Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zaopiekuj się mną - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
24 sierpnia 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
32,00

Zaopiekuj się mną - ebook

Uczucia nie zawsze podążają oczywistymi ścieżkami…

Czy prawdziwa miłość zdarza się częściej niż raz w życiu? Maddie Kershaw wcale nie jest przekonana. W ataku terrorystycznym 11 września 2001 roku życie stracił chłopak, którego uważała za tego jedynego - jej wielka miłość. Od tamtej pory Maddie sądzi, że jedyne, co jej zostało, to wdawanie się w liczne romanse.

Pewnego dnia jednak na przyjęcie urodzinowe dla stulatki przez pomyłkę przywozi… erotyczny tort. To zdarzenie w zaskakujący sposób wywraca jej życie do góry nogami - na uroczystości poznaje Evana, mężczyznę, dzięki któremu znów zaczyna wierzyć, że w miłości i ona może dostać drugą szansę.

Evan Quinn jest zatwardziałym kawalerem, ale Maddie natychmiast wpada mu w oko. Do tego stopnia, że na pierwszej randce pozwala sobie na dużą dozę szczerości i przyznaje się, że być może choruje na raka jądra. I choć pragnie kobiety jak nikogo wcześniej, nie chce, żeby była z nim tylko z litości. A gdy na drodze do szczęścia zaczynają pojawiać się kolejne przeszkody, przekonuje się, że droga do miłości chyba nie jest taka prosta, jak uważał…

Ale czy pod australijskim słońcem "żyli długo i szczęśliwie" nie jest czymś, o co naprawdę warto walczyć?

Helen J. Rolfe jest autorką kilkunastu romantycznych powieści. W książkach miesza ze sobą sprawy rodzinne, społeczne, a także wyjątkowe tajemnice. Urodziła się i wychowała w Wielkiej Brytanii, ale po ukończeniu uniwersytetu przeprowadziła się aż do Australii. Obecnie z mężem i dziećmi mieszka w Hertfordshire. Współpracuje z kobiecymi magazynami o zdrowiu i sporcie, a wolny czas spędza na wolontariatach oraz zajęciach z jogi i pilatesu. Kocha czekoladę, likier Baileys i pisanie - tworzyć powieści zaczęła w 2011 roku, spełniając tym samym swoje największe marzenie.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8234-808-8
Rozmiar pliku: 446 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

To największy penis, jaki w życiu widziałam – rzekła drobniutka staruszeczka. – Do kompletu z największą parą jaj!

Maddie Kershaw spojrzała przez ramię i przerażona wpatrywała się w tort wyjęty z pudełka przez grupę staruszków – ten sam, który rano skończyła dekorować z myślą o wieczorze panieńskim. Po wejściu na salę bankietową postawiła pudełko na stole przy ścianie i okręciła się na pięcie, żeby poprosić swoją przyjaciółkę Ally o dokładne sprawdzenie adresu. Nie spodziewała się, że towarzystwo tak szybko stłoczy się wokół tortu.

Ogromny czekoladowy penis z wyolbrzymionymi jak w kreskówce jądrami wpatrywał się w Maddie jak wyrzut sumienia, jakby wskazując, że zamiast dostarczyć tort na imprezę odbywającą się na ulicy Fiołkowej, zawiozła go na aleję Fiołkową. Spąsowiały jej policzki, kolorem przypominały teraz czerwony kardigan staruszki, zarzucony na czarną luźną sukienkę sięgającą za kolana. Chichot unoszący się znad tortu o fallicznym kształcie osiągnął apogeum. W pomieszczeniu było duszno od jesiennego słońca zaglądającego przez okna. Dopiero teraz zauważyła wypełnione helem balony z napisem „100” i baner z wyraźnym tekstem: „Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin”, który dwóch mężczyzn podwieszało na drugim końcu pomieszczenia.

Marzyła o tym, by rozstąpiła się ziemia i pochłonęła ją całą.

Do jej uszu doleciał aksamitny, spokojny męski głos, i oddech uwiązł jej w gardle.

– Przecież ci mówiłem, żebyś się dzisiaj dobrze zachowywała, Jem – odezwał się mężczyzna do staruszki, która założyła na nos okulary w grubaśnych ramkach koloru sorbetu cytrynowego, żeby dokładnie przyjrzeć się wiórkom czekoladowym imitującym włosy łonowe. Z satysfakcją skinął głową, patrząc na tort wyeksponowany w całej okazałości, jawnie kontrastujący z jasnoróżowym obrusem w delikatne i niewinne białe motywy różane.

– Obawiam się, że to jakaś pomyłka. – Maddie, tłumacząc się z nieporozumienia, nawiązała kontakt wzrokowy z kobietą, o której już wiedziała, że ma na imię Jem, ale nie była w stanie spojrzeć na mężczyznę. Przyglądał się, nie spuszczając z niej wzroku, był o dobre dwadzieścia pięć centymetrów wyższy od niej, mierzącej metr sześćdziesiąt osiem. Rzuciła się przed siebie i tak manewrowała wiekiem pudełka, żeby przywrócić wszystkim choć odrobinę godności.

– Jaka szkoda. – Jem wyszczerzyła zęby w uśmiechu. – Zapowiadało się na niezłą zabawę, kiedy to zobaczyłam.

– Proszę przyjąć moje szczere przeprosiny. Tort był przygotowany z myślą o wieczorze panieńskim.

Maddie czuła się zażenowana na samo wspomnienie, co zawiera zamknięte już pudełko, ale z ulgą powitała niewątpliwe poczucie humoru staruszki, szczęśliwa, że swoją pomyłką nie przyprawiła jej o zawał serca.

– Nie ma sprawy, kochanieńka. – Jem machnęła ręką na przeprosiny Maddie. – Melbourne to duże miasto. Ja zawsze gubię drogę.

Mężczyzna zrobił krok w jej stronę.

– A tak w ogóle to mam na imię Evan, jestem wnukiem Jem. – Gdyby zapuścił ciemne kręcone włosy, zachwycałby burzą loków, a zarost na twarzy tylko dodawał mu uroku.

Miał takie samo szelmowskie spojrzenie jak maleńka staruszka, skonstatowała Maddie, przyjrzawszy się mu.

– Maddie – odchrząknęła, bo słowa nie chciały jej przejść przez gardło, i z wysiłkiem odwzajemniła uśmiech, podczas gdy on nie spuszczał z niej oczu w kolorze gorzkiej czekolady, o siedemdziesiąt procent ciemniejszych niż oczy Jem.

Staruszka ponownie zerknęła do pudełka i przywołała skinieniem przyjaciela, równolatka.

Evan nachylił się, co zaskoczyło Maddie.

– Mam nadzieję, że nie porównujesz.

Zaczęła normalnie oddychać, dopiero kiedy się wyprostował; to spotkanie strasznie ją podminowało.

– Maddie, czy ty zawodowo zajmujesz się robieniem takich tortów?

– Tylko hobbystycznie… – Chciała dodać, że przygotowuje torty nie w kształcie penisa. Miała jednak wrażenie, że w ustach ma pełno waty. Zamiast tego powiedziała: – Jestem fizjoterapeutką.

– Nie przyznawałbym się do tego przed co najmniej połową z nich. – Zatoczył ręką koło, większość zgromadzonych była w wieku zbliżonym bardziej do Jem niż Evana i Maddie. – Zaczną opowiadać o biodrach, artretyzmie, kolanach, plecach i nie wiadomo czym jeszcze. Nie wydostaniesz się stąd.

– Spoko. Nie wygadam się. – Nie czuła się komfortowo, kiedy tak na nią patrzył, więc powiedziała: – Jem wygląda super jak na swój wiek.

– To prawda. Z wyjątkiem lekkiego artretyzmu w nadgarstkach, który, jak mówi, przeszkadza jej w licznych pracach domowych, jest bardzo sprawna. Troszeczkę wolniej się porusza niż dwadzieścia czy trzydzieści lat temu, ale i tak trzyma się nieźle.

Jem zamknęła pudełko i zwróciła się do Maddie:

– Poprawiłaś mi humor, kochanieńka. To z pewnością nowatorskie podejście do przedstawienia setki – zachichotała. – Penis przypomina jedynkę, a jądr…

– Wystarczy, Jem! – Kobieta z takim samym uśmiechem, ciemnymi włosami i oczami jak u Evana wyłoniła się z tłumu, trzymając w palcach gotowy do wysłania w powietrze żółty balon.

– Jestem Holly, wnuczka Jem i siostra Evana. – W przeciwieństwie do fryzury brata loki Holly spływały jej na ramiona.

Maddie przedstawiła się i z ulgą wyzwoliła spod czujnego spojrzenia Evana, kiedy dwóch energicznych chłopczyków porwało go na parkiet. Ubrani byli w minigarnitury i krawaty, którym dawała jeszcze dziesięć minut, zanim zostaną zerwane i rzucone na podłogę.

– Bardzo przepraszam za zamieszanie, Holly.

Holly skończyła nadmuchiwać długi żółty balon i zawiązała na końcu supełek.

– Tak między nami mówiąc, uważam, że poprawiłaś Jem humor.

Kiedy podwójne drzwi na salę bankietową się otworzyły i wszedł dostawca usług cateringowych z krwi i kości, Maddie zabrała swój tort, żeby zrobić miejsce na nowy, przyzwoity, kwadratowy tort z białym lukrem.

– Wolałam ten od pani. – Jem pojawiła się obok i Maddie nie mogła zignorować uśmiechu błąkającego się w kącikach jej ust, kiedy mówiła. – Pani tort jest dużo zabawniejszy. Nawet wiórki czekoladowe są świetnie ułożone. Absolutny profesjonalizm.

– Masz na myśli absolutny profesjonalizm, z tą różnicą, że to penis.

Przez twarz Jem przemknął figlarny uśmiech, który przeszedł w wybuch śmiechu.

– Proszę zostać na ciasto, pani Maddie. Niecodziennie kończy się sto lat i niecodziennie poznaje kogoś tak młodego jak pani.

– Z przyjemnością, ale najpierw muszę dostarczyć tort na wieczór panieński albo będę miała do czynienia z gromadą wściekłych kobiet.

Nie wspominając o konieczności usunięcia penisowego tortu sprzed ciekawskich spojrzeń niepohamowanych emerytów i wścibskich dzieciaków, którzy ponownie zebrali się wokół tego dzieła.

Złożywszy obietnicę powrotu, Maddie, która wciąż czuła się niezręcznie pod czujnym spojrzeniem Evana, ostrożnie niosła tort, pokonując dystans dzielący ją od parkingu. Modliła się, by się nie wywrócić i nie wpaść twarzą wprost w gigantycznego penisa. Wystarczy wstydu jak na jeden dzień.

Właściwy adres znalazła bez problemu. Jako że wieczór panieński miał się zacząć dużo później, zdążyła na czas, a potem wróciła na przyjęcie Jem. Tyle mogła zrobić w ramach zadośćuczynienia za zakłócenie imprezy na samym jej początku w tak niebanalnym stylu.

Holly wprowadziła Maddie w tłum gości, który pod jej nieobecność powiększył się co najmniej dwukrotnie. Znowu żartowały o torcie i nie minęła chwila, gdy Jem zauważyła jej powrót.

– Cieszę się, że pani przyjechała – powiedziała Jem, biorąc Maddie pod ramię i prowadząc ją w tłum ludzi. – W samą porę.

Maddie zdała sobie sprawę z kruchości staruszki mimo energii, która z niej biła. Była lekko przygarbiona, niższa niż Maddie, a skóra na jej ramionach przypominała pergamin. Podejrzewała, że temperament i wyczuwalna chęć do zabawy trzymają Jem przy życiu. Cała promieniowała ciepłem i radością, począwszy od jaskrawoczerwonego kardiganu przez sprężynki siwych włosów tańczących wokół głowy i spływających na kark aż po śmiech i błysk w oku.

Ktoś zastukał w kieliszek i muzyka natychmiast ucich­ła, a Jem zaprowadzono na środek sali, żeby powiedziała kilka słów, zanim tort zostanie pokrojony.

Maddie, stojąc z boku, czuła, że zwraca na siebie uwagę jako ta-dziewczyna-która-przyniosła-falliczny-tort. Ale wyglądało na to, że goście przeszli już do bardziej ekscytujących spraw i Maddie wraz z innymi odśpiewała „Sto lat”.

Podczas końcowej fazy oklasków poczuła na sobie spojrzenie Evana, który stał na drugim końcu sali. Zamienili ze sobą raptem kilka słów, ale nadal była pod jego wrażeniem. Czy naprawdę ugięły się pod nią kolana? To przecież niemożliwe. Czy naprawdę musiała koncentrować się na rytmicznym oddechu, żeby uspokoić serce bijące jak oszalałe? To pewno ciepło płynące od ludzi tak na nią wpływało i tyle.

Spod spojrzenia Evana wyzwolił ją solidny kawał ciasta na papierowym talerzyku, który nagle pojawił się przed nią. Od czasów Rileya żaden inny mężczyzna nie wprawiał jej w taki stan. Przez to tak bardzo zaschło jej w ustach, że każdy kęs cytrynowego ciasta stawał jej gulą w gardle.

Znowu podeszła do niej Jem.

– Niech pani pójdzie ze mną, chcę się napić herbaty.

Maddie podążyła za jubilatką do długiego stołu ustawionego pod ścianą, na którym w równym rzędzie stały filiżanki, spodeczki i opisane czajniki.

– Proszę mi pozwolić. – Maddie porównała rozmiar czajnika z Jem.

– Niech się pani nie wygłupia. – Jem nie skorzystała z pomocy. – Jak pani myśli, że dlaczego tak młodo wyglądam? To jest właśnie moje podnoszenie ciężarów. – Na jej twarzy pojawił się zawadiacki uśmiech. – A o mózg dbam dzięki grze na Nintendo czy jak to tam się nazywa, które Evan i Holly kupili mi na dziewięćdziesiąte piąte urodziny.

Maddie bez problemu wyobraziła sobie grającą Jem i uśmiechnęła się, kiedy niosły filiżanki z herbatą w stronę krzeseł ustawionych pod ścianą.

– Jakoś nie mogę się pogodzić z tym, jak wiele czasu młodzi teraz spędzają na grze na konsoli – powiedziała Jem, siorbiąc herbatę – ale jestem stara. Powinnam usiąść na chwilę.

Rodzina i przyjaciele staruszki stanowili ruchliwą gromadkę, mając jednak wybór między tym towarzystwem a dwudziestką dziewczyn rzeźbiących w glinie penisy i wlewających w siebie lufy, Maddie wiedziała, że z dwojga złego to przyjęcie jest lepsze.

– Czy to pani prawnuki? – Skinęła głową w stronę grupy dzieciaków na parkiecie, które sprawiały wrażenie, jakby brały udział w przesłuchaniu do programu muzycznego X Factor.

– W większości – przyznała, wskazując dziewczynkę ubraną w jedwabną zieloną sukienkę w białe groszki z ogromną kokardą na plecach. – To jest Ava, córka Holly. Ma cztery lata, ale prawie jakby miała czternaście. Przypomina mnie samą w jej wieku.

– Śliczna, prawdziwa mała dama. – Maddie obserwowała, jak Ada wyciąga na środek Evana i prosi, by tańczył, trzymając ją w ramionach. Nigdy dotąd nie sądziła, że można być zazdrosną o czterolatkę.

– Spodobała jej się ta broszka. – Jem dotknęła ozdoby w kształcie motyla przypiętej do swojej sukienki. Skrzydełka zrobione były z maleńkich kryształków, a nad nimi górowały dwa skręcone cienkie czułki.

– Przepiękna.

– Dostałam ją od zmarłego męża. Ale nie jestem głupia, przecież nie zabiorę jej do grobu. Niech ją ma.

Kiedy na niczego niespodziewających się imprezowiczów spadły żółte, różowe i czerwone serpentyny, na sali rozległ się śmiech. Dzieciaki rzuciły się na podłogę, łapiąc za końce spirali.

– Czy pani kogoś ma, Maddie? Nie widzę obrączki.

Maddie roześmiała się na tę nadmierną ciekawość, przesuwając filiżankę w stronę sąsiedniego stolika, przy którym siedziała Jem.

– Nie, jestem wolna.

Gdyby Riley nadal żył, pewno by odpowiedziała „mężatka z dziećmi”.

– Co? Taka piękna kobieta? – Jem wzruszyła ramionami. – Co to się porobiło z tym światem?

– Starzeję się. Mam trzydzieści sześć lat.

– Wciąż jest pani młoda. Niech pani uważa, nadciągają kłopoty.

Maddie podążyła wzrokiem za spojrzeniem Jem i zobaczyła, jak szybkim krokiem zbliża się Evan, usilnie wymigując się od obowiązków tanecznych. Na tym przyjęciu, odbiegającym od normy, która przewiduje świętowanie urodzin przy herbacie i cieście, puszczano piosenkę Get the Party Started Pink.

– Przyszedłeś poprosić do tańca jubilatkę? – zapytała bezceremonialnie Jem. – Bo jeśli tak, to innym razem. Nie mam już takiego pęcherza jak dawniej, a wypita herbata daje o sobie znać.

Zanim się oddaliła, położyła rękę na ramieniu Maddie, poparzyła na Evana i powiedziała:

– Nie daj jej odejść. Jeszcze z nią nie skończyłam.

Evan przysunął wolne krzesło, a Maddie starała się zachować zimną krew, kiedy ich uda na chwilę się zetknęły.

– Co sądzisz o torcie? – zapytał.

Przełknęła ślinę, bo pytanie przypomniało jej, jak bacznie się jej przyglądał, zanim poczęstowano ją ciastem.

– Wspaniały.

– Mówisz tak tylko z grzeczności. Był za suchy, nawet Jem tak twierdzi. – Jego kąciki ust uniosły się w rozbawieniu, dokładnie tak samo jak chwilę temu Jem. – Wiesz, cały czas wzdycha na myśl o kawałku tego gigantycznego penisa.

Spłonęła rumieńcem na dźwięk słowa „penis” wydobywającego się z jego ust, ale wystarczył śmiech Evana, żeby wyluzowała. Chciała się schować za własnymi falowanymi włosami w kolorze karmelu, które zazwyczaj opadały jej na plecy między łopatkami. Na czas pieczenia zawsze je jednak wiązała, drżąc ze strachu, że kiedyś kosmyk może wylądować w deserze.

– Dzięki za komplement… jak sądzę. Ale jeśli Jem nie ma ochoty dołączyć do szalonego wieczoru panieńskiego, to musi jej wystarczyć własny tort.

– Nawet jej tego nie sugeruj, bo zjawi się tam w sekundę, prawdopodobnie tańcząc lepiej niż połowa młodego towarzystwa.

Wskazał inną kobietę, która wyszła na parkiet na usilną prośbę młodszej gawiedzi. Wyglądała podobnie jak reszta rodziny: ciemne włosy, ciemne oczy i uśmiech, który oczarowywał każdego, kto znalazł się na jej drodze.

– To moja mama, Martha. Od lat stara się przekonać Jem, żeby się wyprowadziła ze swojego mieszkania i zamieszkała w garsonierze u niej. Mama jedzie jutro na wakacje do Kanady, ale z tego, co wiem, ma nadzieję, że po powrocie Jem się wreszcie ugnie.

– Jem nadal mieszka sama? – Maddie starała się nie zwracać uwagi na fakt, że spojrzenie Evana nieustannie zatrzymuje się na jej ustach.

– Tak, i wyprowadzkę postrzega jako przyznanie się do starości. A z tego, czego już się dowiedziałaś o Jem, na pewno wywnioskowałaś, że nie ma takiego zamiaru.

– Czy twoja mama też mieszka sama?

– Tak, i między nami mówiąc, doskwiera jej samotność. Tata zmarł lata temu, potem Holly i ja dorośliśmy i wyprowadziliśmy się od niej.

Zanim Maddie zdążyła zapytać o tatę, serpentyny w kolorze tęczy wyleciały z hukiem z pukawki ustawionej na skraju parkietu. Sekundę później różowa spirala sfrunęła z sufitu i wylądowała jej na kolanie. Maddie brakowało tchu, kiedy Evan zdejmował rulonik i podał chłopczykowi ściskającemu w piąstce cały kolorowy zbiór.

Dawno już tak nie reagowała na dotyk mężczyzny i była oszołomiona.

Dłonie Evana zatrzymały się na jej jędrnych, mocnych nogach, długich, ale nie chudych. Gdy pochylił głowę, by się jej przyjrzeć, zauważyła, że jego ciemne włosy poprzetykane są nitkami delikatnej siwizny, co przypomniało jej George’a Clooneya przed czterdziestką. Patrzyła, jak bawi się kołnierzykiem, poluzowując go wokół szyi, ściśniętej mocno krawatem.

– Nie wygląda na to, żeby ci było wygodnie – powiedziała.

– Nie jestem przyzwyczajony do takiego stroju. Garnitury zarezerwowane są wyłącznie na wesela i pogrzeby. I przyjęcia urodzinowe Jem.

– Nosisz do pracy garnitur? – Wyobraziła go sobie jako prawnika lub jakiegoś menedżera, opanowanego i pewnego siebie, gotowego bronić sprawy.

– Jestem nauczycielem, raczej nie mogę wyglądać jak obdartus, obowiązuje mnie odpowiedni ubiór.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o pomysł z prawnikiem. Kiedy jednak mówił o tym, czym się zajmuje, Maddie uświadomiła sobie, że nie tylko dobrze wygląda, ale jest także przystępnym człowiekiem, z którym łatwo się gawędzi i który umie słuchać. Prawda jest taka, że zanim skończyli rozmawiać, zdała sobie sprawę, że zawód nauczyciela bardzo do niego pasuje.

Akurat kiedy Evan ponownie majstrował coś przy kołnierzyku, pojawiła się Jem.

– Evan, mówiłam ci, żebyś się ubrał tak, jak lubisz. Ale świetnie wyglądasz w garniturze. Prawda, pani Maddie?

I co niby miała na to odpowiedzieć? Miała się przyznać, że poczuła ścisk w żołądku, kiedy się jej przedstawił? Albo że w głowie jej wirowało, gdy na niego patrzyła, zastanawiając się, czy to, co sama mówi, to bełkot, czy też nie? Na szczęście nie musiała odpowiadać, bo przyszła Ava; była bosa, buty i skarpetki zostawiła pod krzesłem.

– Wujku Evanie, czy wujek zatańczy ze mną raz jeszcze?

Maddie wątpiła, by ktokolwiek mógł oprzeć się uśmiechowi Avy i jej dwóm kucykom w kolorze miodu, ozdobionym zielonymi kokardami dyndającymi po obu stronach buzi.

– Może zacznij, a ja za sekundkę będę.

Jem obróciła się, by porozmawiać z mężczyzną w tweedowej marynarce ze skórzanymi łatami na łokciach.

– Zostaniesz jeszcze chwilę, Maddie? – zapytał Evan.

– Raczej nie. – Spojrzała na zegarek. – Powinnam właśnie być na wieczorze panieńskim.

Ava znowu pojawiła się przy Evanie, ciągnąc go za rękę.

– Ava, daj mi minutkę. – Evan nie zwracał uwagi na szarpanie. – No cóż, cieszę się, że cię poznałem, Maddie.

Każda sylaba wypowiadanych przez niego słów spływała falami po jej ciele.

Ava jeszcze mocniej potrząsała za ramię Evana, jak gdyby była to zabawa w przeciąganie liny. Maddie zabrała torebkę, a on nadal stał wbity w podłogę, jakby chciał jeszcze coś dodać.

– Ciekawe, czy moje marzenie się spełni – powiedziała Jem, która podeszła, gdy zauważyła, że Maddie zbiera się do wyjścia.

– Jakie marzenie? – Evan wygrał walkę w przeciąganie liny, kiedy Ava przestała szarpać go za ramię, przysłuchując się uważnie wymianie zdań.

– Jakie marzenie, babciu Jem? – zapytała Ava.

– To, które pomyślałam, zdmuchując świeczki na moim poważnym torcie. – Mrugnęła do Maddie.

– Powiedz, o czym marzyłaś. – Tym razem Ava chwyciła ramię Jem, ale nie zaatakowała jej tak mocno jak Evana. Na szczęście, bo Maddie podejrzewała, że Jem gorzej by na tym wyszła.

Jem poprawiła kucyki dziewczynki i pochyliła się, szepcząc jej coś do ucha.

– Wujku Evanie, czy Maddie zostanie dziewczyną wujka?

Evan i Maddie osłupieli, ale Jem się roześmiała.

– No proszę was, jedno i drugie. Oboje jesteście wolni, w podobnym wieku. Dajcie starej kobiecie trochę radości. W setnej wiośnie życia nie mam czasu na owijanie w bawełnę i chcę widzieć, że mój wnuk jest szczęśliwy. Mam nadzieję, że jeszcze panią zobaczę, Maddie. – To powiedziawszy, poprowadziła Avę za rękę na parkiet, a Evana i Maddie zostawiła ze słowami, które zawisły w powietrzu.

Maddie czuła, jak się czerwieni. Nie było szans, żeby spojrzeć na Evana.

– Cóż, to było żenujące – powiedział.

Stali ramię w ramię, obserwując tańczącą Avę i Jem, co było dużo łatwiejsze niż patrzenie na siebie wzajemnie.

– Żenujące? Nie sądzę, że cokolwiek może pobić zaprezentowanie ogromnego tortu w kształcie penisa na przyjęciu z okazji setnych urodzin.

W środku zrobiło jej się ciepło od jego śmiechu.

– To prawda. Więc co myślisz?

– O czym?

– O życzeniu Jem. Spełnimy je? Pójdziesz ze mną na randkę?

Udawała, że jest pochłonięta obserwacją starszych gości podrygujących w tańcu do Party Rock najlepiej, jak potrafili. Otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk, spróbowała więc zrzucić serpentyny, które wylądowały na jej balerinkach.

Evan schylił się, zdjął żółtą i różową spiralę z jej stopy, a kiedy musnął ręką skórę na kostce, poczuła, jak przeszył ją prąd. Desperacko chciała powiedzieć, że tak.

– Evan, ja…

Podniósł się i wzniósł ręce tak, jakby chciał uprzedzić jej słowa.

– Nie ma sprawy. – Przez chwilę patrzyli na siebie. – Baw się dobrze na wieczorze panieńskim.

Kiedy inni mężczyźni proponowali jej wspólne wyjście, z łatwością odrzucała zaproszenia albo spotykała się z nimi raz i nigdy już nie dzwoniła. To była dla niej nowość. Chciała ponownie spotkać się z tym mężczyzną i zbeształa siebie za to, że nie potrafiła nic odpowiedzieć.

Wyszła z sali drugi raz tego samego dnia. Pieczenie ciast pozwalało jej na zanurzenie się w świecie, nad którym miała kontrolę, w którym sama ustalała granice. Dzisiaj jednak czuła się wytrącona z równowagi, co dawno się jej nie zdarzyło. Poznanie Evana wstrząsnęło nią. Wcześniejsze przelotne romanse jej nie niepokoiły, w przeciwieństwie do tego, co działo się z nią teraz, ani tak bardzo jej nie onieśmielały. A takiej chemii nie czuła do nikogo od czasu Rileya.

Cichutki głosik wewnętrzny podpowiadał Maddie, że czas pozwolić innemu mężczyźnie zagościć w jej życiu, ale było za późno i przegapiła szansę.

Mówi się, że lepiej kochać i stracić, niż nigdy nie kochać, ale Maddie wcale nie była tego pewna. Może niedopuszczanie nikogo do siebie było lepsze. Tym sposobem nie narazi się na cierpienie, które zna i którego ma nadzieję już nigdy nie doświadczyć.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: