Afrodyzjak zewnętrzny albo Traktat o biczyku - ebook
Afrodyzjak zewnętrzny albo Traktat o biczyku - ebook
Czytelnicy szlachetni i czuli! Wy, których ucho nigdy nie posłyszało ani słowa swawolnego, ani sprośnej frazy, miejcie odwagę mię wysłuchać! Miłość przypomina Marsa, w boju potrzeba osiłków. Wdzięk, dowcip i talenty się przydają, ale tylko moc miłość spełnić zdoła. Przeto wypełniając obowiązki gorliwego medyka, ku chwale Ojczyzny i Miłości za pióro chwytam, by najbardziej odpowiednie środki dla pobudzenia miłosnych wyczynów wykazać. Nie zamierzam zachęcać do rozpusty i libertyństwa. Odsłaniam sekrety sztuki wyłącznie dla wspomożenia zmrożonych mężów i małżonek wzdychających próżno w małżeńskim łożu. Ze wszystkich środków wywołujących miłosne podniecenie najskuteczniejszym jest biczyk – zatem skutkom jego zażywania główną część mego dzieła poświęcam.
Spis treści
Uwagi początkowe
O biczyku i jego wpływie na fizykę miłości
Powody, dla których flagellacja podnieca do miłości
O potrzebie tępienia wyboczeń, głównie po klasztorach
O potrzebie zniesienia kar wymierzanych w dzieciństwie i w młodości
Wnioski
Dysertacja o remediach pobudzających do miłosnych rozkoszy
Katalog afrodyzjaków
Od wydawcy
Flagellacja w czterdziestu obrazach od XV do połowy XX wieku
Na koniec
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7453-160-3 |
Rozmiar pliku: | 18 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Długo wahałem się z decyzją o publikacji tego dziełka, lecz uznałem w końcu, że chociaż wielu osobliwym się ono wyda¹, to jednak znacznie więcej dobra przyniesie niźli zła, a użycie kilku wyrażeń nieco swawolnych do przedstawienia prawd doniosłych wybaczone mi zostanie.
Chociaż przekonany jestem o pożytku płynącym z mych roztrząsań, uznałem wszakże za właściwe zachowanie anonimowości. Wiem o wypaczeniach jakże trudnych do naprawy i wiem, że niebezpiecznie jest nastawać na tych, którzy im ulegają. Jeśli dziełko me potępią, tym łatwiej pocieszenie znajdę, im mocniej jestem przekonany, że kierowała mym pisaniem jedynie chęć służenia interesowi publicznemu. Jeśli jednak banda kłamliwa, choć przemożna, nie zadowoli się jeno spaleniem książek drukowanych i zechce ścigać jakiegoś niewinnego autora, świadczę na honor, że bez wahania wyjawię swe imię. Zaręczam i powtarzam: nie przemilczam nazwiska swego, żeby ktoś inny przeze mnie cierpiał.
Materia, o której mówię, nie jest całkiem nowa. Jean-Henri Meibomius pozostawił wszak po sobie traktat zatytułowany De flagrorum usu in re veneria², ale jego dzieło popadło w zapomnienie, autor zaś nie rozważył wszystkich szczegółów tyczących się przedmiotu, zechciał tylko wyłożyć wpływ biczyka na fizykę miłości. Przestudiowałem to dzieło, lecz nie szedłem za nim – i dodałem nowe uwagi do rozważań uczonego medyka.
Do zaprowadzenia porządku w rozmaitości przedmiotów, które zamierzam przedstawić, koniecznym się okazało podzielenie mej rozprawy na odrębne rozdziały. Uprzedzam wszelako czytelnika, że winien zapoznać się z całością książki. Jeśli zadowoli się lekturą tylko partii wybranych, niechybnie uzna autora za zwykłego skandalistę. Kiedy przeczyta wszystko, bez wątpienia rację przyzna, iż jeden tylko autorowi cel przyświecał, mianowicie użyteczność.
W pierwszym rozdziale opowiem o wpływie flagellacji na fizykę miłości.
W drugim wyjaśnię, w jaki sposób i dlaczego biczyk skutki swoje wywołuje.
Trzeci rozdział pokaże szczegółowo błędy popełniane w sztuce flagellacji.
W rozdziale czwartym znajdą się bardzo poważne argumenty przemawiające za zmianą kar wymierzanych dzieciom i młodzieży.
W podsumowaniu zbiorę zasię wszystko, co wcześniej powiedziałem, i wskażę stosowne metody aplikacji, dowodząc snadnie, że nadużycia, same w sobie niewinnie wyglądające, wpływają na zdrowie i dobre obyczaje.
Zdziwią się może poniektórzy, jak medyk zajmować się może rozważaniami takiej natury?… Jakże to! Któż inny winien krzyk podnosić przeciwko wyboczeniom przeciwko naturze? Od kogo publika żądać może wskazówek, co dobre jest dla zdrowia, a co złe, jeśli nie od medyka?
Wyrzucać mi poczną bez wątpienia, że użyłem w mych rozważaniach wulgarnej mowy… Czyżby tak się przypadkiem działo, że słowa obsceniczne się stają wtedy, kiedy po francusku się je wypowiada? Gdyby tak zaiste było, trzeba nam wyrzec się zupełnie tej mowy, która wszakże rychło cały świat ogarnie, a nawet wypadnie świat przed francuskim językiem bronić, skoro nie można w nim pewnych rzeczy wypowiedzieć bez wystawienia się na nieprzyzwoitość. Biada nam wszystkim! Czyż w delikatność uczuć i mowy nikt już wierzyć nie chce? Czemuż by medyk musiał prośby zanosić, słodkie miny stroić i byle wstydliwca pytać, czy dobrze język nastroił? Osoby duchowne tyle skrupułów nie objawiają, kiedy dziewczę jakie młode przyjmują w konfesjonale, o wszystko zagadują, o wszystko pytają, na wszystko odpowiedź znajdują… To chyba jedyne miejsce, w którym język obscenami nie kłuje.
Uważam, że każdej rzeczy odpowiednie dać słowo wypada, że można i że trzeba o tym mówić tak, by się nikt nie czerwienił ze wstydu. Widziałem w jednym z naszych wielkich miast towarzystwo sawantek³. Rozpoczęły pomiędzy sobą studiowanie anatomii… Kiedy demonstrator doszedł do partii rodnych, przerwały wykład i uciekły, zakrywając lica, ponieważ damy owe doszły do przekonania, że nieprzyzwoitością jest pokazywanie i omawianie podobnych głupstw na lekcjach anatomii. Zwalniam przeto osoby owym damom podobne od kierowania cnotliwych oczu na karty mego dziełka.
Rozdział pierwszy O biczyku i jego wpływie na fizykę miłości
Miłość jest niezbędna do przedłużania gatunku. Musiała się przeto ta namiętność głęboko zakorzenić w sercu człowieka, a natura niezbędną potrzebę z niej uczyniła i powiązała z największymi rozkoszami. Miłosne przyjemności najżywszymi są ze wszystkich, których zakosztować można, więc zwie się je również świerzbiączką. Im więcej rozkoszy się doznaje, tym bardziej ich się szuka – co dzisiaj było, jutra doczekać się nie może. Wszelako choć uczucia miłosne do życia są niezbędne, szczęściu naszemu służą wtedy tylko, gdy kosztujemy ich z umiarem, bo osłabia ciało wszystko, czego zażywa się ponad potrzebę – i z tej przyczyny rozmaite zła odmiany w rozkoszy się skrywają.
Siła namiętności pociąga bardziej lub mniej, w zależności od temperamentu; sangwinicy bardziej są ogniści niźli flegmatycy. Doktor Venette opowiedział o pewnej kobiecie z Katalonii, która rzuciła się królowi do stóp, błagając o ratunek przed nadmiernie jurnym mężem, który życia ją rychło pozbawi, jeśli do porządku przywiedziony nie zostanie. Król wezwał tego męża, żeby poznać prawdę, a mąż wyznał szczerze, że każdej nocy zaszczyca żonę po dziesięć razy, więc król nakazał ustawowo, pod karą śmierci, by mąż nie dopuszczał się uniesień więcej niż sześciokrotnie i z powodu zbyt licznych obłapin nie zagniótł małżonki do imentu. Nakaz taki mocno osobliwy się wydaje, ale też monarchowie nieczęsto stają przed koniecznością podobnych rozstrzygnięć.
Niezależnie od temperamentu danego od natury długo prawdziwie męskim pozostawać nikomu się nie udaje, jeśli służbę imperium namiętności zaczyna od bladego świtu. Z tego powodu paryscy rozpustnicy starzeją się w wieku lat trzydziestu, a z czwartym krzyżykiem zupełnie dziadzieją. Pół biedy, gdyby tylko nadużyli żywota, a ich namiętności wygasły wraz z siłami, ale ci padalcy jeszcze bardziej ciągną do przyjemności, które kobieta sprawić im może, chociaż już żadnej rozkoszy kobiecie zapewnić nie zdołają; impotencja drażni żądzę, lecz narządów nie udrażnia, a natury nie da się oszukać.
Chociaż akt weneryczny zbawczy jest sam w sobie⁴, przynieść potrafi też wiele złego z powodu nadużyć popełnianych przez niektóre kobiety i źródło życiowych rozkoszy zamienić w źródło boleści. Zamiast czekać na zew fizjologii, sztucznie ciągną do podniety. I do użycia jakichże sztuczek popycha je libertyństwo! Szukają potraw najbardziej zagrzewających ich zmysły, rozwierają na oścież farmakopee, by zażywać kordiałów, swędników i afrodyzjaków, a niektórzy nieuczciwi medycy udzielają im nawet porad w tej materii⁵.
Kobiety niczego nie zaniedbują, by przyciągnąć wielbicieli. Upiększają wszystko, co mogą pokazać bez nadmiernego zgorszenia, i stroją się w taki sposób, że to, co się widzi, zezwala wyobrażać sobie wdzięki przysłonięte. Sztuka rozkosznego wystawiania rozwija się wszak coraz bardziej.
Rychło poczęły służyć Wenus kapłanki całkowicie oddane w służbę miłości, ale opuściły świątynie, a służba miłości zamieniła się w płatną miłość. W miejsce antycznych powstały nowe klasztory kurtyzan, uczęszczane nie mniej chętnie niż niegdysiejsze świątynie, równie bogato strojone. W nich stary finansista za złote luidory przypomnieć sobie może świątynną atmosferę, małżonek zmrożony monotonną grzecznością ślubnej małżonki w nich szuka rozkoszy, których tu jedynie znaleźć się spodziewa, kawaler, który pozory celibatu wobec świata zachowywać musi, do świątyń takich cichcem się wślizguje i w nich pozbywa się ciążącego mu nadmiaru⁶, a w towarzystwie i w szacownych gronach nadal uchodzi za wzór czystości i pomnik abstynencji.
Czy ladacznice są złem koniecznym? Tolerować je trzeba czy ganić? Nie tu miejsce na takie rozstrzygnięcia. Niech mi wolno jedynie zapewnić, że wielu mężczyzn ich potrzebuje.
Świątynie Wenus utrzymują się dzięki rozkoszom w nich ofiarowanym, a zatem kapłanki bogini starannie muszą się przykładać do odprawiania oficjum. Koniecznie trzeba, by poświęcały się wyłącznie rozkoszy… w bieliźnie zwiewnej i ozdobnej… w sukniach wyciętych, woniejących ambrą… w zalotnych uśmiechach… w kocich ruchach… w salonikach przytulnych… wśród malunków zmysłowych… książek dobieranych… etc., etc. Nic, co pociągające, nie jest im obce, kurtyzany na tysiąc sposobów podniecają do spełnienia aktu jakże wyczekiwanego. Jednakowoż na skutek wyczerpywania środków nieustannie stosowanych natura odmawia posłuszeństwa i trzeba uciekać się do sposobów nowych. Pierś pulchna, nóżka pysznie utoczona, to coś jeszcze w zagłębieniu na nic się czasem nie przydają. Dłoń miękka, sprawna i wysmukła żadnej już władzy nie sprawuje nad…
Naczynkiem przepełnionym śmietanki trzymanej
W koniuszku się pieniącej męża sterczliwego
La Fontaine Baśnie
Wiele w tej mierze próbowano wskórać w przybytkach owych, nie tylko delikatnymi sposobami, ale zawsze bez przymusu w sięganiu po nowe odmiany rozkoszy.
W niemałym trudzie szukano sposobów wspomożenia miłosnych wyczynów. Flagellacja dowodziła, jak działa na mężczyznę widok ponętnej kobiety. Nie współcześni ten środek odkryli, zatem dzisiejsze obyczaje (jak myśli kilku wielbicieli antyku) nie bardziej są zdeprawowane, niż były przed wiekami.
Przez wieki miłość ekscytowała wielce wszelkie jestestwa żyjące i zawsze w amorycznych praktykach tkwiły wady i zalety. Jeśli nawet namiętność⁷ owa nie tak jest stara jak świat, to jednak odkrycie grzechu pierworodnego o kilka dni wyprzedza. Zgrzebła, rózgi, dyscypliny używane niegdyś przez prostytutki w Babilonie, w Tyrze, w Atenach i w starożytnym Rzymie nie były, być może, tak eleganckie jak narzędzia używane współcześnie przez nasze dzieweczki w Paryżu, Londynie, Neapolu i Wenecji. Służyły one jednak tym samym celom na tym samym wyniesieniu libertyństwa.
Dziewka tłukła, krew tryskała, chuć rosła…
Już bardzo dawni autorowie opisywali przygody licznych mężczyzn, którzy stawali się sterczliwi dopiero po wychłostaniu rózgami, niekiedy nawet do krwi. Oto, co pisał przed dwoma wiekami Giovanni Pico, książę Mirandola⁸ o osobie, którą znał szczególnie dobrze: „Wiem o człowieku jurności tak bezładnej, że nie potrafił on wznieść się do aktu wenerycznego, zanim godziwej chłoście się przedtem nie poddał. Rzecz osobliwa, że okrutna przygrywka w żadnej mierze jego apetytu na miłosne obłapiny nie umniejszała. Odwiedziwszy dziewuchę, wręczał jej wprzódy biczyk maczany przez dwadzieścia cztery godziny w occie, dla utwardzenia rzemieni. Zawżdy prosił, by go nie oszczędzała. Dziewka tłukła, krew tryskała, chuć rosła. Nieszczęśnik w mgnieniu oka zamieniał ból w utwardzoną żądzę. Czyżby przeto mąż ów znajdował amoryczne rozkosze w najokrutniejszych flagellacjach?”.
Tomasz Campanella⁹ pozostawił w swoich pismach uwagi tyczące się owej tajemnicy. Caelius Rhodiginus wspomniał o podobnym wydarzeniu: „Przed kilkoma laty umarł człowiek o szczególnych upodobaniach: słabiznę miał taką, że wigoru nabierała dopiero po soczystej chłoście. Kiedy stawał przed kobietą, nie wiedział, czy pragnie kija czy obłapin. Najpierw prosił, a raczej błagał, o wyświadczenie łaski wychłostania go suto rózgami – i jego zmysły, poruszone dzięki cierpieniu, mogły zaznać rozkoszy strzeżonych przez Wenerę”.
O podobnych przypadkach traktują najdawniejsze traktaty medyczne, a nawet podręczniki prawa. Powołuje się na nie André Tiraqueau¹⁰ w swym Traktacie o prawach małżeńskich¹¹.
Nie trzeba szukać przykładów u starożytnych, gdy pośród współczesnych znajdziemy ich wiele. Kilka lat temu mąż oskarżył żonę o cudzołóstwo, świadkowie zeznali, sprawa zamknięta, zatem wyrok wydał się nieunikniony, ale obwiniona znalazła sposób na obronę, wyznawszy, że trzeba wybaczyć jej słabość, skoro za męża miała nieszczęśnika, który nie potrafił wypełnić ślubnych obowiązków, zanim nie wymógł na niej chłosty aż do krwi. Żona wyjawiła, że wstrętny ten proceder rozgrzewał co prawda męża, ale obłapiny czynił nieznośnymi, przeto nie trzeba się dziwić, że pocieszenia szukając, innemu uległa.
Pewnego razu sam widziałem scenę wielce osobliwą…
Przestąpmy próg domów płatnej rozkoszy, żeby się przekonać, jak wielu mężów ucieka się do flagellacji, by godnie stanąć w szrankach miłości. W świątyńkach tych znajdziemy całe pęki rózeg świeżo rozrzuconych wokół ofiarnego ołtarza. Spytajcie kapłankę zacnego przybytku, a rychło waszą ciekawość zaspokoi. Pokaże wam wprzódy wiązeczkę witek najmodniejszą wstążeczką związaną, a potem dyscyplinkę, której każdy rzemyczek wieńczy haczyk ze złota lub srebra, a rączkę z różanego drewna¹² zdobią eleganckie i rzadkie ornamenty. Jeśli zapytacie, niczym prości prowincjusze, do czego służy arsenalik taki, kapłanka tonem niewinnej dzieciny, palcami pieszcząc witkę, rzeknie, że do sprawiania wam, jeśli taka wola, przyjemności. Każda prostytutka zapewni myśliwemu, co ją upolował, taką gierkę wstępną dla podniesienia ducha, a duch ożyje niezawodnie po takiej introdukcji nawet w siedemdziesięcioletnim krochmalcu.
Pewnego razu sam widziałem scenę wielce osobliwą, aż nadto dowodzącą, że miłość najczęściej nad zimnym rozumem zwycięża. Gdy przebywałem w Paryżu, wezwano mnie do jednego z serajów przy ulicy Świętego Honoriusza, by ulżyć¹³ pewnej kurtyzanie, którą miłosny przypadek obdarzył prezentem. Przebywając w pokoiku chorej, posłyszałem w sąsiednim pomieszczeniu jakby zagniewany i wielce groźny głos kobiecy. Osoba, którą troską otaczałem, nie pozwoliwszy nawet na pytanie o powody zamętu, poprosiła mnie szeptem, bym zachował milczenie, uchyliła ostrożnie rąbek tapiserii i przysunęła mnie do dziurki, przez którą podziwiać mogłem widowisko wielce rozkoszne i ogromie śmieszne. Oto, co się działo na owej scenie, rozgrywanej, wedle objaśnienia mej pacjentki, dwa razy w tygodniu. Pierwszą rolę grała dosyć ładna brunetka, przyodziana tak skąpo, że wystawały jej piersi, uda i pośladki. Pozostałe cztery przypadały starcom w pudrowanych perukach, których przyodziewek, postawa i grymasy sprawiły, że wargi przygryzać musiałem, aby śmiechem nie wybuchnąć. Czwórka rozedrganych libertynów bawiła się w klasę i w kółko graniaste. Brunetka pękiem rózeg chłostała każdego po kolei, najbardziej zaś tego, komu najdłużej sztywniało. Pacjenci całowali tyłeczek swej pani, a ona pięknym ramieniem strugała im bezwstydne sterczydła. Komedia dobiegła kresu, gdy ręka jej osłabła zupełnie i do pobudzania sił nie stało. Aktorzy zniknęli, a ja oderwałem od dziurki oko, nie wiedząc, czy byłem świadkiem wydarzeń prawdziwych. Moja pacjentka mocno podrwiwała z mojego zdziwienia i opowiedziała wiele jeszcze śmieszniejszych codziennych wydarzeń z życia swego klasztoru. Z dumą oświadczyła, że jego mieszkanki przyjmują najznaczniejsze w Paryżu osoby i dostępują zaszczytu chłostania najwyżej postawionych duchownych, prawników i bankierów.
Nie trzeba już przeto podawać innych przykładów dla dowiedzenia, że wielu mężczyzn ucieka się do flagellacji, aby sprostać kopulacji. Wystarczy zapytać paryskich dziewczynek, by utwierdzić się w tej smutnej prawdzie najzupełniej. Pozostaje mi zatem wskazać, jak i dlaczego biczyk tak wpływa na fizyczność; badanie pozwoli odkryć nadużycia, które zwalczać należy.
Czytelnicy szlachetni i czuli! Wy, których ucho nigdy nie posłyszało ani słowa swawolnego, ani sprośnej frazy, miejcie odwagę mnie wysłuchać! Mówię dla nauki, a nie dla zgorszenia. Odsłaniam wypaczenie, które tak długo trwać będzie, jak długo pozostanie ukryte. Przystojność obyczajów¹⁴ wymaga, żeby gorliwy obywatel nie krył żadnej zbrodni przed prawem, aby zbrodnia ukarana być mogła. Jeśli niekiedy delator staje się skandalistą, wyliczając zbrodni przejawy, o tym niewinnym przewinieniu łacno zapomnieć, jeśli zbrodnia wykryta, a zbrodniarz ukarany.