Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Zakłady uniwersyteckie w Krakowie: Przyczynek do dziejów oświaty krajowej podany i pamięci pięciuset-letniego istnienia Uniwersytetu Krakowskiego poświęcony - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zakłady uniwersyteckie w Krakowie: Przyczynek do dziejów oświaty krajowej podany i pamięci pięciuset-letniego istnienia Uniwersytetu Krakowskiego poświęcony - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 677 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przy­czy­nek do dzie­jów oświa­ty kra­jo­wej

Po­da­ny i pa­mię­ci pię­ciu­set-let­nie­go ist­nie­nia

Uni­wer­sy­te­tu Kra­kow­skie­go po­świę­co­ny przez

C. K. To­wa­rzy­stwo Na­uko­we Kra­kow­skie.

W Kra­ko­wie

W Dru­kar­ni "Cza­su" W. Kirch­may­era.

1864.

Na­kła­dem c… k. To­wa­rzy­stwa Na­uko­we­go.

Drżą­cą ręką i z przy­spie­szo­nem ude­rza­niem ser­ca chwy­tam za pió­ro dla po­prze­dze­nia tej książ­ki kil­ku wy­ra­za­mi. Oko­licz­ność któ­ra dała jej po­czą­tek, do­sta­tecz­nie uspra­wie­dli­wia ten na­strój umy­słu i wzru­sze­nie ser­ca; – oko­licz­ność prze­waż­ną w dzie­jach oświa­ty na­ro­du, bo nie­ba­wem ma­ją­ce się już do­peł­nić pię­cio­wie­ko­we ist­nie­nie jego Szko­ły głów­nej! Już gdy to pi­szę, le­d­wie kil­ka dni dzie­li nas od chwi­li zbli­ża­ją­cej się rocz­ni­cy owe­go dnia pa­mięt­ne­go, w któ­rym przed pię­ciu­set laty Wiel­ki Król Ka­zi­mierz zło­żył zgro­ma­dzo­nym do­stoj­ni­kom pań­stwa dy­plom za­wie­ra­ją­cy te peł­ne zna­cze­nia wy­ra­zy: "Cu­pien­tes fe­rven­ti de­si­de­rio, ve­lu­ti ex de­bi­to te­ne­mur, ut res uti­lis omni­sque pro­spe­ri­tas hu­ma­nae con­di­tio­nis di­la­te­tur, me­lio­ra pro­spi­cien­tes, nec ea du­bi­tan­tes, Cle­ri­cis et sub­di­tis re­gni no­dri pro fu­tu­ra in Cra­co­ivia ci­vi­ta­te no­stra, lo­cum ubi stu­dium vi­ge­at ge­ne­ra­le in qu­ali­bet li­ci­ta fa­cul­ta­te, no­mi­nan­dum, eli­gen­dum, con­sti­tu­en­dum et or­di­nan­dum du­xi­mus, et in­an­tea fu­tu­ris per­pe­tu­is tem­po­ri­bus esse vo­lumm in his scrip­tis. Si­tque ibi scien­tia­rum pra­eva­len­tium in­ar­ga­ri­ta, ut vi­ros pro­du­cat con­si­lii ma­tu­ri­ta­te con­spi­cu­os, vir­r­tu­tum or­na­ti­bus re­di­mi­tos, ac dwer­sa­rum fncul­ta­tum eru­di­tos, fia­tque ibi fons do­ctn­na­rum ir­ri­gu­us, de cu­jus ple­ni­tu­di­ne hau­riant uni­ver­si li­te­ra­li­bus cu­pien­tes im­bui do­cu­men­tis. "

Oto wy­ra­zy, któ­re dały po­czą­tek za­kła­do­wi koń­czą­ce­mu w d. 20 Maja 500 lat swo­je­go ist­nie­nia; owej Aka­de­mii kra­kow­skiej, o któ­rej­to mó­wio­no, że komu w na­ro­dzie nie była ona mat­ką, temu była bab­ką; o któ­rej pierw­szy po jej od­no­wie­niu Rek­tor Sta­ni­sław z Szkal­mie­rza wy­ra­ził się w ten spo­sób: iż wi­dzi w niej wzmoc­nio­ne za­stę­py wo­ju­ją­ce­go ko­ścio­ła, z któ­re­go jak z tro­nu bo­że­go na zie­mi, przez usta mi­strzów, rów­nie w dniu po­myśl­no­ści jak w nocy nie­szczę­ścia roz­cho­dzić się mają bły­ska­wi­ce i gło­sy i gro­my, ku oświe­ce­niu, wzmo­że­niu i ochro­nie ludz­ko­ści a uczcze­niu Ma­je­sta­tu bo­skie­go; któ­ra w nie­prze­rwa­nym swym by­cie do­znaw­szy w róż­nych ko­le­jach owych dni szczę­ścia i nocy nie­do­li, to przy­świe­ca­jąc sze­ro­ko, to nik­nąc w po­mro­ce, prze­żyw­szy młod­sze sio­stry w Ko­ro­nie i Li­twie, wspar­ta po­mo­cą Wys. Rzą­du, roz­mo­żo­na i roz­ro­sła sto­sow­nie do mno­żą­cych się po­trzeb i wy­mo­gów na­uki, dziś jesz­cze, po upły­wie po­ło­wy ty­sią­ca lat od swe­go za­wiąz­ku, da­rzy swych wy­cho­wań­ców temi do­bro­dziej­stwy, dla któ­rych dźwi­gnę­ła ją pra­wi­ca wiel­kie­go Mo­nar­chy!

Je­śli w po­to­ku pry­wat­ne­go ży­cia, gi­ną­cym jak ni­kły stru­myk w peł­nem mo­rzu ży­cia spo­łecz­ne­go, znaj­dzie się duch opie­kuń­czy, któ­ry świa­do­my ko­lei i trud­no­ści z ja­kie­mi po­ty­kać i ście­rać się przy­cho­dzi, nie­sie nam po­moc­ną rękę, ulży­wa dro­gę i ubez­pie­cza sku­tek ob­ra­ne­go za­wo­du; trze­ba­by ser­ca ska­żo­ne­go głę­bo­ko, umy­słu znik­czem­nio­ne­go na­mięt­no­ścią, aże­by w za­mian za do­zna­ne do­bro­dziej­stwo nie za­miesz­ka­ło w obu słod­kie uczu­cie wdzięcz­no­ści, uzna­nie zaś w so­bie ta­kie­go uczu­cia nie sta­wa­ło się mi­łem za­do­wo­le­niem w obec sądu, jaki nad nami roz­cią­ga wła­sne na­sze su­mie­nie. O ileż wyż­szem w ser­cu każ­de­go pra­we­go musi być to czu­cie, je­śli zjed­na­ne do­bro­dziej­stwo nie sta­ło się wy­łącz­ną ko­rzy­ścią po­je­dyn­czych osób, lecz bło­gie skut­ki roz­la­ło lub roz­lać było mo­gło na cały kraj, całą jego spo­łecz­ność, a tym ka­na­łem i na całą ludz­kość. Słusz­na za­iste! aby roz­le­głość skut­ku była tu mia­rą wdzięcz­no­ści. Tu już nie jed­no ser­ce ży­wić ma w so­bie to uczu­cie, nie je­den umysł wdzięcz­ną pa­mięć w so­bie prze­cho­wy­wać; bo tu myśl do­bro­czyń­cy prze­ści­gła nie­skoń­cze­nie ob­ręb ko­rzy­ści po­je­dyn­czych osób, a zgłę­biw­szy i roz­po­znaw­szy w czem szu­kać za­cno­ści i do­bra ogó­łu, wy­la­ła się dla nie­go i od nie­go też ocze­ki­wać jej się go­dzi da­ni­ny wdzięcz­no­ści.

Nie za­bra­kło ta­kie­go uczu­cia dla twór­ców i do­bro­czyń­ców na­uko­wych za­kła­dów, a mia­no­wi­cie sto­ją­cych na ich cze­le Uni­wer­sy­te­tów, gdzie­kol­wiek przy­na­leż­ne im zna­cze­nie oce­niać umia­no. Im sze­rzej w ja­kim kra­ju roz­po­star­ła się oświa­ta, im ści­ślej umie­jęt­ność ze­spo­li­ła się z jego oby­cza­jem, tem wię­cej z go­dzi­wą dumą spo­glą­da on na te za­kła­dy wśród łona jego wy­ro­słe, i nie po­mi­ja spo­sob­nej chwi­li od­da­nia pu­blicz­nej czci i hoł­du wdzięcz­no­ści tym, któ­rzy je dźwi­gnę­li, wa­run­ki bytu za­pew­ni­li i prze­ka­za­li po­tom­nym. Nie­szczę­ściem moż­ność nie wszę­dzie od­po­wia­da chę­ci! – za­miar po­czci­wie po­wzię­ty nie za­wsze spro­sta na­su­wa­ją­cym się trud­no­ściom. W tem po­ło­że­niu zna­lazł się i Uni­wer­sy­tet kra­kow­ski, za­mie­rza­jąc pu­blicz­nym ob­rzę­dem uczcić 500let­ną rocz­ni­cę swo­je­go ist­nie­nia. Oko­licz­no­ści cza­so­we, wy­jąt­ko­wy stan kra­ju, spo­wo­do­wał od­ro­cze­nie uro­czy­sto­ści do nie­ozna­czo­ne­go cza­su; wszak­że nie usu­nął on moż­no­ści tem sa­mem obo­wiąz­ku prze­ka­za­nia dnia tego na in­nej dro­dze pa­mię­ci po­tom­nych; na dro­dze wpraw­dzie mniej świet­nej, ale na­to­miast trwa­łej wio­dą­cej do celu, któ­rej dla­te­go wten­czas na­wet po­mi­jać­by się, nie go­dzi­ło, gdy­by oko­licz­no­ści do­zwa­la­ły pu­blicz­ne­go ob­cho­du; – dro­gą pism i dzieł po­świę­co­nych pa­mię­ci wie­ko­pom­ne­go dzie­ła Ka­zi­mie­rza.

To­wa­rzy­stwo nauk… krak… jako la­to­rośl wy­ro­sła z łona Uni­wer­sy­te­tu, nie­mniej od nie­go sa­me­go obo­wią­zek ten po­ję­ło i w mia­rę moż­no­ści wy­wią­zać się z nie­go po­sta­no­wi­ło. W tym­to celu uchwa­li­ło ono: nie­tyl­ko prze­ka­zać pa­mię­ci po­tom­nych chwi­lę speł­nio­ne­go pię­ciu­set­let­nie­go ist­nie­nia Uni­wer­sy­te­tu, przez za­miesz­cze­nie sto­sow­nej de­dy­ka­cyi przy każ­dem dzie­le wyjść ma­ją­cem w cią­gu tego roku; nie­tyl­ko pa­mięć tę utrwa­lić wy­bi­ciem sto­sow­ne­go me­da­lu; ale nad­to za­jąć się jesz­cze wy­da­niem dzie­ła, któ­re­by tre­ścią swo­ją wią­za­ło się z ży­ciem Uni­wer­sy­te­tu.

Te­mu­to za­mia­ro­wi książ­ka ni­niej­sza win­na swój po­czą­tek. Są­dzę że bę­dzie ona po­żą­da­nym przy­czyn­kiem dla ba­da­cza dzie­jów kra­jo­wej oświa­ty, a w szcze­gól­no­ści dzie­jów Uni­wer­sy­te­tu kra­kow­skie­go, w któ­rym, jak w każ­dym in­nym, ga­bi­ne­ty, mu­zea i inne za­kła­dy są, wła­śnie mia­rą upo­sa­że­nia na­uko­we­go, mia­rą owej po­mo­cy, bez któ­rej ba­dacz czu­je się bez­sil­nym na dro­dze sa­mo­dziel­ne­go po­stę­pu, na­uczy­ciel po­zba­wio­ny środ­ków prak­tycz­ne­go wy­kła­du grzęź­nie w su­chej teo­ryi, a uczeń mo­zol­ną dro­gą do­bi­ja­jąc się do celu, nie ma moż­no­ści wy­ro­bie­nia w so­bie tego du­cha ob­ser­wa­cyi i zmy­słu do­świad­czeń, któ­re­mu cała dzie­dzi­na nauk przy­rod­ni­czych win­na swój ogrom­ny po­stęp. Wszak­że nie same tyl­ko za­kła­dy na­uko­wo prak­tycz­ne są tre­ścią ni­niej­sze­go ob­ra­zu; obej­mu­je on wia­do­mość i o tych po­mo­cach, któ­re w in­nym kie­run­ku za­ra­dza­ją po­trze­bie uczo­nych i uczniów, któ­re mniej za­moż­nym z ostat­nich na­strę­cza­ją po­żą­da­ny przy­tu­łek, wszyst­kim zaś bez wy­jąt­ku moż­ność ko­rzy­sta­nia z za­so­bu wia­do­mo­ści na któ­re skła­da­ły się wie­ki i na­ro­dy.

Książ­ka ni­niej­sza, prócz przed­sta­wie­nia po raz pierw­szy w cał­ko­wi­tym i ile moż­na wy­koń­czo­nym ob­ra­zie, wszyst­kich na­uko­wych za­so­bów Uni­wer­sy­te­tu kra­kow­skie­go, do­peł­ni jesz­cze in­ne­go obo­wiąz­ku; – obo­wiąz­ku prze­ka­za­nia pa­mię­ci każ­de­go imie­nia, któ­re w ja­kim­bądź wzglę­dzie, pra­cą czy ma­jąt­kiem, zjed­no­czy­ło się z hi­sto­ryą roz­wo­ju, roz­sze­rza­nia i udo­sko­na­la­nia dzie­ła Ka­zi­mie­rza. Mało bo­wiem mię­dzy opi­sa­ne­mi za­kła­da­mi znaj­dzie­my tu ta­kich, któ­rych po­czą­tek od­no­sił­by się do po­cząt­ko­wych lat Uni­wer­sy­te­tu. Sąto w naj – więk­szej czę­ści pło­dy lat póź­niej­szych, w czę­ści nie­ja­kiej do­pie­ro naj­now­sze­go cza­su. I nie­dziw że tak być mu­sia­ło! Po­trze­by na­uko­we mno­żą się i ro­sną w mia­rę sa­me­go po­stę­pu umie­jęt­no­ści; co wy­star­cza­ło przed laty, dziś już wy­star­czyć nie może; co dla nas jest do­sta­tecz­nem w przed­mio­cie umie­jęt­nych ba­dań, nie bę­dzie do­sta­tecz­nem dla na­szych na­stęp­ców.

Tak więc i dzie­je na­szej Szko­ły głów­nej były i być za­wsze mu­sia­ły ob­ra­zem spo­łecz­ne­go sta­nu i spo­łecz­ne­go po­glą­du na sta­no­wi­sko i po­trze­by na­uko­we; obo­wiąz­kiem zaś tych któ­rym po­wie­rzo­ną zo­sta­ła, było i być za­wsze mu­sia­ło go­dze­nie jej z po­trze­ba­mi cza­su i utrzy­my­wa­nie w rów­ni z ogól­nym po­stę­pem nauk. Za­nie­dba­nie tego obo­wiąz­ku by­ło­by spo­nie­wie­ra­niem my­śli, któ­ra prze­wod­ni­czy­ła dzie­łu jej wznie­sie­nia, w obec cze­go cześć jej twór­cy skła­da­na, by­ła­by po­zo­rem po­zba­wio­nym rze­czy­wi­stej tre­ści, fał­szem w obec wła­sne­go su­mie­nia i sądu hi­sto­ryi. Bo je­śli my­ślą za­ło­ży­cie­la było rze­tel­ne do­bro i po­ży­tek kra­ju nie­tyl­ko w spół­cze­snych ale i póź­niej­szych jesz­cze po­ko­le­niach, to za­iste nie sa­mem uzna­wa­niem i wiel­bie­niem za­słu­gi obok gnu­śne­go zresz­tą prze­sta­wa­nia na­tem, co w swo­im cza­sie na­wet i świet­nie po­trze­bom star­czy­ło, wdzięcz­ny­mi oka­zy­wać się mo­że­my; ale w tej czci i wdzięcz­no­ści po wszyst­kie cza­sy tem więk­szą praw­dę upa­try­wać mu­si­my, im bez­stron­niej i to oce­nia­no, co w dzie­le jego nie mo­gło z cza­sem do­rów­nać roz­sze­rzo­nym gra­ni­com na­uko­we­go wid­no­krę­gu, i im z więk­szą usil­no – ścią… na wyż­sze i co­raz wyż­sze sta­no­wi­sko dzie­ło to pod­nieść się sta­ra­no.

Ta­kie uzu­peł­nia­nie my­śli Ka­zi­mie­rza wi­dzi­my w stop­nio­wo roz­wi­ja­ją­cych się za­kła­dach uni­wer­sy­tec­kich, tych zwłasz­cza, któ­re przy wy­kła­dach lub po­szu­ki­wa­niach na­uko­wych przy­no­szą bez­po­śred­nią po­moc. Nie wszyst­kie prze­cież za­rów­no prze­trwa­ły ko­le­je losu, nie­któ­re, jak szko­ła ma­ry­jac­ka, do­peł­niw­szy prze­zna­cze­nia, za­stą­pio­na w inny spo­sób, zni­kła na­tu­ral­nym bie­giem rze­czy; inne, jak wie­le burs, czy­li przy­tuł­ków dla uczniów ule­gły za­tra­cie głów­nie z po­wo­du upad­ku fun­du­szów; inne wsze­la­ko, jak z po­cie­chą wi­dzi­my, nie­tyl­ko ist­nieć nie prze­sta­ły, lecz są na dro­dze cią­głe­go roz­wo­ju. Na­le­ży tu bi­blio­te­ka, ob­ser­wa­to­ry­um astro­no­micz­ne i wszyst­kie zresz­tą za­kła­dy z za­kre­su nauk przy­rod­ni­czych i le­kar­skich. Dwa pierw­sze się­ga­ją ni­kłe­mi po­cząt­ka­mi daw­nych epok Uni­wer­sy­te­tu, inne są two­rem póź­niej­szym. O nie­któ­rych, jak o za­kła­dzie ana­to­micz­nym, ogro­dzie bo­ta­nicz­nym, my­śla­no prze­szło przed 2ma wie­ka­mi, my­śli wsze­la­ko nie przy­wie­dzio­no do skut­ku.

Za epo­kę rze­czy­wi­ste­go po­cząt­ku z ma­łym wy­jąt­kiem wszyst­kich za­kła­dów na­uko­wo-prak­tycz­nych przy Uni­wer­sy­te­cie kra­kow­skim, uwa­żać na­le­ży dru­gą po­ło­wę prze­szłe­go stu­le­cia, tem sa­mem epo­kę od­ro­dze­nia się nauk pod Sta­ni­sła­wem Au­gu­stem, a na­de­wszyst­ko epo­kę do­ko­ny­wa­nej przez Koł­łą­ta­ja re­for­my Uni­wer­sy­te­tu. Wten­cza­sto usta­li­ło się ob­ser­wa­to­ry­um, po­wsta­ły ga­bi­ne­ty tak zwa­nej hi­sto­ryi na­tu­ral­nej (mi­ne­ra­lo­gicz­ny, zoo­lo­gicz­ny), ogród bo­ta­nicz­ny, pra­cow­nia che­micz­na, ga­bi­net fi­zycz­ny, pra­cow­nia ana­to­micz­na i szpi­tal aka­de­mic­ki obej­mu­ją­cy kli­ni­ki.

Je­że­li nad­mie­nio­ne za­kła­dy wzię­ły po­czą­tek od re­for­my Uni­wer­sy­te­tu, to prze­cież nie od razu i nie­wszyst­kie sta­ły się od­po­wied­nie­mi swe­mu prze­zna­cze­niu, tem bar­dziej, gdy po­tok wy­pad­ków po­li­tycz­nych od­wra­cał od nich uwa­gę, a spiesz­nie prze­mi­ja­ją­ce rzą­dy za­le­d­wie nie­mi zaj­mo­wać się mo­gły. Za­szczyt roz­sze­rze­nia, utrwa­le­nia i ubez­pie­cze­nia daw­niej po­czę­tych za­kła­dów przy­pa­da na epo­kę Rzpl­tej kra­kow­skiej. Wten­cza­sto uchwa­lo­no i w znacz­nej czę­ści wy­ko­na­no od­bu­do­wę gma­chu Ja­giel­loń­skie­go miesz­czą­ce­go bi­blio­te­kę; prze­nie­sio­no kli­ni­ki do wła­sne­go domu, któ­ry na­stęp­nie jesz­cze znacz­nie roz­sze­rzo­no; roz­prze­strze­nio­no nie­mal o po­ło­wę ogród bo­ta­nicz­ny, upo­sa­żo­no sta­łe­mi fun­du­sza­mi wszyst­kie ga­bi­ne­ty i pra­cow­nie, wten­czas też wresz­cie nie­któ­re do­pie­ro wzię­ły swój po­czą­tek, jak ga­bi­net wy­ro­bów i mo­de­li che­micz­nych, ga­bi­net far­ma­ko­gno­stycz­ny i ana­to­micz­no-chi­rur­gicz­ny.

Na osta­tek prze­cho­dząc do sto­sun­ków obec­nych, z wdzięcz­no­ścią wy­znać na­le­ży, że za­kła­dy uni­wer­sy­tec­kie o tyle do­zna­ły opie­ki Wys. Rzą­du; iż nie­tyl­ko ich fun­dusz, może z wy­jąt­kiem bo­ta­nicz­ne­go ogro­du, w ni­czem nie do­znał uszczerb­ku; ale prze­ciw­nie co do nie­któ­rych wi­dzi­my go bądź to pod­wyż­szo­nym, bądź też wspie­ra­nym osob­ne­mi za­sił­ka­mi. Nie­brak też wresz­cie na świe­żo po­wsta­łych za­kła­dach, w czę­ści już w kil­ku la­tach zna­ko­mi­cie roz­wi­nię­tych, w czę­ści bę­dą­cych do­pie­ro w za­wiąz­ku, ja­kie­mi są: za­kład fi­zy­olo­gicz­ny, kli­ni­ka oku­li­stycz­na, pra­cow­nia i ga­bi­net ana­to­micz­no-pa­to­lo­gicz­ny, wresz­cie za­pro­wa­dzo­na w szpi­ta­lu śgo Du­cha kli­ni­ka cho­rób skór­nych i sy­fi­li­tycz­nych.

Za­kła­dy na­sze nie do­rów­na­ją za­pew­ne w więk­szej czę­ści od­po­wied­nim za­kła­dom po głów­nych mia­stach i sto­li­cach Eu­ro­py; wie­my to owszem, ile z nich jesz­cze po­trze­bu­je uzu­peł­nień w roz­ma­itym wzglę­dzie; mimo to prze­cież w ca­ło­ści swo­jej nie ustę­pu­ją one tego ro­dza­ju na­uko­wym po­mo­com w wie­lu in­nych Uni­wer­sy­te­tach, nie je­den na­wet w tej mie­rze zo­sta­wia­ją za sobą. Pięk­ne za­iste świa­dec­two, do cze­go, na­wet przy na­der skrom­nych środ­kach, do­pro­wa­dzić może chęć do­bra, pra­ca i gor­li­we za­bie­gi; imto bo­wiem prze­waż­nie za­kła­dy na­sze za­wdzię­czać mają swój byt i zna­cze­nie, do ja­kie­go róż­ne­mi cza­sy do­pro­wa­dzić je zdo­ła­no. Gdy tym spo­so­bem ze stro­ny szko­ły wi­dzi­my nie­prze­rwa­ne usi­ło­wa­nia, w celu zjed­na­nia co­raz świet­niej­sze­go skut­ku za­mia­rom jej za­ło­ży­cie­la; gdy usi­ło­wa­niom tym Wys. Rząd nie od­ma­wia po­mo­cy i opie­ki swo­jej; – to jesz­cze, żeby ta szko­ła sta­ła się: "nauk prze­waż­nych per­łą, aby wy­da­wa­ła męże doj­rza­ło­ścią rady zna­ko­mi­te, ozdo­bą cnót świet­ne i w róż­nych umie­jęt­no­ściach bie­gle; " – w rów­nej czę­ści od cie­bie za­le­żeć to bę­dzie za­cna Mło­dzie­ży kra­jo­wa! Oto otwar­ty dla cie­bie przy­by­tek, któ­ry ci na­strę­cza wszech­stron­ną na­uko­wą po­moc! Ko­rzy­staj z nie­go z ca­łem po­świę­ce­niem! żeby dzie­je kra­jo­we, kre­śląc bez­stron­nym ryl­cem tę nie­da­le­ką przy­szłość, w któ­rej z ko­lei na wi­dow­nię wy­stą­pisz, w uzna­niu two­ich za­sług zdo­by­tem dro­gą na­uki, cno­ty, i ho­no­ru, po­wie­dzieć mo­gły z po­cie­chą i chlu­bą: oto po­żyt­ki bu­do­wy wznie­sio­nej ręką Ka­zi­mie­rza! a wie­niec jego chwa­ły świe­żej na­bie­rze bar­wy i świet­no­ści!

Pi­sa­łem w Maju 1864 roku.

Jó­zef Ma­jer,

Prof. Uniw., Pre­zes Tow. nauk… krak.

SPIS PRZED­MIO­TÓW .

Wstęp… str. V.

I. Szko­ła Pan­ny Ma­ryi… str. 1.

II. Bi­blio­te­ka uni­wer­sy­tec­ka… str. 12.

III. Ob­ser­wa­to­ry­um astro­no­micz­ne… str. 70.

IV. Ogród bo­ta­nicz­ny… str. 144.

V. Ka­te­dra i Ga­bi­net mi­ne­ra­lo­gicz­ny… str. 234.

VI. Ka­te­dra i Ga­bi­net zoo­lo­gicz­ny… str. 266.

VII. Ga­bi­net fi­zycz­ny… str. 288.

VIII. Pra­cow­nia i Ga­bi­net che­micz­ny… str. 346.

IX. Ka­te­dra i Ga­bi­net ana­to­micz­ny… str. 353.

X. Za­kład ana­to­micz­no-pa­to­lo­gicz­ny… str. 376.

XI. Za­kład fi­zy­olo­gicz­ny… str. 386.

XII. Ga­bi­net far­ma­ko­gno­stycz­ny… str. 414.

XIII. Za­kła­dy kli­nicz­ne…. str. 450.

a) Kli­ni­ka le­kar­ska… str. 460.

b) Kli­ni­ka chi­rur­gicz­na… str. 479.

c) Kli­ni­ka po­łoż­ni­cza, cho­rób nie­wiast i dzie­ci… str. 493.

d) Kli­ni­ka oku­li­stycz­na… str. 511.

e) Kli­ni­ka cho­rób skór­nych i sy­fi­li­tycz­nych… str. 513.

XIV. Bur­sa aka­de­mic­ka… str. 517.

XV. Se­mi­na­ry­um dy­ece­zal­ne aka­de­mic­kie… str. 551.I. O SZKO­LE P. MA­RYI W KRA­KO­WIE, (KO­LEB­CE UNI­WER­SY­TE­TU).

PRZEZ PROF. K. ME­CHE­RZYŃ­SKIE­GO.

Szko­ła P. Ma­ryi w Kra­ko­wie po­wsta­ła w wie­ku XIII z far­nej do­mi­ni­kań­skiej, przy ko­ście­le Ś. Trój­cy przez Iwo­na bi­sku­pa kra­kow­skie­go w roku 1227 za­ło­żo­nej. W opi­sie bo­wiem fun­da­cyi tego ko­ścio­ła przez Ar­nol­da Prę­ży­nę, za­ko­nu ka­zno­dziej­skie­go, mi­strza ś. Teo­lo­gii, za­cho­wa­nym w rę­ko­pi­śmie, wy­czy­tu­je­my: że pod­le klasz­to­ru i za­bu­do­wań ko­ściel­nych, na roz­le­głym pla­cu, znaj­do­wa­ła się po­cząt­ko­wo Szko­ła pa­ra­fial­na; dla któ­rej rze­czo­ny bi­skup Iwo do­god­niej­sze­go szu­ka­jąc miej­sca, w po­bli­żu ko­ścio­ła P. Ma­ryi, na grun­cie do­mi­ni­kań­skim, zbu­do­wał dom ob­szer­ny, mu­ro­wa­ny, z tem za­strze­że­niem, aby ma­gi­strat mia­sta Kra­ko­wa, za ustą­pie­nie grun­tu i na uzna­nie ju­ris do­mi­nii, pła­cił klasz­to­ro­wi co­rocz­nie czyn­szu ziem­ne­go dwie grzyw­ny mo­ne­ty pol­skiej. Ja­koż świad­czy o tem akt urzę­do­wy w księ­gach Ra­dziec­kich ję­zy­kiem nie­miec­kim za­pi­sa­ny, nie­mniej wy­rok sądu po­lu­bow­ne­go mię­dzy klasz­to­rem Św. Trój­cy a miesz­cza­na­mi kra­kow­ski­mi, w spra­wie wy­to­czo­nej o plac, na któ­rym sta­ła Szko­ła P. Ma­ryi, wy­da­ny przez Pio­tra (Wy­sza) bi­sku­pa kra­kow­skie­go, sę­dzie­go tej spra­wy, dnia dwu­dzie­ste­go dzie­wią­te­go Kwiet­nia 1395 roku: co i sami raj­cy Kra­kow­scy za pa­no­wa­nia Zyg­mun­ta III ze­zna­li przed ko­mis­sa­rza­mi kró­lew­ski­mi, ak­tem wy­zna­czo­nej na to ko­mis­syi w Kra­ko­wie, we Wto­rek po nie­dzie­li pią­tej po­stu roku 1610. Ale po­nie­waż dom po­mie­nio­nej Szko­ły, jako far­nej, stał się in­sty­tu­tem miej­skim, pu­blicz­nym (lo­cus pu­bli­cus, lit­te­ra­to­rius), a za ustą­pie­nie grun­tu mia­sto pła­ci­ło XX. Do­mi­ni­ka­nom czyn­szu ziem­ne­go co­rocz­nie po dwie grzyw­ny pol­skie; prze­to sami raj­cy kra­kow­scy, wpro­wa­dze­ni w po­sia­da­nie tej szko­ły, za­trzy­ma­li pra­wo zwierzch­nie (jus pa­tro­na­tus), jak o tem rze­czo­ny Ar­nolf Prę­ży­na w swo­im opi­sie wzmian­ku­je.

Myl­nie prze­to twier­dzi Czer­niew­ski in Pa­la­estra po­li­ti­ca, a za nim Ja­noc­ki (Li­te­ra­rum in Po­lo­nia pro­pa­ga­to­res), ja­ko­by Jan z Wie­licz­ki (Wie­li­cius) ka­no­nik kra­kow­ski, któ­ry, jak wie­my, żył do­pie­ro w wie­ku XVI, za­ło­ży­cie­lem był Szko­ły P. Ma­ryi (Scho­lam, cui no­men est a di­vi­na Vir­gi­ne, con­di­dit).

Pier­wiast­ko­wo Szko­ła ta róż­ni­ła się za­pew­ne od in­nych miej­skich i pa­ra­fial­nych. Wy­kła­da­no w niej na­uki po­cząt­ko­we, tak zwa­nem tri­vium ob­ję­te. Mag­de­bur­gia, z wła­ści­we­mi osa­dom cu­dzo­ziem­skim pra­wa­mi i urzą­dze­nia­mi, wpły­wa­ła bez wąt­pie­nia na kie­ru­nek nauk, i obok ła­ciń­skie­go upo­wszech­nia­ła ję­zyk nie­miec­ki.

Przy szko­le był mistrz (ma­gi­ster) i jego za­stęp­cy (lo­ca­ti); prócz tego na­uczy­ciel śpie­wu (can­tor), dzwon­nik (si­gna­tor i sub­si­gna­tor) i pa­lacz (ca­le­fac­tor). Mi­strza szko­ły obie­ra­li i mia­no­wa­li raj­cy miej­scy, sam zaś mistrz swo­ich po­moc­ni­ków czy­li za­stęp­ców. Kan­to­ra wy­bie­ra­ła rada, a osa­dzał mistrz szkol­ny, któ­ry zno­wu wraz z kan­to­rem obie­rał dzwon­ni­ka i jego za­stęp­cę. Gdy zaś ci ostat­ni nie mo­gli się zgo­dzić w wy­bo­rze, wte­dy do­peł­nia­li go sami raj­cy.

Ucznio­wie dzie­li­li się na po­cząt­ku­ją­cych, czy­li młod­szych, i na star­szych ża­ków. Młod­si, któ­rzy do­pie­ro uczy­li się na ele­men­ta­rzu i Do­na­cie, (le­gen­tes li­te­ras et do­na­tos, usque qui ca­sus le­gunt), obo­wią­za­ni byli mi­strzo­wi i jego za­stęp­cy pła­cić co­rocz­nie na Su­ched­ni po gro­szu; star­si zaś (ma­jo­ra le­gen­tes) po dwa gro­sze. Kan­to­ro­wi, po­cząt­ku­ją­cy w śpie­wie (se­den­tes ad pri­mum can­tum) pła­ci­li po pół­grosz­ku, od wyż­sze­go śpie­wu (de se­cun­do can­tu) po gro­szu. Każ­dy z ża­ków wi­nien był prócz tego w cza­sie zimy przy­no­sić do szko­ły co­dzien­nie na­rącz­ko drew na opał, albo na raz spro­wa­dzić do­brą furę drze­wa, lub wresz­cie zło­żyć pie­niędz­mi dwa gro­sze. Na książ­ki i pi­sma, czy­li tak zwa­ne mem­bra­ny, pła­cił każ­dy swo­je­mu na­uczy­cie­lo­wi za­stęp­cy (lo­ca­to) po czte­ry pie­niąż­ki (pa­rvos), mi­strzo­wi zaś szko­ły na Ś. Ga­weł przj­nio­sił ko­gu­ta albo pół­gro­szek. Pa­la­czo­wi na­ko­niec raz do roku na Boże Na­ro­dze­nie, a dzwon­ni­ko­wi w Su­ched­ni, po czte­ry sze­lą­gi czy­li pie­niąż­ki.

Tą usta­wą uchy­lo­no pier­wot­ne opła­ty szkol­ne, jako to: Nun­di­na­les (jar­mar­ko­wa) na każ­dy w ca­łym roku jar­mark, na świę­to Oczysz­cze­nia N. P. Ma­ryi, na Nowy rok; Ła­zieb­ne (bal­ne­ales), Me­da­les, Am­ta­les, i inne, któ­re dla ro­dzi­ców uczą­cej się mło­dzie­ży, jak rów­nie dla mi­strzów szko­ły i ich za­stęp­ców, by­wa­ły wiel­ce przy­kre­mi

Ta­kie pra­wa i prze­pi­sy Szko­ły P. Ma­ryi, pew­nie z XIII, lub XIV wie­ku po­cho­dzą­ce, za­cho­wa­ły się w Wil­kier­zach mia­sta Kra­ko­wa, spi­sa­nych w wie­ku XV ję­zy­kiem ła­ciń­skim i nie­miec­kim, z któ­rych wy­ją­tek De ju­ri­bus sco­la­rum Sanc­te Ma­rie przy­ta­cza Wisz­niew­ski w Hist. Li­ter. T. II. str. 236, uwa­ża­jąc go za naj­daw­niej­szy za­by­tek usta­wy szkol­nej (ro­zu­mie się świec­kiej, są bo­wiem nie­rów­nie star­sze w sta­tu­tach sy­no­dal­nych). Przy­ja­znym oko­licz­no­ściom, a zwłasz­cza opie­ce tro­skli­wej bi­sku­pów i me­ce­na­sów, przy­pi­sać na­le­ży: że już w cią­gu XIII stu­le­cia Szko­ła P. Ma­ryi znacz­nie się pod­nio­sła i obej­mo­wa­ła na­uki wła­ści­we szko­łom wyż­szym, opac­kim i ka­te­dral­nym. Koł­łą­taj w rę­ko­pi­śmie (nie­wy­koń­czo­nym) osta­nie oświe­ce­nia w Pol­sce twier­dzi: że prócz ję­zy­ka ła­ciń­skie­go wy­kła­da­no w niej w wie­ku XIII fi­lo­zo­fią, ma­te­ma­ty­kę i na­uki wy­zwo­lo­ne; przy­czem cie­ka­wą po­da­je wia­do­mość: że sław­ny na całą Eu­ro­pę Vi­tel­lio (Cio­łek), wskrze­si­ciel albo ra­czej pierw­szy wy­na­laz­ca Opty­ki, był na­uczy­cie­lem w Szko­le Kra­kow­skiej P. Ma­ryi w ryn­ku. Wpraw­dzie nie przy­wo­dzi au­tor źró­dła, z któ­re­go tę wia­do­mość wy­czer­pał, za­pew­ne jed­nak wy­czy­tał ją w daw­nej Wi­zy­cie tej Szko­ły, któ­ra przy in­nych pi­smach urzę­do­wych X. Koł­łą­ta­ja znaj­do­wać się ma obec­nie w War­sza­wie, w Pro­ku­ra­to­ryi lub Ar­chi­wum głów­nem.

Lecz waż­niej­sza epo­ka w dzie­jach po­mie­nio­nej Szko­ły po­czy­na się w wie­ku XIV z hi­sto­ryą Aka­de­mii Kra­kow­skiej. Pi­sze Bro­scius w dzie­le De lie­ra­rum in Po­lo­nia ve­tu­sta­te, a za nim w Cen­tu­ry­ach swo­ich Ra­dy­miń­ski: że gdy Ka­zi­mierz W. prze­my­ślał o za­ło­że­niu w Kra­ko­wie na­uko­wej Wszech­ni, ja­dą­ce­mu w r. 1337 do Awi­nio­nu Ja­no­wi Gro­to­wi bi­sku­po­wi Kra­kow­skie­mu dał zle­ce­nie, aby prze­pa­trzyw­szy nie­któ­re fran­cuz­kie Aka­de­mie, a zwłasz­cza Pa­ryz­ką, przy­wiózł z sobą kil­ku uczo­nych, bie­głych w pra­wie i fi­lo­zo­fii mi­strzów. Ja­koż za po­wro­tem swo­im spro­wa­dził Grot do Kra­ko­wa tres in utro­que jure et phi­lo­so­phia pro­fes­so­res, z po­mię­dzy któ­rych (mówi Ra­dy­miń­ski) zo­sta­wiw­szy król Ka­zi­mierz fi­lo­zo­fa przy Szko­le P. Ma­ryi, już pod ów czas zna­ko­mi­cie kwit­ną­cej (ad aedes Vir­gi­ne­as, in scho­la am­plis­si­ma), praw­ni­ków w roku 1347 wpro­wa­dził do gma­chów świe­żo przez sie­bie zbu­do­wa­nych. Dłu­gosz wsze­la­ko i Mie­cho­wi­ta, opi­su­jąc te gma­chy zmu­ro­wa­ne na Ba­wo­le przy ko­ście­le Ś. Waw­rzyń­ca, do­mos pul­cher­ri­mas, ca­me­ras, lec­to­ria et of­fi­ci­nas ex la­pi­deo muro, pro co­ha­hi­ta­tio­ne do­cto­rum et ma­gi­stro­rum no­vae uni­ver­si­ta­tis, twier­dzą, że sta­nę­ły do­pie­ro w roku 1361.

Mię­dzy epo­ką pier­wot­ne­go za­wiąz­ku a póź­niej­szem uprzy­wi­le­jo­wa­niem by­wa­ją dzie­je po­śred­nie, któ­re świad­czą nie­kie­dy o ży­ciu in­sty­tu­cyi, wprzód, nim ta do­mie­rzy­ła pory na­leż­ne­go urzą­dze­nia i doj­rza­ło­ści. W hi­sto­ryi uni­wer­sy­te­tów mamy tego licz­ne przy­kła­dy. Wia­do­mo, że Szko­ła Pa­ryz­ka jesz­cze w wie­ku X za­ło­żo­na przez mni­cha Remi, przy­by­łe­go z Re­ims, kwit­nę­ła już znacz­nie i mia­ła gło­śnych w ca­łym świe­cie mi­strzów, nim na­le­ży­cie urzą­dzo­na i roz­wi­nię­ta, od Fi­li­pa Au­gu­sta uzy­ska­ła pierw­sze przy­wi­le­je, a od Grze­go­rza IX pra­wa uni­wer­sy­te­tu i osta­tecz­ną sank­cyą. Po­dob­nie aka­de­mia Bo­noń­ska, w któ­rej na po­cząt­ku XII stu­le­cia wy­kła­dał na­ukę pra­wa sław­ny Ir­ne­rius czy­li Wer­ner, do­pie­ro w XIII wie­ku otrzy­ma­ła od Fry­de­ry­ka II ce­sa­rza przy­wi­lej erek­cyi. To samo po­wie­dzieć moż­na o na­szej Ka­zi­mie­rzow­skiej Szko­le. Zdaw­na przed ro­kiem 1364 mia­ła już swe­go fi­lo­zo­fa, na­ucza­ją­ce­go ad ac­des Vir­gi­ne­as. Spro­wa­dze­ni wcze­śnie przez kró­la Ka­zi­mie­rza praw­ni­cy, może do po­mo­cy w ukła­dzie sta­tu­tu, mo­gli rów­nież na­uczać w ob­my­ślo­nych tym­cza­so­wo miej­scach, gdy czas wpro­wa­dze­nia ich do przy­go­to­wa­nej na to Szko­ły nie jed­no­staj­nie jest po­da­wa­ny.

Przy­wi­le­jem erek­cyj­nym, w dzień Zie­lo­nych Świą­tek 1364 roku wy­da­nym, roz­po­rzą­dził król Ka­zi­mierz w Aka­de­mii bieg nauk: ośm ka­tedr pra­wa, dwie nauk le­kar­skich, jed­nę, fi­lo­zo­fii usta­no­wił. Wy­dział nauk wy­zwo­lo­nych, na jed­nym pro­fes­so­rze za­czę­ty, zo­sta­wił przy Szko­le P. Ma­ryi, na­zna­czyw­szy mu do­cho­du dzie­sięć grzy­wien sre­bra, jak to czy­ta­my w po­mie­nio­nym sta­tu­cie: Ma­gi­stris in ar­ti­bus da­mus Scho­lam B. V. Ma­riae, et de­cem mar­cas re­di­tus ap­po­ne­mus eidem. Wy­dział

Ma­gi­stro­rum in ar­ti­bus, na po­do­bień­stwo fi­lo­zo­ficz­ne­go, miał star­szeń­stwo w ów­cze­snych uni­wer­sy­te­tach przed in­ne­mi Wy­dzia­ła­mi, nim na ich cze­le sta­nę­ła teo­lo­gia. Urban V pa­pież nową tę Aka­de­mią na żą­da­nie kró­la bul­lą apo­stol­ską i osob­nem bre­ve po­twier­dził. W ten spo­sób Szko­ła P. Ma­ryi sta­ła się pierw­szym za­wiąz­kiem i nie­ja­ko ko­leb­ką Uni­wer­sy­te­tu. Cho­ciaż bo­wiem dzie­ło kró­la Ka­zi­mie­rza nie przy­szło w zu­peł­no­ści do skut­ku, i za­ło­żo­na przez nie­go Aka­de­mia na Ba­wo­le wkrót­ce po jego śmier­ci upa­dła, utrzy­mał się jed­nak w Szko­le P. Ma­ryi, a znać i zwięk­szył za cza­sem Wy­dział fi­lo­zo­ficz­ny po­mno­że­niem licz­by pro­fes­so­rów, gdy w nim, jak do­wod­ne wy­ka­zu­ją świa­dec­twa, przed epo­ką Ja­gieł­ły, na­wet stop­nie aka­de­mic­kie udzie­la­no. Li­ber de­ca­no­rum fa­cul­ta­tis phi­lo­so­phi­cae in Unver­si­ta­te Pra­gen­si wy­mie­nia pod ro­kiem 1368, 1370 i 1373 kil­ku ba­ka­ła­rzy nauk wy­zwo­lo­nych (in ar­ti­bus) któ­rzy ten sto­pień w Aka­de­mii Ka­zi­mie­rzow­skiej uzy­ska­li. Wzmian­ki te o Kra­kow­skich ba­ka­ła­rzach nie do­zwa­la­ją wąt­pić, że przed wskrze­sze­niem i od­bu­do­wa­niem Uni­wer­sy­te­tu w r. 1400 przez Ja­gieł­łę utrzy­my­wa­ła się w za­wiąz­ku ta głów­na Kró­le­stwa Szko­ła.

Prze­ciw przy­to­czo­nym jed­nak po­da­niom Dłu­go­sza i Ra­dy­miń­skie­go, roz­wiódł się uczo­ny Jó­zef Mucz­kow­ski w roz­pra­wie obej­mu­ją­cej Wia­do­mość o za­ło­że­niu Uni­wer­sy­te­tu Kra­kow­skie­go. Usi­łu­je w niej au­tor do­wieśdź: że za­mie­rzo­na przez kró­la Ka­zi­mie­rza Wszech­nia na­uko­wa, mimo wy­da­ne­go przy­wi­le­ju w r. 1364 nie przy­szła by­najm­niej do skut­ku, tak, iż praw­dzi­wy jej po­czą­tek do­pie­ro do cza­sów Ja­gieł­ły, t… j… do roku 1400, a na­wet 1401 od­nieść moż­na. Twier­dze­nie swo­je opie­ra Mucz­kow­ski na tych po­wo­dach: że naj­cel­niej­szy z dzie­jo­pi­sów przed Dłu­go­szem, Jan ar­chi­dy­akon Gnieź­nień­ski, zu­peł­nie o tej Szko­le mil­czy; po­da­nie zaś Dłu­go­sza o gma­chach zbu­do­wa­nych na Ba­wo­le, któ­re już za jego cza­sów nie ist­nia­ły, jest wąt­pli­wem, gdy w cią­gu jed­ne­go wie­ku gma­chy te nie mo­gły­by były upaśdź do szczę­tu; że Ra­dy­miń­ski nie wy­mie­nia źró­dła, z któ­re­go po­wziął swo­ję wia­do­mość; że na­ko­niec Szko­ła po­mie­nio­na żad­ne­go po so­bie w pra­cach i za­byt­kach dzie­jo­wych nie zo­sta­wi­ła śla­du.

Co do Jana kro­ni­ka­rza, wie­my, że ar­gu­men­tum a si­len­tio do naj­słab­szych na­le­ży do­wo­dów. Mógł rze­czo­ny dzie­jo­pis we­dług po­jęć ów­cze­snych, zwłasz­cza jako du­chow­ny, mieć słusz­ne po­wo­dy za­mil­cze­nia o Szko­le Ka­zi­mie­rza, któ­rej zby­wa­ło jesz­cze pod ów czas na teo­lo­gii, a któ­ra, jako praw­na, zaj­mu­jąc się szcze­gól­niej wy­kła­dem in­sty­tu­cyj Rzym­skich, nie­chęt­ne a może po­dejrz­li­we zwra­ca­ła na sie­bie oko. Nie za­mil­czał wszak­że o niej Dłu­gosz, któ­ry, za­ło­że­nie jej od­no­sząc do roku 1361, po­wia­da: że na swo­je oczy wi­dział mury i za­bu­do­wa­nia tej szko­ły, acz opu­sto­sza­łe i już z daw­na upa­dłe, lo­cum tan­to tem­po­re va­cu­um, któ­re sam na­wet na klasz­tor Kar­tu­zów chciał za­ku­pić. (Lo­cus w śred­niej ła­ci­nie nie zna­czy wy­łącz­nie miej­sca, ale jest wy­ra­zem ogól­nym, któ­rym ozna­cza się czę­sto wieś, za­bu­do­wa­nie, klasz­tor, wa­row­nię i t… p., o któ­rych jest mowa, n… p. Ca­pi­ta­neus loci Gniew, sta­ro­sta mia­sta Gnie­wu, w Dłu­go­szu). Ja­koż Mie­cho­wi­ta w swo­jej kro­ni­ce fol. 349 po­świad­cza: że jesz­cze za jego cza­sów mury te Ży­dzi po­sia­da­li, za­braw­szy je bez po­zwo­le­nia kró­la na swo­je miesz­ka­nia i ogro­dy. Po dziś dzień po­ka­zu­ją na Ka­zi­mie­rzu w uli­cy Ba­wół miej­sce, któ­re się zo­wie Sta­ra Szko­ła. Miał i Ra­dy­miń­ski prócz Dłu­go­sza pew­ne po­dań swo­ich źró­dła; wspo­mi­na bo­wiem wy­raź­nie o ja­kichś daw­nych rę­ko­pi­smach, któ­re za­pew­nie uwa­żał za wia­ro­god­ne. Je­że­li świa­dec­twa ta­kich pi­sa­rzy nie za­słu­gu­ją na wia­rę, cóż na­zwie­my praw­dzi­wem źró­dłem i po­wa­gą? Że wresz­cie Aka­de­mia Ka­zi­mie­rzow­ska krót­kiej epo­ki swe­go ist­nie­nia żad­nym nie utrwa­li­ła po­mni­kiem, dzi­wić się wca­le nie na­le­ży. Nie były to cza­sy przy­ja­zne po­stę­po­wi oświa­ty i pi­śmien­nic­twa. Fi­lo­zo­fia scho­la­stycz­na, ści­śle z teo­lo­gią złą­czo­na, była w owym wie­ku głów­nym roz­praw przed­mio­tem, któ­rym aka­de­mi­cy nasi by­najm­niej się nie zaj­mo­wa­li. Wszak i o Za­moj­skiej Aka­de­mii mó­wio­no w wie­ku XVII: że nikt­by o niej nie wie­dział, gdy­by Duń­czew­ski w swo­ich ka­len­da­rzach nie uczy­nił o niej cza­sem wzmian­ki.

Po­mi­ja wresz­cie Mucz­kow­ski w swo­ich uwa­gach Szko­łę P. Ma­ryi i umiesz­czo­ną w niej ka­te­drę fi­lo­zo­fii, o któ­rej świad­czy nie tyl­ko Ba­dy­miń­ski, ale nad­to Koł­łą­taj w przy­to­czo­nym wy­żej rę­ko­pi­śmie, od­no­sząc ją do wcze­śniej­szej nie­co epo­ki. "Ka­zi­mierz W. za­ło­żył (mówi) Szko­łę głów­ną, dla da­wa­nia w niej pra­wa, i przy­łą­czył do niej daw­niej już bę­dą­cą Szko­łę fi­lo­zo­fii przy ko­ście­le P. Ma­ryi, a to w roku 1344. " Naj­do­wod­niej zaś świad­czy o niej sam sta­tut kró­la Ka­zi­mie­rza.

Czy­ta­my w tym­że sta­tu­cie: że Ja­ro­sław ar­cy­bi­skup, któ­ry kró­lo­wi Ka­zi­mie­rzo­wi pierw­szą (po­dług Bro­scy­usza) po­dać miał myśl jej za­ło­że­nia, sam tę nową Szko­łę, w ów czas stu­dium ge­ne­ra­le zwa­ną, otwie­rał. Świad­ka­mi tej uro­czy­sto­ści byli, jak wy­ra­ża przy­wi­lej: An­drzej, wo­je­wo­da kra­kow­ski; Jan, wo­je­wo­da san­do­mier­ski; Do­bie­sław Wi­ślic­ki, Piotr Woj­nic­ki, Wil­czek San­do­mier­ski, kasz­te­la­no­wie; Flo­ry­an kanc­lerz Łę­czyc­ki, Ja­kób z Osso­wa, no­ta­ry­usz kró­lew­ski, i wie­lu in­nych zna­ko­mi­tych mę­żów.

Jak­kol­wiek zaś po zej­ściu kró­la Ka­zi­mie­rza, nada­nia jego, jak Dłu­gosz po­wia­da, do skut­ku nie przy­szły, i Aka­de­mia Ka­zi­mie­rzow­ska ry­chło upa­dła; nie za­gła­dził się jed­nak do szczę­tu jej ślad i ist­nie­nie, gdy król Ja­gieł­ło w pierw­szym swym przy­wi­le­ju r. 1400 sam się od­no­wi­cie­lem jej tyl­ko wy­zna­je, a pa­pież Bo­ni­fa­cy, po­wta­rza­jąc sło­wa proś­by kró­lew­skiej, w bul­li swo­jej wy­ra­ża: że Szko­ła taod – daw­na w Kra­ko­wie utrzy­my­wa­ła się, i do­tąd utrzy­mu­je.

Z XV wie­ku o jed­nym tyl­ko uczo­nym mi­strzu Szko­ły P. Ma­ryi do­wia­du­je­my się z rę­ko­pi­smu za­cho­wa­ne­go w bi­blio­te­ce Aka­de­mii Kra­kow­skiej: Li­ber Ra­ge­mun­di cum qu­estio­ni­bus Sum­ma­rum Ma­gi­stri Bar­tho­lo­ma­ei de Zney­na… post Rev. Mag. Jo­an­nem do To­ith in Sco­la San­te Ma­riae in­tra mu­ros. Cra­co­vie A. D. 1402. Oko­ło r. 1521 na­uczał w niej Krzysz­tof Ste­atan­dee ( Ste­inen­sis). ( Wiszn. Hist. Lit. T. II. str. 215).

W XVI wie­ku Szko­ła P. Ma­ryi była już wyż­szym nie­co in­sty­tu­tem, szko­łą szla­chec­ką ( scho­la no­bi­lium), dla­te­go tak zwa­ną, że w niej wy­cho­wy­wa­li się nie tyl­ko sy­no­wie miesz­czan Kra­kow­skich, na pra­wie Mag­de­burg­skiem osa­dzo­nych, ale mło­dzież szla­chec­ka, spo­so­bią­ca się do wyż­szych w sta­nie du­chow­nym i oby­wa­tel­skim stop­ni. Prócz ele­men­tar­nych, obej­mo­wa­ła na­uki wła­ści­we dzi­siej­szym szko­łom ła­ciń­skim ( stu­dia hu­ma­nio­ra). Bra­ko­wa­ło jej z razu po­trzeb­ne­go urzą­dze­nia, ale za­jął się niem w po­ło­wie tego stu­le­cia He­ebest, któ­re­go dzieł­ko: Cra­co­vien­sis scho­lae apud S. Ma­riae tem­plum in­sti­tu­tio, a 1559, cie­ka­wym jest w tej mie­rze po­mni­kiem. W de­dy­ka­cyi do Se­na­tu mia­sta Kra­ko­wa mówi au­tor: że taką tu za­stał szko­łę, że w niej żad­ne­go pra­wie ładu nie było; na­ucza­no bo­wiem mło­dzież nie tak, jak­by chciał był rząd­ca szko­ły, ale jak się po­do­ba­ło ro­dzi­com, nie zna­ją­cym się wca­le na na­ukach. Dzie­li za­tem Her­best mło­dzież uczą­cą się na klas­sy, czy­li wła­ści­we każ­de­mu szko­ły. Do na­uki gram­ma­ty­ki po­da­je roz­kład dwu­ty­go­dnio­wy: po­ło­wę cza­su na na­ukę grec­kie­go ję­zy­ka, po­ło­wę na ła­ci­nę prze­zna­cza. Je­den ty­dzień Cy­ce­ro­na, dru­gi Wir­gi­liu­sza ko­lej­no czy­tać każe. Aryt­me­ty­ka i mu­zy­ka do­dat­ko­wo tyl­ko do nauk przy­łą­czo­ne; fi­lo­zo­fia zaś mo­ral­na ( ety­ka) tyl­ko cza­sem dla od­mia­ny do­zwo­lo­na. Z ba­ka­ła­rzów je­den za­wsze ma wy­kła­dać ety­mo­lo­gią z Cy­ce­ro­nem, dru­gi pro­zo­dyą i skład­nią z Wir­gi­liu­szem. Gram­ma­ty­ka ma być wy­kła­da­na w ję­zy­ku ła­ciń­skim. Cza­sa­mi za­miast gram­ma­ty­ki czy­tać ma się Ezop po grec­ku i po­wta­rzać przez uczniów na­przód po ła­ci­nie, a po­tem po pol­sku. Na ćwi­cze­nia w obo­jej mo­wie, li­sty po pol­sku dla wpra­wy w pi­sow­ni w szko­le ukła­da­ne, mają być za­raz tłu­ma­czo­ne na ła­ci­nę. Po­dob­nie z po­stę­pu­ją­cy­mi w gre­czy­znie czy­nić za­le­ca, aby w po­da­nej ja­kiej­kol­wiek my­śli w ję­zy­ku ła­ciń­skim, wy­ra­bia­li na­tych­miast rzecz po grec­ku. Cy­ce­ro­na na­przód czy­tać, po­tem tłu­ma­czyć i pi­sać, wresz­cie uczyć się go na pa­mięć ustę­pa­mi. Przy­da­ne są do tej na­uki dys­pu­ty szkol­ne. Na dys­pu­tach ma się roz­pra­wiać o wszyst­kich czę­ściach gram­ma­ty­ki, z sto­sow­nym wzglę­dem na zna­cze­nie wy­ra­zów, a to w obec­no­ści jed­ne­go z ba­ka­ła­rzy; nie­mniej o pi­sow­ni, pro­zo­dyi, ety­mo­lo­gii, skład­ni, na­resz­cie o róż­nych spo­so­bach mó­wie­nia, czy­li fra­zach ła­ciń­skich, gdzie tak­że po­trzeb­ną bę­dzie przy­tom­ność na­uczy­cie­la. Ko­me­dye ła­ciń­skie rów­nież w nie­któ­rych cza­sach mają być gry­wa­ne, dla wkła­da­nia mło­dzie­ży do do­bre­go wy­ma­wia­nia i śmia­łe­go wy­stę­po­wa­nia w spra­wach pu­blicz­nych. Do tego na­le­żą jesz­cze pu­blicz­ne de­kla­ma­cye. Gdy przyj­dzie pe­da­go­go­wać z ucznia­mi, któ­rzy już do­brze obe­zna­ni będą z gram­ma­ty­ką, może wy­kła­dać się czę­ścia­mi dy­alek­ty­ka, albo na­wet re­to­ry­ka, mogą się wpro­wa­dzać po­ży­tecz­nie w tych sa­mych przed­mio­tach dys­pu­ty; ale nig­dy ze szkól nie na­le­ży wy­pusz­czać gram­ma­ty­ki. Zresz­tą młod­si ucznio­wie, jesz­cze do tych nauk nie uspo­so­bie­ni, uczyć się mają po­cząt­ków od star­szych. Nie za­wa­dzi tak­że przed Cy­ce­ro­nem i Wir­gi­liu­szem, po­ety któ­re­go gład­kie, oby­cza­jo­we wier­sze czy­tać z ob­ja­śnie­nia­mi i na pol­skie tłu­ma­czyć.

Grze­gorz Wi­gi­lan­cy­usz Sam­bo­rza­nin, mąż na­uki wiel­kiej, przy­ja­ciel Be­ne­dyk­ta Her­be­sta, przed wej­ściem do Aka­de­mii Kra­kow­skiej, był od roku 1561

prze­ło­żo­nym Szko­ły P. Ma­ryi, ścią­gnio­ny z Po­zna­nia, gdzie na­uczał wy­mo­wy i po­ezyi. Wy­dał pod te cza­sy dzie­ło wier­szo­wa­ne pod na­pi­sem The­ore­sis ( Cra­cov. 1561), w któ­rem na po­chwa­łę Aka­de­mii mówi o sto­li­cy Muz, ich za­cno­ści i za­trud­nie­niach. Na­tem.dzie­ie pod­pi­sał się: Pra­efec­tus Gim­na­sii Cra­co­vien­sis apud Chri­sti­fe­ram Ma­riam Vir­gi­nem.

Nie­po­śled­nio za­pew­nie w wie­ku XVI kwit­nę­ła Szko­ła P. Ma­ryi, gdy nią rzą­dzi­ły HeR­be­sty i Wi­gi­lan­cy­usze. God­ny jest tak­że wspo­mnie­nia Jan Ży­wiec­ki, se­nior Szko­ły P. Ma­ryi, któ­ry pi­sał ele­gie na śmierć Se­ba­sty­ana Pe­try­ce­go: Tre­no­dia, Cra­cov. 1626.

Aka­de­mia Kra­kow­ska, roz­cią­ga­jąc swo­ję zwierzch­ność i do­zór nad szko­ła­mi pa­ra­fial­ne­mi, udzie­la­ła im swo­ich mi­strzów, któ­rzy aż do koń­ca XVIII wie­ku uczy­li w nich ła­ci­ny. Za­la­szow­ski w dzie­le Jus Re­gni Po­lo­niae ( Lib. I. tit. 21) wy­mie­nia czter­na­ście szkół pa­ra­fial­nych w mie­ście Kra­ko­wie, in­tra et extra urbem, w któ­rych mło­dzież, jak mówi, po­bie­ra­ła po­cząt­ki gram­ma­ty­ki od mi­strzów Aka­de­mii Kra­kow­skiej. Nie na­le­ża­ły jed­nak te szkół­ki do tak zwa­nych ko­lo­nij Aka­de­mic­kich, któ­rych w ko­ro­nie i W. księ­stwie Li­tew­skiem For­man­kie­wicz w swo­jej Je­ogra­fii li­czy oko­ło czter­dzie­stu.

Od otwar­cia w Kra­ko­wie szko­ły Wła­dy­sław­sko-No­wo­dwor­skiej, póź­niej na Wo­je­wódz­ką za­mie­nio­nej, szko­ła P. Ma­ryi upa­dać za­czę­ła, i ze­szła stop­nia­mi do rzę­du zwy­czaj­nych szkó­łek pa­ra­fial­nych. Bu­dy­nek jej od­wiecz­ny, z wy­so­kim i stro­mym da­chem, po­mnik XIII wie­ku na pla­cu pier­wot­nym Do­mi­ni­kań­skim, gdzie dziś stoi ka­mie­ni­ca na­roż­na przy Ma­łym Ryn­ku i uli­cy Sto­lar­skiej, sta­ra­niem mia­sta tro­skli­wie utrzy­my­wa­ny, do­trwał aż do pierw­szych lat bie­żą­ce­go stu­le­cia; do­pie­ro w r. 1802 za daw­ne­go rzą­du au­stry­ac­kie­go ro­ze­bra­ny zo­stał.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: