- W empik go
Adrenalina. Moje nieznane historie - ebook
Adrenalina. Moje nieznane historie - ebook
„Kiedy jestem na boisku, świadomość bycia kochanym doładowuje mnie niesamowitą energią. Ale także nienawiść daje mi bardzo wiele. Kiedy mnie wkurzają, wchodzę na wyższy poziom: jestem bardziej skoncentrowany, uważniejszy, silniejszy, jeszcze mocniej pragnę coś udowodnić. Jeśli mnie nienawidzą, czynią mnie lepszym. Właśnie dlatego takie mecze jak derby dają mi tak wielką energię i powodują przypływ szczególnej adrenaliny, która niesie mnie wyżej. Dziś jednak mam znacznie większą kontrolę niż wtedy, gdy byłem młodszy. Także dlatego, że dzieci wniosły do mojego życia spokój i pewien rytm, których wcześniej nie miałem. Aż do narodzin pierworodnego przynosiłem do domu futbol i całą swoją złość. Potem sytuacja się zmieniła. Wracałem do domu, patrzyłem na dzieci i zapominałem o wszystkim. Pojawiły się w moim życiu i piłka nagle przestała być najważniejsza. Liczyło się tylko to, żeby były zdrowe”.
Co oznacza przewrotka dla piłkarza, któremu przypisuje się najpiękniejszą i najbardziej efektowną w historii futbolu? Jaką wartość ma dziś gol dla zawodnika, który swoje 40. urodziny świętuje w doskonałej formie? I czym są dla niego drybling i podanie?
Zlatan Ibrahimović nie musi już pokazywać swojej siły ani przypominać wielkich sportowych sukcesów, które uczyniły z niego wyjątkowego na świecie mistrza. Dlatego postanawia się obnażyć i opowiedzieć, w jaki sposób bóg futbolu się zmienia i stawia czoło przyszłości – bez hipokryzji, z dojrzałością i wątpliwościami.
Pomiędzy adrenaliną a równowagą odsłania się szczera i pełna anegdot opowieść, w której jest miejsce nawet dla strachu, a także dla łagodności i wrażliwości, będącymi uzupełnieniem siły, determinacji i odwagi, które chłopca z Rosengård zaprowadziły na szczyt świata, skąd teraz opowiada o trenerach i rzutach karnych, o szatniach, przeciwnikach i piłce, jak również o szczęściu, przyjaźni i miłości.
„To nie jest Ewangelia boga, lecz dziennik 40-letniego faceta, który rozlicza się ze swoją przeszłością, a przyszłości patrzy prosto w oczy – jakby była kolejnym przeciwnikiem, któremu trzeba stawić czoło”.
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8210-522-3 |
Rozmiar pliku: | 846 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Uwielbiam uderzać piłkę wysoko stopami,
które są najniższą częścią ciała.
Zanim wyląduję na ziemi, przez chwilę patrzę na świat do góry nogami i w tym momencie cała reszta – koledzy z drużyny, sędzia, kibice – jest odwrócona.
Jest to perspektywa wyjątkowa i uprzywilejowana.
I tylko moja.
Tę książkę dedykuję tym, którzy uwielbiają odwracać zasady, perspektywy i przewidywania.
Bo tylko podążając za własnym instynktem,
z uporem i determinacją, poświęceniem i zaangażowaniem,
nasze spojrzenie na świat może być niepowtarzalne.
Uprzywilejowane i wyjątkowe.Mediolan, poniedziałek, 4 października 2021 roku
Okej, poddaję się.
Mam 40 lat.
Jestem bogiem, ale bogiem, który się starzeje.
Wreszcie przyjąłem to do wiadomości, tak samo jak przyjąłem do wiadomości, że moje ciało nie jest już takie jak wcześniej. Przez lata lekceważyłem sygnały, które mi wysyłało, lecz w końcu postanowiłem wziąć je pod uwagę. Nie mogę już sobie pozwolić na sprinty i powtarzanie ćwiczeń jak za młodu. Jeśli się zmęczę albo oberwę, potrzebuję więcej czasu na regenerację. Przystosowałem swoją grę do stanu mojego organizmu. Nie spędzam już meczu w sercu pola karnego, gdzie latają pociski. Często się cofam i uczestniczę w budowaniu akcji, raczej pracuję na gole innych niż własne. Minął już czas na pokazywanie się w oknie wystawowym. Wygrałem, co miałem wygrać, dziś lubię inspirować i pomagać rozwijać się młodszym kolegom z drużyny.
Mam 40 lat i dwóch synów, którzy nie są już dziećmi, lecz chłopakami. W tym wieku człowiek rysuje na kartce długą krechę, dokonuje pierwszych podsumowań i bilansów.
To właśnie cel tej książki.
Przez wiele dni próbowałem udawać, że nic się nie dzieje, ignorować zbliżające się urodziny. Starałem się nie myśleć o liczbie 40, ale wczorajszego wieczoru zobaczyłem ją przed sobą, czerwoną, ogromną – zajmowała całą fasadę hotelu. Utworzono ją poprzez oświetlenie niektórych okien i pozostawienie innych ciemnymi.
We wspomnianym mediolańskim hotelu moja żona Helena zorganizowała przyjęcie niespodziankę. Wzruszyło mnie to: pojawili się na nim moi ukochani najbliżsi, wielu przyjaciół z całego świata, osoby, które odegrały ważną rolę w moim życiu. Były legendy futbolu, trenerzy, a nawet zawodnicy, których źle traktowałem na boisku. Nie spodziewałem się, że zobaczę ich wszystkich na jednym tarasie.
Wyjaśnił mi to Rino Gattuso: „Przyszli, bo zawsze zachowywałeś się autentycznie, nawet kiedy ich kopałeś”.
Helena świetnie się spisała. Zorganizowała wszystko w tajemnicy, zrobiła mi piękny prezent. Zazwyczaj to ja robię prezenty innym.
Już wiele razy opowiadałem o tym, jak opuściłem Rosen-
gård, dzielnicę Malmö, żeby zostać mistrzem futbolu. Dorastałem z obdartą piłką marki Select przy nodze, kiwając każdego, kto stanął mi na drodze w Różanym Ogrodzie, który tak naprawdę był siedliskiem imigrantów wszelkich ras. Wystarczyła iskra, byśmy wzięli się za łby. Ale ten kawałek ubitej ziemi stał się laboratorium mojego futbolu, szkołą, gdzie nauczyłem się sztuczek, dzięki którym zostałem Ibrą.
Moi rodzice szybko się rozstali. Bujałem się więc między matką zarzynającą się w pracy, żeby zapełnić talerze na stole, a ojcem, który często miał pustą lodówkę. To, czego mi brakowało, zwyczajnie sobie brałem. Kradłem rowery i ubrania, bo miałem dosyć tego, że nabijano się ze mnie w szkole. Zawsze nosiłem getry piłkarskie zamiast normalnych skarpet oraz dresy Malmö, które po kryjomu wynosiłem z szatni.
Później piłka wyrwała mnie z getta i poprowadziła ku lepszemu życiu. Przybyłem do Amsterdamu, gdzie kupiłem sobie pierwsze porsche i poznałem mojego agenta Mino Raiolę. On i moja żona Helena są i zawsze będą jednymi z najważniejszych osób w moim życiu.
Mino jest kimś znacznie więcej niż moim reprezentantem; to mój przyjaciel, brat, ojciec – wszystko w jednym. Wyznaczył mi kurs kariery i sukcesów, pomagał w najtrudniejszych chwilach i rozwiązał tysiące problemów. Im bardziej cierpiałem, tym był bliżej mnie.
Z Holandii Mino zabrał mnie do Włoch, następnie do Hiszpanii, Francji, Anglii, Ameryki i znowu do Włoch.
Helena zawsze była ode mnie dojrzalsza i bardziej odpowiedzialna. Pomagała mi analizować różne rzeczy, nauczyła mnie rozsądku, a także dobrego smaku, bo potrafi dostrzegać i tworzyć piękne rzeczy. Ma szczególny dar elegancji. To było jej zajęcie i będzie nim nadal, kiedy przestanę już grać. Przez lata wyciągnęła wiele kolców z mojego nieujarzmionego charakteru, a przede wszystkim podarowała mi to, co dla mnie najcenniejsze na świecie – synów.
Ale o ile Ibrę piłkarza znają już wszyscy, o tyle Ibrę człowieka – nie.
Postaram się teraz o tym opowiedzieć, gdy znajduję się w połowie drogi między gasnącą historią zawodnika a nadchodzącą przyszłością, na razie nieokreśloną. Struktura tej książki odzwierciedla mój obecny stan, na granicy tych dwóch światów.
Każdy rozdział zaczyna się więc od opowieści z boiska, a kończy refleksjami dotyczącymi życia codziennego: od gola do szczęścia, od sędziego do prawa, od podania do przyjaźni, od kontuzji do śmierci…
Niczego nie ukrywam, nie wcielam się w żadną rolę. Jak powiedział Gattuso – jestem autentyczny. Przyznaję na przykład, że myśl o zakończeniu kariery wywołuje we mnie niepokój. Im bliższy staje się moment rozstania z futbolem, tym bardziej rośnie strach przed przyszłością: gdzie znajdę adrenalinę, którą dziś zapewnia mi walka z Chiellinim?
Adrenalina, tytuł książki, to kluczowe słowo w moim życiu.
Wszystko, co robię, musi stanowić dla mnie wyzwanie i wywoływać maksimum pasji. Pragnę bowiem dać z siebie wszystko. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Muszę czuć pulsującą w żyłach adrenalinę.
Mając dwóch dużych synów i czterdziestkę na karku, czuję, że adrenalina pulsuje we mnie już nieco inaczej, ponieważ zmieniły się moje potrzeby. O ile w przeszłości atakowałem sędziów, to dziś im pomagam. Wczoraj lubiłem wszystko rozwalać i być sztandarem jednej strony, a dziś jadę do San Remo i się wzruszam, bo dostrzegam miłość i szacunek Włochów. Ale prawda jest też taka, że jeśli otacza mnie zbyt wielu ludzi, trudno mi oddychać. Wtedy albo wyciągam z garażu jedno z moich cacek, wjeżdżam na autostradę, wciskam pedał gazu i zostawiam za sobą pustkę, albo uciekam do lasu w poszukaniu wolności. Szukam ludzi, a jednocześnie ich unikam.
To nie jedyna sprzeczność, do której się przyznaję. Zawsze było ich we mnie wiele, są częścią mojego charakteru. Nowością jest to, że w wieku 40 lat staram się nad nimi panować. W ten właśnie sposób nauczyłem się kontrolować moje reakcje. Dziś obrońcom trudno mnie sprowokować, jak to się często działo, gdy zaczynałem karierę. Nie daję się już ponieść instynktowi, stałem się bardziej opanowany. Sądzę, że to zasługa czasu, Heleny i Mino. Szukam równowagi we wszystkim, co robię. Nawet wychowując synów, równoważę dyscyplinę czułością.
Słowo „równowaga” łatwiej wypowiadać mi po angielsku: balance. Często przychodzi mi ono na myśl. Jeśli wcześniej wypełniała mnie tylko adrenalina, to teraz są we mnie i adrenalina, i balance.
To nie ewangelia boga, lecz dziennik 40-letniego faceta, który rozlicza się z przeszłością, a patrzy prosto w oczy przyszłości – jakby była kolejnym przeciwnikiem, któremu trzeba stawić czoło.