Aleja Włókniarek - ebook
Aleja Włókniarek - ebook
„Gdyby Pan Bóg dzisiaj wygnał Ewę z raju, rzuciłby na nią przekleństwo: Będziesz dzieci rodziła jako prządka!”. To przekleństwo unosi się nad wszystkimi bohaterkami tej książki i wszystkimi kobietami, które pracowały w łódzkich fabrykach.
Szły do pracy, kiedy miały po kilkanaście lat i od tego momentu rytm ich życia wyznaczał tykający zegarek, w takt którego prządka musiała chodzić „jak koń w kieracie”, a całość żywota dzieliła się na trzy etapy: fabrykę, szpital, cmentarz. Nisko opłacane, wykorzystywane przez majstrów i właścicieli, przedwcześnie postarzałe. Dola łódzkich włókniarek stała się jednak siłą napędową zmian. Praca kobiet spowodowała przewrót, wymuszając wprowadzanie nowych przepisów i wywołując rewolucję obyczajową.
Do tej pory jednak nikt nie próbował dowiedzieć się, kim były, skąd przybywały i dlaczego zostawały w mieście, w którym wcale nie odnajdywały szczęścia. Marta Madejska próbuje zrozumieć nie tylko swoje bohaterki, ale także „miasto bez historii”. Z pytań o przeszłość zrodziła się opowieść o „fabrycznych dziewczynach”, bez których nie byłoby wielkich fortun, okazałych łódzkich pałaców ani odbudowanego łódzkiego przemysłu po II wojnie światowej. Zmieniali się właściciele fabryk, zmieniał się klimat polityczny, zmieniały się dekoracje, ale jedno pozostawało bez zmian – nadludzki wysiłek tysięcy kobiet.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8049-742-9 |
Rozmiar pliku: | 4,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wojciech Górecki Toast za przodków (wyd. 2)
Jonathan Schell Prawdziwa wojna. Wietnam w ogniu
Wojciech Górecki Planeta Kaukaz (wyd. 3)
Janine di Giovanni Tamtego ranka, kiedy po nas przyszli. Depesze z Syrii
Wolfgang Bauer Porwane. Boko Haram i terror w sercu Afryki
Wojciech Górecki Abchazja (wyd. 2)
Bartek Sabela Afronauci. Z Zambii na Księżyc
Anna Pamuła Polacos. Chajka płynie do Kostaryki
Paweł Smoleński Pochówek dla rezuna (wyd. 3)
Cezary Łazarewicz Tu mówi Polska. Reportaże z Pomorza
Ilona Wiśniewska Białe. Zimna wyspa Spitsbergen (wyd. 2)
Filip Springer Miedzianka. Historia znikania (wyd. 4)
William Dalrymple Dziewięć żywotów. Na tropie świętości we współczesnych Indiach (wyd. 2)
Barbara Demick Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej (wyd. 2)
Jacek Hugo-Bader Dzienniki kołymskie (wyd. 2)
Ben Rawlence Miasto cierni. Największy obóz dla uchodźców
Dariusz Rosiak Biało-czerwony. Tajemnica Sat-Okha
Jean Hatzfeld Więzy krwi
Aleksandra Boćkowska Księżyc z peweksu. O luksusie w PRL
Barbara Seidler Pamiętajcie, że byłem przeciw. Reportaże sądowe
Ewa Winnicka Był sobie chłopczyk
Cezary Łazarewicz Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka (wyd. 3)
Paweł Smoleński Syrop z piołunu. Wygnani w akcji „Wisła”
Marcin Kącki Poznań. Miasto grzechu
Piotr Lipiński Bierut. Kiedy partia była bogiem
Tomasz Grzywaczewski Granice marzeń. O państwach nieuznawanych
Cezary Łazarewicz Koronkowa robota. Sprawa Gorgonowej
Zbigniew Rokita Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium
Swietłana Aleksijewicz Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości (wyd. 4)
David I. Kertzer Porwanie Edgarda Mortary. Skandal, który pogrążyłPaństwo Kościelne
Rana Dasgupta Delhi. Stolica ze złota i snu (wyd. 2)
Karolina Bednarz Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet
Paweł Smoleński Królowe Mogadiszu
Rob Schmitz Ulica Wiecznej Szczęśliwości. O czym marzy Szanghaj
Marek Szymaniak Urobieni. Reportaże o pracy
Ola Synowiec Dzieci Szóstego Słońca. W co wierzy Meksyk
Jacek Hołub Żeby umarło przede mną. Opowieści matek niepełnosprawnych dzieci
Marcin Michalski, Maciej Wasielewski 81 : 1. Opowieści z Wysp Owczych (wyd. 2)
W serii ukażą się m.in.:
Ilona Wiśniewska Lud. Z grenlandzkiej wyspy
Remigiusz Ryziński Dziwniejsza historia
Maria Hawranek, Szymon Opryszek Wyhoduj sobie wolność. Reportaże z UrugwajuIdea długu nierozerwalnie wiąże się z ideą dziedzictwa. Jesteśmy dłużni wobec tych, którzy nas poprzedzali w tym, czym jesteśmy. Obowiązek pamiętania nie ogranicza się do pilnowania materialnego śladu, pisemnego czy innego, minionych faktów, lecz podtrzymuje poczucie bycia zobowiązanym względem innych, o których dalej powiemy, że ich już nie ma, choć byli. Spłacanie długu, lecz zarazem – powiedzielibyśmy – inwentaryzacja spadku.
Paul Ricoeur, Pamięć, historia, zapomnienie
Że możecie same po ulicach chodzić, koleją jeździć, o czem chcecie, o rozumnych książkach, czy nierozumnych plotkach w towarzystwie możecie rozmawiać, wszystko to winniście pierwszym rodowicom, co wśród szyderstw i wydziwiań drogę utorowały.
Narcyza ŻmichowskaAleja Włókniarzy. Jedna z najdłuższych ulic w Łodzi. Wielopasmowa arteria. Część drogi krajowej numer 1 i trasy łączącej północ Łodzi – dużego miasta w środkowej Polsce – z jej południem. Efekt modernizacji lat siedemdziesiątych XX wieku i fantazji urbanistycznych, które wciąż mocno tkwią w głowach dzisiejszych projektantów dróg. Zaczyna się od skrzyżowania z aleją Adama Mickiewicza (wieszcza polskiego urodzonego na Litwie) i ulicą Władysława Bandurskiego (biskupa archidiecezji lwowskiej, kapelana Legionów Polski), kończy na rondzie z ulicą Zgierską. Obecną nazwę nadano ulicy w roku 1977. W 2005 roku przemianowano jej fragment na aleję Jana Pawła II (papieża rzymskokatolickiego polskiego pochodzenia).
Szumnie zapowiadano, że nowa trasa szybkiego ruchu zostanie otwarta z okazji obchodów 22 Lipca 1977 roku. Prasa lokalna jednak milczy na ten temat, główną atrakcją lipca 1977 było symboliczne otwarcie nowej siedziby Zakładów Przemysłu Pończoszniczego „Feniks”, która de facto działała już od stycznia tamtego roku. Przewidywano, że po osiągnięciu pełnej zdolności produkcyjnej przedsiębiorstwo będzie dostarczać rocznie siedemdziesiąt dwa miliony siedemset tysięcy pończoch, rajtuzów i skarpet.
Łódź rozrastała się od XIX wieku za sprawą przemysłu włókienniczego. Dzięki niemu doszła do pozycji drugiego pod względem liczby ludności miasta w Polsce, by u progu XXI wieku, już po upadku przemysłu, spaść na pozycję trzecią. Na całym świecie przemysły tekstylne spoczywały i spoczywają głównie na barkach kobiet. Tak też było w Łodzi. Świadomość silnej feminizacji siły produkcyjnej weszła do języka potocznego. Nawet w PRL, kiedy preferowano „męskie” końcówki. „Górnicy i prządki są z nami!” – mówiono w rządzie, w kronikach filmowych i później w opozycji. Aleja musiała być jednak aleją Włókniarzy.
Aleja Włókniarzy Nazwa bez terenowego uzasadnienia, utworzona od rzeczownika „włókniarz” – „robotnik zatrudniony w przemyśle włókienniczym”. Nazwa upamiętnia zasadniczą grupę zawodową wśród robotników łódzkich1.
Nazwa ta jest poprawna gramatycznie, zgodna z zasadami tworzenia trzeciej osoby liczby mnogiej w naszym języku. Oni (włókniarze) i one (włókniarki) to razem oni (włókniarze). Dlaczego jednak potocznie mówiło się raczej o włókniarkach? Dlaczego, gdy patrzę na tabliczki z nazwą alei, mam poczucie, że coś nam odebrano?
*
Po raz pierwszy przyjechałam do Łodzi w sierpniu 2006 roku z miasteczka na północy Polski, żeby złożyć papiery na studia. Przywitał mnie nieistniejący już dziś w ówczesnej formie Dworzec Łódź Fabryczna. Na jego fasadzie wisiał duży czerwony banner z białym napisem: „Najpiękniejsze warszawianki to przyjezdne”. Nie wiedziałam, że to akcja Cezarego Bodzianowskiego z hasłem zaczerpniętym z piosenki Ireny Santor i że odnosi się do tysięcy łodzianek, które dojeżdżają lub uciekają do stolicy za pracą. Tamtego ranka z blasku wschodzącego słońca wyłonili się tylko rezydenci całodobowego baru Bonanza i pierwszy otwarty kiosk, w którym kupiłam mapę z zupełnie mi nieznajomą siatką prostopadłych ulic. Wcześniej wiedziałam tylko, że jest takie duże miasto w Polsce, nic poza tym. Rewolucję przemysłową omawialiśmy w szkole na przykładzie Manchesteru i nie rozmawialiśmy nigdy o likwidacji polskiego przemysłu. Uczono mnie, że Mickiewicz urodził się na Litwie i zmarł w Stambule, że Reymont dostał Nobla, o Westerplatte i powstaniu warszawskim, ale nigdy nie uczono mnie o włókniarkach. „Nie przejmuj się – mówili mi później znajomi z Łodzi – nas też nie uczyli”. W 2006 roku zupełnie nie mogłam zrozumieć tego miasta opustoszałych fabryk. Nie wiedziałam, kto w nich pracował. W kawiarnianych dysputach panowała wtedy przygnębiająca atmosfera. Kolejna fala emigracji zrywała więzi społeczne. Dyskusje o przyszłości nieraz kończyły się poczuciem bezsilności, które można było jedynie zalać wódką. Rozmowy o przeszłości nie były szalenie popularne i od wielu osób można było usłyszeć, że Łódź to „miasto bez historii”. W kolejnych latach ta sytuacja zaczęła się dynamicznie zmieniać, z różnymi skutkami. Walka o przemysłowe dziedzictwo Łodzi często dotyczyła wyłącznie fabrycznych murów, które – w przeciwieństwie do byłych robotnic – można jeszcze wprzęgnąć w nowe strategie promocji i rozwoju łódzkich przemysłów kreatywnych. Mnie wciąż dręczyły pytania o przeszłość.
W Dzień Kobiet 2011 roku napisy na tabliczkach na alei Włókniarzy od ulicy Liściastej do ulicy Bandurskiego zamieniły się na krótko na „aleja Włókniarek”. Specjalnie spreparowane kartki ze zmienioną końcówką nazwy ulicy – przy zachowaniu identycznych z oryginałem barw i czcionek – przygotowali w ramach akcji artystycznej właściciele łódzkiej Galerii Ikona. Swoje opłacone groźbą grzywny intencje tłumaczyli:
Przy maszynach włókienniczych przez dziesiątki lat pracowały niemal same kobiety, one poniosły też największe konsekwencje przemian ustrojowych. Chcieliśmy przypomnieć o kilkuset tysiącach tych, które pracowały przez dziesiątki lat na rzecz tego miasta w trudnych warunkach, w huku maszyn2.
A w innym miejscu:
Jedna z najruchliwszych ulic w mieście i dodatkowo trasa przelotowa przez Łódź to aleja Włókniarzy. Na każdym skrzyżowaniu kierowcy tysięcy samochodów od lat dowiadują się, że łódzkie włókniarki były mężczyznami. Z okazji 8 Marca podarowaliśmy kobietom odrobinę prawdy3.
Rok wcześniej wciąga mnie w swoją działalność grupa ówczesnych studentów i studentek z Łódzkiego Stowarzyszenia Inicjatyw Miejskich „Topografie”. „Nie chcemy wyjeżdżać – piszą w notkach o swojej organizacji w czasach, kiedy poprzemysłowa Łódź traciła kolejne setki młodych mieszkańców i mieszkanek po otwarciu dla Polski europejskiej strefy Schengen – zajmujemy się łódzką historią, chcemy rewitalizować tożsamość”. Stowarzyszenie wystartowało wtedy z projektem zbierania historii mówionych, który zamienił się w wieloletni program działalności. Te wywiady to było moje pierwsze zetknięcie się z opowieściami włókniarek. Przez jakiś czas próbowałam nawet napisać o tym doktorat. Od jednego z profesorów mojego wydziału usłyszałam: „Ale przecież klasa robotnicza jest passé…”.
*
Zofia: Zapylenie było widać gołym okiem, bo jak słońce padało nam z okna, to widać było w smugach promieni słonecznych fruwające „robaczki”, pyłek bawełny. Większość… Każda ma z oskrzelami i ze słuchem… Bo i szum. Tkalnia to trzask, a przędzalnia to szum. Każda ma teraz ze słuchem trochę nie tak…
Genowefa: Przecież prządka przędzie tylko jedną niteczkę, słabiutką, a później idzie to na przewijalnie, skręcalnie i robi się skręt. Dopiero te cieniutkie skręty się łączą. To kosztuje dużo pracy, żeby zrobić nić. Ja miałam trzy maszyny, po trzynaście metrów. Ale maszyna ma szpulki na obie strony. To jest harówa. Przędzalnia to… ech… Jak ten zegarek cyka, tak i ta prządka musi tak chodzić. Jak koń w kieracie…
Eulalia: Zegar był przy każdej maszynie. Bo to był akord. Od minuty do minuty się pracowało, żeby nadążyć na tych krosnach. Żeby złapać szpulkę, puścić i dalej iść. Bo tam zegar bił, bo to akord był.
*
Jeśli poprosić jakąkolwiek osobę związaną z tym przemysłem o opisanie procesu włókienniczego, odpowie zawsze: trzeba zacząć od włókien. Proces zawsze jest uzależniony od rodzaju włókna. Zwierzęca wełna wymaga czego innego niż roślinne włókna łodygowe, len i konopie, które trzeba połamać i wytrzepać. Z tego trzepania wylatują paździerze i stąd właśnie pochodzi nazwa październik, bo w tym miesiącu tłukło się nasze rodzime, sztywne włókno – len. A zupełnie inaczej należy się obchodzić z importowaną bawełną, z jej drobnymi, miękkimi włókienkami wytworzonymi wokół ziarenek. I zupełnie inaczej przędzie się nić z włókien kokonu jedwabnika. Im dłuższe włókna, tym cieńszą przędzę można uzyskać. No i ze szmat, z resztek i skrawków też można stworzyć nić, a przecież ludzkość nauczyła się produkować także sztuczne włókna. Kiedy jednak mamy już nić, a chcemy mieć tkaninę, zawsze dochodzimy do tego momentu, w którym musimy stworzyć wątek i osnowę.
Wiesia, inżynierka włókiennictwa: Zresztą osnowa i wątek przeszły też do innych obszarów życia, chociażby do analizy literatury (śmieje się). Osnowa to jest baza, a wątki mogą być różne. Tak jest w literaturze i tak jest we włókiennictwie. Ale wątek jest głupi, wątek będzie leciał na oślep, a wzór zależy od tego, jak ułożysz osnowę. I to jest cała filozofia tkania. To się nie zmienia od wieków. Tak jak i przędzenie. Sama zasada się nie zmienia, zmieniają się tylko techniki i elementy, które to tworzą…
*
M.M.: Mnie interesuje wszystko, naprawdę. Jakbyśmy mogły zacząć od początku, interesuje mnie wszystko po kolei.
Eulalia: To proszę bardzo. To, co pamiętam, to… Ale ja nie potrafię się wypowiedzieć, to by mnie pani musiała poprawiać.
M.M.: Ale nie, to nie jest prawda, że panie się nie umieją… Bo ja to słyszę od czwartej już rozmówczyni, że nie umie się wypowiedzieć, a potem opowiada bardzo pięknie całą swoją historię. Bo to jest jej historia…
Wspomnienia, które dziś jeszcze można uchwycić w wywiadach historii mówionej, były pierwszym etapem mojej pracy. Następnie cofałam się w poszukiwaniach coraz bardziej, aż do samych początków przemysłowej Łodzi. Ta opowieść zaczyna się w XIX wieku, bo to tam leżą źródła historii łódzkich fabrycznych dziewczyn. Kolejne rozdziały „snują się” w kierunku czasów współczesnych, choć prosta chronologia nieraz się załamuje: trwanie i zmiana w normach prawnych i w zwyczajach, silne emocje we wspomnieniach, fragmentaryczność źródeł, powtarzalność codzienności – wszystko to łamie prostą oś diachronii.
Rozpoczynając pracę nad tą książką, chciałam opowiadać o minionych pokoleniach robotnic wyłącznie ich głosem. Nie udało się. Po pierwsze, milczenie stało się już nieodłączną częścią ich historii, a ogromna jej część jest żmudna i nigdzie niezapisana. Składa się z heroicznej, skierowanej ku przeżyciu wytrwałości. Z bilionów utkanych metrów tkanin, wyżętych ścierek, obranych ziemniaków, niedospanych nocy. To powtarzalny rytm dni zanurzonych w powtarzalnym rytmie fabrycznej pracy, w powtarzalnym rytmie domowej krzątaniny. Po drugie, poszukiwanie alei Włókniarek to część mojego poszukiwania odpowiedzi na setki pytań o przeszłość i teraźniejszość.
W książce pada wiele terminów niezrozumiałych dla osób niezwiązanych z przemysłem włókienniczym. Idąc w ślad za nieporównanie bardziej doświadczoną pisarką, uznałam, „że najlepiej będzie umieścić większość wyjaśniających, opisowych fragmentów w sekcji nazwanej »Tył książki«, gdzie mogą je zignorować ci, którzy chcą przede wszystkim narracji, a odnajdą je ci, którzy z wyjaśnień czerpią przyjemność”4. Słowniczek włókienniczy wzbogacony jest o opisy procesu produkcji i pracy robotnic zaczerpnięte z wywiadów.
Będzie w tej opowieści mnóstwo wrzecion, ale żadnej królewny i ani jednego księcia.
1. Bielsko, Polska, 1937 rok
2. Chiny, 1932 rok
3. Indie, około roku 1942Przypisy końcowe
1 Zob. hasło „aleja Włókniarzy” D. Bieńkowska, E. Umińska-Tytoń, Słownik nazewnictwa miejskiego Łodzi, log.lodz.pl, bit.ly/2MKN6U6, dostęp: 27.04.2018.
2 Aleja Włókniarzy zmieniła się w aleję Włókniarek, lodz.gazeta.pl, bit.ly/2MKPdY1, dostęp: 18.03.2011.
3 E. Kamińska-Bużałek, Ukryta historia miasta. O Łódzkim Szlaku Kobiet, „Łódzka Gazeta Społeczna Miasto Ł”, nr 1, listopad 2013, miastol.pl, bit.ly/2KbLyky, dostęp: 30.05.2018.
4 U. K. Le Guin, Always Coming Home, Berkeley–Los Angeles 1985, przekład własny .
Fabryczne dziewczyny i milczenie
5 W. Puś, Dzieje Łodzi przemysłowej, Łódź 1987, s. 15.
6 K. P. Woźniak, Uwagi nad relacjami między społecznością polską a mniejszością niemiecką w Łodzi w latach 1918–1945. Stan i perspektywy badań. Egzemplifikacje Studia z historii społeczno-gospodarczej XIX i XX wieku, t. 1, red. W. Puś, Łódź 2003.
7 A. Gliszczyński, A. Mieszkowski, Łódź – miasto i ludzie Łódź, która przeminęła w publicystyce i prozie (antologia), red. P. Boczkowski, Łódź 2008, s. 29.
8 J. H. Hammond, Cotton is King, teachingamericanhistory.org, bit.ly/1LNQqa0, dostęp: 27.04.2018.
9 W. Reymont, Ziemia obiecana, t. 1, Wrocław 1996, s. 10.
10 Tamże, s. 114.
11 Tamże, s. 238.
12 M. Sikorska-Kowalska, Emancypacja społeczna i zawodowa robotnic łódzkich przełomu XIX i XX w. Studia z historii społeczno-gospodarczej w XIX i XX wieku, t. 1, red. W. Puś, Łódź 2003, s. 92.
13 W. Reymont, Ziemia obiecana, t. 2, dz. cyt., s. 600–603.
14 W. Reymont, Z konstytucyjnych dni tegoż, Pewnego dnia i inne nowele, Warszawa 1990, s. 124.
15 A. Gliszczyński, A. Mieszkowski, Łódź – miasto i ludzie, dz. cyt., s. 9.
16 Przytaczane tu notki pochodzą z dziennika „Rozwój” z lat 1897–1905.WYDAWNICTWO CZARNE sp. z o.o.
czarne.com.pl
Sekretariat: ul. Kołłątaja 14, III p., 38-300 Gorlice
tel. +48 18 353 58 93, fax +48 18 352 04 75
[email protected], [email protected]
[email protected], [email protected]
[email protected]
Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa
[email protected]
Sekretarz redakcji: [email protected]
Dział promocji: ul. Marszałkowska 43/1, 00-648 Warszawa
tel./fax +48 22 621 10 48
[email protected], [email protected]
[email protected], [email protected]
[email protected]
Dział marketingu: [email protected]
Dział sprzedaży: [email protected]
[email protected], [email protected]
Audiobooki i e-booki: [email protected]
Skład: d2d.pl
ul. Sienkiewicza 9/14, 30-033 Kraków
tel. +48 12 432 08 52, [email protected]
Wołowiec 2018
Wydanie I