało, że w pewnej chwili skierował podejrzenie na siebie. Szczegółowo opisał obrączkę, która zniknęła z ręki zmarłej i w ten sam dzień wszyscy jubilerzy i skupujący biżuterię zostali powiadomieni przez policję o skradzionej rzeczy.

Wkrótce pojawił się jeden z nich, przyniósł obrączkę, zaznaczając, że kupił ją za dwieście pięćdziesiąt rubli od jakiegoś młodego człowieka w dniu zabójstwa. Podany przez jubilera opis sprzedającego odpowiadał informacjom uzyskanym od przyjaciółki zabitej.

Funkcjonariusz K., który znał Petersburg jak własną kieszeń, z jakiegoś powodu przypomniał sobie nagle, że obok restauracji Wiedeń, przy ulicy Gogolewskiej, znajduje się duży sklep z artykułami metalowymi Peck i Pricefriend. Łącząc najwyraźniej częste wizyty młodych mężczyzn w restauracji, nowiutki wygląd toporka i wreszcie obecność w pobliżu lokalu sklepu z odpowiednimi produktami, wpadł na pomysł, aby wybadać grunt w tym ostatnim. Oczywiście, nie robił sobie wielkich nadziei i nie spodziewał się natychmiastowego sukcesu, ale uważał, że istnieje niewielka szansa na rozwiązanie sprawy i nie zamierzał lekceważyć tego faktu.

Miał szczęście. W sklepie Pecka rozpoznano toporek i, co więcej, subiekt, który sprzedał go trzy dni temu, zapamiętał kupującego, ponieważ klientelę stanowiły głownie kobiety, nabywające wszelkiego rodzaju metalowe sprzęty gospodarstwa domowego. Jeśli sklep odwiedzał mężczyzna, to był to albo robotnik, albo członek patriarchalnej rodziny. Toporek, według słów subiekta, zakupił młody pan, elegancko ubrany, nie przypominający robotnika, ani człowieka rodzinnego.

Ponownie wygląd kupującego całkowicie odpowiadał opisowi przekazanemu przez przyjaciółkę, służącą oraz jubilera. Niewątpliwie, poszukiwania były na dobrej drodze i trop mordercy został pochwycony.

Ale kim on jest? Gdzie się znajduje ten tajemniczy młody człowiek? Tego należało się dowiedzieć.

W rękach policji znajdował się tylko jeden koniec splątanego kłębka, którego postanowiono się trzymać: mam na myśli bilet wizytowy, który przekazała służąca. Oczywiście, nie ulegało wątpliwości, że nazwisko umieszczone na nim nie należało do zabójcy. Możliwe, że bilet został specjalnie sfingowany przez przestępców, jednak wydawało się to mało prawdopodobne. Raczej morderca po prostu posłużył się czyjąś wizytówką, którą przywłaszczył sobie specjalnie na tę okoliczność. Na wszelki wypadek sprawdzono wszystkie drukarnie i zakłady litograficzne w stolicy. Dowiedziano się, iż żadne z odwiedzonych przedsiębiorstw nie drukowało w ciągu ostatniego roku podobnych biletów. W międzyczasie od szwajcarskiego konsulatu postanowiono uzyskać informacje o Honorowym Obywatelu Miasta Zurych – Pawle Étiennem Girardzie.

Konsulat szybko odpowiedział, że pod podanym nazwiskiem kryje się nie kto inny, jak właściciel znanego sklepu z zegarkami znajdującego się na Newskim Prospekcie Paul Buhré. Ten ostatni okazał się czcigodnym starszym człowiekiem, który na wieść o okolicznościach w jakich użyto jego biletu o mało nie zemdlał. Uspokojono go i poproszono, aby przypomniał sobie czy nie wręczał swojej wizytówki jakiemuś młodemu człowiekowi o opisanej powierzchowności.

– Nie – odpowiedział. – Wśród moich znajomych nie ma żadnych młodych ludzi i w ogóle moje wizytówki rozdaję z ogromną ostrożnością. Tym niemniej, niech Panowie pozwolą mi uporządkować wszystko w pamięci, a jutro przekażę Panom listę osób, którym je wręczyłem.

Następnego dnia przysłał nam piętnaście–dwadzieścia adresów. Sprawdzone osoby okazały się poważnymi przedsiębiorcami. Przesłuchano ich i, w sposób niebudzący żadnych podejrzeń, poproszno, aby okazali wizytówki swojego znajomego – część z nich twierdziła, że zgubiła wspomniane karty wizytowe. Na liście przesłanej przez Girarda znalazło się również nazwisko jednego z ważniejszych dygnitarzy Ministerstwa Spraw Zagranicznych, pana A. Nie chcieliśmy, możliwe że nawet niepotrzebnie, niepokoić tak wysoko postawionej osoby, ale cóż było robić – naczelnik policji śledczej – W. G. Filippow – postanowił osobiście udać się do pana A. Po wyjaśnieniu powodu swojej wizyty zapytał, czy nie zachowała się u niego karta Girarda.

– Powinna być – odpowiedział dostojnik. – Tak się właśnie składa, że jeszcze parę dni temu ją widziałem, gdy pytałem się o nazwisko tego pana. Zresztą, zobaczymy.

Zaczął przegrzebywać stos kart, które leżały na pięknie wyrzeźbionej tacy, następnie jął niecierpliwie przeglądać każdą wizytówkę z osobna, aby na końcu, nie bez zdziwienia, powiedzieć:

– Dziwne – nie mogę jej znaleźć!

Bezskutecznie przeszukał biurko i skonsternowany rozłożył ręce:

– Nie ma jej, choć jestem pewien, że tam była!

Filippow poprosił czy mógłby osobiście poszukać, ale i on niczego nie znalazł.

– Wasza Ekscelencjo, czy nie odwiedzał Pana w tym tygodniu ktoś z młodzieży? – zapytał naczelnik.

– Nie, właściwie ja w ogóle bardzo mało przyjmuję, a młodzież – tym bardziej. Zresztą, niech Pan zaczeka! Wydaje mi się, że się pomyliłem. Tak, tak! To było pięć–sześć dni temu. Przyszedł do mnie na godzinkę mój współpracownik, tajny radca Dołmatow, najbardziej szanowany i miły człowiek, a przyszedł nie sam, lecz ze swoim synem – młodym człowiekiem, przydzielonym do naszego ministerstwa. Widzi Pan, prawie bym o tym zapomniał!

– Dobrze zna Pan tych Dołmatowów, Wasza Ekscelencjo?

– Ojca – tak! To mój stary przyjaciel, ale co się tyczy syna, to wszystkie informacje o nim może Pan otrzymać od kierownika działu personalnego ministerstwa.

Filippow ukłonił się i bezzwłocznie udał się do tego znakomitego urzędnika. Nie zastawszy go w ministerstwie, pojechał do mieszkania mężczyzny. Urzędnik mieszkał w tym samym domu, co Dołmatow.

Szef policji śledczej przeprowadził z nim dość ciekawą rozmowę.

– Pozwolę się przedstawić – powiedział Filippow. – Jestem naczelnikiem policji śledczej w Petersburgu i przyszedłem do Pana w ważnej sprawie.

– Proszę, niech Pan łaskawie usiądzie. Czym mogę służyć?

– Czy nie odmówi mi Wasza Ekscelencja podania informacji i swojej osobistej opinii o dwóch pracownikach Pańskiego ministerstwa – Dołmatowach?

– Informacje? Opinia? Jakiego rodzaju i o czym? Dołmatowowie rzeczywiście pracują u nas, a moja opinia na ich temat nie ma większego znaczenia… Zresztą, jest o nich jak najlepsza! – poprawił pospiesznie.

– Wasza Ekscelencjo, proszę, aby był Pan ze mną całkowicie szczery. Rozumie Pan, oczywiście, że nie kieruje mną pusta ciekawość. Mam powody, aby podejrzewać tych ludzi o ciężkie przestępstwo…!

– Och! – powiedział urzędnik i nagle spoważniał. Pomyślał chwilę i dodał: – Widzi Pan, o staruszku Dołmatowie mam jak najlepsze zdanie. To bardzo czcigodny człowiek, niezwykle rodzinny i do tego wspaniały urzędnik. Niestety, nie mogę powiedzieć tego samego o jego synu. Młodzieniec jest pusty, niedbały i w ogóle nie wzbudza we mnie zaufania. Oczywiście, nie wypada mi tak o nim mówić jedynie z urzędniczego punktu widzenia, zresztą to nawet nieprzyjemnie, ale liczę na Pana powściągliwość i wiem, że nie wykorzysta Pan źle mojej szczerości.

– Ma się rozumieć, może Pan być spokojny! – odpowiedział Filippow. – Proszę mi powiedzieć czy nie zauważył Pan czegoś nieuczciwego w jego zachowaniu?

– Oczywiście, że nie, w przeciwnym razie nie pracowałby z nami. Jednak jego zachowanie w Paryżu, gdzie pełnił funkcję attaché przy naszej ambasadzie, było, jak mówią, nie w pełni bez zarzutu. Zwolniono go z tamtejszych obowiązków, a następnie, dzięki wstawiennictwu starego ojca, podkreślam raz jeszcze – wielce szanowanej osoby, nasz minister zgodził się na pozostawienie młodego człowieka w naszym urzędzie. Ale, czy teraz nie mógłby Pan odpowiedzieć na moje pytanie i zdradzić mi, o co się podejrzewa Dołmatowa?

– O morderstwo, Wasza Ekscelencjo!

– Co–o–o? – i urzędnik najpierw otworzył ze zdziwienia usta, a potem roześmiał się głośno. – No, niech Pan posłucha, to już przesada! Cóż to za głupoty! Podejrzany o morderstwo?! Nie, Pan oczywiście żartuje? Dołmatow może i potrafi narobić długów, pożyć na cudzy rachunek, może nawet, i tak ledwo dopuszczam taką myśl, zdefraudować jakąś sumę… ale zabić człowieka… – niech Pan da spokój, przecież to bzdury! Nigdy, rozumie Pan, nigdy w to nie uwierzę! Po prostu Pański zawód zmusza do nadmiernej podejrzliwości: parę przypadkowych zbiegów okoliczności i tyle wystarczy aby wzbudzić w Panu podejrzenie. Ale nie wolno tak sceptycznie odnosić się do ludzi! Przecież, bądź co bądź, środowisko, wychowanie, rodzinne tradycje – to nie są puste słowa! Krótko mówiąc, powtarzam – Dołmatow nie może być mordercą!

Filippow nie uważał za konieczne sprzeciwiać się tym krasomówczym zapewnieniom i od razu przeszedł do rzeczy.

– Mam do Pana wielką prośbę, Wasza Ekscelencjo! Dla dobra sprawy niezwykle ważne jest zdobycie fotografii młodego Dołmatowa. My nie mamy takiej możliwości, ale czy nie mógłby nam Pan w tym pomóc?

– W czym dokładnie?

– Proszę zdobyć fotografię od jego ojca i przekazać ją mnie.

– To niemożliwe! Przecież to się mu wyda dziwne, że tak nagle zapałałem do niego przyjaźnią i przyczepiłem o jakiś kartonik? Nie jestem z nim w żadnych bliskich stosunkach, a po usłyszeniu Pana podejrzeń stał się on dla mnie zupełnie obojętny.

– Więc cóż robić?

– Nie wiem, nie wiem! Ale coś Panu poradzę. Starszy dozorca naszego domu, mówiąc przy okazji, wielki krętacz, to sprytny człowiek. Niech Pan przyśle do niego swojego agenta i poleci zdobyć zdjęcie – na pewno to zrobi.

– Dobrze, spróbuję – powiedział Filippow i zaczął się żegnać. – Ale pokornie Pana proszę, Wasza Ekscelencjo, aby ta rozmowa pozostała między nami. Na razie ważne jest, żeby nie przestraszyć domniemanego sprawcy.

Na tym rozmowa się zakończyła.

Z powodu tej samej obawy przed spłoszeniem Dołmatowa, Filippow postanowił nie wzbudzać w starszym dozorcy żadnych podejrzeń dotyczących ingerencji policji w jakiekolwiek sprawy jego lokatorów. Nie było pewności czy stróż się nie wygada, albo porostu powiadomi Dołmatowa, który na tę wieść gdzieś się ukryje. Z tego powodu Filippow uciekł się do podstępu: wezwał do siebie pojętnego agenta, kazał mu się starannie ucharakteryzować na starego kamerdynera z dobrego domu, szczegółowo wyłożył mu przyszłą rolę, po czym „postarzony” agent w siwej peruce, z rozczesanymi szpakowatymi bokobrodami i czysto wygolonym podbródkiem udał się do starszego dozorcy pracującego w domu Dołmatowa.

Później raportował:

– Wszedłem na podwórze, znalazłem mieszkanie starszego dozorcy i zapukałem: „Czy to tu mieszka Gawriła Nikiticz Ponomariew?” – zapytałem mężczyzny, który mi otworzył. „Sami tu będziemy”. „Bardzo miło mi Pana poznać – powiedziałem życzliwie – a my przychodzimy do Pana, Gawriło Nikiticzu, z ważną sprawą!” „Proszę uprzejmie, proszę. Niech Pan siada i opowiada jak to sprawa i czego Pan sobie życzy” „Nazywają mnie Iwanem Maksymowiczem. Dwudziesty szósty rok służę jako kamerdyner u bogatych, dobrych Państwa. Państwo do mnie przywykli, można powiedzieć, że w domu uważają mnie za swojego człowieka. No i jak mogłoby być inaczej. Służę im wiernie dwadzieścia pięć lat, cały dom jest na moich rękach. Młodzi Państwo przy mnie się rodzili i przy mnie wyrośli. No, jednym słowem – ufają. A zawitałem do Pana, Gawriło Nikiticzu, w tajnej misji, w którą to zamieszana jest płeć żeńska”. „No proszę!” – zdziwił się dozorca. „Owszem! Można powiedzieć, w subtelnej misji, Gawriło Nikiticzu. Ale jeśli mi Pan pomoże, to nie będzie Pan stratny!” „Co też Pan, my pomożemy z wielką przyjemnością, Iwanie Maksimowiczu, nic nas nie zatrzyma!” „Proszę wiec posłuchać. Czy w Pańskim domu mieszka rodzina Dołmatowów?” „A jakże, zajmują mieszkanie na drugim piętrze” „No, więc: jak to się wszystko stało – gdzie nasza panienka spotkała młodego panicza Dołmatowa – tego nie wiemy. A powiedzieć mogę tylko to, że zakochała się w nim bez pamięci. Długo z sobą walczyła, milczała, aż w końcu wzywa mnie pewnego razu i mówi: »Wyświadcz mi dyskretną przysługę, Maksimowyczu, zdobądź dla mnie jego fotografię« »Jakże tak, Droga Panienko, jak ja ją dostanę? Z chęcią bym to zrobił, ale gdzie mam jej szukać?« »Już rób jak uważasz, chociażby namów czy przekup kogoś, choćby spod ziemi wyciągnij, ale zdobądź! Masz tu – mówi – sto rubli na wydatki, a jeśli nie wystarczy – dam więcej!« „Tak, Pańska sprawa jest poważna – powiedział dozorca – ale myślę, że mogę Panu pomóc, tylko oczywiście proszę nie szczędzić pieniędzy, będą wydatki” „Rozumiemy, jakże bez tego! O, proszę, dam Panu pięćdziesiąt rubelków od razu, a drugie pięćdziesiąt wtedy, gdy dostarczy mi Pan fotografię”.

Zdjęcie Dołmatowa zostało dostarczone już następnego dnia i okazane przyjaciółce zmarłej w celu identyfikacji. Kobieta natychmiast rozpoznała w nim jednego z „wesołych znajomych”. Na pytanie, czy to właśnie ten Pan zostawił bilet wizytowy, służąca odpowiedziała: „On!”. Jubiler, nie będąc całkowicie pewnym, dopatrzył się w opisie sprzedawcy pierścionka i „właściciela biletu” dużego podobieństwa, w końcu subiekt od Pecka powiedział z pewnością w głosie „On sam!”.

Tak oto Dołmatow okazał się mordercą pani Timé!

Ale kim był jego przyjaciel, który bezpośrednio lub pośrednio uczestniczył w tym morderstwie? Przecież portier widział dwóch młodych mężczyzn, wychodzących z mieszkania zamordowanej. Postanowiono natychmiast aresztować Dołmatowa w nadziei, że w ten sposób wyjawi imię drugiego przestępcy.

Przed funkcjonariuszem K. stało ciężkie zadanie: miał zgłosić się do Dołmatowów, powiadomić ich o zbrodni popełnionej przez ich syna i aresztować ostatniego. Po dziś dzień wspominam, nie bez wzruszenia, tamtą smutną relację mojego współpracownika.

– Drzwi otworzyła mi jakaś starsza pani – mówił K. – ni to niańka, ni to gospodyni.

– Kogo Pan sobie życzy, Ojczulku? – spytała kobieta.

– Muszę się zobaczyć z Panem. Proszę przekazać mu moją wizytówkę.

– Już, już zamelduję! Proszę, niech Pan wejdzie do jego gabinetu! – i otworzyła boczne drzwi.

Wszedłem do gabinetu. Przedstawiał niezwykły widok: ale moją szczególną uwagę zwróciły liczne fotografie zamordowanej, wiszące na ścianach i stojące na biurku. Za plecami usłyszałem delikatne kroki. Przede mną stanął Dołmatow–ojciec, starszy pan około sześćdziesięciopięcioletni i, spoglądając na mnie łagodnie, życzliwie się do mnie uśmiechnął.

– Czym mogę Panu służyć? – zapytał, uprzejmie podsuwając mi fotel.

– Przyszedłem do Pana, Wasza Ekscelencjo, w bardzo smutnej sprawie!

Starszy człowiek wyraźnie zbladł i zaczął się we mnie pytająco wpatrywać.

– Przyszedłem aresztować Pańskiego syna!

Dołmatow stał się niespokojny, zaczął czegoś szukać na biurku, włożył i zaraz zdjął pince–nez, aż w końcu zapanował nad sobą i przemówił:

– Tak, oczywiście, ma się rozumieć! Widocznie coś się musiało stać! Przecież ten nasz jest taki narwany! Ale, na litość boską, niech się Pan postawi na moim miejscu! Może jeszcze nie wszystko stracone i pewna suma pieniędzy pomoże zatuszować całą sprawę? Prawdopodobnie jakieś długi, sprzeniewierzenie, jak to w młodym wieku z powodu romansu, przymusu. Ale któż z nas nie był młodym? Boże, cóż to się wtedy działo! Niech Pan nie gubi młodego człowieka i ulituje się też nade mną, starym. Masza–a–a! – krzyknął do swojej żony. Do gabinetu weszła Dołmatowa – kobieta około pięćdziesięcioletnia.

– Posłuchaj tylko, co mówi Pan Funkcjonariusz policji śledczej. Ile razy Cię ostrzegałem, że to rozpieszczanie go nie przyniesie niczego dobrego. No i się doczekaliśmy! – powiedział i złapał się za głowę.

– Co takiego? – trwożliwie spytała mnie kobieta. – O co chodzi? Niczego nie rozumiem!

– Przyjechałem aresztować Pani syna!

– Za co? Dlaczego?

– Jest oskarżony o ciężką zbrodnię.

– Jaką?

– Zabójstwo, Łaskawa Pani!

Na te słowa staruszek Dołmatow jakoś dziwnie podskoczył, chciał coś powiedzieć, ale zaraz opadł powoli na fotel po czym osunął się na podłogę.

– Borisowna! – krzyknęła głośno gospodyni.

Do gabinetu wbiegła kobieta, która otworzyła mi drzwi.

– Prędzej, prędzej Borisowna, lekarza! Panu jest niedobrze, no pomóżże mi go podnieść!

Wszyscy razem podnieśliśmy Dołmatowa z podłogi i przenieśliśmy go na kanapę. Lewa strona jego ciała zdrętwiała. Pani Dołmatowa, nie tracąc spokoju, udzieliła mężowi pierwszej pomocy, po czym spytała mnie drżącym głosem:

– Czy jest Pan tego pewny, może to tylko przypuszczenie, zwyczajny zbieg okoliczności? – i w oczach tej matki pojawiła się tak żarliwa nadzieja, że nie miałem serca powiedzieć jej prawdy.

– Pewności nie mam, ale wiele rzeczy przemawia przeciwko Pani synowi, podejrzenia w stosunku do niego są ciężkie i muszę go aresztować do czasu wyjaśnienia sprawy.

– No, proszę. Wiedziałam – powiedziała kobieta i odetchnęła z ulgą. – Czy mój chłopiec może być mordercą? Proszę jak najszybciej wyjaśnić tę sprawę i wybawić nas od tej niezasłużonej hańby! Syna nie ma teraz w Petersburgu. Trzy dni temu wyjechał ze swoim kuzynem do jego matki – mojej siostry, baronowej Geismar do Pskowa.

– Czy Łaskawa Pani mogłaby opisać jak wygląda kuzyn Pani syna, to znaczy Pani siostrzeniec?

Szczegółowo opisała aparycję barona Geismar, a opis ten był bardzo podobny do fizjonomii przyjaciela Dołmatowa, którego zapamiętała przyjaciółka zamordowanej pani Timé. Najwyraźniej trafiliśmy na ślad także i drugiego podejrzanego.

Do Pskowa został natychmiast oddelegowany asystent naczelnika petersburskiej policji śledczej – Marszałek, aby odwiedził starszych Państwa Geismar. I tu powtórzyła się równie przykra scena, co u Dołmatowów, z tą różnicą, iż starszy Geismar, generał w stanie spoczynku, mieszkający w Pskowie i pobierający emeryturę, na wieść o strasznym oskarżeniu doznał takiego wstrząsu, że w kilka dni później umarł. Baronowa, która najwyraźniej nie pałała sympatią do swojego siostrzeńca, powiedziała:

– Ani przez chwilę nie miałam wątpliwości co do tego, że mój syn nie ma z tym nic wspólnego. Jeśli ktoś jest winny – to oczywiście mój siostrzeniec. Zawsze uważałam go za wielkiego drania. W każdym razie, choćby ze względu na syna, pomogę Panu w tej sprawie. Wczoraj młody baron wyjechał wraz z Dołmatowem do majątku swoich przyjaciół. Myślę, aby nie wysłać im natychmiast depeszy i wezwać do siebie, żeby mógł Pan ich tu przesłuchać.

Tak też zrobili. Baronowa wysłała depeszę, a Marszałek ze swoimi agentami pojechali na dworzec Prieobrażeński. Przez dwie doby dyżurowali tam na próżno, postanowili już wyjechać do majątku, kiedy w końcu do dworca podjechała licha trojka i z powozu wysiedli Dołmatow i baron Geismar. Ujęto ich i aresztowano, przy czym Geismar stawiał zbrojny opór, otwierając ogień z browninga, na szczęście nikogo nie raniąc. Po przedstawieniu zarzutów i dowodów rzeczowych, przestępcom nie pozostało nic innego jak przyznać się do zarzucanej im winy. Ale baron Geismar nie był skłonny do rozmowy. Dołmatow wprost przeciwnie.

– Chce Pan wiedzieć, co skłoniło nas do zbrodni? Proszę bardzo! Opowiem Panu, choć to długa historia. W skrócie sprowadza się do następującego: jesteśmy z baronem ofiarami współczesnego porządku społecznego. Wychuchani, rozpieszczeni przez środowisko, zepsuci drogimi przyzwyczajeniami nie mieliśmy możliwości, aby choć w połowie zaspokoić nasze potrzeby. Zaczęło się od podpisywania weksli, tych blankietów przyjaźni, potem nastąpił okres kradzieży, aż wreszcie posunęliśmy się do zabójstwa. Jak do niego doszło? Całkiem zwyczajnie. W Wiedniu nawiązaliśmy znajomość z panią Timé, zwróciliśmy uwagę na jej kolczyki, a tak się złożyło, że w tamtym czasie pieniądze były nam potrzebne na gwałt – więc zarżnęliśmy ją. Kilka śniadań, parę zapowiedzianych wizyt i znajomość się umocniła. Późnym wieczorem przed zabójstwem zajechałem do niej na kolację. Zasiedziałem się, wypiło się dużo – w rezultacie gospodyni pozwoliła mi przenocować i położyłem się w pokoju w salonie. Ale ani nocą, ani rankiem nie znalazłem w sobie sił, aby zrobić to, co zaplanowałem, więc, pożegnawszy się wyszedłem o dziesiątej na ulicę, gdzie zgodnie z wcześniejszą umową, czekał na mnie baron. Na wieść o mojej słabości, zwymyślał mnie i oboje wróciliśmy do mieszkania.

„Proszę sobie wyobrazić – powiedziałem do pani Timé – nagle przy wejściu wpadam na barona, wywianego z klubu. Jest głodny, zły, proszę go ogrzać, napoić kawą”. Pani Timé roześmiała się i zaczęła się krzątać. Baron mrugnął do mnie, a ja dyskretnie wyciągnąłem toporek i uderzyłem swoją ofiarę w tył głowy. Upadła, a baron zaczął ja dobijać szpicrutą z ołowianym zakończeniem. Kiedy z nią skończyliśmy, zaczęliśmy szukać kolczyków, ale diabli wiedzą, gdzie je podziała! W rezultacie zabraliśmy tylko tani pierścionek!

Dołmatow opowiadał to wszystko niespiesznie, spokojnie, jakoś skandując i rozciągając słowa. Nie było widać, aby odczuwał jakąkolwiek skruchę czy wyrzuty sumienia.

Sąd skazał obu przestępców na katorgę w twierdzy Szlisselburskiej, gdzie przebywali do rewolucji. Po przewrocie bolszewickim obu widziano w mundurach wojskowych, rozbijających się po ulicach Piotrogrodu powozami byłych stajni dworskich.POLECAMY RÓWNIEŻ

BIOGRAFIE

Pamiętniki szefa rosyjskiego policji

- Tom 1. _Arkadiusz Francewicz Koszko_, Pamiętniki szefa rosyjskiego policji
- Tom 2. _Arkadiusz Francewicz Koszko_, Wspomnienia szefa moskiewskiej policji śledczej
- Tom 3. _Arkadiusz Francewicz Koszko_, Opowiadania o świecie przestępczym Czarskiej Rosji

KLASYKI POLSKIE KRYMINAŁY

Kryminały przedwojennej Warszawy

- Tom 1. _Marek Romański_, Mord na Placu Trzech Krzyży.
- Tom 2. _Stanisław Antoni Wotowski_, Demon wyścigów. Powieść sensacyjna zza kulis życia Warszawy.
- Tom 3. _Stanisław Antoni Wotowski_, Tajemniczy wróg przy Alejach Ujazdowskich.
- Tom 4. _Stanisław Antoni Wotowski_, Upiorny dom w Pobereżu.
- Tom 5. _Marek Romański_, W walce z Arsène Lupin.
- Tom 6. _Marek Romański_, Mister X.
- Tom 7. _Marek Romański_, Pająk.
- Tom 8. pierwsza część. _Marek Romański_, Złote sidła.
- Tom 8. druga część. _Marek Romański_, Defraudacja, druga część.
- Tom 9. pierwsza i druga część. _Walery Przyborowski_, Widmo przy ulicy Kanonia.
- Tom 10. _Antoni Hram_, Upiór warszawskich podziemi
- Tom 11. _Kazimierz Laskowski_, Agent policyjny w Warszawie.
- Tom 12. _Walery Przyborowski_, Tajemnica czerwonej skrzyni.
- Tom 13. _Marek Romański_, Warszawski prokurator Garda.

Szpiedzy i agenci

- Tom 1. Marek Romański, Miss o szkarłatnym spojrzeniu.
- Tom 2. Marek Romański, Szpieg z Falklandów.
- Tom 3. Marek Romański, Tajemnica kanału La Manche.
- Tom 4. Marek Romański, Znak zapytania.
- Tom 5, pierwsza część. Marek Romański, Serca szpiegów.
- Tom 5, druga część. Marek Romański, Salwa o świcie.

Detektyw Piotr Vulpius

- Tom 1. Marek Romański, Tajemnica małżeństwa Forster.
- Tom 2. Marek Romański, Zycie i śmierć Branda.

Inspektor Bernard Żbik

Adam Nasielski

- Tom 1, Alibi
- Tom 2. Opera śmierci
- Tom 3. Człowiek z Kimberley
- Tom 4. Dom tajemnic w Wilanowie
- Tom 5. Grobowiec Ozyrysa
- Tom 6. Skok w otchłań
- Tom 7. Puama E
- Tom 8. As Pik
- Tom 9. Koralowy sztylet i inne opowiadania

Najciekawsze kryminały PRL

- Tom 1. _Tadeusz Starostecki_, Plan Wilka
- Tom 2. _Zuzanna Śliwa_, Bardzo niecierpliwy morderca
- Tom 3. _Janusz Faber_, Ślady prowadzą w noc
- Tom 4. _Kazimierz Kłoś_, Listy przyniosły śmierć
- Tom 5. _Janusz Roy_, Czarny koń zabija nocą
- Tom 6. _Zuzanna Śliwa_, Teodozja i cień zabójcy
- Tom 7. _Jerzy Żukowski_, Martwy punkt
- Tom 8. _Jerzy Marian Mech_, Szyfr zbrodni
- Tom 9. _G.R Tarnawa_, Zakręt samobójców
- Tom 10. _I. Cuculescu (pseud.)/Iwona Szynik_, Trucizna działa

Klasyka angielskiego kryminału

Edgar Wallace

- Tom 1. Tajemnica szpilki
- Tom 2. Czerwony Krąg
- Tom 3. Bractwo Wielkiej Żaby
- Tom 4. Szajka Zgrozy
- Tom 5. Kwadratowy szmaragd
- Tom 6. Numer Szósty
- Tom 7. Spłacony dług
- Tom 8. Łowca głów

Detektyw Asbjørn Krag

Sven Elvestad

- Tom 1. Człowiek z niebieskim szalem
- Tom 2. Czarna Gwiazda
- Tom 3. Tajemnica torpedy
- Tom 4. Pokój zmarłego

NOWE POLSKIE KRYMINAŁY

Kryminały Warszawskie

Wojciech Kulawski

- Tom 1. Lista sześciu.
- Tom 2. Między udręką miłości a rozkoszą nienawiści.
- Tom 3. Zamknięci
- Tom 4. Poza granicą szaleństwa

Komisarz Ireneusz Waróg

Stefan Górawski

- Tom 1. Sekret włoskiego orzecha
- Tom 2. W cieniu włoskiego orzecha

Kapitan Jan Jedyna

Igor Frender

- Tom 1. Człowiek Jatka - Mroczna twarz dwulicowa
- Tom 2. Mordercza proteza

Tim Mayer

Wojciech Kulawski

- Tom 1. Syryjska legenda
- Tom 2. Meksykańska hekatomba
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: