Powstanie Warszawskie. Wędrówka po walczącym mieście - ebook
Powstanie Warszawskie. Wędrówka po walczącym mieście - ebook
Po 70 latach taśmy filmowe z kronikami nagranymi podczas Powstania Warszawskiego przez operatorów Biura Informacji i Propagandy Armii Krajowej ujrzały światło dzienne. Stało się tak za sprawą Muzeum Powstania Warszawskiego, które na ich podstawie postanowiło stworzyć pierwszy na świecie film fabularny zmontowany w całości z materiałów dokumentalnych. Tak oto narodziło się „Powstanie Warszawskie”, czyli opracowany w nowoczesnych technologiach dramat wojenny non-fiction mówiący o wydarzeniach sierpnia 1944 roku. Film był polskim kandydatem do Oscara w kategorii „Najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny”. Na festiwalu filmowym w Gdyni zdobył nagrodę Orły dla najlepszego obrazu dokumentalnego i najlepszego dźwięku, a Stowarzyszenie Filmowych Reżyserów Dźwięku przyznało mu Złotą Szpulę. Sukces projektu zainspirował twórców do dalszych działań. Muzeum Powstania Warszawskiego zwróciło się więc do pisarza Marcina Ciszewskiego z prośbą o zbeletryzowanie filmu. Celem było przekucie poruszających kronik powstańczych w fascynującą książkę. Efektem tej pracy jest niniejszy tom. Powstało dzieło daleko wykraczające poza interpretację – to oryginalna, autorska opowieść o jednym z najważniejszych momentów w dziejach Polski. I kolejny dowód na to, że historia wciąż jest żywa i pełna wzbudzających emocje narracji. Zapraszamy na literacką wędrówkę po walczącej Warszawie.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64523-54-0 |
Rozmiar pliku: | 5,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Siedzę w dziś już nieistniejącym kinie „Femina” i oglądam „Powstanie Warszawskie”, „pierwszy na świecie dramat wojenny non-fiction”, jak reklamują go plakaty. Film złożony z fragmentów starych powstańczych kronik, tak niekiedy zniszczonych wskutek niewłaściwego przechowywania i nadmiernej eksploatacji, że często wydarzeń ukazanych na poszczególnych klatkach można się tylko domyślać. Na ekranie znane ujęcia: wybuch, który wstrząsa górującym nad Warszawą wieżowcem Prudentialu, chłopcy w krótkich spodenkach i wielkich czapach pocztowców, z torbami przewieszonymi przez ramię, spieszący, by oddać ludziom listy pisane przez krewnych i znajomych znajdujących się w innych częściach miasta, grupa powstańców skokami zmierzająca na pozycje obronne, strzał z miotacza ognia...
Wszystko to każdy z nas widział po wielokroć.
A jednak siedzę w ciemnej sali kinowej i nie mogę oderwać wzroku od ekranu. Znane kadry niemal biją po oczach, ich wymowa wciska w fotel. Uszy atakuje huk wybuchów bomb i pocisków artyleryjskich, gwizd przelatujących kul, grzechot serii karabinów maszynowych, krzyk ludzi. Brzmi sugestywna muzyka, z hipnotycznym, podnoszącym dramaturgię filmu motywem przewodnim.
Cóż takiego się stało, że poszedłem do kina, podobnie jak sześćset tysięcy moich rodaków, by obejrzeć blisko półtoragodzinny obraz złożony wyłącznie z powstańczych kronik? Że ludzie, niezależnie od wieku, wychodzą z kina wzruszeni, wyciszeni, porażeni realizmem oglądanych kadrów?
U podstaw niezwykłego sukcesu artystycznego przedsięwzięcia w pierwszym rzędzie stała decyzja o pokolorowaniu filmu. Niejedyna oczywiście, choć kluczowa. Tytaniczna, mrówcza praca wielu ludzi, składająca się na setki godzin spędzonych nad poszczególnymi klatkami filmu, by nadać im ostrości, kolorów i głębi. Właśnie ten zabieg w największej mierze zdecydował o sukcesie projektu. Stare powstańcze kroniki oglądane w oryginale budziły zaciekawienie, ale właściwie nic poza tym. Były dalekie, archaiczne. Ludzie, miasto i wydarzenia stanowili z każdym rokiem coraz bardziej odległą historię. Pokolorowanie i cyfrowe „podostrzenie” klatek, a co za tym idzie, radykalne uwspółcześnienie obrazu spowodowało rewolucję: przekaz „przybliżył się” do widza i odkrył przed nim niespotykane dotąd pokłady emocji. To, co odległe, zaczęło nas obchodzić, występujący w filmie ludzie, powstańcy i cywile, stali się zwykli, a przez to bliscy – to po prostu byli nasi dziadkowie i babcie, nasi krewni, bracia i siostry. Dołożenie dźwiękowych efektów specjalnych, dialogów, muzyki i spajającej wszystko narracji dwóch głównych bohaterów spowodowało, że mamy do czynienia z dziełem bardzo oryginalnym, świeżym i nowatorskim.
„Tworząc film »Powstanie Warszawskie«, chcieliśmy zadbać o każdy detal: właściwy kolor chleba wypiekanego w powstańczej piekarni, odpowiedni dźwięk wystrzału z karabinu czy odcień cegły sprzed siedemdziesięciu lat. Dbałość o szczegóły ożywiła miasto”, napisał we wstępie do książki „Powstanie Warszawskie. Rozpoznani” dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski1).
------------------------------------------------------------------------
1) Iza Michalewicz, Maciej Piwowarczuk, Postanie Warszawskie. Rozpoznani, Warszawa 2014, s. 5.
Właśnie: pokolorowanie klatek filmu postawiło miasto w rzędzie równoprawnych bohaterów tej niezwykłej opowieści. Warszawa w filmie żyje, po raz ostatni ukazuje prawdziwe oblicze, tak niewiele mające wspólnego ze współczesnym obrazem zaganianego, chaotycznego miasta. W dniu kapitulacji, po sześćdziesięciu trzech dniach walk, przedwojenna Warszawa odeszła na zawsze, i nie mówię tylko o substancji materialnej. Definitywnie rozsypała się jej struktura społeczna, a ostatnie przejawy wolnej Polski ostatecznie zakończyły żywot. Dni powstańczego zrywu, niezależnie od wszystkich uwarunkowań politycznych i militarnych, były przecież ostatnim okresem, w którym warszawiacy nie tylko mieli nadzieję na odzyskanie niepodległości; w rejonach opanowanych przez wojsko podległe legalnemu polskiemu rządowi mieszkańcy stolicy rzeczywiście czuli się wolni.
Tematem filmu i zarazem jego największą siłą jest ukazanie codziennego życia w walczącym, oblężonym, ostrzeliwanym mieście: początkowej radości wynikłej z nadziei na wolność, potem krzątania się wokół własnych lub publicznych spraw. I w końcu agonii: powolnego, rozpisanego na tysiące epizodów konania idei powstania oraz – w sensie niekiedy brutalnie dosłownym – jej realizatorów i uczestników.
Jedno z pierwszych ujęć filmu przedstawia Stefana Bagińskiego filmującego płonącą śródmiejską kamienicę Bachranów. To właśnie ludziom takim jak on, operatorom Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK, będę towarzyszył w wędrówce. Będę wszędzie tam, gdzie oni.
Zanurzam się w atmosferę tamtych dni. ■