- W empik go
Album włoskie - ebook
Album włoskie - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 249 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Za błękitnych wód przestrzenią pożegnany kraj tam leży,
A przedemną rzymskich równin nieobjęta pustka senna;
Brylantowa gwiazda dzienna budzi ptactwo tych wybrzeży;
Cicha, błoga świtów pora, zabłąkany wiatr zabiega;
I w rej chwili żagle białe zwolna wznoszą się u brzega.
Jak motyle skrzydła wiotkie zwiewa cudna Aurora
Na wód modrych przestrzeń stałą tę flotylę łódek białą.
Gaje ciemne, zapomniane rozdzielają wieczne cienie;
Pług rolnika nie dotyka zapuszczone te przestrzenie.
Kędy miasto plennych kłosów, wielkich ojców rzymskich sława,
Posągami z pod tej ziemi rok do roku pięknie wstawa.
Strzeż się wodzić po tych łanach ciężkie pługi twe rolnicze,
Byś nie ranił żelaz ostrzem bogów spiących tam oblicze.
Zasiew dziejów był obfity, pamięć przeszłych dni u świata,
Toż się bogi zaludniła rzymska rola Cyncynata.
Nie zatarte ludów dzieje, barbarzyńców trud daremny,
Z każdą wiosną zabieleje z pod tych łanów świat podziemny;
I po prawie zająć przyjdą wśród żyjących miejsce swoje,
Niezrównanych natchnień dzieła bogi dawne i heroje.
Wyjdzie szereg w togach męzkich, prawa ludów dzierżąc w dłoniach,
I na wzgórze kapitolu na bronzowych ruszą koniach.
A brzęk kopyt ich rumaków po szerokich tętniąc schodach,
Przerażenia rzuci dreszcze po zamorskich w krąg narodach.
Wielcy męże nieśmiertelni przed niestartą chwałą waszą,
Na posągów cień grobowy barbarzyńcy miecz przypaszą.
Witaj! ziemio zapuszczona, gaje, cienie, puste drogi;
Nad górami, ruinami biesiadują stare bogi.
A myśl szczęsna, zczarowana widmy z myśleń błogich czasów,
Po nadmorskich gajach ściga rozpierzchnione widma lasów.
Tam jej znika satyr leśny, za nim Faun z brzmiącym fletem,
I z Wirgilim pletro rzymskie grecką lutnię trąca z Getem.
Gdzież wy natchnień złote wieki?
czas odmienny, myśl odmienna,
Lutnio bogów i pasterzv żegnaj, żegnaj pieśni senna.
Na błękitne wód przestrzenie czarodziejko rzucani ciebie,
W uszach moich dzwony huczą na Ojczyzny mej pogrzebie;
Głuchym jękiem odpowiada wieko ostrym bite żwirem,
I swobodna pieśń przepada nad rozlanych wód szafirem.ITALIA.
Do J. Ł,…
Zapomnij wszystko, zapomnij,
Coć tłum zawistny podawa,
Który szlachetność obrusza,
Obraża wyższość i sława.
I wrzaskiem nizkich złorzeczeń
Pewny, że sławę pozyska,
Tyfon w ciemnościach wylęgły
Na blask słoneczny się ciska…
Dawna to walka lutnistów,
Niechże cię rany nie bolą;
Oczyma spojrzyj Hesioda,
Jak walczy ojciec Apollo.
I ciesz się z słońca zwycięztwa,
W którem odnajdziesz część własną,
I w słońce wiecznie patrz, w słońce,
Dopókąd oczy nie zgasną.
Droga przed nami tak cudna,
Za wód błękitnych rozlewem
Italia tam nas powita:
Rzeźbą, muzyką i śpiewem,
Stu wieków wspomnień łańcuchem,
Błękitną ziemią i niebem,
I wszystkich marzeń obrazem,
I wszystkich marzeń pogrzebem…
Patrz, Tyburtyńskiej sybilli
Oto świątynia dotrwała,
O siedmiu greckich kolumnach
Nad przepaściami tak biała.
Nad falą rzeki szumiącej,
Co w mgły się kroplach rozpada,
Stoi pod błękit wzniesiona
Słonecznych natchnień kaskada.
Zdala od drogi zwycięzców,
Od Via Sacra Romana,
Stuletnia wieszczy sybilla,
W kozłową skórę odziana.
Pierś jej uwiędła szeroka
W ustawnej Apolla pracy,
Zdaleka świetnych ogrodów,
Gdzie śpiewa dworak Horacy.
Dzika samotna z tej skały
Wieszczenia rzuca nad Rzymem,
Duchem Apolla porwana,
Owiana z trójnoga dymem.
Z progów tej greckiej świątyni,
Z tej próżni zda się powstawa
Zżółkła, jak słońce od słońca,
I upalona jak trawa.
I woła z włosem rozwianym
Nad srebro siejącem Anjo:
Gwiazdo, dziewico błękitów,
Jestżeś ty Wenus Uranją?
Za sybilijskiem wołaniem,
Z dalekich Mantui wzgórzy,
Wirgiliusz wsłuchan w wieszczenia
Natchnione carmina wtórzy.
Po sennych marach Platona,
Patrz jaka roskosz się zbliża
Spełnionych bolów kielicha,
Roskosz trucizny i krzyża.
Na kaskatele perłowe,
Gdzie śpiewak pieśni donuca,
Cień tej niewiasty z nad Anjo
Dziwną żałobę narzuca.
Augustus Pater Patriae
W tych gajach zbył się Cezara;
Na czole wieniec różowy,
Złocista w ręku lśni czara.
Uśmiech mu usta osładza
Hyblejskiej pszczoły nektarem;
Zasiedli uciech wspólnicy
Z wiecznie zwycięzkim cezarem.
I pieśń się rzymska rozuzda,
Słów nie zadzierza wstyd prawy,
Horacy w piętro uderza,
Cezar go słucha łaskawy.
Z surowej mowy łacińskiej
Tyś wywiódł szczebiotkę grecką,
Tylko różnica zaiste
Heleńczyk śpiewał jak dziecko
Pindara ody pochwalne,
Muzy historyi herojów.
To dziel chwalebnych pochwała,
Nagroda trudów i znojów;
To wykrzyk z piersi swobodnej,
Co sam się z łona rozkuwa,
Gdy oko wielkość podziwia,
A serce bogów poczuwa.
Anakreonta bachantki,
Igraszki myśli nie zpsutej,
Do serca znajdą przystępy,
Młodym przypadną do nuty;
Gdy twoje wiersze ozdobne
Nad swobód spiewane grobem,
Będą tkaniną kunsztowną,
Martwym dla serca wyrobem.
Twa filozofja wygodna
Niewzniesie przyjaciół grona,
Ni twoja chwała wolności,
Ni twoja mierność chwalona.
O jakaż radość blask szerzy
Na krągłem śpiewaka czole!
Augustus Cezar Oktawian
Przy piewcy zasiada stole,
Co chociaż skromność wychwala,
Jak piękną radość pomierna,
Pańskim się wzrokiem zapala
Spełniając czary falenia.
Przy kaskateli perłowej
Wiecznie szumiącym tym szmerze,
Złocistą lutnię łacińską
Do rąk Augustów wieszcz bierze.
Wirgiliusz patrzy nań smutny,
Przyzwany pańskim rozkazem,
Ze wiek ten złotym nazywa,
Co się wypisał żelazem…
Każdy czas w podłych obfity,
W niecnych pochlebców z rzemiosła,
Ale nie w każdym nikczemność
Laurów liście odniosła.
I dziś podobnych czyż mało?
Przedajnych umysłów tyle;
Znasz ich niestety, to lepiej
Zapomnić o nich na chwilę.
Spiesz się, rzuć okiem na strony,
Nim wiatry jasną mgłę zetrą,
Widzisz tam puhar złocony
I złote łacińskie pletro.
Cień co zachodzi od Anjo,
Nad skały wzrasta, nad piny,
Na góry leci dalekie
Olbrzymi cień Tyburtyny.
Znikli, samotność dokoła,
Szum wód przerywa tę głuszę,
Jak krople kaskad na zioła
Wieszczenie spada na duszę.
I poruszona zwątpieniem
Swe siły odbiera wcale…
Przepaści, tęcze, potoki,
I srebrne włosy na skale.
Spadają syren fontanny,
Akant w rosistej topieli,
A w górze błękit poranny,
I ta świątynia się bieli.
Niżej z ciemności wulkanu,
Gdzie z szumem Anjo zapada,
Z podziemnej groty Neptuna
Jakiż cień do nas zagada?
Czy wyjdzie straszny Terezjasz,
Czy Ajax krzywdy swej mściwy,
Czy nas powiedzie Wirgili
Na smutne umarłych niwy?
Tu noc spoczywa straszliwa,
U nóg jej kona dzień złoty,
Nadzieja wita wędrowców,
Gołąb wyleciał z tej groty.
I wnet się słońcem obtóczy
Spiewaków niedoli struna,
Nadzieję pieją, gdzie huczy
Straszliwa grota Neptuna.
A dzwonek rzymskiej kampanii
Błogo podzwania im wtórem,
I oko Boże miłością,
I oko morza lazurem.
Pod czarną ziemią kampanii
Ciągną się ciemne smętarnie,
Długie katakomb podziemia,
Tęskne Chrystusa owczarnie.
A wszystkie drogi podziemne,.
Kaplice złote i freski,
Owiał duch błogi zaziemski
Ciszy i grozy niebieskiej.
Tam się pokłońmy wygnańcy,.
Uczcijmy twarze grabarzy,
Radości spłyną nam w dusze
Od ich słońc jasnych i twarzy;
Od łzawnic, krwawnic po ścianach.
Od tych napisów i znaków,
Od tych baranków, mozaik,
Kotwic, pasterzy i ptaków.
Te mroki mają światłości,
Ta światłość radości kryje,
Że to co ziemskie umiera,
Lecz to co boskie ożyje.
Bezbarwne oliwne drzewa
W powiewach szumią bez cieni,
Słońce kampanią zalewa,
Srebrnym się pasem brzeg mieni.
A dalej, dalej ul złoty
Pod skrzydły obłoku bieży,
Tryumf i razem grób cnoty,
Co w łonie katakomb leży.
Alić już okręt nas czeka,
Na brzegi pospieszmy kroku,
Żeglarz pogląda z pokładu
Z wymowną chmurą na oku.
Ojczyzną jego powietrze
I morskie wody bez końca,
I ten wiatr piersi chłodzący,
I ten szeroki świat słońca.
Nam nasze lasy ojczyste,
I nasze łany zbóż szumne,
Kędy kolumna słoneczna,
Oświeca rycerzy trumnę.
Patrz Cyrce skały nad morzem,
Zkąd płyną rybackie łodzie,
Brzęk złotej lutni Homera
Zda się rozbija po wodzie.
Chór towarzyszów wyprawy
Do Grecyi wraca z pod Troi,
Słońce na wieńcach ich sławy
I świetnej świeci się zbroi;
Lecz piękniej, niźli blask słońca,
Sława się mężnych rozlega,
Których roskosze ziem cudzych
Nie zatrzymały u brzega.
Niech nam się zdaje, że w grecki
Rytm się piosenka układa,
Że pieją dzieci wolności:
Niech żyje matka Hellada!
Partenopejskie już brzegi
Widać we słońca oprawie,
Czerwone skały Procidy
Ku naszej smieją się nawie.
Dalej my płyńmy, wciąż dalej,
Wiatr cichą falą nie wzruszy,
Tu siadał straszny Polyfem
Dmąc na fujarce pastuszej.
Gdzie jego pasły się trzody,
Dziś pomarańczy gaj woni,
Na brzegu brzęczy gitara,
I srebrna morza fal dzwoni.
Po białych schodach w ogrody
Droga wężuje się kreto,
Biały Neapol w mgle ginie,
Przed nami modre Sorrento.
Łódka o żaglu łacińskim,
Co na wpół masztu zawisa,
Ku brzegom Capri pomyka
Przypominając Odyssa.
Przezroczyście je mórz fala,
I z nad lazurów odmętu
Przenikliwemi promieńmi
Jaśnieje słońce z djamentu.
Zdaleka Wezuw podnosi
Swe szczyty do niebios stropów,
Rzucając ognie i dymy
Z odwiecznej kuźni Cyklopów.
Italja cała ztąd widna,
Wyspy na szklannej przestrzeni,
Owdzie Amalfi, Sorrento,
Dalej Syreny z kamieni.
Jaka tu cisza czarowną,
Jaskółek tylko tysiące
W przepaściach krąży bez końca
Nad lustro przestrzeni lśniące.
Woń innych światów zabiega,
Wiatr lekką łódką kołysze,
Zda się że serce Italii