- W empik go
Aforyzmy - ebook
Aforyzmy - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 185 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kaleka ze zwęgloną duszą chodzę sam wśród ludzi, którzy dalej są ode mnie niż te drzewa.
Nauczyłem się bać snów: przerażającym jest świat, z którego one idą; nie nagość ciała, ale nagość duszy jest straszna.
Każdy człowiek ma takie chwile, w każdym człowieku jest potencjalnie pełny cykl ludzkiego istnienia, ludzkiego – a wszystkie kosmologie i metafizyki to epizody biografii, to czyjś puls przyspieszony, czyjś błysk oczu – to wszystko w człowieku.
Troska codzienna w życiu myśliciela i poety bywa źródłem natchnienia, a przynajmniej pewnej drogocennej strugi krwi w tym natchnieniu.
Starać się, aby ani jeden dzień nie przechodził bez wzniesienia się myślą do zasadniczych celów i zadań.
Miej ciągłą obecność własnych zainteresowań.
Tylko kiedy mieszkasz myślą w sobie – jesteś tchórzem.
Strzec się trzeba pokusy samoukochania.
Nie pisz o nikim, z kim nie wiąże cię osobisty, sumieniowy stosunek.
Co wiesz, co czujesz, masz widzieć. Sam dla siebie, jakbyś był pierwszym i ostatnim okiem.
Twój los, twoja idea, twój Bóg – to ty…
Człowiek ma rację, kiedy poza nim nie ma już błędu.
Z doświadczenia osobistego wiem, jak często w pewnej szczęśliwej chwili odsłania się nam nagle prawdziwy sens myśli, które dotychczas znaliśmy czysto zewnętrznie.
Nikt nie zmieni faktu, że każdy z nas jest nieustannie przeżywany, że widzi, jak płyną fale życia, wsiąkając w coś nieznanego. Czas kradnie nam nas samych; na czym oprzeć się wobec niego?
Ja wiem tylko to, że jest to coś, w czym praca nasza trwa jak w krysztale.
Nieskończoność gwiazd, które płaczą tam w przestworzach, cały świat, który był i będzie: wszystko to nie przekracza mnie, to we mnie jest. To tylko to, co myśl moja ma, co myśl moja zrozumiała.
Myślę jak gdyby odwrotną stroną pojęć, jak gdyby tymi obrzeżami mroku, które rozpoczynają się poza krawędzią ich poznanej treści.
Myśl nasza, ilość pojęć – to równocześnie jakby ilość nowych organów, nowych soczewek wzroku duchowego.
Mam całe pokłady myśli, które, nie wypowiedziane, kamienieją.
Same myśli, myśli i myśli bez końca.
Nie znam historycznego przeznaczenia, znam tylko zadanie historii.
Nie wie, czym jest praca filozoficzna ten, kto nie rozumie wysiłku stopniowego wydobywania myśli, kto nie pojmuje, że widzenie zasadnicze musi żyć latami, musi latami dążyć do wypowiedzenia, nim wyrobi sobie wreszcie organy własnego istnienia.
Nieodwracalność i nie cofniona niezmienność czasu, załamana w fakcie naszego świadomego istnienia, jest równoznaczna z wiecznością wrastającą jako fakt w nasze życie, obecną w nim i nieuniknioną.
Zapomnieć można to, co się uczyniło, nigdy to, co uczyniono z nami, co w nas wrosło.
Bywają wypadki, kiedy społeczeństwo samo targa wszelkie węzły łączące z nim jednostkę.
Na dnie ostatecznego pognębienia znajduje się jeszcze możliwość kochania czegoś, życia w czymś, w jakimś okruchu, swobodzie.
Ale wiem, że myśli służyłem całą siłą: nie ukradłem jej ani jednej godziny.
Co nie jest biografią, nie jest w ogóle.
Nasza rdza, nasza rdza – krwi krople, zapomnianej, spiekłej, serdecznej.II
Dzisiaj ja, rozbity i wyrzucony poza życie człowiek, przeklinam cię jeszcze, ty roztkliwiająca dobroci polskich rodzin.
Jakże nienawidziłem ja tego wszystkiego. Tej całej atmosfery relikwii i szkaplerzy, unii lubelskich i odsieczy wiedeńskich. Ja przecież dzieckiem widziałem odwrotną stronę tego sztychu.
Nikt tu nigdy nie był szczery z samym sobą. Prawda wewnętrzna i zewnętrzna były raz na zawsze usunięte z tej atmosfery myślowej.
Wychowanie rodzinne jest dziś u nas bezwiednym zaszczepianiem i pielęgnowaniem wszystkich instynktów i wszystkich kłamstw bezwiednych, wszystkich nałogowych wybiegów, jakie niezbędne są niewolnikowi, który ma się łudzić przez całe życie, że jest członkiem społeczeństwa, synem i obywatelem narodu.
Czymkolwiek bądź jest rzecz sama w sobie, bułka ranna nie zawiedzie, to był także dogmat.
Z jakim pańskim spokojem, z jaką poufałą dezynwolturą sądów tu klepano po ramieniu idee i ludzi.
Każdy z nas ma w sobie szlachcica i sądzi, że się wykupi, gdy ukaże, jak szlachcic ten jest w nim ukrzyżowany.
Widziałem jasno jak na dłoni, jakie drapieżne szpony, jakie wilcze głody, jaka lisia obłuda wyrastają i rozwijają się poza męczeńską maską.
Ile razy trafisz Polskę posiadającą w rentę, ona odkrzyknie jak widmo spod Maciejowic.
Byle Kmicic pojął Oleńkę, a pan Stach Marynię – wszystko da się przetrwać: cały pozostały świat to już tylko tło tej zasadniczej sprawy.
W razie ataku na beztroskliwość, lekkomyślność, próżniactwo, wywoływano wnet krwawe i żałobne mary: widmo Rejtana strzegło progu każdej polskiej spiżarni i każdej narodowej alkowy.
W imię rodziny popełnia się najwięcej podłości. Ona dostarcza największej ilości usprawiedliwień.
Polski indywidualizm to owoc tragizmu naszej historii: naszego odwróconego na wspak feudalizmu.
Optymizmem nazywa się w Polsce sprzyjającą pogodzie umysłu ograniczoność.
Każdy Polak, zaczynając myśleć, czuje się wierzycielem losu.
Od wspólności ze światem kultury i pracy myśl polska odrąbała się przede wszystkim czynem heroicznym. Warneńczyk, Zawisza, Żółkiewski, Jan III są wytycznymi postaciami tego dramatu. Jednak Król Duch dziejów polskich już od XVII wieku zwał się w Europie Don Kichotem.
Polskie Odrodzenie było olbrzymią maskaradą, zapustami weneckimi w Polsce.
Oddawszy się od świata szlachcic polski zaczaj się od niego gruntownie odsypiać.
Saski trąd, szlacheckie parchy nie przestają nas przeżerać.
Polski dorobek dziejowy, polska ukształtowana przez historię i niewolę psychika jako wystarczająca sobie całość – oto co stanowi sensorium naszych artystów, podstawę myślową naszych metafizyków, jądro rozumowań naszych politycznych doktrynerów.
Czy myślicie, że nasz socjalizm wolny jest od szlacheckich infiltracji, od szlacheckiego lenistwa?
Podstawą polskich metafizyk jednodniowych jest zastarzałe polskie nieuctwo, niedbała i leniwa uprawa polskich mózgów.
Tragedia duszy polskiej – an und für sich – ma wciąż to samo napięcie, jakie miała w pierwszym dniu niewoli.
Polski liryczny irracjonalizm to właściwie ta sama postawa duchowa, która wypowiada się w postępowym racjonalizmie.
Niewola jest zmienna jak Proteusz i analityka z wielkim mozołem bada i wykrywa jej nieskończenie wielorakie formy.
Męczymy się wszyscy w Polsce: nie jest to żaden argument.
Chęć zastąpienia myśli, prawdy przez kontemplację prawd, jakie by się znać mogło, poznania rzeczywistego przez wiedzę istniejącą jako fikcyjny gest sztuki, chęć zastąpienia własnej wewnętrznej pracy przez kontemplację pracy, która by mogła być dokonana, jest zjadliwą chorobą współczesnej myśli polskiej.
Emigracja musiała ocalić, ugruntować Polskę jako własne przeżycie wewnętrzne, jako własne przekonanie, akt woli i wiary, i jednocześnie tak ocaloną Polskę w życiu stworzyć.
Prawem zasadniczym romantyzmu polskiego jest ocalenie narodu, któremu nic prócz słowa nie pozostało, w słowie i przez słowo.