Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Sekrety Biblii - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
18 kwietnia 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Sekrety Biblii - ebook

Czy naprawdę znasz Biblię? Masz ją na półce, słuchasz w niedzielę czytań, ale czy rozumiesz biblijne przesłanie?  Pismo Święte zawiera wiele tajemnic, ukrytych sensów, kodów kulturowych zaszyfrowanych w pozornie łatwym tekście. Profesor Anna Świderkówna odsłania przed czytelnikiem nieznany świat Biblii, przybliża nieprzetłumaczalne fragmenty, przedstawia konteksty kulturowe i historyczne, dzięki którym lektura Pisma Świętego staje się głębsza i pełniejsza.

Książka została przygotowana na podstawie konferencji wygłoszonych przez prof. Annę Świderkównę w Centrum Kultury Chrześcijańskiej w Krakowie w 1996 r.

Anna Świderkówna (1925–2008) – profesor Uniwersytetu Warszawskiego, historyk literatury, filolog klasyczny, papirolog, biblistka, tłumaczka, pisarka, popularyzatorka wiedzy o antyku i Biblii. Brała udział w Powstaniu Warszawskim jako sanitariuszka. Była więźniarką niemieckiego obozu jenieckiego. Stypendystka rządu francuskiego w Instytucie Papirologii paryskiej Sorbony. Autorka wielu książek o tematyce biblijnej.

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7595-459-3
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Pozwolą państwo, że na początku powiem kilka słów o sobie samej. Otóż jestem profesorem Uniwersytetu Warszawskiego. Tak dziwnie się składa, że pracuję 50 lat na uniwersytecie, a jednocześnie 50 lat temu zaczynałam studia. Tak się ułożyło, że etat na uniwersytecie dostałam na pierwszym roku studiów. Ponieważ to był pierwszy rok po wojnie, to takie cuda się działy. Jestem filologiem klasycznym, tak że greka jest moim językiem i dzięki temu mam ten przywilej, że Nowy Testament czytam w oryginale. Na starość zaczynam się uczyć trochę hebrajskiego i to mi już dużo daje. Jestem też wydawcą tekstów, wiem, co to znaczy wydawać tekst zachowany źle, starożytny. Jestem historykiem świata pogańskiego sprzed narodzenia Chrystusa, ostatnich trzech wieków przed naszą erą. I kiedy przychodzę do Jerozolimy ze świata pogańskiego, to daje mi to troszkę inną perspektywę. Ks. bp prof. Jan Szlaga, pisząc recenzję z mojej książki, napisał, że prof. Świderkówna jest wolna od gorsetu biblisty i że daje jej to możliwość wyjmowania ze starego skarbu rzeczy nowych i starych. Jestem mu bardzo wdzięczna za to stwierdzenie. Mówiąc zupełnie uczciwie, to Pan Bóg przygotował mnie do tego, co robię przez całe moje życie. Oczywiście nie będę w tej chwili państwu opowiadała mojego życia, bo nie po to się tutaj spotkaliśmy. Powiem tylko tyle, że pod koniec mojej kariery akademickiej nie mam już czasu ani możliwości zajmowania się niczym innym poza Pismem Świętym. Piszę tylko o Piśmie Świętym i mówię tylko o Piśmie Świętym, po prostu tak wielkie jest zapotrzebowanie. Tyle tytułem wstępu, żeby państwo wiedzieli, dlaczego się do tej tematyki zabieram.Bóg stał się konkretnym człowiekiem

Chcę zacząć od słów św. Pawła, zresztą bardzo znanych słów z Listu do Galatów. Jest to tekst, który często jest czytaniem liturgicznym w święta maryjne, przynajmniej w Liturgii Godzin. „Gdy nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem” (4, 4). Proszę państwa, pan Tejkowski powiedział kiedyś, że Jezus nie był Żydem, dlatego że jest Bogiem, Bogiem, który się wcielił w uniwersalnego człowieka. Otóż nie ma takiego pojęcia jak uniwersalny człowiek. Zresztą św. Paweł mówi zupełnie wyraźnie, że ten Bóg, ten Syn Boży, zrodził się z kobiety, konkretnej kobiety. I zrodził się pod Prawem, to znaczy w świecie posłusznym Prawu Mojżeszowemu, urodził się jako Żyd. I jeszcze coś bardzo ważnego – wszyscy, przynajmniej prawie wszyscy mamy skłonność ulegać wczesnochrześcijańskiemu doketyzmowi. To była herezja, która polegała na tym, że chrześcijanom trudno było się pogodzić z faktem, iż Bóg miał umrzeć na krzyżu. Szukano więc jakiegoś wyjścia i uznano, że Bóg nie stał się naprawdę człowiekiem, tylko udawał, że jest człowiekiem, i że to nie Chrystus umarł na krzyżu, tylko jakieś ciało astralne. Tymczasem to, co jest tak nieprawdopodobnie ważne w chrześcijaństwie, co jest jedyne i zupełnie wyjątkowe, to jest właśnie to, że Bóg stał się konkretnym człowiekiem, który się urodził określonego dnia, choć nie znamy dokładnej daty urodzenia Jezusa, i według wszelkiego prawdopodobieństwa zmarł 7 kwietnia 30 roku, bo mniej prawdopodobna jest data późniejsza – 3 kwietnia 33 roku.

Proszę państwa, chciałabym zrobić nie dygresję, tylko ilustrację do tego. Otóż w 1989 roku w Genewie zawarłam znajomość z bardzo ciekawym człowiekiem, z religioznawcą, historykiem religii greckiej, profesorem Uniwersytetu Genewskiego. Nazywał się Jean Rudhardt. To bardzo ciekawy człowiek, który był absolutnym ateistą, kiedy się zabrał do studiowania religii greckiej, jak sam przyznał we wstępie do książki wydanej wiele lat później. Był przekonany, że studia nad religią grecką utwierdzą go w ateizmie. Tymczasem stało się inaczej. Otóż jako religioznawcę uderzyło go, że w różnych religiach spotyka się z mitem bóstwa, które zstępuje do podziemia, czyli jakby umiera, i potem z tego podziemia powraca. Ale to jest zawsze mit, coś, co się dzieje całkowicie poza historią. Natomiast tylko w chrześcijaństwie mamy fakt historyczny, to znaczy mamy człowieka, konkretnego człowieka, który się urodził i umarł konkretnego dnia, w konkretnym miejscu, i który, jak wierzą Jego wyznawcy, zmartwychwstał. Otóż, proszę państwa, ta konkretność Jezusa, ta historyczność jest tym, co z jednej strony może takiego człowieka, jak ów prof. Rudhardt, zafascynować, natomiast innych niewierzących może nawet odpychać. Byliby oni być może skłonni uznać jakieś bóstwo, ale nie tego konkretnego człowieka, syna konkretnego narodu.

Jeszcze jest jedna rzecz, o której my, pobożni chrześcijanie z kolei, też często zapominamy, otóż owo prawdziwe człowieczeństwo Jezusa. Przyczyniła się do tego stara teologia. Chodzi o przekonanie, że nowo narodzone Dzieciątko Jezus, nawet już w łonie Matki, miało wszechwiedzę Bożą. To, co teraz powiem, to nie jest moja hipoteza ani nie jest to hipoteza któregokolwiek z biblistów, tylko oficjalny dokument Papieskiej Komisji Biblijnej zatytułowany Biblia i chrystologia i opublikowany w 1984 roku. Dokument zestawia wszystko, co na podstawie Biblii wiemy o Chrystusie, co możemy powiedzieć o Chrystusie, nie wychodząc poza Pismo Święte. I tam jest powiedziane, że nie wiemy, w jakim momencie Jezus zdaje sobie sprawę ze swojego Synostwa, ale dzieje się to bardzo wcześnie, bo już 12-letni Jezus w świątyni wyraźnie o tym mówi, przeciwstawiając Józefa swojemu prawdziwemu Ojcu. To, że jest Synem – wracam tu do dokumentu Papieskiej Komisji Biblijnej – nie przeszkadza Mu być w pełni człowiekiem, który według tego samego Łukasza wzrastał w mądrości w latach i w łasce wobec Boga i wobec ludzi. Tak zyskiwał stopniowo, od dzieciństwa zapewne aż do śmierci na krzyżu, coraz jaśniejszą świadomość misji otrzymanej od Ojca. I to jest, proszę państwa, wyjaśnienie tego szczególnego zdania z Listu do Hebrajczyków: „I chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał” (5, 8), to znaczy, że On stopniowo dojrzewał jako człowiek, bo był prawdziwym człowiekiem, a nie udawał tylko, że jest człowiekiem.

A człowieczeństwo to także warunki zewnętrzne, kraj, w którym się urodził i w którym wzrastał, język, jakim mówił. Językiem Jezusa był aramejski, o czym świadczą słowa Jezusa zachowane w języku oryginalnym, przede wszystkim w Ewangelii św. Marka. Raz jest to słowo Abba w modlitwie w Getsemani, które zresztą powtarza się potem u św. Pawła w Liście do Rzymian; potem Talitha kum, „dziewczynko, wstań”; Effatha, „otwórz się”, i słowa na krzyżu Eloi, Eloi, lemasabachthani, „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił”. To jest po aramejsku, nie po hebrajsku, bo św. Mateusz już troszeczkę zmienił i napisał Eli, Eli, a to jest hebrajski wołacz. Natomiast u Marka mamy strzępy własnej mowy Jezusa, języka aramejskiego.

Świat Jezusa to jest cały sposób myślenia, świat inny od naszego, świat, który jest odległy nie tylko w czasie, ale i w sposobie myślenia. I my bez zrozumienia, bez poznania tego świata, w którym Jezus się urodził i żył, nie bardzo możemy Jego samego zrozumieć. Chociażby te aramejskie słowa. SłowoAbbato jest cała teologia w tym jednym słowie zawarta. Przypuszczam, że większość z państwa wie, o co chodzi. Po prostu to jest słowo wzięte z życia rodzinnego. Pobożni Żydzi mogli nazywać Boga Ojcem, ale Bóg był Ojcem Izraela jako ludu wybranego, był Ojcem każdego stworzenia jako Stwórca. Natomiast Jezus mówi do Boga Abba, używa słowa, jakim dziecko zwracało się do swego ojca, to jest jakby „tatusiu”, choć bez przesadnej poufałości. Dostosowała się do tego nawet biblijna greka. Tam gdzie Jezus mówi „Ojcze”, to grecka forma posługuje się mianownikiem zamiast wołaczem, ponieważ i aramejski, i hebrajski nie mają wołacza.

Uderzyło mnie, kiedy s. Kinga Strzelecka we wspomnieniach z Izraela przytacza taki moment, kiedy była w domu swoich przyjaciół Żydów i przybiegła córeczka jej przyjaciela i rzuciła się ojcu na szyję, wołając Abba! Jezus tym słowem zwracał się do swojego Ojca i już samo to świadczy o tym, że ten stosunek między Ojcem a Synem był zupełnie wyjątkowy. To się zresztą wyraża także w tym, że Jezus nigdy nie mówi „Ojciec nasz”, „Ojciec wasz”, lecz „Ojciec mój” albo po prostu „Ojciec”. Tylko kiedy dyktuje uczniom modlitwę, jaką mają odmawiać, mówi: „Będziecie mówić: Ojcze nasz”. On zawsze czyni różnicę, właśnie ta różnica wyrażona jest chyba najlepiej w tym jednym słowie Abba, w którym zawarła się cała teologia Synostwa Bożego Jezusa. Ale do tego, żeby to zrozumieć, musimy nie tylko wiedzieć coś z aramejskiego, ale i znać zwyczaje tych ludzi. Jeżeli ich nie będziemy znać, to nie zrozumiemy Jezusa.

Proszę państwa, wielokrotnie spotykamy Jezusa w synagodze, nie potrzeba podawać przykładów. Przypomnę tylko sam początek Ewangelii św. Marka (1, 14nn), ten dzień w Kafarnaum (mogę państwu powiedzieć tak zupełnie na marginesie, że dla mnie w tej chwili dzień w Kafarnaum ma inne znaczenie niż dwa miesiące temu, bo trochę więcej niż miesiąc temu tam byłam; to się zupełnie inaczej odbiera, pojmuję teraz Goethego, który powiedział, że ten, kto chce poznać poetę, powinien się udać do kraju poety). Tego dnia Jezus powołał uczniów i zaraz potem przyszedł z nimi do Kafarnaum, w szabat wszedł do synagogi i nauczał. Potem ciągle w szabat zachodził do synagog i tam nauczał (por. Mk 1, 39). Mamy też scenę z Ewangelii św. Łukasza (rozdz. 4), gdzie Jezus przemawia tym razem w synagodze w Nazarecie i zachowuje się tak, jak normalnie zachowuje się pobożny Żyd. „W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę , znalazł miejsce, gdzie było napisane: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę” (Łk 4, 16–18a). Jezus odniósł te słowa prosto do siebie, powiedział, że spełniły się na ich oczach w synagodze. Później Jezus spierał się ze swoimi przeciwnikami w Jerozolimie (por. Mt 21–22). Mamy najpierw dysputę z saduceuszami o władzę. Saduceusze to była taka arystokracja kapłańska, która z zasady była skłonna do kompromisu, pragnęła zachować przede wszystkim pokój, żeby zachować Świątynię, żeby się nic nie stało Świątyni. Uznawali oni za natchniony tylko Pięcioksiąg Mojżeszowy, może jeszcze jakieś inne księgi, ale w żadnym razie nie uznawali tych najpóźniejszych. Zadali Jezusowi pytanie dotyczące zmartwychwstania (por. Mt 22, 23nn). Przytoczyli taki śmieszny przypadek, że skoro umarło siedmiu braci i każdy z nich miał tę samą kobietę za żonę, to po zmartwychwstaniu czyją ona będzie żoną? A na to Jezus odpowiedział, że błądzą, gdyż nie znają ani Pisma, ani potęgi Boga. Przy zmartwychwstaniu nikt się nie będzie żenił, nikogo za mąż nie wydają, lecz wszyscy będą jak aniołowie w niebie. Chodzi mi o to, jakiego argumentu używa Jezus. Jezus świadomie nie wykorzystuje 12. rozdziału Księgi Daniela, która powstała w połowie II wieku przed Chrystusem i jako późna była odrzucana przez saduceuszów, lecz sięga do Pięcioksięgu, żeby użyć argumentu, który powinien do nich przemówić. I przytoczył słowa z Księgi Wyjścia (3, 6) „Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba” i od siebie dodał komentarz: „Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych”.

Potem naraz przyszli faryzeusze. Faryzeusze to była druga grupa. Ani jedni, ani drudzy nie byli tacy źli, jak nam się wydaje, a już faryzeusze zdecydowanie nie. Do tego, żeby zrozumieć Nowy Testament, musimy coś wiedzieć o świecie, w którym Jezus żył i nauczał. Trzeba tu powiedzieć, że faryzeusze byli różni. Talmud babiloński mówi o siedmiu grupach faryzeuszy, którym zarzuca obłudę i nazywa szarlatanami. Ale wśród tych siedmiu grup jest jedna taka, o której Talmud mówi, że to prawdziwi faryzeusze i nazywa ich faryzeuszami miłości. Jeżeli starcie między Jezusem a faryzeuszami było takie ostre, to dlatego, że Jezus był im najbliższy, a oni byli najlepiej przygotowani, żeby Jezusa przyjąć. Trzeba to dostrzegać, bo inaczej wszystko się nam w jakiś sposób wykrzywia. Słowa, którymi zaczyna się Kazanie na Górze, to błogosławieństwa. Te błogosławieństwa mają swój odpowiednik w tradycji żydowskiej. Chciałabym zatrzymać się na słowach: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić” (Mt 5, 17). My natomiast często zachowywaliśmy się tak, jakby Stary Testament, Prawo i Prorocy, cała Biblia hebrajska się nie liczyła, jakby to było nieważne. Nie zrozumiemy Nowego Testamentu, jeżeli nie będziemy mieli w sercu i w pamięci Starego. I to jest coś niesłychanie ważnego. Nie zrozumiemy Nowego Testamentu, jeżeli się nie nauczymy od naszych starszych braci Żydów sposobu patrzenia na Boga i na Jego relację do nas.

Kiedy Bóg objawia się Mojżeszowi w krzaku ognistym (por. Wj 3, 14), kiedy Mojżesz prosi Boga, żeby mu ujawnił swoje imię, to Bóg mówi Mojżeszowi, jak czytamy w naszych przekładach, „Jestem, który Jestem”. Jednakże już tłumacze greccy z III wieku przed Chrystusem, choć byli to Żydzi aleksandryjscy świetnie znający hebrajski i grecki, całą literaturę biblijną i bardzo wiele z literatury greckiej (może właśnie trochę za wiele), przetłumaczyli to na grekę „Jestem będący”. To „który Jestem” zamienili na imiesłów. „Jestem będący”, dlaczego? Dlatego, że oni to odczytali zgodnie z filozofią grecką jako Absolut. To znaczy, że Bóg tutaj się określił jako Byt Absolutny. Św. Hieronim nie miał wyboru, musiał przetłumaczyć Ego sum qui sum – „Jestem, który Jestem”, bo po łacinie nie ma imiesłowu czasownika „być”. Potem taki został sztucznie urobiony. Św. Tomasz z Akwinu wysnuł z tych słów Bożych wspaniały obraz Bytu Absolutnego, Bytu, w którego naturze jest to, że jest.

Tak, wszystko dobrze, ale kiedy wrócimy do tekstu hebrajskiego, to okazuje się, że w tych słowach „Jestem, który Jestem” tylko jedno słowo jest dobrze przetłumaczone: „który”. Po prostu dlatego, że to można było przetłumaczyć, natomiast czasownik jest nieprzetłumaczalny. Po pierwsze, ponieważ czasownik hebrajski ma bardzo dużo form, ale nie ma czasów. To jest bardzo dziwne zjawisko. Ma tylko formę dokonaną i niedokonaną. W oryginale jest forma niedokonana, a może to być czas teraźniejszy, może być czas przyszły, może być jeszcze wiele innych rzeczy. Po drugie to nie jest „Jestem” takie jak na przykład książka „jest” na stole czy stół „jest” na podłodze. To jest taka obecność statyczna, po prostu stwierdzenie, że coś się gdzieś znajduje. Natomiast hebrajski czasownik użyty tutaj znaczy: „Jestem tu, Jestem dla was, Jestem z wami”. Jest to właściwie to samo, co Bóg powiedział Mojżeszowi nieco wcześniej: „Ja będę z tobą” (Wj 3, 12). Bo to właściwie znaczy „Jestem z tobą tutaj tym, którym z tobą będę tutaj” albo „Będę z tobą tym, który z tobą będę” czy „Będę z wami tym, który z wami będę”. Co to znaczy? To znaczy, że naród wybrany ma się uczyć, kim jest jego Bóg, z własnej historii. I tak się będzie uczył, to znaczy Bóg najpierw objawił mu się w momencie wyjścia z Egiptu, objawił się jako Zbawca. To było pierwsze. I dopiero później tych, których wyprowadził z Egiptu, ukształtował na pustyni, stworzył z nich naród. Stworzył Izraela za pośrednictwem Mojżesza. Wtedy też zaczęli stopniowo rozumieć, że Bóg jest także Stwórcą, ale po pierwsze objawił im, że jest Zbawcą.

I to jest właśnie drugie słowo, goel, którego zupełnie nie da się przetłumaczyć. My tłumaczymy je często jako Odkupiciel. Ale goel to nie jest Odkupiciel, bo nie wykupił ich przecież. Goel zgodnie ze zwyczajowym prawem Izraela to ktoś, na kogo spada obowiązek opieki nad najbliższym krewnym. Jeżeli ktoś znalazł się w trudnej sytuacji, to na jego najbliższym krewnym ciążył obowiązek przyjścia mu z pomocą, bo był jego goelem. Jeżeli dostał się do niewoli, to jego krewny powinien go wykupić właśnie. Jeżeli ktoś został zabity, to jego krewny jako jego goel miał obowiązek pomścić jego śmierć. Nie było jeszcze prawa, nie było prokuratury, która by ścigała zabójstwo, tylko goel miał obowiązek wypełnić sprawiedliwość. To, że Bóg jestgoelem, nie oznacza dosłownie bycia odkupicielem, ale Bóg objawia się im przy wyjściu z Egiptu jako ten ich najbliższy opiekun, który poczuwa się do obowiązku opieki nad nimi.

Bóg będzie się im objawiał we wszystkim, jak powiedział to francuski teolog YvesCongar w wielkim skrócie myślowym, co oczywiście nie śniło się autorom biblijnym, kiedy pisali słowa „Jestem, który Jestem”. „Zobaczycie Mnie, kim będę. Będę przejściem przez Morze Czerwone, będę waszą manną na pustyni, będę wężem miedzianym, będę Jezusem Chrystusem”. A ja bym powiedziała, że dla nas jedna rzecz jest ważna, której powinniśmy się uczyć od naszych starszych braci i od samego Jezusa i Jego uczniów. Powinniśmy się uczyć odczytywania przede wszystkim naszego własnego życia, to znaczy tego, że Bóg w naszym własnym życiu objawia nam się wielokrotnie, często w sposób zaskakujący, bo Bóg się objawił Izraelowi także nie tylko wtedy, kiedy wyprowadził ich z Egiptu, ale i kiedy pozwolił Nabuchodonozorowi zdobyć Jerozolimę i zburzyć Świątynię Jerozolimską; wtedy także, kiedy król grecki Antioch IV w 167 roku przed Chrystusem zarządził wielkie prześladowanie Żydów palestyńskich. To także było objawienie. Bóg nam się objawia na każdym kroku naszego życia, przede wszystkim życia każdego człowieka. My rozumiemy je indywidualnie, ale chodzi także o życie naszego narodu i historię ludzkości.

Druga sprawa niesłychanie ważna to, jak ten świat Jezusa rozumiał słowo Boże. Mamy tu niesłychanie ciekawy tekst z Dziejów Apostolskich, tzw. mowę Szczepana przed Sanhedrynem (Dz 7) poprzedzającą jego ukamienowanie. Jest tam powiedziane, że Mojżesz na górze Synaj otrzymał słowa żywe, aby je Żydom przekazać (w. 38). W greckim oryginale jest dosłownie „żyjące”. Jest pewna różnica. Co znaczą te „słowa żyjące”? Odpowiem przykładem z historii Kościoła. Otóż Kościół, który jest żywym ciałem Chrystusa, jest także instytucją ludzką. I tej instytucji ludzkiej od czasu do czasu grozi skostnienie. Grozi coś takiego, co patrząc po ludzku było przed Janem XXIII. Nie darmo nazwano wybór Jana XXIII przymusowym lądowaniem Ducha Świętego. Ponieważ Kościół nie jest tylko instytucją ludzką, a właściwie ta instytucja ludzka tworzy tylko jak gdyby zewnętrzny widoczny szkielet, to od czasu do czasu Duch Święty wprowadza porządek w Kościele. Chociażby ten porządek w pierwszym momencie robił wrażenie bałaganu. To, co zrobił Jan XXIII i Sobór Watykański II, to było jakby otwarcie szczelnie zamkniętych drzwi, przez które wpadł wicher. Wiadomo, że jak wpada gdzieś wiatr, to lecą różne śmieci. I tutaj była taka sytuacja, istniało bowiem niebezpieczeństwo, że słowo Boże, nauka Boża stanie się takim świętym słowem, sztywnym, martwym. A słowo Boże, jak mówi św. Szczepan, jest słowem żyjącym, co nasi bracia Żydzi zawsze bardzo dobrze wiedzieli.

Nie wiem, czy państwo zdają sobie sprawę z tego, że to, czego Kościół uczy o Tradycji, o wzajemnej roli Tradycji i Pisma Świętego, odziedziczyliśmy w jakiejś formie po faryzeuszach, po judaizmie faryzeuszów. Bo saduceusze to byli tacy protestanci na wiele wieków przed Lutrem. Luter powiedział sola scriptura, tylko to, co jest w Piśmie, jest ważne, a Tradycja się nie liczy. Saduceusze trzymali się dosłownie tylko tego, co jest w Piśmie, i wszystkie interpretacje odrzucali. Natomiast faryzeusze wierzyli, że to, co otrzymał Mojżesz na Synaju, to było znacznie więcej niż to, co zostało spisane w Pięcioksięgu Mojżesza. I ten Pięcioksiąg, który nazywali Torą, to Tora spisana i Tora ustna. Jeden z późniejszych rabinów powiedział: „Co to jest Tora? Tora to jest interpretacja Tory”. O co chodzi? Chodzi o to, że słowo Boże nie może być nigdy słowem martwym. I to nie jest tak, że Bóg raz coś powiedział Mojżeszowi, Bóg coś raz powiedział prorokowi Jeremiaszowi czy Danielowi. Bóg mówił, chodząc po ziemi jako Jezus i koniec kropka. I to są słowa zapisane, martwe, które już dla nas nie mają znaczenia.

Powiedziałam tutaj o faryzeuszach, ale może warto zacytować Księgę Powtórzonego Prawa. (Księga ta w swej najstarszej części powstała w VIII wieku p.n.e. Ostatecznie przybrała swoją postać w VII wieku, to jest mniej więcej 600 lat po śmierci Mojżesza. Zawarte tam mowy są tak skomponowane, jakby je wygłosił sam Mojżesz, ale w rzeczywistości Mojżesz ich nie wypowiedział. Już twórca historiografii naukowej, Tukidydes, wielki historyk grecki z końca V wieku p.n.e. mówił wprost, że on mów nie mógł zapisać dokładnie tak, jak były wygłoszone, wobec tego pisał je tak, jak najlepiej odpowiadało to okolicznościom. To samo zrobili autorzy Księgi Powtórzonego Prawa). Mojżesz powiedział tam: „Nie zawarł Pan tego przymierza z ojcami naszymi, lecz z nami, którzy tu dzisiaj wszyscy żyjemy” (5, 3). Chodzi o to, że słowo Boże – i to Żydzi z czasów Jezusa i Żydzi dzisiejsi, którzy naprawdę wierzą, doskonale rozumieją – nie zostało zamknięte, ono się zwraca do nas dzisiaj, ono jest żyjące. Ale uwaga, to nie my mamy sobie interpretować to słowo tak, jak nam się podoba, bo wtedy można by wyrwać dowolne zdanie z Pisma Świętego i dowolnie je zastosować. Przypomnę państwu scenę kuszenia Jezusa, kiedy to Szatan cały czas operuje Pismem Świętym. Kościół uczy dzisiaj, że przede wszystkim trzeba próbować zrozumieć, co biblijny autor ludzki chciał powiedzieć, i od tego, co autor biblijny chciał powiedzieć, iść dalej. To znaczy, jeżeli raz zrozumiemy, przynajmniej w przybliżeniu, co autor biblijny chciał powiedzieć, to możemy z tego wysnuwać wnioski dla nas dzisiaj.

Przyjrzyjmy się przypowieści o synu marnotrawnym. Kiedy była spisywana przez św. Łukasza, to chodziło przede wszystkim o dwa poziomy. Po pierwsze, ten starszy syn to faryzeusze, którzy się oburzają na Jezusa, że zajmuje się tymi najgorszymi, tymi, których prawo uważa za nieczystych. Po drugie, kiedy Ewangelia była spisywana, to ten syn starszy to był judaizm, Synagoga, która odrzuciła chrześcijaństwo, to znaczy pogan, którzy przyszli później, którzy wrócili jak syn marnotrawny do ojca. Ale to jest też Ewangelia dla każdego z nas i każdy z nas może odkryć siebie czy to w osobie tego starszego syna... a no właśnie, bardzo często właśnie w osobie starszego syna, który nie potrafi docenić tego wielkiego szczęścia, o którym mówi ojciec: „Ty zawsze ze mną jesteś i wszystko, co moje, twoje jest”. Ale może też w osobie młodszego syna, nie tylko wtedy, kiedy coś złego popełniliśmy i nie mamy odwagi wrócić, ale i wtedy, kiedy na przykład nam się zdaje, że na to, żeby naprawdę służyć Bogu, trzeba jakiejś wielkiej miłości. Proszę zwrócić uwagę, że młodszy syn wraca do ojca nie z miłości, po prostu jest mu źle, jest głodny i dlatego wraca. I nikt mu nie powiedział w domu ojca: „Jak trwoga, to do Boga”. Mogę powiedzieć śmiało, że w słowie Bożym ukryte jest znacznie więcej niż to, co rozumiał autor biblijny, który te słowa spisał.

Powiem jeszcze jedną rzecz na podstawie moich doświadczeń z wieloletnich rozmów z ks. Janem Twardowskim. Często przytrafia się księżom, którzy mają wygłosić kazanie, a teksty biblijne w liturgii powtarzają się, że nie wiedzą, co powiedzieć. Potrzeba tu wielkiej otwartości na Ducha Świętego, a wtedy okazuje się, że pojedyncze słowa czy zdania są studnią bez dna. I trzeba pamiętać, że to słowo jest do mnie dziś zwrócone. Chociaż ono zostało zapisane przed wiekami.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: