7736 km. Pomiędzy Koreą Południową a Polską - ebook
7736 km. Pomiędzy Koreą Południową a Polską - ebook
Tytułowe 7736 kilometrów to dystans, jaki dzieli Polskę i Koreę Południową. Czy tak odległe kraje może cokolwiek łączyć? Pokażę ci, że niejedno! Nazywam się Mijin Mok i jako „Koreanka” przybliżam kulturę mojej ojczyzny w mediach społecznościowych. A teraz zapraszam cię w czytelniczą podróż po Kraju Spokojnego Poranka.
Jeżeli chcesz wiedzieć, jak wygląda koreańskie randkowanie i jego faza SSEOM, co Koreańczyk ma na myśli, krzycząc „Fighting!”, oraz o kim powie, że „ma ciężkie usta”, ta książka z pewnością jest dla ciebie. Dowiesz się z niej również, czym jest uczucie han i czy przenika takie produkcje jak Squid Game i Parasite. Poznasz także gapjil i czebol – słowa klucze, które pozwolą ci rozgryźć słynną koreańską aferę orzeszkową.
A to dopiero przedsmak tego, co znajdziesz w książce – bo kultura Korei nie ogranicza się wyłącznie do K-popu, kimchi i produktów Samsunga!
MIJIN MOK – znana w internecie jako „Koreanka” – to twórczyni popularnego kanału na YouTubie, na którym w zabawny i unikatowy sposób popularyzuje wiedzę o Korei. Ukończyła filologię polską, marketing kultury oraz nauczanie języka koreańskiego na Hankuk University of Foreign Studies w Seulu. Od 2019 roku uczy języka koreańskiego na Uniwersytecie Wrocławskim, prowadzi również własną szkołę językową o nazwie Koreania
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8135-710-4 |
Rozmiar pliku: | 12 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nazywam się Mijin Mok. Dla przyjaciół po prostu Mijinka. Mam trzydzieści lat i pochodzę z Korei Południowej, kraju znajdującego się w północno-wschodniej części Azji. Korea na mapie może wydawać się malutka w porównaniu do Polski, jednak choć jest trzy razy mniejsza od kraju położonego nad Wisłą, to na tak małej powierzchni mieszka ponad pięćdziesiąt milionów ludzi! Stolicą Korei Południowej jest Seul, metropolia licząca około 9,5 miliona mieszkańców.
Wychowałam się w mieście Incheon. To ponad dwumilionowe miasto sąsiadujące z Seulem. Jego nazwa może wam coś mówić. Tak, to miejscowość, w której znajduje się największe międzynarodowe lotnisko w Korei. Tutaj lądują wszystkie zagraniczne samoloty, w tym także te z Warszawy.
Z Polską jestem związana nie od dziś. Mieszkam tu na stałe już ponad trzy lata, jednak początek mojej polskiej przygody przypadł dużo wcześniej – w 2011 roku, gdy dostałam się na wymarzony Hankuk University of Foreign Studies, na którym trochę z przypadku, a trochę z wyboru rozpoczęłam naukę na wydziale filologii polskiej. Od zawsze interesowałam się językami obcymi i kiedyś chciałam biegle nauczyć się jednego z nich. Z powodu mojej miłości do Harry’ego Pottera i Doktora Who myślałam pierwotnie o angielskim. Ze względu na zamiłowanie do anime (między innymi _One Piece_ czy _InuYasha_) rozważałam też japonistykę. Los jednak chciał inaczej. Moja wychowawczyni w liceum opowiedziała mi historię swojego dawnego ucznia, który skończył studia na polonistyce i bardzo sobie chwalił ten kierunek. Stwierdziłam: czemu nie?!
Rozpoczynając studia, nic nie wiedziałam o Polsce ani o Polakach. Na początku miałam wątpliwości, czy podjęłam dobrą decyzję, wybierając ten kierunek. Język polski wydawał mi się szalenie trudny, niemal niemożliwy do opanowania. Pierwsze ocieplenie mojej relacji z Polską nastąpiło dopiero, gdy zapisałam się do zespołu tańca ludowego Mazurek, działającego przy uniwersytecie. Kompletnie przepadłam jednak dopiero w czasie rocznej wymiany studenckiej w 2013 roku, którą odbyłam na uniwersytecie w Poznaniu. Te dwanaście miesięcy w Polsce pozwoliły mi poznać polską kulturę i Polaków. Zakochałam się! Nie tylko w jedzeniu, tradycji, gościnności i krajobrazie, ale również w Polaku. W 2014 roku poznałam swojego obecnego męża – Bartka.
Dziś jestem wykładowczynią języka koreańskiego na Uniwersytecie Wrocławskim. Oprócz tego otworzyłam własną szkołę językową i prowadzę popularny kanał w social mediach pod nazwą Koreanka. W swoich filmikach staram się w zabawny i przystępny sposób pokazywać różnice oraz podobieństwa w polskiej i koreańskiej rzeczywistości.
Stąd pomysł na tę książkę! Koreańska kultura cieszy się w Polsce coraz większym zainteresowaniem – czy to ze względu na popularne zespoły k-popowe, czy emocjonujące dramy (seriale telewizyjne), czy zyskujące swoich zwolenników jedzenie. Jednak Korea Południowa nie stoi tylko kimchi, Samsungiem oraz przystojnymi idolami i pięknymi idolkami. To kraj o długiej historii i bogatej kulturze. Postaram się opowiedzieć o Korei tak, aby z perspektywy osoby mieszkającej w Polsce można było ją jak najlepiej zrozumieć. Ponieważ pomimo 7736 kilometrów dzielących Koreę Południową i Polskę nasze kraje mają ze sobą o wiele więcej wspólnego, niżby mogło się wydawać.
Jesteście ciekawi? Zaczynamy!Co Koreańczycy wiedzą o Polsce
„Dzień dobry”, „dziękuję”, „przepraszam”. Kiedy w 2013 roku wsiadałam do samolotu do Polski, znałam w tym języku tylko podstawowe zwroty. Leciałam na roczną wymianę studencką, która okazała się podróżą mojego życia. Pierwszy raz miałam znaleźć się tak daleko od domu i zamieszkać nie tylko poza granicami Korei Południowej, ale nawet poza Azją – w odległej Europie! Krótkie wycieczki do Chin i Tajlandii były w tamtym czasie moimi jedynymi zagranicznymi doświadczeniami.
Studiowałam od dwóch lat polonistykę na Uniwersytecie HUFS, ale o Polsce nie wiedziałam prawie nic. W Korei trudno trafić na jakiekolwiek informacje na jej temat. Całą wiedzę czerpałam od profesorów lub z historii, jakie opowiadali mi studenci starszych roczników, którzy Polskę już odwiedzili. Kiedy mówiłam rodzinie lub znajomym, że studiuję język polski, większość myślała, że mówię o fińskim. Wynikało to z podobnej wymowy słów „fiński” i „polski” w języku koreańskim. Polska to 폴란드 , a Finlandia to 핀란드 . Kraj Świętego Mikołaja jest w Korei nieco lepiej znany, między innymi dzięki kultowej reklamie gumy do żucia, w której pojawiał się tańczący starszy pan, skandujący hasło „Dobra robota!” właśnie w języku fińskim.
Budynek Uniwersytetu, w którym odbywały się zajęcia na filologii polskiej.
Oczywiście Koreańczycy wiedzą o istnieniu takiego kraju w Europie jak Polska, ale zdecydowana większość z nich nie potrafiłaby wskazać go na mapie. Koreańskie biura podróży organizują wycieczki, których docelowymi atrakcjami są Czechy i Austria, natomiast Kraków oraz Auschwitz stanowią w nich co najwyżej jednodniowy przystanek. W szkole uczymy się o Chopinie, Koperniku czy Marii Skłodowskiej-Curie, jednak nie daje nam to żadnego wyobrażenia o Polsce. Starsze pokolenie kojarzy Lecha Wałęsę, młodsze (szczególnie jego męska część) zna również Roberta Lewandowskiego oraz gry komputerowe z Wiedźminem. Myślę, że bardziej niż ze współczesnych dokonań Polska znana jest ze swojej historii oraz dorobku w nauce i sztuce, zwłaszcza literaturze. Na koreański przetłumaczono między innymi utwory Adama Mickiewicza, Henryka Sienkiewicza, Wisławy Szymborskiej, Olgi Tokarczuk, Stanisława Lema czy Joanny Chmielewskiej.
Sytuacja powoli się zmienia. Coraz więcej koreańskich firm inwestuje duże pieniądze w Polsce i otwiera tam swoje fabryki (LG, SK czy Samsung). Powoduje to napływ imigrantów ekonomicznych z Korei. To oni, prowadząc internetowe blogi i vlogi, a także zwyczajnie – za sprawą kontaktów z rodziną i znajomymi, przekazują informacje na temat Polski. Dzięki temu popularność w Korei zyskały na przykład naczynia z Bolesławca, kupowane dzisiaj jako typowy prezent z Polski. Kolorowe, wzorzyste zastawy bardzo spodobały się Koreankom, ponieważ różnią się znacząco od tradycyjnych, zazwyczaj jednokolorowych koreańskich naczyń. Oprócz porcelany popularnością cieszą się produkty takie jak mleko, kiełbasa, pościel czy aronia w różnej postaci. W koreańskich sklepach można też znaleźć polskie słodycze. Często na półkach sklepowych zauważałam czekolady Wawel czy wafle gofrowe z Jutrzenki. Produkty napotykają jednak silną konkurencję towarów z europejskich państw bardziej rozpoznawalnych przez koreańskich konsumentów. Na przykład kiełbasa lub piwo wciąż kojarzą się Koreańczykom bardziej z Niemcami, a czekolada z Belgią.
Co Polacy wiedzą o Korei Południowej?
W pierwszym roku obecności w Polsce, kiedy mówiłam, że pochodzę z Korei, niemal zawsze słyszałam pytanie: „Z Północnej czy Południowej?”. Większość ludzi kojarzyła Półwysep Koreański jedynie z dyktaturą Kimów, Pjongjangiem albo wojną koreańską. Czasami w luźnych rozmowach pojawiały się żarty o bolesnej przegranej Polaków z Koreańczykami na Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej w 2002 roku.
Zdarzało się również, że ktoś nieśmiało wspominał firmy Samsung, LG czy Hyundai. Mimo że już wtedy były to bardzo popularne marki, w Polsce nie cieszyły się jeszcze renomą. Uchodziły za tańszą i gorszą jakościowo alternatywę amerykańskich, japońskich czy europejskich produktów. Gigant na „S” doczekał się nawet niechlubnego przydomka „Szajsung”.
W tamtym okresie w Polsce nie mieszkało zbyt wielu obcokrajowców. W 2013 roku było ich niewiele ponad 100 tysięcy¹, co stanowi niewielki procent obecnej liczby. Dlatego kiedy spacerowałam po Poznaniu, często czułam na sobie wzrok przechodniów. Miałam wrażenie, że jestem dla nich ciekawostką, egzotyczną i rzadko spotykaną. Polacy nierzadko brali mnie za Chinkę. Z pewnością miało na to duży wpływ ówczesne postrzeganie Azji przez Polaków, którzy cały wielki kontynent sprowadzali wyłącznie do Chin (czasem może jeszcze do Japonii i Wietnamu). Istnienie Korei Południowej oraz innych azjatyckich krajów nie docierało jeszcze do szerokiej świadomości.
W ostatniej dekadzie jednak coś drgnęło. Doszło do wyraźnej zmiany. W 2012 roku miała premierę piosenka _Gangnam Style_ południowokoreańskiego wokalisty i rapera o pseudonimie PSY. Teledysk do niej stał się na dłuższy czas najpopularniejszym filmem w serwisie YouTube. Świat oszalał na punkcie utworu i ten trend nie ominął również Polski. Po moim przyjeździe, a więc rok po premierze, _Gangnam Style_ wciąż można było usłyszeć w każdej stacji radiowej i klubie, a na ulicach sprzedawcy oferowali nawet lizaki z podobizną PSY-a. Swoją drogą obecnie najpopularniejszą piosenką na YouTubie jest _Baby Shark_, która również pochodzi z Korei.
PSY swoim _Gangnam Style_ przetarł szlak południowokoreańskiej muzyce w zdobyciu szerokiej popularności, ale dopiero zespoły BTS, siedmioosobowy boysband, oraz BLACKPINK, czteroosobowy girlsband, przyczyniły się do wielkiego międzynarodowego sukcesu k-popu.
Wcześniej za sprawą dzieł Park Chan-wooka (_Oldboy_, _Pani Zemsta_) oraz Kim Ki Duka (_Pusty dom_) polska widownia mogła zaznajomić się z koreańskimi filmami. Były one jednak znane głównie wśród ludzi interesujących się kinem azjatyckim, a nie na większą skalę. Dopiero sukces filmu _Parasite_, który zdobył cztery statuetki Oscara w 2020 roku, pozwolił koreańskiej kinematografii zyskać szerszy rozgłos i dotrzeć do widzów na całym świecie. Trend ten podsycił jeszcze bijący w 2021 roku rekordy popularności na Netfliksie serial _Squid Game_.
Korea Południowa nagle stała się w Polsce modna. Wkradała się do świadomości polskich odbiorców nie tylko poprzez muzykę czy kino, niezwykłą popularność zyskały także koreańskie kosmetyki i metody pielęgnacyjne.Osobną kwestią jest koreański sport. Zarówno w tradycyjnym, jak i nowoczesnym wydaniu niezmiennie interesuje Polaków. Taekwondo, stworzone przez Koreańczyka, generała Choi Hong-hi, jest jedną z dyscyplin olimpijskich. Gracze komputerowi zaś kojarzą Koreańczyków dzięki ich osiągnięciom w turniejach e-sportowych.
Ponadto kimchi, tradycyjna koreańska kiszona kapusta, doczekała się uznania na Zachodzie jako pyszna i zdrowa potrawa. Inne smakołyki z Korei, na przykład bulgogi czy bibimbap, także coraz częściej są kojarzone przez Europejczyków. Z biegiem czasu zmieniło się również postrzeganie koreańskich firm. Dzisiaj cieszą się one zaufaniem konsumentów i kojarzą się z dobrą jakością. Z pewnością w każdym polskim domu udałoby się znaleźć przynajmniej jeden sprzęt elektroniczny którejś koreańskiej marki.
Choć w moich rozmowach z Polakami wciąż pojawia się temat reżimu Kimów, to jednak dzisiaj na hasło: „Jestem z Korei!”, nie słyszę już pytania: „Z Północnej czy Południowej?”. O wiele częściej słyszę: „Oglądałaś _Squid Game_?”, „Kimchi jest pyszne!”, „Znasz BTS?”. A także, co bardzo mnie cieszy: „Kocham Koreę!”.Wiele wody musiało upłynąć w rzece Han-gang² (한강), nim narodził się uwielbiany na całym świecie k-pop i wyprodukowany został pierwszy koreański smartfon. Historia Korei jest długa. Warto poznać fundamenty kultury kraju pełnego kontrastów, w którym na każdym kroku nowoczesność zderza się z tradycją. Brzmi nieciekawie i mało zachęcająco? Nic bardziej mylnego! U nas niedźwiedzica zamienia się w człowieka, szamanka na podstawie daty urodzenia doradzi, kiedy najlepiej wziąć ślub, a ludzie wierzą, że włączony na noc wentylator może zabić. W dodatku nasze narody mają ze sobą całkiem sporo wspólnego. Nie wierzysz? Zaraz to udowodnię. Zacznijmy od podstaw…
Łączy nas podobna historia
Aby znaleźć na mapie świata Włochy, wystarczy poszukać kraju, który kształtem przypomina wysoki but. Jeśli szukasz Półwyspu Koreańskiego, rozglądaj się za… tygrysem. Tak! Koreańczycy powtarzają, że obie Koree przypominają przyczajonego tygrysa, który próbuje skoczyć w stronę kontynentu. Są i tacy, którzy widzą tam królika, a nawet tańczącą kobietę ubraną w tradycyjny koreański strój.
Gdzie dokładnie znajduje się ten przyczajony tygrys? Półwysep Koreański położony jest na wschodnim wybrzeżu kontynentu azjatyckiego. Na północy graniczy z Chinami i Rosją, a z pozostałych trzech stron oblewają go wody Morza Wschodniego (Koreańczycy nie uznają i nie używają nazwy „Morze Japońskie”, rozpowszechnionej na całym świecie) oraz Żółtego. Na pomniku ustawionym koło budynku polonistyki uniwersytetu HUFS (Hankuk University of Foreign Students) znajduje się tablica informacyjna, według której z Korei do Polski jest aż 7736 kilometrów. To oczywiście liczba przybliżona i symboliczna, ale dająca wyobrażenie o odległości dzielącej nasze kraje.
Tak ogromna odległość sugeruje, że te dwa kraje nie mogą mieć ze sobą nic wspólnego. To jednak błędne przekonanie. Wiem, że wielu osobom ze zdumienia szeroko otwierają się oczy, ale faktem jest, że położenie geopolityczne oraz pewne rozdziały naszej historii są bardzo podobne. Korea, tak jak i Polska, ma w swojej przeszłości zapisanych wiele smutnych kart. Jeżeli Węgrzy są bratankami Polaków od szabli i od szklanki, to Koreańczycy zdecydowanie są bratankami od historii!
Już samo usytuowanie obu państw na mapie świata jest w jakimś sensie analogiczne. Polska zawsze leżała pomiędzy Niemcami i Rosją, mocarstwami prowadzącymi często agresywną politykę. Korea zaś od strony lądu graniczyła z Chinami, a od morza z cesarstwem japońskim. Dla Niemców oraz Rosjan ziemie polskie były atrakcyjne, gdyż przeważały na nich tereny nizinne, idealne do uprawy roli i rozwoju osad. Chiny interesowały się Półwyspem Koreańskim, ponieważ zależało im na większym dostępie do oceanu, a Japonia jako państwo wyspiarskie próbowała zdobyć dla siebie dodatkowe ziemie na kontynencie.
Po trzecim rozbiorze, do którego doszło w 1795 roku, Polska zniknęła z mapy świata i przez kolejne sto dwadzieścia trzy lata pozostawała pod dominacją Prus, Rosji i Austrii. Również w tym względzie koreańska historia nie różni się wiele od polskiej. W 1907 roku Japonia dokonała inwazji na Półwysep Koreański i wymusiła abdykację cesarza Gojonga (고종), a w 1910 roku podpisano traktat aneksyjny, co spowodowało, że Korea stała się japońską kolonią. Przez następne trzydzieści pięć lat Półwysep Koreański znajdował się pod okupacją cesarstwa.
Japończycy zaczęli rozwijać przemysł i gospodarkę, ale Koreańczyków traktowali wyłącznie jako tanią siłę roboczą. Zaczął się proces wynaradawiania. W szkołach zajęcia prowadzono jedynie w języku japońskim. Zmuszano również do przyjmowania japońsko brzmiących nazwisk oraz obchodzenia świąt zgodnie z tradycją okupanta. Wszystko, co koreańskie, zostało zakazane. Czyż nie przypomina to germanizacji i rusyfikacji, które przeprowadzano w Polsce podczas zaborów?
Po klęsce Japonii w II wojnie światowej w 1945 roku Korea ponownie stała się wolnym krajem. Japońscy oficerowie i urzędnicy popełniali seppuku, a w Korei ludzie świętowali, śpiewali i tańczyli z radości. Jednak szczęście nie trwało długo. Podobnie jak Polska, która zaraz po wojnie trafiła pod kuratelę Związku Radzieckiego, Korea także nie mogła liczyć na pełną swobodę. Prędko stała się areną walki dwóch wielkich mocarstw.
ZSRR oraz Stany Zjednoczone podzieliły Koreę na dwa państwa wzdłuż 38. równoleżnika. Kraj Rad przejął kontrolę nad północną częścią półwyspu, a USA zajęły część południową, aby uniemożliwić Związkowi Radzieckiemu dalszą ekspansję. Powołano dwa oddzielne rządy, co doprowadziło do wybuchu wojny koreańskiej w 1950 roku. Żołnierze tej samej narodowości i wychowani w tej samej kulturze musieli ze sobą walczyć. Zabijali się nawzajem, a jedynym powodem było to, że znaleźli się po przeciwnej stronie równoleżnika. Termin „wojna koreańska” ma dla nas pejoratywne znaczenie. Kojarzy się ze smutną i bolesną historią, dlatego nie jest powszechnie używany w Korei. Dla Koreańczyków okres tych trzech lat to „wojna 25 czerwca” – od daty inwazji wojsk północnokoreańskich na Południe.
W 1953 roku podpisano rozejm pomiędzy Północą a Południem, który zakończył działania militarne na półwyspie. Nie zakończył jednak wojny. Ta oficjalnie trwa nadal, a obie Koree są jedynie w stanie zawieszenia broni. Tak powstała strefa zdemilitaryzowana (DMZ – Demilitarized Zone) – najpilniej na świecie strzeżona granica między dwoma państwami.
Rezultatem zbrojnego konfliktu były ogromne zniszczenia oraz straty w ludziach. Seul przypominał spustoszoną stolicę Polski po powstaniu warszawskim. W latach sześćdziesiątych XX wieku Koreę Południową klasyfikowano jako jedno z najbiedniejszych państw świata. Wskaźnik PKB przypadający na jednego mieszkańca wynosił ledwie 79 dolarów, co było porównywalne z poziomem PKB najuboższych krajów Afryki³.
To nie koniec podobieństw w naszej historii. Pomimo bliskiej współpracy ze Stanami Zjednoczonymi w Korei Południowej aż do grudnia 1987 roku nie odbyły się żadne w pełni demokratyczne wybory, a krajem rządzili dyktatorzy, którzy władzę zdobywali siłą. Polska również do 1989 roku była krajem rządzonym przez jedną partię, a obsadzenie ważnych stanowisk państwowych nie odbywało się poprzez wolne i powszechne wybory. W obu państwach ludzie walczyli o wolność, tworzyli podziemne ruchy opozycyjne i organizowali protesty antyrządowe.
Nie mogłabym w tym miejscu nie wspomnieć o generale Parku Chung-hee (박정희). To postać, której ocena jest dziś bardzo skomplikowana. W Korei mamy do jego rządów stosunek co najmniej ambiwalentny. Podczas swojej dyktatury łamał on podstawowe prawa człowieka, lecz jednocześnie przyczynił się do szybkiego rozwoju ekonomicznego i ogromnego skoku gospodarczego Korei. Wprowadził liczne reformy, dzięki którym nastąpił gwałtowny rozwój kraju. Jedną z najważniejszych był program Saemaul Undong (새마을 운동), zapoczątkowany w 1970 roku. Miał on na celu poprawę poziomu życia Koreańczyków oraz rozwój gospodarki opierającej się na duchu pracowitości, współpracy i samowystarczalności. Ruch Saemaul Undong stawiał na modernizację obszarów wiejskich. Zaczęto budować zakłady pracy, fabryki, drogi oraz szkoły, które powoli stawały się siłą napędową gospodarki i zwiastowały poprawę warunków życia mieszkańców. Warto zaznaczyć, że po podziale półwyspu południe zostało praktycznie bez dostępu do surowców mineralnych, których największe złoża znajdowały się na północy kraju. Dlatego, kiedy w kraju rządzonym przez Kim Ir Sena rozwijało się górnictwo oraz przemysł ciężki, na południu postawiono na rozwój nowych technologii, motoryzacji, branżę IT oraz przemysł stoczniowy.
Duży wpływ na powodzenie ruchu miał fakt, że społeczeństwo koreańskie nastawione jest na myślenie i działanie kolektywne. Dobrze obrazuje to zbiórka złota podczas kryzysu finansowego w Korei Południowej w 1997 roku. Koreańczycy oddawali wówczas do banków swoje oszczędności, w tym biżuterię oraz różne pamiątki rodzinne (obrączki, naszyjniki, kolczyki itp.), co pomogło rządowi koreańskiemu w szybszym spłaceniu długu publicznego. Nie była to żadna rządowa akcja, tylko inicjatywa, z którą wyszli sami obywatele.
Korei Południowej wystarczyły zaledwie dwa lata, by po kryzysie ponownie wejść na drogę wzrostu gospodarczego. Dzisiaj według Międzynarodowego Funduszu Walutowego Korea jest dwunastą gospodarką świata, a w 2021 roku Konferencja Narodów Zjednoczonych do spraw Handlu i Rozwoju oficjalnie zaliczyła Koreę do tak zwanych krajów rozwiniętych⁴. Tak szybki wzrost ekonomiczny, który trwał jedynie pół wieku od wojny koreańskiej, bywa określany w Korei „cudem nad rzeką Han”. Cud ma też jednak drugą, ciemniejszą stronę. Konsekwencją poprawy sytuacji ekonomicznej oraz bogacenia się państwa są pogłębiające się nierówności społeczne. Dobrze obrazuje je wspomniany już film _Parasite_, opowiadający o różnicach pomiędzy zamożną a biedną seulską rodziną, a także o tym, jak ważny jest we współczesnej Korei status społeczny. Problem stanowi też z pewnością fakt, że koreański rynek zdominowały lata temu gigantyczne koncerny zwane czebolami (재벌). Towarzyszy temu inne negatywne zjawisko – nieustanny wyścig szczurów, poświęcanie życia rodzinnego i prywatnego na rzecz kariery.
W Polsce po obaleniu komunizmu wzrost ekonomiczny nie był tak spektakularny jak w Korei. Jednak trzydzieści lat po transformacji ustrojowej Polska jest szóstą największą gospodarką Unii Europejskiej⁵. Będąc związaną z Polską od 2013 roku, sama mogłam zaobserwować zmiany, jakie dokonały się nad Wisłą w ciągu ostatnich lat.
Kiedy odwiedziłam Polskę pierwszy raz, w większości sklepów nie było innej formy płatności niż gotówka. Tuż koło mojego akademiku znajdował się sklep opatrzony logo z czerwonym owadem w czarne kropki. Zawsze kiedy szłam do niego na zakupy, oblewał mnie zimny pot. Byłam zestresowana, bo zupełnie nie wiedziałam, jak mam liczyć złotówki, a jak grosze. To była dla mnie czarna magia! Koreańska waluta – won (원) – nie dzieli się na mniejsze jednostki. W sytuacjach kryzysowych mówiłam do pani ekspedientki, że „reszty nie trzeba” albo wystawiałam rękę z drobnymi i prosiłam o odliczenie odpowiedniej kwoty. Dzisiaj jako nowo przybyła do Polski studentka już nie miałabym tego problemu. Przez ostatnie dziesięć lat wiele się zmieniło w tej kwestii. Obecnie praktycznie wszędzie można płacić kartą, telefonem lub w inny cyfrowy sposób. W marketach powstały stanowiska z kasami samoobsługowymi. W dużych miastach są nawet sklepy, w których można obsłużyć się zupełnie samodzielnie. Bankowość elektroniczna pozwala nam na weryfikację swoich danych i pobieranie oficjalnych dokumentów przez internet.
W Polsce buduje się coraz więcej nowych biurowców, apartamentowców, osiedli i domków jednorodzinnych. Ceny nieruchomości wciąż pną się w górę. Przez rosnące koszty wynajmu i kupna mieszkań powstały mikroapartamenty, kawalerki o metrażu nie większym niż 20 metrów kwadratowych, które bardzo przypominają koreańskie one-roomy (원룸). To typ małego lokalu pod wynajem, w którym w jednym pomieszczeniu mieści się sypialnia, aneks kuchenny oraz przestrzeń do nauki wraz z oddzielną malutką łazienką.
Rozwój Polski widać dzisiaj też na wyremontowanych stacjach kolejowych i w składach pociągów. Wciąż jest jeszcze wiele do naprawy, ale w porównaniu z tym, z czym mierzyć się musieli pasażerowie jeszcze kilka lat temu, jest naprawdę dobrze! To samo tyczy się komunikacji miejskiej, która dzisiaj może pochwalić się wieloma nowoczesnymi składami, lepszą infrastrukturą i obsługą. We Wrocławiu, gdzie mieszkam, bilety papierowe w komunikacji miejskiej odchodzą w niepamięć, zastąpiły je nowocześniejsze formy sprzedaży i sprawdzania biletów.
Życie w Polsce staje się pod wieloma względami wygodniejsze. Jego standard z pewnością się podniósł. Jednocześnie przypomina mi ono coraz bardziej zabiegany styl życia w Korei, gdzie nie ma zbyt wiele czasu na odpoczynek.
Legenda oraz mit o powstaniu
Pewnie nikomu nad Wisłą nie trzeba przypominać legendy o Lechu, który założył państwo polskie ze stolicą w Gnieźnie. W Korei mamy podobnego bohatera. Każdy Koreańczyk zna postać Danguna (단군) i mit o stworzeniu Korei. Opowieść ta przekazywana była z pokolenia na pokolenie, dlatego odbiły się w niej niczym w tafli wody wierzenia, kultura oraz historia Koreańczyków. Treść mitu brzmiała mniej więcej tak:
Hwanin (환인), bóg niebios, miał syna o imieniu Hwanung (환웅). Pewnego dnia oznajmił on ojcu, że chce skosztować życia na ziemi, wśród ludzi. Hwanin spełnił życzenie swojego potomka i pozwolił mu się osiedlić na górze Taebaek-san (태백산), którą uznał za najodpowiedniejsze miejsce do życia. Hwanung zstąpił na ziemię wraz z trzema bóstwami: mistrzem wiatru, mistrzem chmur i mistrzem deszczu. Potomek boga niebios szybko stał się królem boskiego miasta. Według legendy nauczył swoich podwładnych łącznie trzystu sześćdziesięciu umiejętności, w tym między innymi: leczenia chorób, uprawy roli czy odróżniania dobra od zła.
_Dalsza część rozdziału dostępna w pełnej wersji_