- W empik go
Acer platanoides - ebook
Acer platanoides - ebook
Dynamiczna, wciągająca akcja wypełniona licznymi żywymi dialogami prowadzi grupę jedenasto-, dwunastolatków przez łańcuch komplikujących się przygód na tropie ich prywatnego śledztwa. Labirynt pułapek, nieoczekiwanych zbiegów okoliczności, zaskakujących zwrotów akcji trzyma w napięciu zarówno bohaterów, jak i czytelników. Akcja osadzona w polskim miasteczku wprowadza w realia współczesnej szkoły, boiska sportowego, rodzinnych domów. Wykazując się sprytem i pomysłowością sympatyczni chłopcy - obdarzeni różnorodnymi zdolnościami - tworzą zgraną paczkę przyjaciół, której czytelnik sekunduje z zapartym tchem. Na finał czeka się z niecierpliwością.
Spis treści
ROZDZIAŁ 1 Nigdy nie wiadomo, co cię spotka
ROZDZIAŁ 2 Wszystko ma jakąś przyczynę
ROZDZIAŁ 3 Jeśli kogoś nie ma, to przecież nie wyparował
ROZDZIAŁ 4 Szkoła uczy życia
ROZDZIAŁ 5 Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
ROZDZIAŁ 6 Główka pracuje
ROZDZIAŁ 7 Można upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu
ROZDZIAŁ 8 Przyroda ma swoje prawa
ROZDZIAŁ 9 Czasem traci się węch
ROZDZIAŁ 10 Po dniu przychodzi noc
ROZDZIAŁ 11 Dobrze mieć przyjaciół
ROZDZIAŁ 12 Przypadki chodzą po ludziach
ROZDZIAŁ 13 Fortuna kołem się
ROZDZIAŁ 14 Co dwie głowy, to nie jedna
ROZDZIAŁ 15 Dobra rada nie jest zła
ROZDZIAŁ 16 Błędów nie da się uniknąć
ROZDZIAŁ 17 Sen to druga strona jawy
ROZDZIAŁ 18 Noc sprzyja dobrym pomysłom
ROZDZIAŁ 19 Gracze ukrywają swoje karty
ROZDZIAŁ 20 Zawsze można zmylić przeciwnika
ROZDZIAŁ 21 Dobry plan to połowa
ROZDZIAŁ 22 Są sprawy ważniejsze od ważnych
ROZDZIAŁ 23 Myślenie ma kolosalną przyszłość
ROZDZIAŁ 24 Na senne koszmary nie ma mocnych
ROZDZIAŁ 25 Każdy coś umie najlepiej
ROZDZIAŁ 26 Na wszystko trzeba sobie zasłużyć
ROZDZIAŁ 27 Zadawanie pytań bywa sztuką
ROZDZIAŁ 28 Niełatwo być wywiadowcą
ROZDZIAŁ 29 Rysunek może zastąpić fotografię
ROZDZIAŁ 30 Tajemnica pachnie tajemnicą
ROZDZIAŁ 31 Warto trzymać się razem
ROZDZIAŁ 32 Decyduje ułamek sekundy
ROZDZIAŁ 33 Czasem sprawy przybierają odwrotny obrót
ROZDZIAŁ 34 Nic dwa razy się nie zdarza
ROZDZIAŁ 35 Czapka niewidka czasem się przydaje
ROZDZIAŁ 36 Wszystko wymaga czasu
ROZDZIAŁ 37 Z wrażenia można zaniemówić
ROZDZIAŁ 38 Dobry znak to nie przypadek
ROZDZIAŁ 39 Nowiny lubią spadać jak grom z jasnego nieba
ROZDZIAŁ 40 Pomysłami warto się dzielić
ROZDZIAŁ 41 Stwarzanie pozorów bywa konieczne
ROZDZIAŁ 42 Współpraca daje owoce
ROZDZIAŁ 43 Zdobycie informacji wymaga wysiłku
ROZDZIAŁ 44 Nic nie jest za darmo
ROZDZIAŁ 45 Kolejny krok wcale nie musi być łatwiejszy od poprzedniego
ROZDZIAŁ 46 Żeby nic nie robić, też trzeba coś robić
ROZDZIAŁ 47 Czujność popłaca
ROZDZIAŁ 48 Do odważnych świat należy
ROZDZIAŁ 49 Jeden może zastąpić
ROZDZIAŁ 50 Żeby zobaczyć, wystarczy dobrze się przyjrzeć
ROZDZIAŁ 51 Powodzenie wymaga sprzyjających okoliczności
ROZDZIAŁ 52 Kto szybszy, ten lepszy
ROZDZIAŁ 53 Zawsze można nie zdążyć
ROZDZIAŁ 54 Czas płynie szybciej lub wolniej
ROZDZIAŁ 55 Ciemności skrywają pułapki
ROZDZIAŁ 56 Noc połyka ulice
ROZDZIAŁ 57 Rzeczywistość lubi zaskakiwać
ROZDZIAŁ 58 Nic w przyrodzie nie ginie
ROZDZIAŁ 59 Potwór to też człowiek
ROZDZIAŁ 60 Okna mają oczy
ROZDZIAŁ 61 Pokonywanie schodów zbliża do celu
ROZDZIAŁ 62 W świetle widać szczegóły
ROZDZIAŁ 63 Łatwiej popsuć niż naprawić
ROZDZIAŁ 64 Dobre intencje nie usprawiedliwiają efektów
ROZDZIAŁ 65 Sen to podstawa
ROZDZIAŁ 66 Znajomości się przydają
ROZDZIAŁ 67 Fakty można zmieniać
ROZDZIAŁ 68 Pomysły nie rodzą się same
ROZDZIAŁ 69 Warto mieć uszy otwarte
ROZDZIAŁ 70 Roztargnienie zdarza się każdemu
ROZDZIAŁ 71 Trzeba wykorzystać każdą szansę
ROZDZIAŁ 72 Po nitce do kłębka
ROZDZIAŁ 73 Cisza nie jest jednoznaczna
ROZDZIAŁ 74 Zawsze jest jakieś wyjście
ROZDZIAŁ 75 Pojedynek to nie to samo, co walka drużynowa
ROZDZIAŁ 76 Nie zaszkodzi dobrze się zastanowić
ROZDZIAŁ 77 Kto nie ma w głowie, ten ma w nogach
ROZDZIAŁ 78 Podejrzliwy może stać się podejrzanym
ROZDZIAŁ 79 Z góry widać lepiej
ROZDZIAŁ 80 By ułożyć puzzla, trzeba dopasować kawałki
ROZDZIAŁ 81 Role się zmieniają w zależności od sytuacji
ROZDZIAŁ 82 Wszyscy razem to znaczy każdy z osobna
ROZDZIAŁ 83 Słyszeć to nie to samo, co widzieć
ROZDZIAŁ 84 Dzień kończy się mimo wszystko
ROZDZIAŁ 85 Człowiek to człowiek, a pies to pies
ROZDZIAŁ 86 Mały krok, a duży
ROZDZIAŁ 87 Może być gorzej, niż się przypuszcza
ROZDZIAŁ 88 Na prostej drodze też można się potknąć
ROZDZIAŁ 89 Bywa, że odwrót jest niemożliwy
ROZDZIAŁ 90 Tą samą drogą wraca się szybciej
ROZDZIAŁ 91 Ratunek może przynieść zagrożenie
ROZDZIAŁ 92 Porozumienie bez słów jest możliwe
ROZDZIAŁ 93 Może rzeczywistość jest snem, a sen rzeczywistością?
ROZDZIAŁ 94 Pytań jest więcej niż odpowiedzi
ROZDZIAŁ 95 Prawdziwy fachowiec nie zapomina o swych obowiązkach
ROZDZIAŁ 96 Można znaleźć nie
ROZDZIAŁ 97 Rzeczy się gubią
ROZDZIAŁ 98 Nie można być jednocześnie w dwóch miejscach na raz
ROZDZIAŁ 99 Człowiek nie jest kimś innym niż jest
ROZDZIAŁ 100 Ściany mają uszy
ROZDZIAŁ 101 Cuda się zdarzają
ROZDZIAŁ 102 Lepiej nie powiedzieć o jedno słowo za dużo
ROZDZIAŁ 103 Słowa nie zawsze znaczą to, co znaczą
ROZDZIAŁ 104 Sytuacja może się odwrócić
ROZDZIAŁ 105 Każdy wie swoje
ROZDZIAŁ 106 Wolność nie chroni przed niebezpieczeństwem
ROZDZIAŁ 107 Matematyka przydaje się w życiu
ROZDZIAŁ 108 Nie można fruwać w nieskończoność
ROZDZIAŁ 109 Trzeba mieć czym oddychać
ROZDZIAŁ 110 Radość potrafi uśpić czujność
ROZDZIAŁ 111 Swój to swój, a obcy to obcy
ROZDZIAŁ 112 Pozory mylą
ROZDZIAŁ 113 Swój honor trzeba mieć
ROZDZIAŁ 114 Nie wiadomo, co kto wie, a czego nie wie
ROZDZIAŁ 115 Sprawy mają drugie dno
ROZDZIAŁ 116 Gdy nie ma pewnych danych, trudno rozwiązać zadanie
ROZDZIAŁ 117 Milczenie potrafi zdradzić
ROZDZIAŁ 118 Człowiek przywiązuje się do przedmiotów
ROZDZIAŁ 119 Tajemnic nie można zdradzać
ROZDZIAŁ 120 Psy znają się na ludziach
ROZDZIAŁ 121 Jeśli się nie wie, można się tylko domyślać
ROZDZIAŁ 122 Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
ROZDZIAŁ 123 Deszcz odkrywa nowe właściwości przestrzeni
ROZDZIAŁ 124 Wszystko powinno być na swoim miejscu
ROZDZIAŁ 125 Piwnice kryją niespodzianki
ROZDZIAŁ 126 Mówiąc prawdę można nie powiedzieć prawdy
ROZDZIAŁ 127 Są różne lekarstwa na bezsenność
ROZDZIAŁ 128 Słowa uskrzydlają
ROZDZIAŁ 129 Niespodzianki mają dobre i złe strony
ROZDZIAŁ 130 Wspólne miejsce zbliża ludzi
ROZDZIAŁ 131 Aktorów zobowiązuje widownia
ROZDZIAŁ 132 Świat może się skurczyć do jednej sceny
ROZDZIAŁ 133 Liczą się własne siły i umiejętności
ROZDZIAŁ 134 Przerwa niekoniecznie daje wytchnienie
ROZDZIAŁ 135 Zła wiadomość może zwalić z nóg
ROZDZIAŁ 136 Osłabienie ducha nie wzmacnia ciała
ROZDZIAŁ 137 Trzeba się liczyć z rozmaitymi efektami
ROZDZIAŁ 138 Ulewa lubi się powtarzać
ROZDZIAŁ 139 Jeśli alarm, to trzeba działać
ROZDZIAŁ 140 Ze wszystkiego da się wyjść z honorem
ROZDZIAŁ 141 Telefon komórkowy to prawdziwy cud natury
ROZDZIAŁ 142 Rozmowa może być pojedynkiem
ROZDZIAŁ 143 Przewidywać trzeba zawczasu
ROZDZIAŁ 144 Małemu łatwiej się wślizgnąć
ROZDZIAŁ 145 Nie wszyscy muszą wiedzieć o wszystkim
ROZDZIAŁ 146 Zagadki lubią się mnożyć
ROZDZIAŁ 147 Nie jest się przygotowanym na wszystko
ROZDZIAŁ 148 Każdy może znaleźć się w pułapce
ROZDZIAŁ 149 Za wszystko przyjdzie zapłacić
ROZDZIAŁ 150 Spowiedź wymaga odwagi
ROZDZIAŁ 151 Czasem jest inaczej niż się wydaje
ROZDZIAŁ 152 Nie wszystko ma swoją cenę
ROZDZIAŁ 153 Jedno nie musi oznaczać drugiego
ROZDZIAŁ 154 Można się pomylić nie jeden raz
ROZDZIAŁ 155 Wszystko jest możliwe
ROZDZIAŁ 156 Całość składa się z części
ROZDZIAŁ 157 Nigdy nie wiadomo, co cię spotka po raz drugi
ROZDZIAŁ 158 Mistrz potrafi uskrzydlić nawet rybę
ROZDZIAŁ 159 Trudno przewidzieć, skąd przyjdzie pomoc
ROZDZIAŁ 160 Uczucia mogą zmienić się w swoje przeciwieństwo
ROZDZIAŁ 161 Są ludzie, których obchodzą inni
ROZDZIAŁ 162 Zawsze jest jakiś ciąg dalszy
SŁOWNICZEK
ZŁOTE MYŚLI
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-935021-2-7 |
Rozmiar pliku: | 917 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nigdy nie wiadomo, co cię spotka
Po chłodnym tygodniu tego upalnego majowego dnia Edek wracał do domu nieco wcześniej niż zwykle. Pan Garbuś – nauczyciel wf-u nie przyszedł dziś do szkoły i chłopcy zostali zwolnieni z ostatniej lekcji. Szkoda, bo to ulubiona lekcja. Pogwizdując i wymachując torbą z trampkami Edek kolejnym podskokiem na jednej nodze mijał podwórkowy śmietnik, gdy jego uwagę zwróciły niedomknięte drzwi na klatkę schodową.
– To dziwne – powiedział do siebie.
Odkąd tata Edka na czele wszystkich sąsiadów zadbał o założenie domofonu, drzwi na klatkę schodową zawsze były starannie zamknięte. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby którykolwiek z mieszkańców o nich zapomniał.
– Może babcia spod piątki? – zastanowił się Edek.
Ale nie, to niemożliwe. Przecież babci spod piątki na tym domofonie zależało najbardziej. Mówiła, że chroni przed złodziejami. Edek z coraz większym zainteresowaniem zbliżał się do klatki schodowej. Zapomniał nawet o wymachiwaniu torbą z trampkami, a tym bardziej o podskakiwaniu na jednej nodze. Kiedy podszedł na pół kroku, zamarzył, by zamienić się w Apacza Cichą Stopę. Wślizgnąć się bezszelestnie i zbadać sytuację tak, by nikt go nie zauważył, gdy on będzie badać sytuację. Marzenie ściętej głowy! Tym bardziej głowy Edka, który czego jak czego, ale bezszelestnie wślizgiwać się nie potrafił. Mimo upomnień mamy zawsze a to trzaskał drzwiami, a to przewracał krzesło, a to z hukiem wypadało mu coś z rąk.
Wreszcie cienkie dziesięcioletnie nogi Edka zatrzymały się przed szparą w drzwiach, a dziesięcioletnia głowa Edka odważnie zawisła w środku tajemniczej szczeliny. I nagle lewym uchem… Nie! To niemożliwe! A jednak! Tak, Edek na własne lewe ucho usłyszał dziwny przeciągły szmer, jakby chrapnięcie czy coś takiego. Co to może być? – wszystkie myśli Edka zamieniły się w wielki znak zapytania.
Nie ruszając się z miejsca nasłuchiwał dalej. Szmer się nie tylko powtórzył, ale teraz był wyraźnie bliższy i wyraźniejszy. Serce Edka podskoczyło do góry. Zbliża się? A jeśli to potwór? Uciekać? Teraz czy za chwilę?
Kiedy Edek usłyszał tajemnicze chrapnięcie po raz trzeci, nie miał już wątpliwości, że uciekać trzeba natychmiast. Ale właśnie wtedy okazało się, że cienkie dziesięcioletnie nogi Edka wrosły w chodnik jak betonowe słupy i nie zamierzają się ruszyć. Tak sparaliżowany strachem Edek stał dłuższą chwilę wyobrażając sobie najgorsze. Może to jakiś groźny bandyta, który ukrywa się przed policją? Złodziej albo morderca? Złodziej to jeszcze, ale morderca? Żeby tylko nie morderca. Taki jak dopadnie, to zabije i tyle. A może to szczur? Szczur wielki jak pies? Uciekać? Tak, uciekać, ale przecież honor rycerza! Honor Zawiszy przecież. Jak wrócę do domu? I co powiem chłopakom? A jeśli to tylko pani Czesia zamiata pod słomianką? Kto i co to może być?
Ciekawość wzięła górę i Edek – sam nieco zaskoczony własną odwagą – wsunął głowę w głąb szpary. Nieartykułowane dźwięki wyraźnie ustały. Czas płynął w zupełnej ciszy. Nieco już zdrętwiały Edek postanowił zmienić niewygodną pozycję i ostrożnie, bezszelestnie (mama byłaby z niego dumna!) wsunął się do klatki schodowej całym ciałem. Stał jeszcze chwilę w bezruchu oswajając wzrok z mrokiem parteru, po czym ostrożnie na palcach zaczął pokonywać pierwsze schody prowadzące na piętra. Z bijącym sercem bohatersko dotarł do skrzynek na listy. Nic. Nikogo. Cisza. Edek pomyślał, że teraz nie ma już odwrotu. Pierwsze piętro ma już za sobą. Nawet udało mu się nie potknąć o wielką słomiankę pod drzwiami babci spod piątki. Idzie dalej. Aż tu nagle widzi. Do diabła! Czyjeś nogi! Zwisają wzdłuż schodów. O, znacznie dłuższe od nóg Edka. I wielkie. Tak, wielkie nogi w ciemnych nogawkach. Ale co to? Jak to? Na stopach mają te nogi sportowe buty pana… pana… tak, na pewno pana Garbusia. Pana Garbusia od wf-u. Jak to? Pan Garbuś tutaj? Na klatce schodowej Edka? Serce roztłukło mu się nie na żarty. Teraz nie było już o czym myśleć. Trzeba wiać, gdzie pieprz rośnie.
W nogi! – bez zastanowienia zdecydował Edek i dał nura w drogę powrotną z łomotem przeskakując po pięć schodów na raz. Dobrze, że nie wybił sobie zębów potykając się o róg wielkiej słomianki pod piątką.
Do Gutka. Czym prędzej do Gutka. Jak najprędzej opowiedzieć wszystko Gutkowi!ROZDZIAŁ 2
Wszystko ma jakąś przyczynę
– Edek, ale zastanów się dobrze. Powiedz, jak był ubrany? Jak pan Garbuś? Co? Typowo dla pana Garbusia? Przypomnij sobie. No? – wypytuje podniecony Gutek.
Edek z wrażenia ledwie trzyma się na swoich cienkich dziesięcioletnich nogach.
– Czekaj, Gutek, czekaj – zadyszał Edek – nie mogę złapać powietrza. Czekaj. Jak był ubrany? No, nogi miał w nogawkach.
– No myślę, że w nogawkach. Pewnie, że tak. Przecież jest wiosna. To w slipach ludzie po klatkach schodowych nie chodzą, nawet w taki upał. Ale w jakich nogawkach?
– No w takich ciemnych jakichś. Ciemnobrązowych jakby.
– A widzisz! – powiedział Gutek wyraźnie usatysfakcjonowany.
Gutek był półtora roku starszy od Edka, więc i mądrzejszy. Liczyło się, co mówi. Edek wiedział, do kogo polecieć z wiadomością o butach, nogawkach i klatce schodowej.
– Co widzę, Gutek? Co widzę?
– No, widzisz! To proste. Nasz pan Garbuś przecież nie ma ciemnobrązowych spodni, więc wniosek jest prosty.
– Prosty, czyli jaki? – zapytał Edek.
– Prosty, czyli taki, że nogi z butami pana Garbusia nie były nogami pana Garbusia.
– Prosty, czyli taki, że nogi z butami pana Garbusia nie były nogami pana Garbusia? Tak myślisz, Gutek? Tak myślisz? To chyba niedobrze, co? Może ten w ciemnobrązowych nogawkach zamordował pana Garbusia? Potem ograbił go z butów sportowych…! Do diabła, wszystko się zgadza. Przecież właśnie dzisiaj pan Garbuś nie przyszedł do szkoły. Wszystko się zgadza. Na pewno jest zamordowany.
Ale Gutek nie był zadowolony z wniosków Edka. Rozmyślał dalej.
– Słuchaj, Edek, a jaką my mamy pewność, że pan Garbuś nie ma ciemnobrązowych spodni, co?
– No, ja nigdy nie widziałem go w ciemnobrązowych. Zawsze nosi przecież te niebieskie wytarte dżinsy albo dresowe – gimnastyczne. Nie tak?
– No tak, tak – potakuje Gutek – ale przecież po szkole może ubierać się jakoś inaczej, co? Do szkoły w dżinsach, a po szkole na przykład w ciemnobrązowych, co? Przecież to całkiem możliwe.
Edek sam nie wiedział, co o tym myśleć. I gdy zatopił się w przypuszczeniach, nagle usłyszał od Gutka pytanie, którego się obawiał.
– Edek, słuchaj, a właściwie dlaczego ty nie wiesz, jak on wyglądał dalej – nad tymi nogawkami. Co? Dlaczego nie wiesz?
– Ja?
– A kto, Edek? Nie widzę tu nikogo trzeciego.
– No bo… bo…
Na szczęście Gutek nie czekał zbyt długo na odpowiedź, bo właśnie zaświeciła mu w głowie odkrywcza myśl.
– Edek, słuchaj, Edek! A kiedy ty właściwie widziałeś tego w butach z nogawkami?
– No, jak to kiedy? Przed chwilą, przecież przed chwilą. Zobaczyłem i od razu przyleciałem do ciebie – natychmiast odpowiedział Edek, którego rycerski honor został tymczasem uratowany.
– No to lećmy tam! Oczywiście, że lećmy. Pewnie, że tak.
– Wrócić? Do tego mordercy? – przestraszył się Edek.
Ale Gutek już biegł do przedpokoju, już otwierał wyjściowe drzwi na klatkę. A Edek błyskawicznie poczuł, że z kim jak z kim, ale z Gutkiem nie boi się ponownego spotkania z mordercą. Nie minęły trzy minuty, kiedy biegli przez podwórko w kierunku klatki schodowej Edka. Wyglądało na to, że nic ich powstrzymać nie może, a jednak powstrzymały ich zamknięte drzwi, przed którymi nie sposób było się nie zatrzymać. Edka zatkało.
– Przecież jeszcze przed chwilą były otwarte – powiedział zdziwiony.
– Jesteś pewien? – Gutek spojrzał na przyjaciela z lekkim powątpiewaniem.
– Ja? – mało logicznie spytał Edek.
– A z kim ja, Edek, rozmawiam? – Gutek odpowiedział pytaniem.
– No jestem pewien na sto procent. Przecież od tego wszystko się zaczęło – tłumaczył Edek. – Od tych podejrzanie otwartych drzwi.
Gutek machnął głową na znak, że rozumie.
– Pewnie, że tak. No to wyciągaj klucz i otwieraj! – wydał polecenie Edkowi.
Gutek zwykle nie tracił zimnej krwi. A że Edkowi trzęsła się ręka, gdy usiłował trafić kluczem do domofonu w dziurkę zamka, Gutek wyręczył kolegę i wykonał własne polecenie osobiście. Już po chwili byli w środku.
– Cicho… – szepnął Edek. – Cicho, bo jeszcze nas usłyszy.
Na palcach, z zachowaniem wszelkiej ostrożności chłopcy minęli wielką słomiankę babci spod piątki i już wspinali się po schodach. Edek prowadził, Gutek prawie wisiał koledze na plecach. Obaj wyciągali szyje. I w ten sposób znaleźli się na pierwszym piętrze.
– I gdzie on jest? – szepnął Gutek Edkowi prosto w ucho.
– Nie ma go? – zdziwiony Edek zapytał sam siebie i sam sobie odpowiedział – Nie ma go!
– Sprawdźmy wyżej – wciąż szeptem zdecydował Gutek.
Sprawdzili wyżej i jeszcze wyżej. Ciemnobrązowe nogawki i sportowe buty pana Garbusia musiały wyparować. Chłopcy stanęli zdezorientowani.
– Ile czasu mogło minąć od kiedy go zobaczyłeś? – zastanawiał się dociekliwy Gutek. – To znaczy ile minęło od kiedy zobaczyłeś nogawki i buty?
– Czy ja wiem? Z dziesięć minut?
– Zdążył wyjść.
– Najwyraźniej.
I chłopcy schodząc na parter zamyślili się nad całą tą dziwną sytuacją.
– Nie dość, że zamordował i ograbił pana Garbusia, to jeszcze ulotnił się jak kamfora. Gdybym wtedy… – nie mógł sobie darować Edek.
Gutek podrapał się w głowę.
– Mam! – wystrzelił nagle. – Oczywiście, że mam – dodał.
– Co masz? – zapytał podniecony Edek.
– No mam! Słuchaj. Musimy iść tropem, rozumiesz?
– Nie rozumiem – szczerze przyznał Edek, który nie rozumiał.
– Musimy się koniecznie dowiedzieć, dlaczego pana Garbusia nie było dzisiaj w szkole. Co robił, gdy go nie było. Rozumiesz? I w ogóle, gdzie pan Garbuś mieszka? Bo przecież nie na twojej klatce schodowej, prawda? Pewnie, że tak!
– No jasne, że musimy się dowiedzieć. Masz rację, Gutek. Ty to masz łeb na karku. Jasne. Ale jak się dowiemy, co?
– Musimy jakoś podpytać dyrektora.
– Podpytać dyrektora? Ale jak to zrobić?
– W tym rzecz, że to niełatwe. Musimy coś wymyślić. No, rusz głową.
– Może… może napuścisz swojego tatę, żeby zadzwonił do dyrektora, co? Nam przecież dyrektor nie powie – to jasne jak słońce.
– Tatę? Nie da się namówić. A twój?
– Mój? Też nie. Nie ma szans. Oczywiście, że nie. Zaraz zacznie wypytywać: a co?, a kto?, a dlaczego?
Chłopcy zatopili się w rozmyślaniach. Jaki obmyślili plan?ROZDZIAŁ 3
Jeśli kogoś nie ma, to przecież nie wyparował
Na drugi dzień w szkole przed lekcjami na korytarzach panował jak zwykle hałas. Część uczniów zgromadziła się tłumnie pod tablicą z informacjami na temat dzisiejszego planu lekcji. Edek i Gutek niecierpliwie poszukiwali wzrokiem ogłoszeń dotyczących ewentualnych dzisiejszych nieobecności nauczycieli.
– Zobacz! – Gutek wskazał Edkowi kartkę z poszukiwaną informacją i pobladł.
Edek z niedowierzaniem odczytał komunikat dyrekcji: „Pan Adam Garbuś – nauczyciel wf-u będzie dziś nieobecny. Lekcje z uczniami klas czwartych i piątych będą prowadzić zastępcy.”
– Gutek! Gutek! Widzisz to, co ja? Sprawa jest poważna!
– Pewnie, że jest poważna. Oczywiście, że tak. Już wczoraj wiedzieliśmy, że jest poważna. A jaka ma być?
– Ale co? Myślisz, że ten w nogawkach zamordował pana Garbusia?
– Na to wygląda. To fakt. Ta jego nieobecność dzisiaj i w ogóle.
– To co robimy?
– Właśnie! Musimy pogłówkować!
– Dzisiaj na długiej przerwie?
– Dobra! Pod klonem na boisku.
– Jasne, że pod klonem! Oczywiście. To tymczasem.
– Jasne, że tymczasem! To pod klonem.
Dzwonek na pierwszą lekcję rozdzielił przyjaciół. Udali się do swoich sal. Każdy zatopiony w rozmyślaniach nad losem pana Garbusia.
Przed umówionym spotkaniem pod klonem Edek postanowił zdobyć jakieś informacje na własną rękę. Po lekcji przyrody – ukrywając zmieszanie – podszedł do wychowawczyni, która właśnie przechodziła korytarzem.
– Coś się stało, Edku? – zapytała pani Siemaszkowa.
– Nie, nic. Nic się nie stało. Chciałem tylko zapytać, jak długo nie będzie pana Garbusia – wybąkał Edek gotowy na wszystko.
– Pana Garbusia? A co? Lubicie lekcje wf-u?
– Pewnie, że lubimy! – przyznał Edek i niecierpliwie powtórzył swoje pytanie – To jak długo nie będzie pana Garbusia?
– A wiesz. Edek, że nie wiem. Ale nie martw się, wcześniej czy później wróci. Doczekacie się na pewno.
– Aha, to dziękuję! – zakończył rozmowę Edek przekonany, że od nauczycieli nie wydobędzie żadnej informacji. Ukrywają coś – to pewne, ale co?
Najwyraźniej postanowili milczeć jak grób. Ale co to znaczy, że wcześniej czy później wróci? Że doczekamy się na pewno? Więc żyje? Więc to jego ciemnobrązowe nogawki w butach widziałem na klatce schodowej? Ale co on tam robił? Akurat w moim domu? Dlaczego? I po co?
Wybił dzwonek na dużą przerwę, którą ciepła wiosna pozwoliła już spędzać na boisku. Klon nie mógł się chyba doczekać Edka i Gutka, bo kiedy w końcu nadeszli, każdy z innej strony, wyraźnie zaszeleścił rozłożystymi konarami.
– Mam pomysł – bez namysłu zaczął Gutek.
Tak, rzeczywiście – na Gutka zawsze można było liczyć. Gutek zawsze miał pomysły.
– Mów! – Edka zżerała ciekawość.
– To proste. Musimy zdobyć numer telefonu do pana Garbusia.
– I co?
– Jak to co? Tu nie ma nad czym główkować. Zdobędziemy numer, zadzwonimy i zapytamy, co z panem Garbusiem. A może sam pan Garbuś odbierze…?
– Ale jak ten numer zdobyć? Jak zdobyć?
– No właśnie! Trzeba coś wymyślić. Bo kto może mieć numer do pana Garbusia? Co?
– Pewnie sekretarka szkoły, co?
– Dobrze, Edek, dobrze! Doskonale. Pewnie, że tak. Właśnie, numer ma sekretarka. Więc co? Trzeba zdobyć numer od sekretarki – triumfująco wykrzyknął Gutek i dodał – Pewnie, że tak.
– Łatwo powiedzieć. Przecież sekretarka siedzi w pokoju przy gabinecie dyrektora. A gdyby dyrektor zaczął coś podejrzewać, to koniec – zmartwił się Edek.
– Więc trzeba ten numer tak zdobyć, żeby dyrektor nie zaczął niczego podejrzewać, no nie?
– Ale jak?
No właśnie! Jak? Jak zdobyć numer telefonu do pana Garbusia, by ani dyrektor, ani sekretarka, ani nikt inny w szkole i w domu… aby nikt a nikt nie tylko nie zaczął czegoś podejrzewać, ale by nikt się nie dowiedział. Czy Edek i Gutek wymyślili dobry sposób?
C.d. w pełnej wersji