- promocja
Anaid. Niezwykły zmysł - ebook
Anaid. Niezwykły zmysł - ebook
Zieleń jej oczu nie była zwykłym kolorem! Spojrzenie kryło coś niecodziennego i w zależności od nastroju – potrafiło przybierać różne kolory tęczy… Czy ktoś widział coś podobnego? Przyjazd do Irlandii okazał się najlepszym i zarazem najgorszym, co spotkało Anaid. Dom, w którym zamieszkała, przywiał tornado wspomnień, a przepaść nad szmaragdowymi klifami wabiła tajemniczą mocą, wcale nie kusząc śmiercią, lecz odpowiedziami na pytania, których dziewczyna nawet nie zdążyła zadać. Światełkiem w jej życiu okazało się poznanie Caluma i magia muskająca ich ciała, gdy przebywali w pobliżu siebie. Tylko przy nim ciągłe przeczucie, że utknęła w złym miejscu i czasie – rozmywało się, a każdy jego pocałunek wnosił porcję prawdy do serca dziewczyny. Niestety, gdy połączyli w miłości nie tylko dusze, ale również ciała – doszło do tragedii. Anaid poznała mroczną część siebie, o której istnieniu nie miała pojęcia i nie potrafiła jej kontrolować. Pomoc Caluma w rozwikłaniu sekretów pamięci nie mogła być wystarczająca... Klucz do prawdy krył w swoim wnętrzu tajemniczy chłopak – Kaiden. Tych troje znało się w przeszłości, która rozdzieliła ich drogi. Dwa światy, które łączy jej historia. Dwie różne miłości, które łączy ta dziewczyna. Anaid – Niezwykły zmysł! ZOBACZ! POCZUJ! ZAUFAJ! Trzy serca, które wyruszyły kiedyś w oddzielną drogę, będą musiały się spotkać i połączyć w strzępach wspomnień. Świat stworzony przez autorkę w „Anaid. Niezwykły zmysł” jest oryginalny i magiczny. Pełen przeróżnych smaków, zapachów i doznań. Nie jest to kolejna banalna historia, która zanudzi nas od pierwszej strony, ale taka która nas pochłonie i zawładnie naszymi zmysłami. Jestem miło zaskoczona debiutem Anny Fobia i na pewno sięgnę po kolejne powieści, które wyjdą spod jej pióra. POLECAM! Ana Rose - pisarka. Wraz z Anaid przenieście się do klimatycznej Irlandii, której barwne opisy malują w głowie czytelnika iście baśniowe tło dla opowieści o pozornie zwyczajnej dziewczynie, która obdarzona została niezwykłym zmysłem. Dajcie się porwać historii pełnej uczuciowych rozterek i niecodziennych zjawisk. Przekonajcie się, jak trudno jest dopasować się do zupełnie nowej rzeczywistości. Zanurzcie się w świecie przedstawionym i wraz z głównymi bohaterami śledźcie uważnie każdą nową poszlakę na drodze ku odkryciu tajemnic, po ujawnieniu których życie prawdopodobnie nigdy nie będzie już wyglądało tak samo... Anna Fobia niewątpliwie pisze ciekawie. Będziecie zaskoczeni tym, jak bardzo wciągnie Was snuta przez autorkę opowieść! Katarzyna Ewa Górka, @katherine_the_bookworm
Kategoria: | Fantastyka |
Zabezpieczenie: | brak |
ISBN: | 978-83-67024-98-3 |
Rozmiar pliku: | 2,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wstęp
1. Obcy, pierwsze starcie
2. Zapach
3. Stary… Nowy dom
4. Słyszę
5. Lgnąć jak pszczoła do miodu
6. Smak
7. Dziewczyna
8. Impreza
9. Klatka
10. Kim jesteś?
11. Tajemniczy tatuaż
12. Dotyk
13. Wieczór polityczny
14. Obrazy
15. Wspomnienie?
16. Tchórz
17. No to buch
18. Zapić smutki…
19. Dżungla
20. To, co niepewne
21. Bo nie tylko moje usta potrafią cię całować
22. Przecież nie było żadnej tajemnicy
23. Śmietanka śniadaniowa
24. Bohaterowie? Jak bardzo super?
25. Niespodzianka
26. Burza zmysłów
27. W otchłani duszy czerpię siłę z ich słabości
28. Kto jest ofiarą, a kto katem?
29. Kiedy tęcza traci wszystkie kolory!
30. Niewola
31. Żyjemy w złudnym przekonaniu, że jesteśmy tacy sami!
32. Skutki spotkania niewiedzy z desperacją
33. Przeszłość odciska swoje piętno! Tu i teraz!
34. Napędzana nadzieją niczym młyn wodą
35. Inne ciało, inne wnętrze? Tak, teraz to ja
36. Chciałabym
37. Pora się obudzić…
38. A kiedy przyjdzie na nas czas…
39. Jeśli uwolnisz się z piekła, nic nie wydaje się już straszne
40. Chwast zazdrości
41. Jedna jest droga. W dół…
PodziękowaniaWraz z Anaid przenieście się do klimatycznej Irlandii, której barwne opisy malują w głowie czytelnika iście baśniowe tło dla opowieści o pozornie zwyczajnej dziewczynie, która obdarzona została niezwykłym zmysłem. Dajcie się porwać historii pełnej uczuciowych rozterek i niecodziennych zjawisk. Przekonajcie się, jak trudno jest dopasować się do zupełnie nowej rzeczywistości. Zanurzcie się w świecie przedstawionym i wraz z głównymi bohaterami śledźcie uważnie każdą nową poszlakę na drodze ku odkryciu tajemnic, po ujawnieniu których życie prawdopodobnie nigdy nie będzie już wyglądało tak samo… Anna Fobia niewątpliwie pisze ciekawie. Będziecie zaskoczeni tym, jak bardzo wciągnie Was snuta przez autorkę opowieść!
Katarzyna Ewa Górka
@katherine_the_bookworm
Tajemnicza historia dziewczyny, w których oczach tliła się tęcza kolorów. Zaskakująca i trzymająca nas w niepewności do ostatnich stron. Pobudzi Wasze zmysły i oderwie od rzeczywistości. Odważycie się spojrzeć Anaid w oczy i przewidzieć co się stanie?
Papierowe Księżniczki
Kasia Filipowicz i Daria Słonopas
„Anaid. Niezwykły zmysł” to pełna emocji, niesamowita książka o fenomenalnej fabule. Życie bohaterów zachwyci nas swoją niecodziennością, a nieprzewidywalne zwroty akcji sprawią, że z niecierpliwością będziemy oczekiwać kolejnego tomu. Historia Anaid i Caluma wciągnie Cię w swój wyjątkowy świat i na długo nie pozwoli o sobie zapomnieć. Polecam każdemu! Zachwyci nie jednego czytelnika!
Miliony książek, miliony pomysłów
Żaneta Domurad
„Anaid. Niezwykły zmysł” to wyjątkowa powieść pełna uczuć i emocji, która zawładnie waszymi sercami. Gorąco polecam!
Kobiece recenzje
Sylwia Stawska
Bardzo ciekawa, skłaniająca do myślenia i refleksji powieść, którą od razu pokochałam. Idealnie nadaje się na plażę lub chłodniejsze wieczory przy kominku. Polecam!
To lubię czytać
Natalia TyczyńskaWstęp
Anaid
W swej tęsknocie tracę zmysły,
gubię się wśród ścian mej duszy…1
Widzę, ale boję się patrzeć.
Słyszę, ale boję się słuchać.
Mówię, ale boję się odzywać.
Czuję, ale boję się dotykać.
Żyję, ale tak naprawdę od roku jestem martwa.
Każdy mój zmysł rani, zabija, a w moim sercu wierci ogromną dziurę. Miejsce, w którym przebywam, jest moją karą za to, kim jestem i co zrobiłam. Pogodziłam się ze swym losem, ale wiem, że to nie odkupi wszystkich moich czynów. Nie przywróci życia ukochanej siostrze i zarazem najlepszej przyjaciółce, którą kochałam nad życie. Nie przywróci głosu wspaniałemu chłopakowi, który obdarzył mnie pierwszą, prawdziwą miłością. Nie przywróci wzroku mojemu tacie. Nie przywróci też pięknej dziewczyny o odważnym i dobrym sercu. Dziewczyny, którą byłam – dawnej mnie.
------------------------------------------------------------------------
1 Słowa Beaty Kuświk.1. Obcy, pierwsze starcie
Anaid
Znasz to uczucie zagubienia i lekkiej paniki, a nawet strachu, kiedy wkraczasz samotnie na dziki teren, prosto w stado rozszalałych zwierząt? Nie? Ja też nie! Do dzisiaj. Właśnie tak się poczułam, gdy weszłam na dziedziniec nowej uczelni. Wszyscy gdzieś gnali, przepychali się i pomimo że wyglądali na równie zagubionych, co ja, to doskonale wiedzieli, w którą stronę zmierzają. Co tu dużo mówić: studenci się znali, a ja kroczyłam jak samotna gazela wystawiona na atak, ukradkowe spojrzenia, dziwne grymasy lub opryskiwania. Czułam na sobie różne ślepia, a nad głowami mijanych ludzi „widziałam” pytajniki, wykrzykniki i różne esyfloresy… Po prostu czeski film albo ruska mieszanka dresiarza i punka. Próbowałam unikać wścibskich spojrzeń i kroczyć dumnie, ukradkiem obserwowałam zachowania dookoła. Niestety szybko wywnioskowałam, że różnica kultur jest niesamowita, mimo że w mych żyłach również płynie irlandzka krew.
Tylko nieliczni siedzieli w zakamarkach i kątach uczelni, zamknięci w swoich małych grupach. Słyszałam ich przypadkowe rozmowy, z których połowy nie rozumiałam, chociaż mówiliśmy w tym samym języku. Angielski w wymowie Irlandczyków był nieprzyjemny, żeby nie powiedzieć prymitywny. Jakiś starszy pan w samolocie uprzedził mnie, że mieszkańcy tej przepięknej, zielonej wyspy to lenie i nie chce się im nawet ruszać ozorem, dlatego wychodzą takie bełkotliwe słowa. Głupia ja liczyłam, że będzie słodko i landrynkowo?! Dobra, wcale tak nie myślałam! Na szczęście w głębi mej duszy było też kiełkujące uczucie ciekawości, podniecenia i czegoś, czego nie potrafiłam określić…
Uczelnia Trinity College w Dublinie była ogromna i cudowna. Jak na wrzesień nie wiało i nie padało, a słońce przyjemnie ogrzewało moje ciało. Musiałam skupić się na pozytywach, aby przetrwać ten dzień. Celem mojego szczęścia wydawała się największa biblioteka w kraju. Kiedy przeglądałam broszurki informacyjne, właśnie ona urzekła mnie najbardziej. Nie mogłam się doczekać, kiedy ją zobaczę. Jeden plus na mojej małej liście nieszczęść. Tylko gdzie ja ją znajdę? – zastanowiłam się w myślach. Byłam spóźniona, ale nie chciałam iść na pierwsze zajęcia, miałam w końcu inne priorytety i postanowiłam najpierw wpaść właśnie do biblioteki. Musiałam zapytać kogoś o drogę, ale jak na ironię – nagle zabrakło wkoło ludzi, chociaż jeszcze przed chwilą czułam na sobie tysiące spojrzeń. A może mi się tylko wydawało? Przecież studiowało tutaj tysiące ludzi i z pewnością było wśród nich sporo „świeżaków” na pierwszym roku. Nie było szans, żeby wiedzieli, że jestem nowa! Tylko dlaczego w czasie studiów w Stanach nie towarzyszyło mi żadne z powyższych uczuć? Byłam również nowa, a jednak wszystko wydawało mi się łatwiejsze i nie czułam się zagubiona. Może fakt, że na pierwszym roku nikt na początku się nie zna, ułatwił mi zadanie. Tutaj zaczynałam od drugiego roku z ludźmi, którzy na pewno już dobrze się znali i chyba to mnie tak przerażało, a może inna kultura… albo jednak wszystko po trochu.
Na ogromnym, zielonym dziedzińcu zauważyłam wysokiego chłopaka zmierzającego w moim kierunku. Nigdy nie brakowało mi pewności siebie, ale dzisiaj zdecydowanie nie byłam sobą. Nie chciało mi się nawet otwierać ust i nawiązywać żadnego kontaktu. Niestety, nie miałam innego wyjścia i musiałam kogoś zapytać. Mimo że nic nie powiedziałam, jak na nieme zawołanie, chłopak przystanął przede mną i coś powiedział. Zorientowałam się, że najzwyczajniej się na niego gapiłam, co z pewnością przyciągnęło jego uwagę. Tylko co on powiedział? Musiałam wyglądać co najmniej uroczo ze zmarszczonym nosem, otwartymi ustami, przekrzywioną głową i szyją wyciągniętą w jego stronę, aby wyłapać każde słowo.
– Pytałem. Czy. Się. Zgubiłaś? – powtórzył lekko rozbawiony, tym razem wolniej i wyraźniej, ale prawie w ogóle nie poruszył górną wargą. Fakt ten pociągnął za nerwy w moich policzkach, rozszerzając usta w głupkowatym uśmiechu. Zerknęłam na jego piegowatą buźkę typowego Irlandczyka, przyjrzałam się jej z zaciekawieniem. – Stałaś i patrzyłaś na mnie, odkąd wszedłem na dziedziniec. Powiesz coś? Czy będziesz się tylko przyglądać? Potrzebujesz pomocy? Zgubiłaś się, czy jak? Chyba nie jesteś stąd? – nawijał coraz szybciej i szybciej, a ja nie mogłam nadążyć za jego słowami, ostatnich praktycznie w ogóle nie zrozumiałam.
– Tak, tak, przepraszam. Wiesz, gdzie jest wejście do biblioteki? – zapytałam, szczerząc się od ucha do ucha. Chłopak rozejrzał się rozbawiony, po czym podał mi rękę.
– Mówią na mnie Ginger, chyba nie muszę wyjaśniać dlaczego – przedstawił się, a potem zaśmiał, wciągając lekko powietrze nosem i wydając przy tym dziwny, chrumkający dźwięk. – Sorki – dodał lekko zawstydzony, poważniejąc.
– Miło mi cię poznać. Jestem Anaid – powiedziałam, uśmiechając się jeszcze szerzej. – Pomożesz mi z tą biblioteką? – zapytałam ponownie.
– Może być trudno – odpowiedział, przyglądając się przestrzeni za moimi plecami.
– Dlaczego? – Zmarszczyłam zaskoczona czoło.
– Bo stoisz prawie przed jej wejściem, wystarczy, że się obrócisz i cofniesz kilka kroków. – Uniósł brwi, jakby chciał nimi wskazać na bibliotekę. – Więc moja pomoc nie będzie ci potrzebna – stwierdził, uśmiechając się pod nosem.
Odwróciłam szybko głowę i zobaczyłam to, czego szukałam.
– Mój pierwszy dzień, więc wybacz. – Trochę zmieszana wróciłam wzrokiem do chłopaka.
– Nie ma sprawy, życzę udanego dnia i powodzenia w nauce – oznajmił, robiąc już kilka kroków w swoją stronę.
– Na jakim kierunku studiujesz?! – zawołałam za nim szybko, zaciekawiona.
– Oj, jestem tylko kurierem. – Przystanął. – Właśnie dostarczyłem kilka nowych książek do biblioteki i przesyłek do dyrekcji. – Uśmiechnął się szeroko, pokazując lekko żółtawe zęby. – A ty? – zapytał.
– Jestem na kierunku w zakresie sztuki plastycznej i muzycznej! – wykrzyczałam.
– Artystyczna dusza. – Przyłożył dłoń do serca. – Mam nadzieję, że cię tutaj jeszcze zobaczę!
– Ja również! – Pomachałam mu i poszłam w stronę wejścia do biblioteki.
Ginger odrobinę doprawił mój dzień, dodał mu smaku. Może nie będzie tak źle – liczyłam, że jeszcze się spotkamy.
Podeszłam do ogromnych drzwi, które otworzyły się przede mną niczym wrota do skarbca pełnego kosztowności. Wysokie na bodajże dwa piętra regały z drewna w złotawo miedzianym kolorze przyciągały mój sroczy wzrok. Zapragnęłam dotknąć każdej z błyskotek z osobna. Zaciągnęłam się głęboko powietrzem przepełnionym kurzem i cudnym zapachem papieru. Zrobiłam dwa kroki po drewnianym parkiecie, które odbiły się cichym echem po całej bibliotece. Ręce niekontrolowanie poderwały się, ciekawe kontaktu z powierzchnią wszystkich książek. Popatrzyłam na łukowate sklepienie, które przypominało mi stację kolejową w angielskim stylu. Tylko zamiast pociągów stały tam równiutko ustawione w rzędach książki. W całym swoim życiu nie widziałam tak wielkiego księgozbioru. Podeszłam bliżej pierwszego masywnego filaru i przeciągnęłam palcami po dużej literze wyżłobionej w starym drewnie. Idealny moment i… ciszę przerwała moja komórka, a wszystkie, na szczęście nieliczne oczy skierowały się na mnie. Jednak najbardziej odczułam na sobie wzrok wysokiej starszej blondynki, która z włosami rozczochranymi jak Beethoven – jedną ręką wskazała mi na znak zakazu używania telefonów, a drugą podparła się pod bok. Utkwiła we mnie swoje złowrogie spojrzenie, dlatego szybko wyciągnęłam telefon i przepraszając, wybiegłam z budynku.
– Cześć, tato – wyszeptałam, chociaż nikt nie mógł mnie już usłyszeć.
– Czemu odbierasz telefon? Powinnaś byś przecież na zajęciach! – odezwał się poważnie.
Przyśpieszyłam kroku, zerkając na zegarek. Faktycznie pierwsze zajęcia dobiegały już końca.
– Skoro wiesz lepiej, że powinnam być na zajęciach, to po co dzwonisz? – zapytałam z nutką żalu w głosie, bo jak zwykle mnie sprawdzał. – Do Mii pewno nie dzwoniłeś – dodałam, a w słuchawce zamiast odpowiedzi usłyszałam cichy jęk. – Nie mogłam znaleźć sali wykładowej – burknęłam, przewracając oczami.
– Anaid, chciałem tylko zapytać, jak zajęcia i czy podoba ci się uczelnia? – Sprytnie zmienił taktykę.
– Przepraszam, po prostu ciężko mi przywyknąć do tych wszystkich nagłych zmian… nieważne, kończę już, bo spóźnię się na kolejne zajęcia.
– Z tego, co pamiętam, to uczelnia jest cudowna, na pewno się tam odnajdziesz – stwierdził, siląc się na radosny ton.
– Uhm, kończę. Pogadamy o tym później – rzuciłam, ale byłam pewna, że nie poruszy już tego tematu.
– Do zobaczenia na kolacji, córeczko. Idź na zajęcia – polecił. – Miłego dnia.
– Pa – wymamrotałam krótko i się rozłączyłam. Tato lubił mieć kontrolę nad tym, co się działo wokół niego, niestety pochłaniało to większość jego sił i czasu, sprawiając, że rola ojca ograniczała się tylko do zakazów i nakazów.
Wyciągnęłam z plecaka mapę uczelni. Właśnie przypomniało mi się, że taką posiadałam i nie musiałam nikogo prosić o pomoc. Jak zwykle nie byłam dobra w orientacji w terenie.
Obracałam nią na wszystkie strony, główkując niczym detektyw, który zbliża się do rozwiązania nurtującej zagadki. Bingo! Wiedziałam już, gdzie jestem i dokąd zmierzałam. Kierunek obrany i dotarłabym pewno na czas, gdyby nie fakt, że doszłam do labiryntu uliczek, których na mapie nie było. Tym razem, już śmielej, miałam kogoś zapytać o drogę, gdy poczułam na sobie czyjeś intensywne spojrzenie. Odwróciłam się i ujrzałam rozczochranego chłopaka, który stał z przymkniętymi powiekami, zaciągając się zachłannie powietrzem. Jednak na mnie nie patrzył… Wyglądał strasznie zabawnie, na co po cichu parsknęłam śmiechem, ale gdy tylko otworzył powieki, zesztywniałam, a uśmiech zamarł mi na ustach. Nasze spojrzenia połączył tajemniczy impuls, który obudził uśpione dotąd obszary w głowie, a w ciele i duszy coś poruszył, otulając przeczuciem obezwładniającej ulgi. Teraz chłopak uparcie mi się przypatrywał i nie chciał przerwać tego połączenia wzrokowego, a mnie nie do końca ono odpowiadało. Bałam się, a jednocześnie byłam podekscytowana armią skrajnych uczuć, szturmem napadającym na moje ciało. Uniosłam się więc dumą i wytrzymałam, aż jakiś słodki blondynek rozproszył jego uwagę, a ja dzięki temu schowałam się za rogiem budynku. Poczułam ucisk w gardle, a w żyłach przyjemne uczucie rozgrzanej adrenaliny. Uśmiechnęłam się do siebie, zdziwiona swoją reakcją, i oparłam plecy o chłodny mur. Nabrałam kilka głębszych wdechów, ale nie miałam czasu dłużej zastanawiać się nad tym, co właściwie się przed chwilą stało, bo nie chciałam się spóźnić na kolejne zajęcia. Spojrzałam więc na mapę, na której tym razem wyraźnie dostrzegłam ścieżki, których przecież jeszcze przed chwilą nie było. Pognałam wzdłuż jednej z nich. Niestety, zanim dotarłam do sali, pobłądziłam kilka razy, ale ostatecznie spóźniłam się tylko kilka minut. Kiedy otwierałam drzwi, całe stado oczu skierowało się w moją stronę, a na małym podium przed rzutnikiem zobaczyłam „uroczą” panią z biblioteki posyłającą mi kąśliwy uśmiech.
– Oj, jak miło, że nas zaszczyciłaś swoją obecnością. Podejrzewam, że to ty jesteś tą nową – powiedziała, podkreśliwszy ostatnie ze słów. – Mogę nawet zgadnąć, co robiłaś na pierwszych zajęciach – wysyczała przez zęby.
Nie ma to, jak dobre pierwsze wrażenie – pomyślałam, wiercąc się w miejscu.
– Dzień dobry. Przepraszam, ale nie mogłam się odnaleźć – wypowiedziane słowa nie zabrzmiały jednak szczerze. Cóż, nie umiałam kłamać.
Kobieta parsknęła z irytacją, pokiwała głową i pomachała wymownie ręką, żebym do niej podeszła.
– Możesz się przedstawić. Grupa jest mała i wszyscy się już znają z pierwszego roku – powiedziała, nawet na mnie nie patrząc.
– Nie trzeba, dziękuję…
– To nie była prośba! – Rzuciła okulary na biurko i spiorunowała mnie wzrokiem. – Niech ci się nie wydaje, że będziesz mogła tutaj robić, co tylko ci się podoba, bo twój tato jest znanym politykiem. To jest renomowana uczelnia i nie toleruje się tutaj spóźnialskich: albo przychodzisz na czas, albo w ogóle. Mam nadzieję, że to się nie powtórzy? – zapytała swym przesadzonym akcentem.
Ostro zagrała i chyba odrobiła pracę domową, dokładnie czytając moje akta. Nie chciała mnie tutaj tak samo mocno, jak ja nie chciałam tutaj być. Ani na tej uczelni, ani w tym kraju. Ta jedna rzecz nas łączyła. Wróciłam tutaj tylko dlatego, żeby mój ojciec mógł przygotować kampanię wyborczą wujka i wspomóc go tym samym w wyborach do parlamentu.
Zamieszkaliśmy w domu, w którym się urodziłam i spędziłam dzieciństwo, ale go zupełnie nie pamiętałam. Po śmierci mamy tata bardzo się załamał i popadł wręcz w obłęd pod natłokiem wspomnień, dlatego wyjechał razem z nami do Miami na Florydzie, gdzie sam się urodził. Moja rodzina od trzech pokoleń zamieszkiwała na zmianę to Irlandię, to Stany. Wyjeżdżali i wracali zagubieni – nie wiedzieli, gdzie tak naprawdę jest ich dom…
– Mówię do ciebie! – Profesor podniosła zadziornie głos, przerywając moje rozmyślania.
– Oczywiście, że nie. Przepraszam – odpowiedziałam uprzejmie, ale moja dusza strzelała do niej piorunami.
– Trzeba było przyjść na dzień otwarty. Kilka dni temu obecni studenci oprowadzali po całym kampusie – poinformowała mnie z wyższością. – Zresztą już nieważne, przedstaw się i nie zabieraj więcej czasu.
– Jestem Anaid i będę z wami studiować – rzuciłam oschle, nieźle poirytowana szanowną panią uroczą. Profesor pokręciła głową z niedowierzaniem i pomasowała palcami nasadę nosa.
Nie martw się, irytujesz mnie dokładnie tak samo – pomyślałam zadowolona z siebie.
– Usiądź na końcu sali, to jedyne wolne miejsce na ten moment. Następnym razem obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy.
Przytaknęłam i pomyślałam, że koniec sali nie jest taki zły. Zmierzając do niego, zauważyłam smoliste spojrzenie już znanych mi oczu. Profesor ciągle coś mówiła, ale ja usłyszałam już tylko jedno: jego imię…