- promocja
Alkoholik - instrukcja obsługi - ebook
Alkoholik - instrukcja obsługi - ebook
"Życie z alkoholikiem boli – ta książka ma sprawić, by bolało mniej. Nie jest grzechem kochać alkoholika – grzechem jest kochać go głupio i podtrzymywać jego uzależnienie. Alkoholik to książka dla współuzależnionych kobiet. Daje przykłady rozwiązań, pokazuje jak wybrnąć z trudnych sytuacji, ale w żadnym przypadku nie mówi, że będzie łatwo. Łatwo nie będzie, ale może być spokojniej. Jest to książka dla każdego, kto w mniejszym lub większym stopniu spotkał się z problemem uzależnienia. A takich ludzi jest w Polsce blisko 10 mln. Wielu z nas ma kogoś takiego w rodzinie lub wśród znajomych. A co najważniejsze, jest to też książka o związkach, które potrzebują pomocy - bo tam gdzie jest alkohol pojawiają się problemy. Ta książka jest też dla osób samotnie, latami borykających się z problemem uzależnienia u swoich bliskich. By zobaczyły, że nie są same. Że inne/inni mają podobnie. Żeby też zrozumiały, że nikt z nas nie jest na tyle mądry, żeby pokonać alkoholizm. Ani swój, ani tym bardziej kogoś innego.(…) To tak, jakby ktoś chciał sam, bez pomocy fachowców, wyleczyć sobie zapalenie płuc czy samodzielnie przeprowadzić operację na otwartym sercu. Tego się po prostu nie da zrobić. Trzeba wiedzieć jak. Trzeba być uzbrojonym w wiedzę. Ta książka nie zastępuje terapii. Ma ona zachęcać do podjęcia terapii.(…) Spróbować zobaczyć, że może być inaczej. Że twoja miłość nie musi być cierpieniem. Możesz dalej kochać alkoholika i to nie musi tak boleć." (fragment)
Ewelina Głowacz (1974 – 2012) psychoterapeutka systemowa, certyfikowana specjalistka terapii uzależnień. Absolwentka (tytuł magistra) Uniwersytetu Śląskiego (Wydział Pedagogiki i Psychologii). Ukończyła ponadto: Studiom Pomocy Psychologicznej oraz studium Terapii Uzależnień w Instytucie Psychologii Zdrowia w Warszawie, kurs zastosowania ustawień systemowych w psychoterapii indywidualnej i grupowej akredytowany przez Polskie Towarzystwo Ustawień Systemowych oraz Międzynarodowy Kurs Mistrzowski Ustawień Systemowych prowadzony przez Berta Hellingera. W psychoterapii od 1995 r, najpierw jako terapeuta uzależnień a od 2003 r. jako terapeuta psychoterapii systemowej i indywidualnej. Prowadziła w Bielsku-Białej, w Żorach i w Rybniku prywatny gabinet psychoterapii indywidualnej i małżeńskiej.
Jolanta Reisch-Klose, dziennikarka prasowa i radiowa, laureatka ogólnopolskich nagród branżowych, autorka opowiadań dla dzieci. Długoletnia redaktorka Polskiego Radia Opole. Publikowała także w prasie ogólnopolskiej (Polska The Times), lokalnej (Nowa Trybuna Opolska) oraz w polskojęzycznej prasie w Wielkiej Brytanii (Polish Express, Goniec Polski, Link – Polska). Absolwentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Aktualnie kontynuuje edukację na studiach podyplomowych (Studium Literacko Artystyczne, tzw. Szkoła Pisarzy) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Redaktor naczelna Magazynu Przedsiębiorcy Śląsk Cieszyński i Podbeskidzie. Inicjatorka bielskich Biznesowych Spotkań Śniadaniowych. Działaczka organizacji pozarządowych (Fundacja Lunita, Stowarzyszanie Wolna Szkoła Waldorfska ).
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64190-53-7 |
Rozmiar pliku: | 524 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Książka jest dla każdego, kto zetknął się z problemem uzależnienia w swoim otoczeniu. W Polsce kilka milionów osób, częściej, np. codziennie w domu, czy rzadziej, w pracy, w swoim środowisku, styka się z problemem alkoholizmu. Przyznajcie, każdy z nas ma kogoś takiego albo w rodzinie: męża, żonę, tatę, mamę, brata, szwagra… albo wśród znajomych: przyjaciela, kolegę, sąsiada, współpracownika…
Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w zaleceniach do Programu Rozwiązywania Problemów Alkoholowych na lata 2010-2013 podkreśla, że sporo pieniędzy i pomocy przeznacza na pomoc dla osób uzależnionych. Dostępność terapii oraz liczba chorych, którzy się leczą, jest coraz większa. Rzeczywiście, w Polsce coraz lepiej funkcjonuje lecznictwo odwykowe oraz pomoc w środowisku lokalnym na poziomie gminy. W każdym mieście działa co najmniej jedna poradnia leczenia uzależnień. W wielu miastach powstają oddziały dzienne leczenia uzależnienia od alkoholu. Czyli nie trzeba jechać i spędzać kilku tygodni w ośrodku stacjonarnym, tylko można codziennie z domu przez dwa miesiące przychodzić na terapię. A oferta pomocy dla członków rodzin nie jest zbyt bogata.
Pacjentów uzależnionych przybywa, zmniejsza się natomiast liczba współuzależnionych biorących udział w terapii: żon, członków rodzin, DDA. Jest ich zbyt mało. W przeszłości zdarzało się, że w poradni odwykowej działały trzy grupy alkoholowe i trzy grupy dla współuzależnionych. Nie wiadomo, dlaczego ostatnimi czasy to się zmieniło. Teraz bywa tak, że dalej są trzy grupy alkoholowe i tylko jedna dla współuzależnionych, i na dokładkę niezbyt liczna.
Związek z osobą uzależnioną to transakcja wiązana – biorę ją/jego i jego picie w pakiecie. Ta książka jest przede wszystkim dla tych, którzy są blisko związani z uzależnionymi. W jakikolwiek sposób blisko związani: czy to jest przyjaciel, mąż, żona – ktokolwiek. Dla tych, którzy kochają alkoholików, dla których pijący jest kimś bliskim. Kochają i chcą im pomóc. Gdy kocha się alkoholika, jest się z nim blisko – taki rodzaj relacji boli. Jest to miłość, która bywa cierpieniem.
Kochać alkoholika to trudna miłość. Może się wydawać, że im bardziej się kocha, tym bardziej boli. Czasami im bardziej osoba współuzależniona stara się, tym bardziej nie wychodzi. Wtedy myśli sobie: im bardziej jestem dla niego miła, im więcej mu pomagam, więcej mu daję, tym on mnie gorzej traktuje i tym bardziej cierpię. Ta książka jest dla tych, którzy na co dzień przeżywają tę trudną miłość.
Gdy się jest z pijącym, trzeba czym prędzej przejść od miłości ciepłej i wybaczającej do miłości twardej. Trzeba powiedzieć: nie przestaję cię kochać, ale zaczynam ci tę miłość inaczej okazywać. Nie zgadzam się na to, co mnie z powodu twojego picia spotyka. I też w tej miłości zaczynam bronić siebie. W skrócie: ciebie kocham, ale twojego picia nie, wobec twojego picia będę twarda. I poprzeć te słowa czynami.
Ta książka jest też dla osób samotnie, latami borykających się z problemem uzależnienia u swoich bliskich. By zobaczyły, że nie są same. Że inne/inni mają podobnie. Żeby też zrozumiały, że nikt z nas nie jest na tyle mądry, żeby pokonać alkoholizm. Ani swój, ani tym bardziej kogoś innego. Jeżeli ktoś nie kontroluje swojego picia – nie jest w stanie zapanować nad swoimi zachowaniami związanymi z piciem, nie kontroluje okoliczności, a czasem miejsca związanego z piciem i robi wiele rzeczy, które są destrukcyjne – to tym bardziej nie jest w stanie kontrolować tego kogoś, kto stoi obok. Jeżeli sam pijący nad tym nie panuje, to nie zapanuje nad tym również osoba współuzależniona. Nie zapanuje ani nad nim, ani nad jego piciem. Tego się nie da zrobić. To tak, jakby ktoś chciał sam, bez pomocy fachowców, wyleczyć sobie zapalenie płuc czy samodzielnie przeprowadzić operację na otwartym sercu. Tego się po prostu nie da zrobić. Trzeba wiedzieć jak. Trzeba być uzbrojonym w wiedzę.
Ta książka nie zastępuje terapii. Ma ona zachęcać do podjęcia terapii. Nawet jeśli nie całościowej, to warto chociażby kilka razy skonsultować się z terapeutą. Spróbować zobaczyć, że może być inaczej. Że twoja miłość nie musi być cierpieniem. Możesz dalej kochać alkoholika i to nie musi tak boleć.
Tę książkę warto mieć pod ręką również po to, by biorąc udział w terapii, zaglądać do niej w jej trakcie lub po zakończeniu. Gdy rzeczywistość znów zacznie zgrzytać, gdy zachowanie męża/partnera przestanie być akceptowalne, warto tę książkę otworzyć, żeby sobie pewne rzeczy przypomnieć. To jest też książka dla tych, którzy już coś wiedzą, są po terapii, żeby sobie pewne zachowania mogli utrwalić.
Alkoholizm jest stary jak ludzkość. Potwierdzają to opisy historyczne, z Egiptu sprzed tysięcy lat przed narodzeniem Chrystusa. Już wtedy produkowano tam, popularne do dzisiaj, piwo pszeniczne. A jeden z faraonów skazał na śmierć swojego astrologa za to, że się upił i źle przewidział wylew Nilu. Władca kazał go za to ściąć. Czyli, na ówczesne czasy, alkoholik poniósł konsekwencje swojego picia.
Mocny alkohol pojawił się dopiero w średniowieczu, gdy Arabowie wymyślili destylację. Naturalna destylacja, do 14%, jest wystarczająca, żeby produkować wino. I nie trzeba było wódki, żeby pijący byli uzależnieni. Przy czym tak naprawdę do dzisiaj nie wiadomo, dlaczego jedni uzależniają się od alkoholu, a jedni nie.
Potrzeba oszałamiania się istnieje w ludziach od zawsze. A alkohol oszałamia, poprawia nastrój. W tej kwestii od czasów biblijnych niewiele się zmieniło. Jeden z pięknych opisów stanu upojenia można znaleźć właśnie w Biblii, a mówi on: Zdajesz się jednocześnie przebywać w głębinach i na szczycie masztu. Ludzie uwielbiają ten stan!
Niemal od zawsze ludzie zmagali się z alkoholem. Zawsze były kobiety kochające alkoholików. Zawsze były kobiety pragnące odciągnąć alkoholika od alkoholu, bardziej zainteresować rodziną, sprawić, żeby przestał pić. I ludzie zawsze znajdowali na to jakieś sposoby, bardziej lub mniej skuteczne. Do ścinania głowy włącznie.
Sposoby wymyślane latami przez kobiety pokutują do dziś, bo kobiety wciąż posługują się tymi tradycyjnymi metodami. No a jakie są tradycyjne metody „na alkoholika”? Na przykład dziecko, żeby się mężczyzna bardziej przywiązał i nie chodził do knajpy. Inne? Proszę bardzo – pić z nim, zabierać alkohol, przeszukiwać kieszenie, żeby nie miał za dużo na picie. Kontrolować! To jest pierwszy sposób, który przychodzi i zawsze przychodził kobietom do głowy. Jak partner pije, trzeba go troszkę przytrzymać. Trzeba troszkę za nim podążyć, trzeba mocniej go kontrolować. Przykłady mamy w literaturze, np. w Chłopach. Kobiety zawsze chodziły po mężczyzn do knajpy, zawsze ich pijanych z szynku wyciągały. Czasem same, czasem z dziećmi na ręce lub u boku.
Osoby, którym przyszło żyć z uzależnionym, nie mają łatwo. I zawsze będą miały trochę trudniej niż rodziny, w których nie ma problemu alkoholizmu. Ale one też mogą mieć swoją normalność. Tylko muszą się trochę postarać, muszą włożyć w to więcej pracy. Pracy nad sobą i nad swoim związkiem – i ta książka może być w tym pomocna.
„Ta książka zmieni twoje życie” – gdy ktoś tak pisze, pisze nieprawdę. Jeszcze żadna książka nie zmieniła człowiekowi życia. Tylko on sam może to zrobić. To, co zmienia nasze życie, to działanie. Można zmienić swoje życie pod wpływem innej osoby, smutnych lub radosnych okoliczności, doświadczeń. Można też zapragnąć je zmienić pod wpływem lektury. Mamy wielką nadzieję, że ta książka pomoże zachęcić kobiety do działania. Działanie sprawi, że związek z alkoholikiem nie będzie tak mocno boleć, a rzeczywistość nie będzie tak daleko odbiegać od marzeń. Sprawi, że będzie bardziej normalnie.
W maju 2007 roku w tygodniku „Polityka” (19/2007) opublikowano raport o kobietach współuzależnionych, nazywając ich sposób funkcjonowania „chorobą dobrych żon”. Jednak w kryteriach medycznych taka choroba jak „współuzależnienie” nie istnieje. Medycznie rozpoznaje się najczęściej zaburzenia adaptacyjne, przewlekłą reakcję na stres czy zespół stresu pourazowego. W praktyce terapeutycznej używa się definicji współuzależnienia autorstwa Zofii Sobolewskiej, która podaje, że współuzależnienie to utrwalona forma uczestnictwa w długotrwałej i trudnej lub niszczącej sytuacji życiowej ograniczającej w sposób istotny swobodę wyboru postępowania, prowadząca do pogorszenia własnego stanu i utrudniającą zmianę własnego położenia na lepsze” (Z. Sobolewska, J. Mellibruda, Koncepcja i terapia współuzależnienia, „Alkoholizm i Narkomania” 3/97).
Definicja ta brzmi bardzo sucho. Prościej można powiedzieć, że współuzależnienie to rodzaj nieprawidłowego, niesłużącego danej osobie przystosowania się do trudnej, problemowej sytuacji nadużywania przez partnera/partnerkę alkoholu. Nieprawidłowego, ponieważ prawidłowe przystosowanie spowodowałoby, po rozpoznaniu problemu i ocenie możliwości jego rozwiązania, szybkie wyjście z takiej sytuacji. Co ważne, współuzależnienie dotyczy jedynie dorosłych osób, takich, które w relacje z pijącym wchodzą dobrowolnie, które teoretycznie mogą wybrać inną formę poradzenia sobie z problemem alkoholowym w rodzinie. Współuzależnienie nie dotyczy dzieci, dotyczy zaś żony, męża, partnera, wspólnika – osoby świadomej, dorosłej, zdolnej do samodzielnego funkcjonowania. Sednem współuzależnienia jest to, że wchodzi się w nie jako osoba wolna, mająca inny wybór i mimo szkód, problemów, trudności tkwi się w tej relacji ciągle, próbując ją zmienić. Dzieci nie mają wyboru, są skazane na taką rodzinę, jaką stworzyli dla nich dorośli. Cechą współuzależnienia jest to, że im bardziej ktoś skupia się na rozwiązaniu problemu z alkoholem partnera, podejmuje decyzje i robi rzeczy, które nie tylko picia nie rozwiązują, ale je podtrzymują. Czyli mąż, zamiast zaprzestać, pije coraz więcej, bo zachowanie żony to picie podtrzymuje. (Więcej o współuzależnieniu w rozdziale 6).
Co jest sednem współuzależnienia, jego osią? Istotą jest skoncentrowanie na uzależnionym, czyli prowadzenie życia w odniesieniu do innej osoby – moje życie jest uzależnione od innej osoby, moje emocje zależą prawie wyłącznie od tego, co robi, mówi, jaki jest mój partner. To jak być czyimś satelitą, on jest gwiazdą, a ja planetą na jego orbicie. Statystycznie rzecz ujmując, leczy się tylko od 5 do 10 procent alkoholików (jak wynika z danych szacunkowych Polskiej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych), a współuzależnionych jeszcze mniej. Ostatnio nawet ten odsetek się zmniejsza. Dostrzegają to praktycy, prowadzący terapię w poradniach leczenia uzależnienia i współuzależnienia.
Dlaczego tak się dzieje? Leczenie, sama terapia nie są atrakcyjne, a kobiety współuzależnione znajdują sobie wsparcie w różnego rodzaju grupach, na przykład samopomocowych. Poza tym często nie trafiają na terapię współuzależnienia, lecz na terapię nerwic. Część z nich podejmuje terapię indywidualną u psychoterapeutów. Część współuzależnionych szuka innego rodzaju pomocy – nie w poradniach odwykowych, tylko w poradniach zdrowia psychicznego. Oparcia szukają w Internecie, a pewna grupa trafia właśnie do poradni leczenia uzależnień.
W naszym kraju – jak ocenia PARPA – jest około 800 tysięcy osób uzależnionych i 2 do 2 i pół miliona osób pijących szkodliwie, nadmiernie. Licząc, że większość ma rodzinę, można bez wahania założyć, że w mniej lub bardziej bezpośredni sposób z alkoholizmem lub nadużywaniem alkoholu styka się nawet 10 milionów ludzi. Dzieci, żony, mężowie, rodzice osób pijących nadmiernie i uzależnionych. Jedna trzecia społeczeństwa.
Kochać alkoholika to nie grzech, grzechem jest tylko kochać go głupio, czyli w taki sposób, który wspiera jego uzależnienie. Większość rzeczy pisanych do tej pory na temat alkoholizmu była absolutnie serio, często ubrana w skomplikowane naukowe sformułowania. I dobrze, bo to temat niezwykle poważny. Jednak w tej książce, pisanej na podstawie wiedzy i wieloletniego doświadczenia terapeutycznego, prawda o piciu, uzależnieniu, współuzależnieniu i sposobach radzenia sobie z tym jest powiedziana słowami prostymi, zrozumiałymi, choć nieraz ostrymi i krytycznymi. Dokładnie tak jak na prowadzonych przez terapeutkę grupach, by przekaz był prosty, krótki i zrozumiały.
Historie współuzależnionych kobiet są solą tej książki. Niemal każda z czytających znajdzie w nich cząstkę siebie. Wszystkie opisane tutaj historie zdarzyły się naprawdę. Niemniej są przedstawione w sposób uniemożliwiający identyfikację. Ale czytając tę książkę, wiele kobiet może pomyśleć – tak było! To moja historia! To mnie tutaj opisano! I zawsze będzie to prawdą, bo te historie, historie kobiet współuzależnionych, są bardzo do siebie podobne. Jakby ktoś stał z boku, podsłuchiwał i opowiadał jako swoją.
Trzeba mocno zaakcentować, że nikt w tej książce nie będzie namawiał kobiet współuzależnionych, by wychodziły z takiego związku. Związek, który trwa kilka czy kilkanaście lat, niełatwo opuścić. Poza tym tak naprawdę rzadko jest to absolutnie niezbędne. Jeżeli kobieta zdecyduje się na zakończenie związku, jest to jej samodzielna decyzja. Ważniejsze, by zrozumiała, co się w tym związku dzieje. Jakie mechanizmy nim kierują? Życie z pijącym boli! Czasem bardziej, czasem mniej. Trzeba zrobić wszystko, żeby bolało jak najmniej.
Nie ma na to rad uniwersalnych. Takich, które zawsze, na 100 procent zadziałają. Instrukcja zawarta w tej książce będzie skuteczna wtedy, gdy żyjąca z alkoholikiem kobieta zrozumie, dlaczego on robi to, co robi, mówi, co mówi i postępuje w taki, a nie inny sposób. Instrukcja ta dotyczy nie tylko samego uzależnionego, ale też i współuzależnionej. Pamiętajmy, że współuzależnienie tworzy się w relacji, więc obydwoje mają w tym mechanizmie swój udział. Mechanizmy uzależnienia i współuzależnienia są do siebie przystające, pasują jak puzzle. Zawarte w tej książce wskazówki należy traktować jak pomysły na inne podejście do problemu nadużywania alkoholu w swojej rodzinie.Rozdział 1 Gdzie jest mój puzzel?
Większość nas przynajmniej raz w życiu układała puzzle. Po kilku godzinach starań mamy już niemal cały obrazek. Brakuje tylko jednego elementu. Niestety, bez tego puzzelka obrazek jest niepełny, niekompletny. Trzeba go koniecznie znaleźć!
Podobnie bywa ze związkami, w których pojawia się problem alkoholowy. W jaki sposób rozpoczyna się związek z trudną osobą? Być może wyjaśni to teoria brakującego puzzla.
Wzmianki, może nie do końca na ten temat, ale poruszające podobne wątki, pojawiają się w literaturze psychologicznej. Na przykład w Poza zasadą przyjemności Zygmunta Freuda¹ czy w Żyć w rodzinie i przetrwać autorstwa Robina Skynnera i Johna Cleese’a². Z polskich autorów temat poruszał Jacek Santorski w Jak żyć, żeby nie zwariować.
Według niego, poznając osobę przeciwnej płci i wchodząc z nią w relacje, traktujemy ją jak ekran, na którym wyświetlamy film o idealnym związku. Partnerzy nie potrafią zaakceptować tego, że w pewnym momencie film się kończy i okazuje się, że wybrana osoba nie jest idealna. Wiążą się z następną osobą i na niej „wyświetlają” swój film. Ale wciąż nie widzą jej taką, jaka ona jest, tylko projektują na nią swoje idealne wyobrażenie.
Rzecz ociera się o banał – młoda kobieta (choć może być też starsza, „po przejściach”) spotyka mężczyznę. I ten mężczyzna pasuje do jej życia jak brakujący puzzel do niedokończonej układanki. Wpasowuje się. Tę historię terapeuci słyszą setki razy. Powtarza się w opowieściach kolejnych pacjentek. Związek z trudnym facetem, facetem pijącym lub narkomanem, zaczyna się od pewnego rodzaju olśnienia. Jest wielkie „Łup!”. I dziewczyna (kobieta) zakochuje się na śmierć i życie. Jest tak, jakby wszystko w jej życiu właśnie tylko na tego faceta czekało. Oto scenariusz, według którego można pisać kolejne historie związków pijącego mężczyzny i współuzależnionej kobiety.
Współczesne koncepcje tłumaczące współuzależnienie podkreślają, że aby do niego doszło, potrzebnych jest kilka elementów. Tymi elementami są:
♦ związek z alkoholikiem,
♦ osobowość przedwspółuzależnieniowa,
♦ przystosowanie się do patologicznej sytuacji.
Jednak faktyczną przyczyną takiego związku jest wielki,
lecz niezaspokojony głód miłości. Stoi za tym pragnienie bycia kochaną, akceptowaną oraz potrzebną. Inną rzeczą, która również stoi za tym, że kobieta wejdzie w destrukcyjny związek z pijącym mężczyzną, jest jej sposób wychowania, a szczególnie przekonania, które z domu wyniosła. Przekonania są bardzo trwałym tworem, często nawet nie wiemy, że je mamy. U kobiet współuzależnionych pokutują przekonania, np. że kobieta nie może żyć bez mężczyzny; że samotna kobieta jest niepełnowartościową osobą; że za to, co dzieje się w rodzinie, odpowiedzialna jest jedynie kobieta; że jeśli coś w małżeństwie nie wychodzi, to pewnie ona za mało się starała, itp.
Związek z alkoholikiem
Młode dziewczęta zwykle wybierają partnera w sposób bardzo, bardzo nieświadomy. Ważne są ich pierwsze doświadczenia, to, co „wyniosły” z domu. Ich ojciec może nawet niekoniecznie pił, ale był trudnym człowiekiem. Na przykład niewiele się odzywał, był wycofany, zawsze nieobecny, bardziej zainteresowany siedzeniem po godzinach w pracy lub dłubaniną w garażu. I nagle spotykają mężczyznę, który mówi: „Ja czegoś takiego nigdy nie zrobię!”. Który mówi: „Mój ojciec popijał, ale ja nigdy bym nie zafundował moim dzieciom tego, co mnie spotkało”. Mężczyzna mówi dokładnie to, co chcą usłyszeć. Trafia w ich głód miłości. Właśnie tak wyobrażały sobie idealnego mężczyznę.
Potem, już podczas terapii, te kobiety mówią: „Całe życie na takiego mężczyznę czekałam”. Potrafią tak mówić nawet dwudziestokilkulatki: „Był zupełnie inny niż moi koledzy, rówieśnicy. Wiedział, czego chce, był konkretny”.
A więc siedemnasto – czy osiemnastoletnia dziewczyna spotyka mężczyznę. Są to pewnie jej pierwsze miłosne uniesienia. Ona nawet nie ma specjalnych oczekiwań wobec mężczyzn. Nie zawsze potrafi je nazwać. Mogą to być słabo określone nadzieje typu: „Chciałabym, żeby był inny niż mój ojciec” albo: „Żeby był podobny do mojego ojca”.
Zwykle są to kobiety o obniżonym poczuciu własnej wartości. A nawet jeżeli tak nie jest, to w rodzinnym domu większości z nich – w czasie terapii to się ujawnia – panował większy rygoryzm lub brak pochwał. Stawiano im za to wysokie oczekiwania, musiały na przykład dobrze wyglądać i świetnie się uczyć. Wychodząc z takiego domu, bardziej potrafią spełniać oczekiwania innych, a nie zawsze mają pomysł na siebie. W tej sytuacji związek, rodzina, dzieci są atrakcyjnym rozwiązaniem.
I nagle spotykają chłopaka lub mężczyznę, który mówi do nich tak, jak nikt do tej pory nie mówił. Mówi nawet niekoniecznie miłe rzeczy. Po prostu mówi, jak chce żyć. Ma sprecyzowaną wizję przyszłości. Mówi o tym, że chce mieć rodzinę i snuje wizje „normalnej” rodziny. W tak młodym wieku, mówiąc o rodzinie „normalna”, myśli się – idealna. Czyli taka, w której wszystko dobrze się układa, w której mąż i żona są dla siebie dobrzy, wspierający, mają gromadkę uśmiechniętych dzieci – obrazek jak z reklamy. Zwykle jest tak, że wszystko to pasuje do wyobrażeń dziewczyny lub młodej kobiety niczym brakujący puzzel.
Natychmiast rodzi się między nimi pewien rodzaj więzi. Ona od razu myśli o nim inaczej – widzi tylko jego zalety, widzi go „wielkim”, w swojej wyobraźni dodając mu talentów, urody, możliwości. Wiele kobiet już po pierwszym spotkaniu czuje się zaangażowanych.
Ideał na wyciągnięcie ręki
Starsze kobiety, po nie zawsze dobrych doświadczeniach z mężczyznami, takiego pana puzzla mogą spotkać po kolejnym rozczarowaniu, kolejnym zawodzie. Kiedy obiecują sobie, że już nigdy żadnego faceta, żadnej miłości, żadnych związków. Nagle zjawia się on, niczego od niej nie chce, mówi, że sam dużo przeszedł i rozumie. Jest pomocny, miły, przyniesie jej niespodziewanie jakiś drobiazg, który ją rozczuli. Potem pomoże w jakiejś drobnej sprawie, przyjdzie na herbatę, a tak dobrze się z nim rozmawia, że zasiedzi się do jakiejś nieprzyzwoitej godziny. I tak po kilku tygodniach ma u niej cały dobytek w postaci niewielkiej walizeczki i samochodu pod blokiem.
Często kobiety nie wiedzą, jak to się stało, że nagle zupełnie obcy facet panoszy się na ich kanapie, zajada kolację i dysponuje ich kontem. On może nawet niekoniecznie pasował do ich życia. Niekoniecznie nawet na niego czekały. To bardziej on wpasował się w ich życie w taki sposób, że nawet nie zauważyły zmiany. Właśnie jak brakujący puzzel.
Wiedza psychologiczna wskazuje, że jeśli coś takiego się zdarzy, takie „Łup! I jak grom z jasnego nieba”, to należy uciekać. Teorie psychodynamiczne mówią o tym, że to jest rodzaj narcystycznej projekcji. Przecież tego człowieka nie znasz. To skąd ta więź? Tymczasem dziewczyny po latach wciąż z zachwytem wspominają: „O rany! Jak on mówił! Ja już na trzecim spotkaniu czułam się tak, jakbyśmy się znali od lat…”.
Jedna z pacjentek wspominała, że kiedy po jednym z pierwszych spotkań chłopak odwiózł ją do domu, natychmiast zadzwoniła do przyjaciółki z wieścią, że spotkała może nie tego jedynego, ale absolutne niezwykłego i wspaniałego mężczyznę.
Na czym więc polega ta narcystyczna projekcja? Dziewczyna czy chłopak w jakiś sposób wyobrażają sobie swojego wymarzonego mężczyznę lub kobietę – jaki (jaka) będzie, jak będzie się zachowywał (zachowywała), jakie będzie miał (miała) cechy. I dziewczyna spotyka mężczyznę, który właśnie taki jest, przynajmniej w jakiejś części. Odpowiada temu, co ona projektuje, czyli w jej oczach staje się właśnie takim mężczyzną, jakiego sobie wymarzyła. Wtedy tylko to się liczy. Nie widzi innych cech, nie widzi realnie tego mężczyzny. Widzi tylko te cechy, które odpowiadają jej wyobrażeniu. Zakochuje się więc bardziej w swojej iluzji, w swoim wewnętrznym obrazie idealnego mężczyzny niż w nim samym. Jedna z pacjentek, Joanna, mówiła o swoim partnerze, że miał wszystkie cechy, które ceniła u mężczyzn. Gdyby, wyobrażając sobie ideał, miała dodać jeszcze jakieś walory, on już je miał. Nawet przewyższał jej idealne wyobrażenie mężczyzny.
To dość łatwo zauważyć. Kiedy po drugim spotkaniu dziewczyna zastanawia się, jak na imię będą miały ich wspólne dzieci i myśli: „Jaka ja będę z nim szczęśliwa”, to w grę wchodzi właśnie ten rodzaj relacji. Stąd teoria puzzla. Facet pasuje do życia kobiety właśnie jak brakujący element układanki. Dziewczyna (kobieta) myśli: „Ten mężczyzna! To jego brakowało w moim życiu. Z nim będę czuła się spełniona. To jest ten jedyny, którego kocham. Wybrałam go sobie, on jest najlepszy na świecie. Jest the best”. I na zasadzie puzzla on jej, na pewnym poziome, bardzo odpowiada. Mówi, robi i zachowuje się dokładnie tak, jak ona chce. Jak w poniższej historii.
Dziewczyna, Mariola, poznaje mężczyznę (oczywiście „puzzel”), który od chwili poznania nie tyle jest mężczyzną jej marzeń, ile te marzenia przewyższa.
Opowiadała później:
On miał wszystkie te cechy, które chciałam, żeby mężczyzna miał. Mało tego, jakbym jeszcze kilka miała wymyślić, to on już je miał. Zachowywał się i funkcjonował dokładnie tak, jak chciałam, żeby było.
Mariola miała dość oryginalne zainteresowania, w tym muzyczne i teatralne. Maciek interesował się dokładnie tym samym. Gdy opowiadała o ulubionej scenie w ulubionym filmie, okazywało się, że Maciek uwielbiał dokładnie to samo. Dzwonił do niej wieczorem i mówił: „Wiem, czego słuchasz”. I nigdy się nie pomylił! Do tego stopnia, że pewnego dnia gdzieś się umówili i przyszli ubrani w podobnym stylu i podobnej kolorystyce. Co sobie może taka dziewczyna pomyśleć? Taki mężczyzna! Takiego jak się pokocha to na całe życie! Takiego mężczyzny nic nie przebije.
Emocje przeżywane w relacji z takim facetem muszą być ekstremalne. Bo to jest absolutnie ten! Nie można być już przecież bardziej szczęśliwą. Bardziej odpowiedniego mężczyzny nie można znaleźć. Mr Right na 100 procent. A potem coraz częściej zdarza się, że ów mężczyzna odmawia szczęścia, bo nie zachowuje się tak, jak się zachowywał. Był ideałem, a tu nagle mówi kobiecie coś przykrego albo się upija. To ją unieszczęśliwiało.
Mariola wybaczała swojemu facetowi bardzo wiele, bo takiemu wybaczy się wszystko. Zdrady, kłamstwa, życie na jej koszt… Maciek to był taki gość, który wiecznie szukał pracy, a żadna nie była dla niego wystarczająco dobra.
Podobne sytuacje zdarzają się dziewczynom wykształconym, zarabiającym na siebie. Nie widzą problemu w tym, że mężczyzna nie pracuje. „No przecież on jest wielki gość i nie pójdzie za 1200 zetów na miesiąc pracować. Szuka dużo lepszej okazji”. A to, że jednocześnie ona go utrzymuje, to cóż takiego? Takiemu się wybacza. Przecież to jest TEN mężczyzna!
Dziewczyny (kobiety) często chcą wierzyć w mit: jesteśmy idealną parą! Jesteśmy ponad to wszystko. Dwie połówki jabłka. Żeby tylko! Wyjątkowe dwie połówki jabłka. Nie jakieś tam zwykłe, zwykła dziewczyna i zwykły chłopak, którzy spotkali się na dyskotece. My jesteśmy lepsi. Interesujemy się lepszą literaturą, słuchamy lepszej muzyki i mamy bardziej wysublimowany gust teatralny.
Związki tego rodzaju spaja projekcja narcystyczna. Na początku przecież ona nie zna tego mężczyzny (on nie zna tej kobiety). Wzajemnie projektują na siebie idealny obraz partnera (partnerki). Gdy pasują do swoich projekcji, związek tworzy się bardzo szybko. I jest bardzo silny. Jak większość związków współuzależnieniowych.
Para w takim związku ma poczucie ogromnej bliskości, wyjątkowości swojej relacji, szczególnie ona z nim. Jest to idealne porozumienie na poziomie ciała, emocji, intelektu i duszy. Więc gdy w tym związku coś jest nie tak, kobiety bardzo silnie to przeżywają, szukając winy w sobie (bo przecież nie w idealnym facecie). Uważają, że są do niczego, cierpią, mają kryzysy i stany depresyjne, do myśli samobójczych włącznie. Na dłuższą metę są po prostu wykończone. Doświadczają emocji, jakich zwykły człowiek doznaje zaledwie kilka razy w życiu. A one przeżywają je codziennie. I to przez kilka lat. Emocji tych nie da się potem tak po prostu usunąć. Nie daj Boże, aby dziewczynę spotkało to w młodym wieku. Potem będzie jej trudno z kimkolwiek się związać. Jeżeli najpierw oczywiście wyjdzie ze związku uzależnieniowego.
Marysia pochodzi z domu, w którym oboje rodzice byli pijący. Od kilku lat jest z Szymonem. Wcześniej była związana z Adamem, uzależnionym od narkotyków. I mimo że od siedmiu lat jest w relacji z kimś innym, czasem mówi:
Takich rzeczy jak z Adamem w moim nowym związku nie przeżywam. Tak silnych emocji, tak silnych doznań. Zarówno uniesień, jak i wręcz przeciwnie.
Oczywiście Marysia cieszy się z tego, że nie wyszła za narkomana i nie musi się z nim dzisiaj męczyć, ale ma ciągle w pamięci emocje, które w niej poprzedni związek wyzwalał. Tę siłę. Można nawet śmiało powiedzieć, że część kobiet jest wręcz uzależniona od silnych przeżyć, jakich uzależniony partner im dostarcza.
Więzi mocne jak lina okrętowa
Paradoksalnie, związki z mężczyznami uzależnionymi są szalenie mocne. To związki o silnej dynamice, w których ciągle coś się dzieje. Zwykle takie związki prędko się zawiązują.
Szczególnie kobieta szybko czuje się zaangażowana. Można też takie związki określić inaczej: ten konkretny mężczyzna jest odpowiedzią na pewne deficyty dziewczyny (kobiety). Na przykład na jej niskie poczucie własnej wartości. Trochę tak jakby ten facet stanowił odpowiedź losu na jej potrzeby. Wiele kobiet określa to tak: „To było jak prezent od życia. Już myślałam, że zawsze będzie tak nijako, że nic się w moim życiu nie zmieni i nagle… go spotkałam”.
Ale są też przypadki odmienne. Dziewczyny, które od początku widzą, że życie z tym mężczyzną będzie trudne. Może im się wydawać, że w dzisiejszych czasach już tak jest, bo przecież dawno minął romantyczny XIX wiek; obecnie każdy facet ma jakiś problem. „Ale – myślą – ja go zmienię!”. Myślą sobie: „Nikt mu nie dał szansy…To dobry człowiek, tylko trochę pije… On na pewno przy mnie się zmieni… Moja miłość to pokona!”.
Kasia leżała w szpitalu po poważnej operacji. Na sąsiednim oddziale leżał Sławek, dwadzieścia lat od niej starszy. Kasia pochodziła z pijącej rodziny i była dziewczyną w typie szarej myszki. Nawet jeśli podobała się rówieśnikom, to nigdy nie przyjmowała tego do wiadomości. Czuła się brzydka i niechciana. Dlatego atencję Sławka traktowała najpierw z niepewnością, a potem się w nim natychmiast zakochała. Sławek przynosił jej kwiaty, prawił komplementy i opowiadał o wspólnym wspaniałym życiu. Związek ich trwał po wyjściu ze szpitala, a Kasi nie zraziło nawet to, że na pierwszą randkę przyjechał z godzinnym opóźnieniem i kompletnie pijany. Na początku wymyśliła sobie – moja miłość go uleczy, sprawi, że nie będzie pił. Na fali wielkiej miłości przyjęła jego oświadczyny i odbył się huczny ślub. Potem była z nim dlatego, że przecież nie opuszcza się bliskiej osoby w nieszczęściu. Znosiła upokorzenia, wstyd bycia żoną alkoholika w małym miasteczku. Dawała się szantażować emocjonalnie groźbą samobójstw. Związek trwał ponad 10 lat, zanim Kasia zdecydowała się z niego wyjść i była to – jak dzisiaj mówi – najtrudniejsza decyzja w jej życiu.
Pokochać potencjał
Cechą współczesnych dziewczyn jest patrzenie na związek z trudnym facetem z perspektywy: „Ja widzę w nim potencjał! To jest szalenie zdolny facet. Z poczuciem humoru…”. I nic w tym dziwnego. Bo jaki bywa alkoholik? Jest duszą towarzystwa. Ma fantazję. Jak żaden mężczyzna wcześniej wyrwie wybrankę w środku nocy na szaloną zabawę taneczną. Dlatego dziewczyna widzi w nim potencjał. Zakochuje się nie w nim, tylko w tym, kim on mógłby być, gdyby nie pił. Dostrzega jego wady, ale patrzy niejako ponad nimi. Chce widzieć w nim to, co najlepsze.
Świetnym przykładem może być historia Beaty. Dynamiczna młoda kobieta, z sukcesami zawodowymi, robiąca błyskotliwą karierę. Zakochała się w mężczyźnie, który chciał zostać pisarzem. W takim niespełnionym artyście. Gdy się poznali, pracował jako dziennikarz. Potem zwolniono go z pracy. Wydawać by się mogło, że taka dziewczyna jak Beata nie zwiąże się z trudnym mężczyzną. Spełniona, świadoma swojej wartości. Świetnie radząca sobie w pracy. I co bardzo ważne, niemająca problemów w relacjach z innymi ludźmi. Zajmująca kierownicze stanowisko. Wydawałoby się – gdzie temu facetowi do niej?
Ona pokochała jego potencjał. Kochała jego romantyczną aurę. Jakie to on piękne rzeczy napisze (kiedyś, w nieokreślonej przyszłości) i wtedy będzie z niego dumna, stojąc u jego boku! Tymczasem on nie był w stanie utrzymać się w żadnej redakcji. To ona, pracując w pokrewnej branży, umawiała go na kolejne rozmowy kwalifikacyjne, pomagała zdobywać kolejne zlecenia. Poszła nawet na terapię i miała świadomość, że zbudowała sobie świat ułudy. Ale wciąż kochała go takim, jakim mógłby się stać. A wcale nie był, bo mężczyzna mimo młodego wieku, czyli około trzydziestki, był już zdeklarowanym alkoholikiem. Jego poziom destrukcji był tak duży, że bez długotrwałego profesjonalnego leczenia nie było szans, żeby zrobił coś konstruktywnego ze swoim życiem.
To właśnie ten typ związku, gdzie kobiety zakochują się w potencjale, jaki widzą w mężczyźnie. W przekonaniu, że on jest taki świetny, taki fajny, tylko picie mu przeszkadza. Ten rodzaj zakochania jest charakterystyczny dla dziewczyn, które robią karierę, idą do przodu i gdzieś „przyplątuje” im się taki właśnie mężczyzna. Fajny, gdyby nie jego picie. A że w życiu poradziły sobie z wieloma rzeczami – skończyły dobre studia, utrzymały się w obcym mieście, zdobyły dobrą pracę – to uważają, że poradzą sobie z uzależnieniem kochającego i kochanego mężczyzny. Tak bardzo zakochują się w jego potencjale, że po kilku spotkaniach czują się mocno zaangażowane w związek.
Jeśli po pierwszym spotkaniu z mężczyzną masz wrażenie, że jest super, jest doskonały, to jest to raczej wskazówka, by lepiej mu się przyjrzeć, a nie od razu tracić głowę. Taki wniosek płynie z doświadczeń wielu lat pracy terapeutów z uzależnionymi i współuzależnionymi. „Łup i czary mary” nie może być realne. Po pierwszym, drugim spotkaniu można w sobie co najwyżej wzbudzić zainteresowanie.
Tymczasem jeżeli po pierwszym, drugim spotkaniu masz wrażenie, że ten mężczyzna pasuje jak brakujący puzzel, że jest tym, którego tak bardzo ci w życiu brakowało, to znaczy, że patrzysz na niego z perspektywy własnych deficytów. Wtedy właśnie zostaje spełniony pierwszy warunek, konieczny, by w przyszłości doszło do współuzależnienia.
Inaczej mówiąc, kobieta musi być „gotowa” na spotkanie takiego mężczyzny. Musi mieć swoiste „wyposażenie” osobowościowe (rysy osobowości zależnej, zaniżone poczucie własnej wartości), w jej życiu zdarzyły się określone rzeczy (np. pochodzi z rodziny alkoholowej), żeby akurat ten facet był dla niej niczym brakujący element układanki.
Osobowość przedwspółuzależnieniowa
Pierwszym elementem jest osobowość przedwspółuzależnieniowa, czyli to, co działo się przed zakochaniem. Taka suma dotychczasowych doświadczeń. U bardzo młodych dziewczyn suma wcześniejszych doświadczeń sprowadza się do tego, z czym spotkały się w domu rodzinnym. Wiele z dziewczyn lub kobiet wiążących się z uzależnionymi – z wieloletniej praktyki terapeutycznej wynika, że jest to zwykle około 60% – miała również uzależnionych ojców.
Samo życie z osobą uzależnioną, mieszkanie z nią pod jednym dachem nie musi doprowadzić do tego, że zaistnieje współuzależnienie. Czasem jest tak (chociaż niezmiernie rzadko), że kobieta żyje z uzależnionym i nie ma cech współuzależnienia. Zwykle jest to kobieta w miarę stabilna emocjonalnie, samosterowna, czyli taka, która jest w stanie sama podejmować decyzje.
Małżeństwo czy związek, w którym jest problem alkoholowy, to rodzaj relacji zależnościowej. Co jest konieczne, aby zaistniało współuzależnienie? Przynajmniej jedna osoba musi mieć rysy osobowości zależnej (osobowość może być zależnościowa z różnych powodów, np. kobieta miała bardzo silną relację z matką, co też stanowi rodzaj zależności; w dorosłym życiu też będzie wchodziła w relacje zależnościowe z mężczyznami). Osobowość zależnościowa to warunek konieczny, żeby współuzależnienie zaistniało.
Typem osobowości przedwspółuzależnieniowej jest osobowość zależna. Martin Seligman, jeden z najlepszych amerykańskich psychopatologów, w Psychopatologii³ określa osobowość zależną jako taką, która unika odpowiedzialności. Ważne życiowo decyzje podejmują za nią inni. To inni mówią jej, co ma robić, gdzie ma pracować, z kim się przyjaźnić, w co się ubierać, jak się zachowywać. Taka osoba podporządkowuje swoje potrzeby potrzebom innych ludzi. Właśnie tych, od których jest zależna. Boi się, że jeśli postawi na swoim, to zniszczy relację. W obawie przed odrzuceniem zgadza się na znoszenie krzywd fizycznych i psychicznych, na bycie ofiarą. Kiedy zostaje sama, odczuwa niepokój i bezradność. Ma bardzo niską samoocenę.
Ten typ osobowości jest dużo częściej spotykany u kobiet niż u mężczyzn. U bardzo wielu współuzależnionych obecne są rysy osobowości zależnej. Większość ma niską samoocenę, boi się, że zostanie opuszczona, zgadza się na złe traktowanie i nie walczy o swoje prawa.
A więc zdarzyło się: „taka” dziewczyna spotyka „takiego” faceta. Co dalej? W tego rodzaju związkach elementem mocno łączącym parę emocjonalnie jest jakieś niecodzienne wydarzenie. Jedna z pacjentek, Łucja, poznała mężczyznę i zaczęła się z nim spotykać. Byli dopiero po drugiej lub trzeciej randce, gdy zachorował ojciec Łucji. I ten nowo poznany mężczyzna natychmiast się nią zaopiekował. Przyjeżdżał, pocieszał, polecił lekarza. Wtedy ona pomyślała: „To ten…”.
Niecodzienne zdarzenia mogą przybierać różny charakter. Oto inna historia. Stanisława, dzisiaj pani w średnim wieku, pochodziła z trudnej rodziny: pijący ojciec, nietolerancyjna matka, kilkoro rodzeństwa. Spotyka mężczyznę, Mariana, i po krótkim czasie okazuje się, że jest w ciąży. Reakcja matki: „Masz dwadzieścia lat, za młoda jesteś na dziecko. Żadnego dziecka!”. Matka nalega na aborcję i ją planuje. Stanisława nie mówi o ciąży chłopakowi. Tymczasem w dzień, kiedy miał się odbyć zabieg, Marian niespodziewanie przyjeżdża. I stanowczo mówi: „Żadnej aborcji nie będzie”. W tym momencie Stanisława pokochała go na całe życie. I dzisiaj, chociaż ma prawie pięćdziesiąt lat, a w jej rodzinie jest przemoc i wciąż leje się mnóstwo alkoholu, Stanisława czuje się mocno z Marianem związana. Potem, w terapii, okazało się, że to był właśnie ten moment, to wiążące zdarzenie. Po tym, jak on wyratował ją przed matką chcącą dokonać aborcji na jej dziecku, ona będzie go kochać do końca życia.
W wielu miłosnych historiach współuzależnionych to się powtarza. Niezwykłe zdarzenie, sytuacja, w której on się sprawdził. Albo odwrotnie: on do niej zadzwonił, kiedy w jego życiu działo się jakieś nieszczęście i to ona go uratowała. I tak się zaczęło…
Kolejny przykład. Ignacy mocno popijał już od wczesnej młodości. Krótko po tym, jak zaczął spotykać się z Aurelią, zmarł mu ojciec. Niespodziewanie. Ignacy przyszedł do niej, mówiąc o tym smutnym fakcie. Zaczął opowiadać, że jego tato zawsze był taki daleki, rzadko bywał w domu. Płakał przy tym rzewnymi łzami, zapewniając wybrankę o miłości do ojca i o tym, jak szalenie mu przykro, że nie potrafili się dogadać. Łkając, mówił, że w jego własnej rodzinie, w tej nowej rodzinie będzie inaczej. Zapewniał, że będzie kochał swoje dzieci, że nigdy nie postąpi tak jak jego ojciec. Że nie dopuści, by jego dzieci czuły się odsunięte, jak on czuł się odrzucony przez swojego ojca, gdy urodził się młodszy brat. Aurelia (bardzo młoda osoba) pomyślała natychmiast: „To jest odpowiedni kandydat na męża”. Oczywiście pomagała mu i bardzo go wspierała po śmierci ojca. Ich małżeństwo przetrwało ponad 20 lat. Później rozwiedli się, a powodem był alkoholizm Ignacego.