- W empik go
Anegdoty księcia Radziwiłła "Panie Kochanku" i ważniejsze wspomnienia z jego życia - ebook
Anegdoty księcia Radziwiłła "Panie Kochanku" i ważniejsze wspomnienia z jego życia - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 259 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Książę Karol Radziwiłł.
Należy się choć w krótkości objaśnić tak charakterystyczną postać, jaką nam przekazują dzieje w osobie księcia Karola Radziwiłła, przezwanego „Panie Kochanku” dlatego, iż często w rozmowie tego wyrażenia używał. Pozostało po tym wy bitnym magnacie litewskim mnóstwo podań i anegdot.
Urodził się 27 Lutego 1734 r. w Nieświeżu, mieście rodzinnem, należącem podówczas do województwa Nowogrodzkiego. Był synem księcia Michała wojewody wileńskiego, a zarazem hetmana wielkiego litewskiego, i Franciszki Urszuli wojewodzianki podlaskiej urodzonej z książąt Wiśniowieckich.
Książe hetman był panem ogromnych majątków, jak miasta: Nieśwież, Ołyka, Słuck, Biała, Kojdany, Mir, Naliboki, Birże, Sława tycze, Czarnowczyce, Smorgonie, Newel, Sie-bierz, Żuprany, Nowosiółki, Żółkiew, Żmigród i Podkamień.
Setki wsi i wielkie obszary lasów i puszcz należały do tych miast i hrabstw leżących na Litwie, Wołyniu, na Rusi i w Koronie, to jest właściwej Polsce.
Przeszło 300,000 dusz liczono w dobrach księcia hetmana; słowem, był najbogatszym z panów w całej Rzeczypospolitej Polskiej. Prócz tego z posagiem żony weszły w dom jego miasteczka Żmigród i Podkamień z licznemi włościami.
Gdy bracia naszego księcia Karola młodo poumierali, spadła przeto na niego nadzieja odziedziczenia ojcowskich zaszczytów i ogromnych dobr radziwiłłowskich, które też z kilku źródeł zlały się na linję nieświeżską.
W pierwszych latach młodziuchny hetma-nowicz pobierał nauki u domowych nauczycieli; że jednak był bardzo pieszczonym przez matkę, leniwie brał się do książki. I tak poszło, że książątko dobrze już umiało kłuć się z paziami w palcaty, to jest w kije, z rękojeścią niby pałaszową, konika na oklep dosiadywać i z fuzyjki jajka w powietrzu rozstrzeliwać, lecz w istocie wiele jeszcze nie umiał. To zaniedbanie ukształcenia umysłowego odbiło się potem bardzo niepomyślnie w życiu hetmanowicza.
Sam on w późniejszym wieku mawiał do swych przyjaciół, których miał wielu:
– Ta to ja „Panie Kochanku” jeszcze syllabizować nie umiałem, kiedy mnie smarkacza Pan Wojciech Strawiński uczył nożem do celu trafiać tak, że potem w zakład rzucaliśmy nożami. On z czasem został poważnym prawnikiem, rejentem a ja sobie, Panie Kochanku, blazenek.
O tem, jak zrazu niechętnie bral się do książki, jest taka opowieść. Książe hetman, miarkując, że synowi jego przecie coś więcej trzeba umieć, aby mógł kiedyś z pożytkiem piastować dostojeństwa przodków, oświadczył, że dwoma folwarkami dziedzicznemi obdarzy tego, co go nauczy czytać i pisać.
Podjął się tego światły szlachcic litewski Pan Piszczałlo. Wyniosło go to na majętnego obywatela, a później przy wpływach księcia Karola, na urząd honorowy podstolego rzeczyckiego. On to Księcia hetmanowicza i dwóch jeszcze dla zachęty dodanych chłopców, synów obywatalskich Michasia Wołodkowicza i Michasia Rejtana, miał wyuczyć czytania, pisania i początkowych nauk bez żadnego przymusu, poczynając w ten sposób:
Na wielkiej tablicy drewnianej było abecadło kredą napisane Każdy z uczniów stał o kroków kilkanaście od tablicy z nabitą strzel-biczką W ręku i trafiał kulką w litery wymienione po kolei i na wyrywki przez nauczyciela, – potem w syllaby, potem w cale wyrazy, nakoniec w duże zdania i okresy, i tak wszystko wybierając kulami, nauczyli się czytać, pisać i t… d.
Ten Michaś Wołodkowicz został później sędzią trybunału, a Michaś Rejtan pisarzem ziemskim, obaj dozgonni przyjaciele księcia Panie-Kochanku, i obaj niezwykłą śmiercią zeszli z tego świata.
W jakim to roku życia młodego księcia odbywała się ta nauka strzałowa, trudno orzec, bo tenże już w ośmym roku umiał nieźle czytać i pisać.
W jedenastym roku życia ojciec hetman oddał Karolka na naukę do miejscowych szkół jezuickich w Nieświeżu; lecz niestety, w trzy lata potem odebrał go ztamtąd, pragnąc jak najprędzej wyprowadzić w świat, na widownię publiczną. A wielka szkoda, że się tak stało, bo młody książę idący z tak znakomitego rodu i tyle bogactw mający przed sobą, przy większej nauce byłby mógł wiele dobrego dla skołatanej Ojczyzny swej zdziałać i większy Wpływ wywrzeć na pomyślność ogólną, niż to się w jego pokazało życiu.
Posiadał on od urodzenia zdrowy, tak zwany chłopski rozum, poznał w życiu przez obcowanie z ludźmi prawo krajowe, historyę narodu, ale niestety, z braku głębszej nauki nie miał jasnego poglądu na przyszłość; ślepo się trzymał tego, co stare, choć to okazywało się nieraz szkodliwem dla kraju w ówczesnych stosunkach z sąsiedniemi państwami. Nieposzlakowanego męzstwa, był odważnym w boju, gościnnym do przesytu, serce miał jak najlepsze, pełne uczuć szlachetnych, lubo z natury dumny, był popędliwym i nieraz gwałtownym. Za wpływem ojca, jeszcze z mlekiem, jak to mówią na wargach, czternastoletni młodzieniec zostaje wysłany przez szlachtę z powiatu oszmiańskiego jako poseł na sejm w roku 1748. W dwa lata potem zasiada już na sądach wojskowych, a jako siedemnastoletni pułkownik wojska litewskiego zostaje wybranym przez szlachtę z Pińszczyzny jako sędzia na trybunał litewski. Skończywszy lat 19, zostaje miecznikiem litewskim, która to godność honorowa już go w rzędzie senatorów stawiła.
Kiedy wkrótce został marszałkiem najwyższego sądu na Litwie, to jest trybunału, okazał się na tym urzędzie tak sumiennym, bezstronnym sędzią, a swym chłopskim rozumem umiał tak jasno rozpoznawać, co jest fałszem, a co jest wykrętem, że prawnicy aż się za głowy brali!
Ten rozum naturalny posiadał książę Panie Kochanku do końca życia; miał tylko głowę niejasno przygotowaną do objęcia koniecznych zmian w ówczesnym rządzie polskim za ostatniego Króla polskiego, i do przebicia tej pajęczyny, która się polityką zowie, a którą kto chciał, to obwijał i obmo-tywał nieszczęsną krainę, miotaną niezgodami, pychą, samolubstwem możnych panów i pijatyką szlachty, popadłej w nieuctwo i ciemnotę.
Książę Karol wyrósł na urodziwego, wspanialej postawy młodzieńca. W 20-m roku życia ożenił się bardzo nieszczęśliwie. Dom go nie nęcił, radbył wymykać się od żony w świat szeroki i tak dla młodego magnata ponętny. Teraz też do lat 30-tu następuje burzliwe życie księcia miecznika Panie Kochanku. Uczty, zabawy, hulanki z pijatyką, burdy na sejmikach i miastach trybunalskich, łowy po nieprzebytych lasach litewskich z oddanymi sobie duszą i sercem młodymi towarzyszami, wypełniają ten lat dziesiątek.
Na te czasy też przypada utworzone przez naszego księcia miecznika sławne towarzystwo młodych łudzi czyli „banda albańska” tak nazwana od wiejskiego ustronia rozkosznego z pięknym ogrodem, gdzie w domu zwanym Alba, nieopodal od Nieświeża zawiązało się owo towarzystwo i zwykle obradowało. Pan Piszczałło, ów niegdyś nauczyciel księcia, za wskazówką mu daną ułożył przepisy tej bandy; patenta podpisywał sam książę jako naczelnik towarzystwa, którego do śmierci był kanclerzem Michał,Wołodkowicz, a sekretarzem Michał Rejtan.
Książę nie mógł nikogo patentować, jeno za wstawieniem się dwóch trzecich części całego towarzystwa. Obowiązkiem patentowanych było: stawiać się na każde wezwanie konno i w całym rynsztunku, iść z nim, gdzie ich tylko poprowadzi, w każdym wypadku łba nadstawiać za honor Najświętszej Panny, księcia miecznika, swój własny i każdego ze współtowarzyszy w tej szkole rycerskiej. Spory rozstrzygały tylko sądy polubowne kolegów. Każdy członek w swych listach podpisywał się, „Radziwiłłowski przyjaciel”, a książę go nazywał „Panie Kochanku!”
Mundur albańczyków był barwy radziwiłłowskiej, to jest: kontusz słomianego koloru, pod nim żupan krótki, błękitny, pas w radziwiłłowskim Słucku robiony, srebrny, w orły czarne z trąbkami (herb Radziwiłłów), spinka z emalii błękitnej, na której z brylancików była cyfra z trzech liter początkowych imienia, tytułu i nazwiska księcia: K. K. R. U pendenta wisiała szabla, zwykle oprawna w jaszczur, to jest w skórę chropowatą, mieniącą się niby jaszczurka.
Do grona tego ciekawego towarzystwa była przypuszczana tylko szlachta karmazynowa, t… j… z dawnego rodu, i osiadła na jakimś majątku, przytem tęga do konia choćby najdzikszego, niepospolicie odważna i doświadczona w sztuce łowieckiej.
Ludzie młodzi nieposzlakowani tego towarzystwa księcia Karola, prawie wszyscy powychodzili na wodzów, kasztelanów, wojewodów i innych znakomitych urzędników, sławnych w dziejach naszych. Tymczasem jednak w głowach młodych krew szumiała czasami za nadto. Zbrojna radziwiłłowska czereda w przystępie szału lub rozkazu księcia napadała nieraz na domy szlacheckie, a na sejmikach obywatelskich w Wilnie, Mińsku i Lidzie zachodziły nieraz krwawe sceny. Była to epoka zupełnego rozprzężenia, swawoli szlachty, braku rządu silnego, co wszystko wiodło kraj, jako państwo, do upadku politycznego.
Ci sami Albańczycy wraz ze swoim naczelnikiem księciem Karolem postanowili wyrwać z iak władzy ukochanego towarzysza, śmiałka nad śmiałkami Michała Wołodkowicza, już poprzednio tu wspomnianego. Wybrany on został za pomocą księcia Karola do trybunału Wileńskiego, jako deputat z województwa nowogrodzkiego, a potem jako deputat na kadencyę ruską trybunału, która się w Mińsku pod ten czas odbywała. Pojechał więc do Mińska, stanął kwaterą w domu księcia, który mu przytem przysłał assygnacyę do kupców na wino, ileby go tylko zażądał dla siebie i swego dworu.
Wołodkowicz, nie mający jeszcze wtedy 30 lat wieku, statkował zrazu przyzwoicie, a choć bankietował potrosze, jednak nie szalał i nie hajdamaczył; obrano go nawet kas-syerem trybunalskim. Ale gdy sobie dobrze pałkę zalał, wtedy nie przystępuj do niego bez kija!
Urażony tem, że sprawa mocno go obchodząca, którą sądzono, nie szła jakoś po jego woli, przytem rozjątrzony na wicemarszałka Morikoniego, który wtedy zastępował marszałka trybunału, a którego Włochem i cudzoziemcem nazywał, i że ten wyżej od niego siedział na sali sądowej, powrócił z sądów jak lew rozjuszony i począł pić na zabój z przyjaciółmi. Nareszcie pod wieczór, mimo usilnych ich odradzań i błagań, wybrał się na trybunał.
– Pójdę! niech się dzieje co chce wrzeszczał – pójdę i nauczę tego Włocha, kto ja, i kto za mną!
Widocznie ufał zagorzalec w Radziwiłła; ale Radziwiłł był wtedy daleko w puszczach litewskich na łowach.
Było… to w przeddzień Najśw. Panny Maryi Gromnicznej. Gdy wpadł na sale za-wadjaka, wszczął się zgiełk niezwykły, potem szczęk szabli; drzwi się nagle otworzyły i dał się krzyk słyszeć: „warta! warta!”–Pokazało się bowiem, że Wołodkowicz, mając pałkę mocno zalaną, w sprzeczce na sali sądowej obnażył szablę, rzucił się na jednego z deputatów, pana Dłuskiego, ciął go w rękę do krwi, a potem chciał dosięgnąć przez stół szablą samego Morykoniego; lecz ten się uchylił i uniknął ciosu, W zapędzie ciął po krzyżu stojącym na stole, że odrąbał część jego.
Deputaci i woźni przyparli go, tuząjące-go się ze wszystkimi, do ściany, usiłując wyrwać mu szablę. Przypadł rotmistrz Krajewski z żołnierzami trybunalskimi, i obezwładnił z wielką męką siłacza i bardzo odważnego, Wołodkowicza. Okuto napastnika w kajdanki i osadzono pod mocną strażą w kordygardzie.
Zanim się książę Panie Kochanku dowiedział o strasznej doli i postępku swego ukochanego Albańczyka… zanim ze swą drużyną pod Mińsk się zbliżył dla oswobodzenia jego, już wyrok wydany przez trybunał wykonanym został. Pod komendą tegoż Krajewskiego Wołodkowicz w kwiecie wieku rozstrzelanym w kordygardzie został.
Książę dowiedziawszy się o tak żałosnym zgonie swego przyjaciela, jeszcze będąc w drodze ku Mińskowi, rzewnie zapłakał, odgrażał się na sędziów, potem mszę żałobną za duszę jego zakupił w kościółku miejskim. Wrócił do Nieświeża nieutulony w żalu i potem całe życie nad zgonem Wołodkowicza biadał.
Pod te czasy zaszło też takie zdarzenie. W Nieświeżu mieszkał organista niejaki Ryś, szlachcic, którego ojciec był także tu organistą. Miał on syna Karola, który dostał się jako paź na dwór księcia Radziwiłła, wielkiego chorążego do Kojdanowa, brata księcia hetmana, więc stryja księcia Panie Kochanku, a który młodemu Rysiowi był ojcem chrzestnym.
Wyrósłszy na pięknego młodzieńca, został syn organisty dworzaninem i coraz dalej wzmagał się w łasce pana swego dla wierności, odwagi, a szczczególnie dla niezwykłej siły, bo podkowy łamał jak trzciny, a szablą tak robił, że chyba jeden Wołodkowicz, także siłacz niepospolity i rębacz nielada, mógł mu placu dotrzymać. Pojedynki miewał częste, bo był zuchwały.
Młody książę Karol, nasz miecznik litewski, będąc raz w gościnie u stryja w Koj-danowie przy kielichu powiedział młodemu dworzaninowi.
– Panie Kochanku? pókiś przy ojcu siedział, nazywano ciebie Rysiem, ale odkąd przyłaskawiono cię na dworze mojego stryja, powinieneś nazywać się kotem, bo kot-to jest ryś swojski.
Na to Ryś tak się oburzył, że ani go to zastanawiało, iż sprawa była z synowcem i spadkobiercą swego pana, ale wręcz mu odpowiedział:
– Ja nie Waszej Książęcej Mości chleb jem, ale jego stryja, a moja służba nie rozciąga się do tego, abym od całego domu mego pana miał przygryzki znosić. Ja taki dobry szlachcic jak i książę. Książę nie masz prawa przekręcać mego nazwiska, boś mi go nie dał, i proszę natychmiast ze mną się rozprawić.
Książę lub dostatecznie mógł być wymówionym, że nie przyjął wyzwania od dworzanina swego stryja, będąc sam tęgim do kordą, rad był spróbować się z graczem, za jakiego Ryś uchodził, ile że go miał za dobrego szlachcica.
Pomimo więc przełożeń swoich sług i przyjaciół dotrzymał placu z niemałą szkodą swojego zdrowia, bo takie cięcie dostał powyżej łokcia, że kilka niedziel z pokoju nie wychodził. –Nawet książę hetman, lubo srogim był dla swego jedynaka i nieraz.do kar-ceresu go wsadzał za większe wybryki, tyle to uczul, że pojechał do Kojdanowa uskarżyć się przed bratem, iż jego dworzanin syna mu skaleczył. Na to książę Chorąży odpowiedział:
– Niech książę brat da temu spokój; nasz miecznik tak mi jest miły jak i samemu księciu, bo że dzieci nie mam, on mi jest synem i dla niego pracuję; ale sam się żalisz, iż jest niespokojnego umysłu, a więc jak raz i drugi oberwie za swoje, azaliż się nie opamięta? A nakoniec za co mam karać Rysia, kiedy urodziwszy się szlachcicem, postąpił po szlachecku?
i Nie zaszkodziła wszakże Rysiowi ta burda nawet w przyszłości, bo dobry książę Karol, gdy następnie po ojcu Nieśwież otrzymał, jedną z pierwszych swych czynności spełnił, że mundur Albański mu przysłał i przywiązał go ściśle do swojej osoby. Zawsze szczęśliwy, młody Ryś w 24-ym roku życia został obrany deputatem to jest sędzią na trybunał litewski pod laską przewodniczącą księcia, Panie Kochanka i stał się z czasem dziedzicem 20-stu folwarków.
Za szczególne łaski, których od księcia doznał, odwdzięczył się Ryś dowodami niepospolitej przychylności. Gdy bowiem na stępnie wśród burz krajowych książę Karol musiał przebywać za granicą, we Włoszech i miał swoje mnogie dobra zasekwestrowane, pan Ryś zostającemu w niedostatku panu, zaciągnąwszy na swoje dobra dwakroć sto tysięcy złotych, przesłał je księciu. Gdy znowu los uśmiechnął się księciu, pan Ryś.w Nieświeżu razem z Albańczykami się ba – wił, towarzyszył mu na łowach i był nieodstępnym druhem księcia.
Jak się rzekło, książę Karol w 20-m roku życia ożenił się, bez miłości; pojął za żonę księżniczkę Maryę Lubomirską, z Galicyi, starościanką bolimowską. Trudno jej było długo tu wytrzymać, przy tak burzli-wem pędzeniu dni młodości swego małżonka. Mieszkał z nią w zamku miasteczka Mira na Litwie, oddanym mu przez księcia hetmana. W roku 1760 przyszło do rozwodu z księżną Marya, i nasz Panie Kochanku ujrzał się naraz zupełnie wolnym.
Odtąd znowu uprzyjemniał sobie żywot młody, piękny, modrooki miecznik w pohulankach z przyjaciółmi swego wieku, których rekrutował sobie z każdego wołyńskiego i litewskiego dworca.
W dwa lata po rozwodzie, kiedy książę Karol bawił się zapamiętale z przyjaciółmi w swoim Mirskim zamku, umiera niespodzianie jeszcze niezbyt stary, poczciwy i spokojny wielki Hetman litewski, ojciec Karola, książę Michał zwany „Rybeńkuu od wyrażenia, które często w rozmowie używał. Zostawił po sobie młodą, drugą żonę Anne Mycielską, macochę niezwykłej przychylności dla swego pasierba Karola. Pasierb ten, liczący 28 lat życia, stanął teraz na czele domu całego Radziwiłłowskiego, jako opiekun przytem młodej macochy i nieletniego rodzeństwa pozostałego po stryju księciu Hieronimie z Kojda-nowa.
Po opłakaniu dobrego ojca i przejściu grubej żałoby, wspaniały zamek Nieświeżski nowem zawrzał życiem. Krew kipiała w młodym jego panu; w całym świecie było mu ciasno; a że go otaczała młodzież Albańska, w której także bujne życie grało, działy się czasem rzeczy, których potem szczerze żałował i nieraz się nagryzł sam, gdy go szal minął.
Raz wracając do domu z polowania na niedźwiedzie, wszyscy w drużynie wesoło i hucznie wyśpiewywali myśliwskie piosenki, to:, „Pojedziemy na łów, na łów–
Towarzyszu moj! Hej łowy na łowy, pod ten gaik majowy –
Towarzyszu mój" itd. lub:
„Siedzi sobie zając pod miedzą–pod miedzą. Myśliwi o nim nie wiedzą – nie wiedzą!” itd.