50 idei które powinieneś znać. Etyka - ebook
50 idei które powinieneś znać. Etyka - ebook
Kwestie etyczne – traktujące o różnicy między dobrem a złem, o naszych wzajemnych obowiązkach wobec siebie i o tym, jak powinniśmy postępować – od tysiącleci zajmują myślicieli na całym świecie, stanowiąc fundament systemów prawnych, politycznych i światopoglądowych. 50 idei, które powinieneś znać. Etyka to przystępne omówienie podstaw i najważniejszych zagadnień tej dyscypliny zarówno w wymiarze teoretycznym, jak i pod kątem praktycznych konsekwencji dla codziennego życia. Odnosząc się do szerokiego wachlarza tematów, w tym takich kontrowersyjnych zagadnień jak terroryzm, cenzura i kara śmierci, niniejsza książka pomoże czytelnikowi odnaleźć się w moralnym labiryncie współczesności.
„50 idei, które powinieneś znać” to seria książek wprowadzających w fascynujący świat pytań i zagadnień – tych trudnych oraz tych zupełnie podstawowych – które od dawna towarzyszą ludzkości w jej misji zrozumienia świata. Seria prezentuje najważniejsze teorie i idee głównych dziedzin wiedzy, stanowiąc świetny punkt wyjścia do dalszej nauki. Obowiązkowa lektura każdego początkującego erudyty!
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-01-21712-9 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
9. Złota reguła
Zasadę etyczną nazywaną złotą regułą oddaje znany fragment Biblii: „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!”. Chociaż sama nazwa pojawiła się dopiero w XVIII wieku, stojąca za nią idea, a właściwie zbiór idei, istnieje od bardzo dawna. W tej czy innej postaci pojawia się niemal we wszystkich kodeksach i systemach etycznych, zarówno religijnych, jak i świeckich. W związku z tym przyjmuje się, że jest ona związana z naszymi najbardziej podstawowymi intuicjami czy instynktami moralnymi.
LINIA CZASU (rok)
ok. 1550–1200 p.n.e.
cywilizacja starożytnych Myken funkcjonuje na podstawie etyki wzajemności
ok. 500 r. p.n.e.
Konfucjusz przedstawia system etyczny oparty na idei wzajemności i złotej regule
ok. 30 r. n.e.
Jezus w Kazaniu na górze umieszcza złotą regułę w centrum etyki
1706
Samuel Clarke rozwija złotą regułę w swojej zasadzie słuszności
1782
złota reguła pojawia się w _Dialogu między księdzem a umierającym_ markiza de Sade’a
1785
Immanuel Kant w _Uzasadnieniu metafizyki moralności_ formułuje imperatyw kategoryczny
1863
John Stuart Mill ujmuje złotą regułę w kategoriach utylitaryzmu
1952
Richard Mervyn Hare w pracy _The Language of Morals_ (Język moralności) __ rozwija pojęcie podatności na uniwersalizację
Złotą regułę często kojarzy się z chrześcijaństwem. Czasem przywołuje się ją jako podsumowanie etyki Jezusa, przedstawione w Kazaniu na górze, i wiąże z kilkoma ważnymi aspektami nauk chrześcijańskich, na przykład z przykazaniami, by miłować swoich nieprzyjaciół i kochać bliźniego swego jak siebie samego. Złota reguła zajmuje jednak ważne miejsce również w świętych tekstach judaizmu i islamu, a jej warianty pojawiają się w pismach starożytnych Greków i Rzymian oraz w naukach mędrców Wschodu, na przykład Konfucjusza.
Siła oddziaływania złotej reguły wynika w dużej mierze z jej ogólnego charakteru, który tłumaczy, dlaczego interpretowano ją i stosowano w tak wielu społeczeństwach i na tak wiele różnych sposobów. W zależności od konkretnych preferencji i potrzeb dostrzegano w niej przede wszystkim nacisk na wzajemność, bezstronność lub uniwersalność. Jednocześnie z prostotą złotej reguły wiąże się zarzut, że jej przyjęcie nie dostarcza wystarczających przesłanek do rozwiązywania konkretnych, praktycznych problemów moralnych.
Ja podrapię ciebie, a ty mnie Jednym z powodów, dla których złota reguła okazała się tak atrakcyjna, jest zawarty w niej nacisk na etykę wzajemności. Wielka waga, którą przywiązywano do odwzajemniania przysług lub otrzymanych korzyści, występująca w niemal wszystkich ludzkich społeczeństwach, często prowadziła do rytualizacji tego wymogu. Na przykład w epoce Homera, wśród mieszkańców starożytnych Myken, przekazywanie i przyjmowanie darów było ważnym elementem rytuałów gościnności, które wzmacniały więzi przyjaźni i lojalności i w ten sposób sprzyjały spójności społecznej. Chiński mędrzec Konfucjusz, poproszony o podanie jednego słowa, które mogłoby stanowić życiowy drogowskaz, podobno odpowiedział: „To «wzajemność». Czego nie narzucasz sobie, nie narzucaj i innym”.
Łatwo się domyślić, dlaczego wzajemność stała się niemal powszechną normą. Drapanie się samemu po plecach jest trudniejsze i mniej skuteczne, niż bycie drapanym przez kogoś innego, więc na układzie wzajemnych przysług korzystają obie strony. Wiąże się z tym, oczywiście, ryzyko, że ten, kto został podrapany jako pierwszy, będzie oszukiwał, dążąc tylko do krótkoterminowej korzyści i nie dotrzymując umowy. Aby zniechęcić ludzi do tego rodzaju samolubnego postępowania, ustanawia się etykę wzajemności wspartą sankcjami społecznymi. Ducha tej etyki wyraża właśnie złota reguła.
‘Skoro pragniesz wysokiej pozycji, pomóż innym ją osiągnąć; skoro pożądasz sukcesu, pomóż innym go odnieść.’
Konfucjusz, ok. 500 r. p.n.e.
Filozofowie o złotej regule
Siła oddziaływania złotej reguły jest tak powszechna, że łatwo znaleźć jej mniej lub bardziej wyraźne przejawy w pracach większości filozofów moralności. Oczywistym przykładem jest angielski intuicjonista Samuel Clarke, który rozwinął złotą regułę w swojej „zasadzie słuszności”: „Cokolwiek oceniam jako słuszne lub niesłuszne w postępowaniu innego wobec mnie, na mocy tego samego sądu uznaję za słuszne lub niesłuszne w moim postępowaniu wobec niego, kiedy okoliczności są zbliżone”. Kant stwierdził, że złota reguła jest zbyt trywialna, by mogła uchodzić za uniwersalne prawo, ale jej echo słychać wyraźnie w podstawowej zasadzie jego systemu etycznego, tak zwanym imperatywie kategorycznym: „Postępuj wedle takiej tylko zasady, co do której mógłbyś jednocześnie chcieć, aby stała się prawem powszechnym”. Wiktoriański filozof utylitarysta John Stuart Mill uznał złotą regułę za podstawę utylitaryzmu, pisząc: „W podstawowych przykazaniach Jezusa z Nazaretu odnajdujemy w całości ducha etyki użyteczności”. Wśród bardziej współczesnych filozofów złotą regułę rozwinął preskryptywista Richard Mervyn Hare, którego pojęcie podatności na uniwersalizację wymaga, by każdy sąd moralny można było bezstronnie odnieść do wszystkich podobnych przypadków.
Bezstronność i konsekwencja Idea traktowania innych tak, jak samemu chce się być traktowanym, mogłaby sugerować, że powinniśmy przypisywać pragnieniom czy interesom innych ludzi takie samo znaczenie, a więc postępować wobec nich w sposób bezstronny. Jest to jednak dalej idący postulat niż to, co formalnie wynika ze złotej reguły. Nie wymaga ona od nas, żebyśmy traktowali innych tak, jak oni by tego chcieli, ale tak, jak my sami chcielibyśmy być traktowani. Nasze traktowanie innych będzie więc zgodne z ich pragnieniami tylko pod warunkiem, że te pragnienia są takie same jak nasze. Wynika z tego, że nasze postępowanie powinno być konsekwentne, ale niekoniecznie bezstronne. Egoista, który dąży do zaspokajania własnych potrzeb, przestrzega złotej reguły i postępuje konsekwentnie, kiedy radzi innym, żeby zachowywali się tak samo jak on. Masochista, który chce, żeby inni zadawali mu ból, przestrzega reguły i działa konsekwentnie, sprawiając ból innym – czy tego chcą, czy nie. Złota reguła sama w sobie niekoniecznie pozwala rozstrzygnąć konkretne kwestie moralne.
‘Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy.’
Jezus Chrystus, Kazanie na górze, ok. 30 r. n.e.
To właśnie ten aspekt złotej reguły – wymóg konsekwencji – tłumaczy, dlaczego tak odpychająca jest dla nas hipokryzja. Rozdźwięk między tym, co ludzie zalecają innym, a tym, co sami robią – jak w przypadku cudzołożnego polityka, który publicznie wychwala „wartości rodzinne” – budzi w nas sprzeciw, ponieważ świadczy między innymi o braku konsekwencji.
‘W tym jednym słowie zamyka się cała ludzka moralność: uczynić innych równie szczęśliwymi, jakbyśmy sami tego pragnęli, i nie wyrządzać im nigdy zła większego niż takie, którego sami gotowi bylibyśmy doznać.’
Markiz de Sade, francuski libertyn, 1782
Zmatowiałe złoto Złota reguła nie jest więc moralnym panaceum. Jej ogólnikowość pozwalała ludziom wyczytać z niej to, co chcieli znaleźć, i formułować na jej podstawie ważkie sądy, które z niej bezpośrednio nie wynikają. Reguła ta jest raczej zdroworozsądkowa niż złota; jednak niezależnie od tego spoczywa u podstaw naszego myślenia etycznego. Stanowi co najmniej przydatne antidotum na swego rodzaju moralną krótkowzroczność, której często ulegają ludzie, kiedy w grę wchodzi ich własny interes.
MYŚL W PIGUŁCE:
Traktuj innych tak, jak chcesz, żeby traktowali ciebie10. Zasada nieszkodzenia
W 1776 roku w Deklaracji niepodległości Stanów Zjednoczonych uświęcono wolność jako jedno z trzech przyrodzonych i niezbywalnych praw przysługujących na równi wszystkim ludziom, obok prawa do życia i dążenia do szczęścia. Rok wcześniej amerykański rewolucjonista Patrick Henry wygłosił słynne zdanie: „Dajcie mi wolność albo śmierć!”. Od tamtego czasu wolność w wielu społeczeństwach uważa się za jedno z podstawowych praw człowieka – ideał, o który warto walczyć, a nawet za niego zginąć. O tym, jak wysoko ceni się wolność, świadczy wiele zaciekłych walk, które o nią stoczono.
LINIA CZASU (rok)
lipiec 1776
w Deklaracji niepodległości Stanów Zjednoczonych ogłasza się prawo do „życia, wolności i dążenia do szczęścia”
sierpień 1789
zasada nieszkodzenia (choć nie pod tą nazwą) pojawia się we francuskiej Deklaracji praw człowieka i obywatela
1795
Thomas Paine ostrzega, że wolność zależy od powszechnej sprawiedliwości
1859
John Stuart Mill w rozprawie _O wolności_ przedstawia klasyczne ujęcie zasady nieszkodzenia
1958
Isaiah Berlin w eseju _Dwie koncepcje wolności_ definiuje wolność pozytywną i negatywną
2001
George Bush ogłasza „wojnę z terroryzmem”
Uświęcony status wolności mógłby sugerować, że nie powinno się jej w żaden sposób ograniczać ani od niczego uzależniać. Wystarczy jednak chwila namysłu, żeby dostrzec, że wolność nie może być absolutna czy nieograniczona. Jak zauważył angielski historyk Richard Henry Tawney: „Wolność dla włóczni oznacza śmierć dla ryby”. Korzystając z mojej wolności śpiewania na głos pod prysznicem, odmawiam ci wolności cieszenia się cichym popołudniem. Nikt nie może używać nieskrępowanej wolności – czy swobody – nie naruszając wolności innych ludzi. Pytanie brzmi tylko, gdzie i jak powinniśmy nakreślić granice.
Standardowa liberalna odpowiedź na to pytanie przybiera postać tak zwanej zasady nieszkodzenia, zwanej też zasadą wolności. Postuluje ona, że społeczeństwo powinno pozwalać jednostkom swobodnie działać, dopóki nie szkodzą one cudzym interesom. Idea ta pojawia się w Deklaracji praw człowieka i obywatela, w której u progu rewolucji francuskiej w 1789 roku ogłoszono „naturalne, niezbywalne i święte prawa człowieka”:
„Wolność polega na możności czynienia wszystkiego, co nie szkodzi drugiemu; w ten sposób wykonywanie praw naturalnych każdego człowieka nie ma innych granic niż te, które zapewniają korzystanie z takich samych praw innym członkom społeczeństwa”.
Zasada nieszkodzenia jest jednak najlepiej znana w postaci przedstawionej w eseju _O wolności_ (1859) przez wiktoriańskiego filozofa Johna Stuarta Milla:
„Jedynym celem, dla osiągnięcia którego ma się prawo sprawować władzę nad członkiem cywilizowanej społeczności wbrew jego woli, jest zapobieżenie krzywdzie innych. Jego własne dobro, fizyczne lub moralne, nie jest wystarczającym usprawiedliwieniem”.
Isaiah Berlin i wolność negatywna Formę wolności opartą na zastosowaniu zasady nieszkodzenia filozof Isaiah Berlin w swoim słynnym eseju _Dwie koncepcje wolności_ (1958) nazwał „wolnością negatywną”. Jej negatywność polega na tym, że definiuje się ją poprzez brak jakiekolwiek postaci zewnętrznych ograniczeń lub przymusu. W tym sensie jesteśmy wolni, dopóki żadne przeszkody nie uniemożliwiają nam robienia tego, co chcemy.
Berlin uważał, że powinien istnieć pewien obszar prywatnej wolności, który byłby uświęcony i niedostępny dla jakiejkolwiek zewnętrznej ingerencji lub autorytetu – przestrzeń, w której dana osoba mogłaby „działać bez przeszkód ze strony innych ludzi”. To właśnie w tej przestrzeni jednostki mogłyby swobodnie podążać za swoimi osobistymi gustami i skłonnościami, o ile nie szkodziłyby w ten sposób innym ani nie przeszkadzały im w korzystaniu z podobnej wolności. Zasada nieszkodzenia jest więc ściśle związana z innym fundamentem liberalizmu – tolerancją.
‘Wolność oznacza, że mogę na głos śpiewać w mojej łazience, dopóki nie uniemożliwiam tym sąsiadowi zaśpiewania innej piosenki u siebie.’
Tom Stoppard, brytyjski dramatopisarz, 2002
Od paternalizmu do tyranii Krytycy zasady nieszkodzenia mogą wskazywać, że chroniona przez nią wolność jest w praktyce nieprzydatna. Możliwe, że każdy obywatel i każda obywatelka Stanów Zjednoczonych dysponują wolnością (w sensie negatywnym) zostania prezydentem – nie istnieją ku temu żadne konstytucyjne czy prawne przeszkody – ale czy są naprawdę wolni, jeśli brak niezbędnych zasobów, czyli pieniędzy, statusu społecznego, wykształcenia bądź osobowości, sprawia, że ich wybór na to stanowisko jest praktycznie niemożliwy? W takich wypadkach wydaje się, że ludziom brakuje rzeczywistej wolności do korzystania z praw, które formalnie im przysługują. Brakuje więc wolności, którą Berlin nazywał „pozytywną”. Nie jest ona zaledwie wolnością od zewnętrznej ingerencji, ale aktywną wolnością do osiągania określonych celów; pewną formą upodmiotowienia, dzięki któremu jednostki mogą realizować swój potencjał i marzenia, działać autonomicznie i sprawować kontrolę nad własnym losem.
Ci, którzy, jak Berlin, opowiadają się za zasadą nieszkodzenia, wywodzą to poparcie z obserwacji tego, co się dzieje, kiedy się jej nie stosuje – swego rodzaju paternalizmu, w ramach którego ludzie biorą na siebie zadanie wspierania wolności pozytywnej – a raczej tego, co za nią uznają – w życiu innych. Nawet jeśli kierują się przy tym wyłącznie dobrymi intencjami, to szybko dochodzą do wniosku, że istnieje właściwa droga, którą inni chętnie by poszli, gdyby tylko zostali uświadomieni – gdyby wygrała ich „lepsza strona” albo gorsza została okiełznana. Jak bezlitośnie zauważa Berlin, od tego już tylko mały krok do sytuacji, w której osoby dysponujące władzą zaczynają myśleć: „mogę nie liczyć się z rzeczywistymi pragnieniami ludzi i społeczeństw; mogę ich torturować, uciskać, znęcać się nad nimi w imię i dla dobra ich «prawdziwych» jaźni”.
‘Ci, którzy kiedykolwiek cenili wolność dla niej samej, byli przekonani, że bycie wolnym, by wybierać, a nie być wybieranym, stanowi nieodzowny element tego, co czyni ludzkimi istoty ludzkie.’
I. Berlin, _Cztery eseje o wolności_, przeł. D. Grinberg, D. Lechowska, J. Łoziński, Poznań 2000, s. 59
Wolność złożona na ołtarzu bezpieczeństwa
Jakiego rodzaju szkoda pozwala w uzasadniony sposób ograniczyć wolność? Jedną z najbardziej kontrowersyjnych sytuacji tego rodzaju jest zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Radykał Thomas Paine pisał w 1795 roku: „Ten, kto chce zabezpieczyć swoją wolność, musi chronić przed uciskiem nawet swojego wroga”, ale od tamtej pory niewielu ludzi poświęciło tym słowom szczególną uwagę. Francuscy rewolucjoniści usprawiedliwiali zawieszenie swobód obywatelskich groźbą kontrrewolucji w kraju i zagrożeniem ze strony obcych armii. Późniejsze rządy, mimo deklarowanego przywiązania do wolności, niestety zwykle naśladowały model francuski, zapominając o ostrzeżeniu czwartego prezydenta Stanów Zjednoczonych Jamesa Madisona: „Jak pokazuje historia, zwykle obrona przed obcym zagrożeniem oznacza wprowadzenie tyranii we własnym kraju”. We wrześniu 2001 roku, po ataku islamistów na World Trade Center, prezydent George W. Bush ogłosił „wojnę z terroryzmem” – „walkę całej naszej cywilizacji wszystkich, którzy wierzą w postęp i pluralizm, tolerancję i wolność”. Wojna miała doprowadzić do „wieku wolności”, ale w kolejnych latach wśród jej ofiar znalazło się wiele swobód obywatelskich i praw człowieka.
W skrajnych przypadkach to, co zaczyna się jako reforma społeczna, przeobraża się w fanatyzm, usprawiedliwiający – jak się wydaje – tyrańską władzę, która kładzie nacisk na znaczenie konformizmu w dążeniu do celów społecznych i w ten sposób dehumanizuje obywateli. Co wymowne, nieufność Berlina w stosunku do wolności pozytywnej wynikała w dużej mierze z okropieństw XX wieku, szczególnie koszmaru totalitaryzmu w stalinowskim Związku Radzieckim. Jak pisze Berlin: „Wszystkie formy manipulowania ludźmi, wtrącania się do ich spraw, kształtowania ich wbrew ich woli według własnego wzorca, wszelkie kontrolowanie myśli i wyrabianie odruchów jest więc zaprzeczeniem tego, co czyni ludzi ludźmi, a ich wartości nadrzędnymi”.
MYŚL W PIGUŁCE:
Wyznaczenie granic wolności