Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pająk i mucha - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
25 października 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Pająk i mucha - ebook

We wrześniu 1998 roku młoda reporterka Claudia Rowe pracowała jako niezależna dziennikarka „New York Timesa” w miasteczku Poughkeepsie w stanie Nowy Jork. W tym samym czasie miejscowa policja natrafiła na ciała ośmiu kobiet ukrytych w piwnicy i na strychu małego kolonialnego domu zamieszkanego przez niejakiego Kendalla Francoisa. Ten nieznośnie uprzejmy dwudziestosiedmioletni student college’u dzielił ponury dom z rodzicami i siostrą.

Dorastająca wśród bezpiecznego mieszczańskiego dobrobytu Nowego Jorku Claudia Rowe od zawsze była zafascynowana mrocznymi światami. Przypadek Kendalla Francoisa okazał się dla niej niezmiernie zajmujący.

Całą swoją uwagę skupiła na zrozumieniu tego, jak ktoś taki mógł uprowadzić i udusić z zimną krwią osiem kobiet. Jak rodzina mogła żyć pod jednym dachem z seryjnym mordercą, pozornie nieświadoma faktu, że tuż obok ukryte są rozkładające się zwłoki? Claudia miała również nadzieję znaleźć odpowiedzi na pytania dotyczące mechanizmów tak potwornego zła.

„Pająk i mucha” to książka odsłaniająca przed czytelnikiem osobliwą relację seryjnego mordercy i reporterki wciągniętej bez reszty w jego opowieść. Czteroletnia więź z psychopatą zaprowadziła ją na skraj przepaści...

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8015-671-5
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Ciężar papieru

Drzwi poczty w Pleasant Valley zderzyły się ze mną, jakby chciały przetestować moją wytrzymałość. Zaskakująco dużo silnej woli wymagało otwarcie ich na oścież i rozpoczęcie posłusznego marszu po białym linoleum do skrzynki pocztowej numer 1273. Ale udało mi się, podobnie jak przez całą mijającą jesień. Kroczyłam wzdłuż ściany małych stalowych drzwiczek, na której każdy niewielki kwadracik to wrota do czyjejś historii, nieróżniące się od reszty niczym z wyjątkiem tego, co ukryto w środku: pieniądze, które trzeba oddać, i wyznania, które trzeba złożyć, wymuszone gesty i niewysłuchane błagania – mały wszechświat intymnych opowieści zamkniętych w zimnych metalowych wnętrzach. Pudełkowata i sklecona z prefabrykatów poczta przytulała się do najstarszego budynku w mieście, przy parkingu o spękanej nawierzchni otoczonym łańcuchem supermarketów. Po drugiej stronie ulicy sklep z karmą dla zwierząt i punkt naprawy maszyn ciężkich czekały jak dwa wygodne fotele na farmerów, którzy raz w miesiącu przyjeżdżali do miasta. Ale to salony dealerów samochodowych i lokale z pizzą najbardziej nęciły kierowców sunących tędy niekończącym się strumieniem ku innym celom.

Nieprzyjemna Dolina² – tak lubiłam nazywać połać wiejskiego terenu w połowie drogi między centrum Poughkeepsie a okazałymi posiadłościami hrabstwa Dutchess, przypominając sobie w ten sposób, że jestem tutaj intruzem. Pojawiłam się w tej okolicy pięć lat wcześniej, gdy w 1994 roku zostałam zatrudniona jako reporterka w „Poughkeepsie Journal”, dla którego miałam nękać związek zawodowy nauczycieli i przesiewać szkolne wydatki w poszukiwaniu dowodów marnotrawstwa. Zrezygnowałam z tej posady po dwudziestu dwóch miesiącach, ale pozostałam w mieście. Nie umiałam wyjaśnić dlaczego. Przyjaciołom opowiadałam o otwartych przestrzeniach i urokach wiejskiego życia. Ale to była tylko część prawdy. W atmosferze samego Poughkeepsie, w jego melancholijnych ulicach i upartym entuzjazmie wyczuwałam coś, co dokuczało mi niczym odcisk.

Był listopad i gdy skierowałam się na tył poczty, wstrząsnęło mną panujące w niej duszne ciepło. Moja skrzynka znajdowała się w ostatnim bloku zamkniętych drzwiczek, w drugim rzędzie od dołu. Mural namalowany na przeciwległej ścianie ukazywał farmerskie gospodynie w czapeczkach pozdrawiające się nawzajem na bazarze, z koszami zawieszonymi na zgięciach łokci, co miało dowodzić, że Pleasant Valley tętniła niegdyś wiejskim życiem. Przekradłam się obok nich w niesławie. Jedyne, czym byłam obarczona, to nie kosze z zakupami, tylko wstyd, całe tony wstydu. Byłam zażenowana, że mieszkam tutaj i marnuję czas, choć przekroczyłam już trzydziestkę. Że lunatykuję, tak jakbym czekała na jakąś falę, która zabierze mnie i poprowadzi do innego, lepszego brzegu. Że zainicjowałam proces, który kazał mi codziennie od nowa zachodzić na pocztę w nadziei, że nawiążę kontakt z czymś nieistniejącym – z własnym urojeniem. Tydzień po tygodniu moja skrzynka pozostawała pusta, nie licząc paru okólników wrzucanych do niej niczym upomnienia.

Zastanawiałam się, czy pracownikom sortującym listy było mnie żal. Czasem mogłam dostrzec ich za ścianą, widziałam, jak umieszczają każdą kopertę w odpowiednim koszu – ich ramiona poruszały się niczym dźwignie, a na palcach mieli różowe gumowe kapturki ochronne. Z pewnością wiedzieli, że jeszcze żaden list nie dotarł pod numer 1273, a gdyby jakiś w końcu się pojawił, mogłoby być jeszcze gorzej. Wzdrygałam się na samą myśl o tym, że ktoś zdołałby wtedy rozpoznać adres zwrotny. Nie wyjęłabym przecież ze skrzynki sterty rachunków i czasopism, które pozwoliłyby mi ukryć personalia mojego korespondenta. Wynajęłam tę skrytkę z myślą o tylko jednej osobie.

W tych ostatnich tygodniach dwudziestego wieku listy nadal miały w sobie pewną dyskretną zmysłowość. Ktoś inny dotykał wcześniej kartki, którą właśnie wzięliście do ręki, złożył na pół i wyrównał brzegi, ujął zgięcie między palce i przesunął nimi wzdłuż nowej krawędzi, tworząc prostokąt, który następnie włożył do koperty, zwilżając jej koniec. Ten ktoś zamknął skrzydełko koperty i przejechał palcem po jej brzegu. Potem niósł zaadresowany list w swoich dłoniach, z wyszeptaną w nim tajemniczą wiadomością, i ostatecznie zadecydował o jego wysłaniu. Z szacunku dla tej intymności robiłam, co mogłam, żeby po drodze do skrytki uniknąć spotkania z kierowniczką poczty, która trajkotała z klientami przychodzącymi po swoje przesyłki w porze lunchu.

Tym razem jednak byłam przygotowana. Dobrałam właściwy ton głosu, siedząc pośród zmiętych kubków po kawie i zbutwiałych gazet walających się po moim samochodzie. Zdecydowałam, co powiem: chciałabym zamknąć moją skrzynkę pocztową, skasować konto i otrzymać zwrot pieniędzy za pozostałe cztery miesiące, podczas których nie będę już z niego korzystać. Zarabiałam groszowe stawki jako niezależna współpracowniczka „New York Timesa”, więc sto zmarnowanych dolarów oznaczało dotkliwą stratę. Wątpiłam, czy ktokolwiek z twardych okolicznych mieszkańców zakwestionuje moją potrzebę oszczędzania pieniędzy. Ci ludzie jeździli zardzewiałymi ciężarówkami i przeżartymi przez sól amerykańskimi wozami, chociaż nazwiska ich rodzin szczelnie pokrywały mapy drogowe mojego hrabstwa. Cokolwiek powie kierowniczka, to będzie moja ostatnia wizyta na poczcie w Pleasant Valley. Byłam wykończona pisaniem do kogoś, kto nigdy nie odpowiedział na moje listy.

Na początku podchodziłam do tego pomysłu niemal beztrosko, jakbym podejmowała rozgrywkę, w której spodziewam się tylko sukcesu. Tak jakby wystarczyło tylko wpaść na chwilę i zgarnąć nagrodę. To próżne założenie zamieniło się w konsternację po drugim liście, konsekwentnie zbytym milczeniem. Teraz doznawałam już głównie czegoś graniczącego z upokorzeniem. W piersiach zatykało mnie od poczucia absurdalności, kiedy wkładałam klucz do zamka, żeby po raz ostatni zajrzeć do skrzynki. Zamierzałam wyciągnąć z niej pozostałą partię pobrudzonych atramentem kuponów, wcisnąć ją do przepełnionego kosza na śmieci i zakończyć całą historię.

Ale stało się inaczej. W wąskiej stalowej skrytce leżała pojedyncza kremowa koperta – materialna masa papierowa o określonej fakturze. Zawahałam się, patrząc na moje nazwisko i adres, nagryzmolone z przodu zaokrągloną kursywą. Z leciutkim drżeniem rozdarłam kopertę.

Szanowna Claudio Rowe,

Dzień dobry, bardzo Ci dziękuję za list, ale obydwoje dobrze wiemy, że nie chcesz zostać moją przyjaciółką. Oczekujesz historii. Ja natomiast jestem wspaniałomyślny, więc jeśli masz głowę na karku, to może być dla Ciebie szczęśliwy dzień. Nie potrzebuję zawierać przyjaźni z kimś, kto mnie potem zdradzi. Oto więc moja propozycja.

Chciałbym dowiedzieć się o Tobie wszystkiego, dosłownie wszystkiego. Dlatego za każde dziesięć stron (maszynopisu) odpowiem, wyczerpująco i szczerze, na JAKIEKOLWIEK cztery pytania, które mi zadasz. A więc dwadzieścia stron pozwoli Ci na zadanie ośmiu pytań, ale dziewiętnaście tylko na cztery pytania.

Odpowiem na Twoje pytania tak wyczerpująco i szczerze, jak Ty opowiesz mi o sobie. Chcę wiedzieć, gdzie się urodziłaś, w jakim domu mieszkałaś w dzieciństwie, gdzie chodziłaś do szkoły podstawowej, szkoły średniej, a potem do college’u. Chcę wiedzieć wszystko o Twoim pierwszym samochodzie, pierwszym pocałunku, sukience, jaką włożyłaś pod togę na zakończenie studiów. Chcę wiedzieć wszystko o pierwszym razie, kiedy zrobiłaś facetowi loda (jeśli kiedykolwiek się to zdarzyło), o Twoim pierwszym stosunku, o Twoim ostatnim stosunku, o ludziach, których nienawidzisz w pracy, o romansach, o tym, kiedy (jeśli kiedykolwiek) pofarbowałaś włosy, o rodzajach komputerów, jakie masz i jakich używasz. Pamiętaj, im więcej szczegółów, tym lepiej.

To nie ma być artykuł do gazety, więc nie pisz tak, jakby nim był. Włóż w to trochę serca i energii. Jeśli napiszesz chłodno i obojętnie, mogę uznać, że kłamiesz. Jeśli uznam, że to kłamstwa, nie otrzymasz odpowiedzi.

Dobrego wieczoru!

Kendall Francois

Dwie strony o wymiarach trzysta pięćdziesiąt sześć na dwieście szesnaście milimetrów zostały zapełnione w całości – od góry do dołu, od lewego marginesu aż do samej krawędzi prawego. Odręczne pismo było gęste i dziecinne, ale każde słowo zapisano starannie, bez skreśleń czy wciśniętych później dopisków. Sugerowało, że ktoś dokładnie wiedział, co chce przekazać, i zrobił to bez wahania. Przeczytałam ten list raz, stojąc w głębi korytarza na poczcie, a potem pojechałam do domu, wcisnęłam kopertę pod stos książek i nie tknęłam jej przez następne dwa tygodnie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: