- W empik go
Aleksander Fredro: szkic biograficzno-literacki - ebook
Aleksander Fredro: szkic biograficzno-literacki - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 218 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
przez
Fr. Henryka Lewestama .
Warszawa.
Nakładem Księgarni Gebethnera i Wolfa.
Krakowskie-Przedmieście Nr 415.
1876.
Дозволено Цензурою
Варшава 31 Марта 1876 года.
Druk E. Skiwskiego, Elektoralna Nr 98.
SŁÓWKO DO CZYTELNIKA.
Skromna praca niniejsza, drukowana w "Kłosach" przed ośmiu laty (tomy szósty i siódmy z roku 1868), wydana obecnie w oddzielnej, mało zmienionej odbitce, ma na celu traktowanie działalności znamienitego komedyopisarza ze stanowiska czysto objektywnego, bez żadnych ubocznych domieszek, bez żadnych mianowicie porównań z innemi koryfeuszami w rozmaitych dziedzinach naszej poezyi, które-to porównania, chociażby nawet i tendencyjnemi nie były, jeżeli zwłaszcza dotyczą najodrębniejszych pomiędzy sobą rodzajów twórczości, nie mogą w żadnym wypadku uchodzić za słuszną podstawę ku ocenianiu stopnia wartości poetów.
Poetą jest Fredro (ojciec), poetą-kapłanem w najpełniejszem znaczeniu tego wyrazu, a warując mu z duszy zaszczytne to miano, nie mniemamy potrzebnem za-
bawiać się w ustanawianie poetyckich, mniej więcej ogólnych lub szczegółowych hierarchij. Miejmy owszem nadzieję, że przy czysto bezwzglednem zapatrywaniu się na szlachetne zalety Fredry, sympatyczna ta postać nic nie tylko nie straci, lecz owszem zyskać już może tem jednem, iż przez łatwą do wytłómaczenia reakcyę pogląd ów nie wywoła oporu przeciw uznaniu pisarza ze strony tych właśnie, którzy skutkiem sądów jaskrawie ujemnych o swoich może znów ulubieńcach, mieliby prawo siebie uważać za pokrzywdzonych.
Jedną z cech najcharakterystyczniejszych każdego okresu historycznego w życiu pojedynczych narodów, równie jak w życiu ludzkości, jest przedewszystkiem osobliwsze tegoż okresu zamiłowanie w pewnych szczegółowych rodzajach literackiej twórczości, albo też stanowczy, nie dający się z razu wyjaśnić wstręt przeciw innym. Dziś naprzykład we wszystkich niemal piśmiennictwach europejskich epos leży odłogiem, nie tylko dla tego, że ustąpić musiało pierwszeństwa prozaicznej swej zastępczyni, to jest powieści, lecz głównie, że samo życie i studya wyparły z nas wszelkie poczucie epickiego spokoju i kształtów epickich. Dramatowi jakoś nie wiele lepiej się wiedzie, – bo jeżeli już, biorąc ogólnie, poezya dramatyczna najsprzeczniejszym między sobą podlega tendencyjnym obłędom, tedy tragedya po szczególe straciła swoją normę wiekową i chwieje się między pathosem natury a sentencyą deklamacyjną, – komedya zaś, której podstawą nie jest już życie lekko swobodne, rozwijające się z siebie w ruchach pełnych i w jaskrawościach ciepłej mowy potocznej, ta komedya po prostu nie zasługuje dziś właściwie na miano komedyi, jakoż ze smutkiem wyznać musimy, że na niej zbywa współczesnej nam epoce prawie zupełnie.
Jeżeli jednak obok potopu komedyj francuzkich, zalewającego wszystkie sceny Europy, może w jakiś wejść obrachunek szczupły zastęp naszych w obecnej epoce komedyj oryginalnych, niepodobna w nich od pierwszego zaraz wejrzenia nie poznać owego sceptycyzmu, który nas nuży, zamiast ubawić, owego nadmiaru refleksyi, w którym akcyę zastępuje czczy frazes, a charakter wypływa z opisu, nie z czynu. U nas wyrobiły się komedye rozumujące i uczuciowe, właściwie nie co innego jak dramy, to jest coś nakształt niby tragikomedyi, utwory właściwie bez stałego zasadniczego pojęcia, w których poeta zwykle nie umie ani stwarzać nowych motywów tragicznych, ani też istniejących komicznych trafnie uchwycić.
Otóż w obec takich aspektów, jakie przedstawia nam dzisiejsza poezya sceniczna, nikomu zapewne nie wyda się dziwnem, iż pragniemy zwracać się myślą do tych jej objawów, które bądź-to do dawniejszej, bądź też do bliższej należąc przeszłości, wyobrażają w naszej literaturze jakieś zapełnienie owego działu, który dziś zupełnie prawie leży odłogiem, – jakiś energiczniejszy postęp w kierunku jasno wytkniętym. Twórcami tych objawów byli u nas, po protoplaście Zabłockim, dwaj mianowicie poeci, z których jeden, lubo wśród nas jeszcze goszczący, odzywa się do nas już tylko echem swojej przedkilkudziesięcioletniej twórczości, – drugi przed laty niewielu pożegnał ziemską gościnę. Poetami tymi są: Aleksander Fredro i Józef Korzeniowski. Obaj zbogacili naszą literaturę dramatyczną płodami niepospolitej, niezaprzeczonej wartości, – obaj wprowadzili do niej żywioły bezwarunkowo swojskie – i dowiedli tem samem, że życie spółeczeństwa w wydatnych lub typowych jego jednostkach, aby tylko zapatrywać się na nie ze stanowiska nie zamglonego przesądem ani do zbytku dodatnim, ani uwłaczająco ujemnym, może być szczęśliwie pochwycone i oddane w komedyi, i że taka komedya, pomimo wszystkich krzyków ludzi zawistnych, pomimo oburzenia dotkniętych w niej osób, pomimo spaczonej oceny krytyków jednostronnych, hołdujących wyłącznie tym lub owym teoryom, może, a nawet i musi zdobyć sobie trwałe w tem spółeczeństwie znaczenie. Postanowiwszy wedle sił naszych wyświetlić powody i istotę takowego znaczenia, a zarazem wielce zajmujący fakt literacki oprzeć na podstawach konieczności i prawdy, zamierzyliśmy w dwóch studyach, a raczej szkicach, przedstawić przebieg, wypadki, rodzaj talentu i myśl kierowniczną twórczości scenicznej tych dwóch najcelniejszych dramatyków polskich, co przy zadziwiającem ich zrośnięciu się z całem ich otoczeniem, jednocześnie pozwoli wyciągnąć charaktery – stykę epoki i miejscowości, niemal może dziesiątka lat lub zaścianku, pod wrażeniem których tworzyli swe dzieła.
Dzisiejsza praca nasza poświęcona jest Fredrze, którego imię od blizko pół wieku związane jest ściśle z historyą polskiego teatru, i który, pomimo że wiele z tego, co to imię na scenie naszej przedstawia, dziś już bezpowrotnie przebrzmiało, żyć będzie na niej, dopóki smak ukształcony i poczucie piękna nie przestaną odzywać się między nami. Chcąc uczcić pisarza tak wpływowego na ogół, pamiętajmy, że dla nas otaczającą go aureolą wyłącznie są jego pisma i odźwierciadlona w nich szlachetność jego umysłu, – że przeto niespożyty ten pomnik, jaki sam Fredro sobie postawił, wynieść należy na właściwy jemu piedestał; jakoż liczymy nie tylko na pobłażanie, lecz na przyklaśnięcie, jeżeli bryła marmuru do piedestału tego użyta, nie będzie obrobiona filigranowo, lecz wyciosana w zarysach może nieco szerokich, aby tylko wyrazistych, aby odpowiadających charakterowi posągu.
Aleksander hr. Fredro , po kądzieli praprawnuk słynnej poetki Elżbiety Drużbackiej, prawnuk po mieczu znakomitego historyka i filozofa Andrzeja Maksymiliana Fredry, z którego pism zwykł brać epigrafy do wszystkich swoich komedyj, urodził się 1793 roku w gnieździe swojego rodu, Surochowie, pod Jarosławiem, w ziemi Przemyskiej, w Galicyi. Szczegółów o pierwszych latach jego życia niewiele jest nam wiadomych.
Nauki pobierał w domu, a charakteru będąc raczej zamknięte w sobie, aniżeli skłonnego do wesołości młodzieńczej, nie dawał niczem jeszcze poznać zarodków siły i twórczości komicznej, które się później tak świetnie w nim rozwinęły. Zarodki te przecież rychło już spoczywały w tym badawczym, młodocianym umyśle, który całą zdolność wytężał na poznanie swojego otoczenia, na uchwycenie zarówno indywidualnych, jak społecznych wad i śmieszności, i w którym, pod powłoką smętnego nieraz dumania, dojrzewał szybko bystry zmysł spostrzegawczy, któregoby z pozoru trudno się w nim było domyśleć. Po raz pierwszy to usposobienie wewnętrzne przyszłego poety objawiło się na zewnątrz, kiedy licząc dwanaście lat życia, bez widocznego znikąd impulsu, bez niczyjego przyczynienia się, zabrał się nagle do napisania komedyi, której treść z ustnych wspomnień samego autora przechował nam w swoich Portretach Literackich Lucyan Siemieński. Pomysł w niej dziecinny wprawdzie, ale oryginalny i nadający się w wykonaniu do scen wielce komicznych: – W nieobecności rodziców, którzy w dzień świąteczny pojechali na nabożeństwo, dzieci w domu zostawione z nudów nie wiedzą co robić. Proszą się tedy starej klucznicy o różne łakocie do zabawy, a gdy ta im stanowczo odmawia, dowcipny lokaj Michał przychodzi im w pomoc, bo obwinąwszy się w płachtę straszy zabobonną kobietę, która rzuciwszy klucz od spiżarni, kryje się pod poduszki…..