- W empik go
Amelia Mansfild. Tom 2 z dzieł pani Cottin - ebook
Amelia Mansfild. Tom 2 z dzieł pani Cottin - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 289 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Z zamku Grandson 15 lutego.
Z mieysc to w których Amelia przebywa, piszę do ciebie Adolfie; teraz kiedy przypadek nad nadzieię zamiar móy ziścił czas iest abym go powierzył tobie. Poymuię twoie zadziwienie, iest ono naturalne: spodziewałem się twoiego gniewu i uzbroiłem przeciwko niemu. Dziwi cię to wyznanie, gdyż ieśli nie raz pierwszy zasługuię na twoią naganę, raz ten iedyny postanowiłem przewadze twoiey nie uledz. Lecz czegoż się użalasz Adolfie! gdym uczuł że żadna siła przezwyciężyć niezdoła moiey pychy, że przyiaźń twoia pobłażać iey nie zechce, postanowiłem za niezachwiane moie przedsięwzięcie uchronić przed surowością twoich napomnień, i ukryć nieużytemu cenzorowi to coby mi tak słodko było powierzyć pobłażaiącey czułości przyiaciela. Nie myśl Adolfie ażebym dla tego oskarżał ciebie aby błędy moie umnieyszyć, nigdy na usprawiedliwienie moie tak nędzney nieużyię wymówki; ieśli uskarżam się na ciebie w chwili gdy uznaię się bydź winnym, czynię to iedynie dla tego, iż pewny iestem że byłbym ci serce moie otworzył, gdybym się był spodziewał znaleźć w tobie mniey zatwardziały umysł, mniey nieugiętą surowość zasad, która nie wybacza nigdy błędom nawet naylżeyszym: może przy większey łagodności, mądre rady twoie, które odrzucałem niekiedy wpierwszem uniesieniu, którym zawsze iednak nakoniec uległem, może rady twoie zachowałyby mnie ód popełnienia wielkiego błędu; lecz teraz iuż nie czas, teraz iuż pomoc twoia stałaby mi się nieużyteczną: iestem u Amelii…. Wiedziony zawziętością którą przez tyle lat żywiłem, przy – bywam zemścić się, a ona mi życie ocala; uyrzałem ią a urok iey czarowny pokonał mię, karząc za zbrodnicze zamiary które przeciwko niey knuć ośmieliłem się… Niewiem iak się to wszystko zakończy; zostaię tutay pod imieniem Henryka Semler, prostego szlachcica Bawarskiego, nie zdołam dosyć starannie imie moie ukrywać; iakimże okiem patrzałaby na mnie Amelia, gdyby się dowiedziała, że ten któremu tkliwych udziela starań, iest Ernest, ów przedmiot iey nienawiści!…. Uyrzałem więc tę kobietę którą tak poznać pragnąłem….. Nie będę probował skreślić dziś tobie iey obraz; gwałtowna pożera mnie gorączka, to cobym o niey mógł powiedzieć zdałoby się tobie skutkiem zbłąkaney wyobraźni; prócz tego lekarz naysurowiey mi przykazał ażebym nie pisał; poczekam więc dni kilka z wytłumaczeniem ci moiego postępowania: Filip list ci ten przyniesie; będzie iuż w ówczas wstanie puszczenia się w drogę, odeślę go więc tobie, gdyż pomimo przyrzeczeń iego, lękam się aby mnie nie wydał.LIST XXVI. ERNEST DO ADOLFA.
Z zamku Grandson 15 lutego.
Ponieważ Filip zapewne ci opowie naydrobnieysze szczegóły niebezpieczeństwa w którym znaydowaliśmy się, nie wiele mi zatem dodać pozostanie, lecz to czego odmalować nie zdołała, czego nigdy nie poymiesz, gdyż niewidziałeś Amelii wówczas gdy nam życie ocaliła, iest to owo wrażenie które pozostawia w sercu ta anielska istota, ożywiona boskim zapałem litości: wrażenie którego tysiące wieków zagładzić nie zdoła, którego potędze człowiek naynieczulszy oprzećby się nie zdołał…. Lecz porzućmy ten obraz któren mi wiecznie towarzyszyć będzie, posłuchay wytłumaczenia które ci obiecałem, którego pewnie z niecierpliwością oczekuiesz. Może bezpotrzebnie zwrócę uwagę twoią na szczegóły których zachowałeś wspomnienie; lecz w zdarzeniu, którego skutki tak ważne mogą bydź dla mnie, porzeba ażebyś był iak naydostateczniey o wszystkim uwiadomiony, ażebym ci odkrył iakowym sposobem tak daleko uniesiony zostałem; wolę mniey potrzebne powtórzyć rzeczy, niżeli ważną pominąć.
Może przypominasz sobie, że gdy przed dziesięcią laty rozpoczynaliśmy nasze podróże, z trudnością opuściłem Saxonią, nie uyrzawszy pierwey raz ieszcze Amelii: zostawiłem ią dziecięciem, sam zbyt młody ieszcze byłem abym ią mógł kochać; lecz anielska słodycz iey charakteru, tak tkliwemi rysy w moiem wyryła się wspomnieniu, iż czułem że przy gwałtownym moim umyśle, ona iedyną iest dla mnie na świecie kobietą. Nie ukrywałem sam przed sobą, że okrutne moie z nią obchodzenie się w zabawach naszych dziecinnych, mogło ią natchnąć wstrętem ku mnie; lecz byłem wtenczas ieszcze zbyt dumny aby ukorzyć się przed nią; niechciałem ią zniechęcić moią wyniosłością, lecz bardziey ieszcze niechciałem się okazać łagodnym, gdyż zdawało mi się że przymus iestto poniżenie. Te powody, bardziey niż twoie rady i nalegania matki, skłoniły mnie do opuszczenia Oyczyzny niebywszy w Luneburgu. Gdybym spodziewał się utracić Amelię przez takowe postępowanie, niewiem coby za skutek podobna obawa uczyniła namoim umyśle; choc aż mniemałem bydź Panem zrzeczenia się połączyć mających nas związków, nigdym myśli nawet nie przypuszczał, żeby iey wolno było od nich się uchronić.
Owa nieznośna pycha, którą matka moia sądziła bydź przyzwoitą wnukowi Woldemarów, tak głębokie korzenie w duszy moiey utkwiła, iż rady tych wszystkich co mnie od dzieciństwa otaczali uśmierzyć iey nie zdołały. Twoia tylko przyiaźń podobny cud zdziałać mogła: iest to iedno z licznych twoich dobrodzieystw Adolfie, i nigdy go nie zapomnę. Tyś mnie zmusił podziwiać w tobie człowieka, któren blask swóy sam był sobie winien, człowieka wyższego przez swe cnoty, niżeli ia przez urodzenie moie. Jednakże pycha ta nie zupełnie przytłumioną została, szlachetnieyszy tylko nadałem iey kierunek. Wyobrażałem sobie że można bydź wyższym od ciebie, i że się zdołam wynieść do tego stopnia doskonałości, łącząc ze świetną rodowitością, którą winien iestem iedynie przypadkowi, rzadkie cnoty wywyższaiące ciebie, które sobie zupełnie winien będę. Zapalony tą szlachetną nadzieią, usiłowałem sam siebie przezwyciężać, naśladować ciebie, ażeby wszystkich, a szczególniey ciebie Adolfie, zmusić do wyznania: że nikt z Ernestem porównany bydź nie może.
Sława przezwyciężenia wstrętu Amelii wprzód ieszcze nim ią uyrzę, mieszała się Iakże z tą żądzą doskonałości. Nie udaiąc się wprost do niey, pragnąłem ażeby wszystko wiedzieć mogła, co tylko zaszczyt mi przynosiło. Uczucie wpoione od dzieciństwa, umocnione pochwałami, któremi matka obsypywała iego przedmiot, tak dalece upiękniało ową kobietę w mych oczach, iż żadna inna prawdziwey miłości wzbudzić we mnie niezdołała. Na dworach nayświetnieyszych Europy, w pośrod kobiet naypowabnieyszych, dziwiłeś się nie raz że przenosiłem nad nie ową Amelię ktorą znałem zaledwie; tak wszechwładną potęgą obraz iey powabny opanował moią wyobraźnię. Takowe żywiłem uczucie gdy wieść mnie doszła, że ta którą uważałem iako moią małżonkę, odrzuciła mnie z pogardą, aby się oddać człowiekowi bez imienia i obyczaiów. Świadkiem byłeś stanu w iaki mnie wprawiła ta wieść niespodziana: gniew moiey matki, bardziey może porywczy, mniey był głęboki niżeli ten co płonął w mey duszy: pycha iey tylko obrażoną została; u mnie i serce i pycha zarazem cierpiały: tkliwszą czułość żywiłem ku Amelii, bardziey mnie też małżeństwo iey obraziło. Świadkiem byłeś przysięgi którą uczyniłem, iż pomszczę kiedyś moią zniewagę; chciałeś mnie do łagodności nakłonić: szlachetne były powody twoie, lecz nie zmieniły moiego postępowania. Widząc nakoniec iż niedokażę ażebyś gniew móy podzielił, i że sam nie zdołam skłonić się do twoiego zdania, zachowałem milczenie: pewien byłeś żem odstąpił od moiego zamiaru: poraz pierwszy serce moie zamknięte było przed tobą, i nie mniemałeś pewno abym zachowywał przedsięwzięcie, o którem nie wspominałem ci nawet.
Z tajemną roskoszą widziałem zbliżaiącą się chwilę powrotu do Oyczyzny, gdzie miałem znaleźć i ukarać niewierną oblubienicę. Mieliśmy wyieżdzać do Neapolu i udać się do Drezna, gdyś odebrał list Pani Simmeren, która mówiła o Amelii z tak wielkim zapałem i uniesieniem, ktora donosiła ci iak rzecz nayoboiętnieyszą w świecie, że Amelia opuściła Saxonią aby osiąść w Bellinzonnie. Przypominam sobie że na tę wiadomość spoyrzałeś na mnie surowo i rzekłeś z niespokoynością: "Bellinzonna leży na drodze naszey; lecz niespodziewani się ażebyś miał chęć zatrzymać się w niey czas niejakiś? "Nato zapytanie przewidując iakie uczyniłbyś mi przedstawienia, gdybym ci przeniknąć dozwolił miotaiące inną uczucia, odpowiedziałem że nic nie byłoby szczególnego poświęcić dni kilka na poznanie przedmiotu ciekawszego, niżeli te wszystkie które w podróżach naszym ukazały się oczom, kobietę tak pyszną iż pogardziła ręką Ernesta, a razem tak pokorną iż połączyła się z rodziną nikczemnych kupców. Przeraziło cię pomięszanie które mie ogarneło gdym słów tych dokończał. Spytałeś mnie, czy gniew móy ieszcze nie ukoiony..,… Adolfie, ścisnąłem twoią rękę, uczułem łzy w oczach; gdybym naylżeyszą miał nadzieię twoiego pobłażania, wykryłbym ci wszystkie tayniki moiego serca; lecz zbyt znałem nieubłaganą surowość twoich prawideł, i oddaliłem się nagle.
Przypisałeś moie pomięszanie wstydowi bycia tak długo tkliwym na zadawnioną urazę, i gdyś mniemał żem porzucił występne zamiary zemsty, ia w ówczas przemyśliwałem iak ie ziścić. Postanowienie moie było niezachwiane; chciałem udać się do Bellinzonny, a nadewszystko udać się tam bez ciebie; przeniknąć aż do Amelij, a uzbroiony przeciw iey wdziękom wspomnieniem wyrządzoney urazy, pozyskać iey miłość, a potem porzucić ią z pogardę…..
Takiest, Adolfie, takowe były zamiary człowieka, któren pochlebiał sobie, że cnotom twoim wyrówna: ieśli się teraz płonię, to bardziey dla tego żem ie mógł powziąść, a nie że wyznaię przed tobą. Ach! nie grom mnie twoią pogardą; ieśli drogim ci iest przyiaciel, okaż się na słabości iego powolnym; łagodnością tylko zbawić go zdołasz. Cóż nawet mógłbyś mi powiedzieć, czegoby moie sumienie i widok Amelii mocniey daleko nie powiedziały?…..
Patrzę na nią, i zamiast pogardy doznaię rozczulenia: uratowała mi życie, a wdzięczność którey doznaię takiest żywa i pałaiąca, iż zdaie się przewyższać samo dobrodzieystwo… Trzebaż więc, ażeby wszystkie moie uczucia, skoro ona iest ich przedmiotem, przybierały postać namiętności….. Lecz kończę zaczęte opowiadanie.
Widząc cię w Rzymie zaiętego ważnemi zatrudnieniami, opuściłem cię pod pozorem iż spieszę naprzeciw listów moiey matki czekających mnie we Florencyi. Lecz chociaż tak wielkie iest moie przywiązanie ku tey uwielbioney matce, iedyna myśl która mnie wówczas zaymowała była: aby korzystać z twoiey nieobecności, i udać się bez zwłoki do Bellinzonny. Wkrótce stanąłem pod Alpami; czas był straszliwy, nic iednak wstrzymać mnie nie zdołało, przebyłem góry pomimo rad rozsądnych i przepowiedni nayokropnieyszych. Przypadek wydarzony mułowi Filipa drogę naszą opoźnił; noc nas napadła; zimno przenikaiące zaczynało nas skostniać, i iuż wpadać zaczynaliśmy w straszliwe uśpienie, gdy spoglądaiąc w około siebie czy nie uyrzę śladu jakowego mieszkania, uderzyłem się w ciemności o słup wysoki, do którego dzwon był przywiązany; zacząłem dzwonić bez przerwy więcey niźli przez pół godziny, lękaiąc się bardzo aby gwałtowność wiatru nie uniosła brzmienia iego w powietrzu;