1421 rok, w którym Chińczycy odkryli Amerykę i opłynęli świat - ebook
1421 rok, w którym Chińczycy odkryli Amerykę i opłynęli świat - ebook
Ta książka pisze historię na nowo!
Fascynująca historyczna opowieść detektywistyczna poparta niepodważalnymi dowodami.
• Chińczycy pierwsi odkryli Amerykę 70 lat przed Kolumbem!
• Chińczycy odkryli Australię 350 lat przed Cookiem!
• Chińczycy dotarli do Cieśniny Magellana 100 lat przed Magellanem!
• Chińczycy jako pierwsi opłynęli kulę ziemską!
8 marca 1421 roku największa flota, jaką widział ówczesny świat, wyruszyła z Chin. 107 wielkich okrętów pod dowództwem admirała Zheng He odwoziło do domu władców, zgromadzonych na uroczystościach ogłoszenia stolicą Chin założonego właśnie Pekinu – Zakazanego Miasta. Admirał miał również do wypełnienia misję cesarza Yongle: dopłynąć do krańców Ziemi, odebrać trybut od „zamorskich barbarzyńców” i zjednoczyć cały świat w konfucjańskiej harmonii.
Zheng He wypełnił rozkaz: w dwa i pół roku opłynął kulę ziemską. Uczestniczący w wyprawie kartografowie uwiecznili trasy na mapach. Ale kiedy Zheng He w 1423 roku powrócił do Pekinu, cesarz Yongle nie sprawował już władzy. Marzenia o morskim imperium legły w gruzach. Zamiast ogłosić światu swoje wielkie dokonanie, Chiny zamknęły się w izolacji na blisko 600 lat. Relacje z podróży zniszczono, flotę rozwiązano. Wydawało się, że bezcenne mapy przepadły na zawsze. Jednak zostały ocalone. Z ich kopii korzystali Kolumb, Dias, da Gama, Magellan i Cook.
Intrygująca i barwna książka!
prof. sir John Elliot, Oxford University
Jestem zachwycony tą książką!
prof. dr hab. Konrad Hirschler, Universität Hamburg
• Statki chińskiej floty mierzyły ponad 150 metrów i były największymi okrętami, jaki zbudowano przed XX wiekiem!
• Chińska flota to było prawdziwe pływające miasto, liczące ponad 30 000 ludzi!
GAVIN MENZIES – oficer Royal Navy Submarine, członek Royal Geographical Society – odwiedził 120 krajów oraz ponad 900 muzeów i bibliotek na całym świecie. Odnalazł mapy ukazujące lądy, do których dotarła chińska flota. Były to: Ameryka Północna i Południowa, Arktyka i Antarktyda, Indie i Afryka, Australia i Nowa Zelandia, wyspy Atlantyku, Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego! Zgromadził wiele dowodów na to, że Chińczycy opłynęli świat jako pierwsi. Wtedy wysunął śmiałą hipotezę: gdyby Chiny nie pogrążyły się w izolacji po upadku cesarza Yongle, dziś rządziłyby światem!
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-241-6310-6 |
Rozmiar pliku: | 12 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PONAD 10 LAT TEMU ODKRYŁEM NIEZWYKŁY ŚLAD NA STAREJ MAPIE. Nie wskazywał on drogi do ukrytego skarbu. Znaczył więcej: sugerował, że historia świata taka, jaką znamy i przekazujemy przez stulecia, powinna zostać radykalnie zrewidowana.
Moją pasją była historia średniowiecza, a zwłaszcza mapy wczesnych odkrywców. Uwielbiałem badać stare dokumenty, odrysowywać przez kalkę kontury lądów, studiować zmieniające się kształty linii brzegowej i raf. Podążałem za przypływami i odpływami, za niewidzialnymi prądami, kierunkami wiatrów, odkrywając warstwa za warstwą wiedzę ukrytą w mapie.
Badania rozpocząłem w bibliotekach stanu Minnesota. James Ford Bell Library University of Minnesota dysponowała ciekawym zbiorem wczesnych map, z których jedna szczególnie mnie zainteresowała. Znajdowała się w zbiorze sir Thomasa Phillipsa, bogatego brytyjskiego kolekcjonera urodzonego w końcu XVIII stulecia, ale pozostawała praktycznie nieznana, dopóki zbioru nie odkryto ponownie pół wieku temu.
Mapę, datowaną na 1424 rok, podpisał wenecki kartograf o imieniu Zuane Pizzigano. Ukazywała Europę i fragmenty Afryki. Porównawszy ją ze współczesną mapą, zdałem sobie sprawę, że kartograf prawidłowo nakreślił linię brzegową Europy. To wybitne na tle swej epoki osiągnięcie kartograficzne samo w sobie nie stanowiło rewelacji. Jednak moją uwagę przyciągnął niezwykły szczegół mapy. Kartograf narysował na niej grupę czterech wysp, położonych daleko na zachodnim Atlantyku. Nazwy, które im nadał – Satanazes, Antilia, Saya i Ymana – nie przypominały żadnej współczesnej nazwy geograficznej, a poza tym na obszarze, w którym je umieścił twórca mapy, nie ma żadnych wielkich wysp. Mógł to być efekt błędu w obliczaniu długości geograficznej, bo Europejczycy nie opanowali tej trudnej sztuki aż do XVIII stulecia. Ale mnie przyszło do głowy, że są to wyspy wyimaginowane, istniejące wyłącznie w wyobraźni tego, kto narysował mapę.
Spojrzałem znów. Dwie największe namalowano wyrazistymi kolorami, Antilię ciemnoniebieskim, Satanazes czerwienią. Pozostała część mapy nie została pokolorowana i zdawało się, że Pizzigano chciał podkreślić ważne, odkryte ostatnio tereny. Wszystkie nazwy na mapie uznałem za zapisane w średniowiecznym portugalskim. Antilia – anti, „po przeciwnej stronie”, i ilha, „wyspa” – czyli wyspa po drugiej, w stosunku do Portugalii, stronie Atlantyku; poza tym nic nie pozwalało jej zidentyfikować. Nazwa Satanazes – Wyspy Szatana albo Diabła – bardzo się wyróżniała. Na największej z wysp, Antili, zaznaczono największą liczbę miast, co wskazywało, że była najlepiej znana. Na Satanazes widniało tylko pięć takich miejsc z enigmatycznymi słowami con albo ymana.
Moje zainteresowanie wzrosło. Co to za wyspy? Czy naprawdę istniały? Data powstania mapy, jej pochodzenie i autentyczność nie ulegały wątpliwości, skoro jednak była prawdziwa, to przedstawiała miejsca, w których – wedle przyjętej powszechnie wersji historii – żaden Europejczyk nie postawił nogi przez następne 70 lat. Po kilku tygodniach analizowania innych map i dokumentów doszedłem do przekonania, że Antilia i Satanazes to w rzeczywistości karaibskie wyspy Puerto Rico i Gwadelupa. Zbyt wiele znalazłem punktów zbieżnych, żeby miał to być przypadek – co oznaczało, że ktoś dokładnie wymierzył te wyspy na 70 lat przed tym, nim Kolumb dotarł do Karaibów. Nieprawdopodobna rewelacja – to nie Kolumb odkrył Nowy Świat! Aż do tej pory uważaliśmy jego podróż za punkt zwrotny, od którego poczynając Europejczycy – z Portugalczykami na czele – zaczęli wielkie podróże odkrywcze, długą, niespokojną ekspansję w skali całego globu, trwającą następne pół tysiąca lat.
Dla poparcia mojego odkrycia potrzebowałem dalszych dowodów. Zwróciłem się o pomoc do eksperta w dziedzinie średniowiecznego portugalskiego, profesora Joao Camilo dos Santos, który wtedy przebywał w ambasadzie portugalskiej w Londynie. Profesor dokładnie obejrzał mapę Pizzigana i skorygował moje tłumaczenia: con/ymana oznaczało „tutaj wybucha wulkan”. Te słowa umieszczono w południowej części Satanazes, dokładnie tam, gdzie współcześnie znajdują się trzy wulkany na Gwadelupie. Czy były czynne przed 1424 rokiem? Bardzo podekscytowany skontaktowałem się ze Smithsonian Institute w Waszyngtonie. Uzyskałem informację, że wulkany wybuchały dwukrotnie pomiędzy 1400 a 1440, ale wcześniej przez 100 lat i później, przez dwa i pół wieku, pozostawały uśpione. Co więcej, w owym czasie na Karaibach nie doszło do wybuchu innych wulkanów. Poczułem, że znalazłem mocny dowód na to, iż ktoś dotarł do Karaibów i założył tam kolonię na 68 lat przed Kolumbem.
Profesor Camilo dos Santos polecił mnie kustoszowi archiwów państwowych w Torre de Tombo w Lizbonie i w pewne piękne jesienne popołudnie rozpocząłem tam dalsze badania, z nadzieją, że znajdę potwierdzenie hipotezy o lądowaniu Portugalczyków na Karaibach. Ku memu zaskoczeniu doszedłem do wręcz przeciwnych wniosków: Portugalczycy nie znali tych terenów w czasach, gdy Pizzigano sporządzał swoją mapę. Ukazane one zostały również na innej, nieco późniejszej mapie – autorstwa anonimowego kartografa – która nie trafiła do rąk Portugalczyków aż do 1428 roku. Na dodatek znalazłem rozkaz, który portugalski książę, Henryk Żeglarz, wydał swoim kapitanom w 1431 roku, nakazujący im odnalezienie wyspy Antilii ukazanej na mapie z 1428 roku. Ale jeśli nie Portugalczycy, to kto odkrył i opisał Antilię i Satanazes? Kto przekazał informację o nich Pizziganowi i innym kartografom?
Rozpocząłem dalsze badania, śledząc wzloty i upadki średniowiecznych państw. Po kolei wyeliminowałem praktycznie wszystkie floty świata, które byłyby w stanie podjąć się tak ambitnej podróży w pierwszych dekadach XV stulecia. W Wenecji, najstarszej i największej potędze morskiej w Europie, panował zamęt. Stary doża był chory, a jego następcy uznali, że Wenecja powinna porzucić morską tradycję i stać się potęgą lądową. Północne państwa europejskie prawie nie posiadały statków zdolnych przepłynąć kanał La Manche, a co dopiero mówić o odkrywaniu nowych światów. Egipt nękały wojny domowe – w 1421 roku pojawiło się nie mniej niż pięciu sułtanów. Świat islamski także się rozpadał; Portugalczycy najechali jego północnoafrykańskie ośrodki, a potężne niegdyś azjatyckie imperium władcy Mongołów, Tamerlana, kruszyło się i rozpadało.
Kto jeszcze mógł badać Karaiby? Postanowiłem sprawdzić, czy istnieją inne mapy ukazujące kontynenty opisane przed wyprawami Europejczyków. Odkryłem, że Patagonia i Andy zostały naniesione na mapy 100 lat przed tym, jak zobaczył je pierwszy przybysz z Europy, Antarktydę zaś precyzyjnie narysowano na 400 lat przed pojawieniem się tam Europejczyków. Na innej mapie ukazano wschodnie wybrzeże Afryki z perfekcyjnie naniesionymi długościami geograficznymi – osiągnięcie, którego Europejczykom nie udało się dokonać przez następne trzy wieki. Na jeszcze innej pojawiła się Australia; na trzy stulecia przed Cookiem. Niektóre mapy pokazywały Karaiby, Grenlandię, Arktykę oraz pacyficzne i atlantyckie wybrzeża zarówno Ameryki Północnej, jak i Południowej na długo przed tym, jak przybyli tam Europejczycy.
Żeby sporządzić mapy całego świata z taką precyzją, odkrywcy – kimkolwiek byli – musieli opłynąć kulę ziemską. Byli biegli w astronawigacji i znaleźli metodę określania długości geograficznej. Umieli żeglować miesiącami po oceanach, nie zawijając do brzegu, a to znaczyło, że posiedli umiejętność odsalania wody morskiej. Jak później odkryłem, poszukiwali także metali, by je wydobywać. Uprawiali rośliny i przewozili je – a także zwierzęta – po całym globie. Zmienili oblicze średniowiecznego świata. Stało się to dzięki najbardziej nieprawdopodobnym wyprawom w dziejach ludzkości, które zostały całkowicie zapomniane. Większość dokumentów zniszczono, a osiągnięcia praktyczne poszły w niepamięć.
Te rewelacje wydały mi się zarówno zdumiewające, jak i przerażające. Gdybym zapragnął je badać, musiałbym rzucić wyzwanie całej akademickiej wiedzy o historii naszej cywilizacji. Każdy uczeń zna nazwiska największych europejskich odkrywców i żeglarzy, których wyczyny rozbrzmiewały echem przez stulecia. Bartolomeu Dias (1450–1500) wypłynął z Portugalii w 1487 roku i jako pierwszy opłynął południowy kraniec Afryki – Przylądek Dobrej Nadziei. Zagnany na południe przez sztorm, kiedy nie znalazł tam lądu, zawrócił na północ, okrążył przylądek i wylądował na wschodnim wybrzeżu Afryki. Vasco da Gama (1469–1525) poszedł w ślady Diasa 10 lat później. Popłynął wzdłuż wschodniego wybrzeża Afryki, przebył Ocean Indyjski i dotarł do Indii, otwierając pierwszy morski szlak dla handlu korzeniami. Dwunastego października 1492 roku Krzysztof Kolumb (1451–1506) zobaczył ląd: Bahamy. Przeszedł do historii jako pierwszy Europejczyk, który ujrzał Nowy Świat, choć sam Kolumb do końca wierzył, że dotarł do Azji. Wyprawił się jeszcze trzykrotnie za ocean, odkrywając wiele karaibskich wysp i ląd stały – Amerykę Środkową. Ferdynand Magellan (1480–1521) odkrył cieśninę między Atlantykiem a Pacyfikiem, która po dziś dzień nosi jego imię. Jego załoga popłynęła dalej na zachód i dokonała pierwszego opłynięcia kuli ziemskiej, choć sam Magellan nie dożył triumfalnego powrotu ekspedycji do Hiszpanii, gdyż zginął na Filipinach 27 kwietnia 1521 roku.
Wszyscy ci odkrywcy mają ogromny dług wdzięczności wobec wielkiego człowieka – Henryka Żeglarza (1394–1460), portugalskiego infanta, którego siedziba w południowo-zachodniej Portugalii wyrosła na akademię odkrywców, kartografów, budowniczych statków i twórców przyrządów nawigacyjnych. Tu zrewolucjonizowano europejskie statki, rozwinięto i usprawniono techniki i instrumenty nawigacyjne, stąd ruszały wielkie wyprawy odkrywcze i kolonizacyjne.
Gdy zakończyłem badania w Torre de Tombo, w myślach miałem zamęt. Spędzałem wieczory w barze na nabrzeżu, patrząc na posąg Henryka Żeglarza. Teraz rozumiałem jego enigmatyczny uśmiech. Obaj znaliśmy tajemnicę: książę deptał po śladach prawdziwych odkrywców Nowego Świata. Im dłużej nad tym rozmyślałem, tym bardziej czułem się zaintrygowany. Kim byli ci mistrzowie rzemiosła żeglarskiego, którzy odkryli i opisali nowe lądy i oceany, nie zostawiając po sobie innego śladu niż enigmatyczne mapy?
Ich tożsamość odkryłem w dziwny sposób. Wybrzeża Patagonii, masyw Andów, Antarktyda, Szetlandy Południowe narysowano z zadziwiającą precyzją. Odkrywcy przebyli – od Ekwadoru na północy do przylądka Antarktydy na południu – tak kolosalne odległości, że musieli mieć wielką flotę. W owym czasie istniał tylko jeden kraj dysponujący źródłami surowców, wiedzą naukową, statkami i doświadczeniem żeglarskim wystarczającymi, żeby zorganizować taką imponującą podróż odkrywczą. Ten kraj to Chiny. Myśl o poszukiwaniu niepodważalnych dowodów, że chińska flota odkryła świat dużo wcześniej, niż zrobili to Europejczycy, napawała mnie lękiem. Sam pomysł dotarcia do szczegółów wydarzeń sprzed prawie 600 lat był wyzwaniem, ale w tym przypadku występowała przeszkoda jeszcze potężniejsza, niemal nie do przezwyciężenia. W połowie XV wieku prawie wszystkie chińskie mapy i dokumenty z epoki zostały rozmyślnie zniszczone przez urzędników dworskich w następstwie gwałtownej zmiany kierunku w polityce zagranicznej. Chiny, po dokonaniu odkryć wielkiej wagi, skoncentrowały się na sprawach wewnętrznych państwa. Wszystko, co mogłoby przywodzić na myśl ekspansjonistyczną przeszłość, wytarto z kronik.
Musiałbym więc szukać dowodów gdzie indziej, ale bałem się nawet zacząć poszukiwania. Zdawało się to arogancją graniczącą z pychą, że emerytowany kapitan okrętu podwodnego porywa się na odkrycie, którego nie dokonało tyle wielkich umysłów; lecz choć byłem zaledwie amatorem w porównaniu z wybitnymi uczonymi, miałem nad nimi istotną przewagę w pewnej kwestii. W 1953 roku, gdy w wieku 15 lat wstąpiłem do Royal Navy, Wielka Brytania nadal była światowym mocarstwem, dysponującym wielkimi flotami i wspierającymi je bazami rozsianymi po całym globie. Podczas 17-letniej służby opłynąłem Ziemię w ślad za wielkimi europejskimi odkrywcami. Między rokiem 1968 a 1970 dowodziłem HMS „Rorqual”, który przeprowadziłem z Chin do Australii a następnie przez Pacyfik i do obu Ameryk.
Przez peryskop łodzi podwodnej obserwowałem wybrzeża, klify i góry, które pierwsi odkrywcy widzieli z pokładów swoich statków. Szybko zrozumiałem, że to, co widać z poziomu morza, niekoniecznie odpowiada temu, co w istocie znajduje się na lądzie. W tamtych dniach nawigacja satelitarna nie istniała; musieliśmy szukać drogi, posługując się gwiazdami. Patrzyłem na te same gwiazdy, których szukali europejscy odkrywcy, i zliczałem pozycję, mierząc wysokość i położenie Słońca, tak jak oni próbowali to robić. Gwiazdy wykorzystywane w astronawigacji przez żeglarzy na południowej półkuli to Canopus i Krzyż Południa. Odegrały one istotną rolę w wydarzeniach, które miałem jeszcze poznać. Gdybym podczas służby w marynarce wojennej nie zdobył doświadczenia w astronawigacji, ta książka nigdy nie zostałaby napisana.
Laik, bez względu na to, jak wybitnym specjalistą jest w innych dziedzinach, na mapie widzi tylko zarysy, które mogą, ale nie muszą być zniekształconymi odwzorowaniami znanych lądów. Doświadczony nawigator, patrząc na tę samą mapę, umie odczytać znacznie więcej: którędy płynął kartograf, który jako pierwszy naniósł kontury na mapę, w którym kierunku, szybko czy też wolno, blisko brzegu czy daleko, co wiedział o szerokości i długości, a nawet – czy działo się to we dnie, czy w nocy. Nawigator, jeśli dysponuje odpowiednią wiedzą na temat lądów i oceanów, potrafi także wyjaśnić, dlaczego mapa przedstawia jako wyspę szczyt góry, albo z jakiego powodu wielką masę lądu ukazano jako mielizny, rafy i wyspy, i dlaczego niektóre lądy bywają oddawane w dziwacznie rozdętej formie.
Widywałem mapy z XV i początków XVI stulecia, ukazujące części świata nieznane wówczas Europejczykom. Są tam nieścisłości – niektóre lądy przedstawione zostały całkowicie błędnie albo zniekształcone, albo w miejscach, w których w ogóle nie ma lądu. Jako że przedstawiony na nich obraz świata przeczy przyjętej historii odkryć, przez długi czas odrzucano je jako bajki, fałszerstwa albo – w najlepszym razie – zagadkowe anomalie. Ale ja wracałem raz po raz do tych starych map i w miarę jak je studiowałem i oceniałem, zaczął się przede mną wyłaniać nowy obraz średniowiecznego świata.
Ustaliłem, że kilka chińskich flot naprawdę dokonało wypraw odkrywczych w początkach XV stulecia. Ostatnia i największa z nich – przedsięwzięta przez cztery floty połączone w jedną ogromną armadę – wyruszyła w pierwszych miesiącach roku 1421. Ostatnie statki, które przetrwały podróż, wróciły do Chin latem i jesienią 1423 roku. Nie zachowały się dzienniki wypraw, ale z map wynika, że podróżnicy nie tylko okrążyli Przylądek Dobrej Nadziei, przepłynęli Atlantyk i nanieśli na mapy wyspy, które widziałem na mapie Pizzigana z 1424 roku, ale potem popłynęli do Antarktydy, Arktyki, Ameryki Północnej i Południowej, i przemierzyli Pacyfik, by dotrzeć do Australii. Chińczycy rozwiązali problemy z obliczaniem szerokości i długości geograficznej i sporządzili precyzyjne mapy zarówno ziemi, jak i nieba.
Chińska amah opiekowała się mną przez pierwsze pięć lat mojego życia – do dziś pamiętam smutek, kiedy się rozstawaliśmy. Od tego czasu kilkakrotnie odwiedzałem Chiny, lecz mimo zainteresowania tym wielkim krajem, moja wiedza dotycząca jego historii była bardzo powierzchowna. Zanim mogłem prześledzić niewiarygodne trasy chińskich podróży odkrywczych, musiałem zanurzyć się w nieznanym świecie chińskiego średniowiecza. Była to dla mnie podróż odkrywcza sama w sobie. Im więcej się dowiadywałem, tym większy respekt czułem wobec tej starożytnej, uczonej i niewiarygodnie wyrafinowanej cywilizacji. Ich nauka i technologia, ich wiedza o świecie tak bardzo przerastały naszą w tamtej epoce, że musiało minąć trzy, cztery, a w niektórych wypadkach pięć stuleci, zanim europejska wiedza mogła się zmierzyć z chińską.
Gdy już poznałem lepiej tę wielką cywilizację, przez dziesięć lat podróżowałem po świecie, śledząc trasy chińskich wypraw odkrywczych. Prowadziłem poszukiwania w archiwach, muzeach i bibliotekach, odwiedzałem starożytne pomniki, zamki, pałace i wielkie porty morskie późnego średniowiecza, badałem skaliste cyple, rafy koralowe, samotne plaże i odległe wyspy. Wszędzie, dokąd się udałem, znajdowałem coraz więcej dowodów na poparcie mojej tezy. Okazało się, że garstka chińskich dokumentów i wskazówek żeglarskich uratowała się z akcji niszczenia archiwaliów. Były to pisane w pierwszej osobie sprawozdania; dwa z nich autorstwa chińskich historyków, jedno pióra europejskiego kupca, a pozostałe sporządzone przez pierwszych europejskich odkrywców, którzy ruszyli za Chińczykami i odkryli ślady oraz przedmioty pozostawione przez poprzedników.
Przetrwało też mnóstwo źródeł materialnych: chińska porcelana, jedwab, ofiary wotywne, wyroby rzemiosła, rzeźbione kamienne tablice pozostawione przez chińskich admirałów jako pomniki ich wyczynów, wraki chińskich dżonek u wybrzeży Afryki, Ameryki, Australii i Nowej Zelandii oraz nowe gatunki flory i fauny, przeniesione z odległych miejsc świetnie rozwijające się w czasach, gdy pojawili się pierwsi Europejczycy. Wszystko potwierdzało wiarygodność map, które na początku przykuły moją uwagę. Ważne informacje zawarte w mapach, zawsze dobrze widoczne, umknęły wielu wybitnym historykom zajmującym się Chinami nie z braku staranności, ale po prostu z braku znajomości astronawigacji i oceanów. Jeśli znalazłem coś, czego oni nie zauważyli, to tylko dlatego, że wiem, jak interpretować te niezwykłe mapy ukazujące kursy i zasięg podróży flot pomiędzy rokiem 1421 a 1423.
Kolumb, da Gama, Magellan i Cook później dokonali tych samych „odkryć”, ale wiedzieli, że stąpają po śladach innych, gdyż brali ze sobą w podróż kopie chińskich map. Pozwolę sobie użyć słynnego cytatu: jeśli widzieli dalej niż inni, to dlatego, że stali na ramionach olbrzymów.1
WIELKI PLAN CESARZA
Transkrypcja i wymowa wyrazów chińskich
W książce zastosowano transkrypcję pinyin, opracowaną w ChRL i uznaną przez ONZ za oficjalną transkrypcję wyrazów chińskich w alfabecie łacińskim. Polska przyjęła tę transkrypcję w 1981 roku zgodnie z rezolucją Światowej Organizacji Standaryzacji ONZ. Transkrypcja ta jest coraz powszechniej używana na całym świecie, dzięki czemu zapis chińskich wyrazów staje się coraz bardziej uporządkowany i jednolity, a ich identyfikacja coraz łatwiejsza.
Nazwiska czy imiona Chińczyków nie mieszkających w ChRL zwyczajowo zapisywane są zgodnie z transkrypcją angielską.
Niektóre chińskie nazwy geograficzne zapisywane są w ich spolszczonej wersji, na przykład Pekin, Szanghaj, Nankin czy Kanton.
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| Pisownia | Wymowa |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| i (po c, ch, r, s, sh, z, zh) | y |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| i (po samogłosce) | j |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| u (po j, q, y, x) | u |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| b | p |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| c | cch (c przydechowe) |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| ch | czch (cz przydechowe) |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| d | t |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| g | k |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| j | ć |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| k | kch (k przydechowe) |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| ng | n tylnojęzykowe |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| p | pch (p przydechowe) |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| q | ćch (ć przydechowe) |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| r | ż, na końcu wyrazu r |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| sh | sz |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| t | tch (t przydechowe) |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| w | ł |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| x | ś |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| y | j |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| z | c |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| zh | cz |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| -ian | -ien |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| -ong | -ung |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
| -ui | -uej |
+--------------------------------------+--------------------------------------+
W pozostałych przypadkach samogłoski a, e, i, o, u oraz spółgłoski f, h, l, m, n, s wymawia się jak w języku polskim.
Apostrof służy do oddzielania sylab, które bez niego mogłyby zostać odczytane błędnie. Stąd:
Xi’an wymawia się śi an
xian wymawia się śien
Xing’an wymawia się śing an
Xingan wymawia się śin kanPRZYPISY
1. Wielki plan cesarza
¹ Prowincja Anhui na północnym brzegu Jangcy w środkowo-wschodnich Chinach.
² Chińscy cesarze nie przeszli do historii pod swoimi własnymi imionami, lecz pod nazwą okresu panowania lub tytułami pśmiertnymi, takimi jak „Szczery Cesarz”, nawiązującymi do ich postępowania za życia.
³ Mary M. Anderson Hidden Power: The Palace Eunuchs of Imperial China, Nowy Jork 1990, ss. 15–18, 307–311.
⁴ R.H. Van Gulik Sexual Life in Ancient China, Lejda 1961, s. 256
⁵ Anderson, op. cit.
⁶ Dorothy i Thomas Hoobler Images Across the Ages; Chinese Portraits, Austin 1993.
⁷ Konfucjusz, cytowany za F. Braudel A History of Civilisation, tłum. ang. R. Mayne, Harmondsworth 1994, s. 178.
⁸ Wierzono, że smok obdarzony jest cudownymi siłami. Do smoka porównywano ludzi o wielkich cnotach i talentach. Prawie wszystkie przedmioty ściśle związane z cesarzem – tron, ubrania, łóżko – miały w nazwie słowo „smok” lub „feniks” . Feniks to kolejny mityczny stwór o nadzwyczajnych mocach.
⁹ W początkach 2002 roku rząd chiński ogłosił ambitny plan odbudowy suchych doków i budowy wiernej repliki jednej z dżonek Zheng He.
¹⁰ Ming tongjian (Wszechstronne zwierciadło historii Ming), 1873, rozdz. 14, cytowane w: Louise Levathes, When China Ruled the Seas, 1994, ss. 73–74.
¹¹ Ahmad ibn Arabshah Cudy przeznaczenia w dziejach Timura, 1636
¹² Shan feng xiang seng (Pod eskortą mocnych wiatrów), anonim, ok. 1430, Bodleian Library.
¹³ Miles Menander Dawson The Wisdom of Confucius, Boston 1932, ss. 57–58.
¹⁴ Cytowane przez Edmunda L. Dreyera w: Early Ming China: A Political History 1355–1435, Stanford, s. 204.
¹⁵ Hafiz Abru A Persian Embassy in China, 1421, tłum. ang. K.M. Maitra, Lahore 1934, s. 55.
¹⁶ Instrukcje cesarza Yongle dla admirała Zheng He sparafrazowane z dwóch kamiennych stel z 1431 roku.
¹⁷ Kwestią dyskusyjną pozostaje liczba wypraw flot skarbowych. Inskrypcje na kamieniach upamiętniających wyprawy, postawionych przez Zheng He przed jego ostatnią wyprawą, głoszą, że było ich siedem. Większość autorytetów uważa, że trzecią i czwartą wyprawę należy połączyć. Zgadzam się z tym; zatem wyprawa z 1421 roku byłaby szósta.
¹⁸ Hoobler, op. cit.
¹⁹ L. Carrington Goodrich (wyd.) The Dictionary of Ming Biography, Nowy Jork 1976, s. 1365.
* Statki skarbowe, flota skarbowa – chiń. baochuan, dosł. „cenna łódź”; oceaniczne dżonki przewożące cenne towary (przyp. tłum).