Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Złączeni w niebie - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
2 kwietnia 2020
Ebook
9,99 zł
Audiobook
12,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
9,99

Złączeni w niebie - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook

Książę Buckhurst jest młodym, przystojnym, zamożnym arystokratą. W kręgach towarzyskich uchodzi za wymarzona partię oraz synonim klasy. Ma dwie siostry oraz kuzynów, którzy przysparzają sporo kłopotów jego rodzinie. Najbardziej niesforny jest Edward. Podczas kolejnej wizyty w swojej rodzinnej posiadłości, dochodzi do niego informacja, że tym razem Edward uczynił rzecz niebywała. Ożenił się ze skandalistką Lottie Linkey. Książę miała okazję ją poznać podczas pewnego przyjęcia , na którym to dochodziło do licznych orgii a Lottie wsławiła się śpiewem dość wulgarnych piosenek. Co więcej kuzyn Edward podobno oznajmił już w towarzystwie, że jego nowa żona spodziewa się dziecka. Książę Buck wie, ze musi zrobić wszystko, aby nie dopuścić, aby jego ród przeszedł w ręce wyrywnego kuzyna i jego nowej żony. Wyjściem z sytuacji okazuje się jego ożenek. Sam nie zamierza jednak szukać sobie żony. Zadanie to sceduje na swoje siostry, stawiając im jedynie warunki, które powinna spełniać kandydatka. Czy siostry wywiążą się z zadania? Czy kandydatka przypadnie do gustu księciu?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-87-117-7179-2
Rozmiar pliku: 341 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD AUTORKI

Prawo Wielkiej Brytanii przewiduje, że spadkobierca para, baroneta, księcia, markiza czy hrabiego dziedziczy po przodkach nie tylko tytuł, lecz także siedzibę i cały majątek rodowy. Zgodnie więc z prawem pierworództwa najstarszy syn otrzymuje w spadku praktycznie wszystko. Zasada ta została wprowadzona po to, by chronić majątki przed parcelacją i zapewnić odpowiednią sukcesję kolejnym dziedzicom. Dlatego też dzieła sztuki, meble, srebra i inne cenne przedmioty są niejako przypisane do tytułu, a więc przekazywane dziedzicznie i aktualny właściciel nie może ich sprzedać, a tym samym roztrwonić majątku rodowego.

Tytuły są dziedziczone tylko w linii męskiej. Jeśli głowa rodziny nie ma syna, spadkobiercą zostaje mężczyzna najbliżej spokrewniony, choćby był tylko kuzynem. W kilku wypadkach sukcesja, z braku męskiego potomka, przeszła rzeczywiście na kobietę. Podobne sytuacje dotyczyły starodawnych godności angielskich i szkockich, jeżeli przy ich nadaniu uwzględniono odpowiednią klauzulę.ROZDZIAŁ 1

ROK 1827

Książę Buckhurst ściągnął gwałtownie konie przed imponującym portalem drzwi frontowych rezydencji na Park Lane. Z kieszeni kamizelki wydobył zegarek.

— Godzina pięćdziesiąt dwie minuty! — oznajmił z zadowoleniem. — To rekord, Jim, jak sądzę!

— Dwie minuty lepiej niż ostatnim razem, wasza wysokość — odparł zza pleców księcia Jim.

Na zaciętych ustach księcia pojawił się uśmiech. Wysiadł z powozu wprost na czerwony dywan, który pośpiesznie rozwinęli dwaj lokaje w liberiach i białych perukach. Frontowe drzwi prowadziły do marmurowego holu, skąd wiodły na pierwsze piętro wspaniałe podwójne schody. Kamerdyner odebrał od księcia cylinder i rękawiczki do konnej jazdy.

— Markiza i lady Bredon oczekują w salonie, wasza wysokość — zakomunikował z należytym szacunkiem.

— A niech to licho! — mruknął książę.

Już miał skierować się w inną stronę, gdy usłyszał za sobą kroki. W drzwiach pojawił się jego szwagier, markiz Hull.

— Witaj, Buck. A więc wróciłeś! — wykrzyknął całkiem niepotrzebnie.

— Co tu się dzieje? — spytał niecierpliwie książę. — Zjazd rodzinny, czy co?

— Obawiam się, że tak.

Książę zacisnął usta, ale chwilowo powstrzymał się od komentarzy.

— Arthurze — zwrócił się do szwagra — powiedz moim siostrom, że wróciłem i nie dam na siebie długo czekać. I dopilnuj, żeby szampan poprawił im humor — dorzucił.

Markiz nie roześmiał się, tylko majestatycznym krokiem ruszył ku salonowi. Książę zaś udał się do swych apartamentów.

Kiedy przebywał na wsi doniesiono mu, że siostry pragną się z nim zobaczyć. Spodziewał się, że — jak zwykle — zechcą czynić mu wymówki.

Obie siostry były starsze od niego. Książę przyszedł na świat jako długo oczekiwane dziecko, spełnienie marzeń i ambicji ojca. Wszyscy też zgodnie twierdzili, że już od kołyski rozpuszczano go do granic możliwości. Obecnie był niezwykle przystojnym i bogatym dziedzicem jednego z najznakomitszych rodów Wielkiej Brytanii. Nic więc dziwnego, że nie tylko w dalszym ciągu był rozpuszczany, ale zyskał nawet reputację hulaki, a jego imię stało się w towarzystwie przysłowiowe.

Ponieważ niczego nie da się ukryć przed żądnymi sensacji dziennikarzami, osoba jego częstokroć pojawiała się w rysunkach gazetowych. Rzadko też dzień upływał bez jakiejś wzmianki w prasie na jego temat. Publiczność widziała w nim idola, którego mogła podziwiać, któremu mogła zazdrościć i którego wyczynom z chęcią przyklaskiwała. Kiedy pojawiał się na wyścigach, ze wszystkich stron rozlegały się wiwaty. Pozdrawiano go znacznie głośniej niż samego króla, czemu zresztą trudno się dziwić. Ilekroć przejeżdżał przez Piccadilly, przyglądał mu się z podziwem nie tylko cały _beau monde,_ ale każdy przechodzień.

— Ten człowiek to nie tylko sportowiec, to prawdziwy mężczyzna! — miał powiedzieć pewien woźnica.

Przebierając się w swoich apartamentach, książę z cynicznym wyrazem twarzy rozmyślał o tym, co usłyszy, gdy zejdzie na dół. Niewątpliwie te same co zwykle nagabywania, żeby się ożenił i ustatkował.

— Dlaczego, do diabła, miałbym to zrobić? — zapytał na głos.

Kamerdyner Yates, który pomagał mu się ubrać, nie zareagował. Służył księciu od lat i wiedział, że jego pan mówił do siebie, nie oczekując odpowiedzi.

Nikt nie mógłby wyglądać dostojniej i bardziej wytwornie niż książę, kiedy w końcu opuścił sypialnię. Jakkolwiek zdenerwowałby się, gdyby ktoś nazwał go dandysem, ale można było go niewątpliwie określić mianem _beau._ Jeszcze lepiej pasowało przezwisko Buck, które przylgnęło do niego już w czasach szkolnych. Istniała wszakże różnica pomiędzy nim a ludźmi niewolniczo naśladującymi styl _tulip of fashion._ Polegała ona na tym, że książę owe ubrania, zawsze idealnie skrojone, nosił jak drugą skórę, nieświadom — zdawać się mogło — ich istnienia. Jednocześnie niczyje krawaty nie były zawiązane tak umiejętnie i elegancko. Yates zaś dobrze wiedział, że połysk heskich butów jego pana jest przedmiotem zazdrości wszystkich kamerdynerów pracujących w eleganckich domach.

Przechodząc przez hol, książę zauważył, że drzwi frontowe wychodzące na Hyde Park są otwarte. Ujrzał blask wiosennego słońca i świeżą zieleń rozedrganych liści poruszanych lekkim wietrzykiem. Zapragnął nagle wrócić na wieś, byle dalej od oczekującej nań rodziny. Nie było chyba rzeczy na świecie, której bardziej by nie lubił niż wymówek i wyrzutów sióstr. Choć bały się go za bardzo, by wypowiadać się otwarcie, kolejne pół godziny zapowiadało się nieprzyjemnie. Książę wiedział, że, chcąc nie chcąc, będzie musiał zająć pozycję obronną.

Lokaj pośpieszył otworzyć drzwi do salonu.

„Niech ich licho!” — pomyślał książę. — „Czemuż nie zostawią mnie w spokoju?”

Wszedł do salonu świadom ciszy, jaka nagle zapadła. Dowodziła ona dobitnie, że o nim właśnie przed chwilą rozmawiano.

Starsza siostra, markiza Hull, uchodziła w młodości za wielką piękność. Wychodząc za markiza zrobiła w mniemaniu wszystkich doskonałą partię. Druga siostra, Margaret, poślubiła lorda Bredona, człowieka dużo starszego od niej. Mąż jej był bardzo bogaty, a ponadto zajmował godną pozazdroszczenia pozycję u dworu i był poważanym członkiem Izby Lordów.

Książe kroczył po aubussońskim dywanie, bacznie obserwowany przez trzy pary oczu. To prawda, rodzina irytowała go czasem i złościła, ale przecież mimo wszystko był z niej dumny.

— Co słychać, Elizabeth? — zapytał, całując markizę w policzek.

Zanim zdążyła odpowiedzieć, przywitał się z drugą siostrą i podszedł do srebrnej tacy, na której czekał szampan. Nalał sobie kieliszek i odstawił butelkę do lodu.

— W porządku, słucham! — powiedział z uśmiechem. — Cóż takiego znowu uczyniłem, że przyszliście tutaj z minami kaznodziei metodystycznych i słowami potępienia na ustach?

Markiza, obdarzona większym poczuciem humoru niż siostra, roześmiała się.

— Ach, Buck, właśnie takich słów można się było po tobie spodziewać! Ale tym razem nie przyszliśmy rozmawiać o tobie, lecz o Edmundzie.

— O Edmundzie? — spytał sucho książę. — Cóż uczynił tym razem?

— Nie uwierzysz, gdy ci powiemy — odparła lady Bredon.

Książę ulokował się wygodnie w fotelu z wysokim oparciem, naprzeciw sofy, na której siedziały siostry.

— Jeżeli Edmund znowu wpadł w długi — oznajmił — ja nie zamierzam go z tego wyciągać.

— To coś gorszego — powiedziała markiza.

— Gorszego niż długi? — zapytał zdziwiony książę.

Cała rodzina miała serdecznie dosyć kuzyna Edmunda, spodziewanego dziedzica tytułu, w razie gdyby książę nie miał męskiego potomka. Był rzeczywiście nieprzyjemną postacią. Wyłudzał pieniądze od księcia i przekraczał wszelkie dopuszczalne granice przyzwoitości w wyciąganiu korzyści z koneksji rodzinnych. Był przebiegły i chytry. Wciąż popełniał drobne nieuczciwości. Zżerany przez nienawiść i zazdrość oczerniał księcia przy każdej sposobności, choć gotów był żyć z wyłudzonych od niego pieniędzy.

W salonie zapadła cisza.

— Więc? — nalegał książę. — Co Edmund zmalował? Nic gorszego już nie mógł chyba uczynić.

— Ożenił się — odparła bez ogródek markiza.

Książę żachnął się. Spojrzał na szwagra, jakby nie wierzył własnym uszom.

— Ożenił się? — wykrzyknął. — A któraż kobieta zgodziłaby się poślubić Edmunda?

— Lottie Linkley — odparł krótko markiz.

Książę przez chwilę sprawiał wrażenie, jakby to nazwisko nic mu nie mówiło. Nagle zmienił się na twarzy.

— Lottie Linkley! — wykrzyknął. — Chyba nie masz na myśli...?

— Tak, ją właśnie — potwierdził markiz. — A Edmund mało tego, że się z nią ożenił, ogłosił już, że spodziewają się dziecka!

— Wprost nie mogę w to uwierzyć. Lottie i jeszcze do tego dziecko! — mruknął książę.

— Nie słyszałem o niej od tak dawna — powiedział markiz. — Myślałem, że jest znacznie starsza, ale według Edmunda ma trzydzieści jeden lat.

Książę wychylił chciwie kieliszek szampana. Przypomniał sobie, że ostatni raz widział Lottie Linkley występującą na przyjęciu wydanym dla pułku przez któregoś z przyjaciół. Miało ono miejsce w pokoju prywatnym, w jednym z domów uciech. Był to bardzo rozpustny wieczór. Wyborne wino lało się strumieniami, a każdy dżentelmen miał u boku atrakcyjną młodą kobietę. Lottie śpiewała tam ładną, ale niezwykle wulgarną piosenkę. Wyglądała, w sposób teatralny, bardzo uwodzicielsko i zmysłowo.

Siostry nie musiały go przekonywać, że byłoby wprost nie do pomyślenia, aby Lottie miała zostać księżną Buckhurst.

— Edmund rozgłasza — ciągnął markiz — że skoro ty, jako zdeklarowany kawaler, nie masz szans pozostawić po sobie dziedzica, to on zamierza ugruntować swoje prawo do sukcesji. U White’a już wyłażą ze skóry, spekulując, czy urodzi się chłopiec, czy dziewczynka.

Książę podniósł się gwałtownie.

— Do licha! — wykrzyknął. — Tego już za wiele!

— Miałyśmy nadzieję, że tak zareagujesz, kochany Bucku — powiedziała Elizabeth. — Zdajesz sobie sprawę, że jest tylko jedna rzecz, jaką możesz zrobić, by uratować sytuację?

— Ożenić się! — dodała zupełnie niepotrzebnie Margaret.

Książę już zdążył zorientować się, że o to właśnie im chodzi. Podszedł do okna i wyjrzał na ogród, znajdujący się na tyłach rezydencji. Był tak zaplanowany, żeby kwiaty, krzewy i drzewa mogły się jak najpiękniej zaprezentować na ograniczonej powierzchni. Książę jednak nie dostrzegał złocistych żonkili ani pierwszych białych i purpurowych lilii. Miał przed oczyma wielkie drzewa Buckhurst Park i prześwitujące między ich gałęziami mury domu. Dom ten, odnowiony pięćdziesiąt lat wcześniej przez dziadka księcia, trwał tam niezmiennie od czterech wieków. Członkowie ich rodu służyli krajowi jako mężowie stanu, a częściej jeszcze jako wielcy generałowie i wybitni admirałowie. Mimo że wielu z nich, jak sam książę, miało reputację hulaków i lekkoduchów, nikt w historii rodu nie posunął się do małżeństwa z osobą pokroju Lottie Linkley. Myśl, że ona mogłaby zająć miejsce matki, wydawała się księciu odrażająca.

Po ciszy, jaka zaległa w salonie, domyślił się, że siostry z zapartym tchem czekają na jego odpowiedź. Nie mógł pozbyć się nieprzyjemnej myśli, że Edmund ma atut w ręce. Wiele razy Elizabeth i Margaret błagały go niemal na klęczkach, żeby się ożenił. Zawsze mógł roześmiać im się w nos i powiedzieć, że ma jeszcze mnóstwo czasu, a w ogóle to woli być kawalerem i niewątpliwie pozostanie nim do śmierci. Bawiło go drażnienie ich i deklarowanie publicznie, że małżeństwo nie jest dla niego i że żadna kobieta nie zdoła go zaciągnąć do ołtarza. Krążyły już liczne dowcipy o „Bucku — kawalerze”! Mówiło się nawet o założeniu klubu kawalerów z nim w roli prezesa. Teraz zrozumiał, że choć większość przyjaciół zdawała sobie sprawę, iż żartował tylko, starając się możliwie odwlec nieszczęsną godzinę, w której będzie musiał się ożenić, Edmund wziął go na serio. A teraz było już za późno na wyjaśnienia.

— To do niego podobne! — mruknął poirytowany książę.

Potem pomyślał, że tylko Edmund zdolny był ożenić się z osobą pokroju Lottie i wyobrażać sobie, że jeśli on odziedziczy tytuł, ludzie uznają ją za księżnę Buckhurst. Ale zdawał sobie jednocześnie sprawę, że kiedy Edmund już raz zostanie księciem, za nic będzie miał skandal towarzyski, jaki wywoła. Nie będzie go interesowało nic poza faktem, że posiadłość wraz z całym majątkiem należnym dziedzicowi tytułu książęcego stanie się jego własnością.

Pieniądze zawsze były obsesją Edmunda. Mimo że posiadał ich wystarczająco, by żyć wygodnie, jak każdy młody człowiek z jego sfery, szastał nimi w sposób niemal szalony. Wiedział bowiem, że kuzyn spłaci wszystkie długi, nie chcąc się narażać na skandal, jaki niewątpliwie wybuchłby, gdyby członka ich rodziny zakuto w kajdanki i odprowadzono do więzienia. Książę płacił i płacił, aż w końcu cierpliwość jego wyczerpała się. Stało się to jakiś miesiąc wcześniej.

— Musisz zrozumieć — zakomunikował kategorycznie Edmundowi — że to już ostatni raz! Nie mam zamiaru dać ci ani grosza więcej. Jesteś jak worek bez dna. Wszystko przepuszczasz na wino, hazard i kobiety!

— Twoje rozrywki są podobne — odparł impertynencko Edmund.

— Są czy nie są — powiedział ostro książę — potrafię za nie sam zapłacić. Zapamiętaj sobie, że jako głowa rodziny muszę rozdzielać majątek rodowy uczciwie pomiędzy wszystkich jej członków, którzy potrzebują pomocy. — Ujrzał pogardliwy grymas na twarzy Edmunda. — Dobry Boże! — dodał — człowieku, czy nie widzisz, ile wydajemy na przytułki, sierocińce i domy starców? To astronomiczne sumy! A jednocześnie jest naszym obowiązkiem zapewnić utrzymanie ludziom, którzy nam kiedyś służyli. I nie mam zamiaru opróżniać skarbu na twoje osobiste zachcianki.

— Doprawdy, kuzynie — odparł Edmund — nie mogę uwierzyć, że to ty akurat prawisz mi kazania! Nie zdajesz sobie sprawy, jaką masz reputację i co ludzie gadają za twoimi plecami?

— Nie obchodzi mnie to w najmniejszym stopniu — powiedział książę wyniośle. — A moje ekstrawagancje, w przeciwieństwie do twoich, nie są związane z nieustannym traceniem pieniędzy w tanich kasynach i wydawaniem ich na kobiety, do których profesji należy opróżnianie ludziom kieszeni.

— Wielkie słowa! — zakpił Edmund. — Nie wszyscy mieliśmy tyle szczęścia w życiu, co ty.

Książę zrozumiał, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Powtórzył więc jedynie, że spłaca kuzyna po raz ostatni. Jeśli wpadnie znowu w długi, będzie musiał zlicytować swój majątek albo iść do więzienia. On w każdym razie nie zrobi nic, by mu dopomóc.

Edmund nawet nie podziękował za pokaźną sumę, jaką otrzymał na pokrycie swoich olbrzymich długów. Zamiast tego odpowiedział ciosem, jakiego trudno było się spodziewać. I to ciosem niewątpliwie bardzo skutecznym.

Już od jakiegoś czasu książę podejrzewał, że Edmund usiłuje pożyczać pieniądze, jako gwarancję podając spodziewane odziedziczenie tytułu książęcego. Co prawda, książę był wciąż młodym człowiekiem i bankierzy z pewnością nie byli zbyt chętni do udzielania pożyczek pod zastaw czegoś, co można było nazwać jedynie szansą. Ale zawsze znajdzie się ktoś, kto zaryzykuje, opierając się na deklaracjach wiecznego kawalerstwa składanych przez prawdziwego spadkobiercę i na fakcie, że nigdy nie widziano go publicznie, ani na przyjęciach prywatnych, w towarzystwie damy, odpowiadającej wymaganiom stawianym przyszłej księżnej.

Teraz, kiedy nadeszła ta straszna chwila, zdawał sobie sprawę i bez nalegań sióstr, że będzie musiał coś zrobić. Przeszło mu przez myśl, że prędzej umrze, niż podda się, aby zadowolić siostry lub pognębić Edmunda. Ale zaraz stanęła mu w oczach Lottie Linkley zajmująca miejsce jego matki u szczytu stołu, obwieszona klejnotami rodowymi Buckhurstów, śpiąca w łożu służącym od wieków księżnym Buckhurst. Zrozumiał, że nie może do tego dopuścić.

Poza tym księżna Buckhurst, zgodnie z tradycją, zostawała damą pokojową królowej.

Cisza w pokoju stawała się uciążliwa. W końcu książę odwrócił się. Głos jego zabrzmiał szorstko.

— W porządku — powiedział — wygraliście! Ożenię się!

Elizabeth Hull krzyknęła radośnie, po czym podbiegła do brata, objęła go za szyję i ucałowała.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: