Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Złoto nazistów - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 czerwca 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt chwilowo niedostępny

Złoto nazistów - ebook

Sensacyjna tajemnica największej kradzieży w dziejach i największej próby zatuszowania prawdy

„Fascynujące historyczne śledztwo. Czyta się jak thriller!” „The Guardian”

Jak i gdzie zniknęło ponad 2,5 miliarda dolarów?

Od Berlina ostatnich dni przed upadkiem Rzeszy przez niemieckie twierdze w Bawarii po Szwajcarię, Amerykę Południową i ZSRR ta książka ujawnia historię skradzionych w 1945 roku rezerw złota Banku Rzeszy, dotychczas w całości nieodnalezionych.

Ryzykowne śledztwo prowadzi autorów do pogrążonego w chaosie, niebezpiecznego świata powojennego czarnego rynku, korupcji i walk gangów. Na podstawie bezpośrednich relacji naocznych świadków i odtajnionych ściśle tajnych dokumentów z amerykańskich archiwów Ian Sayer i Douglas Botting obnażają sensacyjną prawdę o rabunku niemieckiego skarbu i amerykańskich próbach jego zatajenia.


IAN SAYER to brytyjski historyk II wojny światowej, wybitny znawca historii Trzeciej Rzeszy, dziennikarz śledczy i łowca nazistów. Wytropił kilku hitlerowskich zbrodniarzy wojennych. W 1974 roku, zafascynowany wpisem w Księdze Rekordów Guinnessa o największym rabunku, rozpoczął poszukiwania skarbu nazistów. Przez dziewięć lat odwiedził cztery kontynenty, odbył setki rozmów, a rezultaty prowadzonego z narażeniem życia prywatnego śledztwa zawarł w napisanej z DOUGLASEM BOTTINGIEM, brytyjskim pisarzem i podróżnikiem, książce Złoto nazistów, która stała się światowym bestsellerem.

Pod naciskiem autorów amerykański Departament Stanu rozpoczął czternastoletnie śledztwo, które zaowocowało w 1996 roku odnalezieniem części zaginionego złota… w Banku Anglii.

W najnowszym bestsellerze Ian Sayer i Jeremy Dronfield po raz pierwszy ujawniają ostatni zbrodniczy plan Hitlera!

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-8101-8
Rozmiar pliku: 3,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP

Rabunek niemieckiego Reichsbanku – Państwowego Banku Trzeciej Rzeszy – który miał miejsce w 1945 roku, nie tylko był największy w historii, ale przez wiele lat stanowił również nierozwiązaną zagadkę.

Epoka nazizmu zainspirowała równie wiele mitów o złocie i skarbach, jak lata działalności bukanierów w hiszpańskiej Ameryce – liczne są opowieści o esesowskich łupach na dnie alpejskich jezior, zatopionych U-Bootach wyładowanych kosztownościami, o złocie Rommla zakopanym w libijskich piaskach. Niektóre z tych opowieści opierają się na faktach – na przykład te, które dotyczą jeziora Toplitz w Austrii. Kilka lat temu z tego głębokiego jeziora w Tyrolu wydobyto miliony funtów w sfałszowanych brytyjskich banknotach, a w chwili gdy pisano te słowa, na jego dnie dostrzeżono następne tajemnicze skrzynie ze skarbami, spoczywające przy wraku niemieckiego samolotu. Ciało pilota doskonale zachowało się w silnie zasolonej wodzie. Kiedy mówi się o nazistowskich skarbach, większość ludzi myśli zapewne właśnie o jeziorze Toplitz. Ta książka opowiada jednak o szczególnym skarbie i odkrywa historię, która od wielu lat kryła się w sferze plotek i domysłów – dotyczy ona bowiem zniknięcia złota i walut o wartości wielu milionów dolarów pochodzących z rezerw Banku Rzeszy i ukrytych gdzieś w bawarskich górach.

W chaosie towarzyszącym rozpadowi Trzeciej Rzeszy pod koniec II wojny światowej i administracyjnym bałaganie amerykańskiej okupacji, który nastąpił potem, ujawniane fakty o zniknięciu części rezerw Reichsbanku były najczęściej ignorowane, a podejmowane w powojennych latach spóźnione próby amerykańskich władz wojskowych i niemieckich władz cywilnych usiłujących wyjaśnić całą sprawę w ogromnym stopniu utrudniał brak informacji, co właściwie zginęło. Brakowało też koordynacji działań organów śledczych, a najważniejsi świadkowie tamtych zdarzeń zniknęli ze sceny.

Pierwszą publiczną wypowiedzią na temat skarbu Banku Rzeszy był zapewne artykuł napisany przez Henriettę von Schirach (żonę byłego szefa Hitlerjugend) zatytułowany: _Co się stało ze złotem Reichsbanku?_ Ukazał się on w 1950 roku w nieistniejącym już ilustrowanym magazynie „Wochenend”. Formułował przynajmniej odpowiednie pytania, chociaż nie udzielał na nie odpowiedzi i zapewne sprowokował monachijski Urząd Śledczy do spraw Kryminalnych policji bawarskiej do przeprowadzenia własnego dochodzenia, obejmującego pewne aspekty tej sprawy. Jednak nawet jego funkcjonariusze dysponowali bardzo ograniczonymi danymi i nie byli w stanie wnieść jakichkolwiek oskarżeń ani nawet opublikować swojego raportu.

W czasie gdy Urząd Śledczy prowadził dochodzenie, sprawę ponownie podjął niemiecki dziennikarz Ottmar Katz, autor artykułu _Gdzie jest złoto z Walchensee?_, opublikowanego w magazynie „Quick” w 1952 roku. Nieco później zwrócił na nią uwagę angielski pisarz William (Billy) Stanley Moss, który rozpoczął prywatne śledztwo w sprawie obrabowania Banku Rzeszy i jego następstw. Rezultatem śledztwa była książka _Gold Is Where You Hide It_ wydana w Londynie w 1956 roku. Była ona niepełna i w pewnym stopniu myląca. Stanowiła jednak pierwszą próbę spójnego zrelacjonowania afery Reichsbanku, była też pierwszą publikacją na ten temat, jaka ukazała się poza Niemcami. Pośrednio był to wstęp do właśnie prezentowanej, bardziej rzetelnej pozycji.

Billy Moss, autor bestselerowej przygodowej relacji wojennej _I’ll Met by Moonlight_ (opowieści o zuchwałym porwaniu dowódcy niemieckich wojsk na Krecie), po raz pierwszy zetknął się z rabunkiem Reichsbanku dzięki osobie trzeciej – urodzonemu w Polsce, naturalizowanemu Brytyjczykowi o nazwisku Andrew Kennedy. W czasie wojny Andrew Kennedy był szefem organizacji ewakuacyjnej na Węgrzech, a potem członkiem brytyjskiej organizacji SOE (Special Operation Executive – Zarząd Operacji Specjalnych) zajmującej się działalnością dywersyjną i wspieraniem ruchu oporu w okupowanej Europie. Po wojnie mieszkał i pracował jako biznesmen w Niemczech, nawiązując przy okazji rozległe znajomości i przyjaźnie. W tym kręgu znalazł się nie tylko Billy Moss, ale również dwoje mieszkańców górskiej miejscowości wypoczynkowej w Bawarii – Garmisch-Partenkirchen – Gusti, z domu Stinnes, i jej mąż Anglik, Eric Knight. Właśnie Eric i Gusti Knightowie wskazali Kennedy’emu i Mossowi pierwszy trop w sprawie skarbu z Reichsbanku.

Billy Moss w czasie swojej pracy zmagał się z poważnymi trudnościami. Przede wszystkim nie dopisywało mu zdrowie, nie miał też odpowiednich funduszy niezbędnych do realizacji obliczonego na tak wielką skalę projektu. A co najważniejsze, urzędy i władze w Stanach Zjednoczonych, których rozmaite archiwa mogły, jego zdaniem, zawierać niezmiernie ważne informacje na temat obrabowania Banku Rzeszy, odmówiły jakiejkolwiek współpracy. W gruncie rzeczy rząd Stanów Zjednoczonych zaprzeczył i zaprzecza w dalszym ciągu, że rabunek taki w ogóle miał miejsce, albo że amerykański personel wojskowy uczestniczył zarówno w nim, jak i w późniejszych wydarzeniach. Władze utrzymują, że w archiwach nie ma żadnych danych dotyczących takiej sprawy. Ponieważ Moss nie uzyskał dostępu do dokumentacji niezbędnej do prowadzenia śledztwa, jego książka z konieczności musiała opierać się w dużym stopniu na hipotezach i domysłach. Mimo to jednak autor dotarł w godny pochwały sposób blisko sedna sprawy i przez 30 lat jego praca miała być najlepszą próbą rozwiązania zagadki zniknięcia skarbów Reichsbanku.

Nieco później opracowujący Księgę Rekordów Guinnessa odnaleźli w londyńskim archiwum Press Association-Reuters materiały na ten temat i zamieścili je pod nagłówkiem _Rabunek. Największy, niewykryty_. Autorzy publikacji oskarżali zarówno oficerów armii amerykańskiej, jak i byłej armii niemieckiej, że wspólnie brali udział w kradzieży, a także zwracali słusznie uwagę na fakt, że nikt nie został o to przestępstwo oskarżony, chociaż co prawda zawarty w nim spis tego, co zabrano, był bardzo nieścisły. Artykuł był przedrukowywany wielokrotnie w kolejnych latach (z wyjątkiem jednego roku) i właśnie w nim autorzy tej książki, zupełnie niezależnie od siebie, po raz pierwszy odnaleźli ślad zadziwiających wydarzeń stanowiących temat _Złota Trzeciej Rzeszy_.

Douglas Botting, pisarz i podróżnik, zauważył wpis w Księdze Rekordów Guinnessa już w 1969 roku. Powrócił właśnie z Brazylii, gdzie – jak sądził – odnalazł miejsce pobytu zaginionego sekretarza NSDAP, jednego z najbliższych współpracowników Hitlera, Martina Bormanna. Podobnie jak Moss, Botting niczego nie załatwił w amerykańskich archiwach i doszedł do wniosku (jak się okazało później, błędnego), że sprawa obrabowania Reichsbanku jest rezultatem antyamerykańskiej propagandy prowadzonej przez prasę wschodnioniemiecką znajdującą się pod radziecką kontrolą. Informacja ta została zamieszczona w edycji Księgi… z 1970 roku, natomiast Botting zajął się innymi tematami z powojennej historii Niemiec.

Pięć lat później, przed samym Bożym Narodzeniem 1974 roku, Ian Sayer, kierownik w firmie przewozowej, który urodził się w roku obrabowania Reichsbanku, kupił swój pierwszy egzemplarz Księgi Rekordów Guinnessa. Wspomniana informacja od razu wzbudziła jego zainteresowanie i przy pomocy kolegi, Harry’ego Seamana, natychmiast rozpoczął prywatne śledztwo. Bardzo szybko potrzeba wyjaśnienia prawdy – raz i na zawsze – stała się wewnętrznym przymusem. Łatwiej jednak było tak myśleć, niż działać. Sayer zaczynał od zera. Nie miał nawet tego co Billy Moss – osobistych kontaktów z niektórymi _dramatis personae_ wydarzeń. Nie znał ani jednego prawdziwego nazwiska osób związanych ze sprawą, nie miał pojęcia o technice historycznych poszukiwań i dochodzenia kryminalnego, nie dysponował możliwościami wyszukiwania ludzi obcej narodowości w odległych krajach ani wydobywania „wrażliwych” danych z wojskowych i policyjnych instytucji w miejscowościach, takich jak Waszyngton, Berlin czy Buenos Aires. Ale połknął haczyk i wytrwał.

Początkowo było to bardzo niewdzięczne zadanie – całe dni spędzone na przedzieraniu się przez Archiwum Państwowe i Bibliotekę Czasopism Colindale, godziny bez końca nad międzynarodowymi książkami telefonicznymi. Wiele osób mogących udzielić informacji zmarło w minionych latach – w tym również Billy Moss. Ale chociaż jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy, racje historii były po stronie Sayera. Katastrofa drugiej prezydentury Richarda Nixona i afera Watergate przyczyniły się do powstania pierwszej szczeliny w zamkniętych dotąd drzwiach, doprowadziły bowiem pośrednio do uchwalenia Ustawy o wolności informacji, która stała się prawdziwym zaklęciem umożliwiającym dostęp do archiwów w Stanach Zjednoczonych – zarówno rządowych, jak i różnych instytucji oraz agencji państwowych.

Był to pierwszy przełom. Bardzo powoli, przez miesiące i lata, archiwa zaczęły ujawniać swoje tajemnice. Chociaż Departament Wojsk Lądowych w Waszyngtonie wciąż zaprzeczał, że rabunek Reichsbanku w ogóle miał miejsce oraz że amerykańscy żołnierze odgrywali jakąkolwiek rolę w wydarzeniach opisanych w tej książce, jeden dokument prowadził do drugiego, jedno nazwisko wskazywało na pięć następnych, aż wreszcie Sayer zaczął tworzyć własne rozrastające się archiwum na temat zbrodni, korupcji i ich tuszowania w okupowanych przez Amerykanów Niemczech po II wojnie światowej. W 1976 roku, aby zbadać osobiście archiwa znajdujące się w Waszyngtonie i sąsiednim Marylandzie – narodowe i wojskowe – Sayer wypłynął do Ameryki na „QE2” (nie lubił latać). Nagle znalazł się w dziwacznej sytuacji, jakiej się w ogóle nie spodziewał – odwiedzał Pentagon, dzwonił do CIA, stukał do drzwi Secret Service, Wywiadu Wojskowego i mnóstwa innych amerykańskich agencji rządowych i wojskowych. Dokumentacja prowadziła wieloma zagmatwanymi ścieżkami, a poza tym często była mocno wyretuszowana. Tam, gdzie dokumenty zostały z rozmysłem zniszczone, trop urywał się całkowicie. Ale te trudności zrównoważyło dotarcie do komputera Departamentu Obrony – najważniejszego narzędzia pozwalającego odnaleźć poszczególne osoby poprzez otchłań czasu.

Po powrocie do Anglii podstawowym środkiem łączności stał się transatlantycki telefon. Sayer odnalazł dzięki temu dziesiątki osób z byłego personelu wojsk amerykańskich służących dawno temu w Bawarii. Ludzie ci byli rozproszeni po całym terytorium USA i znajdowali się w miejscowościach tak bardzo oddalonych od siebie, jak Locust Valley w Long Island, w Anchorage na Alasce, Concrete w stanie Waszyngton, Drake Falls w Wirginii, Liberty Lake, Hollywood, Nowy Jork, El Paso, St. Petersburg, Fort Worth i Palm Springs. Niemal bez wyjątku poszczególni Amerykanie (podobnie jak amerykańskie agencje rządowe) byli bardzo uprzejmi i chętni do współpracy. Jednak 30 lat po wydarzeniach niektórzy niewiele mogli sobie przypomnieć, inni zaskakiwali niemal doskonałą pamięcią. Większość była szczerze zdziwiona, że tę sprawę znowu wskrzeszono po tak długim czasie, a jeszcze bardziej dziwiło ich, że zajmuje się tym Anglik. Tolerancyjni Amerykanie traktowali to najczęściej jako typowy przykład brytyjskiej ekscentryczności.

Podobny przełom nastąpił również w Europie. Przyczyną było nawiązanie kontaktu (za pośrednictwem Andrew Kennedy’ego, przyjaciela Billa Mossa) z Ivarem Buxellem, z pochodzenia Polakiem, który uczestniczył w wydarzeniach w powojennej Bawarii i następnie wyemigrował do Wenezueli. Buxell utrzymywał kontakt ze starymi przyjaciółmi ze swojej niemieckiej przeszłości. Okazał się on niezmordowanym i zawsze chętnym do udzielania pomocy informatorem, wyjaśniającym szczegóły wydarzeń opisanych w tej książce. Dzięki ludziom o dużej świadomości historycznej – takim jak Buxell czy William C. Wilson (były agent Urzędu Kryminalno-Śledczego Wojsk Lądowych Stanów Zjednoczonych, dysponujący niezwykłą i zaskakująco dokładną pamięcią o wydarzeniach i osobach) lub Tom Agoston (angielski dziennikarz, który pierwszy rozwikłał aferę w Garmisch i doprowadził Sayera do notatek i korespondencji Guenthera Reinhardta, człowieka odgrywającego niezwykle ważną rolę w późniejszych etapach tej historii), można było wypełnić niektóre luki w oficjalnych archiwach, a także ożywić dokumentację bardziej osobistym i anegdotycznym materiałem, którego w inny sposób nie dałoby się wydobyć z przeszłości.

Poszukiwania objęły cztery kontynenty i miejsca bardzo od siebie oddalone – Caracas i Buenos Aires, Harare w Zimbabwe, Rzym i Livigno we Włoszech, Graz i Innsbruck w Austrii, Garmisch i Mittenwald w Bawarii. Nie zawsze była to spokojna żegluga. Zdarzyły się przypadki, gdy wydawało się, że poszukiwania trafiły na mur nie do przebycia i mijały miesiące, w których nie posunięto się ani o krok do przodu i nie można było znaleźć żadnej dalszej drogi. Prywatnej osobie, jaką był Ian Sayer, trudno było przeprowadzać badania w oficjalnych instytucjach i rekonstruować wydarzenia, które tak starannie tuszowano kilka dziesięcioleci temu. Musiał też godzić się z faktem, że pewni ludzie niechętnie zapatrywali się na szperanie w ich przeszłości i jedna czy dwie osoby spowodowały kłopoty, które mogły mieć wyjątkowo przykre konsekwencje. Na przykład w marcu 1981 roku, po spotkaniu w Innsbrucku z niemieckim dziennikarzem w celu przedyskutowania spraw związanych ze „złotem nazistów”, nazwisko Iana Sayera zostało przekazane przez nieznaną osobę lub osoby redakcji londyńskiego „Daily Mail” wraz z informacją, że jest on osobą mogącą dopomóc policyjnemu dochodzeniu w sprawie zaginięcia i możliwego porwania Angielki, Jeanette May. Do incydentu tego doszło we Włoszech poprzedniej zimy.

Pani May, której pierwszy mąż był członkiem rodziny Rotschildów, zniknęła zimą 1980 roku, gdy wraz z przyjaciółką jechała w czasie burzy śnieżnej przez odludny górski region Włoch. Nie trzeba chyba wyjaśniać, że Sayer nie miał nic wspólnego ze zniknięciem tej damy ani też nie wiedział, kto podał jego nazwisko „Daily Mail”, chociaż miał na ten temat pewne podejrzenia. W lipcu 1981 roku został po raz pierwszy przesłuchany przez dwóch karabinierów z Włoch i dwóch pracowników wydziału szczególnie groźnych przestępstw z Londynu. Następnie sprawę zawieszono do stycznia 1982 roku, kiedy to szczątki obu kobiet znaleziono w górach. Rok później włoska policja wznowiła śledztwo w związku z podejrzeniem o morderstwo. W marcu 1983 roku Sayer otrzymał wezwanie do Scotland Yardu na przesłuchanie przeprowadzone przez przedstawicieli włoskiej policji, a włoska prasa oskarżyła go o zamordowanie nie tylko Jeanette May, ale również włoskiego bankiera Roberta Calviego i o działalność w P2 (Propaganda 2), loży masońskiej. Artykuły te można by było uznać za komiczne, gdyby nie były tak bezczelnie kłamliwe i zniesławiające.

Chociaż Sayer bez trudu wykazał swoją niewinność przed włoską policją, nie miał najmniejszych wątpliwości, że wszystko to jest rezultatem jego zaangażowania w sprawę złota nazistów – być może było to ostrzeżenie, by nie zagłębiał się zbytnio w wydarzenia z przeszłości.

Początkowo Sayer nie miał zamiaru publikować książki o swoich poszukiwaniach. Kierował nim wyłącznie duch przygody, dreszczyk emocji tropiciela dążącego do odkrycia prawdy. Ujawniane fakty – handel narkotykami, korupcja, morderstwo i atmosfera zakulisowych manipulacji – wydawały się rodem z awanturniczej powieści i współczesnego mitu. Ale w miarę jak teczki z archiwalnymi dokumentami, zapisami rozmów, aktami dochodzeń i procesów przed sądem wojennym i korespondencją ze świadkami rozrastały się do tego stopnia, że zajmowały ogółem 12 metrów bieżących półek oraz ponad 100 godzin nagrań magnetofonowych, stawało się coraz bardziej oczywiste, że są to materiały historyczne, mogące zainteresować szerokie kręgi odbiorców i doskonale nadające się do przedstawienia ich w formie publikacji książkowej.

Zgromadzone informacje były powoli układane w prowizoryczny tok narracyjny. Jednak pierwsze próby napisania książki były nieudane. Aż pewnego lata w tawernie Agatha na nabrzeżu Nissaki, małej wioski na dalekim północno-wschodnim wybrzeżu greckiej wyspy Korfu, Ian Sayer nawiązał znajomość z Douglasem Bottingiem, o którym już słyszał jako o człowieku, który również usiłował rozwiązać zagadkę Reichsbanku. W taki oto sposób rozpoczęła się ich współpraca. Badania trwały osiem lat. Pisanie tej książki – praca niesłychanie skomplikowana i niełatwa – zajęło następne dwa. I chociaż książka ta może słusznie pretendować do miana najpełniejszego studium tej niezwykłej sprawy, nie wyczerpuje całkowicie tematu. Tajemnica Reichsbanku w dalszym ciągu pozostaje nie do końca rozwiązana. Nikogo nie oskarżono o udział w rabunku i niewiele osób przyznało się do uczestniczenia w tej aferze. W materiale dowodowym istnieją pewne luki. Niektóre materiały archiwalne zostały zniszczone, niektóre okazały się wyjątkowo trudne do zlokalizowania, a części nie można było opublikować w związku z przepisami prawnymi normującymi sprawę zniesławienia.

Badania, które stały się fundamentem tej książki, rozpoczęły się jako próba ustalenia prawdy o największym rabunku na świecie. Ich inicjatorzy nie wyobrażali sobie, że ostatecznie ujawnią one historię korupcji w czasie amerykańskiej okupacji Niemiec i świadomego tuszowania przestępstwa przez znajdujące się _w_ Berlinie Dowództwo Wojsk Stanów Zjednoczonych w Europie oraz Departament Wojsk Lądowych w Waszyngtonie – nigdy nie mieli zamiaru oskarżać amerykańskich władz wojskowych w powojennych Niemczech. Obaj autorzy doskonale zdają sobie sprawę z ogromnego wkładu, jaki rząd i naród amerykański wnieśli w zwycięstwo nad nazizmem i ocalenie Europy Zachodniej. Doskonale zdają sobie również sprawę z poważnych i pełnych poświęcenia wysiłków czynionych przez bardzo wielu Amerykanów pracujących w administracji wojskowej w celu odrodzenia porządku, ładu moralnego i nadziei w amerykańskiej strefie okupacyjnej w Niemczech podczas okresu chaosu i nędzy, jaki nastąpił bezpośrednio po wojnie. Uzyskany materiał dowodowy ujawnia jednak wiele nieprawidłowości, które miały miejsce w czasie amerykańskiej okupacji, a także zjawisko korupcji wśród części personelu amerykańskiej administracji wojskowej. Fakty te są niezmiernie istotne dla historii tej książki i nie sposób pominąć ich milczeniem. Niektórzy amerykańscy czytelnicy mogą odnieść wrażenie, że książka ma antyamerykański podtekst. Autorzy zdecydowanie twierdzą, że tak nie jest. Po prostu publikacja ta stanowi próbę opowiedzenia prawdy na tyle klarownie, na ile pozwala na to złożony i często niejednoznaczny surowy materiał, a także rzucenia nowego światła na mało znany epizod historii współczesnej.

Od chwili powstania koncepcji książki do jej opublikowania minęło 10 lat. Fakt, że praca ta została ukończona, wiąże się w ogromnej mierze z pomocą wielkiej liczby ludzi, których nazwiska zostaną w naszej pamięci i którym jeszcze raz chcemy złożyć wyrazy ogromnej wdzięczności. Szczególne podziękowania należą się Mary Sayer za zachętę i wspomaganie wysiłków; Melanie Bryan za uchronienie skomplikowanego, rozległego materiału przed przekształceniem się w całkowity chaos oraz za przepisywanie tysięcy stron notatek badawczych i brudnopisów książki; Gail Lynch i Pameli Shaw, które z taką cierpliwością i z tak wspaniałymi wynikami szperały w waszyngtońskich archiwach; Alastairowi Brettowi z „Sunday Timesa”, który w dobrych i złych chwilach zachował wiarę w książkę i podtrzymywał nas na duchu; Antony’emu Terry’emu, który podzielił się swoją ogromną wiedzą i doświadczeniem zdobytym w czasach, gdy był korespondentem „Sunday Timesa” w Niemczech, a także prowadził rozmowy i badania w Europie; Andrew Thomsonowi, przedstawicielowi „Sunday Timesa” w Buenos Aires, który odważnie kontynuował delikatne i trudne dochodzenie, pomimo niesprzyjającego klimatu politycznego wywołanego przez konflikt falklandzki; Katy i Annie Botting za odnalezienie kryjówek po skarbie z Walchensee oraz za ich entuzjazm i dobry nastrój w chwilach, gdy zaczynało się robić nieprzyjemnie.

Od chwili ukończenia tej książki w 1983 roku pojawiło się wiele nowych faktów dotyczących złota nazistów. To wydanie obejmuje wszystkie poważniejsze ustalenia, które poczyniono od tej pory, w tym również prawdę o spiskowych działaniach rządu Stanów Zjednoczonych, mających na celu ukrycie informacji o zniknięciu wielkich ilości ukrytych nazistowskich skarbów z byłej amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech.OD AUTORÓW

Rabunek Reichsbanku nie był pojedynczym incydentem, zaistniałym dzięki jednej osobie, ale serią oddzielnych incydentów związanych z różnymi częściami rezerw złota oraz walut obcych Banku Trzeciej Rzeszy i rozgrywających się pomiędzy majem 1945 a marcem 1947 roku. Aby lepiej to sobie uzmysłowić, czytelnik może sobie wyobrazić skarb Reichsbanku jako martwego wieloryba atakowanego przez rekiny. Były to wielkie i małe rekiny, które wyrywały większe i mniejsze kęsy. Wszystkie rozszarpywały tego samego wieloryba, ale działały niezależnie, a nie wspólnie.

Próbując ułatwić czytelnikowi uświadomienie sobie wartości złota i walut, o których mówi się w tej książce, podajemy wartości z 1945 roku oraz ich odpowiedniki z 1998. Ustaliliśmy, że siła nabywcza l funta szterlinga jest w 1998 roku około 21 razy wyższa niż w 1945. Wartość l dolara w roku 1998 jest natomiast 8,9 razy większa. Cena złota (we wrześniu 1998 roku) wynosiła 295 dolarów za uncję (28,34 grama), czyli była 8,4 razy wyższa niż w 1945 roku, chociaż względna siła nabywcza jest teraz zdecydowanie większa. Aby uprościć sprawę kwot podawanych w tej książce, wartość wszystkich innych walut zagranicznych została przeliczona na ich odpowiedniki w dolarach amerykańskich według kursów z 1945 roku.

Ian Sayer

Douglas Botting2. Ucieczka do Reduty

Zdobycie rezerw Banku Rzeszy w Merkers okazało się dla nazistowskich przywódców morderczym ciosem. Minister propagandy Goebbels szalał z wściekłości i 8 kwietnia zapisał w swoim dzienniku: „Smutne wieści z Mühlhausen w Turyngii. Całe nasze rezerwy złota liczące setki ton i wielka skarbnica dzieł sztuki, w tym również Nefretete, wpadły tam w ręce Amerykanów. Zawsze sprzeciwiałem się wywiezieniu złota i dzieł sztuki z Berlina, ale Funk nie chciał słuchać moich rad. Zapewne namówili go do tego jego doradcy i personel. A teraz przez to zbrodnicze zaniedbanie obowiązków dopuścili, aby najcenniejsze dobra niemieckiego narodu wpadły w ręce wroga. Gdybym był Führerem, wiedziałbym, co należy zrobić”.

Tymczasem Hitler zachował się inaczej. Nie tylko nie zażądał głowy Funka, ale dał się również namówić na kolejną wielką ewakuację tego, co pozostało z rezerw Reichsbanku – złota i walut, które wciąż znajdowały się w niemieckim posiadaniu, ukryte w specjalnych punktach magazynowych w środkowych i południowych Niemczech.

Chociaż to Funk przedstawił Hitlerowi tę propozycję, pomysł nie był jego. Wydaje się, że autorem był 39-letni pułkownik Schutzpolizei, czyli Policji Bezpieczeństwa (jednej ze służb regularnych sił policyjnych), Friedrich Josef Rauch, powszechnie znany jako Fritz. Od 1942 roku był on adiutantem szefa Kancelarii Rzeszy, sekretarza stanu Rzeszy Hansa Heinricha Lammersa, jednego z 20 najpotężniejszych ludzi w Trzeciej Rzeszy, a ostatnio został oficerem osobistej ochrony Hitlera. Przeznaczeniem Raucha było odegranie poważnej roli w wielkim rabunku Reichsbanku, chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to sprzeczne z nienaganną opinią, jaką cieszył się Rauch – nienaganną według standardów narodowego socjalizmu.

Friedrich Rauch urodził się w Monachium l września 1906 roku jako syn starszego inspektora policji. Wcześnie, bo w wieku 15 lat, jeszcze jako uczeń, wstąpił do Freikorps, prawicowej organizacji paramilitarnej, i tam otrzymał pierwsze wojskowe przeszkolenie. Rok później, w listopadzie 1922 roku, został członkiem partii nazistowskiej (istniejącej dopiero dwa lata), z numerem legitymacji 11 053, a później członkiem SA prywatnej armii NSDAP. W 1933 roku odznaczono go wysoko cenionym _Blutorden_ (Orderem Krwi) za udział w marszu do Feldherrnhalle w Monachium w czasie pierwszego nieudanego puczu Hitlera 9 listopada.

Od wczesnych lat Rauch z przekonania żarliwie wspierał sprawę nazizmu. „Kiedy byłem jeszcze chłopcem – napisał w 1940 roku w autobiografii dla swoich podwładnych – tragiczny wynik wojny światowej i postępujący upadek narodu niemieckiego wywarł na mnie ogromny wpływ. Bardzo wcześnie zacząłem się interesować sprawami politycznymi. Czułem się silnie związany z poglądami narodowosocjalistycznymi”. Do chwili objęcia władzy przez Hitlera w 1933 roku nazistowskie zapatrywania Raucha były bardziej przeszkodą niż trampoliną do dalszej kariery młodego monachijskiego policjanta. „W mojej służbowej karierze – napisał – ciążyła na mnie negatywna opinia, jako o znanym narodowym socjaliście”.

Sprawy przybrały dla Raucha lepszy obrót w 1933 roku, gdy Niemcy stały się nazistowskie. Mierzący 180 centymetrów, wyprostowany jak świeca, wiele czasu spędzał na świeżym powietrzu i trudno go było podejrzewać o intelektualne skłonności. Zapalony znakomity jeździec, narciarz i alpinista, o właściwych poglądach politycznych i rasowych, Friedrich Rauch był typem człowieka, którego Nowy Porządek chętnie witał w swoich szeregach. Awansował na inspektora, a potem kapitana Schutzpolizei, a w 1940 roku przeniesiony został do Berlina, gdzie zajął się sprawami bezpieczeństwa w sztabie szefa Kancelarii Rzeszy, doktora Lammersa. W tym samym czasie przyjęto go do Allgemeine SS, w stopniu Haupsturmführera SS (kapitana). W grudniu 1940 roku Rauch na własne żądanie zrezygnował ze służby w stołecznym dowództwie i wstąpił do pułku artylerii przeciwlotniczej, najbardziej prestiżowej jednostki Waffen SS, Dywizji SS Leibstandarte „Adolf Hitler”, która rozpoczęła działalność w Berlinie jako elitarny batalion ochrony osobistej Führera. Przez następnych sześć miesięcy służył na rozmaitych frontach w Rumunii, Grecji, Bułgarii, Jugosławii i (bardzo krótko) w Rosji. List, który Rauch wysłał do generała – swojego bezpośredniego przełożonego – w marcu 1941 roku z rejonu Dobrudży na rumuńskim wybrzeżu Morza Czarnego, pozwala dobrze zorientować się w jego ówczesnych poglądach. Był wtedy komendantem sporego miasta – zajmował stanowisko, które, jego zdaniem, miało mieć wartość w czasie jego przyszłej pracy w Schutzpolizei. Rauch pisał:

Morale w jednostce jest wspaniałe. Gotowość poniesienia śmierci w imię zwycięstwa wypełnia najgłębsze zakamarki serc oficerów i żołnierzy. Duch bojowy ruchu wraz z innymi żołnierskimi cnotami przyniesie zwycięstwo w wojnie, którą toczymy dla wielkości Niemiec i ich prawa do życia. To właśnie wytycza drogę nam wszystkim – pewność i zdecydowanie wynikające z tych właśnie idei. Jestem bardzo zadowolony, że otrzymałem szansę uczestniczenia w tych wielkich wydarzeniach jako frontowy żołnierz… Wszyscy oczekujemy na decydujące wydarzenie, do którego tęsknimy.

Czwartego lipca 1941 roku, nieco ponad tydzień po rozpoczęciu najbardziej decydującego wydarzenia tej wojny – niemieckiej napaści na ZSRR – Hauptsturmführer Rauch wrócił do Berlina, tym razem na dobre, przywożąc ze sobą jugosłowiański Order Narodowy 5. klasy. Ponownie objął swoje stanowisko przy ministrze Rzeszy i szefie Kancelarii Rzeszy, doktorze Lammersie, w poprzedniej roli przedstawiciela Schutzpolizei. Lammers wkrótce napisał pozytywną opinię o swoim protegowanym. „Rauch okazał się pierwszorzędnym pracownikiem – stwierdził pod koniec miesiąca w osobistej ocenie przesłanej przełożonym Raucha w komendzie głównej Policji Bezpieczeństwa. – Jego poczucie obowiązku, dyspozycyjność i cechy osobowe są bez zarzutu. Jego wzorowa postawa wojskowa zarówno na służbie, jak i poza nią, nienaganny i taktowny stosunek do przełożonych (członków Kancelarii Rzeszy, korpusu dyplomatycznego itd.), sposób postępowania z podwładnymi i umiejętność zachowania się w towarzystwie sprawiają, że jest on szczególnie predestynowany do zajmowania tego stanowiska. Posiada zdolności niezbędne do przekazywania mi ustnych raportów i do załatwiania na piśmie spraw, którymi musi się zajmować, umiejętność szybkiego przyswajania informacji i wiedzę z zakresu działania organów administracyjnych i przepisów prawnych dotyczących instytucji życia publicznego”.

Na początku 1942 roku Rauch był już majorem policji i do kwietnia 1944 awansował do stopnia podpułkownika. Jego nominacja została potwierdzona dyplomem podpisanym osobiście przez Hitlera i kontrasygnowanym przez Himmlera. Zaświadczenie zaczynało się od słów: „W imieniu narodu niemieckiego” i brzmiało dalej: „Mianuję pana, Friedrichu Rauch, podpułkownikiem policji. Zatwierdzam ten dokument w oczekiwaniu, że wyżej wymieniony będzie wypełniał obowiązki wynikające z jego urzędu, lojalny i wierny złożonej przysiędze… Jednocześnie zapewniam go o mojej szczególnej opiece. Führer Adolf Hitler”.

Właśnie ów zaprzysięgły nazista, pułkownik Rauch, sumienny urzędnik Trzeciej Rzeszy i fanatyczny patriota, wymyślił koncepcję przewiezienia całych rezerw Banku Rzeszy do tak zwanej alpejskiej fortecy, Narodowej Reduty w Alpach, gdzie, jak sądziło kilku niezłomnych, narodowy socjalizm miał stanąć do swojej ostatecznej wagnerowskiej walki. W tej niedostępnej naturalnej fortecy, stwierdzał Rauch, skarby Trzeciej Rzeszy będą mogły być wykorzystane do sfinansowania dalszej wojny albo utworzenia Czwartej Rzeszy. W tym drugim wariancie idealnym rozwiązaniem byłoby znalezienie się po zakończeniu działań wojennych po stronie anglo-amerykańskiej, przeciwko Rosjanom. Rauch przedstawił pomysł swojemu bezpośredniemu przełożonemu doktorowi Lammersowi, a ten zainteresował się nim do tego stopnia, że zaprezentował go ministrowi gospodarki i prezesowi Reichsbanku Funkowi. Plan wywarł również wrażenie na Funku i prezes Reichsbanku postanowił, że przedstawi go samemu Führerowi.

Prawdę mówiąc, koncepcja alpejskiej fortecy była tworem bardziej amerykańskiego wywiadu niż przywódców Niemiec. Pierwszy sygnał o Narodowej Reducie zajmującej powierzchnię 50 000 kilometrów kwadratowych w niedostępnych Alpach południowych Niemiec, zachodniej Austrii i północnych Włoch, której centralnym ośrodkiem miała być górska rezydencja Hitlera, Berghof w Berchtesgaden, został przekazany przez zespół amerykańskiego OSS (Office of Strategie Services – Biuro Służb Strategicznych) w Szwajcarii. Ten mylny meldunek wywiadowczy został przechwycony przez Niemców, a następnie wykorzystany przez Goebbelsa do propagandowych działań nękających. Chociaż słowo _Alpenfestung_ (alpejska forteca) było prawie nieznane w Niemczech, a niewielu niemieckich generałów miało choćby najmniejsze pojęcie, co oznacza – a jeżeli nawet byli tacy, którzy wiedzieli, to niezbyt wierzyli w tę koncepcję – służby wywiadowcze SHAEF w coraz większym stopniu nabierały przekonania o istnieniu Reduty. Z kolei dla amerykańskiej prasy stała się ona idée fixe. W alianckich wojskach coraz bardziej narastały obawy, że hitlerowski reżym Trzeciej Rzeszy będzie mógł trwać jeszcze przez całe lata broniony w górach przez regularne, zahartowane w bojach formacje SS i groźną armię fanatycznych partyzantów zwanych _Werwolf_ (Wilkołaki). W kwietniu 1945 roku uwierzył w nią nawet naczelny dowódca generał Eisenhower i zmienił strategię ostatecznej kampanii w Niemczech, przenosząc główne uderzenie amerykańskich wojsk na południe, aby najpierw uporać się z _Alpenfestung_. W rzeczywistości jednak, chociaż niektóre ministerstwa ewakuowały z Berlina na południe część personelu i akt, a w zachodnim rejonie tak zwanej alpejskiej fortecy rozpoczęto prace fortyfikacyjne na niezbyt wielką skalę, była to bardziej iluzja niż rzeczywistość.

Należy jednak oddać Rauchowi sprawiedliwość. Chociaż sama Narodowa Reduta była mitem, pomysł, aby przesiedzieć ostateczny _Götterddmmerung_ w jakiejś alpejskiej kryjówce, oddalonej od miejsca bitwy, nie kłócił się tak bardzo z ówczesnymi tendencjami. Już w sierpniu 1944 roku na konferencji w hotelu Maison Rouge w Strasburgu spotkali się czołowi nazistowscy finansiści i przemysłowcy, by opracować perspektywiczne plany ocalenia aktywów przed skonfiskowaniem przez aliantów. Przewidując klęskę Niemiec, przygotowali oni transfer znacznych sum i zdobytych walorów do neutralnych lub niebiorących udziału w wojnie państw: Szwajcarii, Hiszpanii, Portugalii, Turcji, Argentyny i innych krajów Ameryki Łacińskiej. Pieniądze mogły być tam zainwestowane bądź przechowane dla odrodzonej w przyszłości NSDAP. Na wiosnę 1945 roku SS, które w coraz większym stopniu stawało się państwem w państwie, zaczęło chować swoje pochodzące z przestępstw skarby w Alpach Bawarskich i austriackim Tyrolu. Łupy z obozów koncentracyjnych, a także służbowe i prywatne majątki w złocie, walutach i narkotykach przenoszono do kryjówek w rejonie proponowanej Narodowej Reduty – a szczególnie w strefie wokół austriackiej wioski Alt Aussee, gdzie szef RSHA Ernst Kaltenbrunner (drugi po Himmlerze najpotężniejszy przywódca SS) miał swoją prywatną rezydencję. RSHA – Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy – był wydziałem SS, który kontrolował gestapo, służby bezpieczeństwa i wywiad wojskowy (Abwehrę). Złoto będące w ich posiadaniu, a także inne drogocenne metale oraz drogie kamienie, dzieła sztuki, miliony dolarów amerykańskich i mniejsze sumy autentycznych i fałszywych funtów szterlingów były już poukrywane w górzystych regionach południowej Bawarii i północnej Austrii – na dnie kopalń i jezior, w jamach wykopanych w ziemi, na poddaszach i pod podłogami domów i stodół. Górzyste południe przekształcało się w skarbiec rozpadającej się Rzeszy, gdy wszelkiego rodzaju walory i kosztowności z najrozmaitszych źródeł spływały ze znajdującej się w coraz gorszej sytuacji północy. RSHA rozpoczął też sporządzanie dokumentacji walorów przewiezionych na południe. Tylko jeden dokument odnoszący się do listy skarbów RSHA przetrwał zakończenie wojny, ale pozwala nam wyobrazić sobie ogromne rozmiary wywiezionych zasobów:

50 skrzynek ze złotymi monetami i wyrobami ze złota; każda o wadze 45 kilogramów

2 000 000 dolarów

2 000 000 franków szwajcarskich

5 skrzynek wypełnionych diamentami i drogimi kamieniami

zbiór znaczków o wartości przynajmniej 5 000 000 marek w złocie

50 kilogramów sztabek złota

_Koniec wersji demonstracyjnej._
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: