- W empik go
Albiusza Tybulla elegie i wiersze jako też niektóre przypisywane Sulpicyi i innym - ebook
Albiusza Tybulla elegie i wiersze jako też niektóre przypisywane Sulpicyi i innym - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 302 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wszyscy Autorowie starożytni tak greccy jak łacińscy, a szczególniey poeci, nie potrafią, w umyśle czytelnika dzisiayszego, którego pewna znajomość tych narodów w tamte nie przenosi czasy, wzbudzić uczucia tey niezrównaney roskoszy, która bezwarunkowo poiła ducha ich współczesnych. Pochodzi to z niezmiernie oddalonego sposobu życia od owych wzorowych narodów. Religia chrześciańska, nowe kształty rządów, nowy sposób wychowania, odkrycia poźniey poczynione i tym tysiączne odmiany, nietylko nadały inny kie – runek smakowi naszemu, ale dawniey dostępną każdemu słodycz tey piękności, dziś i to w mnieyszym stopniu, samych tylko uczonych zrobiły własnością. Wiek bieżący zastanowił się nad tem, ale jak każda ważna myśl tak i* to zastanowienie stało się pochopem tysiąca kłótni: wzrosły ideje klassyczności i romantyczności, nieporozumienie uzbroiło w pióra literatów, zaczął czas ginąć, zapał się wzmagał, jedni zestarzałych i pozrzucanych z Olimpu Bogów, chcieli przez gwałt do dawnych przywrócić korzyści, inni znowu zmyślenia zabobonnym odpowiedne wiekom i niewykształconych gieniuszów błędy poczytując za naywykwintnieysze romantyczności przymioty, samym upiorom zwierzchnictwo w poezyi utwierdzić pragnęli. Pięknie to było o Kupidynie i Cyterze śpiewać, póki do zrozumienia pieśni nie był jeszcze mitologiczny słownik używanym i dopókąd chrześciańska moralność, ich głównych przymiotów w nayszkaradnieysze nie wliczyła przywary, ale również w poezyi wtedy tylko płaska prostota uchodziła, nieprzystoyność popłacała, dopókąd wśrzód wolnych rozmów rzęsiste kielichy duszą nayznakomitszych były towarzystw, dopókąd niewiadomość powszechna mniey bacznerni na brak zgodności czyniła umysły. Dziś jest już prawdą niezbitą, że ani ścisłe formy klassyczności, ani romantyczności rozwiozłość, żadnego poety między współbożków nie wprowadzą. Przysiężne naśladownictwo zawsze tylko pełzgaczów mnoży. Jak trudno piękności wskazać zasady tak i dobroć poezyi ledwie oznaczyć da się. Mniey dbając na głębokość zdania, można w ogule powiedzieć, że ten nayulubieńsze poema ułoży, w kim duch upływającey godziny naymocniey działa, (1) a wtedy tylko w naczelnym pozostanie rzędzie, jeśli wiek jego pomiędzy innemi świetnie połyskać będzie. Czas panowania Augusta nienaymoralnieysze przedstawia obrazy, ale dobrego smaku naybliższym bydź musiał. Choć Tybul nie wzbu- – (1) Niech tu nikt nie rozumie, aby wiersze do okoliczności czasowych zastosowane, pierwszeństwem zaszczycone były; owszem ten rodzay zgodności z czasem, który ma zalety poezyi stanowić, nie powinien bydź, ani szukanym, ani do namacania palcami zdolnym.
dza dziś tego silnego uczucia, które zapewne wskroś przesywało czytających go Rzymian; jednak, po wyłożeniu niektórych punktów historycznych i mitologicznych, jako też objaśnieniu obyczajów wieku, wszystkie jego elegie, czyli żale miłosne, każdemu podobać się muszą. Jest on bez przysad prostym, naturalnym, a jeśli czasem jako badacz starożytności zabłyśnie, to zawsze w rzeczach tak powszechnie znanych, iż swey poezyi bynaymniey przez to nie utrudza. Był ow współczesnym wszystkich pisarzy klassycznego w Rzymie wieku, a z Horacym nawet ścisłą złączony poufałością. Rod jego znamienity podał mu sposobność do wykształcenia się w szkole świata towarzyskiego. Zepsuty charakter narodu przez napływ bogactw, woyny domowe, dumę wyniosłych familii, zgraje tajemnych donosicielów i krocie innych przyczyn, miał wpływ i na niego. Trudno-to w owym czasie było zrzucić z siebie tyle wad powszechnych, a nawet, gdyby był od nich wolnym, pewnieby tych pism dziś nikt z uniesieniem nie czytał. Od pierwszey więc młodości Tybul, nie należąc do wyjątków, poddał się roskoszom, które może już słabo urodzone ciało, w ciągłey trzymały niemocy. Miłość u Rzymian objawiała się zawsze tylko w naybardziey do przyrodzenia zbliżającym się sposobie; nie przeszła ona była jeszcze przez te nieszczęśliwe czasy rycerskie. Wzdychać nad strumykami, błąkać się o księżycu, chować w rozpaczy w odludne pustynie, byłoby u nich wymysłem szaloney fantazyi. Niedziw więc, że nasz Autor często zbyt wyraźnemi kolorami stawia roskosze przed oczy i śmiałe swym kochankom czyni zarzuty, iż szanując śluby małżeńskie, oparły się wygórowaney namiętności jego. Oddany samym tylko przyrodzenia popędom, cnotę w przewrotney maluje postaci. Lecz w nim smak, a nie moralność uwielbiania celem. Jego przeklęstwa rzucane na niestałe kochanki, jego płacze i wyrzekania nad niegodnemi bogactwy, które go tylokrotnie szczęścia i roskoszy pozbawiały, jego żywe obrazy swey śmierci i pogrzebu, jego przytaczania w swojem mieyscu z Dogów wziętych przykładów, jego rozpamiętywanie szczęścia przy pomyślnieyszey porze miłości, tyle mają powabu, wdzięku, naturalności i czucia, iż nigdy dostatecznie niemi nasycić się nie można. Lecz w tey nieprzebraney słodyczy trudno nie dostrzedz nayśmiertelnieyszego jadu zgorszenia. Chyba tylko chrześciańskiemi napojona maxymami czuła, a nawet i rozumna kobieta" potrafiłaby się wydobydź z sideł przez niego z wszelką sztuką, i naturalnością rozstawionych. Niech nikt nie sądzi, ii niegrzeczność jego mogła mu stać na przeszkodzie. Rzymianie mniey od nas nadskakujący, w miłości delikatnych żartów nie znali; on tylko po czułych uściskaniach sińce na szyi i licach swych kochanek zostawiał, inni im w gniewie oczy podbijali. Jeżeli kadzideł nie szczędził Messali, to także tylko strumieniowi czasu oprzeć się nie zdołał. Gdzie ten do rządu ma prawo, kto sił naywięcey posiada, tam wiecznie słabszy pod płaszcz mocnieyszego tulić się musi, a cnota, którą wdzięcznością zowiemy, występku pochlebstwa matką się staje. Niewiadomo, czyli przez zbytki i rozrzutność, czyli też przez chciwe Triumwirów grabieże, lecz jak w wierszu na pochwałę
Messali pisanym sam powiada, znaczny majątek i to w młodości postradał. Całą… więc w swym łaskawcy mając nadzieję, już to z urodzenia, już z obyczajów wieku i niewstrzemięźliwości, będąc słabym schorzałym i wiecznie kwiczącym, niedziw, ze do elegii tylko i pochlebstw mógł bydź zdolnym. Jakkolwiek zbyteczny zapał w pochwałach, odrazę za sobą pociąga, przecież te zręczne zwroty od przymiotów kochanek, od wypadków miłosnych, do sławy i czynów wodza, każdego zachwycać muszą. Nie jest Tybul bochaterem miłości naszego wieku, któryby sławie chciał składać życie w ofiarze. Pokóy n niego pierwszem ziemi bóstwem, a woyny i boje chciwego motłochu zawodem. Jakoż Rzymianie po większey części z tey tylko przyczyny z orężem w ręku przebiegali świat cały, aby sprowadzonym łupem ku upadkowi chylić oyczyznę swoję. Nie szczyci on się nigdy z męstwem i dzielnością owszem w gnuśności wielbi swe zalety, lecz kto w umysłach piękności szuka, pewnie cień Daryusza wyższym od Alexandra znaydzie. Ta jego naturalna tęsknota do wiey – skiey spokoyności, to wzdychanie do pasterskiego i na łonie wierney małżonki życia, jest tylko poety sztuką. Dla zepsutych ludzi nigdy ustronia powabów nie mają; znał on że elegia prostą bydź musi i że wtedy w nayprzyjemnieyszey występuje postaci, kiedy tylko nieco wzniośleyszą sielanką bydź się wydaje. Stąd jego zbyteczna pobożność, stąd ta niby ścisła wiara w naygrubsze zabobony swóy początek wywodzą. Czyli on piekła maluje przepaści, czyli pól elizeyskich ustronia, zawsze stosownie wesołym, smutnym, płochym lub poważnym okazać się umie. Ilekroć radość w wierszu jego zabłyśnie, zawsze na to zręcznie naprzód wysłaną bydź się wydaje, aby tem bardziey goniące ją… żale usmętnić mogła. Bez wątpienia Tybul elegistów przewodniczyć się zdaje; zbyteczna nauka Propercyusza, a nieczystość języka, często brak ozdób i wdzięku w pismach Katulla, świętnieyszym w porównaniu go czynią. Nikt w nim poety gorejącego nieśmiertelności nadzieją postrzegać nie będzie, mniey o potomność dbały, jak wszystko dla swey przyjaciołki poświęcić gotowy tak dla niey tylko pisać się zdaje. Zawsze jednaki a zawsze prosty, Ozdobny i czuły(1) Lecz są tez w nim mniey chwalebne obrazy, które dziś w żadnym poecie uchodzićby nie mogły i które w istotną, nawet wprawiają tłomacza obawę, czyliby nie było przyzwoiciey z wierności krzywdą, wypuścić je zupełnie, aniżeli w całey swey postaci przed nowego czytelnika stawiać oczy. Dziś w znanych nam pismach jego daje się postrzegać częsta przerywanie myśli, pewien brak związku, na którym nigdy w klassycznych poetach nie zbywa. Lecz trudną, istotnie byłoby sprawą rozsądzić, czyli on mając na oku roztargnienie smutkiem przytłoczonych ludzi, albo istotnie przy pisaniu roztargnionym będąc, do naturalności się przezto niekiedy zbliża, którey znowu zalety wa-
–-
(1)Stawny Mirabo, który, ile mi z listów jego wiadomo byt Tybulla tłumaczem, prawda, ze rozkochanym będąc, ale mowi o nim:…. ce delicieux Tibulle qu'il faut lire relire, savoir par cocur et relire encore.
Lettres orig… da Mirabeau, Vol. II. p. 343. Paris 1792.
da niezrozumiałości przewyższyćby mogła; czyli tez, co podobnieyszem, zawsze przepisywacze śrzednich wieków, już to może dla omyłek, nadpsucia oryginału, lub innych jakich przyczyn, niezupełnemi nas obdarzając rękopismami, jedynym tego są… powodem. Kłótnie o podobne rzeczy, jak żarliwemi bywają, tak mniey zasługują na uwagę naszę, nam dosyć niech będzie dla własney powiedzieć obrony, iż niekażdy brak zwięzłości z winy pochodzi tłumacza(1) W pracy naszey mieliśmy wszelkie prawidła na oku, co się jednak więcey nagannego znaydzie, to z Tybulla pochodzić nie będzie. Originałem było u nas wydanie bipontyńskie z roku 1783go. Przypiski staralismy się robić krótkie, wypuszczając z każdey rzeczy to, co z naszym przedmiotem w związku nie stało, a robiliśmy je tylko w razie większey potrzeby, aby niezbyt często czytelnika dla starych naduży- – (1) Że komu ciemnem! będą się wydawały elegie wymienine w odsyłaczu przy elegii IV tey księgi I. to pochodzi z braku jednego objaśnienia, którego ja dać nie myślę. Lecz tu szczególnie należy połowa elegii III. ks. II.
wać nowin. Co się tyczy interpunkcyi, już naprzód, ze starożytni mimo dążenie za ścisłą harmonią wyrazów, za śpiewnością całego toku, za gładkiem zaokrągleniem kresów, na znaki przestankowe i inne dosyć bacznemi w pisaniu nie byli, do czego im takie i z śrzednich wieków przepisywacze równie jak nowi krytycy dopomódz mogli, już tez, ze przy tłumaczeniu często nic nie zmieniając myśli, inny zwrot się jey daje, już nakoniec, ze nasi więcey udając czułości, rozrnaitszemi i w znakach się stali, uznaliśmy za konieczną potrzebę mniey w tym względzie z orginałem pilnować zgodności.
Ponieważ o Tybullu obce dzieła szczupłe podają nam wiadomości, a nawet i te, któreby tu na poparcie prawdy przytaczać należało dostatecznie usadowione nie są, gdy i sam Horacy mówiąc o Albiuszu niezawsze Tybulla rozumie, gdy nawet i rok urodzenia w własnych jego pismach wyszczególniony z zawierającym go wierszem, podług wszelkiego podobieństwa z Owidiusza wsuniętym zoztał, więc W po – dobney suchości źrzódeł nmieszczenie o nim biograficznego pisma nieprzyzwoitem byłoby przedsięwzięciem, stąd dając i kochankom jego pokóy bez dochodzenia ich… liczby, lub nazwisk prawdziwych, bez poszukiwania w nim niestałości przyczyn, kończymy te poświęcone mu i za przedmowę mające służyć myśli.
ALBIUSZA TYBULLA .
Księga I.ELEGIA I.
Bogactwa niechay sobie w jasnem złocie mnoży,
Niech pól uprawnych włoki płodne dzierży.
Kogo wciąż nieprzyjaciół bliski obóz trwoży,
Komu sen znika, gdy trąba uderzy:
Ubostwo memu życiu niech pokóy sprowadza, 5
Pokąd ognisko słabem światłem płonie.
Niechay wiejska ma ręka winorośle wsadza
I w czasie słusznym podrosłe jabłonie.
ie zwiedzie mię nadzieja, ale zbożem brogi
I winem czystem naczynia obdarzy. 10
Czy stoi posąg z drewna ja czczę w polu Bogi,
Czy z wieńcem kamień w drog zbiegn się zdarzy.
I które pierwsze jabłko lato mi wychowa,
Rolników Bogu z siebie dar uczyni.
15 Tobie z pól mych Cerero korona zbożowa
Niech przy podwojach wiewa się świątyni;
Niech dla straży ogrodów stojąc czerstwy w chłodzie
Swą kosą Pryap ptactwu zda się srogi.
I wy niegdyś szczęsnego, dziś W biedney zagrodzie
20 Zsyłaycie dary opiekuńcze Bogi.
Przedtem jałówki zdolney szukało się w stadzie:
Dziś jagnię z roli mey wielka danina
Jagnię dam wam przy którem wsi młodzież w gromadzie.
Zanuci: z niwa dobre dajcie wina.
* * *
25 Już darmo i za miernym dostatkiem dziś gonić
Lub sięgać długich podróżą przestrzeni:
Lecz wypada przed skwarem w cień się drzewa chronić
Do czystey wody bieżących strumieni.
mię teraz zawstydzi nieść widły przy wozie,
30 Lub biczem woły nękać przez zagony, -
Gdzie Brak wierszy w originale jest niewątpliwym, tam dawszy użyte tu znaki, sądziliśmy niekiedy za rzecz przyzwoitą zaniedbać rymowanie.
Albo jagnię pod pachą, lub płód z pola kozie
Przynieść od płochey matki zapomniony.
Wy zaś szczupłey gromady wilcy i złodzieje
Szczędźcie; do większey udając się trzody.
* * *
Dla liczenia tum co rok odwiedzał pasterza 35
Tum słodkiey mleko poświęcał Paladzie.
Sprzyiaycie bóstwa; z miernego stołu ofiary
I z szczupłych dzbanków przyymcie daniny,
Palone starożytny rolnik miał puchary,
A sam je z miękkiey lepił sobie gliny. 40
Nie są skarby bogaczów, ni plon w mem żądaniu.
Co nabył żniwem przodek oddalony;
Dosyć zbiór szczupły, dosyć spocząć na posłaniu,
Gdy może członki wzmocnić utrudzony.
O jak słodkim szum wiatru temu się wydaje, 45
Kto się w swey Pani łonie tulić może!
Ah jak miło, gdy Auster miękkie wody kraje
Znużonemu wilgocią dążyć na swe łoże!
Niecił mi się to uiści: z bogactw niech len słynie,
Kto wściekłość morza i pluski ponosi. 50
Niechay wprzod wszystko złoto z smaragami zginie,
Kim dla mey drogiey łza piękną twarz zrosi.
Tobie walczyć Messalo na morzu i ziemi,
Coś okrył sławą twe plemię, przystoi.
55 Mnie dziewica trzyma pęty niezłomnemi,
Czycham oddzwierny krnąbrnych podwoi.
Przy tobie ma Delio niech jako zgnuśniały
Słynę u świata, niech mię każdy stroni.
60 Oby w zgonie me oczy w ciebie się wlepiały!
Obym konając twą rękę miał w dłoni!
Zapłaczesz, gdy Delio na marach postanę,
Z łzami mieszane dasz pocałowania.
Zapłaczesz; nie z żelaza twe piersi skowane,
Ni krzemień serca twego nie osłania.
65 Z suchym okiem z pogrzebu tego w dom, nie wkroczy
Żadna dziewczyna, ni żaden z młodzieży,
Nie chciey dręczyć mych cieniów: niech się włos nie moczy,
Pomniy Delio, pomniy na lic świeży.
Póki losy sprzyjają łączmy dziś zapały;
70 W żałohnym kwefie stanie śmierć surowa.
Przyydą lata a z żartów i z miłości chwały
Siwizną kryta nie odnosi głowa.
Teraz służmy Wenerze, gdy łamać podwoje
I zwodzić walki nie przynosi skazy.
75 Tum ja wodź i rycerz; wy miecze i zbroje
Nieście zdaleka na chciwców swe razy,
Nieście i skarby wielkie; hardy pełnym brogim
Gardzę śmiało bogactwy, gardzę głodem srogim.ELEGIA II.
Doley wina i złagodź niem boleści nowe,
Niech mi jak z trudów sen powieki klei,
Zostawcie we śnie lubym rozmarzoną głowę,
Niechay śpi miłość, gdy w złey trwa kolei.
Pilna dana jest teraz straż mey ukochaney 5
I drzwi warownym zamkiem opatrzone.
Drzwi pana nieczułego niech w fali wezbraney
Deszcz, gromy z niebios tłuką was rzucone.
Albo się otworzcie, ale mnie…. mnie jedynie.
Niech zawiasy nie skrzypią okręcane skrycie. 10
Daruycie…. niech ta klątwa na mą głowę spłynie.
Daruycie proszę…..ah wy przebaczycie.
Przecieć jeszcze pomnicie moje do was modły,
Gdym wieńcem z kwiatów zdobił wasze ramy.
Delio uwódź zręcznie straży orszak podły. 15
–-
(1) Odważnym pomoc jest w Wenerze samey.
Ona wiedzie młodzieńca przez nieznane progi,
Ona drzwi zębem dziewicę otwierać,
Ona uczy jak w miękkie łóżko wstawiać nogi,
Ona jak cicho po ziemi je zbierać, 20
Ona zręcznych przy mężu migów poznać cele
I ukryć myśli w umowne wyrazy.
–-
(1) Fortes adjuvat ipsa Venus było u Rzymian przysłowiem,
Lecz tych uczy, co czynni, kochają się śmiele,
Których, ni cichość, ni czarne obrazy
25 Nocy nie trwożą. Strzeże by zbóyca zbrojony
Ranił, lub płacy za ubior chciał wzięty.
Kogo miłość ożywia w obce póydzie strony.
Bez zdrad obawy, bezpieczny i święty.
Nie zaszkodzi mi zima, co się w nocy sroży,
30 Ni deszcz, choć z chmury kropli zleje roje.
Niczem trudy, gdy Delia drzwi tylko otworzy
I na głos palca imię wspomni moje.
Człowieku czy niewiasto, która wyydziesz po mnie
Precz z świecą. Wenus sprawy kryje rada,
35 Nie baday mię o imię, trzymay nogi skromnie
I niech z pochodni blask na mnie nie pada.
A gdyby mię kto spostrzegł niechay milczy skrycie,
Niech wzywa Bogów, niech się prze z dowodem,
Bo gaduła poczuje z krwi biorącą życie
40 I z burzliwego morza Wenus rodem.
Ni mąż mu nie da wiary, jako mi prawdziwa
Przez czarnoxięstwa wróżka zaręczyła.
Tęm widział Z niebios W gwiazdy, gdy pola okrywa,
Jey wierszem zwraca bieg rzeka zawiła,
45 Ta śpiewem dwoi ziemię, z grobów prochy wodzi
Z ognisk święconych kości przywołuje.
Już na jey odgłos podziemnych tłum się duchów schodzi,
Już skropion mlekiem spieszno ustępuje.
Gdy zechce smutnie zaćmi niebiosa dokoła,
Gdy zechce śniegi w lecie zwabi mnogie, 50
Sama tylko Medei zjadłe ma mieć zioła,
Ją nawet liżą psy Hekaty srogie.
Od niey tobie dam pienia, siła ich uwiedzie
Trzykroć je śpieway, trzykroć spluy wśpiewaniu,
Nie uwierzy on drugim, nikt mu nie dowiedzie 55
W pulchnem nas widząc nawet sam posłaniu.
Unikay jednak innych, bo wszystko postrzeże
W dobrem mniemaniu o mnie tylko stały
Mam wyznać?(1) Ta twierdziła, iż śpiewem odbierze
Lub zielem miłość i zniszczy zapały. 60
Stanąłem wśród pochodni i w pogodney nocy
Złym bóstwom kokosz ołtarz krwią zmazała;
Nie by miłość zaniszczyć…. o wzajemność z mocy
Całey błagałem i aby trwać chciała.
* * *
–- (1) Quid credam (w oryginale) nie zunczy tu mam wierzyć lecz powierzyć, wyznać.
65 Z żelaza hydźby musiał, kto mogąc bydź twoim
Płochoby poszedł z bronią za zdobyczą,
Niech upędza Cylików zbitych męstwem swoim
Niech jego woyska wzięty kray dziedziczą
Cały i srebrem kryty, lub cały i w złocie,
70 Niechay szybkiego rumaka dosiada.
Ja woły chce przy tobie, ma Delio, w pocie
Połączać jarzmem na górach paść stada;
Jeźli ciebie w mych rękach los mi mieć dozwoli
Na płonney ziemi niechay mię sen chwyta
75 Czerni łoże purpurowe bez wzajemney woli,
Gdy opłakana noc znown zawita?
Bo ni pierze ni spodek tkany w piękne drzewa
Ni wody szelest miły sen na oczy wlewa.
* * *
Czyż Wenery gwałciłem święte bóstwo w mowie
80 I język teraz móy przypłaca karę?
Czy przyyść wszeteczny miałem, gdzie czczeni Bogowie
I z ognisk wyrwać wieńców ofiarę?
Jeślim winny upadnę sam chętnie w świątyni,
Z progiem święconym złączę usta moje
85 Ni klęknąwszy czołganie twarz mi zarumieni,
Uderzę głową o święte podwoje.
Ty dowcipny szyderco mey smutney niedoli:
Strzesz się, niejeden Bóg ci zasrożeje.
Już taki, co z miłości młodych drwił dowoli,
Zgiął kark w Wenery jarzmie, gdy siwieje; 90
On drżącym dzisiay głosem nuci słodkie pęta
I ręką trefi włos zbielałej głowy;
Nie wstyd go przy drzwiach czychać, ni lube dziewczęta
Wśrzod rynku bawić troskliwemi mowy.
Dziś chłopcy w koło niego, dziś się młodzież wije, 95
A każdy z tłoku w miękkie łono pluje.
Mnie szczędź Wenero, mc serce ci bije.
Pocóż gniew żniwa twe własne marnuje.