- W empik go
Afganistan 2001-2013. Kronika przepowiedzianego braku zwycięstwa - ebook
Afganistan 2001-2013. Kronika przepowiedzianego braku zwycięstwa - ebook
Niniejsza publikacja z dziedziny najnowszej historii analizuje jeden z największych trwających obecnie konfliktów, który od 2001 r. rozgrywa się w Afganistanie. Książka pozwala czytelnikowi zrozumieć, co jest stawką afgańskiej wojny i dlaczego nie chodzi już o to, by ją wygrać, ale raczej o to, by znaleźć „najmniej złe” rozwiązanie polityczne i wycofać się z tego konfliktu z podniesioną głową, nie sprawiając wrażenia, że ustępuje się przed międzynarodowym terroryzmem.
Od 2001 r. w afgańskich górach, podobnie jak wcześniej w Algierii, trwa nienazwana wojna. Wyniszczony i zrujnowany przez ciągnące się od 36 lat walki (obecnie w trakcie intensywnej odbudowy dzięki pomocy społeczności międzynarodowej), otoczony potęgami atomowymi, jest Afganistan centralnym punktem złożonej geostrategii, w której gra toczy się o to, by nie dopuścić do załamania się Pakistanu. A przecież w październiku 2001 r., w momencie rozpoczęcia amerykańskiej operacji, chodziło tylko o to, by zniszczyć obozy szkoleniowe Al-Kaidy (w odpowiedzi na zamachy z 11 września) i rozbroić talibów... Jak to się stało, że siły koalicyjne uwikłały się w paskudną wojnę pełną zamachów samobójczych, zamaskowanych urządzeń wybuchowych, zbrodni wojennych, „ofiar ubocznych” i zaciekłych walk, choć przecież tutaj – inaczej niż w Iraku – ich interwencja w ramach ISAF jest zgodna z prawem międzynarodowym? Kim są talibowie, powstańcy, których pomysłowość skrajnie utrudnia zastosowanie wszelkich teorii wojskowych? Z jakimi trudnościami boryka się koalicja od czasu zradykalizowania się konfliktu?
Jean-Charles Jauffret, profesor w Instytucie Nauk Politycznych w Aix-en-Provence, prowadzi katedrę Historii wojskowej, obrony i bezpieczeństwa; kieruje programem badawczym „Wspomnienia żołnierzy francuskich z wojny w Algierii” w Krajowym Centrum Badań Naukowych (CNRS).
Spis treści
Wstęp
1. W kraju zuchwałych
Podzielone państwo buforowe
Wyzwanie gór
Podzielony lud
Ku wojnie domowej
Wojna wyzwoleńcza przeciwko radzieckiej inwazji 1979–1989
Radziecka interwencja
Istota tej wojny
Od Nadżibullaha po upadek reżimu talibów, 1987–2001
Od wycofania się Sowietów…
…po triumf zacofania
Terroryzm
Szok i przerażenie, 2001
Enduring Freedom
Zbrodnie wojenne
Ściganie
Wojna na przeczekanie, 2001–2006
Anakonda
Międzynarodowe Siły Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF)
2. Polimorficzny przeciwnik
Powstaniec, buntownik czy cel?
Status prawny nielegalnych bojowników
Jak zostać talibem lub dżihadystą?
Różnorodność „bojowników w imię Boga”
Wojownicy za wiarę
Korupcja i zemsta, zalążki walki zbrojnej
Nierówność sił
Nagromadzenie sił i urok wygranej
Porównanie z modelem algierskim
Wrogowie podobni do siebie
Wyposażenie, wytrzymałość i szkolenie oddziałów
Bojownik wytrzymały i szybki
Gruboskórność koalicji
Innowacyjny buntownik
Broń
Wojna informacyjna
Zamachy samobójcze
Permanentny stan zagrożenia
Cel bojowników
IED czyli wojna minowa
Narzędzia wojny psychologicznej „biednego”
Rozminowywanie i kamuflaż
3. Skomplikowana geopolityka
Chiny
Rosja
Iran
Indie
Podwójna gra Pakistanu
Pakistańskie ambicje
Nieszczelność granicy i strefa plemienna
Słabe państw, afera w Dolinie Swatu
Reakcja armii pakistańskiej
Terror talibów w odwecie
„Zimna wojna” ze Stanami Zjednoczonymi
Szantaż i pokerowe zagrywki
4. Trudności koalicjantów
Dysfunkcje systemu dowodzenia
Zwolnienie McCrystala
Krótkie dowództwo Davida Petraeusa
Wieża Babel NATO/ISAF
NATO, heterogeniczna siła
Kultura międzysojusznicza
Plaga nadmiaru reguł
Nieporozumienia między sojusznikami
Powstrzymanie wojny
Ile swobody działania?
Niepewne bezpieczeństwo
Wykorzystanie sił wywiad
Rzeczywistość wojny – „straty uboczne”
Wojna jakoby prowadzona z nieba
„Straty uboczne” całego lotnictwa
Zakwestionowanie obecności Amerykanów i NATO
„Niejasności” na ziemi
Wojna późno uznana
Wojskowi – prowadzić wojnę
Politycy – francuski przykład
Znaczenie opinni publicznej
5. Od radykalizacji wojny do odwrotu
2006–2008: „Talibowie otoczyli nas na naszym własnym terenie”
Podbijanie stawki przez Talików
Nieadekwatna reakcja koalicji
O teorii walki kontrpartyzanckiej
… po jej zastosowanie w Afganistanie
2009–2011, czas wielkich ofensyw
2009, duch walki i nowa strategia amerykańska
Koniec 2009 roku – nowa strategia amerykańska
Pierwszy semestr 2010 roku – przyspieszenie wojny
Lipiec 2010–lipiec 2011 – ofgensywa generała Petraeusa
Od operacji „Hamkari” do operacji „Dragon Strike”
Druga strona medalu
Odwrót
Wybór prezydenta Obamy
Przyspieszona ewakuacja świadczy o porażce politycznej
Afgański gorący kartofel
W poszukiwaniu rozwiązania
6. Francuscy żołnierze na pierwszej linii
Od sił specjalnych po wojska klasyczne
Siły specjalne
Wojska klasyczne – siły lądowe i powietrzne
Afganistan jako obszar eksperymentów
Armia ze zniżką
Sprzęt testowany w walce
Bitwa pod Uzbin i jej skutki
Przebieg tragedii pod Uzbin
Logika wojny
Nauka wyciągnięta z Uzbin
Bitwa pod Alasaj i kampania z 2009 roku
Afganistan w oczach strzelców alpejskich z 27. batalionu
Bitwa pod Alasaj
Ograniczenia „uspokojenia” Kapisy
Rok 2010 i 2011 – misje i operacje
Stosowanie podstępów i tworzenie poczucia braku bezpieczeństwa w niezależnej strefie
„French touch”
Wycofanie Francuzów
Kultura wojny
Specyficzny język
Wrażenia walczących
W hołdzie rannym i poległym
7. Państwo prawa i narkopaństwo
Ku państwu prawa?
Krucha afgańska armia narodowa
Niepewna policja – afgańska policja narodowa
Milicje
Państwo prawa a wymiar sprawiedliwości?
Kwestia kobiet i edukacja
Kobiety, ofiary wojny
Nadzieja na edukację
Międzynarodowe wsparcie
Afganistan jako narkopaństwo
Narkotyki, rekrutacja i armia talibów
Król Ubu
Ograniczenia rozwiązań alternatywnych
Konkluzja: Strusia polityka
Niemożliwość konferencji bezpieczeństwa
Ku nowej wojnie domowej?
Nadzieja?
Mapy
Źródła
Bibliografia
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8002-122-8 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Istota tej wojny
Nastało dziewięć lat wyniszczającej wojny: zrujnowane miasta, zatrute studnie, głód, tortury, użycie defoliantów podobnie jak w Wietnamie. Polityce spalonej ziemi prowadzonej z lądu przez siły specjalne i kilka jednostek operacyjnych towarzyszyło rozmieszczenie z samolotów bądź helikopterów około 20 mln min. Do chwili obecnej powodują one ofiary w ludziach i wiele okaleczeń. Rozmieszczenie min miało utrudnić odbywający się pod osłoną nocy transport i przegrupowania sił mudżahedinów liczących około 60 tys. osób. Urządzenia te, mające kształt motyli czy zabawek, wymierzone były w cywili, przede wszystkim w dzieci – małe dziecko z urwaną rączką czy stopą potrzebuje opieki ze strony wielu osób. Tym samym osoby te nie mogły uczestniczyć w działaniach wojennych. Strategia ta – podobnie jak w Kambodży i Angoli, gdzie stosowano podobnie podstępne środki – oznaczała przekroczenie wszelkich granic okrucieństwa, umacniając jedynie kategoryczne odrzucenie wszystkiego, co pochodzi z zagranicy. Szurawi (słowo jakim określano radzieckich żołnierzy w Afganistanie¹⁴) stosowali starą sprawdzoną zasadę oszczędzania sił poprzez stosowanie terroru – uderzali na wioski lub w skupiska ludzi podejrzanych o wspieranie ruchu oporu, zmuszając ich do wycofania się w inne regiony.
Ciągnąca się na długości 250 km słynna Dolina Pandższirska w górach Hindukuszu, przegradza drogę łączącą Kabul z Kunduzem i prowadzącą dalej do ZSRR, która stanowi strategiczny szlak transportowy przechodzący przez tunel Salang na przełęczy o tej samej nazwie. Tej osiągającej średnią wysokość 1800 m doliny strzegło 5 tys. Tadżyków i Kirgizów pod dowództwem komendanta Masuda. Przez cały czas trwania wojny żołnierze radzieccy na próżno przeczesywali teren. W maju 1982 roku do doliny dotarły siły radziecko-afgańskie 11. Armii liczącej 12 tys. żołnierzy, w tym dwa oddziały spadochroniarzy wspierane przez uzbrojone śmigłowce i samoloty pomocnicze. Przy użyciu środków zmechanizowanych wspomaganych z powietrza nastąpił zmasowany atak na dolinę, który miał odciąć mudżahedinom drogę ewakuacji. Jednak na wysokości ponad 2 tys. m ciężki śmigłowiec MI-8 może przenosić zaledwie czterech ludzi. I tak, o ile Rosjanie podczas 15 dni trwania operacji w Pandższirze zdołali zniszczyć składy broni mudżahedinów i przejąć pewne dokumenty, o tyle nie byli w stanie rozproszyć sił Masuda (wówczas jeszcze słabo uzbrojonych¹⁵) chroniących się w położonych wysoko w górach kryjówkach i mogących prowadzić stamtąd dotkliwe ataki. Afgańscy partyzanci nic sobie nie robili z imponujących, ogromnych MI-24, które na wysokości powyżej 4500 m nie były już w stanie otworzyć ognia¹⁶.
W ramach demonstracji siły (przy użyciu zmechanizowanych pojazdów opancerzonych wspieranych przez ciężką artylerię i lotnictwo) w kwietniu i czerwcu 1985 roku Armia Czerwona rozpoczęła szeroko zakrojoną ofensywę na wschód i południowy wschód, której celem było zniszczenie wiosek zapewniających prowiant transportom broni wiezionej z pakistańskich terytoriów plemiennych. Tą samą drogą trafiała do Afgańczyków pomoc amerykańska. Pod koniec trwania konfliktu jej wartość znacznie wzrosła, sięgając w 1987 roku 600 mln dolarów¹⁷. Wyznaczyła ona zwrot w afgańskim konflikcie. CIA (z Pakistanu) dostarczała broń najbardziej integrystycznym przywódcom afgańskim, których odnajdziemy później w szeregach armii talibańskiej i Al-Kaidy, jak choćby Gulbuddin Hekmatiar¹⁸. CIA zachęcała resztą również do uprawy maku, z której afgański ruch oporu miał czerpać fundusze na prowadzenie walki (na wzór Złotego Trójkąta w czasie wojny wietnamskiej, co doskonale zobrazował Francis Ford Coppola w postaci szalonego pułkownika Kutza w filmie Czas Apokalipsy).
Zażarte walki, powszechne zastosowanie min przeciwpiechotnych i wymuszanie haraczu spowodowały odpływ kolejnej fali uchodźców do Pakistanu. W 1986 roku przebywały tam 3 mln Afgańczyków, do których trzeba dodać jeszcze 1,5 mln osób, które schroniły się w Iranie. Exodus ten był bardzo na rękę radzieckim okupantom, pozwalając im uniknąć obowiązku prowadzenia obozów dla uchodźców, wobec którego stanęli Francuzi w Algierii, gdzie zmuszeni byli zorganizować 200 obozów dla niemal 2 mln algierskich uchodźców wewnętrznych. Rosjanom chodziło przede wszystkim o pozbawienie nieprzyjaciela lokalnego zaplecza logistycznego zgodnie z marksistowską, w maoistowskim wydaniu, zasadą „osuszenia wody”, w której hodował się antyrewolucyjny narybek (zresztą również w Algierii siły walczące z rebeliantami stosowały tę zasadę). Jednak bojownicy afgańscy zdołali utrzymać i wykorzystać swoje atuty: mobilność, wytrzymałość, znajomość terenu, zdolność do rozproszenia się w sytuacji masowego ataku oraz przegrupowania, by dokonywać szybkich i precyzyjnych kontrataków tam, gdzie nieprzyjaciel najmniej się tego spodziewał. Radzieckie wojska nie zdołały uwolnić się od pierwotnie założonego schematu użycia potężnej zmasowanej siły, pozwalając tym samym mudżahedinom na unikanie i przeczekiwanie w licznych górskich kryjówkach łatwych do przewidzenia ataków. Pomijając kilka jednostek specjalnych, zwłaszcza spadochronowych, Armia Czerwona okazała się niezdolna do prowadzenia działań bez ciężkiego sprzętu i osłony jego ognia. Radzieccy żołnierze mający prowadzić walkę w warunkach górskich, wyposażeni w ciężki sprzęt i nieprzygotowani moralnie do stawienia czoła zręcznemu i przebiegłemu przeciwnikowi, nie zdołali zaadaptować się do wymogów wysokogórskiego środowiska¹⁹. Według Gérarda Chalianda, który w 1982 roku prowadził badania wśród afgańskich oddziałów ruchu oporu, zaledwie 10–15 proc. radzieckich żołnierzy było rzeczywiście zdolnych do walki, zaś morale w szeregach Armii Czerwonej było bardzo niskie²⁰. Mériadec Raffray w pracy Les Victoires oubliées de l’Armé rouge, przedstawia sukcesy taktyczne, które przez 10 lat pozwalały trzymać w karbach mudżahedinów²¹. Pod koniec, stosując raczej terror niż podejście psychologiczne, Armia Czerwona w Afganistanie stała się bardziej azjatycka niż europejska ze względu na dużą liczbę rekrutów turkmeńskich, azerskich czy uzbeckich…
Wojska radzieckie poniosły dotkliwe straty: 14 500 zabitych żołnierzy zgodnie z oficjalnymi danymi z Moskwy (30 tys. w ocenie Jeana-Françoisa Deniau²²). Dopiero 16 lutego 2009 roku, w 20 lat po wycofaniu z Afganistanu, rosyjska Duma przyjęła uchwałę oddającą część tym zapomnianym żołnierzom, którzy „z bohaterstwem, odwagą i patriotyzmem wypełniali swój żołnierski obowiązek”²³. Podobnie bolesne były straty w sprzęcie wojskowym (1500 wozów pancernych, 3 tys. samochodów), o czym świadczą wraki czołgów i samochodów tkwiące po dziś dzień u wjazdu do tunelu Salang. Rosyjskie straty dowodzą skuteczności najprostszej broni, takiej jak granatnik RPG-7, która pozwoliła ruchowi oporu odnosić zwycięstwa w czasie ataków z zaskoczenia na radzieckie konwoje.
Film Mika Nicholsa Wojna Charliego Wilsona nakręcony w 2007 roku²⁴ doskonale pokazuje złożone mechanizmy, które pozwoliły CIA przeznaczyć tajne fundusze Kongresu na szkolenie mudżahedinów w pakistańskich obozach dla uchodźców i dostarczać sprzęt wojskowy ruchowi oporu. Chęć wspomagania muzułmańskich bojowników brała się z zapiekłego antykomunizmu i starej zasady, że „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”. Tylko taka uproszczona wizja pomaga zrozumieć dziwaczny sojusz między Izraelem, Egiptem, Pakistanem a Arabią Saudyjską. Podczas gdy w najlepsze trwała zimna wojna, wystarczyły amerykańskie znaki na dostarczanej broni; przerzut odbywał się przez Izrael dysponujący potężnymi zasobami AK-47 oraz innego rodzaju broni przejętej od nieprzyjaciela w czasie wojny sześciodniowej oraz Jom Kipur. Przechodził również przez Egipt, który dzięki saudyjskim pieniądzom (Arabia Saudyjska była jedną z ojczyzn Bin Ladena) produkował na licencji lub sprowadzał radziecką broń. Dzięki takiej siatce powiązań radzieckie pociski ziemia–powietrze SAM-7 sterowane na podczerwień i wystrzeliwane z ramienia, które CIA zakupiło po korzystnych cenach w Izraelu i Egipcie, trafiły w ręce mudżahedinów, którzy wiosną 1983 roku użyli ich po raz pierwszy, zestrzeliwując 8 śmigłowców MI-8. W 1986 roku dostawy śmiercionośnych pocisków Stinger z celownikiem optycznym, sterowanych na podczerwień i zdolnych trafić w każdy obiekt powietrzny na odległość 5 tys. m wyznaczyły zwrot konfliktu w afgańskiej przestrzeni powietrznej. W tym roku Rosjanie utracili kontrolę nad afgańskim niebem; od września 1986 do lutego 1989 roku, dzięki pociskom dostarczanym przez CIA, mudżahedini zestrzelili około 400 radzieckich maszyn²⁵. W sumie zniszczonych zostało 800 śmigłowców i samolotów.
Armia Czerwona padała ofiarą ataków również w bazach i na posterunkach: nękanie, infiltrowanie, ostrzeliwanie z niewielkich odległości, a potem szybki odwrót. I tak w styczniu 1985 roku w potężnej bazie Bagram tylko podczas jednej nocy zostało zniszczonych kilkadziesiąt maszyn²⁶. Mudżahedini, którzy przejmowali inicjatywę, zmuszając okupanta do reagowania, gdy ich działania stawały się zbyt dotkliwe, utrzymywali również bojowników w miastach. Prowadząc świętą wojnę z niewiernymi komunistami, partyzantka ta na każdym kroku dawała najeźdźcy do zrozumienia, że nigdzie nie może czuć się bezpieczny. W 1985 roku jeden z bojowników tak określił sytuację: „O ile Sowieci kontrolują niebo, o tyle my kontrolujemy sytuację na ziemi”²⁷. Afgańskie piekło zostało w obrazowy sposób przedstawione w rosyjskim filmie Dziewiąta kompania Fiodora Bondarczuka²⁸.
W 1988 roku, gdy pojawiły się szanse na zakończenie zimnej wojny a w imperium radzieckim w najlepsze trwała pierestrojka, Michaił Gorbaczow postanowił wycofać swój kraj ze światowej konfrontacji, skupiając się na modernizacji państwa. Skończył z „krwawiącą raną”, jaką był Afganistan, i Sowieci zapewnili sobie odwrót, który mógł wyglądać na sukces. W lutym 1989 roku ostatnie oddziały rosyjskie przekroczyły „most przyjaźni” na afgańskiej granicy. Koszty wojny po stronie afgańskiej to ponad milion zabitych (w 80 proc. cywili), 700 tys. okaleczonych i 1,5 mln przesiedleńców wewnętrznych. Po wyjściu wojsk radzieckich Afganistan pozostał jako wykrwawiony kraj liczący zaledwie 10 mln mieszkańców; ponad 5 mln jego obywateli uciekło za granicę, szukając schronienia w państwach sąsiednich, Europie i Stanach Zjednoczonych. Nawet podczas obu wojen światowych niewiele krajów zostało dotkniętych tak straszliwą klęską humanitarną, której doskonałą ilustracją może być fakt, że w Afganistanie sprzedaje się skarpetki nie na pary lecz na sztuki – tak wiele jest osób, które w wyniku wybuchu min utraciły kończyny. W oczach pakistańskiego pisarza Nadeema Aslama²⁹ ta zapomniana wojna przybrała wymiar apokalipsy. Przekształciła Afganistan w olbrzymią kostnicę, w państwo chaosu, które wkrótce obejmą w posiadanie okrutni talibowie.
Od Nadżibullaha po upadek reżimu talibów, 1987–2001
Od wycofania się Sowietów…
Armia Czerwona wycofywała się z Afganistanu w przekonaniu, że choćby częściowo przywróciła porządek w tym kraju leżącym na skrzyżowaniu azjatyckich szlaków. Od listopada 1987 do kwietnia 1992 roku ustanowiony i ochraniany przez Rosjan reżim Mohammada Nadżibullaha mógł nawet sprawiać takie wrażenie. Jednak upojeni zwycięstwem nad sowieckim okupantem mudżahedini zaczęli go podkopywać. Z obozów powracało coraz więcej przesiedleńców, przyjeżdżali do kraju z nadzieją na jego odbudowę (co pokazuje Khaled Hosseini w swojej pierwszej głośnej powieści Chłopiec z latawcem opublikowanej w 2003 roku). Rozpad ZSRR przyniósł nowe rozdanie. W pewnym momencie wydawało się, że Afganistan staje się znów „bramą do Azji Środkowej”³⁰, nawet jeśli Moskwa od 1993 roku zaznaczała, że „strategiczne granice Rosji są tożsame z granicami byłego Związku Radzieckiego”³¹.
Rosjanie pragnęli utrzymać swoją uprzywilejowaną pozycję w eksploatacji bogatych złóż ropy naftowej i gazu w Azji Środkowej, chcąc transportować te surowce drogą wiodącą na północ³². Z kolei Amerykanie pragnęli eksploatować obfite złoża gazu w Turkmenistanie, wykorzystując drogę południową, przez Afganistan. Teksańskie towarzystwo naftowe Unocal podjęło się realizacji ambitnego planu budowy gazociągu o przepustowości 20 mld m³ rocznie. Miałby przechodzić przez Herat do pakistańskiego Multanu, skąd wiódłby dalej do portów w Gwadar i Karaczi. Konsorcjum (popierane początkowo przez administrację Clintona), w skład którego wchodziły spółki: saudyjska, turkmeńska, pakistańska, japońska i koreańska, szacowały koszt budowy na 2 mld dolarów³³. Jednak chronicznie niestabilna sytuacja w Afganistanie, który stopniowo stawał się zapleczem międzynarodowego terroryzmu, od 1998 roku blokowała ten projekt. Podobnie było w przypadku planów eksploatacji złóż gazowych na północy kraju i innych zasobów naturalnych: rud żelaza, miedzi czy kamieni szlachetnych (między innymi lapis lazuli cenionego już przez faraonów).
…po triumf zacofania
W Kabulu, zrujnowanym i będącym od 1994 roku ciągłym polem bitwy, trwały niekończące się roszady, frakcje dzieliły się i łączyły nowymi sojuszami. W latach 1992–1996 w całym kraju trwała wojna domowa, w której naprzeciwko siebie stanęły pasztuńska większość i mniejszości: tadżycka, uzbecka, hazarska i turkmeńska. Symptomatyczna dla zachowania i podwójnej gry niektórych uczestników wojny może wydać się postawa fundamentalistycznego pasztuńskiego przywódcy Hekmatjara – zaskakujące alianse przeplatały się w jego przypadku z równie nieoczekiwanymi zdradami. Początkowo sprzymierzony z wybranym w 1993 roku prezydentem Burhanuddinem Rabbanim 26 czerwca 1996 roku został mianowany przezeń premierem, po to, by trzy miesiące później, 26 września poprzeć talibów, gdy opanowawszy stolicę proklamowali islamski emirat Afganistanu. W istocie mudżahedini zostali pokonani przez najbardziej wstecznych fundamentalistów islamskich, talibów (dosł. studentów ), którzy już od 1994 roku kontrolowali Kandahar. Ich ostatecznemu zwycięstwu sprzyjało zmęczenie społeczeństwa sytuacją w kraju i deklarowana przez tych „pretendentów do rządu dusz”³⁴ gotowość do walki z korupcją, wszelkiego rodzaju przemytem, haraczami i daninami pobieranym przez watażków. Koncepcja powrotu do pierwotnej czystości skrywała głęboki fanatyzm, którego wyrazem stało się Ministerstwo Wspierania Cnoty i Karania Występku.
W sierpniu 1998 roku talibowie opanowali Mazar-i Szarif. Kontrolowana przez komendanta Masuda Dolina Pandższirska była ostatnim bastionem wymykającym się ich władzy, gdy w sierpniu wkraczali do Kabulu, który przyjmował ich z taką samą nadzieją, z jaką mieszkańcy Phnom Penh witali w marcu 1975 roku „wyzwolicieli” – Czerwonych Khmerów. Podobnie jak Wietnamczycy, tak i Afgańczycy nie przypuszczali, że „wyzwoliciele” okażą się zdolni do wszelkiego rodzaju nadużyć i będą hołdować takiej samej negatywnej wizji świata i człowieka, wyrażającej się upodobaniem do noszenia czarnego ubioru. Jak określił algierski pisarz Yasmine Khadra, „Kabul stał się przedsionkiem zaświatów”³⁵. Radykalizujący się coraz bardziej, dwulicowi, skorumpowani i bogacący się na handlu opium (jak na przykład mułła Omar) talibowie swoimi ekscesami odcięli się – jak ocenia specjalista od środkowoazjatyckiego islamu Olivier Roy – od afgańskiego społeczeństwa³⁶. Upowszechniające się represje osiągały szczyty absurdu w publicznych egzekucjach, w tym nierządnych kobiet. Oskarżona o cudzołóstwo kobieta, miażdżona trzema tonami kamieni zrzucanych na nią z ciężarówki, jak opisuje Khaled Hosseini w swojej drugiej powieści Tysiąc wspaniałych słońc, staje się najbardziej przejmującym przykładem krańcowej pogardy dla istoty ludzkiej. Talibowie przodowali również w uprowadzeniach dzieci, które miały być siłą wcielane do ich milicji i – jak się podejrzewa – w masakrach młodych ludzi³⁷.
Ten tworzony przez analfabetów reżim nie stanowił w istocie państwa. Nie był na przykład w stanie sprawić, by samoloty afgańskich linii znów wzbiły się w powietrze; brakowało części zamiennych z powodu embarga nałożonego w lipcu 1999 roku przez administrację Clintona na reżim w Kabulu, który odmawiał wydania kalifa islamskiego totalitaryzmu – Osamy Bin Ladena. Wszystkie afgańskie miasta pozostawały pod ścisłą kontrolą lokalnych talibańskich potentatów lub ich wiernych popleczników.
Owo „epicentrum terroru”³⁸ przejawiało się również w dziedzinie kultury poprzez niszczenie zbiorów muzealnych i wszelkich form jakiejkolwiek sztuki. 9 marca 2001 roku na rozkaz mułły Omara talibowie wysadzili w powietrze olbrzymie posągi Buddy w Bamjan, uznając, że wszelkie przedmuzułmańskie dzieła (a tym bardziej przedstawiające postać ludzką) powinny zostać unicestwione. Olbrzymie posągi wyciosane w skałach, mierzące 55 m wysokości, opisywane przez Josepha Kessela, będące symbolem spotkania kultur Wschodu i Zachodu, łączyły elementy hellenistyczne (szaty udrapowane na sposób grecki) z buddyjską symboliką. Islamska inkwizycja opanowała nawet ulice; talibowie uzbrojeni w kije zapędzali ludzi do meczetów i kontrolowali zachowanie i dokumenty chodzących po ulicach par. Kabulskie szpitale (z jednym wyjątkiem) zostały zakazane dla kobiet, którym zabroniono podejmowania pracy. Na stadionach piłkarskich zakazane było okazywanie nadmiernego entuzjazmu podczas meczy. Dla rozrywki obejrzeć można było niekiedy budujące spektakle, jak na przykład obcięcie ręki złodziejowi czy ukamienowanie prostytutki. To państwo stało się zdecydowanym no woman’s land³⁹, co pociągnęło za sobą kolejny exodus: z kraju wyjechało niemal 5 mln osób⁴⁰.
Terroryzm
Nawet jeśli nieufni afgańscy watażkowie odrzucali myśl, jakoby mieli być manipulowani przez członków Al-Kaidy, cudzoziemców, których określali mianem „Arabów”, to totalitarny reżim talibów udzielał wsparcia temu, co Raymond Aron już w 1980 roku nazywał „terrorystyczną międzynarodówką”. W sierpniu 1998 roku, przeprowadzając spektakularne zamachy, za które odpowiedzialność wzięła na siebie Al-Kaida, uderzyła ona w ambasady amerykańskie w tanzańskim Dar as-Salam i w stolicy Kenii, Nairobi. W odpowiedzi na te ataki, w których śmierć poniosły 194 osoby, prezydent Clinton wydał polecenie ostrzelania 21 sierpnia domniemanej kryjówki wroga numer jeden – Osamy Bin Ladena – pociskami Tomahawk. Wszystko na nic. Wzrost napięcia w stosunkach z Iranem i umocnienie Sojuszu Północnego komendanta Masuda⁴¹ przyniosły nadzieje na ożywienie wewnętrznej opozycji wobec talibów. Islamski emirat Afganistanu został wykluczony ze wspólnoty międzynarodowej; popierał działania Al-Kaidy i okazywał najgłębszą pogardę dla podstawowych praw człowieka. Kolejne rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ były wyrazem rosnącej świadomości zagrożenia ze strony międzynarodowego terroryzmu. Rezolucja 1214 z sierpnia 1998 roku domagała się wydania Bin Ladena międzynarodowemu wymiarowi sprawiedliwości. W odpowiedzi na żądanie Stanów Zjednoczonych zostało wprowadzone embargo powietrzne, a majątki talibów zamrożone rezolucją 1267 z 15 października 1999 roku. 19 grudnia 2000 roku rezolucja 1333 wprowadziła embargo na dostawy broni do Afganistanu.
Zamachy z 11 września 2001 roku stanowiły punkt zwrotny. W dniach 12–28 września, po potępieniu ataków na Stany Zjednoczone, rezolucje 1368 i 1373 wezwały do walki z terroryzmem na arenie międzynarodowej, choć nie pojawia się w nich nazwa Afganistan. Od 1997 roku jedynie Pakistan, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie uznawały reżim w Kabulu. Nad krajem rządzonym przez polityków w czarnych turbanach zbierały się gromy…
Szok i przerażenie, 2001
Enduring Freedom
13 września Stany Zjednoczone postawiły talibom ultimatum z żądaniem wydania Osamy Bin Ladena. 7 października 2001 roku, na rozkaz George’a Busha, reżimowi talibów i jego „sojusznikowi”, Al-Kaidzie, został zadany cios w samo serce. Amerykański prezydent, powołując się na artykuł 51 Karty Narodów Zjednoczonych gwarantujący prawo do samoobrony, ogłosił podjęcie ataku powietrznego w ramach operacji „Enduring Freedom” (OEF, „Trwała Wolność”). Przywołał również artykuł 5 traktatu waszyngtońskiego powołującego do życia NATO, zapominając jednak – podobnie jak wcześniej, w 1999 roku, w odniesieniu do Serbii i Kosowa – że użycie siły zbrojnej może uzasadnić tylko jeden cel: „przywrócenie i zapewnienie bezpieczeństwa w regionie północnoatlantyckim”⁴². Nawiasem mówiąc, w tym pierwszym przypadku interwencji poza Europą islamskiemu emiratowi Afganistanu nie wypowiedziano wojny. Celem uderzenia było zniszczenie obozów Al-Kaidy i zmiecenie reżimu talibów, który udzielał organizacji schronienia. Po raz pierwszy w historii światowe mocarstwo wydało wojnę człowiekowi i jego organizacji! W imię „wojny z terrorem” i stosując doktrynę wojny prewencyjnej przeciwko terrorystom, Amerykanie początkowo uderzyli jednostronnie, wspierani przez lotnictwo ich bezwarunkowego brytyjskiego sprzymierzeńca. Bomby zrzucane z B52 i B2, rakiety Tomahawk i inne pociski dalekiego zasięgu oraz pociski zrzucane przez drony typu Predator zasypywały afgańskie miasta i uderzały w namierzone przez satelitę schrony Al-Kaidy. Wszystko działo się zgodnie z taktyką Rumsfelda (neokonserwatywnego sekretarza stanu i obrony), American way of war i jej odmianą zwaną „szok i przerażenie”. Afganistan nie został uznany za wrogie państwo, a Rada Bezpieczeństwa w rezolucji 1378 z 4 października ograniczyła się do potępienia reżimu talibów, który oskarżyła o udzielanie schronienia organizacji terrorystycznej.
16 października, działając nadal na obrzeżach prawa międzynarodowego, do akcji wkroczyły pierwsze oddziały amerykańskie (spadochroniarze, jednostki górskie, marines). Wyznaczyło to początek naziemnej fazy OEF, której towarzyszyły nadal ataki z powietrza. Szczególnie aktywne były oddziały sił specjalnych snake eaters (zjadacze węży), komandosi Navy Seal i Delta Force. Jednocześnie Sojusz Północny, tradycyjnie wrogi talibanowi, przeszedł do ofensywy, podobnie jak niektórzy watażkowie, którzy mieli za złe „studentom” przejęcie kontroli nad podlegającym im przemytem.
Grad pocisków z powietrza zmusił talibów i milicję Al-Kaidy do rozproszenia oddziałów i sprzętu wojskowego. Nierówna walka (uzbrojenia obu państw nie da się nawet porównać) bardzo szybko przyniosła triumf technologii wojsk zachodnich, które opanowały przestrzeń powietrzną. Porażkę sił talibów i dżihadystów z Al-Kaidy przypieczętowały na koniec dwojakiego typu działania: złamanie ostatnich punktów oporu i ściganie zwolenników dawnego reżimu.
13 listopada, pod gradem kul, talibowie opuścili Kabul. To dzień wyzwolenia; mieszkańcy miasta tańczyli na ulicach przy muzyce z dotychczas zakazanych magnetofonów i radia. Jeszcze w listopadzie upadły kolejne dwa bastiony talibów, na północy i na południu kraju, dając początek zażartym sporom. Na południu trwała bitwa o Kandahar. Od 16 października 500 ludzi z CIA i amerykańsko-brytyjskich sił specjalnych unicestwiało kolejne elementy zewnętrznego pasa obrony. 24 listopada tysiąc marines wspieranych przez wozy pancerne i śmigłowce wkroczyło do tego ośrodka oporu pasztuńskich talibów. 6 grudnia w Kandaharze zostały im przedstawione wynegocjowane warunki kapitulacji.
Już poprzedniego dnia, w wyniku porozumienia z Bonn, podpisanego przez rywalizujące ze sobą frakcje, Hamid Karzaj, przywódca mało znaczący i pozbawiony wpływów, Pasztun rodem z klanu Popalzai, z rejonu Kandaharu, stanął na czele tymczasowego rządu, który miał początkowo jedynie tytularną władzę, na wzór palestyński. To człowiek Amerykanów popełnił podwójny błąd, brzemienny w skutki. Przede wszystkim powołał na stanowiska potężnych i wiarołomnych watażków. Izmael Chan, potentat z Heratu, został ministrem energii, a marszałek Fahim wiceprezydentem, natomiast Uzbek Raszid Dostom zastępcą szefa sztabu generalnego sił zbrojnych. Następnie wprowadził administrację centralną w kraju nie mającym żadnych tradycji etatystycznych. W Bonn zapewniono jednak Afganistanowi suwerenność państwa prawa i przywrócenie bezpieczeństwa pod egidą administracji Karzaja. Według Zachodu chodzi o rzeczywiste wytyczenie drogi: pojednanie i pokój drogą rozbrojenia i demobilizacji opozycji, stworzenie Narodowej Armii Afgańskiej w ramach OEF i oddziałów policji, zreformowanie sądownictwa i walka z handlem narkotykami, a wszystko w ramach islamu i pluralistycznej demokracji. Porozumienie z 5 grudnia dotyczące politycznej rekonstrukcji Afganistanu osiągnięto pod egidą specjalnego wysłannika Sekretariatu Generalnego ONZ i dawnego szefa algierskiej dyplomacji Lakhdara Brahimiego. Traktat naznaczony był jednak poważnym błędem, a mianowicie nie próbował wyróżnić w szeregach pokonanych talibów tych, którzy byliby skłonni włączyć się od początku w rozwiązywanie kwestii afgańskiej u boku Hamida Karzaja. Zresztą dla Amerykanów takie rozwiązanie byłoby nie do pomyślenia.
Ponadto, chcąc ustanowić demokrację w państwie pozbawionym kultury politycznej, Amerykanie popełnili podstawowy błąd, chcąc mieszać się we wszystko. Pułkownik Benoît Durieux, od lipca 2008 do lipca 2010 dowódca korpusu 2. Cudzoziemskiego Pułku Piechoty, od lipca 2009 do stycznia 2010 na misji, ze swym oddziałem, w okręgu Surobi powiedział: „Nie należy regulować w Afganistanie problemów, które sami Afgańczycy mogą rozwiązać”⁴³.
Zbrodnie wojenne
Na początkowych etapach operacji „Enduring Freedom”, której głównym celem było zniszczenie Al-Kaidy, agenci CIA próbowali wyłuskać terrorystów spośród tysięcy jeńców. Trwało załatwianie porachunków między frakcjami dawnych mudżahedinów na niekorzyść „arabskich” dżihadystów. Ten bolesny epizod pokazuje ciekawą paralelę między początkowym okresem wojny w Algierii, wyznaczanym przez powstanie w Konstantynie w maju 1945 roku, po którym nastąpiły krwawe represje, a początkami nowego konfliktu w Afganistanie. Trudno jest w chwili obecnej wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności, szerzy się dezinformacja, a nadal trwająca wojna uniemożliwia przeprowadzenie dochodzenia w terenie, jednak analiza różnych źródeł pozwala z całą pewnością stwierdzić, że w Afganistanie miały miejsce zbrodnie wojenne, nawet jeśli gorąco zaprzecza temu Pentagon i milczą na ten temat amerykańskie media.
Jak donosił 12 grudnia 2001 roku pakistański dziennik „Dawn”, w Kandaharze i w innych miejscach w południowym Afganistanie milicje plemienne zamordowały 400 nieafgańskich talibów na rozkaz nowych władz w Kabulu. Gazeta podaje również fakt, którego prawdziwości nie da się sprawdzić: egzekucja 160 spośród nich odbyła się w obecności amerykańskich oficerów. Czy w wydarzeniu tym nie można dopatrzeć się regulowania porachunków przez lokalnych pasztuńskich watażków, którzy nie mogli ścierpieć na swojej ziemi cudzoziemców z Al-Kaidy?
O ile trzeba zachować ostrożność w ocenie „incydentów”, do których dochodziło na południu Afganistanu, o tyle to, co działo się na północy, jest tajemnicą poliszynela. Początkowo, w pierwszych dniach listopada, trwał „bohaterski pochód”; wraz z 15 tys. żołnierzy Sojuszu Północnego (Uzbeków generała Dostuma) walczyło 350 członków 5. Oddziału Sił Specjalnych amerykańskich sił lądowych oraz 100 agentów CIA. Podobnie jak uzbeccy jeźdźcy Dostuma, tak i Amerykanie, dosiadając koni, uczestniczyli w zdobyciu Mazar-i Szarif, które było bramą do tego regionu⁴⁴. Ludzie Dostuma wzięli odwet za rok 1998, gdy wkraczający do miasta talibowie dokonali rzezi tysięcy szyickich Hazarów. Na tym jednak kończy się epopeja.
Podczas zajęcia Kunduzu przez bojowników Sojuszu Północnego broń złożyło 7,5 tys. talibów i członków milicji Al-Kaidy, lecz 470 z nich uciekło niemal natychmiast i w pobliżu Mazar-i Szarif zorganizowali ostatni przyczółek oporu, gdzie ostrzelani z powietrza i atakowani przez bojowników generała Dostuma zginęli wszyscy, broniąc się do końca. Los pozostałych jeńców nie jest do końca wyjaśniony. Część z nich skierowano do więzienia w Mazar-i Szarif, w tym także pochodzących ze zdobytego 4 listopada miasta, którzy znali więzienie, byli w stanie znaleźć ukrytą tam broń (łącznie z moździerzem) i wywołać bunt 25 listopada. Aby rozprawić się z 400 uciekinierami, Sojusz Północny wezwał na pomoc amerykańskie lotnictwo oraz ludzi z jednostek specjalnych i ekspertów CIA, w tym Mike’a Spanna, który był pierwszym poległym po stronie amerykańskiej.
Jeżeli chodzi o innych więźniów pozostających pod strażą Uzbeków generała Dostuma, sprawa wykazuje znamiona zbrodni wojennej i wykracza poza prawa i obyczaje określone w Konwencji genewskiej z 1949 roku i protokoły dodatkowe z 1977 roku. Dostum zdecydował (być może został o to poproszony), by wysłać około 3 tys. nieafgańskich talibów i bojowników Al-Kaidy z Kunduz do więzienia w Szeberghan na północnym zachodzie kraju. Jeńcy zostali zamknięci w zapieczętowanych kontenerach załadowanych na ciężarówki. Przywodząc na myśl marsz śmierci Anglików i Amerykanów uwięzionych przez Japończyków w czasie wojny na Pacyfiku, albo też los pokonanych w Diên Biên Phu, przez cztery dni trwały zbiorowe egzekucje i kaźń więźniów duszących się w kontenerach.
Dziennikarz „Timesa”, Dexter Fischer, w artykule z 28 listopada 2001 roku Taliban: after defeat, journey to uncertain fate (Taliban po porażce, podróż ku niepewnemu losowi), który nie wzbudził wówczas większych emocji, ujawnił, że więźniowie, pochodzący w większości z Pakistanu, byli transportowani w 14 kontenerach, za które odpowiadać miał Raszid Dostum. 13 grudnia, w artykule More Evidence of US War Crimes zamieszczonym na antyamerykańskiej stronie internetowej World Socialist Web Site, Jerry White, pisząc o więźniach pozbawionych wody i duszących się w kontenerach stojących pod palącym słońcem, ocenia, że Amerykanie na to pozwolili. Jednak rewelacje przyszły kilka miesięcy później, w czerwcu 2002 roku, gdy w 24 krajach i w parlamencie w Strasburgu wyemitowano pierwszy oskarżający film poświęcony wojnie w Afganistanie; irlandzki dokumentalista Jamie Doran prowadził dochodzenie na miejscu, rozmawiał z sześcioma świadkami i demonstrował fragmenty ludzkich kości wykopanych ze zbiorowych grobów na pustyni Daszt-i Leili. Jego 50-minutowy film zrealizowany dla BBC zatytułowany był początkowo Massacre at Mazar, potem autor zmienił tytuł na Afghan Massacre: The Convoy of Death. Zakazany w Stanach Zjednoczonych⁴⁵, gdzie uznano go za zmanipulowany, film zawiera poważny materiał obciążający. Szacowana liczba ofiar oscyluje między 1,5 a 3 tys. osób zastrzelonych, uduszonych, zmarłych z odwodnienia czy w wyniku tortur. 14 czerwca, a potem 14 września 2002 roku, brytyjski dziennik „The Guardian” uznał konkluzje Jamie’ego Dorana za wiarygodne. We wrześniowym numerze „Le Monde diplomatique” ukazał się wywiad z dokumentalistą zatytułowany La dynamique du désordre mondial.
Po potwierdzeniu przez „Newsweek” z 26 sierpnia 2002 roku ustaleń irlandzkiego dokumentalisty w Stanach Zjednoczonych rozpętała się burza medialna⁴⁶. W artykule dowodzi się, że oddział sił specjalnych (A-Team 595) od 19 października 2001 roku współpracował z generałem Dostumem. Oskarżenia te rozpowszechniały kolejne, coraz liczniejsze strony internetowe⁴⁷ i inne media⁴⁸. Informowały one, że wszelkie próby przeprowadzenia dochodzenia podejmowane przez instancje międzynarodowe (w tym organizację pozarządową Amnesty International) zostały zablokowane przez administrację Karzaja i Pentagon. Donosiły również, że świadkowie występujący w filmie Dorana zginęli w dziwnych okolicznościach, natomiast generał Dostum, wysyłając w czerwcu 2008 roku buldożery, próbował usunąć ludzkie szczątki ze zbiorowych mogił w Daszt-i Leili. Potwierdzenie faktu, że ludzie umierali, dusząc się w kontenerach – relacja osoby ocalałej z konwoju śmierci przesłuchanej przez pracowników Czerwonego Krzyża w Kabulu – zostało dostarczone przez bostońską organizację pozarządową Physicians for Human Rights, jedyną, której udało się dotrzeć na miejsce wydarzeń w styczniu i lutym 2003 roku. Ostatnim elementem układanki stały się relacje trzech ocaleńców z konwoju śmierci, którzy – więzieni w Guantanamo – potwierdzili oskarżenia Jamie’ego Dorana w wywiadzie dla brytyjskiej prasy.
Ściganie
Podczas gdy ciche porachunki trwały w najlepsze, euforyczna radość z szybko osiągniętego zwycięstwa pozwalała wierzyć, że wojna nie potrwa długo. Słabo zorganizowani talibowie i ich sojusznicy stali się łatwymi ofiarami w drugiej fazie wojny, która rozpoczęła się pod koniec 2001 roku, fazie błyskawicznego pościgu na wzór napoleoński (choć uczestnicy tej akcji z całą pewnością nie znają tego punktu odniesienia). Chodziło o to, by nie pozwolić wrogowi odetchnąć, by dniem i nocą deptać mu po piętach i nie spuszczać go z celownika. Akcja zakończyła się operacją przeprowadzoną przez Amerykanów w masywie Tora Bora, który ostrzelano z ciężkiej broni. Członek Al-Kaidy, pochodzący z Lyonu Nizar Sassi, autor jedynej relacji napisanej w języku francuskim, opowiada o swoich przeżyciach w Kraju Sokołów, a potem w więzieniach CIA. W przejmujący sposób opisuje te decydujące miesiące, gdy on sam i jego towarzysze broni byli pod nieustającym ostrzałem; YF-15 i A-10 (samoloty szturmowe) atakowały dzień w dzień, namierzając ich dzięki wywiadowi lotniczemu i satelitarnemu, każdej nocy trwał ostrzał ze śmigłowców bojowych Apache, a pociski rakietowe powietrze–ziemia niszczyły składy broni ukryte w jaskiniach. Padł ostatni bastion talibów mieszczący się w tym poprzecinanym labiryntem jaskiń masywie górskim, pełnym kryjówek ze sprzętem wojskowym umieszczonymi tu jeszcze w czasach walki z Sowietami. Inne zaimprowizowane umocnienia (okopy, barykady z worków z piaskiem, niewielkie forty z bali i ziemi) też zostały zniszczone – a zatem nie dawały schronienia. Podobnie jak Sowieci, tak i Amerykanie używali min i innej broni przeciwpiechotnej. Każda najmniejsza wyprawa (w poszukiwaniu drewna na opał, jedzenia czy wody) mogła być dla wycofującej się grupy ostatnią. „Człowiek w każdej chwili spodziewa się, że rozerwie go wybuch bomby, albo że wyleci w powietrze na jednym z tych małych, nie większych niż pięść, żółtych urządzeń wybuchowych rozrzucanych tysiącami przez przenoszące je bomby. Oczekuje, że zostanie podziurawiony pociskami wystrzeliwanymi z samolotów, a nocą posiekany na drobne kawałki ostrzałem śmigłowców”⁴⁹. Pomalowane na czarno Apache nie emitują najdrobniejszego światła. Wyposażone w detektory podczerwieni namierzą każdego ukrytego strzelca. Echo odbijające się wśród skalnych ścian potęguje ryk wirników, a pozbawiony szaty roślinnej teren nie oferuje schronienia, jakie w takiej sytuacji daje las. Co więcej, człowiek nie ma pojęcia, gdzie się znajduje. Podobnie jak w pierwszej fazie wojny radziecko-afgańskiej, gdy wróg w rozsypce stanowił łatwą ofiarę, tak i teraz kombinacja samolot–śmigłowiec potwierdza swoją skuteczność. Jednak taka taktyka, niezwykle zresztą kosztowna i wymagająca utrzymania maszyn jak najdłużej w locie (nie wspominając już o kosztach użycia uzbrojonych dronów), była możliwa jedynie w pierwszych miesiącach interwencji, dając zwodnicze poczucie całkowitego zwycięstwa. Wierząc w swoje siły specjalne i wsparcie lokalnych milicji zaciągniętych na tę okazję, ale o wartości bardziej niż wątpliwej, Amerykanie popełnili błąd, nie chcąc zaangażować oddziałów lądowych, co pozwoliło mulle Omarowi i Ben Ladenowi uciec do Pakistanu. Dla Amerykanów rok 2001 skończył się w złudnym przekonaniu, że zło zostało wyrwane z korzeniami, lecz na wschodnich krańcach kraju tliły się jeszcze jego ostatnie zarzewia. W rzeczywistości bezpieczeństwo nigdy nie było w pełni zagwarantowane, a sporadyczne ataki niewielkich grup talibów zdarzały się – mimo szerokiej gamy zastosowanych środków – już od 2002 roku.