Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Żuławski. Szaman - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
11 września 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
34,99

Żuławski. Szaman - ebook

„Życiorysy są jedynie tym, czym są, niczym więcej. To jest tylko mięso dla jakiegoś boskiego tygrysa i nie należy z tego budować pomników. Nie należy uprawiać brązownictwa” – Andrzej Żuławski w rozmowie z Alicją Dołowy, „Tygodnik Solidarność”, 23–30.12.1994 r.

Żuławski tak, jak formułował sądy, tak też żył – według własnych zasad. Nic więc dziwnego, że przypięto mu łatkę skandalisty. Gdy autorka wyjawiała, że zamierza napisać jego biografię, rozmówcy reagowali zdumieniem: „Ależ to niemożliwe, ponieważ on się składał z samych sprzeczności”.
Andrzej Żuławski hipnotyzował ludzi. Miał niesłychaną umiejętność ich uwodzenia i odkrywania słabości. Ta wiedza w jego rękach stawała się bronią. Jednocześnie potrafił być wspaniałomyślny i uroczy. O dobrych i złych stronach jego charakteru mówią bohaterowie tej książki. Wszyscy zgadzają się co do jednego: był człowiekiem fascynującym. On sam mawiał, że każdy jego film to jedno dodatkowe życie. Ale życie Żuławskiego jest ciekawsze niż wszystkie te filmy razem wzięte.

„Pisanie o Andrzeju Żuławskim jest zadaniem karkołomnym. Można wpaść na orbitę «mrocznej planety», jak nazywano autora «Trzeciej części nocy». Można stać się kolejną ofiarą «wielkiego uwodziciela» i poczuć jego «ukąszenie skorpiona»”. Można też, idąc tropem jego książek-esejów, głośnych zwłaszcza we Francji, pokusić się o psychoanalizę Andrzeja Żuławskiego, wystawić mu diagnozę. Aleksandra Szarłat poszła inną, ciekawszą drogą. Dotarła do tego, co ukryte pod maską skandalisty. Idąc za głosami tych, którzy go kochali, ukazała osobowość fascynującą, paradoksalną: mistrza wolności, który miał naturę dyktatora. Ateistę, który mówił o sobie, że jest szpiegiem dobrego Boga, piszącym dla niego raporty o naszym paskudnym świecie. Jego «siła fatalna» wciąż działa” – Tadeusz Sobolewski

„Całe jego życie było kreacją, tylko niesfilmowaną. Bezustannie aranżował życie. Potrafił uwieść każdego – czy to mężczyznę, czy kobietę – czarem, inteligencją, wrażliwością i wielką znajomością rzeczy. Jeżeli chciał kogoś przekonać do swoich racji, czynił to w mistrzowski sposób. Kiedy obserwowałem jego kontakty z ludźmi, miałem wrażenie, że uczestniczę w teatrze, że to nie są normalne rozmowy, tylko on przybiera jakąś rolę, którą gra perfekcyjnie” – Janusz Olejniczak, fragment książki

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-268-2970-3
Rozmiar pliku: 8,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Moim Najbliższym

– Kamili i Jurkowi

PROLOG

Trzecia nad ranem

Sen Xawerego:

Jadę samochodem przez zaśnieżoną Warszawę na lotnisko po swoich przyrodnich braci. Droga prowadzi wydrążonymi w śniegu tunelami. Spieszę się. „Och, żebym zdążył, zanim śnieg stopnieje. Muszę pokazać braciom ten niezwykły widok. Jak piękna jest Warszawa”...

Po przebudzeniu nic nie pamięta. To pierwsza noc po śmierci ojca.

Sen wróci do niego później, kiedy rzeczywiście będzie jechał na lotnisko po braci. Miasto – smutne i szare – w niczym nie przypomina tego z sennej wizji. Po śniegu nie ma już śladu. Samoloty braci mają lądować w dwudziestominutowym odstępie – Ignacego z San Francisco, Vincenta z Londynu. Bracia Xawerego zobaczą się po raz pierwszy w ich dorosłym życiu. Czekając na nich, Xawery dzwoni z lotniska do ojczyma – buddysty – i pyta, co jego sen może znaczyć.

„Twój tata, jako artysta, zamroził nas w rolach, które nam wyznaczył – tak samo jak kiedyś wyznaczał aktorom role w swoich filmach. Utknęliśmy w nich, gdy tata znalazł się w szpitalu, a kiedy zmarł, lód się stopił”.

Wizja Manueli Gretkowskiej. Noc, 17 lutego 2016 roku:

– W nocy otworzyło się okno w mojej sypialni. Mocowała się z nim jakaś kobieta, a ja na prześcieradle ujrzałam rozsypane litery, których nie potrafiłam odczytać – opowiada mi przez telefon Gretkowska.

Nocnym majakom nadaje literacki wyraz: „Okiennice otwierają się, zamykają. Są okładkami księgi. Wertowana wiatrem skrzypi. Otwarte na oścież okno zimą? Ja śnię? Kartki skrzypią drewnem. Bije przez nie oślepiający blask. Znam go, jest stamtąd, z granicy bez powrotu. Nad księgą czuwa mocarna kobieta, Sybilla z Kaplicy Sykstyńskiej? Robactwo liter pełza po prześcieradle. Słyszę gniewny głos mężczyzny. Nie rozumiem słów. Nie zgadzają się na coś, męka”^().

Rano sądzi, że to zapowiedź śmierci mamy. Ktoś dzwoni – umarł Andrzej Żuławski. „Senna wizja była o nim. Litery, męka przegranej, walka. Nie wyjść za próg okna, łapać się parapetu rozsądku. On przeszedł na drugą stronę. Piszą: »Niezrozumiany artysta«. Sam siebie nie rozumiał. Szukał, trwonił talent”^() – notuje.

Swego czasu znała go dobrze. Duchowy kontakt pozostał.

Rak

O chorobie dowiaduje się, kiedy są już przerzuty, dwa miesiące przed śmiercią. Lekarze proponują chemię. Odmawia. „Jeżeli da się coś wyciąć, bardzo proszę, jeżeli nie – wracam do domu”.

– Już się nie dało – mówi Mateusz, najmłodszy brat Andrzeja, mieszkający z nim od lat w jednym domu. Tam właśnie rozmawiamy.

Nic się tu nie zmieniło, odkąd byłam u Żuławskich ostatni raz kilka lat wcześniej. Tyle że obok mnie na miejscu Andrzeja siedzi Mateusz, a na niskim stoliku leżą już inne książki. Poukładane w równe stosiki zajmują połowę blatu: Lisbon in Pessoa João Correia Filho, katalog dzieł Borowczyka, Treasures from the Royal Palaces of Spain, różnojęzyczne magazyny filmowe, notes w twardej kolorowej oprawie, a na nim długopis.

Stolik, salon, wszystkie pokoje Andrzeja pełne są pamiątek, bibelotów, oprawionych w ramki zdjęć, sztucznych kwiatów. Ściany są zawieszone obrazami, na kanapach i fotelach leżą kolorowe narzuty.

– Kiedy zrozumieliśmy z Xawerym, jak ciężko mój brat jest chory – przerywa ciszę Mateusz – rozważaliśmy, czyby – jak w przypadku matki Xawerego, Małgosi Braunek – nie zwrócić się do przyjaciół o pomoc finansową i nie wysłać Andrzeja, za jego zgodą, na leczenie za granicę. Ale na wszystko było już za późno.

Gdy tylko lekarze postawili diagnozę, Mateusz zadzwonił do Londynu do średniego brata. Łukasz przyjechał natychmiast.

– Andrzej jeszcze funkcjonował w miarę normalnie. Miałem nadzieję, że zdecyduje się na chemioterapię – opowiada Łukasz, gdy spotykamy się w jego wiejskiej chałupie pod Brodnicą. – Ale nie. Odmówił, bo „chemia durnia z człowieka robi, a efekty niewiadome. Póki mózg mój funkcjonuje, będę żył, jak chcę”, mówił. Trzeba mieć jaja jak berety, żeby trzymać się tego do końca. Później przyznałem mu rację. Po siedemdziesiątce musisz być gotowy na śmierć. Andrzej nigdy wcześniej nie był u lekarza. Śmierci się nie bał. Ludzie niewierzący, jak my, nie boją się umierać. Na tego raka sobie zapracował. Jak? Chlaniem. Rak trzustki i wątroby, to od czego?! My, Żuławscy, mamy silną konstytucję, ale na raka mocnych nie ma.

Xawery o chorobie ojca dowiaduje się w Brazylii. Dzień jest niezwyczajny, bo tuż po jego czterdziestych czwartych urodzinach.

– W dniu tych urodzin po raz pierwszy w życiu poczułem, że jestem tu, gdzie powinienem być, że mam tyle lat, ile powinienem mieć – jestem w środku swojego życia, w którym panują spokój i ład. Byłem na plaży i było świetnie. Wieczorem pomyślałem: „Jaki to wspaniały dzień!”. Nie musiałem nic robić, czułem się dobrze, wszystkie kłopoty gdzieś odpłynęły. A następnego dnia zadzwonił tata i powiedział, że ma raka i że właściwie już nie ma dla niego szans. „Mam wracać z wakacji?” – spytałem. A on: „Nie, spokojnie. Jeszcze wszystko zdążymy załatwić”. Powiedziałem, co moim zdaniem powinien zrobić, a w odpowiedzi usłyszałem, że on „nic nie powinien” i żebym się uspokoił „z tymi radami dorosłego synka”, bo on już wie, co ma robić. Poczułem, że szykuje się nowa wielka odsłona w moim życiu i że biorę ją na klatę, i że zrobimy, co tam ojciec sobie życzy. Uczyniłem wszystko, co w mojej mocy, żeby potem nie powiedzieć, że bezczynnie patrzyłem, jak umiera. Jeżeli ojciec stwierdza, że chce umrzeć, to jest jego decyzja, choć nie musimy się z nią zgadzać.

Kompozytor Andrzej Korzyński na wieść o chorobie przyjaciela doznaje szoku. Jeszcze w listopadzie, dwa i pół miesiąca przed odejściem Żuławskiego, tradycyjnie wyprawili sobie imieniny. O chorobie nie było mowy, choć rzucała już cień. „Był w marnej kondycji, ale czuł się jeszcze na tyle dobrze, że piliśmy wino i jedliśmy foie gras, które kupiłem specjalnie z myślą o nim. Wspominaliśmy młodość. Poprosił mnie, żebym zagrał dla niego tematy z jego filmów. Usiadłem do fortepianu. Zdarzało mu się nie pamiętać, z czego jest akurat ten fragment. Ale kiedy usłyszał muzykę z filmu Wierność, miał łzy w oczach. Teraz myślę, że może czuł, że zbliża się koniec”^().

Dwa miesiące, które upływają od diagnozy, Andrzej spędza w domu, głównie na swoim piętrze. Ogląda ulubione filmy. Brat przychodzi do niego, by zmienić kroplówkę i włączyć kolejny film. Ból łagodzi morfina.

Prawie nic nie je. Pozwala chorobie się pokonać. Kiedy jest już bardzo źle, Mateusz wzywa lekarza, by ten zwiększył dawkę opiatów. Okazuje się, że można to zrobić jedynie w szpitalu. Andrzej się nie zgadza: „Żadnego szpitala”.

Xawery: – Ojciec miał negatywny stosunek do systemu, jakim jest życie ludzkie. Uważał, że jest niesprawiedliwe, nie fair. Okupione wielkim bólem i cierpieniem nie daje żadnych informacji, czego się chwycić, co nas czeka dalej. Nic nie zostało nam powiedziane, jedna wielka niewiadoma. Z tego też powodu zupełnie odrzucał choroby i śmierć. Wolał umierać w domu, do momentu, w którym – jak mówił – „będziemy musieli go zawieźć na uśpienie”.

Ostatnie słowa?

Nie ma słów, tylko jedno wielkie cierpienie, jedna wielka skarga na ból. W niedzielę 14 lutego 2016 roku o jedenastej wieczorem Mateusz z Xawerym dzwonią po pogotowie. Andrzej jest jeszcze przytomny, gdy karetka zabiera go do szpitala.

Następnego dnia Xawery od rana siedzi przy ojcu, Mateusz przyjeżdża o jedenastej. Z Andrzejem nie ma już kontaktu, leży pod respiratorem. Prześwietlenia wykazują krwotok w jamie brzusznej. Konieczna jest operacja, choć wiadomo, że może pomóc jedynie doraźnie. Dla Xawerego sytuacja jest podwójnie trudna: zaledwie półtora roku wcześniej w tym samym szpitalu czuwał przy łóżku mamy, Małgorzaty Braunek.

– Dwie mistrzowskie osoby w moim kręgu – mówi. – Ich historia jest dla mnie niesłychana, ponieważ oni w pewnym momencie odwrócili się do siebie plecami, a potem umarli w tym samym szpitalu. Ostatnie zdanie, jakie wypowiedział mój półprzytomny tata, brzmiało: „Czy jestem w tym samym pokoju, co Gocha?”. „Na tym samym korytarzu, ale w innym pokoju”, odparłem, płacząc. Była noc. Powiedziałem adieu i wyszedłem. Godzinę później dostałem telefon z wiadomością, że tata nie żyje. Zmarł tak, jak postanowił. Samotnie.

Andrzej Żuławski w wywiadzie: „(...) gdy babcia Gosławska umiera otoczona rodziną, oddając ostatnie tchnienie, mówi jedno słowo, które wszyscy zapamiętają. Marek. To jest dla mnie ważna anegdota, bo sądzę, że na łożu śmierci z gromnicą w paluszkach prawdopodobnie powiem tych kilka ważnych imion”^().

„Gocha”.

Gwoli wyjaśnienia: mąż prababci Andrzeja, Józefy Gosławskiej, miał na imię Kazimierz.

Godzina wilka

Andrzej odchodzi 17 lutego między 3.00 a 3.30 nad ranem. O tej samej porze, dokładnie o 3.15, tego samego dnia miesiąca, tyle że dwadzieścia jeden lat wcześniej odszedł jego ojciec, Mirosław.

Tylko okoliczności są inne. Mirosława Żuławskiego przebudził ból serca. Przebył wcześniej zawał, więc wiedział, jak w takiej sytuacji postępować. Zapalił lampkę nocną i wziął do ust pigułkę, która powinna powoli rozpuścić się pod językiem. Nie zdążyła. Upadł na podłogę, twarzą w dół. Hałas przebudził żonę. Zadzwoniła do Andrzeja. Mieszkał akurat w Warszawie, na Ursynowie.

Andrzej w autopowieści O niej: „(...) pomyślałem, że nie będę miał na tyle fartu, by umrzeć na zawał serca. Tak szczęśliwie umarł mój ojciec. Trzeba mieć serce, pomyślałem, by umrzeć na zawał”^().

Potem twierdził, że każdej nocy budzi się dokładnie o tej porze, 3.15 nad ranem: „Tak jest co noc i nic na to nie mogę poradzić. Zapalam światła, węszę za jego zapachem. Za jego trupim zapachem, choć przed śmiercią wydzielał już ten ckny, lepki, słodko-brudny zapach starczy”^().

W dramacie psychologicznym Ingmara Bergmana o trzeciej rozpoczyna się tytułowa Godzina wilka – czas największej liczby narodzin i zgonów; pora dnia, w której organizm doświadcza przesilenia. Ale śmierć Andrzeja dla wszystkich jest szokiem. Za szybko, za wcześnie, niespodziewanie.

Maria Konwicka, przyjaciółka Żuławskiego z lat siedemdziesiątych: – W listach do mnie nazywał siebie „spotworniałym wyrostkiem rakowym”. Tak pisał. Umarł na raka.

On sam o raku w powieści Bóg: „(...) myśląc o nieistniejącym Bogu, równolegle myśli się o raku. (...) Właściwie to o komórkach, które rak wysyła, by przygotowały teren następnego przerzutu”^().

Pożegnanie

Ceremonia pogrzebowa jest skromna – bez pompy, patetycznych mów, honorowych salw armatnich. Nie zjawia się ani minister kultury, ani żaden inny przedstawiciel aktualnej władzy. Stowarzyszenie Filmowców Polskich przysyła wieniec.

„Gdyby Andrzej Żuławski nie poszedł na pogrzeb Ministerstwa Kultury, tobym sobie to spokojnie wytłumaczyła. Ale żeby nikt z Ministerstwa nie przyszedł na pogrzeb Andrzeja Żuławskiego, to już podważyło niedobitki mojej wiary w poczytalność nowych jego oficjeli. Jeśli był to świadomy akt – sromota, jeśli akt nieświadomości – jeszcze gorzej. Pocieszające jest tylko, że sam zainteresowany byłby pewnie takimi gośćmi zupełnie niezainteresowany” – pisze Dorota Masłowska^().

22 lutego 2016 roku w Górze Kalwarii pada deszcz, panuje przejmujący chłód. Przypadkowi przechodnie widzą w kondukcie żałobnym znanych artystów: Daniela Olbrychskiego, Andrzeja Seweryna, Janusza Olejniczaka i Stefana Friedmanna. Mało kto dostrzega gwiazdę światowej sławy Sophie Marceau, która mimo braku słońca ukrywa twarz za dużymi ciemnymi okularami i zwojami szala.

Pierwszy szereg stanowi rodzina: młodsi bracia Łukasz i Mateusz, ich partnerki oraz synowie Andrzeja: Xawery, Ignacy i Vincent nazywany w Polsce Wincentym. Są też rodziny synów oraz kuzynki Andrzeja, Ewa i Agnieszka, z domu Żuławskie; jest bratanek Błażej Żuławski i jego mama Alicja. Nieco dalej oddany Andrzejowi francuski tłumacz jego prozy Erik Veaux i krytyk filmowy Tadeusz Sobolewski. Andrzeja żegnają także bliskie mu kobiety: prócz Sophie, Fotografka, była partnerka Nela i wydawczyni Katarzyna Merta.

Media na prośbę rodziny trzymają się z daleka – uroczystość ma charakter prywatny. Mimo to kondukt składa się z dziesiątków osób, co zapewne zdziwiłoby samego nieboszczyka, który ostatnie lata przeżył niemal samotnie i pewnie nie przypuszczał, że ma aż tylu przyjaciół. Miejsce pochówku też może zdziwić: to nie Aleja Zasłużonych na Powązkach ani żaden ze znanych cmentarzy Paryża, ale jedynie cmentarz rzymskokatolicki w podwarszawskiej miejscowości.

Urnę z prochami niesie Mateusz. Następnie synowie składają ją do ziemi. Wszystko zgodnie z wolą zmarłego: „Żadnych ceremonii, żadnego księdza, żadnej mszy”.

Rok później odwiedzam cmentarz w Górze Kalwarii. Znów luty, znów deszcz, tym razem ze śniegiem, wokół niebiańska cisza. Kieruję się ku wzgórzu. Grób jest prosty, a przez to piękny: ziemia, wbity w nią krzyż, a pod nim wielki głaz. Tak ciężki, że gdyby nie wiem jak próbować, nie sposób się spod niego wydobyć. Czy nie stąd ta tradycja – z czasów strzyg, upiorów i wampirów?

Przygniecione kamieniem leżą trzy pokolenia Żuławskich: Maria Żuławska, z domu Wiśniowska, czyli babcia Andrzeja, jej syn Mirosław oraz Andrzej. Matka, syn i wnuk.

Góra Kalwaria

„(...) na najmilszym cmentarzu, jaki znam: tu chciałbym leżeć, w drzewach, na pagórku. W świetle ciemności, świetle Setha, pana piekieł, Zagreusa (...), łowcy dusz. Świetle Ozyrysa, boga zmarłych, lecz i Byka Zachodu, i Oka Słońca: wszystko jest podwójne we wszystkim, pisze egipska księga zmarłych, a my jesteśmy za życia swoimi własnymi potworami”^() – notuje Andrzej. Zna ten cmentarz, przychodzi czasem na grób babki, gdy jeszcze leży tam sama.

Rodzinny grób w Górze Kalwarii? Studiuję życiorysy Żuławskich i szukam związków z tą miejscowością. Styczności nie znajduję żadnych. Nie mieszkał w Górze Kalwarii nikt z Żuławskich ani też nikt z rodziny Czesławy, matki Andrzeja. Ona sama spoczęła zresztą gdzie indziej.

Górze Kalwarii dziwi się nawet Xawery. Dlaczego akurat tutaj? Nie interesował się tym wcześniej, bo jego prababcia zmarła, zanim się urodził, w 1967 roku. Pogrzeb ukochanego dziadka Mirosława sam w sobie był dla niego tak wielkim przeżyciem, że nie zapytał: z jakiego powodu wybór padł na tę miejscowość?

– A tata? To naturalne, że chce leżeć przy swoich bliskich – tłumaczy.

Ale dlaczego Maria Żuławska w ogóle się w Górze Kalwarii znalazła?

Zagadkę wyjaśnia Mateusz. Babcia trafiła do tamtejszego domu opieki wkrótce po tym, jak w Warszawie na pasach potrąciła ją taksówka. Doszło do wylewu krwi do mózgu i paraliżu jednej strony ciała, a że Maria była dosyć korpulentna, wymagała stałej opieki osoby sprawnej fizycznie. Czesława Żuławska się nie zgodziła, by teściowa zamieszkała z nimi, więc Mirosław znalazł dla matki ośrodek prowadzony przez siostry zakonne. Przeleżała tam kilka lat.

– Siostry ją polubiły, bo była dowcipną, inteligentną, oczytaną panią. Gdy zmarła, zaproponowały, żeby pochować ją na tamtejszym cmentarzu. Ojciec się zgodził, chętnie tam jeździł, więc kiedy odszedł, pochowaliśmy go obok babci, co nie było jednak proste – zauważa.

Ksiądz, któremu podlegał cmentarz, zażądał od rodziny dowodów na związek Mirosława z Górą Kalwarią i świadectwa jego wiary. Mateusz udał się po nie do najbliższego mieszkaniu ojca kościoła na placu Zbawiciela. Ksiądz był konkretny:

– Nie znam pana ojca. Czy uczestniczył we Mszy Świętej? Czy w ogóle był chrześcijaninem? Ma pan jakieś dowody?

Mateusz odparł, że nie wie, choć wiedział: tata był niewierzący. Wyjął z kieszeni legitymację Mirosława z AK.

– Jak ksiądz myśli, jakiej wiary mógł być człowiek, który działał w AK?

Dostał zgodę na pogrzeb i pojechał uzgadniać szczegóły z Andrzejem.

Przed pochówkiem musiała jednak odbyć się msza – w latach dziewięćdziesiątych nie było innej możliwości. Andrzej zaproponował: „To ja napiszę księdzu mowę”. A potem ksiądz prowadził mszę, jakby szedł na ścięcie.

Żuławski w autobiograficznym eseju Zaułek pokory: „Młody chłopski proboszcz w Górze Kalwarii nie chciał wiedzieć, nad kim ma odprawiać obrzędy, i powiedział, że kazanie ma być pouczeniem dla żywych. Ocknął się dopiero i pąsy wykwitły mu na lico, gdy zobaczył na cmentarzu telewizyjne kamery. Stroniczkę z książki mego ojca przeczytał nad mogiłą mój drugi brat z Londynu, bardzo źle, hucząc i dukając, i tego mi było najbardziej żal. Kartka była z tekstu Niebieskie migdały i opowiadała, jak to ojciec godzinami leżał na wysokiej gałęzi w sadzie swoich dziadków, marząc. Ani ojciec, ani matka nie byli katolikami, tak myślę”^().

Jedyna dyspozycja, jaką Mirosław zostawił na wypadek swojej śmierci, dotyczyła kamienia. Mówił: „Pamiętajcie, chciałbym leżeć pod kamieniem”. Więc Łukasz znalazł odpowiedni głaz i z Xawerym zawieźli go na cmentarz.

Matka Andrzeja, Mateusza i Łukasza, Czesława Janiak-Żuławska, zmarła trzy lata po mężu.

– Chciała być skremowana. Powiedziała, żeby broń Boże nie kłaść jej razem z teściową, więc nie leży w jednym grobie z ojcem, lecz ze swoją mamą, Stefanią Janiakową, na Bródnie. Andrzej, podobnie jak mama, życzył sobie kremacji. Chciał, by część jego prochów została rozsypana we Lwowie na ulicy, przy której się urodził i po której mama chodziła z nim na spacery. Uznaliśmy, że będzie mu przyjemnie leżeć z ojcem, z którym był w konflikcie, ale jednak łączyła ich głęboka więź – opowiada Mateusz.

Od Xawerego odchodzenie rodziców, Andrzeja Żuławskiego i Małgorzaty Braunek, przynależących do różnych ideologicznie światów, i zrozumienie ich oczekiwań wymagało wielkiej empatii:

– Mama nauczyła mnie odbierać rzeczywistość przez modlitwę i odwołanie do sił wyższych, a śmierć traktować jako rodzaj zadania dla żyjących, którzy mają odprowadzić umierającego i modlitwą pomóc mu uwolnić się z tego świata, nie zaś go do niego przyciągać. Tata natomiast stał na przeciwnym stanowisku – ciął mieczem i mówił: „żadnych modlitw”. Ale kiedy teraz rozważam ich stosunek do tych spraw, widzę, że te dwa pozornie skrajne poglądy w rezultacie prowadzą do tego samego wniosku. Do tego stopnia, że kiedy chowano urnę i chciałem w myśli się pomodlić, usłyszałem głos ojca: „Po prostu milcz!”.

Więc zamilkł, a milcząc, widział ludzi, deszcz. Ten Moment.

Kulturalnie w Kulturze

Po ceremonii pogrzebowej w Kinie Kultura z inicjatywy Xawerego odbywa się pokaz ostatniego filmu Andrzeja Żuławskiego Kosmos, a po nim w restauracji należącej do Stowarzyszenia Filmowców Polskich – stypa.

– Kuriozalna – mówi o uroczystości Katarzyna Merta, wydawczyni książek Żuławskiego i oddana mu przyjaciółka. – Po pokazie filmu zaczęły się wspominki. Najpierw Filip Bajon: „Andrzej, wspaniały artysta, myśmy mu wszystkiego zazdrościli; miał piękne kobiety, wszystko miał...”, pieprzy takie głupstwa. Potem wychodzi jakiś i znowu coś truje bez sensu. Po nim Olbrychski, który mówi, ale głównie o sobie, że żałuje, iż odmówił Andrzejowi zagrania w Błękitnej nucie, i że spotkał go niedawno, a Andrzej powiedział: „Musimy coś razem zrobić...”. Nie wytrzymałam, wyszłam przed wszystkich i mówię: „Wszyscy tu państwo rozmawiacie o filmach, tymczasem żywiołem Andrzeja i jego najmocniejszą stroną, jego życiem jest literatura. Wydałam ponad dwadzieścia jego książek, a filmów zrobił piętnaście. Andrzej Żuławski był wielkim romantykiem, który sądził, że można opisać świat i dotrzeć do prawdy. Pisał o kim? O nas. O nas wszystkich, o świecie – rzeczy najciekawsze, bo najprawdziwsze”. To był kawał mięcha, a nie jakieś celebryckie opowiastki: ten się kochał, a ten zdradził. Jak skończyłam, wszyscy się obudzili. „Jak pięknie powiedziałaś!”. Bo ważne było, żeby usłyszeć o Andrzeju coś pozytywnego, ale coś, co jest bliskie prawdy. Bo do niego przylgnęły skandale jak gówno do podeszwy. Po prostu: polskie gówno. Na świecie, owszem, plota dotyczy każdego, ale ludzie potrafią znaleźć sedno. A tutaj nie ma sedna, tylko że się upił, coś powiedział, kogoś opisał, z kimś romansował. Nikt nie jest bez wad.

Środowisko filmowców niespecjalnie kochało Żuławskiego.

Kiedy podczas pisania tej książki rozmawiam ze znajomymi Andrzeja, zdarza im się mówić o nim w czasie teraźniejszym: „Andrzej jest...”. Dopiero po chwili zmieniają „jest” na „był”.

– W naszej świadomości on wciąż jest pięknym mężczyzną, bo zostały jego pisma, książki, filmy, zdjęcia i wspomnienia. Ale tak jak był skończenie piękny, tak miewał momenty wredności i nienawiści do ludzi i świata – przyznaje Krystyna Demska-Olbrychska i wspomina przypowieść o żabie, do której w Kinie Kultura nawiązała Sophie Marceau, mówiąc o charakterze Andrzeja urodzonego w znaku Skorpiona^().

Oto na brzegu rzeki żaba spotkała skorpiona. Oboje chcieli się przedostać na drugi brzeg, ale skorpion miał z tym naturalny problem. Poprosił więc żabę, by przewiozła go na swoim grzbiecie. „Nie chcę, boję się, bo ty mi zrobisz krzywdę”, mówi żaba. A skorpion: „Chyba oszalałaś! Przecież gdybym cię skrzywdził, sam bym utonął”. Żaba przyznała mu rację i spełniła jego prośbę. Do brzegu jednak nie dopłynęli, bo na środku rzeki skorpion ją ukąsił. Żaba mówi: „Co ty zrobiłeś, przecież utoniemy oboje!”, a on: „Ale to jest mój charakter”.

– Andrzej kłuł się we własny ogon – mówi Krystyna.

Metafizyka

Parę miesięcy po śmierci brata Mateusz otrzymuje zaproszenie od Instytutu Polskiego w Paryżu na Le septième art dans le 7e, tydzień poświęcony kulturze wybranego kraju – w 2016 roku to Polska. W planie znajduje się m.in. pokaz filmu dokumentalnego o Andrzeju Żuławskim Varsovie, la forêt forteresse. Mateusza poproszono, by przed projekcją powiedział parę słów.

Do Paryża jedzie ze swoją partnerką Elizą. Przy okazji chce ją oprowadzić po ukochanych miejscach. Jedno z nich to Ogrody Tuileries.

Jest słoneczny dzień, gorąco, więc nie idą szeroką środkową aleją, tylko boczną, zacienioną. Po lewej stronie mijają trawnik otoczony niskim metalowym płotkiem. Na trawie jest aż czarno od wielkich ptaków, bodaj kruków. Naraz jeden odłącza się od reszty i wyraźnie zmierza w kierunku spacerującej pary. Cały czas badawczo się jej przyglądając, przeskakuje płotek, skacze dalej, wreszcie podfruwa na oparcie stojącego w pobliżu metalowego krzesła.

– Zaczynam odczuwać lekki niepokój, ale natychmiast go w sobie duszę, nie ma przecież powodu do obaw – wspomina Mateusz. – Nie zmieniamy więc tempa, mijamy skupisko kruków zajętych wydziobywaniem czegoś z ziemi i idziemy na wprost tego ptaka, który nie spuszcza z nas wzroku. Jesteśmy już dwa–trzy metry od niego, nawiązuję z nim jakiś dziwny kontakt. Mijamy go, zostawiamy nieco w tyle, ale on wciąż jeszcze jest w polu mojego widzenia. Poczułem się nieswojo. Nie wytrzymałem – odwracam się do ptaka i z niedowierzaniem pytam: „Andrzej?”. Ciarki mi przeszły po plecach. Trudno przecież oczekiwać odpowiedzi... W tym momencie ptak sfrunął z krzesła i majestatycznym krokiem zaczął się oddalać. Tyłem. I nie w stronę stada, lecz w przeciwną.

Tego dnia Mateusz przeżywa jeszcze inne zadziwiające zdarzenie. W drodze powrotnej do hotelu przy jednej z przecznic dostrzega znajomą sylwetkę mężczyzny. Skąd znajomą, nie ma pojęcia. Zrównuje się z nim, gdy czekają na zielone światło. Przygląda się mu i naraz – olśnienie! To Jean-François Balmer, który wystąpił w Kosmosie. Mateusz łapie go za rękaw: „Przepraszam, pan grał w ostatnim filmie mojego brata...”. On się odwraca, przez moment przygląda Mateuszowi. „Pana Andrzeja Żuławskiego?”. A gdy Mateusz potwierdza, Balmer mówi: „Pana brat był arystokratą filmu”.

– Proszę powiedzieć, jak to możliwe – pyta mnie Mateusz – że aktor, który jest Szwajcarem i bywa w Paryżu okazjonalnie, i my, którzy przyjechaliśmy tam tylko na trzy dni, nagle się spotykamy? A Balmer nic nie wiedział o przeglądzie w Instytucie Polskim, nie był zaproszony na pokaz filmu o Andrzeju. Jakim cudem w mieście, gdzie są miliony ludzi, dochodzi do takiej sytuacji? Jak wytłumaczyć dwie tak dziwne sytuacje? To wszystko było poruszające.

Ostatnią z wydanych książek Żuławskiego Un testament écrit en français kończy pełna czułości scena z sikorkami, którym autor co rano wysypuje na parapet okruszki. Ptak, tym razem wróbel, jest także w Kosmosie. Jego śmierć to zagadka – ktoś go powiesił. Kto i dlaczego? Nie wiadomo. O kolejnym ptaku opowiada Manuela Gretkowska: „Przyjaciółka Żuławskiego pojechała do jego willi odebrać swoje rzeczy, pamiątki. Dostała w prezencie od producenta filmu wypasione wydanie Kosmosu. Podziękowała, zabrała co jej i stanęła kilka kilometrów dalej, żeby zatankować. Na dachu jej wozu był martwy wróbel, bez głowy. (...) Facet, który dał jej ten film, nazywał się David Bird”^().

– Czuje pan czasem w domu obecność brata? – pytam Mateusza.

– Tak, choć niestety coraz mniej. W marcu, przeszło rok po odejściu Andrzeja, Xawery wszedł do jego sypialni, chwilę postał i mówi: „O, taty już tu nie ma”. Wcześniej wyczuwał jego obecność: „No jest, jest, jeszcze jest...”. Po śmierci mojego ojca miałem podobne wrażenie.

Wydawało się przecież, że Andrzej Żuławski jest wieczny – jego osobowość, wielka siła charakteru, urok i charyzma. Tacy jak on nie umierają. Chyba że na własnych prawach.

Xawery: – Swoją śmierć sobie wymyślił. Jakby kręcił film na zamówienie: Śmierć wielkiego artysty. Reżyseria: Andrzej Żuławski.

Na wiadomość, że zamierzam napisać biografię Żuławskiego, moi rozmówcy będą jednak reagowali zdumieniem: „Ależ to niemożliwe! On się składał z samych sprzeczności...”.

– To postać tragiczna – mówi aktorka Emilia Krakowska. – Urodził się jak książę, miał wszystko, o czym można zamarzyć: talent, urodę, inteligencję, zagraniczne szkoły, znakomitych przodków. A czego dokonał?PRZYPISY

Manuela Gretkowska, Kosmitka, Warszawa 2016, s. 139.

Ibidem, s. 140.

Andrzej Korzyński, Otaczał nas wiatr, rozm. przepr. Anita Zuchora, „Pani” 2017, nr 3.

Renata Kim, Żuławski. Ostatnie słowo, Warszawa 2011, s. 117.

Andrzej Żuławski, O niej, Gdańsk 2003, s. 163.

Andrzej Żuławski, Kikimora, Warszawa 1997, s. 342.

Andrzej Żuławski, Bóg, Warszawa 2005, s. 169.

Dorota Masłowska, Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu, Kraków 2017, s. 136.

Andrzej Żuławski, Moliwda, Warszawa 1994, s. 228.

Andrzej Żuławski, Zaułek pokory, Warszawa 2000, s. 9.

„Oboje jesteśmy spod znaku Skorpiona, a wiadomo, co to za znak”, pisze Żuławski w Bilecie miesięcznym. Co ciekawe, w 1940 roku dzień urodzin Andrzeja był dla tego znaku datą graniczną, więc sprawę przesądza dokładna godzina urodzin. Skoro – jak wkrótce się okaże – Mirosław Żuławski wrócił do domu z pracy przed czternastą, a jego syn spał już na poduszce obok matki, musiał się urodzić jakiś czas wcześniej (w domu nie było śladów porodu) – a zatem jeszcze Skorpion!

Bird to po angielsku „ptak”, jednak Gretkowska myli się co do imienia i funkcji. Przyjaciel Żuławskiego, Daniel Bird, nie był producentem Kosmosu.
Manuela Gretkowska, Trudno z miłości się podnieść, rozm. przepr. Patrycja Pustkowiak, Warszawa 2019, e-book.

Mirosław Żuławski, Album domowe, Warszawa 1997, s. 51.

Andrzej Żuławski, Nocnik, Warszawa 2010, s. 66.

Pisownia imienia w kolejnych świadectwach rodzinnych się zmienia: raz występuje jako „Bogdan”, np. we wspomnieniach Juliusza, raz jako Bohdan – we wspomnieniach Mirosława. Jako właściwą przyjmuję pisownię stosowaną przez Mirosława.

Tak od nazwiska dowódcy, Władysława Zygmunta Beliny-Prażmowskiego, nazywano ułanów z 1 Pułku Ułanów Legionów Polskich.

Za: Marcin K. Schirmer, Wybitne rody, które tworzyły polską kulturę i naukę, Warszawa 2017, s. 420.

Juliusz Żuławski, Z domu, Warszawa 2016, s. 20.

Mirosław Żuławski, Album..., op. cit., s. 70.

Ibidem, s. 80.

Ibidem, s. 178.

Ibidem, s. 181.

Ibidem, s. 164.

Renata Kim, Żuławski. Ostatnie..., op. cit., s. 24.

Artur Leinwand, Obrona Lwowa we wrześniu 1939 roku, lwow.com.pl, https://bit.ly/2xzGp0W .

Joanna Rawik, Andrzej Żuławski, „Twój Styl” 1994, nr 3.

Andrzej Żuławski, Zapach księżyca, Warszawa 2005, s. 11.

ZWZ – Związek Walki Zbrojnej. Działał od 13 listopada 1939 do 14 lutego 1942 r.

Mirosław Żuławski, Album..., op. cit., s. 219.

BIP – Biuro Informacji i Propagandy Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej – Armii Krajowej.

Mirosław Żuławski, Album..., op. cit., s. 226.

Renata Kim, Żuławski. Ostatnie..., op. cit., s. 21.

Mirosław Żuławski, Album..., op. cit., s. 229.

Ibidem, s. 235.

Zob: Wilhelmina Skulska, Za dużo... artystów. Rozmowa z reżyserem filmowym Andrzejem Żuławskim, „Przekrój” 1986, nr 27.

Mirosław Żuławski, Lwów (w:) Opętanie. Ekstremalne kino i pisarstwo Andrzeja Żuławskiego. Red. Sergio Naitza i Alpe Adria Cinema, Warszawa 2004, s. 105.

Andrzej Żuławski, Domagalik i Żuławski, rozm. przepr. Małgorzata Domagalik, „Pani” 2004, nr 2.

Piotr Kletowski, Piotr Marecki, Żuławski. Przewodnik Krytyki Politycznej. Wywiad-rzeka, Warszawa 2008, s. 19.

Mirosław Żuławski, Album..., op. cit., s. 8.

Polski Komitet Opiekuńczy we Lwowie (1941–1944), jeden z oddziałów Rady Głównej Opiekuńczej (RGO) – polskiej organizacji charytatywnej działającej na rzecz Polaków w czasie obu wojen światowych.

Mirosław Żuławski, Album..., op. cit., s. 247.

Wywiad z Andrzejem Żuławskim dla Stopklatka.pl (1–6), 2009, https://bit.ly/2JDxp0u .

Mirosław Żuławski, Album..., op. cit., s. 282.

Renata Kim, Żuławski. Ostatnie..., op. cit., s. 22.

Wilhelmina Skulska, Za dużo..., op. cit.

Piotr Kletowski, Piotr Marecki, Żuławski. Przewodnik..., op. cit., s. 20.

Zob: Pełna lista majątków kresowych, adresy właścicieli domów Lwowa i ich ówczesnych właścicieli, jaroslawrokicki.com, https://bit.ly/2LHUXDS .

Mirosław Żuławski używa pisowni „Żyrzyńska”.

Jego syn, Andrzej Gelberg, od 1992 r. redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność”, był m.in. doradcą Lecha Kaczyńskiego jako prezydenta Warszawy.

Zob.: Andrzej Żuławski, Zaułek pokory, op. cit., s. 52.

Zob.: Zofia Nałkowska, Dzienniki 1945–1954, część 2, opracowanie, wstęp i komentarz: Hanna Kirchner, Warszawa 2000, s. 286.

Andrzej Żuławski, Zaułek pokory, op. cit., s. 104.

W czasie gomułkowskiej odwilży w latach 1956–1958 Kuryluk zostanie ministrem kultury, a następnie dyrektorem Państwowego Wydawnictwa Naukowego.

Mirosław Żuławski, Album..., op. cit., s. 275.

Ibidem, s. 276.

Ibidem, s. 278.

Premiera Wesela odbyła się 29 listopada 1944 roku w Lublinie. Reżyserował Jacek Woszczerowicz. Wystąpili m.in. Jan Świderski, Jan Kreczmar, Ryszarda Hanin, Czesław Wołłejko, Halina Kossobudzka i Kazimierz Wichniarz.

Mirosław Żuławski, Album..., op. cit., s. 282.

Renata Kim, Żuławski. Ostatnie..., op. cit., s. 21.

Piotr Kletowski, Piotr Marecki, Żuławski. Przewodnik..., op. cit., s. 20.

Andrzej Żuławski, Jesteśmy mięsem dla tygrysa, rozm. przepr. Tadeusz Lubelski, „Kino” 1992, nr 7.

Andrzej Żuławski, Kikimora, op. cit., s. 226.

Andrzej Żuławski, Zaułek pokory, op. cit., s. 37.

Sergio Naitza, Wywiad z Andrzejem Żuławskim (w:) Opętanie. Ekstremalne kino..., op. cit., s. 16.

Jan Kozłowski, Byłam szczęśliwa, „Poznaniak” 1995, 10–11–12 marca.

Mirosław Żuławski, Album..., op. cit., s. 283.

Stefan Kisielewski, Felietony, tom II, Warszawa 2013, s. 26.

Mirosław Żuławski, Album..., op. cit., s. 287.

Ibidem, s. 298.

Zob.: Zdzisław Zblewski, Leksykon PRL-u, Kraków 2000, s. 188.

Jacek Trznadel, Wojna domowa. Rozmowy z pisarzami, Warszawa 2006, s. 252.

Renata Kim, Żuławski. Ostatnie..., op. cit., s. 46.

Andrzej Żuławski, Nocnik. 27.XI. 2007–27.XI.2008, Warszawa 2010, s. 140.

Rozmowa Pawipiór, czyli trzej panowie Ż., „Sztandar” 1996, 23–25 lutego.

Andrzej Żuławski, Perseidy, Warszawa 1999, s. 385.

Za: Marcin. K. Schirmer, Wybitne rody..., op. cit., s. 427.

Renata Kim, Żuławski. Ostatnie..., op. cit., s. 65.

Ibidem, s. 46.

Piotr Kletowski, Piotr Marecki, Żuławski. Przewodnik..., op. cit., s. 159.

Jan Koprowski, Orzechosiu, art.intv.pl, https://bit.ly/2YItjuf .

Mirosław Żuławski, Album..., op. cit., s. 304.

Rozmowa odbyła się w Wesołej w sierpniu 2008 roku.

Andrzej Żuławski, Zaułek pokory, op. cit., s. 96.

Renata Kim, Żuławski. Ostatnie..., op. cit., s. 2.

Ibidem, s. 96.

Ibidem, s. 27.

Mirosław Żuławski, Album..., op. cit., s. 308.

Piotr Kletowski, Piotr Marecki, Żuławski. Przewodnik..., op. cit., s. 159.

Zob. Andrzej Żuławski, Zaułek pokory, op. cit., s. 142.

Juliusz Żuławski również należy do PPS i jak inni członkowie partii po „zjednoczeniu” w grudniu 1948 r. zostaje członkiem PZPR.

Juliusz Żuławski, op. cit., s. 425.

Właściwie Julia Brystygierowa, znana także jako Krwawa Luna, Daria, Maria. Pisuje również powieści i opowiadania: Krzywe litery, Przez ucho igielne, Znak „H”.

Andrzej Żuławski, Moliwda, op. cit., s. 83.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: