Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Wspomnienia Zofii - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
5 grudnia 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wspomnienia Zofii - ebook

To prawda, że rodzimy się tylko raz, jednak ile razy można zaczynać życie od nowa? Zofia Kirkor-Kiedroniowa, polska działaczka społeczna i nauczycielka, zmagała się z tym wyzwaniem niejednokrotnie. Zesłanie na Syberię, dramat śmierci najbliższych w Krakowie, trudna decyzja o przeprowadzce na Śląsk Cieszyński… Niemymi świadkami tych wszystkich wydarzeń są tomy pamiętników spisywanych przez Zofię. To właśnie na ich podstawie Władysława Magiera snuje gęstą od emocji opowieść, w której na tle historycznej zawieruchy przeplatają się wzloty i upadki, radości i tragedie, miłość i żałoba.

„Wspomnienia Zofii” to również niezwykłe źródło wiedzy o czasach minionych, o odradzaniu się polskiej państwowości, o emancypacji, a także o życiu Polaków na przełomie XIX i XX wieku. Życiu pełnym wiary w lepsze jutro mimo całej jego nieprzewidywalności.

Pochodziłam z pokolenia, dla którego powstanie styczniowe było czymś, co przeżyli nasi rodzice i o czym mówiło się w domu w czasach naszego dzieciństwa. Ojciec codziennie klęczał i modląc się głośno, błagał Boga o wolność i zjednoczenie rozdartej Ojczyzny. Z domu wyniosłam, podobnie jak rodzeństwo, miłość do Polski, która była i jest mym największym skarbem. Za klęskę narodową pokolenie rodziców uważałoby jednak wywołanie kolejnego powstania narodowego. Rodzice, ucząc nas, dzieci, historii Polski, opowiadali o powstaniu i tak przekazywali nam wielką miłość do Ojczyzny. Może dlatego już jako dziecko marzyłam i śniłam o walce o niepodległość.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8313-176-4
Rozmiar pliku: 936 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Ta książka to opowieść o życiu Zofii Kirkor-Kiedroniowej, napisana na podstawie jej pamiętników. Zofia jest więc jej współautorką. Trzy tomy dzienników, które pisała po śmierci męża, przed wybuchem II wojny światowej, zostały wydane przez Wydawnictwo Literackie w latach osiemdziesiątych minionego wieku. Do druku przygotował je syn Stanisław. Są dla historyków kopalnią wiedzy o tamtych latach. Sama we wstępie pisze: _Usiłowałam pisać szczerze i zgodnie z prawdą. Bowiem moim motywem było, żeby dać świadectwo prawdzie, nieobojętnej – jak sądzę – dla dziejopisa czasów, w jakich żyłam, zdarzeń, w których brałam bezpośredni udział, wybitnych ludzi, z którymi ścisły kontakt miałam_”. Drugi tom zatytułowany _Ziemia mojego męża_ poświęcony jest w całości dziejom Śląska Cieszyńskiego na początku XX wieku. O pamiętnikach recenzent prof. Henryk Wereszycki napisał: _są jednym z najpiękniejszych pamiętników przełomu XIX i XX wieku_. Wspomnienia są napisane barwnie i pokazują niemały talent literacki autorki, która wykazała wielkie talenty jako dziennikarka, publicystka i agitatorka, wszystkie rozprawy świadczą o jej niebywałej inteligencji. Dodaje także, że Zofia _porzuciwszy utartą drogę panny z zamożnego domu ziemiańskiego swoje lata młode i dojrzałe oddała pracy społecznej. Należała do pokolenia, które przyszłość sprawy narodowej widziało w ruchu socjalistycznym. W czasach jej młodości różnice polityczne nie dzieliły jeszcze tak ludzi, jak w czasach późniejszych i dlatego mogła utrzymywać stosunki z politykami z różnych stron sceny politycznej_. Dla niej zawsze najważniejsza była możliwość pracy społecznej, a nie ideologia, potrafiła zaangażować do swojej działalności najwybitniejszych ludzi w Polsce, umiała przełamywać wszelkie przeszkody.

W roku 2022 mija 150 rocznica jej urodzin i 70 rocznica śmierci. Pozwoliłam sobie przybliżyć dzieje tej wyjątkowej kobiety, której życie mogłoby być ciekawym materiałem na film. Książka jest napisana w oparciu o jej wspomnienia, które obecnie nie są powszechnie dostępne, a czytają je najczęściej historycy. Zdecydowałam się w przypisach podać krótkie informacje, o postaciach pojawiających się na kartach książki, może to ułatwić czytelnikowi zrozumienie wydarzeń i losów bohaterów. Wszystkie postacie występujące w opowieści są bowiem osobami, które żyły naprawdę.

Zofia Kirkor-Kiedroniowa, _Wspomnienia_, część I, Kraków–Wrocław 1986, s. 23.

Zofia Kirkor-Kiedroniowa, _Wspomnienia_, część II, Kraków 1988.

Zofia Kirkor-Kiedroniowa, _Wspomnienia_, część I, s. 18.

Tamże, s. 5.PROLOG

W pierwszym tomie pamiętników Zofia pisze o swoich korzeniach, o tym, kto ukształtował jej poglądy, wspomina, skąd wywodzi się jej rodzina. Pisze: _Pochodziłam z pokolenia, dla którego powstanie styczniowe, było czymś, co przeżyli nasi rodzice i o czym mówiło się w domu w czasach naszego dzieciństwa. Ojciec codziennie klęczał i modląc się głośno, błagał Boga o wolność i zjednoczenie rozdartej Ojczyzny. Z domu wyniosłam, podobnie jak rodzeństwo, miłość do Polski, która była i jest mym największym skarbem. Za klęskę narodową pokolenie rodziców uważałoby jednak wywołanie kolejnego powstania narodowego. Rodzice, ucząc, nas, dzieci, historii Polski, opowiadali o powstaniu i tak przekazywali nam wielką miłość do Ojczyzny. Może dlatego już jako dziecko marzyłam i śniłam o walce o niepodległość._

_Ojciec mój był komisarzem cywilnym w powstaniu styczniowym, a matka zaś wiele opowiadała o udziale w powstaniu swojego brata oraz innych krewnych i znajomych. Wizję powstania w głowach: mojej i moich braci kształtowały opowiadania matki i pieśni powstańcze śpiewane w zimowe wieczory. W domu opowiadano nie tylko o powstaniu, ale i o Napoleonie, bo dziadek ze strony matki, Seweryn Mittelsztedt, przyjaźnił się z pułkownikiem Jerzmanowskim, towarzyszem Napoleona na Elbie. O Francuzach i czasach napoleońskich pamiętali Borowie wszyscy, nawet słudzy i chłopi, powszechnie uważano, że to właśnie wojska francuskie przyniosą Polsce wolność. W domu darzono natomiast nienawiścią do Niemców. Ojciec i dziadek, Andrzej Grabski, prowadzili przy stole niekończące się dysputy o Bismarcku, w którym widzieli najgorszego wroga Polski. Rodzina Grabskich wywodziła się bowiem z Wielkopolski, skąd musiała emigrować po powstaniu w 1848 r. Panowie marzyli o nowej wojnie europejskiej, w wyniku której Polska, po klęsce Niemiec, miała być wolna. Jako dzieci bardzo kochałyśmy dziadka. Odszedł w wieku 92 lat, bardzo dobrze zapamiętałam pogrzeb w Oszkowicach, duży zjazd okolicznych ziemian i chłopów, mimo że miałam wtedy zaledwie dziewięć lat, ale było to pierwsze, moje prawdziwie smutne przeżycie._

_Poglądy domowników kształtowały naszą przyszłą wiedzę polityczną i nasze spojrzenie na sprawy europejskie. Podziw dla Francji towarzyszył mi zawsze i wierzyłam, jak moja rodzina, że tylko ona może pomóc Polsce w odzyskaniu niepodległości. Atmosfera borowskiego dworku, dzieciństwa i wczesnej młodości wywarła ogromny wpływ na życie, nie tylko moje, ale i rodzeństwa._

_Było nas czworo, miałam dwóch braci i siostrę. Szybko nauczyliśmy się powstańczych pieśni i śpiewaliśmy je w czasie zabaw. Staś__, starszy o rok, tworzył pod wpływem powiadań plany pobicia Moskali. W jego marzeniach Polakom pomagali sojusznicy, bo z opowiadań rodzinnych wyciągnęliśmy wniosek, że Polacy sami nie pokonają zaborców. Ulubioną zabawą była oczywiście zabawa w wojnę, którą prowadziliśmy armiami tekturowych żołnierzy. Brat rysował, ja malowałam i wycinałam. Robiliśmy także armaty, kule i pociski. Bitwy prowadzone były według ustalonych reguł i pokojówka nie mogła ruszać pozycji wojsk rozstawionych w różnych częściach pokoju. Mama tolerowała zabawy, chociaż utrudniały sprzątanie. Władek__, młodszy o dwa lata, wkrótce dołączył do nas, ale jego najbardziej interesowały skarby, potrzebne do wykupienia żołnierzy z niewoli. Skarb tworzyliśmy ze srebrnego papieru, pozostającego po zjedzonej czekoladzie._

_Ojciec opowiadał nie tylko o Prusach, ale interesował się na bieżąco tym, co działo się w Europie i w Stanach Zjednoczonych. Podziwiał kraj za oceanem i marzył o utworzeniu Stanów Zjednoczonych Europy. Był zdecydowanym republikaninem i demokratą, nazywano go wręcz chłopomanem. W swoim majątku przeprowadził uwłaszczenie chłopów z pełnym przekonaniem, cieszyła go postępująca parcelacja. Dobrze zapamiętałam stosunek ojca do chłopów, jego rozmowy z nimi, zawsze toczone spokojnie, bez podnoszenia głosu i krzyków. Lubiłam bardzo chodzić z ojcem nie tylko do obejścia i stodół, ale przede wszystkim objeżdżać z nim pola. Konie i jazdę konną kochałam zawsze. Odwiedzaliśmy też sąsiadów, włościan, gospodarujących po uwłaszczeniu na swoim. Ojciec, jako postępowy gospodarz i dobry agronom, przekazał mi, niby przypadkiem, wiele praktycznych informacji. W czasie wycieczek widziałam, jak uwłaszczeni chłopi uprawiają ziemię, obsiewają nieużytki. Ojciec przeprowadził nie tylko oczynszowanie, ale i podział spornych serwitutów. Zapamiętałam go jako wspaniałego gospodarza z szerokimi zainteresowaniami, sięgającymi nawet życia artystycznego i naukowego w Warszawie._

_Matka najlepiej czuła się wśród ziemiaństwa, wśród tej klasy wyrosła i z niej wywodzili się jej przyjaciele. Miała trudności w kontaktach z tzw. niższymi sferami, chociaż pomagała chłopom, kiedy dotknęło ich nieszczęście, ale traktowała to jako swój obowiązek, a nie przyjemność_ .

Stanisław Grabski – brat Zofii, w młodości socjalista, profesor ekonomii, minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego w rządzie brata Władysława, jeden z wiceprezesów Krajowej Rady Narodowej w latach 1945–1947.

Władysław Grabski – brat Zofii, ekonomista i historyk, rektor SGGW, dwukrotny premier II RP, minister skarbu, przeprowadził reformę walutową, wprowadził złotego.

Zofia Kirkor-Kiedroniowa, _Wspomnienia_, część I, s. 27–40.SYBERIA

– No i po co ci to było? – takie były pierwsze słowa Halinki po przyjeździe do Permu. – Czy wiesz, jakie poruszenie i przerażenie wywołał w domu telegram od pani Kirkorowej, by natychmiast przyjechać do ciebie, bo możesz nie przeżyć. Wyobrażasz sobie, jak czuła się mama? Nie mogła tu jechać, jak prosiła pani Celina, bo nie mogła zostawić ojca, który nie czuje się najlepiej. Czy ciebie rodzina już nic nie obchodzi? Nie możesz sobie nawet wyobrazić, jak wystraszyłaś rodziców. A ja? Ta tygodniowa podróż! Nie wiedziałam nawet, czy jak dojadę na miejsce, to zastanę cię przy życiu. To był najgorszy tydzień, jaki przeżyłam. Jak mogłaś.

Byłam kompletnie zaskoczona, nie spodziewałam się przyjazdu siostry, nic nie wiedziałam o telegramie pani Celiny, czułam się już fizycznie lepiej, a i stan mojego umysłu powoli wracał do normy. Przyjazd Halinki był dla mnie całkowitą niespodzianką.

– Nie prosiłam o wysłanie telegramu do rodziców. Jestem zła, że niepotrzebnie się martwili, przecież żyję.

– Ale mogłaś umrzeć. Nie pomyślałaś, co rodzice przeżywali, jakie straszne zrobiło to na nich wrażenie? Nadal nie wiedzą, czy żyjesz.

– Szybko biegnij na pocztę i wyślij telegram, że niebezpieczeństwo minęło i nic mi już nie grozi.

Halinka przyjechała niespodziewanie, kiedy byłam już w czasie rekonwalescencji. Przede wszystkim jednak zniknęła przyczyna, dla której chciałam się zabić. I rada byłam, że zrobiłam to nieudolnie, bo Dymitr wreszcie mnie zauważył i zaczął często odwiedzać. I to nie tylko pod pozorem pomocy lekarskiej. To, o czym marzyłam prawie dwa lata, wreszcie się spełniło. Bez niego żyć nie mogłam i dlatego zrobiłam to, co zrobiłam. No, a że się nie udało… Kiedy leżałam w malignie, przez głowę przelatywały mi myśli o tym, co przywiodło mnie tutaj, na Syberię. Myślałam o niespełnionej miłości, a przecież mogłam sobie życie ułożyć inaczej, wszak byłam kiedyś szczęśliwa. Chyba jednak nie umiałam żyć zwyczajnie, a może nie chciałam. Przeznaczenie, los czy może Bóg zesłał na mnie takie doświadczenie.

Halina Grabska, po mężu Brzezińska – młodsza siostra Zofii.

Celina Kirkorowa, z d. Boczkowska – żona Adama Kirkora, przejęła, po śmierci swojej siostry, Zofii, żony Michała Kirkora (kuzyna męża), opiekę nad jej dziećmi.

Dymitr Kirkor – pierwszy mąż Zofii, podopieczny Celiny Kirkorowej.DZIECIŃSTWO

Jawił mi się w majakach, które nawiedzały mnie w gorączce, mój kochany, piękny Borów, majątek rodziców, gdzie przyszłam na świat i po raz pierwszy spojrzałam na _rozciągające się za dworem wielkie łąki, błotniste, zarosłe trzciną, poprzecinane smugami wód, trzęsawiskami. Za nimi olszyna, również błotnista, z jednej strony zbliżająca się do dworu, ciągnęła się długim i szerokim pasem wzdłuż Bzury… Ach! Jak ten widok lubiłam. Kochana Olszyna! Ciemną tajemniczą ścianą oddzielająca nasz świat dziecinny, nasz Borów, od nieznanych przestrzeni…_

Ojciec chciał, byśmy zrealizowali w przyszłości to, czego jemu się nie udało dokonać. Nigdy jednak nie namawiał nas do zdobywania za wszelką cenę pieniędzy, marzył, byśmy pracowali dla dobra publicznego lub zajmowali się pracą naukową. Może dlatego matka z wielkim oddaniem dbała o naszą edukację, sama uczyła nas czytać, pisać, a także podstaw rachunków, historii Polski i katechizmu. Naukę rozpoczęto bardzo wcześnie, już jako sześciolatka umiałam wymienić z pamięci wszystkich królów Polski. Później zatrudniano guwernantki i bony – cudzoziemki. Nasza porządna edukacja była również głównym marzeniem ojca i temu celowi zostało podporządkowane życie w borowskim dworze.

Miałam dziesięć lat, kiedy usłyszałam rozmowę między rodzicami.

– Chyba czas, by nasze pociechy zaczęły chodzić do szkoły, nauczanie w domu już chyba nie wystarczy – mówił ojciec.

– Wiem, powinny zacząć regularną edukację, ale już tyle razy mówiliśmy, z czym to się będzie wiązało. Będę musiała wyjechać, są przecież za mali, by mieszkali sami na stancji. Zostaniesz tutaj sam – odpowiedziała matka.

– Wiem, ale nie możemy tego odciągać w nieskończoność. Najwyższy czas, by zaczęły się normalnie uczyć, jeśli mają w przyszłości zdobyć dobre wykształcenie.

– No cóż, w takim razie po wakacjach pojadę z dziećmi do Warszawy, Stasiu nie będzie już musiał mieszkać u ciotki Wójcickiej, Zosia ucieszy się, bardzo za nim tęskni. Wszystkim dzieciom pobyt razem dobrze zrobi, wróci normalność, tylko ciebie nie będzie z nami. Mam nadzieję, że będziesz przyjeżdżał, jak tylko czas ci pozwoli.

– Obiecuję, że dzieci mnie nie zapomną, chociaż nie będzie to częściej aniżeli co kilka tygodni. Wiesz przecież, jaka jest droga na stację kolejową w Pniewie. W czasie deszczów i roztopów na moczarach i łąkach nadbużańskich konie po brzuchy zapadają się w błocie. O fatalnym stanie mostów już nie wspomnę. Chciałbym to wszystko wreszcie naprawić, ale sam nie dam rady, a sąsiedzi, jak ci wiadomo, nie są zainteresowani.

– A co z wakacjami? Trzeba by gdzieś ze Stasiem pojechać, powinien podreperować zdrowie, jest taki wrażliwy, wiesz, jakie miał problemy ze znalezieniem się w nowym środowisku.

– Ja w czasie żniw pojechać nigdzie nie mogę, muszę na miejscu pilnować prac. Ale wy jedźcie. Może do Krynicy?

– Dobrze, postanowione, wezmę dzieci i pojedziemy, wszyscy nabierzemy sił przed nowym rokiem szkolnym.

Po powrocie z wakacji zdaliśmy dokładną relację tatusiowi. Pytał, co nam podobało się najbardziej. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że zwiedzanie Krakowa i jego muzeów. Zapamiętałam też przekraczanie granicy z Galicją, pierwszy raz byłam „niby” za granicą, chociaż wiedziałam, że cały czas jesteśmy w Polsce. Mama dobrze nauczyła nas historii.

W Warszawie rozpoczęłam naukę na pensji pani Smolikowskiej, na której nauka trwała sześć lat. Dla mnie najtrudniejszy był pierwszy rok, miałam dopiero dziesięć lat i od razu znalazłam się w drugiej klasie, a nie znałam zupełnie języków: rosyjskiego i niemieckiego. Najgorsze jednak było to, że długo nie chodziłam na lekcje, a przyczyną były choroby. Ciężko przechodziłam wszystkie możliwe: tyfus, szkarlatynę, odrę, dyfteryt. Mimo długiej absencji na końcowej cenzurze uzyskałam najlepsze oceny i to motywowało mnie w następnych latach. Nauka przychodziła mi łatwo, bez większego wysiłku dostawałam najwyższe oceny i wyróżnienia, chciałam pierwszą pozycję utrzymać w każdym roku.

– Jak ci się podoba na pensji? – pytał tata.

– Jest bardzo dobrze – odpowiadałam niezmiennie.

– Poznałaś jakieś miłe panienki?

– Nie, dobrze mi z rodzeństwem w domu, ale bardzo lubię nauczycieli: panią Smolikowską, profesor Poznańską , a przede wszystkim profesora historii, Władysława Smoleńskiego. Uwielbiam historię, profesor powiedział mi, że powinnam studiować na uniwersytecie.

– Niestety, musiałabyś chyba jechać za granicę, bo u nas dziewcząt nie przyjmują, ale ucz się, czytaj, może ci się wszystko w życiu przydać.

– Nasza córka miewa czasami uwagi – rzuciła matka – nie zawsze dostaje czerwoną kokardę za dobre sprawowanie.

– A co takiego piszą przełożone?

– Na przykład: „Podpowiada, podpowiada często, a na uwagi hardo odpowiada”.

– E… to nic wielkiego, byle zdrowa była, lepiej, żeby te choroby już się nie powtórzyły.

– A wiesz – mówiła dalej mama – że bardzo dobrze je uczą, są tajne lekcje historii Polski. Zosia bardzo je lubi, mają nawet nauki społeczne z profesorem Krzywickim. Jak pojawia się inspektor, to profesorowie wychodzą tylnymi drzwiami, a wizytatorzy są prowadzeni do klasy, w której akurat jest lekcja języka rosyjskiego. Wszystko przewidziano i przygotowano na wypadek niezapowiedzianej kontroli, bo z Apuchtinem i jego inspektorami nie ma żartów, już zamknął niektóre pensje dla dziewcząt.

– Dobrze, że większości przedmiotów uczą po polsku, nie zostaną zrusyfikowane, niech się uczy dużo francuskiego, to jej się na pewno przyda.

– Na szczęście mają lekcje i konwersacje na wysokim poziomie.

W czasie dość rzadkich wizyt ojca w Warszawie planowano nie tylko przyszłość braci, ale i moją. W tamtych czasach edukacja dziewcząt kończyła się na pensji, a ja miałam dopiero piętnaście lat, kiedy ją skończyłam i bardzo chciałam uczyć się dalej. Na prośbę moich rodziców pani Smolikowska zorganizowała tajny kurs uzupełniający dla paru zainteresowanych dziewcząt. Kontynuowałyśmy naukę historii, literatury i innych przedmiotów, wprowadzono też ekonomię polityczną, która bardzo mnie zaciekawiła. Wtedy pierwszy raz usłyszałam o teoriach socjalistów i już wtedy mnie zainteresowały, to była dla mnie zupełna nowość. Nauka odbywała się w naszym mieszkaniu. Tajne nauczanie było pilnie śledzone przez rosyjskich szpiegów, ale sąsiedzi i służba, którzy doskonale wiedzieli, co się u nas dzieje, nigdzie niczego nie donieśli i kursy nie zostały przez policję wykryte. Zajęcia wypełniały mi tylko część czasu i w wolnych chwilach pochłaniałam książki. Czytałam w oryginale historię Francji i kampanii napoleońskich, nadal byłam zafascynowana Napoleonem, którym tak zachwycałam się w dzieciństwie.

W 1874 r. w Warszawie powstała prywatna pensja dla dziewcząt Izabeli Smolikowskiej. Nauka trwała sześć lat.

Doktor Zofia Daszyńska-Golińska, doktor ekonomii, socjolog, publicystka, działaczka ruchu feministycznego.

Prof. Władysław Smoleński, historyk, członek Akademii Umiejętności.

Ludwik Krzywicki, socjolog i publicysta, wykładowca uniwersytecki.

Aleksander Apuchtin, kurator warszawskiego okręgu szkolnego w latach 1879–97, zaciekły rusyfikator szkolnictwa, czasy jego urzędowania nazwano „nocą apuchtinowską”.MŁODOŚĆ

– Zosia skończyła szesnaście lat i można by ją wprowadzić w świat – zawyrokował ojciec.

– Może by jeszcze z rok poczekać – odpowiedziała matka.

– Jest dorosła, młodość musi się wytańczyć i wyszumieć, i tak jako dziewczynka ma ograniczone możliwości, chłopcy jednak mogą więcej.

– Dobrze, sprawimy jej toalety i będziemy chodzić na bale, ale z lekcji języka angielskiego, rysunku i muzyki nie zrezygnuje.

– Może by dać jej spokój z muzyką, talent za obie wzięła Halinka, Zosia gra przecież na fortepianie od dzieciństwa, a efekty są niewielkie i nawet najlepszy nauczyciel jej nie pomoże. Przecież ostatnio Sygietyński mówił, że edukacji muzycznej już jej wystarczy. Nie wierzy, że czegoś ją jeszcze nauczy, bo ona nawet przy graniu etiud próbuje czytać. Ćwiczenia wyraźnie ją nudzą. Będzie w życiu słuchać muzyki, a nie grać. Poza tym uczy się łatwo języków, francuski zna doskonale, a i z angielskim nie ma problemów.

– Zgadzam się, nie będzie już grała, powinna jednak zdać egzamin rządowy i zdobyć kwalifikacje do zawodu, a skończenie pensji, jak wiesz, nie daje takich uprawnień. W przyszłości może być zmuszona do pracy i dyplom będzie jej potrzebny. Po egzaminie może oficjalnie pracować jako nauczycielka.

– Faktycznie, niech zdaje. Ma wiedzę, przecież pensję skończyła z pierwszą lokatą, poradzi sobie bez problemu.

Rzeczywiście, egzamin rządowy zdałam celująco i zaliczyłam pomyślnie tzw. lekcję próbną w męskim gimnazjum nr V, gdzie uczyli się moi bracia. Miałam niespełna siedemnaście lat i na szczęście wyznaczono mi na lekcję niższą klasę. Udało się, mimo że nigdy dotąd nie przebywałam sama w męskim towarzystwie. Czułam się trochę dziwnie, ale na szczęście chłopcy nie spłatali żadnego figla, a dyrektor pobłażliwie się uśmiechał, poszło dobrze, zaliczyłam. Mogłam teraz już legalnie udzielać lekcji i uczyć.

Po egzaminie miałam więcej wolnego czasu i czytałam, czytałam… Nie tylko francuskie romanse, które z rąk guwernantki przechodziły do moich, ale i Balzaka, Fluberta, Byrona. Chłonęłam Tołstoja, przeczytałam całego Dostojewskiego, a najbardziej spodobały mi się _Biesy_. Na długo pozostałam pod wpływem tej powieści i chyba się zmieniłam, przestali mnie interesować zwyczajni ludzie, a zaczęły nęcić skomplikowane osobowości. Matka nie kontrolowała lektur, rosyjskiej literatury nie znała i nie wierzyła, by mogła mieć na mnie jakiś wpływ, francuską zaś miała cenzurować guwernantka. Może to właśnie książki spowodowały, że po początkowym zachłyśnięciu się światem zabaw i bali, miałam przecież dopiero szesnaście lat, zorientowałam się, że nie chcę spędzić całego życia według obowiązujących w naszej sferze reguł. Nie chciałam wpaść w utarte, przeznaczone dla kobiet tory i być tylko żoną, matką. Zaczęłam marzyć o wolności, a nie o zwyczajnym życiu. Na razie jednak musiałam spełniać wymagania matki – nawet na miasto nie wychodziłam sama, nie wypadało, zawsze ktoś mi towarzyszył, najczęściej guwernantka. Początkowo jednak bale mi się podobały i na nich też, jak kiedyś w szkole, chciałam być najlepsza, mieć najwięcej adoratorów, najładniejszą suknię, chciałam po prostu brylować. Niestety, w początkowym okresie nie spotkałam nikogo, kto zainteresowałby mnie na dłużej, chociaż poznałam wielu ciekawych, młodych ludzi. Nie zakochałam się, ale marzyłam, jak prawie każda panienka w tym wieku, o małżeństwie z miłości. Początkowo też ciekawiło mnie wiele rzeczy, wypytywałam mamę o wszystko, lecz później życie towarzyskie przestało interesować.

– Wiesz, co robiła na ostatnim wieczorku Zosia? – skarżyła się ojcu moja mama.

– A co takiego mogła zrobić w towarzystwie, przecież nie uciekła z jakimś kawalerem? – odpowiedział tata. – Wierzę jej, jest rozsądna, zawsze była.

– Krytykowała Sienkiewicza, a panienki nie powinny w ogóle dyskutować, a już oponować, to ogromna gafa.

– A co takiego powiedziała?

– Porównała Sienkiewicza z Tołstojem i Dostojewskim, to wywołało konsternację w towarzystwie. Nie dość, że dyskutowała, co można by jeszcze jakoś jej wybaczyć, to jeszcze prezentowała swoje dziwaczne poglądy. Wszyscy mieli wrażenie, że jest całkowicie pod wpływami literatury rosyjskiej. Wiesz, jak na nią patrzono i na mnie. Powiedziała, że proste dzieła w ogóle jej nie interesują. I to o Sienkiewiczu, że niby prosto pisze…

– No cóż, Zosia jest odważna i uparta, jak sobie coś wbije do głowy, trudno jej wytłumaczyć, że może być inaczej. Zresztą od dziecka pociągało ją niebezpieczeństwo. Nigdy nie była w stanie cofnąć się przed czymś, co wydawało się ryzykowne.

– Ale jest już prawie dorosła, musi uważać, na to, co mówi i robi.

– Kochanie, ty jesteś wyjątkową panią domu, nie wiem, czy Zosia kiedyś taką będzie. Ceni cię, ale i pewnie trochę się boi, bo tutaj w Warszawie musi się liczyć z twoją wolą. Jest inna, staram się jej wiele tłumaczyć, wiem, że mnie kocha i słucha moich rad, ale jestem tutaj rzadko i krótko, tylko dojeżdżam, nie gniewaj się na nią za bardzo. Ona nie będzie taka jak wszyscy, chyba nigdy nie będzie zachowywać się jak typowa panienka. Widzisz, na przykład lubi malować i ma zdolności ku temu, ale i to ją nudzi, a mogłaby pięknie malować na atłasie czy drewnie.

Tata zawsze wstawiał się za mną, bardzo się kochaliśmy, dobrze mnie rozumiał. Dlatego w 1893 roku mogłam spokojnie rozpocząć naukę na Latającym Uniwersytecie. Studiowałam filozofię, czytałam dzieła filozofów i całkiem poważnie zaczęłam rozważać studia na paryskim uniwersytecie. Bracia już wtedy studiowali za granicą, w ślad za starszym Stasiem wyjechał Władek. Udało mu się opuścić Warszawę w ostatnim momencie, bo obaj związali się z socjalistami, działali nielegalnie. Organizację wykryła policja i zaczęły się aresztowania, ale wyjechali w odpowiednim momencie. W Warszawie mieszkałyśmy więc już tylko we trójkę: matka, Halinka i ja. Siostra nadal brała lekcje muzyki u profesora Sygietyńskiego, który wróżył jej artystyczną przyszłość. Ja zaś nadal się bawiłam, może nawet więcej, ale całe to światowe życie zaczynało mnie już nudzić, a niekiedy wręcz przejmowało niesmakiem i niechętnie odrywałam się od lektury, by złożyć zapowiedzianą wcześniej wizytę.

– Na wakacje pojedziemy na kurację do Marienbadu – zapowiedziała mama.

– Ależ nie jesteśmy chore, chyba że ty chcesz podreperować swoje zdrowie? – wyraziłam swoje zdziwienie.

– Wiesz, że chłopcy nie mogą przyjechać do Borowa, bo zostaliby aresztowani po przekroczeniu granicy zaboru rosyjskiego. Musimy spotkać się za granicą – wyjaśniła.

– Super, nie pomyślałam o tym, już cieszę się na spotkanie.

Jakiś czas później mama zapowiedziała:

– Pojedziemy jednak dalej, do Spa w Belgii.

– Dlaczego?

– Staś nie może przyjechać do Marienbadu, za działalność socjalistyczną został wydalony nie tylko z Niemiec, ale i z Austro-Węgier. Zresztą z powodu swojej działalności musiał opuścić Berlin, bo Niemcy nie tolerują działalności politycznej obcokrajowców. Wiesz przecież, że studiuje w Paryżu. Jeśli chcemy spotkać się w komplecie, musimy pojechać do Belgii.

– Myślałam, że sam się przeniósł, bo tam ciekawiej, nie pisał mi o tym.

– Domyśla się, że listy są cenzurowane, więc nie pisał. Nasz dwór w Borowie jest obserwowany, musimy uważać.

– A ja czuję się tam prawdziwie wolna i tak lubię wracać na wakacje. Kocham nasz Borów, jazdę konną i szkoda mi, że nie pojeździmy sobie ze Stasiem. Teraz ja, w jego zastępstwie, będę was wozić powozem, zaprzęgnę cztery konie, będzie ciekawie.

– Wiem, że po lekcjach jazdy konnej w Warszawie musisz się u nas wyszaleć.

– Ależ ja zawsze lubiłam jeździć, a ze Stasiem w szczególności.

– Wiemy, nigdy się nie bałaś, nawet jak na moście groziło ci, że wpadniesz do głębokiej wody. A pamiętasz, jak spadłaś z konia i boleśnie się potłukłaś, prawie miesiąc leczyłaś stłuczenia i nie mogłaś jeździć, ale nigdy nie zrezygnowałaś.

– Kocham konie, nawet bardzo.

– Ale nie możesz już ubierać się w spodnie i bluzy braci, maskarady się skończyły, chociaż zawsze tak je lubiłaś. Będziesz chodzić i jeździć tylko w sukienkach.

– Wiem, spokojne, beztroskie dzieciństwo już nie wróci, to już tylko piękne wspomnienia, ale nasz Borów zawsze będzie mi się kojarzył z jazdą konną. Czuję się wtedy prawdziwie wolna i silna. W końcu jestem w niej równa braciom, chociaż tyle mi wolno. Teraz jednak najważniejsze, że znowu ich zobaczę, a do Borowa zawsze będę wracać.

Rodzinne spotkanie udało się, chociaż, niestety, Staś jako pierwszy wyjechał na zjazd socjalistów do Zurychu. Z braćmi długie godziny spędzaliśmy na rozmowach i życie w „wielkim świecie”, o którym opowiadali, wydało mi się bardzo ciekawe. Spotkanie i rozmowy utwierdziły mnie w przekonaniu, że powinnam studiować za granicą, oczywiście najlepiej w Paryżu. Los jednak zrządził inaczej.

Antoni Sygietyński – literat, krytyk muzyczny, profesor gry na fortepianie w Konserwatorium Muzycznym w Warszawie.

Uniwersytet Latający – tajna polska wyższa uczelnia dla kobiet działająca w latach 1882–1905 w Warszawie.

Marienbad – uzdrowisko w Czechach (Mariańskie Łaźnie).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: