Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zbrodnie bez ciał. Jest ciało - jest zbrodnia, nie ma ciała - nie ma zbrodni? - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
5 września 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
33,99

Zbrodnie bez ciał. Jest ciało - jest zbrodnia, nie ma ciała - nie ma zbrodni? - ebook

Diana Brzezińska, prawniczka i mediatorka sądowa, autorka kryminałów.

Andrzej Gawliński, kryminalistyk i suicydolog, dyrektor Centrum Kryminalistyki i Medycyny Sądowej.

Wspólnie przeczytali dziesiątki tomów akt i zapoznali się z setkami zeznań świadków w najgłośniejszych polskich sprawach o morderstwo, w których wyrok zapadł, mimo że nie odnaleziono ciała ofiary. Pytali o szczegóły śledztw specjalistów medycyny sądowej, kryminalistyków, śledczych. Wskazali luki, błędy, pominięte fakty. A nawet rozmawiali ze skazanym za zbrodnię. Szukali odpowiedzi tam, gdzie nadal jest wiele pytań.

Jak pracują śledczy, kiedy brakuje najważniejszego śladu zbrodni?

Jakie eksperymenty i metody zbierania dowodów są przez nich wykorzystywane?

Czy naprawdę nie da się popełnić zbrodni doskonałej?

Ta książka zbliża do prawdy, którą niemal doskonale udało się ukryć.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8135-933-7
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

„Nie ma ciała – nie ma zbrodni” – to slogan bardzo często pojawiający się w mediach. Jest prosty, chwytliwy, wywołuje niepokój, a do tego fascynuje fanów tematyki kryminalnej. Mordercy pozbywają się zwłok w nadziei, że jeśli ciało nie zostanie odnalezione, nie odpowiedzą za swoje czyny.

Sami musicie przyznać, że taki slogan jest świetny. Szkoda tylko, że to wierutna bzdura, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Tak naprawdę powinien brzmieć mniej więcej tak: „Nie ma ciała – i co z tego?”. Już trochę mniej chwytliwie, prawda? Nie każdy ma jednak świadomość, że nawet najbardziej skomplikowane manipulacje ze zwłokami nie wystarczą, by nie trafić do więzienia.

Zgodzimy się co do jednego: w prawdziwym świecie brak ciała spędza śledczym sen z powiek, bo tworzy więcej problemów niż znalezienie rozkawałkowanych zwłok w samym centrum miasta. W tym drugim przypadku najpierw należy ustalić tożsamość denata, przyczynę jego śmierci, przebieg zdarzenia, a później znaleźć sprawcę i udowodnić mu, że te makabryczne puzzle to jego dzieło. Śledczy doskonale wiedzą, że – jak to się mówi w nowomowie prawniczej – „istnieje prawdopodobieństwo graniczące z pewnością”, iż doszło do zbrodni. Problem w tym, że kiedy nie ma ciała, trzeba przekonać sąd, iż doszło do zabójstwa, chociaż brakuje kluczowego dowodu, czyli _corpus delicti_.

Jak to możliwe? Ślady krwi ofiary na nożu znalezionym u podejrzanego, odbitki jego linii papilarnych w mieszkaniu denata, świadkowie, brak alibi i oczywiście motyw zabójstwa. Wystarczą poszlaki.

Właśnie o tym jest nasza książka – o polskich procesach poszlakowych w sprawach o zabójstwo, w których ciał ofiar nigdy nie odnaleziono, a sprawców skazano na wieloletnie kary pozbawienia wolności. Przygotowaliśmy ją na podstawie setek tomów akt sądowych, wypowiedzi specjalistów z różnych dziedzin, czasami świadków tych wydarzeń. Poparta jest olbrzymią dawką wiedzy prawniczej i kryminalistycznej.

O nas

Diana Brzezińska – pisarka, autorka bestsellerowych powieści o profilerce Adriannie Czarneckiej i komisarzu Krystianie Wilku, prawniczka.

Andrzej Gawliński – doktor nauk prawnych, kryminalistyk i suicydolog, dyrektor Centrum Kryminalistyki i Medycyny Sądowej, prowadzący szkolenia z zakresu nauk penalnych oraz autor wielu książek o tematyce kryminalistycznej i suicydologicznej, w tym: _Jak pozbyć się zwłok. Specyfika działania sprawców zabójstw i ich postępowanie ze zwłokami_, _Namowa lub pomoc w samobójstwie_, _Władca Much. Bogdan Arnold – seryjny morderca kobiet_, _Morderca z wiatraka_ czy _Fantomas. Mieczysław Zub – seryjny gwałciciel i morderca kobiet_.

Jak to się zaczęło

Poznaliśmy się na jednym ze szkoleń organizowanych przez Andrzeja w Szczecinie. Kurs wykupiłam z dwóch powodów. Po pierwsze, był w promocyjnej cenie i organizowano go w moim mieście, a po drugie, wcześniej miałam okazję zapoznać się z publikacjami Andrzeja i byłam ciekawa, czy szkolenie wzbogaci moją wiedzę i w jakiś sposób pomoże mi w napisaniu powieści _Zaufasz mi_.

Poszłam i naprawdę się nie zawiodłam. Szkolenie było kameralne, ciekawe, naładowane wiedzą i poprowadzone z dużą dozą czarnego humoru. Wtedy żadne z nas jeszcze nie przypuszczało, że nasze drogi skrzyżują się ponownie. Stało się to jednak dopiero kilka miesięcy później.

Razem z redaktorami Wydawnictwa Otwartego zaczęłam pracować nad nowym projektem o prawdziwych zbrodniach. Jakość tego, co robię, jest dla mnie niezwykle ważna, dlatego chciałam pracować z aktami sądowymi i przede wszystkim ze specjalistą, który pomoże mi przygotować świetny materiał. Wybór od razu padł na Andrzeja – właśnie ze względu na tamto szkolenie w Szczecinie. Tak naprawdę wystarczyła jedna rozmowa telefoniczna, żeby rozpocząć wspólną pracę, której efektem jest niniejsza książka.O procesie poszlakowym zazwyczaj jest głośno wówczas, gdy ktoś zostaje oskarżony o zabójstwo, mimo że śledczym nie udało się znaleźć ciała. To właśnie wtedy nagłówki gazet krzyczą: „Brak ciała ofiary!”, „Skazanie bez dowodów!”, a wszyscy zastanawiają się, w jaki sposób sprawca pozbył się zwłok i czy kiedykolwiek uda się trafić chociażby na najdrobniejsze szczątki ofiary. Brak ciała to również cicha nadzieja dla bliskich osoby zaginionej. Może jednak żyje?

Innych procesów poszlakowych praktycznie się nie zauważa, tymczasem na etapie postępowania przygotowawczego problem braku dowodów pojawia się bardzo często, zwłaszcza w sprawach, które początkowo zostają potraktowane jako zaginięcia. Tego typu postępowania przygotowawcze są niezwykle trudne. Wymagają podjęcia wielu działań na różnych płaszczyznach i dobrej współpracy na linii policja–prokuratura. Czasem kończą się fiaskiem, a czasem złożeniem aktu oskarżenia, który rozpoczyna niezwykle trudny proces sądowy.

Nawet jeśli sprawa ląduje na biurku śledczych jako zaginięcie, zwykle rozważanych jest kilka alternatywnych scenariuszy. Ludzie prowadzący dochodzenie muszą być czujni, bo fakt, że ktoś mówi o zaginięciu, zalewając się przy tym łzami, jeszcze nie znaczy, że naprawdę do niego doszło. Sprawca może tak naprawdę tworzyć misterną inscenizację. Owszem, czasami tandetną, ale czasami nad wyraz przekonującą. To szczególnie istotne, jeśli osoba przyjmująca zgłoszenie jest mało spostrzegawcza lub śledczy kierujący sprawą jest niedoświadczony.

Z jednej strony prowadzone są poszukiwania zaginionego, z drugiej natomiast weryfikuje się zebrane o nim informacje. Gdy zaczyna się pojawiać cień wątpliwości co do nieprzestępnego charakteru zdarzenia, śledczy wykluczają na przykład samobójstwo czy dobrowolne porzucenie życia przez zaginionego i skupiają się na potencjalnym sprawcy albo sprawcach.

Nie muszą daleko szukać. To ktoś z rodziny, bardzo często blisko związany z zaginionym – mąż, brat, ojciec, kochanek. Nie bez powodu wymieniliśmy przedstawicieli jednej płci, bo to mężczyźni w Polsce zabijają najczęściej. Skoro nie ma ciała, to jak pozbyto się zwłok? Zaczynają się poszukiwania śladów mogących uprawdopodobnić wersję zabójstwa. Śladów, które później staną się poszlakami.

W naszym kraju procesy poszlakowe nie są żadnym _novum_. Już w czerwcu 1970 roku cała Polska żyła uprowadzeniem pediatry, doktor Stefanii Kamińskiej, które rozpoczęło długie i bardzo żmudne śledztwo oparte niemalże na samych poszlakach, a następnie niezwykle trudny proces sądowy.

Jak ustalono, 5 czerwca 1970 roku nieznany mężczyzna mówiący ze wschodnim akcentem zadzwonił do przychodni. Szukał konkretnego pediatry, wspominał o bardzo chorym dziecku i chciał jak najszybciej umówić się na wizytę. Lekarki jednak nie było, zazwyczaj przyjmowała w godzinach popołudniowych.

Prawdopodobnie właśnie ów mężczyzna jeszcze tego samego dnia przyszedł do domu Stefanii Kamińskiej, do kamienicy przy ulicy Tumskiej 6, w której małżeństwo Kamińskich prowadziło dwa prywatne gabinety. Mąż kobiety, również lekarz, zeznał, że mężczyzna był średniego wzrostu, miał ciemne włosy, kwadratową twarz i ponure spojrzenie, mówił z obcym akcentem i nie wzbudzał zaufania. Mimo to doktor Kamińska do swojej skórzanej torby lekarskiej zapakowała niezbędne przedmioty, wyszła z domu i wsiadła z nieznajomym do beżowego trabanta.

Stefania Kamińska do tej pory nie wróciła do domu. Tu kończą się fakty. Rozpoczęło się poszukiwanie zaginionej, Milicja Obywatelska robiła, co mogła, by odnaleźć doktor Kamińską żywą, brakowało jednak wiarygodnych hipotez śledczych – zabójstwo, porwanie i bezprawne pozbawienie wolności?

Sprawy nie ułatwił fakt, że do mieszkania lekarzy przyszedł anonimowy list z żądaniem 300 tysięcy złotych okupu. W Polsce nie zdarzały się w tamtym czasie porwania dla okupu, zwłaszcza za tak wysoką stawkę. Sprawca prawie przez miesiąc bawił się z doktorem Kamińskim i ze śledczymi w kotka i myszkę. Uzyskali oni jedynie kartkę zapisaną pismem doktor Kamińskiej na potwierdzenie, że kobieta żyje. Po kilku wiadomościach kontakt urwał się zupełnie.

Śledztwo prowadził prokurator Józef Gurgul, który sporządził akt oskarżenia w głośnej sprawie Wampira z Zagłębia. Był dobrym i doświadczonym śledczym. 22 lutego 1971 roku zatrzymano pierwszego podejrzanego – Zygmunta Bielaja, który tak naprawdę nazywał się Iwan Ślezko. Był Ukraińcem, służył zarówno w Armii Czerwonej, jak i w Wojsku Polskim. Podejrzewano go o popełnienie kilku zabójstw, do których zresztą sam się przyznał z uwagi na przedawnienie.

Mężczyzna od początku utrzymywał, że nie znał doktor Kamińskiej, a cała sprawa to jedno wielkie nieporozumienie. Śledczym udało się jednak ustalić, że na listach wysłanych do męża ofiary znajdowały się jego odbitki linii papilarnych. Sam mąż ofiary rozpoznał go jako osobę, która 5 czerwca 1970 roku pojawiła się w jego w domu. Sprawca widniał również na zdjęciach z miejsc, w których miał być podjęty okup. Ostatecznie mężczyzna wskazał, że działał na czyjeś zlecenie, że porwał, ale nie zabił doktor Kamińskiej.

Prokurator wniósł akt oskarżenia. Sprawa bardzo długo nie mogła znaleźć swojego finału, a proces był powtarzany. Trwał 15 lat, zakończył się dopiero w 1987 roku. Ostatecznie Bielaj został skazany jedynie za uprowadzenie doktor Kamińskiej i szantażowanie jej męża, do czego sam się przyznał. Sprawca po odsiedzeniu kary zamieszkał w domu opieki społecznej. Przed śmiercią powiedział dziennikarzowi z tygodnika „Miliarder”, że kobieta dobrowolnie wsiadła do bagażnika samochodu i umarła w czasie jazdy. Nie wiedział z jakiego powodu. Zwłoki zakopał w śmietniku. Zmarł w 1993 roku, a sprawa szokuje do dziś.

Skąd taki wyrok? Michał Kulczycki, jeden z sędziów orzekających w sprawie, uzasadniał: „Brak możliwości ustalenia przyczyn i okoliczności ewentualnej śmierci stanowią istotną lukę niepozwalającą na rozstrzygnięcie. Luki tej nie może wypełnić ani logika, doświadczenie życiowe, ani też życiorys czy negatywny charakter oskarżonego”. Sędzia zwrócił uwagę, że doktor Kamińska równie dobrze może napisać list do swojego męża, co oznaczałoby, że nadal żyje.

To jeden z tych procesów poszlakowych, który zakończył się fiaskiem i do dziś budzi kontrowersje, bo tak naprawdę nie wiadomo, co stało się z doktor Kamińską. Przede wszystkim nie znamy odpowiedzi na jedno pytanie: dlaczego to się stało? To sprawia, że o takiej sprawie nigdy nie zapomnimy i co jakiś czas ktoś będzie do niej wracał, by poszukiwać odpowiedzi. Jednak czy jeszcze większych kontrowersji nie budzą procesy poszlakowe, w wyniku których ktoś został skazany? Szczególnie jeśli jest to kara dożywotniego pozbawienia wolności. Cóż…

Zanim się nad tym zastanowimy, skupmy się na teorii. Czym tak zwany proces poszlakowy różni się od procesu opartego na dowodach? Postaramy się pokrótce wyjaśnić tę kwestię.

https://www.magazyndetektyw.pl/domniemanego-sprawce-zabojstwa-znanej-lekarki-zatrzymano-kilka-miesiecy-pozniej-nigdy-nie-udowodniono-mu-winy-a-zwlok-kobiety-nie-znaleziono-do-dzis/, dostęp 9.05.2021.

„Kurjer Tumski” 4.06.2016, http://jarmarktumski.plock.eu/wp-content/uploads/2017/02/2016-KurierTumski.pdf, dostęp 9.05.2021.

T. Wilda, _Józef Gurgul:_ „_Zabójstwo czy naturalny zgon? Na tle sprawy Iwana Ślezki vel Zygmunta Bielaja”_ (recenzja), „Palestra”, R. 38, 1994, nr 1–2.Dowód i poszlaka

W życiu codziennym bardzo często operujemy zwrotem „mieć na coś dowód”. Najczęściej chodzi nam o potwierdzenie wykonania jakiejś czynności. Zazwyczaj nie wnikamy ani w jakość tego dowodu, ani w to, czy jest on wiarygodny dla innych. Okazuje się jednak, że dowód stanowi pojęcie rozległe, interdyscyplinarne, przez co bardzo trudno podać jego przystępną definicję. Według _Słownika języka polskiego_ to „okoliczność, rzecz dowodząca czegoś, przemawiająca za czymś, świadcząca o czymś, wskazująca na coś; oznaka, potwierdzenie, uzasadnienie, świadectwo”. Na gruncie prawnym łatwiej jest powiedzieć o „środku dowodowym”, a więc nośniku informacji, o fakcie podlegającym udowodnieniu.

Dowody ze względu na charakter dzieli się często na źródła osobowe i rzeczowe. Pierwszymi są zeznania świadków, wyjaśnienia podejrzanego, opinie biegłych czy wywiad środowiskowy. Tak więc, jak sama nazwa wskazuje, odnoszą się bezpośrednio do czynnika ludzkiego. Do drugich zaliczamy natomiast ślady zabezpieczone w toku śledztwa, oględziny miejsca zdarzenia, sekcję zwłok oraz eksperyment procesowy. Te mają więc charakter ściśle materialny.

Powiedzmy, że śledczy przyjeżdżają na miejsce zbrodni i znajdują tam ciało z nożem wbitym w klatkę piersiową. W takim przypadku od razu mamy dwa pewne dowody. Pierwszy to ciało – fakt, doszło do zabójstwa. Drugi: nóż – fakt, że nóż jest narzędziem zbrodni. W takiej sytuacji bez wątpienia mamy do czynienia z postępowaniem opartym na dowodach. Śledczy dysponują bowiem namacalnym dowodem, który potwierdza, że do zbrodni doszło. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Oczywiście tak zebrany materiał dowodowy nie zawsze pozwala ująć sprawcę zbrodni, ale jest to łatwiejsze niż w przypadku, kiedy zadaniem śledczych jest uprawdopodobnienie, że w ogóle doszło do zbrodni, w których nie odnaleziono ciała ofiary. Przejdźmy więc do sedna.

O poszlakach zwykło się mówić, że to dowody gorszego sortu, że są niepewne i pozwalają jedynie na snucie hipotetycznych wersji zdarzenia, które nigdy nie pozwolą wytypować pewnego scenariusza. Nie jest to dobre podejście, a w rzeczywistości mija się z prawdą. Tak, korzystanie z poszlak jest obarczone ryzykiem, należy posługiwać się nimi ostrożnie, a sama poszlaka nie ma znaczenia, jeśli nie jest częścią łańcucha poszlak. Trzeba jednak cały czas pamiętać, że poszlaka to również dowód, i to dowód o szczególnym charakterze. Ważna kwestia, którą należy podkreślić: łańcuch ten musi być zamknięty i nie może być uzupełniony domysłami. Tak więc wszystko, co go tworzy, zostało ustalone w sposób niebudzący wątpliwości i uniemożliwiający jakiekolwiek inne rozważania. Poszczególne ogniwa tego łańcucha są ze sobą mocno połączone.

W prawie karnym wyróżniamy dwa rodzaje dowodów. Pierwszym z nich jest dowód bezpośredni, czyli taki, który dotyczy wprost faktu głównego. Drugi natomiast to dowód pośredni, dotyczący faktu dowodowego. I właśnie to jest poszlaka.

Celem każdego postępowania dowodowego jest stwierdzenie tak zwanego faktu głównego, którym – mówiąc w uproszczeniu – jest przestępstwo. Śledczy muszą udowodnić, że doszło do zabójstwa (fakt główny), co w przypadku odnalezienia ciała raczej trudne nie jest, więc skupiają się na udowodnieniu sprawstwa podejrzanego.

Fakty dowodowe to z kolei fakty, z których istnienia lub nieistnienia można wyciągnąć wniosek o istnieniu faktu głównego. Przykład?

Ania nie pojawiła się na spotkaniu rodzinnym, zaniepokojone rodzeństwo udało się do jej domu. Kiedy dotarli na miejsce, drzwi były otwarte. Przeszukali cały budynek, w łazience odkryli wannę wypełnioną wodą z krwią. Na kafelkach leżał zakrwawiony nóż. Możemy w tym przypadku powiedzieć, że zakrwawiony nóż, krew w wannie i nagłe zniknięcie ofiary to fakty, z których możemy wywnioskować, że doszło do zabójstwa. W przypadku gdy nie ma ciała ofiary, śledczy mają niejako podwójne zadanie. Muszą najpierw udowodnić, że doszło do wystąpienia faktu głównego – zabójstwa – a dopiero później wykazać sprawstwo podejrzanego.

W rzeczywistości ciężko znaleźć postępowanie przygotowawcze czy sądowe oparte jedynie na dowodach lub jedynie na poszlakach. Takie sprawy zdarzają się niezwykle rzadko. Zazwyczaj postępowanie jest mieszaniną dowodów i poszlak, z tego względu rozróżnienie dowodu i poszlaki czasami sprawia pewne problemy.

Zabójstwo możemy uznać za fakt główny. Na tę okoliczność śledczy zbierają dowody i poszlaki, które mają pozwolić znaleźć sprawcę. I tak:

a) odbitki linii papilarnych podejrzanego na miejscu przestępstwa należy uznać za poszlakę, która pozwala wysnuć wniosek, że podejrzany był na miejscu przestępstwa (fakt dowodowy);

b) zeznanie świadka, który słyszał, jak podejrzany grozi ofierze zemstą, należy uznać za dowód potwierdzający, że podejrzany znał ofiarę, był w konflikcie z nią oraz zachowywał się wobec niej agresywnie (jest to jednak również fakt dowodowy, który uprawdopodabnia fakt główny);

c) wynik badania biegłego, który ustalił zgodność grupy krwi zabitego z grupą krwi na ubraniu podejrzanego inną niż jego grupa krwi, będzie poszlaką, nie potwierdza bowiem w sposób bezsprzeczny, że to krew ofiary zabezpieczono na ubraniu podejrzanego, nie pozwala też ustalić, w jaki sposób ta krew się tam znalazła (fakt dowodowy).

Wróćmy jednak do samej poszlaki. W jaki sposób posługiwać się dowodem poszlakowym? Należy pamiętać, że dowody poszlakowe mają stanowić podstawę ustaleń faktycznych. W tym celu muszą spełniać aż trzy warunki:

a) Sama poszlaka wiosny nie czyni, znaczenie dla śledczych ma dopiero wówczas, gdy jest częścią łańcucha poszlak. O czym mowa? Łańcuch poszlak to kilka dowodów poszlakowych, które wspólnie pozwalają na wnioskowanie o istnieniu faktu głównego. Wróćmy do naszego przykładu Ani. Jeśli Ania nie pojawiłaby się na spotkaniu rodzinnym, to chociaż to niepokojące, nie można byłoby na tej podstawie podejrzewać, że ktoś ją zabił. Dopiero w korelacji z dwoma pozostałymi poszlakami – wanną pełną wody z krwią i zakrwawionym nożem – możemy domniemywać, że mamy do czynienia z faktem głównym: zabójstwem.

b) Jeśli śledczy korzystają z łańcucha poszlak, to musi on być nierozerwalny. Jeżeli przyjmą, że jednym ze scenariuszy jest zabójstwo, ale jednocześnie stwierdzą, że bardzo prawdopodobne jest,

c) iż ofiara po prostu wyjechała z kraju, to nigdy nie udowodnią pierwszej wersji.

d) Każdy pojedynczy dowód poszlakowy musi być wiarygodny – jeśli któryś z nich jest prosty do obalenia, osłabia to cały łańcuch poszlak i czyni go bezużytecznym.

W procesach poszlakowych (jak we wszystkich innych) niezwykle ważna jest jakość zabezpieczonego materiału dowodowego. Gdy wspominamy o dowodach, niektórym od razu do głowy przychodzi pojęcie śladu. Zwykle jest materialny, można go dotknąć, zmierzyć, zważyć i poddać szeregowi badań. W istnienie takiego uwierzymy szybciej niż w czyjeś zapewnienia. O śladach mówi się, że to „niemi świadkowie zdarzenia”. Nie wszystkie świadczą o sprawstwie, lecz jedynie o tym, że ktoś był w określonym miejscu. Gdyby na szkoleniu, o którym wspominała Diana, doszło do zabójstwa, nie moglibyśmy powiedzieć, że jej odbitki linii papilarnych czy znalezione ślady biologiczne świadczą o tym, iż zabiła. Pokazują jedynie to, że się tam znajdowała. A jaka była jej rola – to dopiero trzeba będzie ustalić.

Podsumowując: brak zwłok nie oznacza, że sprawca jest bezpieczny. Kluczowe są wtedy poszlaki, które muszą tworzyć łańcuch poszlak, czyli spójną i logiczną sekwencję wydarzeń. Potwierdzeniem tego niech będzie wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie:

_Odnalezienie ciała ofiary zabójstwa nie jest warunkiem_ sine qua non _dla przypisania tego czynu oskarżonemu. Fakt śmierci pokrzywdzonego i jej okoliczności mogą zostać w sposób bezsporny ustalone także w oparciu o inne dowody, które w swej logice nieuchronnie prowadzą do ustalenia tego faktu i powiązania go na płaszczyźnie przyczynowo-skutkowej z umyślnymi działaniami oskarżonego zmierzającymi do pozbawienia człowieka życia. Założenie, że odnalezienie i zidentyfikowanie ciała jest niezbędne dla skazania za czyn z art. 148 Kodeksu karnego, oznaczałoby sprzeczny z zasadą swobodnej oceny dowodów przejaw formalizmu dowodowego_.

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1566227,1,byly-morderstwa-nie-ma-cial-jest-proces.read, dostęp 9.05.2021.

_Słownik języka polskiego_, pod red. M. Szymczaka, t. 1, Warszawa 1992.

Wyrok SA w Łodzi z dnia 18 marca 2008 roku, sygn. II AKa 33/08 (ten i inne wyroki można znaleźć w sieci – przyp. red.).

Wyrok SA we Wrocławiu z dnia 22 maja 2006 roku, sygn. II AKa 32/06.

Wyrok SN z dnia 14 grudnia 2016 roku, sygn. III KK 152/16.

Wyrok SA w Białymstoku z dnia 2 kwietnia 2014 roku, sygn. II AKa 39/14.

A, Komar-Nalepa, _Proces poszlakowy w sprawach o zabójstwo. Teoria i praktyka_, Warszawa 2019.

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 15 kwietnia 2007 roku, sygn. II AKa 265/07.Przykładowy proces poszlakowy

Niełatwo wyjaśnić, czym w teorii jest proces poszlakowy, dlatego postaramy się pokazać to na prostym przykładzie. Cofniemy się do wymyślonej na nasze potrzeby sprawy Ani, która nie pojawiła się na spotkaniu rodzinnym.

Stan faktyczny

Ania Nowak w sobotę 30 maja 2020 roku umówiła się na spotkanie ze swoją rodziną o godzinie 14.00. Rodzice Ani mieszkają w Policach, na spotkaniu miało być jeszcze rodzeństwo Ani – starszy brat Tomek oraz młodsza siostra Julia. Ania jest osobą bardzo punktualną, zawsze uprzedza o spóźnieniu.

Rodzina Ani jest zaniepokojona. Państwo Nowak kilkakrotnie dzwonili do córki, jednak ta ani razu nie odebrała telefonu. Około godziny 16.00 rodzina Nowaków była już naprawdę mocno zaniepokojona. Tomek i Julia zaproponowali, że razem pojadą do mieszkania Ani i sprawdzą, czy nic jej nie jest.

Ania mieszka w Szczecinie, na parterze czteropiętrowego bloku. Ma tam małe dwupokojowe mieszkanie. Tomek i Julia dzwonią domofonem, ale bez skutku, na klatkę schodową wchodzą dzięki uprzejmości sąsiada. Pukają do drzwi Ani, jednak nikt nie otwiera. Drzwi łatwo ustępują – okazują się otwarte. To wzbudza czujność rodzeństwa. Ania jest osobą, która lubi się czuć bezpiecznie, zawsze zamyka drzwi, nigdy o tym nie zapomina.

Tomek wchodzi do mieszkania pierwszy, duży pokój z aneksem kuchennym jest pusty i zupełnie czysty. Sprawdza sypialnię, ale ona również jest pusta i na pierwszy rzut oka wygląda nieskazitelnie. Razem z Julią wchodzą do łazienki. Wanna jest w dużej części wypełniona wodą z krwią, na kafelkach leży zakrwawiony nóż. Rodzeństwo dzwoni na policję.

Na miejscu zbrodni

Śledczy rozpoczną pierwsze czynności, bazując na informacjach udzielonych przez bliskich Ani. Przybyli na miejsce funkcjonariusze wzywają grupę oględzinową. Przyjeżdża też prokurator, który będzie kierował wszystkimi czynnościami. Nie zawsze bywa on obecny na oględzinach, mimo że jego udział jest wskazany. Praktyka jest różna. Czasem prokurator ocenia zdarzenie na podstawie udzielonych mu telefonicznie informacji i stwierdza, że brak jest podstaw do przeprowadzenia oględzin (na przykład w przypadku ujawnienia wisielca, w pobliżu którego znaleziono list pożegnalny z zapiskiem samobójczego zamiaru, a na ciele poza bruzdą wisielczą nie stwierdzono dodatkowych obrażeń).

W toku oględzin miejsca technik kryminalistyki ujawnia i zabezpiecza ślady. W mieszkaniu Ani nie ma ich zbyt wiele. Jest idealnie wysprzątane… poza łazienką. Krew, a właściwie brunatnoczerwona substancja, którą znajduje się w wannie – bo przecież to, co na pierwszy rzut oka przypomina krew, wcale nie musi nią być. Nóż, czyli potencjalne narzędzie zbrodni. Tworzone będą wersje zdarzenia, przesłuchani zostaną świadkowie. W mieszkaniu znaleziono telefon i dokumenty Ani. Nie wyjechała? Trzeba będzie sprawdzić historię przeglądarki w komputerze, korespondencję, połączenia i SMS-y. Może Ania tylko upozorowała swoje zaginięcie?

Wersje śledcze

Na pierwszy rzut oka najbardziej prawdopodobną wersją zdarzenia wydaje się zabójstwo i manipulacje z ciałem ofiary. Mimo to, jak już wspomnieliśmy, śledczy sprawdzają kilka alternatywnych scenariuszy. Nigdy nie mogą być pewni, czy to, co zastali na miejscu, nie jest inscenizacją, próbą upozorowania jakiegoś innego zdarzenia. Tak naprawdę na tym etapie śledztwa możliwe jest wszystko. Dlatego śledczy muszą cały czas zachowywać otwarty umysł. Oprócz zabójstwa pod uwagę biorą zarówno porwanie, jak i bezprawne pozbawienie wolności albo upozorowanie przez samą Annę i jej bliskich zaginięcia wyglądającego na zabójstwo. Motyw? Dziewczyna miała bardzo duże zobowiązania finansowe, komornik miał zlicytować jej mieszkanie.

Dopiero po przeprowadzeniu wielu wymienionych wyżej czynności śledczy wybiorą najbardziej prawdopodobny scenariusz.

Podejrzany

Mawia się, że sprawca często znajduje się w pierwszym tomie akt. Nie jest to wcale stwierdzenie na wyrost, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że zabójcą jest zazwyczaj ktoś, kogo ofiara znała. Policjanci w czasie pierwszych przesłuchań często nie zdają sobie sprawy, że rozmawiają z zabójcą. Może być też wręcz przeciwnie – na podstawie takiego przesłuchania nabierają pierwszych podejrzeń co do osoby sprawcy.

W pewnym momencie do śledztwa włączył się Maciej W., były chłopak Ani. Pojawił się na komisariacie i powiedział, że za „tym wszystkim” może stać jej kolega z pracy. Dlaczego sam się zgłosił? Zapewne i tak znalazłby się w kręgu podejrzanych. Co chciał tym osiągnąć? Dla nas ktoś, kto zabił, starałby się raczej być jak najdalej od prowadzonego śledztwa, nie wychylałby się, tylko spokojnie czekał na rozwój wypadków. Oczywiście w niektórych przypadkach tak jest.

Czasem jednak sprawca stara się wyprzedzać organy ścigania, w różny sposób angażując się w czynności wykonywane przez policję, by wiedzieć, w jakim kierunku podąża śledztwo. „Czy już coś

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: