Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Antoni Zygmunt Helcel jako prawnik-historyk, przedstawiony w sprawozdaniu z czytania jego Starodawnych prawa polskiego pomników - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Antoni Zygmunt Helcel jako prawnik-historyk, przedstawiony w sprawozdaniu z czytania jego Starodawnych prawa polskiego pomników - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 390 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

II. PRA­WO ZWY­CZA­JO­WE POL­SKIE I JEGO NAJ­DAW­NIEJ­SZE PO­MNI­KI.

W trzy­na­stym pi­szą­cy wie­ku kro­ni­ka­rze, tu­dzież z te­goż i na­stęp­ne­go stó­le­cia po­cho­dzą­ce akty urzę­do­we, ze­zna­ły, że czę­ścią jed­no po­pła­ca­ło w ca­łym pol­skim kra­ju pra­wo zwy­cza­jo­we (2). czę­ścią osob­ne zie­mie, po­wia­ty, gmi­ny, od­mien­ne po­sia­da­ły. Toż samo ro­zu­mieć na­le­ży o wła­dzach są­do­wych. I te bo­wiem czę­ścią jed­na­ko­wo we­dług zwy­czaj­ne­go pra­wa, czę­ścią od­mien­nie od nie­go, sto­sow­nie do miej­sco­wych po­trzeb, kie­ru­jąc się w tym wzglę­dzie, wła­snym roz­sąd­kiem wy­ro­ko­wa­ły. Tak by­wa­ło w Pol­sce aż do cza­sów nie­mal naj­now­szych (3). Im star­sze byty a przez – (1) Pra­wo pol­skie w wie­ku trzy­na­stym, w dzie­le Bi­blio­te­ka umie­jęt­no­ści praw­nych. Se­rya 2. ze­szyt 43. nast. War­sza­wa 1574, (2) Vita S. Sta­ni­slai. 338 (wyd. Bandtk… przy kro­ni­ce Gala), jus ter­re… ter­re­stre, com­mu­ne.

(3) Sta­tut wis. II. §. 30. ju­xta con­suc­tu­di­nem hac­te­nus ob­se­rva­tum. R. 1471. 1482. nr. 4059. 4267 sta­tu­ta et jus scrip­tum pro­bans sta­tu­tis Re­gni et ca­pi­tu­lo R, 1465, nr. 3700 ju­xtu con­suc­tu­di­nem, more alio­rum do­ta­li­cio­rum in Re­gno Po­lo­nie diu­cius se­rva­tam. Tasz… fol. XXXVII ex con­su­etu­di­ne ter­ra­rum. R. 1464 nr. 3758. se­cun­dum ter­re­strem Cra­co­vien­sem con­su­etu­di­nem Tasz. XXX. XXXIX. XXXXVIII ex con­su­etu­di­ne cra­co­vien­si Ob­ja­śni­łem wy­żej czy­tel­ni­ku co do skró­ceń na dzie­ło He­le­la ska­zu­ją­cych. Tasz… ozna­cza sta­tut przez Ta­szyc­kie­go i Ma­cie­jow­skie­go z roz­ka­zu Zyg­mun­ta I. uło­żo­ny, o któ­rym się w to­mie II pi­sma zbio­ro­we­go w Kra­ko­wie pod na­pi­sem "Na Dziś" r. 1372 wy­da­ne­go roz­wio­dłem.

pi­sa­ne pra­wo nie­uchy­lo­ne, a więc za zgod­ne ze słusz­no­ścią i po­wszech­nem do­brem kra­ju uzna­wa­ne… tem więk­szą mia­ły po­wa­gę; a im now­sze, i przez wła­dzę pra­wo­daw­czą nic przy­ję­te, ta­kie po­dej­rzy­wa­no o pra­wość i małą lub na­wet żad­nej nie przy­zna­wa­no im po­wa­gi (1). Na co zwa­żać mu­sia­ło, stro­na chcą­ca praw­nie dzia­łać, gdyż in­a­czej upie­ra­jąc się przy bez­pra­wiu, prze­gry­wa­ła spra­wę (2).

Prze­strze­gać tego miał w obo­wiąz­ku każ­dy, a szcze­gól­niej naj­wyż­szy kra­ju Sę­dzia, czy­li sarn krol Je­go­mość, bo in­a­czej wręcz oświad­cza­ła jego sa­mo­wo­lą ucią­żo­na stro­na, że wy­rok upaść po­wi­nien, jako nie zga­dza­ją­cy się ze spra­wie­dli­wo­ścią i sta­tu­ta­mi ziem­skie­mi(3) na zwy­cza­ju opar­te­mi. Pra­wo­daw­cza na­wet wła­dza wy­da­jąc usta­wę, po­win­na była zwa­żać na zwy­czaj i pod wpły­wem jego sta­no­wić, a od­stą­pić od nie­go wte­dy tyl­ko była moc­ną, gdy się już ten i ów zwy­czaj prze­żył, czy­li, jak się Ta­szyc­ki we­dług za­sa­dy rzym­skie­go pra­wa wy­ra­ził, kie­dy nie moż­na z nie­go było wy­do­być praw­dy (4).

–- (1) R. 1359 con­su­event ab an­li­quo, w Bandtk… jus pol. 166. R. 1453 nr. 3506 quia con­su­etu­do alins uchwa­la et proc­la­ma­ta ex man­da­to do­mi­ni Re­gis et con­sen­su do­mi­no­rum hu­ju­smo­di re­gni pu­bli­ce per in­i­ni­ste­ria­lem. R. 1498 ur. 4500.. 4508. pro­bo sta­tu­to in Ny­escha­wa con­sti­tu­to, pro­ba­bat qu­ibus­dam ar­ti­cu­lis in Nova ci­vi­ta­te con­sti­tu­tis, volo do­ce­ro sta­tu­to et mo­ris con­su­etu­idi­ne se­rva­ta. –

(2) R. 1469. ur. 3971 cen­tra ju­ris for­mam et ul­tra con­suc­tu­di­nem ter­re.

(3) R. l436. nr. 2672. II: Haec lit­te­ra est con­tra jus et sta­tu­ta ter­re­stria.

(4) Tasz… fol, VII con­suc­tu­do sit opti­ma le­gum in­ter­pres.

Ła­two było Ka­zi­mie­rzo­wi Wielk… przy­wieść wszyst­kich Po­la­ków zwy­cza­je pod jed­no pra­wo, z nich i 7. ustaw sko­dy­fi­ko­wać im jed­no usta­wo­daw­stwo: nie sta­wa­ły bo­wiem jego za­mia­rom w po­przek przy­wi­le­je. Wsze­la­ko i te da­wa­ły się jesz­cze ła­two, na­gi­nać, zwę­żać, ob­ci­nać lub na­wet uci­nać, ile­kroć tego ogól­ne do­bro wy­ma­ga­ło. Trud­niej przy­cho­dzi­ło to Wła­dy­sła­wo­wi Ja­gie­le i jego sy­no­wi Ka­zi­mie­rzo­wi. Ja­gie­loń­czy­ko­wi (1), wsze­la­ko było jesz­cze i dla nich mo­żeb­nem prze­wieść w tem swo­je wi­do­ki; lecz nie­po­dob­nem do usku­tecz­nie­nia oka­za­ło sio to samo naj­młod­sze­mu z wnu­ków jego Zyg­mun­to­wi. Przez co Pol­ska nie­tyl­ko nie do­szła tam, do­kąd do­szła Fran­cy­ja, któ­ra zro­biw­szy z swo­je­go pra­wa zwy­cza­jo­we­go uży­tek, wy­rze­kła: że od­tąd do żad­ne­go ze zwy­cza­jów lub ustaw miej­sco­wych ucie­kać się nie­wol­no, gdyż wszyst­kie uchy­la­ją się przez ko­dy­fi­ka­cy­ję; obec­nie wy­da­ną (2). – Ztąd po­szło że Pol­ska ko­dy­fi­ko­wać sol­ne praw lep­szych od wi­ślic­kiem usta­wo­daw­stwem ob­ję­tych nie mo­gąc, mu­sia­ła po­słu­gi­wać się od Jana Ła­skie­go ska­ta­lo­go­wa­ne­mu –

Król Zyg­munt na­zy­wa­ny Sta­rym, bę­dąc pierw­szym któ­ry się po wi­ślic­kim pra­wo­daw­cy o sko­dy­fi­ko­wa­nie praw po­ku­sił, prze­ło­żył sej­mu­ją­cym sta­nom, za ich zgo­dą zro­bio­ny przez dwóch swe­go wie­ku naj­zna­ko­mit­szych praw­ni­ków (Mi­ko­ła­ja Ta­szyc­kie­go i Ber­na­ta – (1) Na pra­wo­daw­stwo wi­ślic­kie wska­zu­jąc Ja­gie­ło r. 1422, oświad­czył w r. l430: że rów­na­jąc wszyst­kich kra­ju miesz­kań­ców we wzglę­dzie po­no­sze­nia cię­ża­rów kra­jo­wych, po­rów­ny­wa ich przez to i w pra­wach (ad unum jus et, unam le­gem com­me­nem omni­bus re­du­ci­mus, adu­na­mus) u Bandtk… jus pol. 222. 231. –

(2) Ar­ty­kuł 1390 ko­dek­su cy­wil­ne­go fran­cuz­kie­go.

Ma­cie­jow­skie­go) ko­deks, ale izba po­sel­ska, na­mo­wą Pio­tra Kmi­ty i Zbo­row­skich uwie­dzio­na, od­rzu­ci­ła przed­sta­wio­ne so­bie do uświę­ce­nia usta­wo­daw­stwo (1). Mia­ła moc po temu, gdyż ją dat jej król Alek­san­der nie­bacz­nie (2) ze­zwo­liw­szy na to… aże­by nie jak do­tąd by­wa­ło, za wolą mo­nar­chy i se­na­tu, lecz ko­niecz­nie i za przy­zwo­le­niem izby po­sel­skiej za­pa­da­ło każ­de nowo sta­no­wio­ne pra­wo. Od­tąd izba ta by­wa­ła naj­czę­ściej mo­nar­sze i jego ra­dzie w pra­wo­daw­czych pra­cach prze­ciw­na.

Po­zo­ro­wa­ła wolę swo­ją gor­li­wo­ścią o po­wszech­ne do­bro, a rze­czy­wi­ście po­wo­do­wa­ła się sa­mo­lub­ne­mi naj­czę­ściej wzglę­da­mi. Na za­sa­dzie owe­go od Alek­san­dra kró­la uzy­ska­ne­go przy­wi­le­ju, żad­na się już ko­dy­fi­ka­cy­ja do za­twier­dze­nia sej­mo­wi po­da­wa­na utrzy­mać nie mo­gła, ile­kroć: ją stan ry­cer­ski za szko­dli­wą dla sie­bie ogło­sił. –

Ła­two za­spo­ko­ić cie­ka­wość po­wzię­tą o tem, kie­dy po­wsta­ła ta lub owa usta­wa, po­nie­waż bar­dzo rzad­ko uka­zy­wa­ły się usta­wy bez daty: do­syć al­bo­wiem upew­nić się, czy rze­czo­na usta­wa jest, uświę­ce­niem zwy­cza­ju, lub czy wy­pły­wem woli pra­wo­daw­cy. Trud­no zaś wie­dzieć czy zwy­cza­jem jest tyl­ko, jak rów­nież trud­no i czę­sto­kroć na­wet nie­po­dob­nem bywa prze­ko­nać; się, czy ten i ów wy­raz po­wstał z mowy lu­do­wej, lub z ksią­żek do­stał się do ludu, traf­nie bę­dąc po­my­śla­ny od uczo­nych mę­żów, a mile przy­ję­ty od mas, jako zro­zu­mia­ły im i do ob­ja­wu my­śli do­god­ny.

–- (1) Do­wo­dy na to da­łem w owem pi­śmie zbio­ro­wem "Na dziś" II str. 175. w przyp.

(2) R. 1504 Vol. 1. 299. de non fa­cien­dis Con­sti­tu­tio­ni­bus sine con­sen­su Con­si­lia­rio­rum et nun­cio­rum ter­re­strium.

Gruch­nę­ła wieść, że Ław­nik mia­sta El­blą­ga, Fer­dy­nand Neu­mann, po­sia­da rę­ko­pism do­tąd nie­zna­ny pra­wo pol­skie daw­ne za­wie­ra­ją­cy, a od­le­głej się­ga­ją­cy sta­ro­żyt­no­ści. Do­wie­dziaw­szy się o tem (mówi te­goż Neu­ma­na bio­graf (1) ucze­ni pol­scy, za­czę­li li­stow­nie i oso­bi­ście zgła­szać się do po­sia­da­cza owe­go skar­bu, pro­sząc, aże­by im go ra­czył albo sprze­dać albo po­zwo­lił sko­rzy­stać z nie­go. Do­ka­zał wresz­cie Adam hr. Sie­ra­kow­ski, że pan Ław­nik, czło­wiek sła­bych ner­wów, zo­staw­szy do ży­we­go na­le­ga­niem roz­draż­nio­ny, po­zwo­lił na od­pis rę­ko­pi­smu i pa­mię­ta­jąc, że mu się nie wie­le na tym świe­cie na­le­ży (2), po­sta­no­wił z po­sia­da­nia tego skar­bu uczy­nić dar na rzecz bi­blio­te­ki miej­sco­we­go gim­na­zy­jum, z wa­run­kiem, aże­by rę­ko­pism ów poza mury mia­sta nie zo­stał nig­dy wy­nie­sio­ny.

Z do­stęp­ne­go od­tąd rę­ko­pi­smu zdję­ty od­pis po­słał za­cny Hra­bia do Kra­ko­wa Helc­lo­wi, któ­ry go też wnet (w Maju r. l868) po­dał do dru­ku, po­sta­no­wiw­szy ato­li nie wy­dać go na świat, aż ra­zem z dru­gim to­mem swo­je­go dzie­ła. Tym­cza­sem w lip­cu r. 1869 ogło­sił ów rę­ko­pism Dr. Edwin Volck­mann… pro­fes­sor gim­na­zy­jum el­blą­skie­go w pro­gra­ma­cie szkol­nym (3), pra­gnąc, aże­by przed uka­za­niem się wy­da­nia pol­skie­go oglą­dał skarb ów świa­tło dzien­ne.

–- (1) M. To­ep­pen w Alt­pr­cu­si­sche Mo­nat­schrift, pi­śmie zbio­ro­wem wy­cho­dzi­łem w Kró­low­cu. Patrz z r. 1869 4 str. 327-5l.

(2) Ne­rvös auf das äus­ser­ste af­f­cirt und ge­trie­ben durch das Be­wus­si­scin gros­ser phy­si­scher Hin­fäl­lig­ke­it, po­wie­dzia­no tam­że.

(3) Das äl­te­ste ge­schri­be­ne po­lni­sche Rechts­denk­mal. Com­mis­sions – Ver­lag der Leon Sau­nior­schen Bu­ch­han­dlung in El­bing und Stet­tin.

Rę­ko­pism, o któ­rym mowa; jest we­dług do­my­słu z daw­niej­sze­go prze­pi­sa­ny. W dłu­gim wstę­pie do nie­go opo­wie­dział bez­i­mien­ny jego ukła­dacz, zkąd się wzię­ły i co za­wie­ra­ją ob­ję­te w nim pra­wa. Przy koń­cu wy­ra­ził: że "pra­wa rze­czo­ne na­le­żą do są­sied­nie­go Niem­com ludu, któ­ry choć z na­tu­ry cięż­ki a obec­nie zbłaź­nio­ny (1). gdy jed­nak, że wy­trwa­ły jest w opo­rze, nie chce i nie­chciał nig­dy rzą­dzić się ob­ce­mi pra­wa­mi (co, jak mówi, dzie­je się in­a­czej u Niem­ców, opa­no­wa­nych od Rzy­mian i za­la­nych ich pra­wa­mi), prze­to lud ów i jego rudy, kie­ru­jąc się swo­je­mi pra­wa­mi, nie pod­le­ga­ją ob­cym. Ludu tego, któ­ry się zwie Po­la­ka­mi, pra­wa są na­stę­pu­ją­ce." Temi sło­wy za­koń­czył ów bez­i­mien­ny wstęp do rze­czo­ne­go rę­ko­pi­smu. –

Bę­dą­ce w mo­wie pra­wa, jak da­lej, czę­ścią w przed­mo­wie, czę­ścią w sa­mem dzie­le po­wie­dzia­no, mają dwo­ja­kie po­cho­dze­nie: jed­ne są od pol­skich mę­dr­ców ob­my­ślo­ne: a dru­gie tu i ów­dzie (od miej­sco­wej wła­dzy) po­sta­no­wio­ne (2), i zwy­cza­jem jed­na­kim albo dwo­ja­kim (3) utwier­dzo­ne –

Po­sia­da­my więc po­mnik dla ba­dań mul pra­wo­daw­stwem pol­skiem cza­sów naj­daw­niej­szych na­der waż­ny. – Nim się wy­kła­dem jego zaj­mie­my, po­trze­ba słów­ko po­wie­dzieć o tem, jak się ob­ja­wio­ne – (1) is nu ver­nar­ret po­wie­dzia­no we wstę­pie. Par­ty­ku­ła nu (te­raz) jest jed­nym z do­wo­dów na czas spi­sa­nia po­mni­ka ska­zu­ją­cych; o czem bę­dzie ni­żej.

(2) Rę­ko­pism mówi: Is ist doch eczwo ge­nil­le ko­ret; – co w dzi­siej­szej niem­czyź­nie brzmi: Es ist noch hie und da be­stmmt. XIII.

(3) Das zete (dziś Sit­te) ist cwe­ier­le­ic, dziś mówi się: Das Ge­wo­ha­ke­il­srecht ist zwe­ier­lei, XXIV.

w tym po­mni­ku pra­wo mo­gło ukształ­to­wać i roz­wi­nąć: w spo­sób, któ­ry wnet po­zna­my. –

Czło­wiek ży­jąc z czło­wie­kiem, lud z lu­dem, przej­mu­je zwy­cza­je; i wy­ra­zy mowy jego, i te przy­swa­ja so­bie. We­dług rę­ko­pi­smu sty­ka­li się Po­la­cy z Niem­ca­mi ła­two, ma­jąc ich ze­wnątrz i we­wnątrz u sie­bie. Od cza­su bo­wiem za­we­zwa­nia do Pol­ski na osa­dy Niem­ców, tu­dzież nada­wa­nia tak zwa­ne­go pra­wa mag­de­bur­skie­go, całe po­wia­ty rzą­dzi­ły się nie­miec­kiem pra­wem: z tego po­wo­du mówi po­mnik o nie­miec­kich kra­jach i opo­lach, ro­zu­mie­jąc przez pierw­sze tak kra­je (lant, dziś Land), jak i mia­sta te, któ­re się pra­wem nie­miec­kiem rzą­dzi­ły. – Już na po­cząt­ku XV wie­ku po­wiat pi­lec­ki w Ma­łej­pol­sce są­dził się pra­wem nie­miec­kiem (1). Wy­ni­ka­ło ztąd, jak mnie­mam, że Po­la­cy i Niem­cy na­prze­mian nie­miec­kie i pol­skie pra­wo przy­swa­ja­li so­bie (2); i że mie­wa­ło nie­miec­ki po­czą­tek nie jed­no pra­wo po­czy­ty­wa­ne za pol­skie, a na­wza­jem było pol­skiem co uwa­ża­no za nie­miec­kie.

Hel­cel roz­ło­żył po­mnik na dwa­dzie­ścia dzie­więć roz­dzia­łów. We­dług tego po­dzia­łu ba­dać bę­dzie­my – (1) R. 1401. nr. 737. Do­mi­ni­ca He­dvi­gis re­lic­ta Ot­to­nis de Pil­cia, li­te­ris re­ga­li­bus do­cu­it, quod vil­la sua Do­bra gau­dot jure teu­to­ni­co, to­lu­sque di­stric­tus Pil­cien­sis si­mi­li­ter gau­det co­dem jure teu­to­ni­co. R, 1430. Wład. Ja­gie­ło prze­niósł wszyst­kie ma­jęt­no­ści ar­cy­bi­skup­stwa lwo­wa­kie­go de jure po­lo­ni­ca, ru­the­ni­co et qu­ovis alio, in jus theu­tho­ni­cum quod ma­id­bur­gen­se di­ci­tur. Akta Bor­nard. II. ur. 61. –

(2) Eyn dutsch lant, eyne stat, adir dorf do dutsch recht inne hat, (dziś mó­wią cin deut­sches Land, eine Stadt, oder Dorf, das deut­schcs Recht hat. Da­lej wy­ra­ża się po­mnik: Cla­get her uf in zeu po­len­schen rech­te (dziś mó­wi­my: kla­get er auf ihn nach po­lni­schem Rech­te.) XXVIII.

za­war­te w nim pra­wo, i prze­cho­dząc na­przód po­li­tycz­ne, na­stęp­nie cy­wil­ne, da­lej kar­ne, roz­wa­ży­my na­ko­niec są­dow­nic­two. Po­ło­żo­na obok licz­ba rzym­ska wska­zu­je na roz­dział.

PRA­WO PO­LI­TYCZ­NE.

Kraj pol­ski, we­dług rę­ko­pi­smu, dzie­lił się, jak wy­żej rze­kli­śmy na opo­la (1), a te na gro­dy i mia­sta (2), tu­dzież po­dzie­la­ły się na wsie. – Dro­gi pro­wa­dzą­ce do nich, te któ­re uzna­no za pu­blicz­ne (3), zo­sta­wa­ły pod ochro­ną po­ko­ju, któ­rym opie­ko­wał się, mo­nar­cha: co ręką pań­ską (4) zwa­no.

Mo­nar­cha zwa­ny pa­nem zie­mi (5), był co do ma­jąt­ku i oso­by swej, jak ni­żej po­wie­my, uprzy­wi­le­jo­wa­ny. Wy­rę­czał się urzęd­ni­ka­mi, z któ­rych naj­cel­niej­si zwa­li się: Kasz­te­la­na­mi, Sę­dzia­mi, Sta­ro­sta­mi, Wło­da­rza­mi (6). Ostat­ni by­wał i pry­wat­nym słu­gą, któ­ry, służ­bu­jąc jako Sza­farz, Ko­mor­ni­kiem się też na­zy­wał (7).

Wi­dać że opo­la mia­ły swą au­to­no­mi­ję, kie­dy same sta­no­wi­ły so­bie usta­wy zmie­rza­ją­ce do utrzy­ma­nia we­wnętrz­ne­go po­rząd­ku (8). O mia­stach i wsiach na nie­miec­kiem osa­dzo­nych pra­wie, toż samo mówi rę­ko­pism co i pra­wo pol­skie w Sta­ro­daw­nych po­mni­kach – (1) Ge­ge­no­te VIII.

(2) Borg­gre­ve­schaft XXIII. Stat (dziś Stadt) XXVIII.

(3) Dy Lant­stros­se (dziś die Land­stras­se) XV.

(4) Des har­ren hant (dziś die Hand) XV.

(5) Herr des lan­des, tam­że.

(6) Borg­gre­ve, rich­ter, sta­ro­ste, vlo­der XXIII V.

(7) Eyn vlo­der das ist der Schef­fer adir (dziś oder) der kem­me­rer, XV.

(8) Jn etli­chen ge­ge­no­ten ist ge­wil­lc­kort XI.

za­war­te, tu­dzież znaj­du­ją­ca się w in­nych źró­dłach swoj­skich.

We wsi (ro­zu­mie się i w gro­dzie tu­dzież w mie­ście) żyły ro­dzi­ny i po­je­dyn­czy lu­dzie (nie bę­dą­cy człon­ka­mi rodu): pierw­sze od­po­wia­da­ły so­li­dar­nie za prze­stęp­stwa od swo­ich po­peł­nio­ne człon­ków, dru­dzy od­po­wia­da­li wy­łącz­nie sami za sie­bie (1).

Wszyst­kich w ogó­le miesz­kań­ców kra­ju dzie­lo­no na ry­ce­rzy i lud. Główsz­czy­zna wy­róż­nia­ła jed­nych od dru­gich: a sta­no­wi­sko, któ­re zaj­mo­wa­li w spół­e­czeń­stwie zbli­ża­ło ich zno­wu do sie­bie. Ry­ce­rza i tego lu­do­we­go męża, któ­ry swo­bod­ne­go bę­dąc sta­nu i wła­sność po­sia­da­jąc ziem­ską, miał otwar­tą dro­gi; do ry­cer­stwa, sza­co­wa­no gło­wę na pięć­dzie­siąt grzy­wien (2). Ty­leż na­le­ża­ło za­pła­cić za gło­wę męża, któ­ry się trud­nił ku­piec­twem a zo­stał za­bi­ty na pu­blicz­nej dro­dze (3): za gło­wę po­spo­li­te­go czło­wie­ka, kra­jow­ca lub Niem­ca, tyl­ko się trzy­dzie­ści grzy­wien pła­ci­ło (4). – Po­spo­li­tym zwa­no tego co uzna­wał nad sobą wła­dzę pana i zaj­mo­wał sie­dzi­bę w jego do­brach (5), – Był to czyn­szow­nik, któ­ry za użyt­ko­wa­nie roli wy­pła­cał się wła­ści­cie­lo­wi ro­bo­ci­zną ręcz­ną i sprzę­żaj­ną. W cza­sie sia­no­żę­cia pra­co­wał on trzy dni kosą, i ty­leż dni ro- – (1) Spricht abir (dziś aber) daz ge­schlech­te uf eyn man, daz heer (dziś er) den mort (dziś Mord) habe ge­tan. VIII.

(2) Rit­ter, rit­ter­mes­sig, vry (dziś frey) key­nes man­nes ge­bu­er (dziś Bau­er) uffe (dziś auf) sy­nem (dziś se­inem) gute VIII. XV. XIII.

(3) Eyn (dziś ein) ko­uf­man (dziś kauf­man) XV.

(4) Vor ey­nem du­et­schen man (dziś deut­schen Man) einem ge­bu­er VIII. XV.

(5) Ge­bu­er un­der ey­nem her­ren, eigen (dziś Eiy­en­thum) do ge­bu­er uffe sit­czen. XXIII.

bila sier­pem żona jego w cza­sie żniw. Prócz tego gro­dził on pań­skie plo­ty.

Przez sprze­daj­ną ro­bo­ci­znę ro­zu­mia­no prze­wóz­kę rze­czy wła­ści­cie­la z jed­nej jego wsi do dru­giej. – Ile prze­wó­zek ta­kich od­być mu­siał czyn­szow­nik, tego nie po­wie­dzia­no (1). – Róż­ni­li się od czyn­szow­ni­ków tak na­zy­wa­ni "lu­dzie wła­śni" czy­li ci, któ­rzy się na pew­ny czas upod­da­ni­li (2). a od nich zno­wu wy­róż­nia­li się nie­wol­ni­cy i nie­wol­ni­ce. Pra­ca pierw­szych była co do cza­su umo­wą okre­ślo­na; dru­dzy ro­bi­li co, kie­dy i gdzie im ka­za­no. – Ma­ją­te­czek po­zo­sta­ły po ich śmier­ci za­bie­rał pan (3).

Zwy­cza­jo­we pra­wo do­tąd opo­wie­dzia­ne wcho­dzi w za­kres dzia­łu pierw­sze­go i dru­gie­go pra­wa po­li­tycz­ne­go, w hi­sto­ryi pra­wo­dawstw sło­wiań­skich przed­sta­wio­ne­go. Za­kres dzia­łu trze­cie­go i czwar­te­go obej­mu­je pra­wu ko­ściół i go­spo­dar­stwo na­ro­do­we uwzględ­nia­ją­ce. –

O ko­ście­le i pra­wach jego, wspo­mniał po­mnik to tyl­ko, że nie­któ­rzy Bi­sku­pi, Opa­ci i Pro­bosz­czo­wie ma­jąc upo­sa­że­nie w zie­mi, na­le­żą ze wzglę­du po­sia­dło­ści swych i ru­cho­mych fun­du­szów pod sądy świec­kie, już kasz­te­lań­skie, je­że­li się wy­to­czy spra­wa kry­mi­nal­na lu­do­wi na ich do­brach osia­dłe­mu, już pod sąd in­nych sę­dziów, je­że­li spór zaj­dzie o dzie­się­ci­nę, już przed sądy mo­nar­sze, je­że­li in­ne­go ro­dza­ju spór bę­dzie.

–- (1) Tam­że XXIX.

(2) Eigi­ne lute (dziś oige­ne Lo­ute), Dy (dziś die) des her­ren eigen sint. XXIX.

(3) Schalh, Dir­me XXII. XXIX. Po­rów. Gry­ma R. Alt… str. 302. Wör­ter­buch p… w. Dir­ne.

Dzie­się­ci­na da­wa­ła się wy­tycz­na. Wy­ty­kał ją tak zwa­ny Dzie­się­cien­nik lub sam rol­nik, gdy po ze­sta­wie­niu zbo­ża w kopy, we­zwa­ny w obec gro­ma­dy po­trzy­kroć ów Dzie­się­cien­nik, nie sta­wił się dla od­bio­ru sno­pów. – Sta­wał się zaś rol­nik win­nym i po­no­sił karę zwa­ną "Trzy­sta," gdy na przed­nów­ku, po­trze­bu­jąc chle­ba, zżął nie­co zbo­ża, nie po­pro­siw­szy o po­zwo­le­nie na to rze­czo­ne­go Dzie­się­cien­ni­ka (1).

Z osno­wy go­spo­dar­stwa na­ro­do­we­go, o sa­mej tyl­ko pod­wo­dzie wspo­mnia­no, Ta na­le­ża­ła się wy­słan­ni­ko­wi, któ­ry w po­sel­stwie od mo­nar­chy pol­skie­go je­chał. Sko­ro ran ustał koń we wsi, któ­rą prze­jeż­dżał, mógł brać so­bie z koni gro­madz­kich świe­że­go ru­ma­ka. Wziąw­szy go, dro­gę od­by­wał da­lej (2).

PRA­WO CY­WIL­NE.

Po­mnik wy­szcze­gól­nił w pra­wie pry­wat­nem stó­sun­ki ma­jąt­ko­we mał­żon­ków, tu­dzież spad­ki. – Żona po­sia­da­ła wła­sny ma­ją­tek (niby pe­cu­lium), któ­ry się skła­dał z dzie­wek wpro­wa­dzo­nych w dom mę­żow­ski, lub ku­pio­nych za pie­nią­dze, (3), za­ro­bio­ne gdy była za mę­żem. Żony bo­wiem ry­ce­rzy pol­skich zaj­mo­wa­ły się we­dług ze­zna­nia po­mni­ka, przę­dzi­wem, któ­re, tu­dzież len i zbo­że zpie­nię­ża­jąc, ku­po­wa­ły so­bie za to nie­wol­ni­ce, by­dło, odzież, lub rze­czy słu­żą­ce do wy­go­dy ży­cia i do­mo­wych po­trzeb.

–- (1) Tam­że XXIII. XVIII.

(2) Tam­że XXIX.

(3) ko­ufen (dziś kau­fen) dir­nen XX. róż­na od ma­get (dziś magd) XVII.

Wszyst­ko to, gdy jako wdo­wa wstę­po­wa­ła w po­wtór­ne mał­żeń­stwo, za­bie­ra­ła z sobą, a prócz tego wi­nien ją byt wy­po­sa­żyć spad­ko­bier­ca mę­żow­ski. By­wał nim pan jej męża (1) lub wła­sny syn.

Pierw­szy za­bie­rał dzie­dzic­two (2) po ry­ce­rzu swo­im len­ni­ku, lub po mężu lu­do­wym swo­im czyn­szow­ni­ku, je­że­li ci umie­ra­jąc syna nie zo­sta­wi­li po so­bie: ale syna tyl­ko, cór­ki bo­wiem nie bra­ły spad­ku, po­prze­sta­jąc na po­sa­gu. Wy­po­sa­że­nie było nie­jed­na­ko­we.

Syn dzie­dzi­czą­cy po ojcu ry­ce­rzu, wy­po­sa­żał mat­kę, od­da­jąc jej wnio­sek i na­by­tek w cza­sie mał­żeń­stwa zro­bio­ny. Na­le­ża­ło nad­to dać jej ko­nia do po­cią­gu, jak by­wa­ło przed­tem (za ży­cia męża): a dru­gie­go do­star­czyć dla słu­gi, któ­re­go do­sia­dał ten­że ile­kroć pro­wa­dził ko­nia za­przę­żo­ne­go do wozu swej pani. Ta­kiż obo­wią­zek cią­żył na panu dzie­dzi­czą­cym po swo­im len­ni­ku. Wi­nien on był zo­sta­wić wdo­wę w uży­wa­niu ca­łe­go ma­jąt­ku, do­pó­ki zo­sta­wa­ła w sta­nie wdo­wień­skim, a gdy wstę­po­wa­ła w po­wtór­ne mał­żeń­stwo, dać jej wszyst­ko to, co­śmy wy­mie­ni­li wy­żej (3) tu­dzież dać całe przę­dzi­wo.

Pan dzie­dzi­czą­cy po mężu lu­do­wym nic ma­ją­cym syna, da­wał mniej, bo tyl­ko po­dusz­ki, po­krow­ce na ławy… i okry­cia na po­ściel (4), tu­dzież nie­co trzo­dy i by­dła. Syn ta­kie­go męża, bio­rą­cy spa­dek, nie da­wał na­wet trzo­dy i by­dła.

–- (1) Po­mnik w XXI. mówi des man­nes her­re.

(2) Erbe XXI.

(3) Tam­że XXI.

(4) Eyn ding he­iset (dziś he­is­set) De­ni­cze, do mam uffe sle­fet XXII. w Prak­ty­ce są­do­wej Helc­la nr. 2036 czy­ta­my; te­gu­men su­per tec­tum exi­le alias dza­nicz­ka.

I cór­kę, tak ry­ce­rza, jak i lu­do­we­go męża na­le­ża­ło wy­po­sa­żyć (1). Pan wy­po­sa­żał ją we­dług słusz­no­ści (jak się wy­ra­ził po­mnik), i do­rę­czał rze­czy mat­czy­ne wy­żej wy­mie­nio­ne. Bra­tu na­le­ża­ło wy­po­sa­żyć sio­stro, ale jak, tego nie­po­wie­dzia­no.

PRA­WO KAR­NE.

W pra­wie kry­mi­nal­nem roz­róż­nio­no prze­stęp­stwa, stó­sun­ko­wo do osób, miej­sca i oko­licz­no­ści, po­peł­nio­ne Wy­jąw­szy zdra­dę kra­ju wszyst­kie inne zbrod­nie tu­dzież winy, do­zwo­lo­no ka­rać opła­tą pie­nięż­ną, stop­niu­jąc ją. Naj­więk­sza od­po­wia­da­ła sto­pie głowsz­czy­zny; środ­ko­wą ozna­czo­no licz­bą grzy­wien, a licz­bę tę na­zwa­no siedm­na­dzie­stą i piet­na­dzie­stą; naj­niż­szą mia­no­wa­no "Trzy­sta."

Licz­bę na­zna­cza­nych przez pra­wo grzy­wien zmniej­sza­no, zni­ża­jąc war­tość ich we­wnętrz­ną. Wy­tłó­ma­czyć so­bie ztąd moż­na, dla cze­go licz­ba grzyw­ny nie od­po­wia­da­ła war­to­ści swo­jej rze­czy­wi­stej (2), i dla cze­go w ce­nie naj­niż­sza licz­ba, no­sząc szum­ną trzech set (trzy­sta) na­zwę, zna­czy­ła cza­sem dzie­więć tyl­ko, ośm, trzy, lub na­wet jed­nę sztu­kę drob­niuch­nej mo­ne­ty, na­zy­wa­nej skoj­cem (3). Za trzy­sta sztuk mo­ne­ty ta­kiej le­d­wo moż­na było ku­pić nie­co soli! lub kil­ka albo jed­nę sztu­kę ta­nie­go w owe cza­sy, bo we wiel­kiej ilo- – (1) Be­sta­ten XXI – II.

(2) Le­le­we­la Po­la­ka wie­ków średn. III. str. 77 – 80.

(3) Sko­jec sco­tus, ma­jąc od wy­ra­zu skot po­cho­dzą­cą na­zwę, zna­czył drob­niuch­ną mo­ne­tę u sa­mych tyl­ko Sło­wian. Du-Can­ge p… t… w. je­dy­nie ze źrzó­deł sło­wiań­skich wia­do­mość o wy­ra­zie sco­tus czer­pie.

ści cho­wa­ne­go dro­biu. Sę­dzia za­miast brać Trzy­sta, za­da­wal­niał się czte­re­ma ku­ra­mi, lub na­wet jed­ną ko­ko­szą (1). Kara więc tu na czczą for­mal­ność pra­wa ze­szła. Trwał ten zwy­czaj li­cze­nia może do cza­su przy­ję­cia ra­chu­by na gro­sze i kopy (2). Wsze­la­ko i wte­dy, jak z Prak­ty­ki są­do­wej przez Helc­la wy­da­nej wi­dać, kary nie­mi­ło­ści­we, kró­lew­skie­mi zwa­ne, siedm­na­dzie­stej na­zwo no­si­ły.

Za gło­wi; czło­wie­ka pła­ci­ła się przy­zwo­ita sta­no­wi za­bi­te­go głowsz­czy­zna. Dru­gie tyle da­wa­no mo­nar­sze za na­ru­sze­nie po­ko­ju, albo temu na czy­jej roli czło­wie­ka za­bi­to; do wła­ści­cie­la bo­wiem zie­mi na­le­ża­ło ochra­niać jej po­kój. Róż­ni­ca za­cho­dzi­ła co do za­bój­stwa na dro­dze zwy­czaj­nej lub pu­blicz­nej po­peł­nio­ne­go. Bo, jak wy­żej mó­wi­li­śmy, kto na tej dro­dze za­bił go­ścia, czy kup­ca, czy lu­do­we­go męża (ge­bu­er), któ­ry nie miał szcze­gól­ne­go po­wo­ła­nia, za ta­ko­we­go gło­wę pła­co­no nie karę zwy­czaj­ną, grzy­wien 30 wy­no­szą­cą, lecz pierw­szo­rzęd­ną czy­li na 50 grzy­wien oce­nio­ną (3). Ta­kąż karę pła­cił gwał­ci­ciel i uwo­dzi­ciel nie­wia­sty, bądź dzie­wi­cy bądź za­męż­nej, je­że­li jed­na i dru­ga nie na­ra­zi­ła się na gwałt umyśl­nie. Na­ra­ża­ła się zaś cho­dząc sama w pole i do lasu, na jabł­ka lub na ja­go­dy. Gdy­by szła w to­wa­rzy­stwie, mo­gła mieć po­moc ła­two. Dziew­ka, któ­ra u lu­do­we­go męża słu­ży­ła, lub też jego żona (4) zgwał­co­ną bę­dąc, bra­ła sześć grzy­wien; cór­ka, któ­rej nie ka­za­no w pole lub do lasu – (1) Sze­ro­ce o tem roz­wo­dzi się Po­mnik w rozdz. XX.

(2) Roz­wiódł się o teru Le­le­wel w dzie­ie Pol­ska śr. wiek. III str. 41 – 44. 77 – 80. 509 – 517.

(3) Tam­że VIII XV.

(4) Eine ma­get adir cyn wip (dziś Weib) ey­nes ge­bu­res XVII.

cho­dzić, a jed­nak­że tam po­szła, do­sta­wa­ła tyl­ko Trzy­sta, czy­li bra­ta i ona tyl­ko sześć grzy­wien, ale ra­cho­wa­nych na drob­ną, li­chą mo­ne­tę (1).

Po­dob­nąż karę, do osób, miej­sca i oko­licz­no­ści za­stó­so­wa­ną, po­no­sił zło­dziej, Wy­jąt­ko­we pra­wo opie­wa­ło: że kto­kol­wiek z mo­nar­sze­go pa­stwi­ska skrad­nie ko­by­li, ma po­ku­pić (pła­cić); swą wino karą siedm­na­dzie­sta zwa­ną. Ogól­ne zaś pra­wo brzmia­ło: że pła­ci tyle za karę ten co krad­nie w mo­nar­szej ko­mo­rze (spi­chrzu?), co upro­wa­dza gwał­tem czło­wie­ka z jed­nej zie­mi lub na­wet jed­ne­go opo­la do dru­gie­go, tu­dzież kto ra­bu­je, okra­da, pod­pa­la, za­bi­ja, lub gwałt głów­ny (nie po­wie­dzia­no jaki) na kim speł­nia. Rze­czo­na siedm­na­dzie­stą zwa­na kara, wy­no­si­ła czter­na­ście grzy­wien (2): więk­szą więc była od tej, któ­rą opła­ca­no za po­peł­nie­nie kra­dzie­ży w mo­nar­szej piw­ni­cy lub kuch­ni, lub ze scho­wa­nia opa­trzo­ne­go za­ni­kiem. Przy­czy­na ta­kie­go wy­róż­nie­nia była, jak mnie­mam, ta, że sto­ją­cy opo­dal spichrz jako mniej strze­żo­ny, na­le­ża­ło więk­szą karą ubez­pie­czyć, niż piw­ni­cę, kuch­nię i t… p… z miesz­ka­niem mo­nar­szem spo­jo­ną ści­śle.

Krad­ną­cy w domu (3) pry­wat­ne­go czło­wie­ka, ry­ce­rza lub męża lu­do­we­go, pła­cił 12 grzy­wien, i ty­leż pła­cił ten, któ­ry z to­bo­ły bez­żen­ne­go pa­choł­ka to jest z kie­sze­ni, a kie­dy jej nie miał to z tor­by jego (4) wy­kra­dał co się w niej znaj­do­wa­ło. Po­wie­dzia­no na- – (1) Tam­że XVII, (2) Le­le­wel lir. wiek. III. str. 38.

(3) Clet­te, XII, w lex sa­li­ca XVI. 1 det.

(4) Us (dziś aus) sync to­bo­li­zen, daz ist sync ta­sche… adir ab her (dziś er) nicht ta­bo­li­zen hat, wer im sty­li (dziś sticht) us sy­nem bütel. (dziś Beu­tel) XII.

iw­nie, że po­wód ob­ostrze­nia kary jest ten, iż bez­żen­ny nie ma­jąc żony (1), a więc nie po­sia­da­jąc sta­łe­go miesz­ka­nia, nie ma in­ne­go scho­wa­nia, jak to­bo­łę lub wo­rek, a więc kto z nie­go krad­nie, uwa­ża się jak­by mu dom okradł.

Po­dob­nej­że ule­gał ka­rze zło­dziej, wy­kra­da­ją­cy psz­czo­ły z ula. Przy­własz­cza­jąc je so­bie nie przez kra­dzież pła­cił tyl­ko Trzy­sta, czy­li sześć lek­kich grzy­wien. Uwzględ­nio­no w tym przy­pad­ku psz­czo­ły, któ­re ucie­kły, i na pew­nem miej­scu osia­dły; a któ­re wła­ści­ciel ich miał pra­wo go­nić, z przy­go­to­wa­nym do osa­dze­nia ich ko­szem. Gdzie­kol­wiek je zdy­bał za słoń­ca, a ła­pać za­czął przed za­cho­dem, mógł do­koń­czyć ła­pa­nia i po za­cho­dzie. W in­nym zaś znaj­do­wał się przy­pad­ku przy­własz­cza­ją­cy so­bie psz­czo­ły dzi­kie. Kto je zna­lazł w cu­dzym ma­jąt­ku, wi­nien był do­nieść o tem wła­ści­cie­lo­wi roli, a ten po­wi­nien był wy­na­gro­dzić go za to we­dług tak­sy (za­po­mnia­no ją po­dać). W in­nym zno­wu przy­pad­ku znaj­do­wał się ten, któ­ry wy­śle­dził swoj­skie psz­czo­ły osia­dłe, w ma­jąt­ku, do­mnie­mal­nie swo­im. Pra­wy wła­ści­ciel tych psz­czół po­szu­ku­jąc je, od­bie­rał ta­ko­we wraz z ca­łym po­żyt­kiem, któ­ry z nich miał chwi­lo­wy po­sia­dacz. W przy­pad­ku gdy po­szu­ki­wał po wy­ro­je­niu, miał pra­wo żą­dań zwro­tu czte­rech pni, z któ­rych je­den mu­siał być sta­re­go a trzy mło­de­go roju; a do tego mógł do­ma­gać się, aże­by mu za­pła­co­no za karę sześć grzy­wien, je­że­li chwi­lo­wy po­sia­dacz psz­czół za­py­ta­ny o po­cho­dze­nie ich, nie wy­ja­wił, w jaki spo­sób przy­szedł do ich po­sia­da­nia (2).

–- (1) der an (dziś ohne) wip (dziś Weib) ist tam­że.

(2) Tam­że XIII.

Kto kradł sia­no le­żą­ce w ko­pie, pła­cił sześć grzy­wien, a ten co wo­zem po nie­go za­je­chał i za­brał go, pła­cił tyl­ko trzy­sta (1), Po­wód róż­ni­cy od­gad­nąć ła­two, Ustrzedz się moż­na prę­dzej od jaw­ne­go niż ukry­wa­ją­ce­go się zło­dzie­ja; dla­te­go też su­ro­wiej ka­ra­ny by­wał pierw­szy, lżej dru­gi.

OR­GA­NI­ZA­CYA SĄ­DÓW.

Dwo­ja­kie były sądy… pu­blicz­ne i pry­wat­ne. Pierw­sze wy­ko­ny­wał sam mo­nar­cha lub wy­zna­czo­ny od nie­go Sę­dzia, Wszel­kie po­wódz­twa w spra­wach kry­mi­nal­nych; prze­ciw­ko wszyst­kim bez róż­ni­cy kra­ju miesz­kań­com wy­ta­cza­ne, roz­po­zna­wa­no tu i ka­ra­no. Spra­wy cy­wil­ne osób od ni­ko­go nie­za­leż­nych, rów­nież się tu roz­strzy­ga­ły. Spra­wy czyn­szow­ni­ków i słu­żeb­ni­ków swych, są­dził wła­ści­ciel roli, lub ten, u któ­re­go słu­ży­li. Pod karą sze­ściu grzy­wien nie wol­no było tym lu­dziom dać się za­po­zy­wać przed sąd in­ne­go pana (2): przez to bo­wiem prze­padł­by mu do­chód z są­dow­nic­twa prze­zeń cią­gnio­ny.

Jest na­der waż­nem co po­mnik udzie­lił o róż­ni­cy pol­skie­go a nie­miec­kie­go Sę­dzie­go. "Wie­dzieć na­le­ży (czy­ta­my w nim), że nie za­sia­da­ją na są­dach pol­skich wraz z Sę­dzią przy­się­gli (Ław­ni­cy); lecz gdy w cza­sie sądu wi­dzi on koło sie­bie lu­dzi z ro­zu­mu słyn­nych, tedy ich za­pra­sza do sie­bie, i pyta o radę. Ody mu się dana spodo­ba, wte­dy we­dług niej są­dzi; jeź­li zaś nie, to są­dzi we­dług swe­go zda­nia."

–- (1) Tam­że XIV.

(2) Taki wa­ru­nek kła­dzie Soł­ty­so­wi jesz­cze dy­plo­mat z r. 1363 u Rzysz. I. nr. 126.

W hi­sto­ryi pra­wo­dawstw sło­wiań­skich ro­biąc wy­wód są­dow­nictw obu (pol­skie­go a nie­miec­kie­go), po­wie­dzia­łem, że w Ger­ma­nii za cza­sów lu­do­wych, rów­nie u Swe­wów jak nie-Swe­wów, gmi­na, któ­ra naj­wyż­sze Są­dow­nic­two dzier­ży­ła w swych rę­kach, spra­wy roz­są­dza­ła naj­waż­niej­sze, czy­li te, któ­re karę śmier­ci po­cią­ga­ły za sobą: a wszel­kie inne są­dzi­li wy­bie­ra­ni na wie­cy i do każ­de­go ze stu po­wia­tów, na któ­re się Swe­wów dzie­li­ło pań­stwo, wy­sy­ła­ni sę­dzio­wie, wraz z jed­nym za­stęp­cą, rów­nież na wie­cy wy­bra­nym (1). Ten za­stęp­ca do­da­ny Sę­dzie­mu do rady i po­wa­gi, był dlań Ław­ni­kiem. Za pa­no­wa­nia Fran­ków nad Skal­dą, nie do­da­wa­no Sę­dzie­mu sta­łe­go za­stęp­cy, zwykł on być z po­środ­ka za­pew­ne krze­sło jego sę­dziow­skie ota­cza­ją­ce­go ludu wy­bie­rać sied­miu zdat­nych do rady gbu­rów (2), i py­tać ich o zda­nie. Toż samo było w mo­nar­chicz­nej Pol­sce. Król byt naj­wyż­szym Sę­dzią, jogo za­stęp­cą Kasz­te­lan, tego zaś Sę­dzia, zwa­ny Sta­ro­stą, Wło­da­rzem, Ko­mor­ni­kiem. Każ­dy z nich są­dząc, py­tał się do­brych lu­dzi o radę.

Od cza­sów Ka­ro­la Wielk… do­ryw­czy owi Radz­co­wie zo­sta­li w sta­łych za­mie­nie­ni. Toż samo na­sta­ło – (1) Tak by­wa­ło jak mnie­mam u Swe­wów i nie-Swe­wów. Wy­rzu­ca­ją ze stów Ta­cy­ta (nie­któ­rzy wy­daw­cy Germ. 12. wyd. Obe­rli­na, tu­dzież Sa­vi­gny Gesch… des Roem. Rochts wyd. drug. I. §. 79, w przyp.) wy­raz cen­te­ni Moja, w Hist… pra­wod. I. §. 425. przed­sta­wio­na, po­praw­ka na toż samo wy­cho­dzi.

(2) W lex Sa­li­ca, we­dług od­mia­ny czy­tań rę­ko­pi­smów, stoi w roz­dzia­le L. 3. sep­tem ra­tio­ne bur­gios ido­ne­os. Do­my­ślam się mó­wiąc do­dat­ko­wo do tego com w hist… pra­wod. III. §. 164. 182. po­wie­dział, że wy­ra­zy rada (ra­tio) i gbur są wska­zów­ką, za któ­rą idąc, moż­na się tu do­ma­cać praw­dy.

U. Sło­wian od cza­su roz­wo­ju mo­nar­chicz­nej wła­dzy. Wzy­wał król do rady zna­ko­mi­tych zie­mian, któ­rych Kmieć­mi, Radz­ca­mi, ziem­skie­mi Ław­ni­ka­mi (Land­sche­pen) na­zwa­li Cze­si i Po­la­cy. Po­two­rzy­ły się ztąd róż­ne, ko­le­gi­jal­nie od­by­wa­ją­ce się sądy. Obok któ­rych wszak­że ist­nia­ły też spra­wo­wa­no po daw­ne­mu. Od­by­wał je je­den, i o wy­ro­ku od sie­bie wy­da­nym zda­wał spra­wę temu, któ­ry go wy­zna­czył Sę­dzią. Sąd Ław­ni­ków w Niem­czech ota­czał lud: ota­czał go i u nas ale z po­stę­pem cza­su nie wy­bie­ra­no już z po­śród te­góż ludu Sę­dziów (1).

PO­STĘ­PO­WA­NIE SĄ­DÓW CY­WIL­NYCH.

Co o po­stę­po­wa­niu są­dów cy­wil­nych mówi po­mnik, utrzy­my­wa­ło się w Cze­chach zwy­cza­jem a w Pol­sce w usta­wi; już prze­szło, kró­ciuch­ną o tem uczy­nię zmian­kę, cie­ka­wy szcze­gó­łów czy­tel­nik niech zaj­rzy do sa­me­go źró­dła (2).

Na proś­bę stro­ny na­ka­zy­wał Sę­dzia ko­mor­ni­ko­wi za­po­zwać ob­wi­nio­ne­go, któ­ry mógł się aż do trze­cie­go razu nie sta­wić, z przy­czyn pra­wem do­zwo­lo­nych. Nie umie­ją­ce­go ich przy­wieść ska­zy­wał Sę­dzia i ka­zał gra­bić go na rzecz są­do­wych kosz­tów i na­le­ży­to­ści po­wo­du. Gdy się sta­wił, wi­nien był, przed od­po­wie­dzią na za­py­ta­nie mu dane, zrzu­cić z sie­bie wszyst­ko, co nie było mu Ko­niecz­nie dla okry­cia cia­ła i t… p… po­trzeb­ne. Co­kol­wiek dla po­par­cia swej spra­wy ka­zał mu przy­wieść Sę­dzia, wi­nien był usku­tecz- – (1) Sa­vi­gny tam­że I. §. 70. Gry­ma R. Alt… str. 770 – 4. Hal­tas Glos­sar. p. w. Umstand.

(2) Po­mni­ku rozdz. III. VI.

nić w dniu czter­na­stym po od­by­tym ter­mi­nie pierw­szym: na co­kol­wiek ska­zał go, wi­nien do­peł­nić po upły­wie ty­luż nocy; in­a­czey, spra­wę prze­gry­wał i byt gra­bio­ny. Je­że­li mimo przy­ję­cia od sie­bie świad­ków, a po­twier­dze­nia ich od sadu, ode­zwał się jed­nak­że na ter­mi­nie, że są prze­ku­pie­ni, wte­dy spra­wa zstę­po­wa­ła z dro­gi cy­wil­nej na dro­gę kry­mi­nal­ną.

Nie przed­mio­tem więc wy­ta­cza­nej na sąd spra­wy, lecz po­stę­po­wa­niem przy wy­kry­ciu praw­dy, na któ­rej się miał oprzeć wy­rok, róż­ni­ło się kar­ne są­dow­nic­two od cy­wil­ne­go. Jak al­bo­wiem wszel­kie prze­stęp­stwo nie wy­jąw­szy sa­mej zbrod­ni, tak i wszel­kie wy­na­gro­dze­nie mie­nia (dóbr), ka­ra­no grzyw­na­mi: a kara ta mo­gła być tak ze stro­ny po­krzyw­dzo­ne­go, jak i Sę­dzie­go da­ro­wa­na (1), ile­kroć nie sta­nę­ło jej w po­przek po­li­tycz­ne pra­wo, ska­zu­ją­ce za zdra­dę kra­ju wi­no­waj­cę na śmierć (przez uka­mie­no­wa­nie), a za kra­dzież rze­czy mo­nar­szych na opła­tę kary nie­mi­ło­ści­wej.

PO­STĘ­PO­WA­NIE SĄ­DÓW KAR­NYCH.

Prócz świad­ków i przy­się­gi, wy­kry­wa­no praw­dę przez okrzyk "po­ma­gaj­cie!" tu­dzież przez ślad, li­co­wa­nie i sąd boży. Użyć ich dla prze­wie­dze­nia spra­wy wy­to­czo­nej o za­bój­stwo i zło­dziej­stwo, (li­cząc w to i ra­bu­nek) na­le­ża­ło ko­niecz­nie. Dla do­ma­ga­nia się o uka­ra­nie za prze­stęp­stwa [mniej­szej wagi, ja­kiem była znie­wa­ga słow­na i rze­czo­wa, uszko­dze­nie mie­dzy, szko­da w by­dle i ogro­dach, wy­star­cza­li świad­ko­wie – (1) Her (t… j. Sę­dzia) entu (dziś thu­et) gna­de wen non in (dziś Hm) do­rumb be­tit (dziś da­rum bit­ki). XX.

i przy­się­ga. Na to wszyst­ko w po­stę­po­wa­niu są­dów kar­nych star­czy­ły pew­ne zwy­cza­je.

Mó­wi­li­śmy wy­żej o znie­wa­dze słow­nej, je­że­li się komu nie­wol­nic­two (schalk) za­rzu­ci­ło. Przez znie­wa­gę rze­czo­wą ro­zu­mia­no bi­ja­ty­kę ry­ce­rzy i mę­żów lu­do­we­go sta­nu, wsz­czę­tą na dro­dze wiej­skiej, na tar­gu, w karcz­mie. Lu­do­wy mąż gdy po­bił ry­ce­rza, ale go nie uśmier­cił, pła­cił mu za karę sześć grzy­wien, a gdy prze­ciw­nie ry­cerz lu­do­we­go po­bił, skła­dał tyl­ko Trzy­sta. Lecz na co już wy­żej zwró­ci­li­śmy uwa­gę, owe Trzy­sta, dane za po­bi­cie w karcz­mie ry­ce­rza i księ­dza, wy­no­si­ło le­d­wo ośm, a za lu­do­we­go męża le­d­wo trzy skoj­ce (1). Roz­róż­nia­no jesz­cze czas w któ­rym bi­ja­ty­ka w karcz­mie na­stą­pi­ła. Wło­darz to jest Sza­farz albo Ko­mor­nik, wy­bi­ty przed nie­szpo­ra­mi brał za po­in­cie sześć grzy­wien, mógł się bo­wiem znaj­do­wać tam dla za­ła­twie­nia spra­wun­ku pana swe­go, ale bity po nie­szpo­rach, kie­dy już nikt do karcz­my chy­ba dla na­pit­ku nie uczęsz­czał, nie mogł żą­dać tyl­ko Trzy­sta (2).

Z lu­do­wych mę­żów ci, któ­rzy gro­mad­nie miesz­ka­li we wsi nie utrzy­my­wa­li so­bie pa­ste­rza, lecz sami po ko­lei pa­sa­li swo­je i ca­łej wsi by­dło, Ra­buś lub wilk mógł pa­są­ce­mu po­rwać jed­nę sztu­kę, za co pa­sterz nie od­po­wia­da!, je­że­li na gwałt krzy­czał, i ten krzyk udo­wod­nił świad­ka­mi. Lecz je­śli z woli gro­ma­dy pa­sał na grun­cie wsi in­nej, nie od­po­wia­dał za zgu­bę, choć­by był nie krzy­czał (3). Zwy­cza­jo­we – (1) Des vit­ters drey hun­dirt (dziś Hun­dert) acht scol; des ge­bres III. hun­dirt drey scot. XV.

(2) Tam­że XV.

(3) Tam­że XVI.

pra­wo mą­drze roz­mi­ło­wa­ło: że gdy ten, któ­ry na grun­cie cu­dzej wsi pa­sał, mu­siał pa­sać od­le­głe od niej, bo w po­bli­żu pa­sa­ła sama wieś, więc­by próż­no byt krzy­czał o ra­tu­nek, gdyż­by go nikt usły­szeć nie mogł.

Przy­pu­ści­ło zwy­cza­jo­we pra­wo i tę oko­licz­ność, że może się… tra­fić, iż pa­są­cy, bę­dąc czy­imś nie­przy­ja­cie­lem, nie do­zwo­li jego by­dlę­ciu paść się swo­bod­nie. Lecz przy­pa­dek taki mu­siał się rzad­ko zda­rzać, gdy do­zwo­lo­no pa­ste­rzo­wi przy­się­gać na to so­bie sa­me­mu, czy­li we­dług wy­ra­że­nia się po­mni­ka, wziąść taki za­rzut na swą wia­rę (1). Je­że­li się zdro­we by­dle do pa­ste­rza przy­pę­dzi­ło, a przy nim oku­la­wia­ło, pła­cił szko­dę, we­dług uzna­nia gro­ma­dy (2),

Chmiel w ogro­dach bliz­ko sie­bie po­ło­żo­nych gdy prze­ra­stał przez płot do ogro­du są­sia­da, a ten pro­szo­ny o usu­nię­cie go z ogro­du swo­je­go, nie uczy­nił proś­bie za­do­syć, sta­wiał przez to w ko­niecz­no­ści wła­ście­la chmie­lu owe­go, że po doj­rze­niu go mu­siał prze­leźć przez plot… są­sied­ni, i ze­brać swój chmiel w Cu­dzym ogro­dzie. Są­siad za­bro­nić mu tego nie mógł. Miał ato­li pra­wo żą­dać Trzy­sta za płot, pod­czas prze­ła­że­nia nad­we­rę­żo­ny. Co­kol­wiek się za­brać nie (lało, po­zo­sta­wa­ło na wła­sność temu, do czy­je­go ogro­du chmiel prze­rósł (3)

Odzie owo­co­we drze­wa do ogro­du cu­dze­go po­nad plot po­prze­ra­sta­ły, tani wła­ści­ciel ogro­du tego o tyle z owo­ców ko­rzy­stać mógł ile z nich na zie­mie.

–- (1) Her neme uf zyne (dziś sci­ne) tru­we (dziś Treue) Tam­że XXVI.

(2) Noch (dziś nach) der geb­ner wil­le­ko­er. Tam­że XXVI.

(3) Tam­że XXVII.

spa­dło; zry­wać i trząść ich nie miał pra­wa. Je­że­li drze­wa po­czy­na­ły się roz­ra­stać, wi­nien był są­siad ochro­nić są­sia­da od szko­dy mo­gą­cej na­stą­pić przez za­cie­nie­nie ogro­du od drzew prze­ra­sta­ją­cych, Szko­dą ztąd na­stą­pio­ną wy­na­gra­dza­no karą Trzy­sta (1).

Kła­do­wi wi­nien był to­wa­rzy­szyć okrzyk. Za­bój­cę do­strze­żo­ne­go go­ni­ła gro­ma­da z krzy­kiem do wsi są­sied­niej; ta zno­wu gna­ła go do dru­giej są­sied­niej, i tak na­stęp­nie pę­dzi­ła za nim. aż zbrod­niarz zo­stał zła­pa­ny. Wieś do któ­rej ślad z okrzy­kiem do­szedł, a ona nie po­śpie­szy­ła z go­nie­niem, pła­ci­ła głow­sczy­znę. Mar­twieć le­żąc na zie­mi lub we wo­dzie, nie mógł pod karą za­pła­ce­nia zań głow­sczy­zny, być ty­ka­ny i grze­bio­ny, do­pó­ki Sę­dzia nie wy­pro­wa­dził opol­ne­go śledz­twa, ba­da­jąc kto czło­wie­ka tego za­bił, lub uto­pii (2).

Lice, czy­li rzecz o któ­rej, sta­nąw­szy ob­licz­nie czy­li oso­bi­ście przed. Sę­dzią (zkąd na­zwa lica), twier­dzo­no, że ukra­dzio­ną zo­sta­ła, upo­waż­nia­ła do zmu­sze­nia są­dow­nie tego co ją po­sia­da­jąc twier­dzi!, iż ją ku­pił, aże­by po upły­wie czter­na­stu nocy sta­wił za­choj­ce. (za­cho­dzą;) czy­li lego, od któ­re­go rzecz ku­pił. Daw­szy rę­czy­cie­li, że go sta­wi: od­cho­dził, i albo… jak było w nie­któ­rych kra­jach Pol­ski do­sta­wiw­szy go na gra­ni­cę kra­ju w któ­rym się od­by­wał sąd, albo na samo miej­sce spo­ru przy­byw­szy z nim, ka­zał te­muż za­choj­cy udo­wod­nić pra­wo na­by­cia rze­czy. Gdy się o to spór to­czył przed sa­mym mo­nar­chą, na­le­ża­ło spro­wa­dzić za­chodz­cę do sądu, z naj­od­le­glej­szych na­wet krań­ców kra­ju (3).

–- (1) Tam­że XXVII.

(2) Tam­że VIII. X.

(3) Tam­że XI.

Kto nią miał świad­ków, mu­siał wal­czyć: bro­ni­li so­bie i prze­ciw­ni­ko­wi we­dług sta­nu wła­ści­wą, a Ią bro­ni­li byt miecz gdy ry­cerz, a kij gdy mąż lu­do­wy wal­czył. Dru­gim do­wo­dem było roz­pa­lo­ne że­la­zo, po któ­rem na­le­ża­ło stą­pać lub nieść roz­ża­rzo­ne w rę­kach. Do­wo­dem trze­cim była woda. Zwią­za­ne ma­ją­ce­mu nogi i ręce ka­za­no pły­wać. Zwy­cię­żo­ne­go, po­pa­rzo­ne­go, lub mimo zwią­za­nia pły­wa­ją­ce­go, uwa­ża­no za prze­ko­na­ne­go są­dow­nie i pła­cić karę na­ka­zy­wa­no (1). –

Na­tem koń­czy się pra­wo zwy­cza­jo­we, po­mni­kiem owym ob­ję­te, któ­re jak moż­na naj­kró­cej stresz­cza­jąc, po­wiem słów­ko o jego ukła­dzie, o po­wo­dach zre­da­go­wa­nia go raz i dru­gi, tu­dzież roz­wio­dę, się o jego sto­sun­ku do pra­wo­daw­stwa przed – wi­ślic­kie­go, wi­ślic­kie­go i po – wi­ślic­kie­go, a całą rzecz o tym po­mni­ku za­koń­czę po­glą­dem na to, co do­tąd dla wy­ja­śnie­nia go uczy­nio­no. –

Po­li­tycz­ne sta­no­wi­sko pra­wa za­sta­na­wia w po­mni­ku. Po­wie­dzia­no w nim, że mo­nar­cha pol­ski pa­nem jest zie­mi, któ­rą rzą­dzi. Po­nie­waż wła­dza jego była, we­dług te­goż po­mni­ka, na­der ogra­ni­czo­na, wno­szę ztąd, że wła­dzy tej na­był nie dro­gą pod­bo­ju, lecz umo­wy za­war­tej o rzą­dy z na­ro­dem. Po­ka­zu­je się to z tre­ści po­mni­ka, któ­ry po­dzie­lił miesz­kań­ców, kra­ju we­dług wro­dzo­ne­go im lub umó­wio­ne­go pra­wa, nie przy­zna­jąc przy­wi­le­ju ni­ko­mu z nich, prócz mo­nar­chy i du­cho­wień­stwa.

Cy­wil­ne pra­wo wła­sność uwzględ­nia­ło. – Ta była dwo­ja­ka: pu­blicz­na, skła­da­ją­ca się z zie­mi od mo­nar­chy ry­cer­stwu w po­sia­da­nie da­wa­nej, i pry­wat- – (1) Tam­że XX.

na, rów­nież z zie­mi na wła­sność dzier­żo­nej, ale prze­my­słem na­by­tej. Gmi­ny więc nie wy­dzie­la­ły już roli w XIX. wie­ku, kie­dy pra­wo zwy­cza­jo­we po pierw­szy raz spi­sa­no.

Kar­ne pra­wo po­wścią­ga­ło prze­stęp­stwa, bę­dą­ce albo zbrod­nii) albo winą. Zdra­dę kra­ju wy­jąw­szy, wol­no się było za każ­de prze­stęp­stwo oku­pić.

Or­ga­ni­za­cy­ja są­dów i po­stę­pek są­do­wy był na­der pro­sty, – Wy­ko­ny­wał go Sę­dzia za­stę­pu­jąc kró­la w spra­wach mniej­szej wagi, waż­niej­sze sam mo­nar­cha roz­po­zna­wał. Czyn­szow­ni­ków swych i nie­wol­ni­ków są­dził i ka­rał wła­ści­ciel.

Tyle o tre­ści po­mni­ka; idź­my do jego ukła­du –

Ów bez­i­mien­ny, któ­ry się spi­sa­niem zwy­cza­jo­we­go pra­wa za­jął, wy­stą­pił jako gor­li­wy za­sta­rza­łych zwy­cza­jów nie­miec­kich wiel­bi­ciel; ra­chu­je bo­wiem czas, z Ta­cy­tem zgod­nie (1) na nocy… uwzględ­nia­jąc dzień wte­dy tyl­ko, gdy jest mowa o ter­mi­nie, są­do­wym (2). Dał ustrój dzie­łu swo­je­mu taki sani, jaki ma zwier­cia­dło sa­skie. Do­tknąw­szy praw Izra­eli­tów, Gre­ków i Rzy­mian, to jest, wła­śnie lu­dów, o któ­rych Zwier­cia­dło mówi, nie wspo­mniał o za­wo­jo­wa­nych od Niem­ców We­ne­dach (Sło­wia­nach), lecz, jak wy­żej nad­mie­ni­li­śmy, prze­szedł wprost od Niem­ców do Po­la­ków źró­dło ich pra­wa upa­try­wał w oby­cza­ju czy­li zwy­cza­ju (nie, dziś Sit­te), tu­dzież w usta­wie (ge­wil­le­ko­ret Wil­l­kührcn). O au­to­no­mii gmin pol­skich, zkąd­by się wzię­ta – (1) Germ. III. Biog luku nie po­dług słoń­ca, lecz gwa­izd roz­wa­ża­li Niem­cy. Patrz… do­da­tek do Ga­ze­ty des Ge­sam­m­lve­re­ines der deut­schen Ge­schich­te und Al­ter­thum­sver­ci­ne z r. 1871 nr. 8. str. 61.

(2) Byn­non vir­czen (dziś bin­nen virt­tltn) na­chten ta­gen IV.

za­uwa­żył: że gdy Po­la­cy nie z po­rę­ki Ce­sa­rza, lecz Pa­pie­ża chrzest ś… przy­ję­li, czy­li dy­je­ce­zy­je… ko­ścio­ła nie od Niem­ców, lecz wprost od Rzy­mian mie­li urzą­dzo­ną, prze­to sami tuż i dla sie­bie za­ga­ja­ją sądy, a miesz­ka­ją­cy we­spół z nimi Niem­cy osob­ne zno­wu mie­wa­ją.

Cóż o po­wo­dach po­ja­wie­nia się po­mni­ka tego… po­wie­my? –

Wła­ści­ciel jego, Ław­nik el­bląg­ski Neu­mann, do­brze się do­ro­zu­mie­wał, że nie raz, lecz dwa­kroć zre­da­go­wa­no ob­ję­te nim pra­wo. Róż­ni róż­nie sit; do­mnie­my­wa­li po­wo­dów tego.

Mnie­mał Hel­cel (1) że ów spi­sy­wacz, "czy on żył w Pol­sce, czy też prze­by­wał w zie­mi krzy­żac­kich dzier­żaw, bę­dąc w ja­kiejś wiej­skiej ko­lo­nii nie­miec­kiej Soł­ty­sem lub w mia­stecz­ku, Wój­tem, spi­sał stó­sun­ki pra­wa pol­skie­go, o ja­kie się w cza­sie od­by­wa­nych przez sie­bie są­dów naj­czę­ściej ocie­rał." – Mnie­mał da­lej, "że dla po­dob­nych do sie­bie na­czel­ni­ków gmin, w ko­lo­ni­jach nie­miec­kich, w Pru­sach lub na Po­mo­rzu po­za­kła­da­nych, uło­żył swą księ­gę, że nie zna­jąc, cze­go był bliz­kim świad­kiem, chciał udzie­lić o tem wie­dzy dal­szym Niem­com, obok sta­ro­byl­ców pol­skich w obu kra­jach, w Pru­siech i na Po­mo­rzu, miesz­ka­ją­cym." –
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: