Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Żołnierze Hitlera. Wehrmacht na frontach II wojny światowej - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
17 września 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Żołnierze Hitlera. Wehrmacht na frontach II wojny światowej - ebook

Książka powstała na podstawie żołnierskich wspomnień, dzienników i listów, stanowiąc intrygujące studium, szczegółowo przedstawiające codzienne życie typowego niemieckiego żołnierza frontowego z czasów drugiej wojny światowej. Nie brak w niej drastycznych opisów realiów pola walki, zwłaszcza na froncie wschodnim, gdzie walczyła większość frontowców Wehrmachtu.
Autor dokonał analizy przyczyn nadzwyczajnej sprawności bojowej niemieckiego żołnierza, konkludując, że u jej podłoża leżało specyficzne poczucie więzi z towarzyszami broni, odziedziczone z tradycji wojska pruskiego. Przedstawił także zgubny wpływ nazistowskiej propagandy na nastawienie wojsk niemieckich wobec ludności podbitych krajów. Wszystkich czytelników zainteresowanych historią militarną z pewnością zaintryguje podjęta przez autora ambitna próba nadania postaci frontowca – służącego w armii kraju, który rozpętał drugą wojnę światową, by ostatecznie ponieść w niej klęskę – ludzkich cech: jego obaw i niepokojów, pragnień i tęsknot, gigantycznych trudów, które znosił na co dzień, oraz lęku wynikającego z nieustannej konfrontacji z widmem śmierci.

Spis treści

Wprowadzenie
Wojna oczami frontowca
Więcej potu to mniej krwi
Widmo śmierci
Presja psychicznego napięcia
Wojenna pogoda
Różne oblicza wojny
Braterstwo broni
Próbując zmienić świat
Stracone lata
Gorzka prawda
Bibliografia

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7773-274-8
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wprowadzenie

Nie jest to książka o wojnie w powszechnym rozumieniu tego pojęcia, koncentruje się bowiem na charakterystyce ludzi, którzy brali w niej udział – niemieckich żołnierzy frontowych. W istocie działania wojenne posłużyły tu jedynie za tło poczynań i odczuć jej uczestników. W konsekwencji takiego podejścia do tematu sam jako autor odrzuciłem tradycyjną metodykę – nazwijmy ją umownie „odgórną” – nie zdając się na oficjalne dokumenty i relacje z wydarzeń, a zamiast niej zastosowałem odmienną, „oddolną”, opisując przebieg wojny z perspektywy szeregowego żołnierza. Takie podejście wiąże się oczywiście z pewnymi ograniczeniami, z których najistotniejszy wydaje się fakt pominięcia pewnych aspektów historyczno-militarnych z ogólnego, strategicznego punktu widzenia. W niniejszej książce czytelnik nie znajdzie także rozważań nad takimi kwestiami, jak taktyka wojenna, decyzje przywódców walczących państw i dowódców frontowych czy też względnych zalet różnych rodzajów uzbrojenia. Rzecz w tym, że takimi sprawami zajmowali się i zajmują inni historycy w swoich opracowaniach, a nadto roztrząsanie ich w tej książce podkopałoby zasadniczą ideę przedstawienia codziennej wojennej historii. Mój cel sprowadzał się do oddania głosu przeciętnemu niemieckiemu żołnierzowi i minimalnej tylko ingerencji w jego relacje; do wysłuchania jego opowieści i spojrzenia na wojnę jego oczami oraz uchwycenia rzeczywistości doświadczeń wojennych będących udziałem ludzi w bunkrach i okopach. W takim sensie bezpośredniość i dramatyzm, nieupiększony i nieprzytłoczony nadmiarem analiz, stanowi istotę prawdziwej, codziennej historii.

Z samej swej natury opiera się ona na relacjach zwykłych ludzi i dlatego zdecydowałem się na częste cytowanie wypowiedzi samych żołnierzy. Nie oznacza to jednak, że zrezygnowałem z jakichkolwiek analiz, lub też, że książka ta jest li tylko zredagowanym zbiorem wojennych wspomnień. W trakcie czytania niezliczonych żołnierskich listów i dzienników analizowałem je pod kątem osobistej, społecznej, politycznej i ideologicznej treści tych zapisków, doszukując się w nich powtarzających się tematów, a każdy z rozdziałów stanowi rodzaj tematycznej ramy, w której przytoczyłem słowa szarych żołnierzy, by następnie opatrzyć je zwięzłym, analitycznym komentarzem. Z pewnością mógłbym ująć większość cytowanych relacji we własne słowa, lecz wtedy utraciłyby autentyczny, jakże poruszający rys – to na losach zwyczajnych ludzi wspiera się koncepcja historii codzienności.

A ponieważ starałem się badać życie szarych żołnierzy przez pryzmat ich refleksji zapisanych w listach i diariuszach, celowo unikałem zaglądania do oficjalnych dokumentów i opracowań. Z tego samego powodu, wobec faktu, że skupiałem się na typowych żołnierzach Wehrmachtu, pominąłem w swych badaniach personel jednostek Waffen-SS. Wprawdzie w ostatnich stadiach wojny do formacji tych wcielano też poborowych, nie tylko ochotników, niemniej jednostki SS z definicji miały charakter elitarny – i za takie się uważały – w odróżnieniu od zwykłej piechoty Wehrmachtu. Nie chcę przez to powiedzieć, że moje skupienie na historii codzienności i związanych z nią wojennych realiach miało na celu gloryfikowanie zachowań przeciętnego niemieckiego żołnierza: dołożyłem poważnych starań, aby wykazać, zwłaszcza w rozdziałach poświęconych walce i ideologii, że owi typowi żołnierze, uczestnicząc w popełnianiu zbrodni wojennych z pobudek rasowych i z przekonań politycznych, byli znacznie bardziej owładnięci przez ideologię, aniżeli to dotychczas przyznawano. Jednak w równym stopniu kierowała mną chęć przedstawienia prawdziwych lęków i obaw, odczuć, przemyśleń, radości, smutków i udręk przeżywanych przez tychże ludzi we frontowych okopach.

Zakres tej książki jest rozległy; włączyłem do niej materiały z Afryki Północnej, Włoch, Francji i Bałkanów, aczkolwiek przyznaję, że wspomnienia z Rosji przyćmiły te z innych frontów. Naturalnie nietrudno to objaśnić: zdecydowana większość niemieckich frontowców, ogółem około 80 procent, walczyła na wschodzie. A skoro skupiłem się na przebiegu walk, a nie na codzienności okupacyjnej, gros listów i dzienników, z których korzystałem, dotyczy wypadków na froncie rosyjskim.

Przekładów z niemieckiego, poza niektórymi źródłami wyszczególnionymi w bibliografii, dokonałem sam, przy czym natrafiwszy na trudniejsze lub wieloznaczne sformułowania, zasięgałem opinii Christy Hungate, profesor germanistyki na Uniwersytecie Stanowym East Tennessee, Niemki z pochodzenia. W miarę możliwości dążyłem do zachowania oryginalnego stylu listów i diariuszów i właśnie dlatego niektóre z cytowanych fragmentów wydają się „gładsze”, inne znowu trochę bardziej toporne. Starałem się wiernie oddać sens pewnych kolokwializmów i potocznych sformułowań, podsuwając bliskoznaczny zwrot zamiast dosłownego tłumaczenia. Z amerykańskiej perspektywy hierarchia stopni i rang wojskowych w Wehrmachcie była nader rozbudowana, więc dla pewnego uproszczenia zdecydowałem się na zastąpienie ich znanymi powszechnie odpowiednikami, kierując się w tym publikacją Handbook on German Military Forces wydaną przez (ówczesny) Departament Wojny USA.

Przy pisaniu każdego poważnego opracowania historycznego autor wiele zawdzięcza pomocy innych osób, a ja na pewno nie okazałem się wyjątkiem od tej reguły. Moje zainteresowanie codziennymi losami Landsera (niemieckiego piechura) rozbudziły początkowo rozmowy z Niemcami w czasie wielu moich wizyt w ich kraju oraz dyskusje z historykami i innymi naukowcami ze Stanów Zjednoczonych; przekonali mnie oni, że istnieje duże zainteresowanie wojennymi wspomnieniami szeregowych żołnierzy niemieckich. Do wszystkich tych osób kieruję podziękowania za to, że zachęciły mnie do realizacji tego projektu, który okazał się nadzwyczaj ciekawy i – dla mnie osobiście – wielce satysfakcjonujący. Jak wiadomo każdemu wykładowcy akademickiemu, obowiązki związane z prowadzeniem zajęć oznaczają, że czas to coś, co liczy się bardziej od pieniędzy. Zaciągnąłem więc dług wdzięczności u Ronniego Daya, dziekana Wydziału Historycznego na Uniwersytecie Stanowym East Tennessee, który zapewnił mi czas na urzeczywistnienie tego projektu, oraz za liczne dyskusje na temat losów szarych żołnierzy w latach drugiej wojny światowej. Wiele rozmów z Colinem Baxterem, innym z moich kolegów po fachu, nie tylko pobudzały moją wyobraźnię, ale i dodawały mi zapału, kiedy chwilami brakowało mi energii. Tim Jones, asystent z wydziału historii na mojej uczelni, okazał mi bezcenną pomoc, podsuwając różne pomysły i wciągając mnie w ciekawe dysputy o historii, teorii i praktyce wojskowości. Wyrażam również wdzięczność koleżance z wydziału, Margaret Ripley Wolfe, której szczodre, przemyślane, przychylne i celne rady bardzo mi dopomogły i przyczyniły się do powstania niniejszej książki. Muszę też podziękować Chriście Hungate – nie tylko za jej pomoc w tłumaczeniu z niemieckiego, ale także za to, że uprzejmie umożliwiła mi uczestnictwo w letnim programie ETSU w Niemczech, którego jest pomysłodawczynią i sprawną kierowniczką; chciałbym przy tym podkreślić znaczenie przyjaźni, jaką Christa okazała mnie i mojej rodzinie. Dziękuję ponadto Radzie Rozwoju Badawczego ETSU, która udzieliła mi dotacji, finansując początkowe stadia mojego projektu. Bez starań Beth Hogan, dyrektorki międzybibliotecznego działu wypożyczeń uniwersyteckiej Sherrod Library, nie byłbym w stanie należycie przeprowadzić prac badawczych w trakcie przygotowań do pisania tej książki. Niestrudzenie spełniała moje niezliczone prośby o „wytropienie” mało znanych zbiorów listów i dzienników, nie tracąc przy tym humoru, a nawet twierdząc, że spodobało jej się to uciążliwe zajęcie! Wszystkim tym osobom serdecznie dziękuję. Pomoc, której mi udzielili, sprawiła, że lepiej zrozumiałem, co oznacza profesjonalizm i koleżeństwo.

I wreszcie – zawdzięczam więcej, niż zdołałbym wyrazić słowami, swojej żonie Julii, która udzielała mi ciągłego wsparcia i zachęty, zgłaszała wnikliwe uwagi na temat wielu fragmentów tekstu i nie szczędziła wysiłków, by wyjaśnić mi zawiłości związane z obsługą komputera. Mogę śmiało stwierdzić, że bez niej niniejszej publikacji nigdy bym nie ukończył. Książka ta znaczyłaby zresztą dla mnie dużo mniej, gdyby nie narodziny mojej pięknej córeczki Kelsey, której przyjście na świat w trakcie gdy pracowałem nad książką, niepomiernie wzbogaciło moje życie. Obu im (żonie i córce) mogę tylko rzec (razem z Szekspirem):

Tyś dla mych myśli,

Czym pokarm dla ciała

Lub deszcze słodkie

Dla łaknącej ziemi.

(William Szekspir, Sonet LXXV; przeł. Jerzy S. Sito)ROZDZIAŁ 1

Wojna oczami frontowca

Tkwiąc w okopie na głębokim, zaśnieżonym pustkowiu podczas długiej rosyjskiej zimy, wstrząśnięty i wyczerpany koszmarami „upiornych tygodni obronnych bitew”, które niedawno się toczyły, Günter von Scheven mimo wszystko w marcu 1942 roku wychwalał niemieckiego Landsera (żołnierza piechoty): „Nie sadzę, aby w dzisiejszych Niemczech jakiekolwiek dzieło sztuki mogło się równać z wyczynami prostego żołnierza, który utrzymuje się na swojej pozycji pod ciężkim ostrzałem artyleryjskim w beznadziejnej sytuacji” – pisał w poruszającym liście do ojca. „Ten nieznany żołnierz wybija się znów pośród bezimiennej wielkości na polu bitewnym. Anonimowy, znany tylko swoim nielicznym towarzyszom broni, ginie w milczeniu samotną śmiercią, odchodzi w nieznane, a jego doczesne szczątki nikną w otchłani na wschodzie, jak gdyby nigdy nie istniały”. Schevenowi dobrze udało się oddać w tych słowach poczucie egzystencjalnego osamotnienia odczuwane przez wielu tamtych żołnierzy, rozpaczy wynikłej z lęku, że ich krzyków nikt nie usłyszy, że nie zabrzmią echem wśród wielkiej wojennej hekatomby. „Od tamtej pory generałowie piszą raporty z tych wydarzeń, lokalizując poszczególne katastrofy i jednym zdaniem albo w kilku wierszach podsumowując straty”, pisał z goryczą Guy Sajer w autobiografii opatrzonej trafnym tytułem Zapomniany żołnierz, „ale, z tego, co mi wiadomo, nigdy nie relacjonują jak należy niedoli żołnierzy rzuconych na łaskę losu, jakiego chciałoby się oszczędzić nawet najgorszej łachudrze. Nigdy nie wspominają o kolejnych godzinach męczarni. Nigdy nie wspominają o szarym żołnierzu, czasami okrytym chwałą, czasem pobitym i pokonanym, zmieszanym przez zabijanie i upodlenie, a potem i przez rozczarowanie, kiedy uświadamia sobie, że zwycięstwo nie przywróci mu wolności”.

Dalej na południu, na Krymie, Alois Dwenger wyrażał podobne odczucia. „Często rozdrażniają mnie suche relacje w nieudolnie spisanych wspomnieniach”, zauważył pogardliwie w maju 1942 roku.

Ostatnio czytałem raport z pewnego natarcia, w którym przywołano tak wiele szczegółów, że przy okazji zapomniano o codzienności wojny, o działaniach prostych żołnierzy.

Ci prości piechurzy są bez wątpienia bohaterami. Tam, w okopie , tkwi Landser i nie może wystawić nosa, nie narażając się na jego roztrzaskanie, a jednak musi obserwować nieprzyjaciela. Wobec tego ciągle wyziera ostrożnie zza osłony, a w każdej chwili może go trafić kula. Pociski spadają codziennie , wywołując wstrząsy i rozrzucając grudy ziemi, okopy drżą, nad głowami ze świstem przelatuje odłamek. Po nocach, kiedy nic nie widać, za to więcej słychać, gdy oczy łzawią od nieustannego wypatrywania, a wyobraźnia gorączkowo pracuje, siedzi okutany w swoim kącie w schronie, marznąc godzina po godzinie, nasłuchując z napiętymi nerwami. Podczas szarzejącego świtu wyczołguje się z okopu, przemarznięty do kości i śmiertelnie znużony; ciasno tam, wilgotno, hałaśliwie i półmroczno; bardzo dokuczają wszy. Uważam, że prawdziwy heroizm to znoszenie takiego strasznego codziennego życia.

Ponad pięćdziesiąt lat później większość z tych narzekań na pomijanie roli Landsera, czyli tego, kogo sami niemieccy żołnierze nazywali ordynarnie Schütze Arsch („strzelający tyłek”), pobrzmiewa prawdziwie. Mimo że szary żołnierz odgrywał kluczową rolę w wydarzeniach minionego stulecia wojen, historycy tradycyjnie skupiali uwagę na „wierzchołku góry”: strategii, taktyce, decyzjach i organizacji wojsk, co, choć niewątpliwie ma znaczenie, nie stanowi istoty wojny. Z takiej perspektywy szeregowy żołnierz wydawał się zaledwie pionkiem, trybikiem machiny, mającym tylko odbierać i wypełniać rozkazy. „Bezosobowy, anonimowy tłum, który po prostu dostaje rozkazy odegrania wydarzeń ” – użalał się Claus Hansmann w swoim dzienniku. „Strategiczny plan, jakże odległy od krwawej tragedii. Co ona ma wspólnego z tym, kto stoi na szczycie? On nie słyszy ich wrzasków ani urywanych oddechów. Czy ma o nich myśleć, o tych siedmiu, których porwał nurt Dniepru; czy ma się zastanawiać, jak daleko się zapuścili, jak przesiąkły wodą ich mundury, jak pobladły im twarze? Czy ma rozmyślać o tym, jak pękają im serca, o matkach, żonach, dzieciach?” Nic dziwnego zatem, że Hansmann określił „żołnierski los przysięgę złożoną śmierci”. „Żołnierzowi musi dopisywać szczęście, i to często” – lamentował inny Landser w uderzająco podobnych słowach. „Żołnierska przysięga, żołnierska radość, żołnierskie pieśni, śmierć żołnierza – wszystko to stapia się w jedno!”

Wojny, nawet te najbardziej prymitywne konflikty zbrojne, zawsze były, jak zwraca uwagę Robin Fox, złożonym, zawikłanym, wysoce zorganizowanym aktem ludzkiej wyobraźni i inteligencji, tak więc fascynację „wyższymi” aspektami wojny łatwo zrozumieć. Ale jak zauważył Lew Tołstoj, prawdziwe realia wojny, a także samej historii, tkwią w nieuświadomionym, zbiorowym życiu ludzkości. „Nie jestem oficerem Sztabu Generalnego ani wojskowym ekspertem, który widzi wojnę wyłącznie oczami taktyka”, zanotował w grudniu 1941 roku niemiecki piechur Kurt Vogeler, „tylko kimś, kto przeżył wojnę jako człowiek”. A brytyjski marszałek polny Archibald Wavell napisał do sławnego historyka wojskowości B.H. Lidella Harta: „Gdybym miał czas na studiowanie wojen, to, jak sądzę, skupiłbym się niemal całkowicie na «prawdziwości wojny», na skutkach wyczerpania, głodu, strachu, niewyspania, pogody. Zasady strategii i taktyki są niedorzecznie proste: właśnie realia wojny czynią ją tak złożoną i trudną, a historycy zwykle je pomijają”.

John Keegan stwierdził mniej więcej to samo – iż pozostają zasadniczo niezbadane przez historyków sfery, w których zachodzą na siebie dzieje społeczne i militarne. „Oddolna” historia militarna, wojna z perspektywy zwyczajnego żołnierza, stanowi jedną z nich. Ostatecznie, jak wykazał Wolfram Wette, niemieckie siły zbrojne w okresie drugiej wojny światowej składały się z blisko dwudziestu milionów ludzi, z których zaledwie niespełna jeden procent stanowili starsi rangą oficerowie (od stopnia majora w górę). Wielką pozostałą masę, 99 procent personelu Wehrmachtu, tworzyła „anty-elita” – zbiorowisko poborowych, podoficerów i młodszych oficerów. Ludzie ci wywodzili się z rozmaitych środowisk w sensie pozycji społecznej i ekonomicznej oraz wykształcenia, a jednak jedno ich łączyło: poznali wojnę z bliska, „na żywo”, a problemy wojennej codzienności były dla nich czymś przerażająco konkretnym. A zatem, aby zrozumieć realia wojny, owej wojny z bliska, historyk winien oddać głos anonimowemu żołnierzowi i przeanalizować jego podwójną rolę – sprawcy i ofiary. Żołnierze niemieccy jako sprawcy, działając z przekonania lub też nie, zaistnieli jako część wielkiej niszczycielskiej machiny, gotowej i skłonnej do niszczenia i zabijania dla osiągnięcia celów wytyczonych przez morderczy nazistowski reżim. Z kolei w roli ofiar znosili codzienne fizyczne trudy, psychologiczne brzemię, a często także silne lęki wynikające ze strachu przed śmiercią i zabijaniem, które dla wszystkich frontowców były czymś powszednim. Traktowani przez swoich politycznych przywódców jako instrumenty służące do osiągania celów nazizmu (człowiek winien oddać życie na rzecz przetrwania narodu) żołnierze szarej niemieckiej piechoty paradoksalnie najbardziej obawiali się tego, że polegną jako bohaterowie na progu ostatecznego zwycięstwa. „Nie ma gorszej śmierci”, zapisał w dzienniku pewien Landser, „od tej bohaterskiej”. A przy innej okazji zastanawiał się: „Czy bohaterska śmierć jest zatem ideałem na tym świecie?”.

Przeszłość często obrasta w otoczkę legendy, a w szczególnym stopniu odnosi się to do dziejów tak gigantycznego konfliktu zbrojnego, jakim była druga wojna światowa. Historyk nie jest w stanie odtworzyć minionego życia przeciętnego żołnierza, ale może po prostu podjąć próbę względnie precyzyjnego odzwierciedlenia tego dramatu w kategoriach ludzkich dążeń i zapatrywań, aby niejako wejść w przeżycia innych i przedstawić je z prawdziwej i przemyślanej perspektywy. „Kiedy dziś spoglądam na wojenne zdjęcia w kolorowych czasopismach”, zapisał pewien anonimowy żołnierz, „od razu zauważam jedno: dosłownie każde pokazuje wszystko, poza istotą wojny”. „Pozornie, tak jak to wygląda w cotygodniowych kronikach filmowych, żołnierskie życie wydaje się świetne, a przede wszystkim romantyczne”, oznajmił inny szeregowiec swoim rodzicom, „ale wszystkie te złudzenia i iluzje bardzo prędko się rozwiewają w surowej rzeczywistości”.

Claus Hansmann odmalował znakomity obraz owej „surowej rzeczywistości”, będącej udziałem typowego frontowca:

W deszczu namioty wydają nam się sztywne i podobne do ziemianek, kiedy spieszymy, żeby się okopać na bagnistym polu. Przed nami szare pustkowia sprawiają, że mamy poczucie zupełnego osamotnienia. Z postawionymi kołnierzami i głowami wciśniętymi w ramiona dwaj wartownicy przechadzają się w tę i z powrotem na swoich posterunkach. Cała okolica zamiera w bezruchu przygnieciona wieczorną mgłą , która wnika nam pod mundury, nieustannie zimna. Pospiesznie stawiamy koślawe namioty i maskujemy schron. Wrzucamy nasze rzeczy do dołu. W ciemności wpadamy na siebie i popychamy się wzajemnie. Ktoś zapala cienką świeczkę. Niedługo potem przeżuwamy uschnięty chleb z wiecznie takimi samym solonym mięsem z konserw. Jesteśmy tak zmęczeni, że nie potrafimy już myśleć. Światło rzuca blask na nasze pociemniałe od deszczu płaszcze i nasze nasiąknięte wodą buty, oblepione błotem i kawałkami słomy. Nożami zeskrobujemy błoto ze spodni i z nóg.

Ta cisza nam ciąży. I wtedy ktoś zaczyna z westchnieniem: „Ach, żeby ten przeklęty koszmar wreszcie się skończył!”. Wspieramy się plecami o ścianę i przenika nas chłód ziemi. Pośród dymu rozlega się inny głos, który wydaje się w ciemnościach dziwnie zniekształcony: „Gdybyśmy tak mogli choć na chwilę o tym wszystkim zapomnieć..!”.

Słowa zataczają wśród nas kręgi jak fale od kamieni wrzuconych na głęboką wodę. „Zwyczajni ludzie zawsze muszą płacić za wojnę”. Oddechy i poplątane marzenia robią się głębsze i przyciskamy się do siebie nawzajem, żeby znaleźć trochę ciepła. I tak wiedziemy nasz żałosny żywot.

Jak wskazał Christopher Browning, historyk może oddać tę prawdę, straszną lub nie, wyłącznie poprzez skrupulatne i barwne odwzorowanie typowych przeżyć zwykłych ludzi. Zatem niniejsza książka nie jest o wojnie, tylko o żołnierzach: przeciętnych, często anonimowych niemieckich żołnierzach drugiej wojny światowej. Wojna jako taka przewija się w tle, wokoło, ale tak jak sceneria wielkiej tragedii teatralnej stanowi istotę ludzkich losów i cierpień, zbiorowe doświadczenie grupy ludzi, grupy połączonej wspólnymi staraniami, by znieść to, co nieznośne. To rzecz o strachu i odwadze, o koleżeństwie i bólu, odczuciach żołnierzy w warunkach skrajnego stresu i o niewyobrażalnych wrażeniach, będących skutkiem wojny; o znojnym zawiązywaniu i odtwarzaniu relacji międzyludzkich po którejś z militarnych katastrof i ponownym ich zrywaniu przez następną klęskę. Nie trzeba szczególnie współczuć tym żołnierzom, aby precyzyjnie odtworzyć ich przeżycia. Nie chodzi też o to, by próby zrozumienia i przywołania ich spostrzeżeń i wrażeń miały na celu zdjęcie z nich odpowiedzialności czy też wybaczenie im różnych czynów popełnionych podczas tej okrutnej, zaborczej wojny. Obraz, który wyłania się na podstawie ich osobistych obserwacji, jest zatem subtelny, złożony i sprzeczny w swojej wymowie: ideologia, wyrachowanie i wnioski cenne dla historyka mieszają się z wpływem cech ludzkich charakterów. Wojna odcisnęła nieusuwalne piętno na ludziach z frontu: „Ma się poczucie”, zauważył pewien Landser, „że to «żołnierskie życie» nigdy się nie skończy”. Dla bezimiennego żołnierza prawdziwa wojna była doświadczeniem nader osobistym, tragicznym i zarazem ironicznym, przerażającym tyglem odczuć, koszmarnych, lecz sporadycznie i podniosłych, a przede wszystkim głęboko wstrząsających. „Toczyła się wojna”, wspominał Guy Sajer, „a ja wziąłem z nią zaślubiny, bo nie było niczego innego, kiedy osiągnąłem wiek, w którym ludzie się zakochują”.

I choć takie „przyziemne” podejście do tematu sprawia chwilami wrażenie pobieżnego i nieanalitycznego, to jednak wciąż odwołuje się do naszych zdolności pojmowania realiów społecznych i dziejowych, w danym przypadku opisując i objaśniając najważniejsze przeżycia wojenne na najbardziej podstawowym poziomie. Czasami też nasuwa się pytanie, czy teoretyczne abstrakcje i uogólnienia, którymi historycy z konieczności się posługują, są w stanie ujmować czysto ludzkie zjawiska, na jakie składają się niezliczone osobiste wrażenia i działania. Ostatecznie przecież nie ma lepszego sposobu na zrozumienie ludzkich poczynań aniżeli zagłębienie się w to, co zarejestrowały oczy i uszy ich sprawców i uczestników. Ich obserwacje, odczucia i lęki są autentyczne, nie rozwodnione naukowymi analizami czy też banalnymi uwagami. Jednakże aż nazbyt często historycy tak bardzo zagłębiają się w analizy i wyjaśnienia, że umykają im przy tym całkiem tajemnice i dynamika jednostek i grup, których czyny tworzą historię. Nierzadko więc rezygnuje się z przedstawienia takiego autentycznego, osobistego oblicza historii, wglądu w ludzkie dusze i pobudki, na rzecz różnych mglistych domysłów albo też – co szczególnie odrażające - dopasowania historycznych faktów do takiej czy innej ideologicznej doktryny. W takich wypadkach to, co osobiste, zostaje odrzucone, zastąpione tym, co bezosobowe, a w sytuacji, gdy w grę wchodzi opisanie wojny, rzeczywiste zabijanie i rozlew krwi, których sprawcami i ofiarami są przecież ludzie, zostaje zastąpione „odkażonymi”, przeintelektualizowanymi dywagacjami na temat strategii i taktyki. Skoro szary żołnierz często ginie w hekatombie wielkich wydarzeń dziejowych, orędownicy historii codzienności starają się rzucić światło na ludzkie tragedie splątane z owymi odpersonalizowanymi kataklizmami, jednak w taki sposób, aby wyłonił się z tego obraz wyrazisty i pełny, a nie ckliwy i wyretuszowany.

Badając surowe i okrutne warunki, w jakich funkcjonowali anonimowi żołnierze, można się czegoś dowiedzieć nie tylko na temat wpływu wojny na człowieczą duszę, ale i o samym życiu: o okrucieństwie, koszmarach i lęku, które wypalały, wyjaławiały ludzką psychikę, a także o bezinteresowności, odwadze, duchu koleżeństwa, niezwykłej wytrwałości i odporności, dzięki którym udawało się ocalić życie wbrew wszelkim przeciwnościom. Do ważniejszych paradoksów wojny należy fakt, że jej okrucieństwo budzi w nas to, co najgorsze i prymitywne, lecz również odsłania nasze najszlachetniejsze zalety. Dzieje niemieckiego piechura to zatem nie tylko kronikarski obraz skonfliktowanych ludzkich emocji; zawierają także uniwersalne przesłanie, ważne dla nas wszystkich: „Zbyt wielu ludzi zapoznaje się z wojną w prawie komfortowych warunkach” – utyskiwał Guy Sajer. „Czytają o Verdun czy Stalingradzie bez zrozumienia, co się tam naprawdę działo; siedzą sobie w wygodnych fotelach, ze stopami przy kominku, myśląc o sprawach, którymi zajmą się nazajutrz, jak zwykle. Należałoby czytywać takie relacje pod przymusem, w niewygodzie, w dole wypełnionym błotem; w najgorszych okolicznościach, kiedy wszystko idzie źle. Trzeba je czytać na stojąco, do późna w nocy, kiedy jest się skrajnie zmęczonym”. Realia wojny pozostaną niepojęte dla tych wszystkich, którzy nie poznali ich na własnej skórze, niemniej jednak zapoznanie się z relacjami anonimowych żołnierzy może przynajmniej rzucić światło na wielowymiarowość wojen, z całą ich złożoną paletą skrajnych emocji. Sajer twierdził, spisując wspomnienia: „Przede wszystkim postawiłem sobie za cel ożywienie, z całą mocą, na jaką mnie stać, tamtych dawnych wrzasków rzezi”. Wojna jest czymś potwornym, ale cytowane dzienniki i pamiętniki Landserów dowodzą, że nie wszyscy, którzy prowadzą wojny, to ludzie z gruntu źli.

Jednakże, jak zaznaczył Peter Knoch, koncepcja historii codzienności wywołuje poważne spory. Padają ważne pytania. Czy możliwe jest w ogóle przedstawienie wojennej „codzienności”? Czyż wojna nie stanowi zaprzeczenia tego, co dzieje się na co dzień? W istocie, czy wojna nie zasługuje na miano zjawiska skrajnie sprzecznego z jakąkolwiek sensowną wizją codziennego życia? Na pozór trudne wydawać się może przezwyciężenie podobnych wątpliwości. A jednak długi, prawie sześcioletni udział Niemiec w drugiej wojnie światowej, zmusił wielu niemieckich żołnierzy do przystosowania się do wojennych warunków. Przeciętny żołnierz nie mógł tak po prostu powrócić do normalnego bytowania i żył w świecie, który stał się dlań codzienny i „realny”. Ponadto, o czym świadczą listy i dzienniki Landserów, wielu z tych żołnierzy nie weszło w stan mechanicznego i bezrefleksyjnego działania, lecz starało się zrozumieć sens i istotę codziennego bytu na wojnie. Co więcej, jak przekonuje Detlev Peukert, historia codzienności nie zmierza do jakiegoś konkretnego celu, tylko stara się usankcjonować osobiste doświadczenia swoich bohaterów, lawirując między opisem ludzkich przeżyć a bezosobową analizą historyczną i prezentując różne style życia i rozmaite sfery społecznej rzeczywistości. W istocie Peter Borscheid podkreśla, że codzienne życie podczas wojny nie toczyło się w odizolowanym świecie, możliwym do analizowania metodami „laboratoryjnymi”. Przeciwnie, wojna sama w sobie okazała się katalizatorem ważnych przemian społecznych, zatem zachodzą złożone i dynamiczne związki między bytem ludzi na wojnie a ogólnie pojętą codziennością środowisk cywilnych.

Oczywiście, codzienne życie w latach wojny odznaczało się określoną specyfiką – od konieczności nieustannego liczenia się z groźbą okaleczenia albo śmierci po ciągłe stykanie się z cierpieniem i zniszczeniami. Było to życie, w którym nie istniało poczucie bezpieczeństwa czy wytchnienia, spokoju emocjonalnego i uregulowanych związków międzyludzkich, a jego główną cechą była niepewność. U żołnierza niemieckiej piechoty każda z kolejnych bitew wywoływała skomplikowane emocje, a często i dzikie żądze. Zatem wojenne życie charakteryzowało się trudnym do opisania, odczuwanym podskórnie napięciem, jakiego nie doświadcza się w czasach pokoju. Aby odmalować obraz żołnierskiej codzienności, historycy coraz częściej sięgają po listy, dzienniki i wspomnienia – najbardziej wiarygodne z dostępnych dokumentów – dla odkrycia typowych przeżyć ludzi na wojnie. Każdy z jej uczestników toczył własną wojnę, a na podstawie niepoliczalnych osobistych spostrzeżeń wyłaniają się wspólne tematy i motywy.

Rzecz jasna, z takim podejściem do historii wiążą się różne problemy. Typowy Landser rzadko miał okazję i warunki do sporządzania zapisków na spokojnie, brakło mu czasu i chwil w samotności do zapisywania wszelkich przemyśleń i refleksji odnoszących się do natury wojny. W każdym razie zdecydowana większość niemieckich poborowych nie miała wprawy w analizowaniu i wyrażaniu na piśmie własnych myśli i odczuć, wobec czego wiele wspomnianych autentycznych, spisywanych na gorąco relacji grzeszy mnóstwem trywialnych szczegółów, składających się na nudę żołnierskiej codzienności; nadto więcej w nich prywatnych kwestii, wzmianek dotyczących rozłąki z bliskimi, aniżeli opisu charakteru i natury życia na froncie. Nierzadko ci sami żołnierze, którzy mieli najwięcej bezpośrednich doświadczeń bitewnych, najgorzej radzili sobie z przelaniem tych przeżyć na papier – albo z powodu traumatycznego wpływu takich doświadczeń, albo też z uwagi na niedostatek talentów pisarskich, które umożliwiłyby im wyrażenie tego, co widzieli i przez co przeszli. Jednakże tym, co generalnie odróżniało niemieckiego Landsera od przeciętnego G.I. (amerykańskiego szeregowca) czy też brytyjskiego albo radzieckiego piechura, były niezła spostrzegawczość i nieco lepsze wykształcenie humanistyczne. Podczas lektury niemieckich frontowych listów i diariuszów uderza ich zaskakująco wysoki poziom literacki i klarowność języka. Częściowo było to skutkiem rygorystycznego niemieckiego systemu edukacyjnego, ale także wiązało się w znacznej mierze z tym, jak i gdzie Wehrmacht kierował swoich poborowych. W odróżnieniu od armii amerykańskiej, w której aż do 1944 roku przydzielano wykształconym żołnierzom stanowiska i funkcje na tyłach, Wehrmacht posyłał znaczny odsetek ludzi bezpośrednio na fronty, do jednostek liniowych. W rezultacie wśród szeregowców zdarzały się nawet osoby z wyższym wykształceniem. Ponadto nazistowska doktryna wpajała ideę Volksgemeinschaft – zasadniczo wzorowaną na legendarnym „okopowym socjalizmie” z czasów pierwszej wojny światowej; koncepcja narodowej jedności, w ramach której nie było miejsca na społeczne podziały, a władze polityczne dążyły do integracji ludzi z różnych środowisk i tym samym zatarcia podziałów klasowych. A ponieważ w armii niemieckiej na pierwszej linii walk znajdował się znaczny odsetek wyedukowanych żołnierzy, czyli ludzi bardziej skłonnych i zdolnych do refleksji nad swoimi przeżyciami i zapisywania ich, jednym z efektów tego okazał się właśnie uderzająco bogaty zbiór zapisków z życia frontowego w listach, dziennikach i memuarach.

Mimo wszystko należy traktować te źródła, zwłaszcza wspomnienia i pamiętniki, z pewną dozą ostrożności, gdyż te, o ile nie powstały w oparciu o prowadzone na bieżąco dzienniki, to owoc często zawodnej pamięci albo też dążeń do wyretuszowania bądź wybielenia własnych przeżyć, czasem kosztem ich autentyzmu. Nadto, ponieważ bezpośrednie doświadczenia wojenne przeciętnego Landsera były siłą rzeczy wycinkowe, historycy, zdając się na nie, ryzykują czynienie zbyt daleko idących uogólnień. Aby się przed tym uchronić, powinni korzystać z możliwie szerokiego wyboru źródeł, doszukując się w nich wspólnych tematów i motywów przewodnich. Poza tym ówczesna frontowa cenzura sprawiała, że wielu niemieckich żołnierzy uznawało za konieczne zapisywanie tylko niektórych przemyśleń, by przypadkiem nie zawrzeć w zapiskach informacji o charakterze czysto wojskowym, dotyczącym liczebności i siły oddziałów, ich rozmieszczenia i działań, oraz zwracało uwagę na stwierdzenia o wymowie politycznej, gdyż nieostrożne krytykowanie władz mogło poskutkować nawet karą śmierci. „Cenzor może i nie czyta wszystkiego”, stwierdził pewien Landser, lecz zaraz potem przyznał: „ale, wierzcie mi, do domu nadal wypisuje się masę bzdur”.

Jednakże istny zalew listów z frontu i na front (szacuje się, że w trakcie całej wojny nadano ich w Niemczech ogółem około 40 do 50 miliardów, a w niektórych miesiącach ich liczba dochodziła do aż 500 milionów) wiązał się z tym, że wiele z nich musiało przechodzić przez cenzurę bez żadnych ingerencji; a im dłużej wojna trwała, tym mniej niemieccy szeregowcy przejmowali się cenzorami. Jak stwierdzili dwaj czołowi funkcjonariusze niemieckiej Feldpostbriefe (poczty polowej) po przeczytaniu tysięcy takich listów, „żołnierskie masy wyrażają swoje poglądy i opinie w sposób zaskakująco otwarty i nieskrępowany”. A zatem, pomimo wspomnianych powyżej zastrzeżeń, można się dużo dowiedzieć z lektury listów i dzienników, zwłaszcza jeśli historyk umieszcza te osobiste i zawężone tematycznie źródła w szerszym kontekście. Przedstawiając realia pola bitewnego z żołnierskiej perspektywy, badacz historii może lepiej zademonstrować wpływ wojny we wszystkich jej wymiarach. Takie ujęcie przydaje też żywego poczucia bezpośredniości i rzeczywistości często odpersonalizowanej tematyce wojennej. W dodatku umożliwia to wgląd w zagadkowe czasem pobudki, motywy działań pojedynczych ludzi i grup oraz psychikę i emocje w warunkach skrajnego stresu. Przede wszystkim wszak owe dokumenty pozostają bardzo ludzkim memento hekatomby, jaką była druga wojna światowa.

Uwypuklając ten personalny aspekt wojny, historyk winien jednak wystrzegać się banalnego idealizowania „szarego żołnierza” i zamiast tego postarać się o szczere i wierne odmalowanie obrazu frontowej codzienności. Właściwe, rozważne korzystanie z materiału źródłowego, jaki stanowią listy i diariusze, przyczynić się może do spojrzenia na Landsera jako na kogoś, kto był zarówno aktywnym, jak i biernym uczestnikiem wydarzeń wojennych. Równie ważne jest to, że rzeczone źródła dają bezcenny wgląd w to, co pozostaje jedną z największych zagadek owej wojny: dlaczego przeciętny niemiecki żołnierz walczył z taką zaciekłością w obronie godnego wzgardy reżimu nazistowskiego. Nikt przecież nie zmuszał tych żołnierzy do wygłaszania w prywatnych listach pochwał pod adresem nazistowskich władz oraz prowadzonej wojny, a jeżeli w niektórych z tych listów pobrzmiewa echo ówczesnych propagandowych sloganów, to inne zdradzają szczerą sympatię i poparcie dla Hitlera i nazizmu. Wojska – i żołnierzy jego formacji – nie można traktować zupełnie w oderwaniu od oceny systemu, w którym ludzie ci wzrastali. Faktycznie armia bywa często odzwierciedleniem społeczeństwa danego kraju, więc jeżeli żołnierze Wehrmachtu walczyli konsekwentnie za Hitlera i nazizm, musiało to wynikać z czegoś, co stanowiło cechę hitlerowskiego państwa.

Jak dawno temu stwierdził Hegel, ludzie walczą w obronie idei znacznie bardziej ochoczo i ofiarnie, niźli kierując się pobudkami materialnymi – a analiza poczynań przeciętnego żołnierza Wehrmachtu sprawia, że wniosek taki wydaje się uderzająco trafny. Z niemieckiego punktu widzenia druga wojna światowa, a zwłaszcza okres zmagań na froncie rosyjskim, była starciem z gruntu ideologicznym, ponieważ u jej źródła tkwił konflikt idei, a wróg zagrażał istocie narodowego socjalizmu, systemu atrakcyjnego dla zaskakująco wielu żołnierzy Trzeciej Rzeszy. Wytrwałość przeciętnego niemieckiego żołnierza, jego obowiązkowość i karność – często wykraczające poza poświęcenie, odwagę czy oddanie dla sprawy nazistowskiej – wynikały w znacznym stopniu z przeświadczenia, że narodowosocjalistyczne Niemcy „pomściły” niechlubny koniec pierwszej wojny światowej i odbudowały, na poziomie indywidualnym i zbiorowym, poczucie niemieckości. Podwójna tragedia Landsera tkwiła zatem w fakcie, że w imię przeciwstawienia się z pozoru odmiennej i obcej, zagrażającej i wrogiej idei dopuszczał się on straszliwych aktów agresji i zniszczenia, równocześnie samemu ginąc – w wymiarze fizycznym i duchowym – w machinie wojny. „Tak ważna jest dla nas obrona naszych przekonań, naszego samookreślenia i naszych społeczności”, zauważył Robin Fox, „że gorliwie dążymy do zniszczenia naszych domniemanych nieprzyjaciół, a czyniąc to, prezentujemy najwyższe formy ludzkiej odwagi”. W ostatecznym rozrachunku stanowi to najgłębsze uzasadnienie badań i analiz skupionych na szarych żołnierzach, gdyż jak konkluduje Fox, „to wszak idee czynią z nas ludzi”.

Listy Güntera von Schevena (14 II i 6 III 1942) Bähr i Bähr, Kriegsbriefe, s. 113, 115; G. Sajer, Zapomniany żołnierz, s. 215-216.

List Aloisa Dwengera (1 I 1942) Bähr i Bähr, Kriegsbriefe, s. 123-124.

Hansmann, Vorüber-nicht vorbei, s. 50-51; wpis z dziennika Ewalda H. (XI 1942) Breloer, Mein Tagebuch, s. 102. Zwrot „Schütze Arsch” można zrozumieć wieloznacznie; w pewnych kontekstach oznacza „człowieka tyrającego” – kogoś, kto ciężko pracuje i cierpi, za co nie jest doceniany.

Fox, Fatal Attraction, s. 15; list Kurta Vogelera (XII 1941) Bähr i Bähr, Kriegsbriefe, s. 109; Wavell cyt. za: Holmes, Firing Line, s. 7.

Keegan, Face of Battle, s. 77-78; Wette, Militargeschichte von unten, s. 13-14, 24; dziennik Ewalda H. (31 XII 1941, 29 I 1942) Breloer, Mein Tagebuch, s. 100. Na temat nazistowskich teorii o „odkupiającym charakterze” śmierci, por. Baird, To Die For Germany, s. 202-242.

Listy anonimowych żołnierzy (19 VIII i 6 VI 1941) Dollwet, Menschen im Krieg, s. 317, 298.

Hansmann, Vorüber-nicht vorbei, s. 71-73.

Browning, Zwykli ludzie, s. xix-xx; M. Howard, wstęp do książki F. Manninga, The Middle Parts of Fortune, Londyn 1986, s. v-vi; dziennik Ewalda H. (27 IX 1941) Breloer, Mein Tagebuch, s. 99; Sajer, Zapomniany żołnierz, s. ix.

Sajer, Zapomniany żołnierz, s. 223.

Knoch, Kriegsalltag, s. 222-223; Peukert i Reulecke, Die Reihen fast geschlossen, s. 15; Borscheid, Plädoyer für eine Geschichte des Alltüglichen, s. 96.

Knoch, Kriegsalltag, s. 223; Wette, Militärgeschichte von unten, s. 19-23; Holmes, Firing Line, s. 8-11; Van Creveld, Wehrmacht kontra US Army 1939-1945, s. 42-61.

List anonimowego żołnierza (27 III1943) Dollwet, Menschen im Krieg, s. 289; por. także, s. 281-282.

Buchbender i Sterz, Andere Gesicht, s. 13-14, 24; Dollwet, Menschen im Krieg, s. 281-282.

Fox, Fatal Attraction, s. 20
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: