120 dni Kultury - ebook
120 dni Kultury - ebook
120 dni Kultury to wybitna, odkrywcza książka! Rodzaj testamentu Wojciecha Karpińskiego, któremu zawdzięczamy „książki zbójeckie”: nowe spojrzenie na literaturę Polską w podzielonej Europie w „napowietrznym boju” o wolność indywidualną, społeczną i polityczną. W 120 dniach Kultury Karpiński powraca do najważniejszych tekstów opublikowanych w czasopiśmie, do najważniejszych autorów i wydarzeń. Dzięki oryginalnemu doborowi cytatów i komentarzy książka ta może zainteresować nie tylko oddanych miłośników „Kultury”, ale też zupełnie nową, młodą publiczność, która do tej pory mogła czuć się przytłoczona mnogością tekstów (i kontekstów) związanych z czasopismem Giedroycia. Dla tych, którzy „Kulturę” znają, będzie to więc podróż sentymentalna. Dla młodych czytelników – rodzaj przewodnika, który otworzy przed nimi świat Czapskiego, Miłosza, Gombrowicza, Jeleńskiego i wielu innych.
Prof. Andrzej St. Kowalczyk, Uniwersytet Warszawski
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu
pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Spis treści
Słowo wstępne
TYDZIEŃ 1. U początków
Wacław Zbyszewski – Zagubieni romantycy
Józef Czapski – Raj utracony (na śmierć Bonnarda)
Józef Czapski – Groby czy skarby
Józef Czapski – Proust w Griazowcu
Józef Czapski – „Ja”
Jerzy Stempowski – Esej dla Kasandry
Konstanty Jeleński – Apokalipsa i perspektywa
TYDZIEŃ 2. Pojawienie się Miłosza i Gombrowicza
Gombrowicz i Miłosz po raz pierwszy, maj 1951
Czesław Miłosz – Zniewolony umysł
Witold Gombrowicz – Dialog z Miłoszem
Witold Gombrowicz – Ewokacja przeszłości
Czesław Miłosz – Mittelbergheim
Czesław Miłosz – Traktat poetycki
Konstanty Jeleński – Bohaterskie niebohaterstwo Gombrowicza
TYDZIEŃ 3. O wygnaniu
Emil Cioran i Witold Gombrowicz – O wygnaniu
Jerzy Stempowski – Talizmany
Józef Wittlin – Blaski i nędze wygnania
Witold Gombrowicz – Mowa na bankiecie do rodaków
Witold Gombrowicz – O Miłoszu
Gustaw Herling-Grudziński – Literatura emigracyjna a Kraj
Wiesław Wohnout – O emigracji. Czytając Dąbrowską i Manna
TYDZIEŃ 4. Czwarta polszczyzna i nowe oczy
Witold Gombrowicz – Program dla literatury polskiej
Czesław Miłosz – Mickiewicz i literatura polska
Jerzy Stempowski – Oddalenie i powrót do języka polskiego
Konstanty Jeleński – Czwórjęzyczne kłopoty
Gustaw Herling-Grudziński – Zagadnienia językowe literatury emigracyjnej
Czesław Miłosz – Nowe oczy
Czesław Miłosz – Mowa noblowska
TYDZIEŃ 5. Moment spełnienia (lato 1963)
Witold Gombrowicz – Dziennik trans-atlantycki
Czesław Miłosz – Gucio zaczarowany
Aleksander Wat – Wiersze i „Klucz i hak”
Konstanty Jeleński – O kilku sprzecznościach sztuki nowoczesnej
Józef Czapski – Mój Londyn
Jerzy Stempowski – Dziewczyna ze stylosem
Wacław Zbyszewski – Establishment londyński
TYDZIEŃ 6. Gwiazdozbiór Witolda Gombrowicza
Witold Gombrowicz – Poniekąd czuję się Mojżeszem…
Witold Gombrowicz – Wieśniak z Sandomierskiego
Witold Gombrowicz – Powietrze wolności
Witold Gombrowicz – W Jocaralu. Uwięzione „ja”. Metafizyczny czajnik
Witold Gombrowicz – Tandil. Nierówność. Wykład o Beethovenie
Witold Gombrowicz – Drugi głos. Tomasz Mann
Witold Gombrowicz – Arystokratyzm sztuki. Podziękowanie za „Dziennik”
TYDZIEŃ 7. Gwiazdozbiór Witolda Gombrowicza (II)
Witold Gombrowicz – O muzyce: Mozart, Chopin – i Gombrowicz
Witold Gombrowicz – Śmierć w Tiergarten. Wróbelki i krew. Na Hansaplatz
Witold Gombrowicz – Program dla współczesnej sztuki
Witold Gombrowicz – Główny problem naszych czasów
Witold Gombrowicz – Styl, idee
Witold Gombrowicz – „Dziennik”, czyli prawo głosu
Witold Gombrowicz – „Historia” i szkic o niej Jeleńskiego
TYDZIEŃ 8. Gwiazdozbiór Czesława Miłosza
Czesław Miłosz – Nie więcej
Czesław Miłosz – Mała pauza
Czesław Miłosz – Dzwony w zimie (Kiedy jechałem…)
Czesław Miłosz – Czarodziejska góra (Aż minęło. Co minęło? Życie…)
Czesław Miłosz – Osobny zeszyt (Jak mówić? Jak rozedrzeć…)
Czesław Miłosz – Ogród Ziemskich Rozkoszy
Czesław Miłosz – Sześć wykładów wierszem
TYDZIEŃ 9. Gwiazdozbiór Józefa Czapskiego
Józef Czapski – O Rozanowie
Józef Czapski – O Brzozowskim
Józef Czapski – O Malraux. „Głosy milczenia”
Józef Czapski – O Remizowie
Józef Czapski – Piłowanie i skok. Rzeczy nieżywe i bez ruchu
Józef Czapski – Sens sztuki. „Jaki on piękny!”
Józef Czapski – Sens życia. Wyrwane strony 1965
TYDZIEŃ 10. Gwiazdozbiór Konstantego Jeleńskiego
Konstanty Jeleński – Sielskie, anielskie? O książce Janiny Żółtowskiej
Konstanty Jeleński – Dział wód, o „Europie w rodzinie” Marii Czapskiej
Konstanty Jeleński – Prekursor anachroniczny (o Józefie Retingerze)
Konstanty Jeleński – Zygmunt Hertz, mój przyjaciel
Konstanty Jeleński – Dramat i anty-dramat. Po śmierci Gombrowicza
Konstanty Jeleński – Portret Herlinga (z Jeleńskim w lewym rogu)
Konstanty Jeleński – Duchowy portret Miłosza (i autoportret Jeleńskiego)
TYDZIEŃ 11. Gwiazdozbiór Gustawa Herlinga-Grudzińskiego
Gustaw Herling-Grudziński – Odrodzenie w Paestum
Gustaw Herling-Grudziński – Wenecja jako sen
Gustaw Herling-Grudziński – Śmierć Nicoli Chiaromontego
Gustaw Herling-Grudziński – Depresja
Gustaw Herling-Grudziński – Orvieto i ideał dziennika
Gustaw Herling-Grudziński – Sztuka opowiadania. Karen Blixen
Gustaw Herling-Grudziński – Dzwonnik Świętej Klary
TYDZIEŃ 12. Gwiazdozbiór Jerzego Stempowskiego
Jerzy Stempowski – Cywilizacja: ciągłość i kontrasty
Jerzy Stempowski – Szum rzek domowych
Jerzy Stempowski – Monachium, zagłada miasta
Jerzy Stempowski – Ruiny Monachium
Jerzy Stempowski – Nowe księgozbiory i ich sens
Jerzy Stempowski – Dom Goethego: odbudowa kultury
Jerzy Stempowski – Stempowski–Herling
TYDZIEŃ 13. Gwiazdozbiór Wacława A. Zbyszewskiego
Stefania Kossowska – O Wacławie Zbyszewskim
Wacław Zbyszewski – Dwa okresy powojenne
Wacław Zbyszewski – Polska jako kapuścisko
Wacław Zbyszewski – Wspomnienie o Ksawerym Pruszyńskim
Wacław Zbyszewski – Wspomnienie o Rafale Taubenschlagu
Wacław Zbyszewski – Portret Janusza Ilińskiego
Wacław Zbyszewski – Śladami Wacława Solskiego. Wędrówki po Europie
TYDZIEŃ 14. O malarstwie
Józef Czapski – Jak olśniony troglodyta: o Matissie, Soutinie, de Staëlu
Józef Czapski – Wyrwane strony: o malowaniu
Konstanty Jeleński – Czyste malarstwo czy poetyka
Konstanty Jeleński – Abstrakcja i nieprzedmiotowość
Gustaw Herling-Grudziński – Bonnard. Bacon
Gustaw Herling-Grudziński – Antonello da Messina. Piero della Francesca
Krzysztof Pomian – Kiefer, malarz spalonej ziemi
TYDZIEŃ 15. Poezja
Czesław Miłosz – Po ziemi naszej
Robinson Jeffers – „Kochaj dzikiego łabędzia”, tłum. Czesław Miłosz
Kawafis – Wiersze, tłum. i wprowadzenie Czesław Miłosz
Kazimierz Wierzyński – Przebity światłem
Aleksander Wat – Ewokacja
Zbigniew Herbert – Przemiany Liwiusza
Mychajło Orest – Wiersz, tłum. Józef Łobodowski
TYDZIEŃ 16. Polityka
Witold Gombrowicz – Podróż do Argentyny
Kazimierz Wierzyński – Powtórny pogrom Pasternaka
Aleksander Wat – Klucz i hak
Juliusz Mieroszewski – Doktryna dwóch fortepianów
Leszek Kołakowski – Tezy o nadziei i beznadziejności
Jakub Karpiński – Proces przeciw książkom
„Major” Waldemar Fydrych i Pomarańczowa Alternatywa
TYDZIEŃ 17. Portrety
Józef Czapski – O Stempowskim (i o sobie)
Konstanty Jeleński – O Czapskim
Gustaw Herling-Grudziński – O Gombrowiczu piszącym o Jeleńskim
Czesław Miłosz – O Gombrowiczu
Czesław Miłosz – O Sadziku
Czesław Miłosz – Autoportret
Józef Czapski – O Arthurze (i o sobie)
Dom „Kultury” – Józef Czapski. Witold Gombrowicz
Posłowie. Ogród nauk Wojciecha Karpińskiego
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7908-231-5 |
Rozmiar pliku: | 918 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
(ur. 11 V 1943 w Warszawie, zm. 18 VIII 2020 w Paryżu)
Pisarz. Współpracownik paryskiej „Kultury”, członek redakcji „Zeszytów Literackich”, wieloletni pracownik Centre national de la recherche scientifique w Paryżu.
KSIĄŻKI WOJCIECHA KARPIŃSKIEGO
Od Mochnackiego do Piłsudskiego. Sylwetki polityczne XIX wieku (wraz z Marcinem Królem), 1974, 1997
Szkice o wolności, 1980
W Central Parku, 1980
Cień Metternicha, 1982
Pamięć Włoch, 1982
Amerykańskie cienie, 1983
Chusteczka imperatora, 1983
Książki zbójeckie, 1988
Herb wygnania, 1989
Polska a Rosja, 1994
Fajka van Gogha, 1994
Portret Czapskiego, 1996
Prywatna historia wolności, 1997
Twarze, 2012
Obrazy Londynu, 2014
Henryk, 2016
Szkice sekretne, 2017
120 dni Kultury, 2021DZIEŃ 1
Wacław Zbyszewski – Zagubieni romantycy
Wacław Zbyszewski w eseju Zagubieni romantycy. Panegiryk – pamflet – próba nekrologu? naszkicował w 1959 roku wizerunki ludzi skupionych wokół „Kultury”. I jest to, po przeszło półwieczu, nie tylko najbardziej błyskotliwy portret tej niezwykłej formacji, ale też nadal uderzający przenikliwością i rozległością horyzontów.
„Pamiętam, jak dwanaście lat temu Jerzy Giedroyc zainstalował się na nowych śmieciach w Maisons-Laffitte pod Paryżem. Pamiętam pierwszą kwaterę polową «Kultury»: starą ruderę z wieżyczką, balkonem, tarasem, oszkloną werandą, cały zły gust XIX wieku, który, dzięki patynie starości, nabrał romantycznego uroku, wdzięku czasów, które odeszły. Dookoła stary, zapuszczony ogród, cienista aleja, pokrzywy, którymi porosły klomby i trawniki, sczerniałe murki, rozłożyste drzewa, gąszcz krzaków, cień zagajnika, opadające tynki przypominały polskie dwory, przenosiły odwiedzającego w przeszłość, w miniony i bezosobowy czas. Ten dom, ten park były wyzwaniem naszemu stuleciu, były jakby symbolem, że czas wolno zatrzymać; a jest to jedyna niemożliwość na tym naszym świecie. W domu, ubogim i próchniejącym, znajdowała się na prawo od wejścia biblioteka i widok tych książek, pieczołowicie zebranych, ponumerowanych, pokatalogowanych, starannie odkurzonych, poukładanych na długich półkach aż po powałę – w tym domu, w którym nie było mebli, nie było opału, nie było nic – jeszcze zwiększał poczucie wyzwania światu, epoce, życiu, jeszcze pogłębiał wrażenie bezsensowności, jeszcze wyostrzał wrażenie zaczarowanego domostwa.
Mieszkańcy «Domu Kultury» odpowiadali ramom, w których się znaleźli. Żaden z nich zapewne nie był człowiekiem normalnym: wszyscy nigdy nie powinni byli znaleźć się pod jednym dachem, a znalazłszy się nie powinni byli nigdy pod nim wytrzymać. Jednych znałem dawno, innych wcale, sądziłem, że niektórych znałem dobrze, innych mniej. Złudzenia, złudzenia. Zawsze przypominają mi się mądre słowa Jasia Rostworowskiego w przeddzień jego zrzucenia w Polsce jako kuriera Londynu, z której to tragicznej misji nie miał nigdy powrócić. «Mój drogi, mówił mi ten niezwykle uroczy i inteligentny chłopak, najinteligentniejszy z tak utalentowanej rodziny Rostworowskich – i mówił to à propos kogoś zupełnie innego – mój drogi, im dłużej żyjemy, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, że nie znamy nikogo, że najbliżsi są dla nas jedną wieczną niespodzianką!»”.
„Na pewno Czapski oddał i oddaje nadal «Kulturze» wielkie usługi jako sui generis minister spraw zagranicznych; ma on podwójną łatwość do nawiązywania stosunków i przyjaźni, i jako artysta, i jako hrabia, bo właśnie te dwie grupy społeczne – arystokracja i cyganeria – są najbardziej międzynarodowe, najmniej sztywne, najmniej zaściankowe w obcowaniu z cudzoziemcami. Ale te realne, konkretne usługi Czapskiego są nieważne w porównaniu z jego wkładem w życie duchowe, osobiste, towarzyskie, wewnętrzne du petit cercle Laffitte’u. Giedroyc daje poczucie Misji. Zygmunt sprowadza idealistów na twardy grunt rzeczywistości. Zosia daje motor wściekłej energii i ciepło rodzinnego gniazda. A Józio Czapski dodaje całości pocałunku fantazji”.
Wacław Zbyszewski, Zagubieni romantycy. Panegiryk – pamflet – próba nekrologu?, „Kultura” 1959, nr 10.DZIEŃ 2
Józef Czapski – Raj utracony (na śmierć Bonnarda)
Józef Czapski na wiadomość o śmierci Pierre’a Bonnarda, malarskiego bożyszcza swojej młodości, napisał do pierwszego numeru „Kultury”, wydanego w Rzymie w 1947 roku, artykuł, będący wyznaniem i wyzwaniem: Raj utracony – jaki jest dziś, po kataklizmie lat wojny, sens sztuki?
„Bonnard wyraził jak nikt świat przeżyć i olśnień szczęśliwych. Na tej drodze dalej niż ktokolwiek poszedł w odkryciach «matematyki barwnej», tkwił korzeniami w szczęśliwej dla Francuzów drugiej połowie XIX wieku. Co mają robić dzisiaj malarze, którzy chcą być wierni pamięci Bonnarda? Malować to co on i malować jak on?
W jednej ze swych kronik cytuje Proust pochwały krytyka o jakimś współczesnym pisarzu: «On pisze równie dobrze jak Voltaire».
«Nie, na to, żeby pisać równie dobrze jak Voltaire, odpowiada Proust, trzeba by zacząć od tego, by pisać inaczej».
Te uwagi w związku ze śmiercią największego malarza doby obecnej są jedynie postawieniem wobec malarzy malujących problemu, którego artysta reagujący na ludzką rzeczywistość nie powinien by zbyt łatwo i z lekceważeniem odrzucać.
Między światem Bonnarda, który wzbogacił widzenie nasze i zaraził nas mądrą miłością życia i sztuki, między tym Bonnardem a rzeczywistością dzisiejszą jest przepaść, której tylko struś może nie widzieć. Ta przepaść niejednego z polskich malarzy r o z d a r ł a”.
Józef Czapski, Raj utracony, „Kultura” 1947, nr 1.DZIEŃ 3
Józef Czapski – Groby czy skarby
Niezwykły portret powojennego Paryża i wyzwanie powtórzone za Pawłem Valérym: od nas zależy, czy odkryjemy dokoła nas martwe groby, czy żywe skarby.
„Szedłem przez Pont Neuf. Była mgła, nie niebieska, jak często bywa w Paryżu, ale szara, prawie londyńska. Ciężka kopuła Instytutu koloru sadzy wynurzała się znad starych, szarych domów na tle szarego nieba. Domy na wyspie były także szare, jeden z nich najeżony cienkimi żelaznymi rusztowaniami wyglądał jak odrutowany garnek. Przecież przez ten sam most – przypomniałem sobie – wyjeżdżał Sułkowski do Egiptu razem z Venturą, wyjeżdżał karetą tuż stąd, z domu Bréguetów na 39, Quai de l’Horloge. Szedłem mostem zmęczony, bez myśli. Ostatni skrawek Cité, ogród pod mostem, wrzynający się ostrym szpicem w Sekwanę, był prawie zatopiony. Drzewa ogrodu dotykały wody, konary ich miały kolor kopuły Instytutu, stała tam również stara, niska, o połamanym pniu, podparta kijami wierzba płacząca. «Wierzba płacząca na brzegach Sekwany»…
Stała nad falą gęstą, nieprzezroczystą, barwy matowej, szarozielonej. Krótkie, ciężkie fale szły szybko i burzliwie. Patrzałem na miasto odruchowo, półświadomie notując zestawienie czerni, szarości i odbijającą od tych szarości głuchą zieleń szybkich fal narastającej Sekwany .
Innego dnia śpieszyłem po moście de la Tournelle z Biblioteki Polskiej z Wyspy św. Ludwika. Na tle niebieskiego nieba, w świetle ciepłego, prawie wiosennego dnia styczniowego, w delikatnie niebieskim i mglistym oparze wyrastała znad ciemnych konarów drzew Notre Dame, liliowa koronka. Tylko wysoki szpic, zbudowany dopiero przez Viollet-le-Duca w połowie XIX wieku, gdy restaurował świątynię zmasakrowaną podczas Rewolucji, był ciemnoszary”.
Józef Czapski (pod pseudonimem Marek Sienny), Groby czy skarby, „Kultura” 1948, nr 5.DZIEŃ 4
Józef Czapski – Proust w Griazowcu
Jeńcy polscy w sowieckim obozie usiłowali ratować swoje życie umysłowe i jego fundament – pamięć, opowiadając o tym, co najlepiej zapamiętali z życia na wolności. Czapski w ramach konwersacji francuskiej odtwarzał z pamięci powieść Prousta, fundamentalne dzieło o mechanizmach pamięci w kulturze Zachodu. Jego wykłady zostały opublikowane w przekładzie Teresy Skórzewskiej w „Kulturze” w 1948 roku. Zapadła o nich cisza na dziesięciolecia. Oryginał francuski wykładów ukazał się w 1987 roku. Ale to dopiero od publikacji nowego wydania po francusku w 2011, a zwłaszcza od wydania po angielsku w 2018 zaczęto coraz szerzej dostrzegać w tej małej książeczce jedno z najpiękniejszych dzieł europejskiego humanizmu.
„Wspominam z wdzięcznością kolegów, bywało ich, o ile sobie przypominam, na tych odczytach francuskich o literaturze około 40, przychodzili o zmierzchu w fufajkach, mokrych butach, nieraz po długiej pracy w śniegu w dotkliwy mróz, do tej izby. Zamiast dawnych ikon i żarzącej pod nimi łampady wisiały w kącie izby portrety Marksa, Lenina i Stalina, w czerwonych tekturkach. Krasnyj ugołok – czerwony kącik, obowiązkowa czerwona «kapliczka» w każdym obozie, każdym kołchozie sowieckim. Koledzy siedzieli na wąskich i chwiejnych ławkach, słuchali w półmroku izby o przygodach księżnej Guermantes, o śmierci Bergotte’a, o mękach zazdrości Swanna.
Potem w wielkim refektarzu klasztornym – naszej stołówce (cuchnęło tam zwykle brudnymi statkami i kapustą), dyktowałem część tych odczytów najlepszym kolegom, którym strony te poświęcam”.
Józef Czapski, Proust w Griazowcu, „Kultura” 1948, nr 12 i nr 13.DZIEŃ 5
Józef Czapski – „Ja”
Czapski zastanawia się nad dziennikami jako formą literacką. Była to przecież dla niego, prowadzącego dziennik przez całe życie, sprawa dosłownie podstawowa. W tym błyskotliwym szkicu buduje przestrzeń duchową literatury polskiej drugiej połowy XX wieku.
„Chcę dziś mówić o tej formie literackiej, gdzie «ja» jest nie do uniknięcia, o pisarzach, dla których ta mieszanina problemów najbardziej generalnych z przeżyciami najbardziej intymnymi była stylem ich myślenia i odczuwania. Chciałbym tu zastosować w zwężonym zakresie zdanie z pamiętnika Brzozowskiego: «co nie jest biografią – nie jest w ogóle». Dla tych pisarzy ich myśli o świecie były ich biografią na równi z ich trawieniem, troskami materialnymi czy analizą swoich osobistych uczuć czy potknięć. I nie warto ich czytać, jeżeli się ich również nie zasymiluje jako części w ł a s n e j biografii.
O bajkach z tysiąca i jednej nocy, o Mémoires Saint-Simona pisał Proust, że był do nich supersticieusement attaché comme à mes amours. Do tych paru książek-wyznań, rozrzuconych na przestrzeni stu kilkudziesięciu lat, jestem również supersticieusement attaché comme à mes amours, odczuwam je również jak część własnej biografii. Te dzienniki, te kartki z notatników, francuskie, polskie, rosyjskie, k a r m i ł y mnie, uczyły, towarzyszyły wewnętrznie, upokarzały czy dodawały otuchy. Kiedyś chciałbym o tym świecie napisać szerzej: od Amiela aż po ostatnią genialną Simone Weil (bo i jej notatki dla druku nie przeznaczone, to jeszcze «ja», ale «ja» skazane na zniszczenie, na zagładę na drodze mistyki i zupełnego całopalenia).
Nie umiałem nigdy się gorszyć, odwrotnie, pociągała mnie ta mieszanina dziennika, drobnej osobistej przygody i wielkich zagadnień, ta bliskość fizjologii i metafizyki. Ze znanej mi tylko częściowo ogromnej literatury «intymnej» dziewiętnastego i dwudziestego wieku wybieram parę książek tak bardzo różnych światopoglądem, klimatem, a tak bliskich w czymś najważniejszym, w widzeniu najbardziej generalnych zagadnień, w przełamaniu poprzez swój intymny świat wewnętrzny”.
Józef Czapski, „Ja”, „Kultura” 1949, nr 15 (styczeń).DZIEŃ 6
Jerzy Stempowski – Esej dla Kasandry
Jerzy Stempowski, piszący na emigracji pod pseudonimem Paweł Hostowiec, w Eseju dla Kasandry, zastanawia się, dlaczego zaczynając od Jakuba Burckhardta wszyscy, którzy widzieli jasno rzeczy przyszłe, dręczeni byli poczuciem bezużyteczności swej wiedzy. Mieszkańcy współczesnej Europy powinni lepiej nauczyć się przewidywać skutki swych czynów, jeżeli chcą uniknąć kolejnych katastrof.
Stempowski w Eseju dla Kasandry kreśli sylwetki tych, którzy mieli wzrok przenikliwy i dostrzegali zagrożenia rysujące się przed Europą. Najmocniej zapamiętałem jego spotkania z Szymonem Askenazym.
„Askenazy był jak gdyby żywym świadectwem głębokich zmian, jakie zaszły w owych czasach, zmian, których nikt nie chciał widzieć. Był wysoki, koszmarnie chudy, z wielką głową, bardzo długim nosem i parą ciemnych, bystrych i nieżyczliwych oczu. Język i sąd jego były tnące jak nóż. Z biegiem czasu odwiedzano go coraz rzadziej. W ostatnich latach życia był zupełnie samotny.
Być może dlatego, że moje myśli nie odbiegały wówczas zbytnio od jego własnych, Askenazy znosił mnie lepiej niż innych. Przychodziłem doń zwykle wczesnym popołudniem. Przez godzinę lub dwie opowiadał anegdoty z życia Adama Czartoryskiego, czytał czasami jakiś fragment porzuconego rękopisu. Potem około 5-tej ubierał melonik koloru brązowego zimą, perłowego latem i razem wychodziliśmy na miasto. Droga nasza prowadziła zazwyczaj przez Krakowskie Przedmieście, Miodową, plac Bankowy. Przed każdym starym domem Askenazy zatrzymywał się i opowiadał, co się w tym domu działo w Noc Listopadową, jakie osoby były tam zebrane i o czym mówiono.
Wersja słowna tej historii odbiegała nieraz znacznie od tej, jaką zostawił w Łukasińskim. Z opowiadanych przezeń fragmentów wyłaniał się powoli obraz chaosu, rozbieżnych i bezwstydnych interesów, nieporadności. Bohaterstwo sąsiadowało z bezmyślnym egoizmem i prowokacją”.
Jerzy Stempowski, Esej dla Kassandry, „Kultura” 1950, nr 6.DZIEŃ 7
Konstanty Jeleński – Apokalipsa i perspektywa
Konstanty Jeleński zadebiutował w „Kulturze” esejem Apokalipsa i perspektywa. Był już autorem świetnych artykułów dotyczących literatury czy socjologii, drukowanych w polskiej prasie wojskowej zaraz po wojnie, stanie się wkrótce najbardziej przenikliwym propagatorem pisarzy zbójeckich. Ten szkic dobrze oddaje apokaliptyczną atmosferę Europy tego czasu: „Smutek wynikający z pewności, że Ateny nie mogą trwać wiecznie, zrównoważony jest może świadomością, że kiedyś musi runąć również i perska tyrania”.
„Pisząc o wizjach przyszłości, porównałem ten ich gatunek, który w moim przekonaniu jest zgodny z myśleniem historycznym, do wizji wergiliuszowskiej Sybilli, przepowiadającej założenie Rzymu przez Eneasza.
Chciałbym dalej wyjaśnić cel tego krótkiego eseju, nawiązując do odczytu wypowiedzianego przez Gide’a w Oxfordzie w 1947 roku. Gide cytuje tam ustęp z Eneidy, w którym Wergiliusz opisuje ucieczkę Eneasza z płonącej Troi ze swym sędziwym ojcem Anchizesem na barkach. Zdaniem Gide’a ustęp ten posiada głębokie symboliczne znaczenie: Eneasz niósł na swych ramionach nie tylko swego ojca, ale również cały ciężar przeszłości i tradycji. W ten sam sposób, mówi Gide, uciekamy obecnie z płonącego grodu naszej cywilizacji, z ciężarem naszej chrześcijańskiej przeszłości na barkach, chrześcijańskiej cywilizacji opartej na poszanowaniu jednostki”.
„A jednak, chociaż bolesna wydaje się nam myśl, że nasza cywilizacja może nie być wieczna i że na jej miejsce przyjdzie może nowa, poczęta nie nad Morzem Śródziemnym, lecz nad Mississipi czy na stokach Uralu, obraz Eneasza, który z płonącej Troi wynosił starego ojca, bardziej jest zgodny z wiarą w wartość i wagę człowieka niż obraz bramy z napisem: Lasciate ogni speranza…”
Konstanty Jeleński, Apokalipsa i perspektywa, „Kultura” 1950, nr 12.DZIEŃ 8
Gombrowicz i Miłosz po raz pierwszy, maj 1951
Numer majowy „Kultury” z 1951 roku może być uznany za przełomowe wydarzenie w literaturze polskiej XX wieku: po raz pierwszy ukazały się tam nazwiska Miłosza i Gombrowicza. To jest spojrzenie dzisiejsze. Wówczas widziano w tych tekstach sensacje. Pojawienie się Miłosza było międzynarodową sensacją polityczną: dyplomata Polski Ludowej „wybrał wolność” na Zachodzie. Mniej interesowano się tym, że Miłosz był już wtedy uznawany za najwybitniejszego poetę swego pokolenia. Sam zresztą rozpoczynał programowy artykuł Nie słowami: „To, o czym opowiem, można nazwać historią pewnego samobójstwa”. Dalsze lata dopisały tej historii wspaniały happy end. Publikacja Trans-Atlantyku była sensacją czy też prowokacją literacką: jak autor śmie tak prześmiewczo opowiadać o bolesnej przeszłości i jak śmie używać nieparlamentarnego słowa. Niektórzy dostrzegli językową wirtuozerię tej opowieści. Wkrótce publikacja Fragmentów z dziennika przyniesie inny ton i zapowie dzieło wyznaczające nowe drogi literaturze polskiej.
Czesław Miłosz, Nie, „Kultura” 1950, nr 5.
Witold Gombrowicz, Trans-Atlantyk, „Kultura” 1950, nr 5.DZIEŃ 9
Czesław Miłosz – Zniewolony umysł
Ogłoszony w letnim numerze „Kultury” z 1951 roku Ketman Czesława Miłosza to rozdział Zniewolonego umysłu. To była pierwsza książka Biblioteki „Kultury”, która wpadła mi w ręce, a precyzyjniej mówiąc, mojemu starszemu bratu Jakubowi. Było to wiosną 1956 roku. Pożyczył ją na jeden dzień od szkolnego kolegi. Czytałem Jakubowi przez ramię, szybciej przerzucał kartki. Opuszczałem więc ostatnie linijki… A jednak ta lektura pozostała w pamięci na zawsze. Następny raz dostałem Zniewolony umysł do ręki jesienią 1960. W ramach pedagogicznych eksperymentów odbywaliśmy w maturalnej klasie wycieczki. Byliśmy w piekarni, oglądaliśmy tartak, zaprowadzono nas do Biblioteki Narodowej. Zapytałem, czy są ograniczenia w dostępie do zbiorów. Każdy może korzystać na miejscu. Następnego dnia po lekcjach zjawiłem się w gmachu Biblioteki, jeszcze na Rakowieckiej. Chodziłem tam codziennie, sięgając po coraz bardziej nieprawomyślne tytuły, wśród nich był Zniewolony umysł. Po dwóch tygodniach powiedziano mi, że nie są to książki dla uczniów. Tak skończyło się moje indywidualne seminarium miłoszowskie.
Czesław Miłosz, Ketman, „Kultura” 1951, nr 7–8.DZIEŃ 10
Witold Gombrowicz – Dialog z Miłoszem
Gombrowicz w Dzienniku prowadził dialog z Miłoszem, widział w nim pierwszorzędną siłę literatury współczesnej, ale rozróżniał między Miłoszem pisarzem „absolutnym” a Miłoszem porażonym przez Historię, przez deterministyczną wizję polityki. Pisarz powinien iść własnym tropem, mówić o swoim świecie, ale w nim zdobyć się na „wolę rzeczywistości”, odwagę spojrzenia. Takie wyzwolenie twórcy będzie wyzwalającym przykładem dla czytelników. Swoboda duchowa, otwarcie na rzeczywistość i lojalność wobec niej, odarta ze złudzeń samotność – oto potencjalne atuty wygnańca. Jak jednak uzyskać kontakt z rzeczywistością za granicami ojczyzny? Schodząc w głąb siebie, odpowiada Gombrowicz, mówiąc o własnej wolności i jej zagrożeniach. „Gdyż komunizm to coś, co podporządkowuje człowieka zbiorowości ludzkiej, z czego wniosek, że najesencjonalniejszym sposobem walki z komunizmem jest wzmocnienie jednostki przeciw masie. W tym sensie jedna strona Montaigne’a, jeden wiersz Verlaine’a, jedno zdanie Prousta są bardziej «antykomunistyczne» niż oskarżający chór, jaki stanowicie. Są swobodne – są wyzwalające”.
Polemizując z jednym z wcieleń Miłosza, Gombrowicz podejmuje na poziomie fundamentalnym dyskusję o roli wolnego słowa. „Nie domagam się ani sztuki stosowanej, ani czystej – domagam się twórczości «naturalnej», takiej, która jest niepremedytowanym urzeczywistnieniem się człowieka. Lecz on mówi: – Lękam się… i lękam się tego, że gdy oddalę się od Historii (to znaczy od truizmów doby obecnej), będę samotny. Na co ja powiem: – Ten lęk jest nieprzyzwoity, co gorzej, urojony. Nieprzyzwoity, gdyż jest rezygnacją z jedynego – chyba – heroizmu, który stanowi dumę, siłę, żywotność literatury. Ten, kto się boi ludzkiej wzgardy i osamotnienia wśród ludzi, niech milczy. Ale lęk ten jest także urojony – albowiem popularność, którą zdobywa się na służbie czytelnika i prądów epoki, oznacza jedynie duże nakłady – i nic, nic więcej, a tylko ten, kto zdołał wyodrębnić się z ludzi i zaistnieć jako człowiek osobny, a dopiero potem zdobywa sobie dwóch, trzech, dziesięciu wyznawców, braci, ten tylko wydobył się z samotności w granicach sztuce dozwolonych”.
Witold Gombrowicz, Fragmenty dziennika, „Kultura” 1953, nr 9.