Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Wygasanie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 kwietnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wygasanie - ebook

Czy Polska już niedługo będzie POSTkatolicka? Tomasz Terlikowski o zmierzchu Kościoła katolickiego w Polsce.

Tomasz Terlikowski, jeden z najbardziej znanych publicystów zajmujących się życiem Kościoła, pisze o jego przemijaniu – o tym, jak najtrwalsza w całej historii Polski instytucja popada w niemoc i marazm, traci znaczenie. Wskazuje przyczyny błyskawicznej sekularyzacji, w tym sojusz tronu i ołtarza, upadek autorytetu, niezdolność do radzenia sobie ze skandalami seksualnymi, przymykanie oka na zachowania przemocowe i sekciarskie; słowem: Terlikowski mówi otwarcie o złu w Kościele. Konsekwentnie prowadzi czytelnika przez kolejne etapy najnowszej historii polskiego Kościoła i – co bardzo ważne – opowiada historię własnej w nim obecności. Ta osobista perspektywa, analiza ewolucji światopoglądu pisarza, jest bardzo cennym elementem tekstu. Terlikowski zastanawia się również, co nam zostanie z katolickości, jakie będą jej nowe formy i jak będzie wyglądała postkatolicka Polska.

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-08-07838-9
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rysy na fa­sa­dzie

Ko­ściół znaj­duje się obec­nie na – na­zwijmy to – kur­sie scho­dzą­cym, i nic nie wska­zuje na to, by miało się to szybko zmie­nić. Dla­czego tak jest? Co za­wa­li­li­śmy? Od­po­wiedź na te py­ta­nia jest ko­nieczna, by po­sta­wić pełną dia­gnozę, ale też, by za­sta­no­wić się, ja­kie mogą być na te drę­czące Ko­ściół cho­roby le­kar­stwa. I wła­śnie tą od­po­wie­dzią zajmę się w trze­ciej czę­ści książki. Ale za­nim to się sta­nie, mu­szę jesz­cze – choć krótko – roz­li­czyć się z wła­sną prze­szło­ścią.Pa­nie Tomku, co się zmie­niło?

A gdzie ty by­łeś w tym wszyst­kim? – to py­ta­nie może mi za­dać czy­tel­nik pa­mię­ta­jący roz­ma­ite spory, de­baty, a na­wet wy­da­rze­nia, w któ­rych uczest­ni­czy­łem. Czę­sto jako zde­cy­do­wany, nie­kiedy ra­dy­kalny czło­wiek Ko­ścioła. I na­wet je­śli z per­spek­tywy hie­rar­chii ni­gdy nie by­łem grzecz­nym chłop­cem, bo uczest­ni­czy­łem za­równo w – uda­nej – pró­bie za­blo­ko­wa­nia po­wo­ła­nia ar­cy­bi­skupa Sta­ni­sława Wiel­gusa na me­tro­po­litę war­szaw­skiego, jak i od bar­dzo dawna do­ma­ga­łem się wy­ja­śnia­nia spraw zwią­za­nych z nad­uży­ciami sek­su­al­nymi w Ko­ściele, to jed­no­cze­śnie w wielu in­nych kwe­stiach bro­ni­łem in­te­re­sów Ko­ścioła, jego sys­te­mo­wego za­ko­rze­nie­nia.

Czy wów­czas nie wi­dzia­łem pro­ble­mów? Czy na­prawdę wie­rzy­łem w to, że sys­tem może na­pra­wić się sam? Czy nie spo­tka­łem prze­stęp­ców sek­su­al­nych i ich ofiar? A może także nie chcia­łem, nie po­tra­fi­łem zo­ba­czyć tego, co się działo? „Na­prawdę pan tego nie wi­dział?” – py­tają mnie cza­sem lu­dzie. I ja rów­nież je so­bie za­daję. Ra­chu­nek su­mie­nia jest istot­nym ele­men­tem mo­dli­twy czło­wieka wie­rzą­cego, a py­ta­nia o to, czy coś można i trzeba było zro­bić ina­czej, le­piej, z więk­szym zde­cy­do­wa­niem, są ważne i trzeba się z nimi mie­rzyć. Mogę się oczy­wi­ście bro­nić, wska­zu­jąc, że po stro­nie ko­ściel­nej by­łem jedną z pierw­szych osób, które w me­diach za­częły mó­wić o ko­niecz­no­ści ochrony osób skrzyw­dzo­nych i o ko­niecz­no­ści na­kła­da­nia kar na krzyw­dzi­cieli. Mogę tłu­ma­czyć, że w tych kwe­stiach sta­ra­łem się brać stronę skrzyw­dzo­nych, ale jed­no­cze­śnie nie mogę nie przy­znać, że wtedy wciąż zda­wało mi się, że pro­blem bę­dzie jed­nak mar­gi­nalny, a jego przy­czyną są ra­czej sła­bo­ści ludz­kie niż pro­blemy sys­te­mowe. Wy­star­czy przy­wró­cić or­to­dok­sję, re­ali­zo­wać na­ucza­nie Ko­ścioła, słu­chać ko­lej­nych pa­pieży i wszystko bę­dzie do­brze.

Kiedy zro­zu­mia­łem, że jest ina­czej? Kiedy za­częło do mnie do­cie­rać, że kry­zys do­ty­ka­jący Ko­ścioła jest głęb­szy niż brak umie­jęt­no­ści ko­mu­ni­ka­cji, niż nie­chęć do za­glą­da­nia w nie­wy­godne pa­piery, niż na­wet so­li­dar­ność za­wo­dowa księży, okre­ślana nie­kiedy mia­nem kle­ry­ka­li­zmu? Kiedy zro­zu­mia­łem, że mamy do czy­nie­nia ze zwią­za­nym z głę­bo­kimi pro­ble­mami dok­try­nal­nymi pro­ce­sem wy­ga­sa­nia nie tylko pol­skiego, ale i eu­ro­pej­skiego ka­to­li­cy­zmu? I czy sam naj­pierw nie za­re­ago­wa­łem na to zja­wi­sko lę­kiem i próbą od­wró­ce­nia kie­runku wy­da­rzeń? Nie mam pro­stej od­po­wie­dzi na te py­ta­nia. Mogę tylko po­wie­dzieć, że zmiana była dłu­gim pro­ce­sem, a istotną rolę w nim ode­grali lu­dzie, któ­rych spo­tka­łem gdzieś na swo­jej dro­dze. Nie bez zna­cze­nia były także zmiany do­ko­nu­jące się w sa­mym Ko­ściele, ko­lejne wy­da­rze­nia, które sta­wiały po­ważne py­ta­nia. Zmu­szały do re­wi­zji wcze­śniej­szych za­ło­żeń.

***

To był wy­soki, wy­spor­to­wany męż­czy­zna. Żo­naty, oj­ciec dwójki dzieci, pra­co­wał w szybko roz­wi­ja­ją­cej się fir­mie, nie miał pro­ble­mów z mó­wie­niem. Ale tylko do pew­nego mo­mentu, do mo­mentu gdy za­czął opo­wia­dać, jak dawno temu – był wów­czas może w wieku pięt­na­stu lat – wi­ka­riusz z pa­ra­fii, w któ­rej jako na­sto­la­tek był za­an­ga­żo­wany, za­pro­sił go do sie­bie, by po­mógł w na­wle­ka­niu me­da­li­ków na łań­cuszki. Wtedy jego głos za­czął się ła­mać, zmie­nił się jego ton, za­czął się ją­kać, a twarz stała się z po­wro­tem ob­li­czem na­sto­latka. – On, on – pró­bo­wał to z sie­bie wy­du­sić – po­ło­żył mi rękę na... Ucie­kłem, po­bie­głem do matki. Ona, ona za­raz po­bie­gła do pro­bosz­cza – mó­wił. Pot wy­stą­pił mu na czoło. Księ­dza osta­tecz­nie z pa­ra­fii prze­nie­siono, ale po­sługę ka­płań­ską speł­nia do tej pory. A kon­se­kwen­cje szyb­kiej re­ak­cji ro­dziny po­no­siła ona sama. – Nic już nie było ta­kie samo. Prze­sta­li­śmy cho­dzić na pa­ra­fię, bo inni wi­ka­riu­sze mó­wili nam, że skrzyw­dzi­li­śmy chło­paka, że wy­stą­pi­li­śmy prze­ciwko ka­płań­stwu – opo­wia­dał męż­czy­zna. Od tam­tych wy­da­rzeń mi­nęło dwa­dzie­ścia lat, ale dla niego one na­dal są żywe. Jest wie­rzący, ale wciąż nie ro­zu­mie, dla­czego tak się wów­czas za­cho­wano.

Ten męż­czy­zna i tak miał wiele szczę­ścia. Ro­dzice nie tylko mu uwie­rzyli, ale i za­re­ago­wali. Byli wspar­ciem. – Moi ro­dzice nie wie­dzą do tej pory – opo­wia­dała mi przy ka­wie pewna ko­bieta. Jej oprawca już nie żyje, zmarł krótko przed ogło­sze­niem wa­ty­kań­skiego wy­roku, ale dla ro­dzi­ców i ro­dzeń­stwa po­zo­staje wy­bit­nym, cha­ry­zma­tycz­nym du­chow­nym. – Oni nie mają po­ję­cia, co ze mną zro­bił – uzu­peł­niała ci­chutko ko­bieta. Kiedy py­tam, dla­czego ni­gdy im nie po­wie­działa, dla­czego nie po­bie­gła od razu do nich, spo­gląda na mnie, jak na ko­goś, kto ni­czego nie ro­zu­mie. Ner­wowo mie­sza kawę. – Pan nie ro­zu­mie, kim jest u nas ksiądz. Hie­rar­chia re­li­gijna w na­szej czę­ści Pol­ski wy­gląda zu­peł­nie ina­czej niż gdzie in­dziej. Na sa­mej gó­rze jest pro­boszcz, po­tem jest oj­ciec, a ni­żej jest Bóg. A wie Pan, do czego służy ten ostatni? Do tego, żeby uspra­wie­dli­wiać każde sku...syń­stwo tych pierw­szych – wy­rzuca z sie­bie. – Każde – do­daje. Czy wiem, o czym mówi? Chyba tro­chę tak. By­łem w tym re­gio­nie na spo­tka­niu z mło­dzieżą, naj­bar­dziej ka­to­licką w naj­bar­dziej ka­to­lic­kim miej­scu Pol­ski. – O czym mam do nich mó­wić? – za­py­ta­łem wów­czas or­ga­ni­za­to­rów i do­da­łem, że nie jest ła­two mó­wić do tak wie­rzą­cej mło­dzieży. A oni spoj­rzeli na mnie jak na idiotę. – O wszyst­kim. Oni spo­ty­kają się ze wszyst­kim, co w ży­ciu naj­gor­sze. Od prze­mocy, także sek­su­al­nej w do­mach, przez prze­moc w Ko­ściele aż po dra­maty w szkole – od­po­wie­dzieli mi. – A wszystko pod­lane so­sem re­li­gij­nym – do­dała moja roz­mów­czyni, gdy po­wtó­rzy­łem jej tę hi­sto­rię.

Jesz­cze go­rzej było słu­chać opo­wie­ści o tym, jak lu­dzie od­bi­jali się od drzwi bi­sku­pów, pro­win­cja­łów, prze­ło­żo­nych, gdy pró­bo­wali – z peł­nym za­ufa­niem – opo­wie­dzieć im o tym, co ich, albo ich dzieci, spo­tkało. Wiele lat temu, tuż po pu­bli­ka­cji pierw­szego wy­wiadu rzeki z ks. Ta­de­uszem Isa­ko­wi­czem-Za­le­skim, w któ­rym wspo­mi­na­li­śmy o prze­stęp­stwach sek­su­al­nych, sie­dzia­łem w uro­czym domu gdzieś w Pol­sce po­łu­dnio­wej. W ko­minku trza­skał ogień, pi­li­śmy zna­ko­mitą her­batę, a lu­dzie, któ­rzy mnie tam za­pro­sili, opo­wia­dali, jak po­trak­to­wał ich miej­scowy bi­skup, gdy opo­wie­dzieli mu, co spo­tkało ich syna. Sprawcą był „ko­lega kur­sowy” (tak w Ko­ściele okre­śla się ko­legę z roku) bi­skupa, świet­nie osa­dzony w miej­sco­wej die­ce­zji. Obo­jęt­ność, chłód i nie­wiara – tak można pod­su­mo­wać re­ak­cję hie­rar­chy. Osta­tecz­nie uka­rał więc wi­ka­riu­sza, który wspie­rał skrzyw­dzo­nego chłopca i jego ro­dzi­ców i do­ma­gał się wy­ja­śnie­nia sprawy. A pro­boszcz? A pro­boszcz po kilku la­tach spo­koj­nie prze­szedł na za­słu­żoną eme­ry­turę. Wtedy mia­łem na­dzieję, że to wy­ją­tek, że inni re­agują ina­czej, ale po wielu po­dob­nych roz­mo­wach, po opo­wie­ściach skrzyw­dzo­nych dziew­cząt, któ­rym prze­ło­żeni spraw­ców oznaj­miali, że „jak suka nie da, to pies nie weź­mie” – wiem już, że to norma, a nie wy­ją­tek. Norma, któ­rej przy­czyną jest głę­boko za­ko­rze­nione w Ko­ściele my­śle­nie.

***

Od­kry­wa­nie ciem­nej strony pol­skiego Ko­ścioła nie było dla mnie pro­stym do­świad­cze­niem. Ko­ściół był od za­wsze moim do­mem. Już w pod­sta­wówce tra­fi­łem do jed­nej wspól­noty ko­ściel­nej, a póź­niej prze­nio­słem się do in­nej. Czasy li­ceum i stu­diów to okres głę­bo­kiego wcho­dze­nia w wiarę, ra­do­ści z od­kry­wa­nia na­ucza­nia Ko­ścioła i wresz­cie nie­sa­mo­wi­tych zna­jo­mo­ści. Ni­gdy, przy­naj­mniej ja oso­bi­ście, nie ze­tkną­łem się z ta­kimi złymi za­cho­wa­niami. Księża byli mą­drzejsi lub głupsi, bar­dziej lub mniej za­an­ga­żo­wani, ale nie spo­tka­łem żad­nego, który krzyw­dziłby w ten spo­sób mło­dych lu­dzi. A może spo­tka­łem, ale nie po­tra­fi­łem tego roz­po­znać? To py­ta­nie staje przede mną obec­nie, ale na­wet gdy nie­zwy­kle in­ten­syw­nie o tym my­ślę, nie je­stem w sta­nie przy­po­mnieć so­bie żad­nej za­ska­ku­ją­cej sy­tu­acji. Na stu­diach za­czą­łem pracę w ka­to­lic­kich me­diach, naj­pierw było to Ra­dio Jó­zef, w któ­rym pra­co­wa­li­śmy z moją ów­cze­sną dziew­czyną, a obecną żoną, od pierw­szych nie­mal dni ist­nie­nia, a po­tem – tuż po obro­nie ma­gi­ste­rium, na ka­to­lic­kiej zresztą uczelni – Ra­dio Plus. Ko­ściół i re­li­gia były za­wsze bli­sko mnie. Zaj­mo­wa­łem się nimi za­wo­dowo, opi­sy­wa­łem ich ży­cie i sam wie­rzy­łem. Jako dzien­ni­karz wi­dzia­łem wiele pa­to­lo­gii, wi­dzia­łem kle­ry­ka­lizm, pi­jań­stwo nie­któ­rych bi­sku­pów (skrzęt­nie ukry­wane wów­czas przez me­dia wszyst­kich opcji), ale wciąż mia­łem wra­że­nie, że to tylko wy­jątki. Bo prze­cież wi­dzia­łem też Ko­ściół piękny. Re­la­cjo­no­wa­łem pa­pie­skie piel­grzymki, choćby tę do Ukra­iny, mo­głem roz­ma­wiać z bi­sku­pami, a oni trak­to­wali mnie czę­sto zu­peł­nie ina­czej niż zwy­kłych wier­nych. Była kawa u nun­cju­sza (zna­ko­mita, aro­ma­tyczna, taka jaką pi­łem wcze­śniej i póź­niej tylko we Wło­szech) i sym­pa­tyczne roz­mowy z ar­cy­bi­sku­pem Jó­ze­fem Mi­cha­li­kiem (za­owo­co­wały one książką, za którą otrzy­ma­łem je­dyną w swoim ży­ciu na­grodę Sto­wa­rzy­sze­nia Wy­daw­ców Ka­to­lic­kich Fe­niksa), który ob­da­ro­wał mnie kie­dyś prze­piękną ikoną. Wciąż stoi na moim biurku.

Czy wi­dzia­łem wów­czas pro­blemy? Tak. Ale wciąż wy­da­wały mi się one ry­sami, a nie po­tęż­nymi na­ru­sze­niami struk­tury fun­da­men­tów. I na­wet gdy pi­sa­łem o tym, że tak jak za­re­agu­jemy na kry­zys lu­stra­cyjny, tak re­ago­wać bę­dziemy na pro­blemy z pe­do­fi­lią, to wciąż mia­łem na­dzieję, że jed­nak bę­dziemy wy­cią­gać wnio­ski z wła­snych błę­dów. To był zresztą bar­dzo cie­kawy czas, bo wtedy za lu­stra­cją i oczysz­cze­niem Ko­ścioła była prawa strona sceny po­li­tycz­nej, jej przed­sta­wi­ciele mó­wili o tym nie­zmier­nie mocno, a strona druga (na­zy­wana wów­czas li­be­ralno-le­wi­cową) miała z tym po­ważny pro­blem. Ar­cy­bi­skup Sta­ni­sław Wiel­gus wy­wiadu na te­mat wła­snej współ­pracy z SB (do któ­rej jego zda­niem nie do­szło) udzie­lił prze­cież „Ga­ze­cie Wy­bor­czej”, którą ską­d­inąd wcze­śniej i póź­niej na różne spo­soby gro­mił i od­są­dzał od czci i wiary. Wielu księży, choć nie za­wsze mo­gło mó­wić o pew­nych rze­czach wprost, opo­wia­dało się wów­czas po stro­nie tych, któ­rzy chcieli oczysz­cze­nia, roz­li­cze­nia z prze­szło­ścią. I to na­wet wów­czas, gdy sprawy do­ty­czyły prze­stępstw sek­su­al­nych. To da­wało na­dzieję, po­zwa­lało ży­wić na­dzieję, że w Ko­ściele jest siła ko­nieczna do oczysz­cze­nia, że wielu jej chce i że tylko przy­pad­kiem ta­kie oczysz­cze­nie się nie do­ko­nuje. Na­dzieję po­kła­dano rów­nież w tym, że naj­waż­niej­sze tek­sty na te­maty lu­stra­cyjne pu­bli­ko­wały me­dia ucho­dzące wów­czas za kon­ser­wa­tywne: „Rzecz­po­spo­lita”, „Dzien­nik Pol­ska-Eu­ropa-Świat”, „Ga­zeta Pol­ska”. To zresztą bu­dziło wiarę, że pra­wica bę­dzie w sta­nie roz­ma­wiać z Ko­ścio­łem na rów­nych pra­wach, że po­trafi wspie­rać go w pro­ce­sie oczysz­cza­nia. Ar­gu­men­tem za ta­kim my­śle­niem było prze­cież, że re­zy­gna­cję w dniu in­gresu ar­cy­bi­skupa Sta­ni­sława Wiel­gusa wy­mógł na Be­ne­dyk­cie XVI pre­zy­dent Lech Ka­czyń­ski.

Nie za­wsze i nie wszystko się uda­wało. Kilka, może kil­ka­na­ście ty­go­dni po wy­mu­szo­nej re­zy­gna­cji ar­cy­bi­skupa Wiel­gusa i po tym, jak udało się – dzięki in­ter­wen­cji „Rzecz­po­spo­li­tej”, w któ­rej wów­czas pra­co­wa­łem – do­pro­wa­dzić do usu­nię­cia kilku pra­cow­ni­ków ku­rii płoc­kiej, któ­rzy do­ko­ny­wali nad­użyć sek­su­al­nych na ma­ło­let­nich, o spo­tka­nie po­pro­sił mnie pe­wien do­mi­ni­ka­nin. Nie zna­łem go wów­czas, ale po­tem stał się czło­wie­kiem bar­dzo mi bli­skim. Mar­cin Mo­giel­ski, bo o nim mowa, opo­wie­dział mi wów­czas pierw­szy raz o spra­wie ks. An­drzeja Dy­mera. Nie­stety, choć ma­te­riał na ten te­mat przy­go­to­wy­wali wów­czas dzien­ni­ka­rze „Rzecz­po­spo­li­tej”, ów­cze­sny na­czelny tej ga­zety Pa­weł Li­sicki uznał, że w mi­nio­nych mie­sią­cach dzien­nik po­świę­cił zbyt wiele miej­sca nad­uży­ciom w Ko­ściele i osta­tecz­nie ma­te­riału nie pu­ścił. Opu­bli­ko­wała go pół roku póź­niej „Ga­zeta Wy­bor­cza”, i choć wy­rzu­ca­łem so­bie (a kilka lat póź­niej wy­rzu­cali mi to inni), że nie udało mi się prze­ko­nać do pu­bli­ka­cji na­czel­nego „Rzecz­po­spo­li­tej”, to gdy tekst już się uka­zał, na ła­mach por­talu Eku­me­nizm.pl, który wów­czas współ­two­rzy­łem, wspie­ra­łem wy­ja­śnie­nie sprawy.

Czy mo­głem zro­bić wię­cej? Z dzi­siej­szej per­spek­tywy za­kła­dam, że pew­nie tak, ale to były inne czasy, a ja by­łem w in­nym miej­scu i za­wo­dowo, i re­li­gij­nie pew­nie też. Osta­tecz­nie – choć o tym także do­wie­dzia­łem się wcze­śniej – nie opu­bli­ko­wa­łem tego, co do­wie­dzia­łem się o de­kre­cie kar­dy­nała Gio­van­niego Bat­ti­sty Re w spra­wie ar­cy­bi­skupa Ju­liu­sza Pa­etza. Dla­czego? Może dla­tego, że wie­dzia­łem, iż mogą to zro­bić inni (co zresztą na­stą­piło), a może dla­tego, że w dniu, gdy bar­dzo po­waż­nie roz­ma­wia­łem z pew­nym du­chow­nym na ten te­mat, w Smo­leń­sku spadł sa­mo­lot. Ta tra­ge­dia wy­wró­ciła świat do góry no­gami po raz ko­lejny.

To był chyba ostatni raz – przy­naj­mniej w pierw­szych dniach po tej tra­ge­dii – gdy można było zo­ba­czyć zjed­no­czoną, także re­li­gij­nie, Pol­skę. Mój przy­ja­ciel, gej i pro­te­stant, za­dzwo­nił – gdy jesz­cze by­łem ze stu­den­tami, za­nim zwol­nił nas z za­jęć rek­tor – że­bym jak naj­szyb­ciej przy­je­chał na Kra­kow­skie Przed­mie­ście, bo on tam już od­ma­wia Ko­ronkę do Mi­ło­sier­dzia Bo­żego. Krzyż na Kra­kow­skim Przed­mie­ściu, który po­tem stał się przed­mio­tem po­li­tycz­nego sporu, usta­wiono spon­ta­nicz­nie i tak samo spon­ta­nicz­nie stu­denci wy­świe­tlali w oknach aka­de­mi­ków krzyże. Ima­gi­na­rium ka­to­lic­kie, sym­bo­lika re­li­gijna wów­czas – chyba tak na­prawdę ostatni raz – jed­no­czyła.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: