- W empik go
Antoine Griezmann. Za zasłoną uśmiechu - ebook
Antoine Griezmann. Za zasłoną uśmiechu - ebook
Antoine Griezmann. Francuz z Hiszpanią w sercu.
Auxerre, Lyon, Sochaux, Saint-Étienne, Metz, Montpellier. Kiedy kolejne kluby odrzucały go z powodu mizernych warunków fizycznych, był bliski załamania. Dopiero skaut Realu Sociedad dostrzegł w nim olbrzymi talent, co pozwoliło mu rozpocząć poważną przygodę z futbolem i znaleźć drugą ojczyznę – Hiszpanię.
Ale nie tylko o tym Antoine Griezmann opowiada w swojej autobiografii. Przeczytasz w niej, dlaczego gra z siódemką na plecach, za co został zawieszony na 13 miesięcy, co myśli o przenosinach do Manchesteru United i dlaczego zadecydował, że zakończy karierę w USA.
Dzięki tej książce dowiesz się, jacy naprawdę są Pogba, Evra i Benzema. Przeniesiesz się do szatni reprezentacji Francji w trakcie mistrzostw świata w Brazylii i Euro 2016, a także poznasz kulisy pracy Diego Simeone w Atlético Madryt.
Szczera, lekka i motywująca. Pierwsza książka, który zdradza, co kryje się za zasłoną uśmiechu Małego Diabła!
Nieśmiało uśmiechnięty Mały Książę z Francji trafił do wielkiego futbolu bocznymi drzwiami, ale dziś jest jednym z najlepszych napastników świata. Najciekawsze w tej książce są jego opowieści o wewnętrznym życiu drużyny Atlético Madryt, o urugwajskim klanie, który nadaje ton szatni. Antoine nauczył się pić mate i… zapewne także dlatego stał się gwiazdą ekipy z Wanda Metropolitano.
Leszek Orłowski, „Piłka Nożna” i CANAL+ Sport
Panuje opinia, że sportowe autobiografie powinno się pisać po zakończeniu kariery. Tylko po co czekać? Dzięki tej książce dowiecie się, jakim człowiekiem jest Grizi. I co kryje w sobie jego anielski uśmiech.
Yvette Żółtowska-Darska, autorka bestsellerowych biografii piłkarzy dla dzieci
Ta książka jest tak szczera i autentyczna, jak sam jej bohater. Autobiografia Griezmanna zawiera tyle prywatnych przemyśleń, że po jej przeczytaniu masz wrażenie, iż poznałeś się z francuskim wirtuozem osobiście.
Mateusz Mikulak, Footgol TV
Lider reprezentacji Francji, którego piłkarsko wychowała Hiszpania, zakochany w Urugwaju i yerba mate, piłkarz zarywający noce dla oglądania rozgrywek NBA – to tylko część ciekawostek z życia Antoine’a Griezmanna. Więcej barwnych historii znajdziecie w tej książce.
Marek Batkiewicz, Atleti.pl
Wspomnienia, anegdoty, przemyślenia – biografia Griezmanna to studnia bez dna, z której z przyjemnością czerpie się kolejne historie, poznając Francuza z zupełnie innej strony.
Marek Dubielecki, Ole Magazyn
Kategoria: | Biografie |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8129-152-1 |
Rozmiar pliku: | 24 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Podobno w chwili śmierci przed oczyma przesuwa nam się całe życie. Nie śpieszy mi się, żeby przekonać się, czy to prawda, ale przeżyłem już coś podobnego.
W grudniu 2016 roku moja siostra Maud, zajmująca się moimi kontaktami z prasą, zadzwoniła do mnie, aby ustalić szczegóły wywiadu, którego miałem udzielić dwa dni później. Czasopismo „France Football” miało przekazać mi nagrodę dla najlepszego francuskiego piłkarza roku, przyznawaną na podstawie głosowania laureatów poprzednich edycji, od Raymonda Kopy po Zinédine’a Zidane’a, od Jean-Pierre’a Papina po Thierry’ego Henry’ego, od Michela Platiniego po Karima Benzemę. Sądziłem, że Maud skontaktuje się ze mną, żeby po prostu poinformować mnie, ile ma potrwać wywiad i gdzie się odbędzie. Ale kiedy po treningu sięgnąłem po telefon, zauważyłem, że próbowała się do mnie dodzwonić aż trzy razy. To do niej niepodobne. Przeważnie ograniczała się do esemesa z podstawowymi informacjami. Tym razem zadzwoniła aż trzykrotnie w krótkich odstępach czasu. Zastanawiałem się, o co mogło jej chodzić, ale też nie zrobiło to na mnie aż takiego wrażenia, żeby zaburzyć moje potreningowe nawyki. Najpierw napiłem się yerba mate w towarzystwie moich południowoamerykańskich kolegów z Atlético Madryt: Diego Godína, José Maríi, Gimenéza, Nicolása Gaitána i Ángela Correi, po czym w ramach odnowy biologicznej wziąłem trzyminutową ciepłą kąpiel, następnie przez osiem minut moczyłem się w zimnej wodzie, a na koniec wszedłem pod prysznic.
Choć pozostałem wierny swoim zwyczajom, te trzy telefony od Maud nie dawały mi spokoju. Prysznic wziąłem szybciej niż zwykle, przebrałem się, pożegnałem z kolegami – Hasta mañana, amigos – i wsiadłem do samochodu, skąd oddzwoniłem do siostry. Kiedy czekałem, aż odbierze, w głowie kotłowały mi się pytania. O co mogło chodzić? Czy stało się coś ważnego? Maud odebrała i zaczęła rozmowę od pytania: „To ty, Toinou?”. Poczułem ulgę. Kiedy zwraca się do mnie w ten sposób, to dobry znak – wszystko jest w porządku. „W czwartek o czternastej masz spotkanie w hotelu AC La Finca” – ciągnęła. Świetnie, właśnie tak było ustalone. Hotel znajduje się na przedmieściach Madrytu, panuje w nim rodzinna atmosfera, a na dodatek jest niedaleko ode mnie. Lecz kiedy już miałem się rozłączyć, Maud zagaiła tajemniczo: „Poczekaj, posłuchaj, ale niech to zostanie między nami. Nikt nie może o tym wiedzieć – powiedziała zdecydowanym tonem, po czym, już łagodniej, dodała: – Zająłeś…”. Nie dosłyszałem końca zdania, ale serce przyspieszyło mi jak nigdy wcześniej. Nawet jeszcze bardziej niż przed rzutem karnym strzelanym Manuelowi Neuerowi w półfinale Euro 2016, gdy Francja grała z Niemcami na Stade Vélodrome w Marsylii. Minęła niecała sekunda, a moja siostra powtórzyła: „Zająłeś…”, po czym na chwilę zawiesiła głos. Czułem się, jakbym musiał czekać na to, co powie, przez pięć długich minut. Miałem taki mętlik w głowie, że znowu nie usłyszałem zakończenia zdania.
– Słucham? – zapytałem.
Wtedy Maud radośnie wykrzyknęła:
– Zająłeś trzecie miejsce w głosowaniu na laureata Złotej Piłki!!
Zupełnie odleciałem:
– Yeeeeessssss! Udało się! Jestem na podium! – wyrzuciłem z siebie.
Co za radość! Wyłem ze szczęścia za kierownicą samochodu. Ludzie, którzy widzieli mnie wtedy przez szybę, musieli się zastanawiać, co się ze mną dzieje, ale w ogóle mnie to nie obchodziło. Żeby mnie zrozumieć, trzeba było zdawać sobie sprawę z doniosłości tego, co usłyszałem od siostry przez telefon.
Ja, Antoine Griezmann, zaledwie 25-latek, na dodatek pochodzący z maleńkiego Mâcon, ja, którego z powodu niskiego wzrostu odrzucały szkółki piłkarskie w całej Francji, znalazłem się wśród trzech najlepszych piłkarzy na świecie! Od kiedy w wieku 14 lat zamieszkałem w Bayonne i zacząłem trenować w drużynach młodzieżowych Realu Sociedad, cierpiałem z powodu oddalenia od rodziny. Przed oczyma przesunęło mi się całe dotychczasowe życie: konieczność nauki nowego języka, którym musiałem się posługiwać w rozmowach z kolegami, dola rezerwowego, ciągnące się w nieskończoność przez całą drugą połowę rozgrzewki, po których wcale nie wchodziłem na murawę, zmarnowane okazje, wreszcie różne porażki, w tym przede wszystkim dwa decydujące mecze przegrane w odstępie kilku tygodni – finał Ligi Mistrzów i finał Euro… Tymczasem okazywało się, że wyrzeczenia, które wypełniały moje piłkarskie życie, miały jednak sens.
Myślę tu o wysiłku, który dotychczas włożyłem w swoją karierę, zwłaszcza o ciężkich, wyczerpujących treningach. Wszystko to pozwoliło mi zostać trzecim piłkarzem świata roku 2016. Roku kalendarzowego, a nie tylko sezonu piłkarskiego! Mam świadomość, że to dopiero początek mojej drogi i że oczekiwania wobec mnie wzrosną, ale czuję, że jestem gotów, by podołać wyzwaniu. Nie osiągnąłem jeszcze szczytu swoich możliwości. Grunt to nadal ciężko pracować dzień po dniu i dawać z siebie wszystko dla dobra drużyny. Pragnę, żeby moi rodzice, moja siostra i mój brat byli ze mnie dumni, żeby dumna ze swojego ojca była moja mała Mia, żeby moja dziewczyna Erika, z którą niedługo wezmę ślub, mogła sobie myśleć: „To właśnie on, mój mężczyzna, i jestem z niego dumna”, a wreszcie – żeby moi znajomi mogli powiedzieć: „Oto właśnie on, nasz Grizi!”, żeby cała moja paczka cieszyła się moimi osiągnięciami. Muszę jednocześnie dbać o to, żeby nie stracić radości z gry. Krótko mówiąc, przede mną jeszcze daleka droga i jeszcze niejedno się podczas niej wydarzy. Ale obrałem dobry kurs…
Dołączyłem do wąskiego grona piłkarzy, którzy zajęli czołowe miejsca w prestiżowym plebiscycie Złota Piłka, powołanym do życia przez czasopismo „France Football” w 1956 roku. Do roku 2010 głosowali w nim tylko dziennikarze specjalizujący się w piłce nożnej, później, w ramach współpracy z Międzynarodową Federacją Piłki Nożnej (FIFA), do udziału dopuszczono również kapitanów i selekcjonerów reprezentacji narodowych. Ostatecznie jednak redakcja „France Football” wróciła do pierwotnych zasad i w ostatniej edycji uwzględniła tylko głosy 173 dziennikarzy z całego świata. Najwięcej punktów, 745, otrzymał Cristiano Ronaldo, a drugie miejsce zajął Lionel Messi z 316 punktami. Ja uzupełniłem podium, uzyskawszy 198 punktów. Siedmiu głosujących umieściło mnie nawet na pierwszym miejscu! Tak zagłosowali dziennikarze z Czech, Aruby, Libii, Liechtensteinu, Nowej Kaledonii, Palestyny i Suazi. Dla Ronaldo to już czwarta Złota Piłka, a Messi, rekordzista, ma ich w dorobku aż pięć. Zajmując trzecie miejsce w tej edycji plebiscytu, stałem się 11. francuskim piłkarzem na podium Ballon d’Or, a dopiero czwartym w ciągu ostatnich 20 lat. Są powody do dumy, tym bardziej że przecież nie jestem klasyczną dziewiątką. Nie uważam się za zawodnika, który powinien trafiać do bramki rywali w każdy weekend; przede wszystkim myślę zespołowo. Jestem piłkarzem wszechstronnym, nie skupiam się wyłącznie na atakowaniu. Rok 2016 był dla mnie bogaty w laury: panel ekspertów UEFA, w skład którego wchodził sam sir Alex Ferguson, wyróżnił mnie jako najlepszego piłkarza Euro, zostałem najskuteczniejszym strzelcem turnieju (zdobyłem sześć bramek), władze ligi hiszpańskiej uznały mnie za najlepszego gracza sezonu (rozegrałem 38 spotkań ligowych, w których zdobyłem 22 bramki i zaliczyłem pięć asyst), piłkarzem sezonu byłem także według kibiców Atlético, a do tego doszedł jeszcze tytuł najlepszego francuskiego piłkarza grającego za granicą, przyznany przez Narodowy Związek Piłkarzy Zawodowych (UNFP).
W rankingu „France Football” uplasowałem się tuż za dwoma legendami, piłkarzami nie z tego świata, którzy od 2008 roku nieprzerwanie dzielą się tą nagrodą. Nie podaję w wątpliwość ich umiejętności, co to to nie, ale drażni mnie trochę marketingowy aspekt Ballon d’Or. Pod tym względem Messi i Ronaldo niewątpliwie wyprzedzają każdego innego gracza na świecie. Ale według mnie z czysto piłkarskiego punktu widzenia niektórzy zawodnicy zasłużyli na to wyróżnienie w nie mniejszym stopniu. Myślę na przykład o Xavim i Andrésie Inieście, którzy aspirowali do Złotej Piłki po mistrzostwach świata w 2010 roku albo o Gianluigim Buffonie czy Francku Ribérym. W 2013 roku francuski skrzydłowy był czołowym zawodnikiem Bayernu, który zdobył wtedy Puchar Mistrzów i tytuł mistrza Niemiec oraz zwyciężył w rozgrywkach o Puchar Niemiec. Mimo to Franck zajął dopiero trzecie miejsce. Szkoda, bo zasługiwał na nagrodę. Rozumiem, że później był bardzo rozgoryczony. Przecież uchodził za faworyta. Miał prawo czuć się z tym wszystkim źle.
Złota Piłka to oczywiście wciąż wspaniałe wyróżnienie, ale w ostatnich latach straciła trochę swojego blasku. Mimo to mam nadzieję, że pewnego dnia po nią sięgnę. Nie jest to jednak mój cel numer jeden. Wolałbym zdobyć mistrzostwo świata albo inny tytuł drużynowy. Bo bez drużyny piłkarz jest nikim.
Im bardziej zbliżała się data ogłoszenia wyników, tym większą miałem nadzieję, że znajdę się na podium. Kandydatami do trzeciej lokaty byli oprócz mnie Luis Suárez, Gareth Bale i Neymar. Dwa pierwsze miejsca były z góry obsadzone. Złota Piłka to de facto nagroda dla najbardziej rozpoznawalnego piłkarza. Pod tym względem nikt nie może się równać z Ronaldo i Messim. To giganci futbolu, o których będzie się mówić jeszcze przez długie lata. Nawet moja córka (a także pewnie jeszcze jej dzieci), kiedy dorośnie, będzie słuchać opowieści o ich boiskowych wyczynach. Ale czemu by również nie o tym, czego na boisku dokonał jej tata?
Dołączyłem do doborowego grona. Teraz ode mnie zależy, czy w nim zostanę. A bardzo tego chcę! Biorąc pod uwagę rok 2016, Ronaldo istotnie zasłużył na Ballon d’Or. Portugalczyk wygrał Ligę Mistrzów i mistrzostwa Europy (w obu przypadkach w finałach jego drużyna pokonała moją), strzelił 51 goli i zaliczył 17 asyst w 55 spotkaniach. Co sezon pomimo presji on i Messi potwierdzają swój status.
Ronaldo, tak jak ja, mieszka w strzeżonej dzielnicy La Finca. Do pewnego momentu byliśmy sąsiadami. Codziennie rano przechodził przed moim domem. Wymienialiśmy uprzejmości, ale nic więcej. Potem się przeprowadziłem, ale niedaleko. Minionego lata, krótko po Euro, natknąłem się przypadkiem na Portugalczyka podczas pobytu z Eriką w Miami. Wieczorem wybraliśmy się na koncert muzyki latynoskiej. Byliśmy już na miejscu, kiedy nagle pojawił się Cristiano w otoczeniu znajomych. Po spektaklu zaczęły się tańce. Podszedłem do niego i w żartach rzuciłem mu: „Nienawidzę cię, stary!”. Po czym oczywiście pogratulowałem mu sukcesów, wyrażając nadzieję, że w przyszłym roku to on będzie gratulował mi.
Żywię dla Cristiano głęboki szacunek, tak samo jak dla Messiego, ale jesteśmy zupełnie inni. Czasami wydaje mi się, że obaj żyją w swoich bańkach, odcięci od normalnego świata, jak gdyby byli zmęczeni ciekawością, którą wzbudzają. Ja staram się do tego podchodzić na luzie.
Podczas meczu ligowego na Estadio Santiago Bernabéu między naszymi drużynami Real uzyskał rzut wolny w pobliżu pola karnego Atlético. Nasz mur zaczął się ustawiać, a Ronaldo wziął piłkę. Podszedłem do niego, żeby zapytać, gdzie dokładnie zamierza uderzyć. „Nie wiem” – rzucił oschle. „W trybuny czy na bramkę?” – zażartowałem. Nie zareagował. Wziął rozbieg i strzelił, ale nasz bramkarz wybił futbolówkę. Lubię czasami zażartować z rywala, ale bez prowokowania i agresji. Tego nie akceptuję. Można sobie podowcipkować, ale nie ma mowy o upokarzaniu przeciwnika.
Inna sytuacja. Graliśmy z Realem na naszym stadionie. Krył mnie brazylijski obrońca Marcelo. Przy rzucie wolnym ostrzegłem go: „Tylko uważaj, bo zaraz wam strzelę”. Gdyby udało mi się go wtedy wyprzedzić, na pewno wepchnąłbym piłkę do siatki, ale Brazylijczyk dobrze się zastawił i wybił skórę. Lubię takie chwile rozluźnienia podczas meczu. Żeby dobrze czuć się na boisku, muszę uśmiechnąć się czasem do rywala i pożartować.Były obrońca reprezentacji Francji, mistrz świata z 1998 roku (przyp. tłum.).
Antoine Griezmann został następcą nagrodzonego rok wcześniej Blaise’a Matuidiego. Spośród członków jury, w skład którego wchodzą poprzedni laureaci nagrody i redaktor naczelny „France Football”, tylko trzy osoby nie umieściły go na pierwszym miejscu swoich zestawień.
Raymond Kopa zmarł 3 marca 2017 roku.
Napar z ostrokrzewu paragwajskiego.
Zdrobnienie od imienia Antoine (przyp. tłum.).
Pozostali to: Raymond Kopa, Michel Platini, Jean-Pierre Papin, Zinédine Zidane, Just Fontaine, Alain Giresse, Jean Tigana, Éric Cantona, Thierry Henry i Franck Ribéry.
Piłkarz odebrał nagrodę na Stade de France przed rozpoczęciem meczu przeciwko Bułgarii w ramach eliminacji do MŚ 2018.