Ścieżki chwały - ebook
Ścieżki chwały - ebook
Niezwykła – tym bardziej że prawdziwa – historia człowieka, który najprawdopodobniej spoglądał ze szczytu Mount Everest na długo przed Edmundem Hillarym. Skromny nauczyciel historii w Charterhouse, George Mallory, marzył o zdobyciu Pani Czomolungmy. Dramat alpinisty, który niestrudzenie pokonywał strome „ścieżki chwały”, ale i bardziej przyziemne przeszkody, znajduje w tej powieści pełny wyraz.
Powieść oparta na przeżyciach jednego z najbardziej tajemniczych bohaterów w historii alpinizmu – prawdziwy dynamit komercyjnej fikcji literackiej!
„Archer jest niesamowitym pisarzem, z powodzeniem zdaje u czytelnika najważniejszy egzamin – chęć przewrócenia kartki, by się dowiedzieć, co będzie dalej”.
„Sunday Times”
Jeffrey Archer to jeden z najpopularniejszych obecnie pisarzy na świecie. W 1992 roku otrzymał tytuł szlachecki, zasiadał też jako poseł w Izbie Gmin. Debiutował powieścią Co do grosza, która zyskała popularność w Wielkiej Brytanii. Kolejna, Kane i Abel, stała się wielkim bestsellerem. Wkrótce obie książki zostały sfilmowane. Jego sławę ugruntowały następne powieści: Córka marnotrawna, Sprawa honoru, Stan czwarty, Złodziejski honor i wydany w 2008 roku przez REBIS jego bestsellerowy Więzień urodzenia, długo utrzymujący się na szczycie listy bestsellerów w Wielkiej Brytanii.
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7818-983-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Ostatnim razem, gdy wspinałem się w okutych butach, odpadłem – odezwał się Conrad.
Jochen miał ochotę zawołać hurra!, ale wiedział, że jeżeli tak zareaguje na zaszyfrowaną wiadomość, wzbudzi czujność ekipy rywali, którzy odbierają na tej samej częstotliwości – albo, co gorsza, podsunie jakiemuś podsłuchującemu dziennikarzowi myśl, że znaleźli ciało. Nie wyłączał radiotelefonu, licząc, że się dowie, na którą z dwu ofiar natknęła się grupa poszukiwawcza, ale nie padło już żadne słowo. Tylko trzask w słuchawce dowodził, że ktoś tam jest, lecz nie chce nic mówić.
Jochen postąpił ściśle wedle instrukcji i po minucie milczenia się wyłączył. Żałował, że nie wybrano go do grupy wspinaczy, która miała poszukiwać obydwu ciał, ale wyciągnął zły los. Ktoś musiał zostać w obozie-bazie i czuwać przy radiotelefonie. Wyjrzał z namiotu na padający śnieg, próbował sobie wyobrazić, co się dzieje tam, w górze.
Conrad Anker patrzył na zamarznięte ciało; odbarwiona skóra była biała jak marmur. Ubranie – czy raczej strzępy ubrania – wyglądało, jakby niegdyś należało do włóczęgi, nie do człowieka, który kształcił się w Oksfordzie czy w Cambridge. Gruba konopna lina wciąż opasywała nieżywego mężczyznę; jej wystrzępione końce wskazywały, gdzie się przerwała podczas upadku. Ramiona mężczyzny były wyrzucone w górę, lewa noga skrzyżowana nad prawą. Obydwie kości prawej nogi, piszczelowa i strzałkowa, były złamane, tak że stopa wyglądała jak oddzielona od ciała.
Żaden z członków grupy nie przemówił; z trudem wciągali w płuca rozrzedzone powietrze. Na wysokości 8230 metrów nie szafuje się słowami. Wreszcie Anker ukląkł na śniegu i wzniósł modły do Czomolungmy, Bogini Matki Ziemi. Nie spieszył się; w końcu historycy, alpiniści, dziennikarze i zwykli ciekawscy czekali na tę chwilę ponad siedemdziesiąt pięć lat. Zdjął jedną z grubych rękawic na misiu, położył ją koło siebie na śniegu, a potem się pochylił, każdy ruch wykonując powoli i z przesadą, i wskazującym palcem prawej ręki delikatnie odchylił sztywny kołnierz kurtki martwego człowieka. Czuł bicie własnego serca, gdy odczytywał zgrabne czerwone litery na tasiemce, wszytej od spodu w kołnierzyk koszuli.
– O Boże! – usłyszał głos za swoimi plecami. – To nie Irvine. To Mallory.
Anker nie zareagował. Musiał się jeszcze dowiedzieć jednej rzeczy – po to przemierzyli ponad pięć tysięcy mil.
Wsunął gołą rękę do wewnętrznej kieszeni kurtki zmarłego i zgrabnie wydobył uszyty ręcznie z wielką starannością przez żonę Mallory’ego woreczek. Rozwinął go delikatnie, w obawie, że materiał rozpadnie się w ręku. Jeżeli znajdzie to, czego szuka, tajemnica się w końcu wyjaśni.
Pudełko zapałek, nożyczki do paznokci, nienaostrzony ołówek, zapisek na kopercie o tym, ile zostało do użytku butli z tlenem przed szturmem na szczyt, rachunek (niezapłacony) z domu towarowego Gamages za gogle, rolex bez wskazówek i list żony Mallory’ego z datą czternastego kwietnia tysiąc dziewięćset dwudziestego czwartego roku. Ale tej jednej rzeczy, którą Anker spodziewał się znaleźć, nie było.
Spojrzał w górę na niecierpliwiących się towarzyszy. Nabrał tchu i wolno powiedział:
– Nie ma fotografii Ruth.
Jeden z nich wydał triumfalny okrzyk.