Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zakochani do szaleństwa - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 czerwca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Zakochani do szaleństwa - ebook

Bestseller „New York Timesa” o miłosnych perypetiach zawsze zakochanej do szaleństwa, ekscentrycznej książęcej rodziny Wilde’ów z Lindow Castle.

 

Lord Alaric Wilde, syn księcia Lindow, jest najbardziej znanym mężczyzną w Anglii,

podziwianym z powodu mrożących krew w żyłach przygód, zawadiackiej natury i zniewalającej urody. Wracając do kraju po latach egzotycznych podróży, nie ma pojęcia, jak jest sławny, dopóki na spotkanie nie wybiega mu tłum rozentuzjazmowanych wielbicielek. Alaric chroni się w zamku ojca. Lecz właśnie w chwili, gdy uświadamia sobie, że cieszy się nie tyle sławą, co złą sławą, poznaje tu Willę Ffynche – pannę niezwykle śmiałą i niezwykle tajemniczą. Jedyną kobietę, na której jego popularność nie robi wrażenia. Jedyną, która nie chce mieć z nim nic wspólnego. Jedyną, którą on chciałby mieć tylko dla siebie…

 

Aż skrzy się humorem i seksownym wdziękiem: to znak firmowy Eloisy James.  „Romantic Times”

 

ELOISA JAMES osiągnęła sukces w dwóch wcieleniach: gwiazdy romansów historycznych i profesorki literatury. Ukończyła Harvard i Oksford, doktoryzowała się na uniwersytecie Yale, specjalizuje się w twórczości Szekspira i wykłada na uniwersytecie w Nowym Jorku. Jej błyskotliwe powieści z przesyconą wdziękiem i zmysłowością wyrafinowaną intrygą  są wydawane w 28 krajach, nagradzane najbardziej prestiżowymi nagrodami, jak RITA Award (odpowiednik filmowego Oscara), i zajmują wysokie miejsca na amerykańskich listach bestsellerów. A prywatnie jest żoną prawdziwego włoskiego księcia.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-7631-1
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Czerwiec 1778
Londyn

W całej Anglii nie było człowieka, który uwierzyłby, że chłopiec, który wyrośnie na lorda Alarica Wilde’a, zdobędzie kiedyś sławę.

Złą sławę? Tego nie dałoby się wykluczyć.

Własny ojciec napiętnował go tak po tym, jak w wieku jedenastu lat odesłano go z Eton za to, że uraczył kolegów opowieściami o piratach.

Piraci nie stanowili problemu – problemem było to, jak przemyślnie mały Alaric przedstawił swoich, niezbyt jego zdaniem rozgarniętych nauczycieli, pod postacią pijanych zbójców. Dziś raczej nie opisywał przemądrzałych Anglików, ale zmysł obserwacji nie opuścił go nigdy. Patrzył i wyciągał wnioski, czy to w Chinach, czy w afrykańskiej dżungli.

Zawsze zapisywał to, co zobaczył. Książki, które wydał, były właśnie konsekwencją tego impulsu do notowania wrażeń; ta potrzeba pojawiła się już z chwilą, kiedy nauczył się składać pierwsze zdania.

Podobnie jak inni zupełnie nie oczekiwał, że te książki przyniosą mu sławę. I tak samo myślał, podnosząc się ze swojej koi na „Royal George’u”. Wiedział tylko, że w tej chwili jest gotów na spotkanie z rodziną, całą ósemką rodzeństwa, nie wspominając o księciu, księżnej i jednej czy dwóch siostrach przyrodnich.

Przebywał latami poza domem, jakby to, że nie widział grobu najstarszego brata, Horatiusa, czyniło jego śmierć mniej realną.

Ale nadeszła pora, żeby wrócić.

Marzył o filiżance herbaty. Gorącej, parującej kąpieli w prawdziwej wannie. Zadymionym, londyńskim powietrzu w płucach.

Boże, tęsknił nawet za zapachem torfu unoszącym się nad bagnami Lindow, które ciągnęły się na mile na wschód od zamku ojca.

Zaciągał właśnie z powrotem zasłonę na bulaju, kiedy chłopiec okrętowy zapukał i wszedł do kajuty.

– Jest potężna mgła, milordzie, ale wpłynęliśmy daleko na Tamizę i kapitan twierdzi, że lada chwila będziemy przy nabrzeżu Billingsgate. – Jego oczy lśniły z podniecenia.

Na pokładzie Alaric zastał kapitana Barsleya stojącego na dziobie „Royal George’a”, z rękami na biodrach. Alaric ruszył w jego stronę i zatrzymał się, zdumiony. We mgle doki migotały barwami jak dziecinna zabawka: różowym, fioletowym, jasnoniebieskim. Barwna masa rozdzieliła się, kiedy się zbliżyli.

Kobiety.

W porcie tłoczyły się kobiety – albo, ściśle rzecz ujmując, damy, zważywszy wysokie pióra we włosach i parasolki powiewające w powietrzu. Alaric uśmiechnął się mimo woli, podchodząc do kapitana.

– Co tu się, do czorta, dzieje?

– Spodziewam się, że czekają na jakiegoś księcia czy kogoś podobnego. Te listy pasażerów, które drukują w „Morning Chronicle”, to skończona głupota. Będą wściekle rozczarowane, kiedy zdadzą sobie sprawę, że „Royal George” nie ma kropli królewskiej krwi na pokładzie – burknął kapitan.

Alaric, spokrewniony z rodziną królewską przez dziadka, parsknął głośnym śmiechem.

– Masz szlachetny nos, Barsley. Może odkryły więzy pokrewieństwa, o których w życiu nie słyszałeś.

Barsley tylko mruknął w odpowiedzi. Byli teraz na tyle blisko, żeby stwierdzić, że damy obstawiły port aż do targu rybnego. Wydawało się, że poruszają się w górę i w dół jak kolorowe boje, kiedy wpatrywali się usilnie w zasłonę mgły. Stłumione krzyki świadczyły o podnieceniu, jeśli nie histerii.

– Prawdziwe Bedlam – parsknął Barsley z obrzydzeniem. – Jak mamy przybijać w takich warunkach?

– Ponieważ przybywamy z Rosji, może myślą, że wieziemy rosyjskiego ambasadora – powiedział Alaric, patrząc na łódź, która odbiła od nabrzeża, płynąc w ich stronę.

– A dlaczego, do kaduka, stado bab przyszło, żeby oglądać Rosjanina?

– Kochubej jest całkiem przystojny – stwierdził Alaric, kiedy łódź uderzyła głucho o burtę statku. – Skarżył się, że angielskie damy go oblegają, nazywają adonisem i zakradają do jego sypialni w nocy.

Ale kapitan go nie słuchał.

– Co te wszystkie baby robią na brzegu?! – wrzasnął Barsley, kiedy robotnik portowy wdrapał się na pokład. – Zróbcie miejsce dla trapu albo nie odpowiadam za to, że ryby się dzisiaj najedzą za wszystkie czasy!

Mężczyzna otworzył szeroko oczy.

– To prawda! Jest pan tutaj! – wydusił z siebie.

– Oczywiście, że jestem – warknął kapitan.

Jednak mężczyzna nie patrzył na Barsleya.

Patrzył na Alarica.

Cavendish Square
Londyn

Panna Wilhelmina Everett Ffynche oddawała się swojemu ulubionemu zajęciu: czytaniu. Siedziała wygodnie w fotelu, chłonąc opowieść Pliniusza, naocznego świadka, o wybuchu Wezuwiusza.

Takie historie lubiła najbardziej: uczciwe i wyważone, zostawiające pole dla wyobraźni, zamiast zalewać czytelnika sensacyjnymi szczegółami. Opis chmury dymu w kształcie parasola, który wznosił się wyżej i wyżej, fascynował.

Drzwi otworzyły się gwałtownie.

– Madame Legrand przysłała mój nowy kapelusz! – zawołała Lavinia, przyjaciółka Wilhelminy. – Co o nim sądzisz?

Willa ściągnęła okulary i spojrzała na obracającą się w kółko Lavinię.

– Absolutnie doskonały. Czarne pióro to przebłysk geniuszu.

– Spodziewam się, że dodaje _gravitas_ – oznajmiła uszczęśliwiona Lavinia. – Nadaje mi godny, jeśli nie filozoficzny wygląd. Jak tobie okulary!

– Chciałabym, żeby moje okulary miały tyle uroku, co twoje pióro – odparła ze śmiechem Willa.

– O czym teraz czytasz? – zapytała Lavinia, przysiadając na poręczy fotela.

– Sprawozdanie Pliniusza z wybuchu, który pogrzebał Pompeje. Wyobraź sobie tylko: jego wuj ruszył prosto w dym, żeby ratować tych, którzy ocaleli. I chciał, żeby Pliniusz z nim poszedł.

– Lord Wilde także nie cofnąłby się przed niebezpieczeństwem – powiedziała Lavinia rozmarzonym tonem.

Willa przewróciła oczami.

– Wówczas by zginął, podobnie jak wuj Pliniusza. Muszę przyznać, że Wilde sprawia wrażenie kogoś, kogo pociągają ryzykowne sytuacje.

– Ale ryzykowałby, żeby ratować ludzi – zauważyła Lavinia. – Nie można mu za to czynić wyrzutów. – Przywykła, że Willa kręci nosem na podróżnika, którego ona sama, jak twierdziła, kochała bardziej niż cokolwiek innego.

Z wyjątkiem nowych kapeluszy.

I Willi.

– Tak się cieszę, że mój kapelusz zjawił się w porę na domowe przyjęcie w Lindow Castle – ciągnęła – a to mi przypomniało, że kufry są spakowane i matka chce wyjechać po lunchu.

– Oczywiście! – Willa zeskoczyła z fotela, pakując książkę i okulary do małej torby podróżnej.

– Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć dom, w którym lord Wilde spędził dzieciństwo. – Lavinia westchnęła z zachwytu. – Zakradnę się do pokoju dziecinnego, jak tylko się da.

– Po co? – zapytała Willa. – Zamierzasz zdobyć jakąś pamiątkę? Na przykład zabawkę, którą się bawił jako chłopiec?

– Ogrodnicy nie są w stanie upilnować klombów w ogrodach zamkowych – zachichotała Lavinia. – Wszyscy zrywają kwiaty, żeby je zasuszyć między kartkami jego książek.

Willa nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, jaki chaos by zapanował, gdyby lord Wilde pojawił się we własnej osobie, ale w Anglii nie pokazywał się od wielu lat. Jeśli wierzyć brukowcom, był zbyt zajęty walką z olbrzymią kałamarnicą i piratami.

Czasami Willi wydawało się, że królestwo opanowała gorączka – przynajmniej jego żeńską część – ją jednak oszczędzając.

Podczas sezonu, który właśnie się skończył, młode damy rozmawiały bardzo niewiele o mężczyznach, których mogłyby poślubić i z którymi mogłyby spędzić życie, a bardzo wiele o autorze książek takich, jak _Dzikie Morze Sargassowe_, _Niezbadane szerokości geograficzne Wilde’a?_

Racjonalną odpowiedzią mogło być tylko parsknięcie.

Willa była przekonana, że lord Wilde we własnej osobie wygląda jak każdy inny mężczyzna: beka, wydziela woń whisky, gapi się czasem na damski biust.

Wsunęła dłoń pod ramię Lavinii i podniosła ją

– Zatem ruszajmy. Do Lindow Castle, żeby obrabować pokój dziecinny!ROZDZIAŁ 2

Lindow Castle, Cheshire
wiejska siedziba księcia Lindow
28 czerwca 1778
późne popołudnie

Alaric wędrował długim korytarzem domu swojego dzieciństwa, ogarnięty przyjemnym uczuciem satysfakcji. Obok niego kroczył starszy brat, lord Roland Northbridge Wilde – albo North, jak wolał, żeby go nazywano.

Dziedzic i ewentualny dziedzic. Dworzanin i podróżnik. Ukochany syn księcia i jego porażka.

Niesławna porażka, jak się wydawało.

On i North byli podobnego wzrostu, mieli podobne rysy twarzy i zarys szczęki. Ale na tym podobieństwo się kończyło. Dokonując świadomych wyborów, nie mogliby bardziej się różnić charakterem.

– Nie, nie spałem z carycą – powiedział Alaric, kiedy dotarli na dół schodów. Zatrzymał się przed lustrem w złotej ramie, wiszącym przy wejściu do zamku, żeby wcisnąć na głowę zniszczoną, upudrowaną perukę. Skrzywił się na swój widok. – Może powinienem zmienić zdanie i wrócić na rosyjski dwór. Przynajmniej nie musiałbym nosić tego paskudztwa.

– Naprawdę nie ma nic z prawdy w tej plotce? – nalegał North, zatrzymując się obok brata. – Joseph Johnson sprzedaje rycinę zatytułowaną: _Anglia bierze Rosję szturmem_. Scena przedstawia sypialnię carycy Katarzyny, a mężczyzna bardzo przypomina ciebie.

Ich spojrzenia spotkały się w lustrze i North aż się cofnął.

– Dobry Boże, czy to twoja jedyna peruka? – Zmarszczył brwi, spoglądając na podniszczone, niezbyt kształtne nakrycie głowy. – Ojcu to się nie spodoba przy stole. Niech to diabli. Mnie też się nie podoba.

Nic w tym dziwnego. Głowę Northa zdobiła istna wieża śnieżnobiałej barwy, zamieniając go w coś pośredniego między papugą unurzaną w gipsowym pyle a dziwacznym kurczakiem. Alaric nie widział brata od pięciu lat i ledwie go rozpoznał.

– Jadę prosto z portu, ale kamerdynera wysłałem do Londynu. Quarles powinien wrócić za parę dni z nową peruką, choć z pewnością moja nie dorówna twojej elegancją.

North poprawił mankiety. Różowe jedwabne mankiety.

– Oczywiście, że nie, to paryska peruka, upudrowana najlepszym cypryjskim pudrem Sharpa.

W tym momencie Prism, kamerdyner rodziny, wszedł do holu. Należał do tych szefów służby, którzy szczerze wierzyli, że arystokracja nie może zrobić nic złego. Służba u Wilde’ów wystawiała to jego przekonanie na ciężką próbę, ale jego małe, dostrzegające jedynie to, co właściwe, oczy cudownym sposobem pozwalały mu nie widzieć dowodów, że jest inaczej.

– Dzień dobry, lordzie Rolandzie, lordzie Alaricu. Czy mogę czymś służyć?

– Witaj, Prism – powiedział Alaric. – Mój brat postanowił zakłócić herbatkę księżnej, przedstawiając mnie swojej narzeczonej.

– Damy będą wstrząśnięte i zachwycone. – Prism kaszlnął lekko, wyrażając w ten sposób konsternację z powodu niespodziewanej sławy Alarica.

– Jestem równie zdumiony, jak ty – oznajmił Alaric. Wymknął się tłumowi na nabrzeżu portowym, zakładając kapelusz kapitana Barsleya. Żadna z kobiet wykrzykujących jego imię go nie rozpoznała; przeszedł przez tłum niezaczepiany; to doświadczenie wydało mu się dziwne i nierealne.

– Daj mi chwilę – powiedział North, poprawiając przed lustrem kunsztownie zawiązany krawat. – Przygotuj się, Alaricu. Przypuszczam, że każda kobieta w tym pokoju ma co najmniej jedną rycinę przedstawiającą twoje przygody.

– Książę mówi, że przez te lata, kiedy mnie nie było w Anglii, zaśmieciły cały kraj. Otóż, wydaje mi się, że użyl nawet słowa „skalały”.

– To, że ludzie plotkują o tobie, nie wspominając już o zbieraniu portretów, ojcu nie przypadło do gustu. Uważa, że twoja sława uwłacza twojej pozycji. Czy pamiętasz lady Helenę Biddle? Podobno wytapetowała dom twoimi podobiznami, więc może zemdleć, kiedy wejdziesz.

Alaric stłumił przekleństwo. Helena Biddle prześladowała go natrętnie już pięć lat wcześniej.

– Została wdową – dodał brat, kręcąc loki, które zwisały po bokach głowy.

Przy tym tempie mogli stać tam z godzinę.

– Nie mogę się doczekać, żeby poznać twoją narzeczoną – powiedział nagląco Alaric.

North potrafił zachować surowy wyraz twarzy bez względu na to, jak się czuł, ale teraz jego twarz złagodniała.

– Po prostu rozejrzyj się za najpiękniejszą, najelegantszą kobietą w pokoju.

Czy to ważne, że North zamienił się w pawia pod nieobecność Alarica? Brat był, najwyraźniej, zakochany.

Alaric objął brata serdecznie jednym ramieniem, narażając na szwank doskonałość jego stroju pod szyją.

– Cieszę się twoim szczęściem. Teraz przestań się bawić peruką i przedstaw mnie tej bajecznej istocie.

Prism otworzył drzwi do zielonego salonu, gdzie żeńska część książęcych gości zebrała się na herbatę. W pokoju pełno było tego, czego Alaric szczerze nienawidził: jedwabi, peruk, brylantów i – bezmyślnych twarzy.

Uwielbiał kobiety, ale szlachetnie urodzone damy, urodzone, żeby głupio chichotać i paplać jedynie o modzie?

Nie.

W pokoju znajdowało się dwadzieścia dam, ale wzrok Northa powędrował natychmiast do tej, której wierzchnią spódnicę ułożono w ni mniej, ni więcej, ale trzy wielkie bufy. Siedzenia pozostałych kobiet także ozdobiono bufami, ale bufy panny Belgrave były największe. Wydawałoby się, że im większe siedzenie, tym bardziej spełniało się wymogi mody.

– To ona – szepnął North. Mówił takim tonem, jakby zobaczył kogoś z rodziny królewskiej. Gdyby obszerność stroju była wyznacznikiem pozycji, panna Belgrave powinna zasiadać na tronie. Jej halkę zdobiła większa liczba kokard, suknię więcej falbanek. A na głowie dźwigała cały kosz owoców.

Alaric ściągnął brwi. Czy jego brat naprawdę zamierzał poślubić taką kobietę?

– Lord Roland i lord Alaric – oznajmił Prism.

Damy zareagowały na jego obecność zbiorowym westchnieniem. Alaric zacisnął szczęki.

– Zagramy później w bilard? – zwrócił się do brata.

North puścił do niego oko.

– Zawsze chętnie odbiorę ci trochę pieniędzy.

Nie mając innego wyjścia, Alaric wkroczył do pokoju.

_Koniec wersji demonstracyjnej._
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: