- W empik go
Amor i Psyche - ebook
Amor i Psyche - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 229 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przekład
L. Rydla
Kraków
S.A.Krzyżanowski
MCMXI
ILUSTRACYE Z FRESKÓW RAFAELA W PAŁACU FARNESE W RZYMIE WEDŁUG FOTOGRAFII BRAUNA & CLEMENTA. PARYŻ-DORNACH (PRAWA WŁASNOŚCI ZASTRZEŻONE). OZDOBY DRUKARSKIE Z GROTESKÓW WEDŁUG „LOGGIE DI RAFAELE NEL VATICANO” SZTYCHOWANE W XVIII W.: EGZEMPLARZ BEZ KARTY TYTUŁOWEJ W MUZEUM X. X. CZARTORYJSKICH; DZIAŁ SZTYCHÓW NR. 833. OKŁADKA RYSUNKU ANTONIEGO S. PROCAJŁOWICZA. KLISZE WYKONAŁ ZAKŁAD T. JABŁOŃSKIEGO I SPÓŁKI W KRAKOWIE ODBITO W DRUKARNI NARODOWEJ W KRAKOWIE. 1911 R.
Pamięci
nieodżałowanego brata
Stanisława
poświęca
Tłumacz
Amor i Psyche
ROZDZIAŁ PIERWSZY.
Byli sobie w pewnym kraju król i królowa; mieli trzy córki prześlicznej gładkości. Lecz urodzie obu starszych, aczkolwiek nader wdzięcznych z postaci, mogły jednak sprostać ludzkie chwalby; zato piękność najmłodszej dzieweczki była tak osobliwa i tak świetna, iż ubóstwo mowy człowieczej nie zdołało jej ani wysłowić, ani uwielbić godnie.
Mnodzy tedy miejscowi obywatele, a nawet bogaci przybysze, których ściągało tak nadzwyczajne cudo rozgłosem sławy swojej nieustannej, słupieli z podziwu na widok tak nieporównanej urody i do ust przykładali sobie wskazujący palec prawej ręki opierając go na wyprostowanym wielkim palcu, by jej hołd pobożnego uwielbienia – zupełnie jakby samej bogini Wenerze, wynurzyć.
Już tedy po krajach ościennych i po sąsiednich okolicach rozeszła się wieść, że bogini zrodzona z morskich szafirowych głębin i wykarmiona rosa fal pienistych, odłożyła boskości swojej dostojeństwo i przebywa pośród rzesz Judzkich, lub chyba, że nowe nasienie gwiazd niebieskich, nie z morza, jeno z ziemi wydało drugą Wenerę w dziewiczej krasy kwiecie.
Tak bez końca z dniem każdym szerzą się słuchy, tak po sąsiednich wyspach i dzierżawach coraz to liczniejszych krąży wieść rozniesiona. Już tłumy dzi, przebywszy drogi dalekie i głębokie morskie pławy, garnęły się oglądać najsłynniejsze dziwo tego wieku.
Do Pafos nikt i do Knidos nikt, ani nawet na Cyterę nikt nie żeglował, aby oglądać boginię Wenerę; jej uroczystości pomijane, jej świątnice opustoszałe, jej wezgłowia sponiewierane, jej obrzędy zaniechane, posągi nieuwieńczone, wystygłym popiołem shańbione jej ołtarze. Modlą się do dziewczęcia, przed ludzkiem obliczem korzą się jak przed objawieniem tak potężnej bogini; gdy rankiem dziewczyna wynijdzie, składają na jej cześć ofiary i biesiady należne bóstwu nieobecnej Wenery, kiedy zaś ulicami przechodzi, tłumy czczą ją wieńcami kwiatów i kwiatów pękami.
To niesłychane przeniesienie boskiego majestatu na śmiertelne dziewczę, rozpaliło gniewem serce prawdziwej Wenery; więc oburzeniem do żywego tknięta i cała drżąca, głową hardo miotać i tak mówić jęła:
–))Azaliż ja, wszechrzeczy w przyrodzie rodzicielka, ja, żywiołów pierworodne źródło, ja, cały świat ożywiająca Wenus, azali częścią boskiemu dostojeństwu należną dzielić mam się z dziewką śmiertelną? Imię moje w niebiesiech jaśniejące mamli podać na zelżenie w pyle ziemskiego padołu? Mamże ścierpieć, iż boskość moja, na dział pospólny wydana, zejdzie na wątpliwą cześć drugiego rzędu? A kształt mój nosić ma na sobie dziewczyna doczesna? Więc napróżno gwoli mojej cudnej urodzie dank nad onemi tak wspaniałemi boginiami przyznał mi pasterz ów, którego słuszny i sprawiedliwy sąd potwierdził sam wielki Jowisz! Lecz ktokolwiek ona jest, niech się nie cieszy zaszczytów mo – ich przywłaszczeniem. Już moja rzecz wtem, iz gorzko pożałuje tej zachwalanej swojej urody!
I natychmiast woła swego synalka, nicponia skrzydlatego, co rozpustnymi zbytki do góry nogami przewraca moralny ład na świecie, i zbrojny w płomię i strzały, nocą lata po cudzych domach i wszędzie małżeństwa psowając, nawarzył już bezkarnie tyle biedy a zgoła nic poczciwego nie czyni.
Jego tedy, co do swywoli miał już wrodzoną żyłkę, podjudza jeszcze, więc prowadzi go do tego miasta i wprost mu pokazuje Psyche–takie bowiem nosiła miano dziewczyna; potem od początku do końca rozpowiedziawszy mu całą tę historyę współzawodnictwa w urodzie, aż się trzęsie i jęczy z oburzenia: – Zaklinam cię – prawi – na przy-wiązaniemacierzyńskiego serca, na twoich grotów słodkie rany i na rozkoszne płomieni twoich upały, weź pomstę za rodzicielkę swoją, lecz pomstę nielada! Pastw się srodze nad ową pięknością tak w sobie zadufaną! Z wszystkiego,
Wenus Amorowi pokazuje Psyche.
do str. 6.
to jedno jedyne uczyń dla mnie: ta dziewka niechaj zażegnie się miłością najognistszą ku najostatnicjszemu z ludzi, takiemu, którego wydziedziczyła Fortuna z godności, ojcowizny, a bodaj nawet i z bezpieczeństwa; ku człowiekowi tak lichemu, by na całej ziemi nie nalazł się nikt równy jemu… nędzą!
Tak rzekła i synaczka do siebie tuląca pieści go czule i długo pocałunkami warg nawpół rozchylonych, potem zaś dąży na pobliskiej zatoki wybrzeże skłócone z falami; wilgotną powierzchnię płynnych odmętów depce różanemi stopy; już oto rozsiada się na szklistym grzbiecie morskiej toni. Wtem – jakgdyby już dawno była rozkazała, co polecić dopiero zamyśla – morska ją czeladź otacza niezwłocznie.
Jawią się córki, Nereja, chórem zawodząc pienia i Portunus kudłaty kędziorami sinej brody i Salacya, w szat fałdach rybim obciążona plonem i mały Palemon harcujący na delfinie; już i gromady Trytonów rozigrały się po morzu: ten wdzięcznie dmucha w muszlę śpiewną, tamten od słońca dokuczliwej spiekoty rozciąga jedwabną zasłonę, ów przed oczyma władczyni dzierży podniesione zwierciadło, inni wpław podtrzymują dwuprzężny jej rydwan. Taki orszak towarzyszy Wenerze w podróży do Oceanu.
Psyche tymczasem, acz urodą tak cudna, nie odnosi nijakiego plonu swojej krasy. Wszyscy wzrok za nią wypatrują, wszyscy pochwały jej sypią, lecz nikt, ani żaden król, ani królewic, nikt choćby nawet z gminu, ręki jej nie żądny, nie kwapi się do małżeństwa. Podziwiają wszyscy boskie jej kształty, lecz patrzą jak na bożyszcze ręką rzeźbiarza zdziałane.
Starsze siostry, chociaż ich miernej piękności ludzie nie rozsławili po świecie, jednak ościennym królom zaślubione, wstąpiły w szczęśliwe stadła; jeno Psyche, jak wdowa doma siedząc opuszczona, opłakuje osamotnienie swoje świetne; chora na ciele i na duszy ranna, ma w nienawiści urodę swoją tak wielbioną przez ludzkie całe plemię.
Przeto niebogiej córki nieszczęsny ojciec, domyśliwszy się w tem zawiści bogów i gniewu ich się lękając, udaje się do starodawnej boga milezyjskiego wyroczni. Zaczem u tak potężnego nieśmiertelnika żebrze w modłach i ofiarach o małżeństwo i męża dla nieszczęśliwej dziewicy. Apollo – choć Grek i Jończyk, jako twórca Milezyi – wszelako łacińską przepowiednią tak odrzecze:
Na sam niebotyczny szczyt góry każ wstąpić, o królu, dziewczęciu. W łożnicę śmiertelną niech strój z najlepszych oblecze swych szat; Ty krwi nie spodziewaj się ludzkiej ni rodu ludzkiego w swym zięciu Bo srogi jest dziki a zły, zaiste wężowy ma jad. Nad wszystkiem się pastwi latając na skrzydłach wśród jasnych przestworzy, Żelazem i ogniem on w lot wszystkiemu dopala co krok; Sam Jowisz onego się lęka i bóstwo go każde się trwoży, Postrachem on ziemskich jest rzek,
Styxowy go boi się mroka.
ROZDZIAŁ DRUGI.
Król, ongi tak fortunny, otrzymawszy teraz odpowiedź wyroczni świętej, wlecze się do domu niekwapliwie i smętnie i…wyłuszcza małżonce przykaż nieszczęsnej doli. Frasują się, płaczą, zawodzą przez wiele dni; ale spełnienie straszliwego losu nie daje się dłużej odwlec: oto już ustawia się korowód onych zaślubin złowróżbnych niebogiej panny; już ponuro świeci blask pochodni przyćmiony czarną sadzą i fletni swadziebnej dźwięki przemieniają się w żałosną likijską melodyę a radosne pienia weselne przechodzą w rozdzierający lament; oblubienica łzy ociera ślubną szatą płomienno czerwoną, miasto całe wzdycha nad niedolą tak ciężko dotkniętego domu i natychmiast ogłasza nakaz powszechnej żałoby.
Ale mus przyniewala Psyche niebo-żuchną do poddania się niebiańskim wyrokom i znagla ją do pójścia na przepowiedzianą katuszę. Gdy więc obrzędy złowrogich zaślubin w gorzkim odbyły się smętku, wyrusza z udziałem całego ludu żałobny orszak wiodący żywą zmarłą i zapłakana Psyche kroczy nic w swoim weselnym pochodzie, lecz w swoim własnym pogrzebie. A kiedy znękani rodzice, tak srogim ciosem przybici, wzdrygają się przed okropnem okrucieństwem owem, sama dziewczyna głosem ich swoim krzepi:
– Czemu nędzicie biedną swoją starość płaczem nieustannym? Czemu wzdychaniem ciągłem zamęczacie w sobie dech, który ja mam od was? Czemu kazicie bezsilnemi łzami oblicza wasze, tak dla mnie czcigodne? Czemu ranicie mój wzrok, psowając oczy sobie? Czemu targacie włosy siwe? Ojcowskie łono, macierzyńską pierś, te świętości moje, czemu tłuczecie pięścią? Takąż to sutą bierzecie nagrodę za urodę moją śliczną? Zawiści grotem śmiertelnym przeszyci, teraz dopiero przejrzeliście, gdy jest już zapóźno. Kiedy ludzkie rody i narody cześć boską nam oddawały, zgodnemi usty nową mnie Wenerą mieniąc – wonczas boleć, wonczas płakać było, wonczas mnie żałować jak zaprze – daną. Już ja czuję, widzę juź obecnie, że mnie zgubiło jedynie to miano Wenery. Zawiedźcie mnie i samą niechajcie na szczycie, kędy mi stanąć przeznaczono. Pilno mi dokonać tak wesołego wesela; pilno mi ujrzeć dostojnego małżonka mojego. Przecz mam zwlekać? Przecz unikać onego, który się rodził całemu światu na zagładę?
To rzekłszy, zamilkła dziewica, pewnym już krokiem łączy się z pochodem ciągnącego ludu całego. Wspinają się na stromy grzbiet wyznaczonej góry, na samym jej szczycie stawiają dzieweczkę, poczem odchodzą ją samą, porzucając przy niej weselne pochodnie, któremi świecili byli – ninic łzami pogaszone; więc do powrotu zabierają się z głowami zwieszoncmi. Rodzice jej nędzni, takim gromem zdruzgotani, pozamykali dom i pogrążyli się w ciemnościach, odcinając się od świata wieczystą nocą.
Psyche zatrwożona i dygocąca z Ięku, siedziała na samym szczycie góry. "Wtem łagodne tchnienie Zefiru mile wiejącego jęło muskać raz po raz fałdy jej szat, a potem, wydawszy na niej odzież, unosi ją nieznacznie, cichym podmuchem żenię ją zwolna ponad urwiskami niebotycznych skał, aż opuszcza ją leciuchno w dolinę, i składa na kwietnej murawie.
W błogiem, zielonem zaciszu, wygodnie leżąc na rosistych traw kobiercu. Psyche wnet ukoiła się po takiem przerażeniu i słodko zasnęła. Już i pokrzepiona snem smacznym, budzi się z pogodą w duszy. Widzi las wyniosłych, rozłożystych drzew i źródło widzi przeźrocze, jakby szkłem płynnem ciekące. Nad brzegiem zdroju gmach stoi królewski, nie zapomocą ludzkich rąk budowany, lecz boską mocą wzniesion twór cudowny.
Czujesz od wnijścia samego, że patrzysz na świetny i rozkoszny jakiegoś boga przybytek. Powałę bowiem, rzezaną przedziwnie w cedrze i kości słoniowej, złote wspierają kolumny; ściany wszystkie pokryte srebrną płaskorzeźbą wyobrażają zwierzęta dzikie i domowe, jakoby wręcz na widza pędzące. Godzien podziwu musiał być ów człowiek, w sztuce mistrz niepospolity, półbóg raczej – albo chyba istny bóg, co wytwornym kunsztem zdołał takiej mnogości srebra nadać kształty zwierzęce. Nawet i posadzka, złożona z drogich kamieni drobno rżniętych, obrazy przedstawia różnowzore. Jak niewymownie, jak niesłychanie szczęśliwi, którzy stąpają po tych drogocennych klejnotach! Bezcenne i nieoszacowane są też inne części pałacu, rozłożonego długo i szeroko: całe ściany wykładane płytami złotemi własnym jaśnieją połyskiem; zda się, że gmach ten sam sobie świecić może, gdyby słońce nie chciało: tak olśniewają blaskiem sale, portyki, nawet u drzwi same wierzeje. Wszystko inne również odpowiada przepychowi budynku; zdawałoby się, że sam wielki Jowisz kazał sobie wznieść ten pałac niebiański, aby w nim z ludźmi obcował.
Urokiem takich budowli oczarowana, Psyche bliżej postępuje i nieco już
J4
Amor i Gracye.
ufniejsza przekracza progi. Wkrótce – przywabiona ciekawością, tak wspaniałego widoku – rozpatruje wszystko po kolei, aż po przeciwnej stronie gmachu spostrzega skład okazale pobudowany i przepełniony kosztownościami bezliku. Niemasz chyba rzeczy, którejby tam nie było! Lecz okrom podziwu nad bogactwy tyloma niezmiernemi, osobliwie zdumiewało, że ten świata całego skarbiec nie był ubezpieczon ani wrzeciądzem żadnym, ani kłódką, ni strażą nijaką. Gdy się tak przyziera wszystkiemu z największą lubością, jakiś głos ją dolatuje bezcielesny:
– Przecz – prawi – dziwujesz się pani, tak olbrzymim skarbom? Twoje-ć one wszystkie! Przeto wnijdź do której-bądź komnaty, na posłaniu wypocznij znużona, jeśli raczysz, kąpieli zażądaj. My, których cię głosy dochodzą – służki twoje – skrzętnie cię obsłużymy, a zgotowana dla cię królewska biesiada czekać na się nie da!
Czuje Psyche błogosławieństwo bożej opatrzności, a słysząc głosów bezpostay ciowych zachętę, naprzód wzmacnia się snem, a potem kąpielą spłókuje z siebie zmęczenie; i wnet ujrzawszy na podniesieniu w pobliżu stolik półokrągły, wpada na domysł, że ten sprzęt biesiadny przysposobiony jest na to, iżby się nasyciła przy nim. Rada więc miejsce przy nim zajmuje; aż tu wina nektarowe i półmiski pełne różnych potraw, same się jej podsuwają bez nijakiej obsługi, zastawiane ręką jakowegoś ducha. Lecz nie widziała nikogo, słowa jeno słyszała z próżni wychodzące i same tylko te głosy były jej służebnicami. Po uczcie ktoś wszedł i śpiewał niewidzialny, ktoś drugi dzwonił w lutnię, której także widać nie było. Zaczem doszły jej uszu harmonijne głosy chóru całego, chociaż nie ukazała się jej ani żywa dusza, mimo że chór ciągle śpiewał.
Po tych przyjemnościach, wieczorna pora zachęciła Psyche do spoczynku w łożnicy. Dobrze już w noc uderza jej uszy szelest jakiś. Niepokojem o swą cnotę zdjęta w głuchej samotności, lęka j się i trwoży, tembardziej zaś obawia się, że sama nie wie, czego. Małżonek to był nieznany; wstąpił w łożnicę i Psyche uczynił żoną swoją, przed świtaniem zasię nagle zniknął. Wrychle też i głosy owe, jakby na pogotowiu czekające, jęły świeżej poślubienicy troskliwie posługiwać po stracie wianka.
Tak działo się codzień już od dłuższego czasu. 1 wedle praw natury, nowość przeszła jej w słodkie nawyknienie i lubą sprawiała jej rozkosz, a dźwięki owych tajemniczych głosów, były jej w samotności rozrywką.
ROZDZIAŁ TRZECI.
Przez ten czas rodzice jej starzeli się w nieutulonym smętku i zgryzocie. A że coraz dalej szerzyły się wieści, przeto i starsze jej siostry dowiedziały się wnet o wszystkiem; strapione i przygnębione czemprędzej porzuciły swe domowe pielesze i na wyskoki poprzyjeżdżały odwiedzić i pocieszyć rodziców.
Onejże nocy mąż tak odezwał się do Psychy – ta bowiem, aczkolwiek na oczy go nie widziała, niemniej dotykać mogła go rękoma i słyszeć uszyma. – – Psyche – prawi najsłodsza inaj-milejsza małżonko moja, srogiem niebezpieczeństwem zagraża tobie zawistna Fortuna; gwoli tego należy – jak mniemam – iżbyś na szczególniejszej miała się baczności. Siostry, na wiadomość o twoim zgonie, wkrótce wnijdą na ten pagór szukać twoich śladów. Otoż, gdybyś przypadkiem usłyszała ich lamenty, wówczas ani się nie odzywaj, ani zgoła nawet nie pozieraj w górę, bo w prze – cjwnym razie mnie zgotowałabyś okrutną boleść, a sobie ostateczną zagładę!
Przystała na to i przyrzekła, iż postąpi według mężowskich poleceń. Ale gdy zniknął pospołu z nocą, biedaczka strawiła dzień cały we łzach i narzekaniach, ciągle powtarzając, iż oto zginienia jest bliska, bo w niewoli rozkosznego więzienia zamkniona i odcięta od obcowania i rozmowy z ludźmi, tak że nie może ani pociechy dać, ani się widzieć nawet z rodzonemi siostrami, co po niej toną w żalu. Nie wzmocniwszy się tedy kąpielą, strawą, ni pokrzepieniem żadnem, poszła spać, rzewnie płacząca.
Małżonek wcześniej cokolwiek przybyły tym razem, skoro jeno w łożnicy legł i zapłakaną przygarnął uściskiem, niezwłocznie do niej powiada:
– ZaIi-żeś mi to przyrzekła. Psyche moja? Tegoż ja, twój mąż po tobie czekałem? 1 czegóż mam się ninie spodziewać? W dzień i w noc, nawet jeszcze w objęciach małżeńskich dręczysz się nieustannie! Czyńże więc jak wola;
za swego serca idź popędem zgubnym, jeno pomnij o przestrodze mej próżnej, gdy późny żal ciężko ci dojmie I
Ona wszelako prośbą i groźbą, że tego nie przeżyje, wymusza na małżonku, iż głową skinąwszy, dJa miłej zgody zezwala jej z siostrami się widzieć, ukoić ich żałobę i porozmawiać z niemi. Tak błaganiom uległ poślubienicy młodziuchnej, a ponadto przystał, by je obdarowała i złotem i klejnotami, jakimikolwiek sama żywnie zechce. Przytem jednak upomina ją, i przygraża jej kilkakrotnie, by się uwieść nie dała zgubnym swoich sióstr podmowom i nie dociekała, jakiej postaci jest on, jej małżonek, a przez tę świętokradzką ciekawość nie pozbawiła się takiej góry bogactw i nie wyszła z uścisków jego.
Podziękowała mężowi, zaczem już i rozweseliła się w duszy:
–)Bodajżem ja – prawi – raczej stokroć umarła, niżbym stradać miała to słodkie pożycie z tobą; wszak ja na śmierć i życic kocham ciebie kimkolwiek jesteś i miłuję cię jak dech mój własny i nie oddałabym cię za Kupidyna samego. Lecz błagam cię, pofolguj na prośby moje w tem jeszcze: każ onemu służebnikowi swemu Zefirowi, niech mi taksamo dostawi siostry moje lotem.
I na ustach wyciska mu pocałunki tak wymowne, i tkliwych słówek szepce tyle i tuli tak czuie w ramionach, wciąż wymową dodając pieszczoną:
– Mój mężulku, mój miodowy, swojej Psychy duszyczko najsłodsza!
Wbrew chęci, uległ mężulek przemożnej potędze miłosnego szeptu, na wszystko przystał i przyrzekłjej wszystko, potem z nadchodzącym brzaskiem, jak mgła się rozpłynął.,.
A siostry obie raźno wyszły na górę i na miejsce owo, kędy Psyche poniechano; tam oczy sobie wypłakiwały i tak biadały na całe gardło, iż od bezustannego ich jęku aż głazy i turnie odpowiadały odgłosem. Nadźwięk przenikliwy tych rozdzierających wrzasków, co w nizinę spływały ze szczytu, Psyche wybiega z domu nieprzytomna od zgrozy i rzecze:
– o cóż wy się dręczycie żałosnymi Jamenty? Otoć-em jest, po której płaczecie. Przestańcie smętnie zawodzić, osuszcie lica ustawnemi zalane ślozami, bo dano wam uściskać opłakiwaną!
Więc przyzwawszy Zefira, zamawia go mężowskiem zaklęciem, on też niezwłocznie jej władzy podległy, na dół je znosi, krom nijakiego szwanku, lotem leciuchnych podmuchów.
Już weselą się w uściśnieniach wzajemnych, pieszczotach i pocałunkach, a radość u tamtych obu wywołuje na nowo łzy już ukojone. Ona zaś mówi:
– Nawiedźcież mój dach i moje domowe ognisko i sfrasowane serca nacieszcie radośnie pospołu z waszą Psycha!
To rzekłszy, pokazuje siostrom niesłychany przepych złotego pałacu, daje poznać ich uszom tłumny swój dwór, złożony z głosów służebnych, raczy je kąpielą wspaniałą i nadziemskimi przysmaki swojego stołu, tak iż nasyciwszy się nieprzebraną sutością niebiańskich
Wenus, Cerera i JunonJi.