- W empik go
Antyczna sztuka wojenna. Tom I. Persja - Grecja - Macedonia - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Antyczna sztuka wojenna. Tom I. Persja - Grecja - Macedonia - ebook
Kolejna część czterotomowej antycznej historii sztuki wojennej wydanej po raz pierwszy w na początku XX w. W tym tomie opisane zostały wojny w Persji, Grecji i Macedonii.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65855-75-6 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
PRZEDMOWA DO WYDANIA PIERWSZEGO
Ja zaś twierdzę, że czytelnicy powinni wprawdzie wiarygodność dziejopisarza w niemałym zakresie przyjmować, ale nie uważać jej za jedynie rozstrzygającą, tylko raczej na podstawie samych rzeczy wyrabiać sobie sądy.
Polibiusz, Dzieje, 3.9
Postępująca specjalizacja wiedzy na polu historii odbywa się dwoma drogami: według okresów i według zjawisk. Niektóre osoby badają po kolei wszystkie wydarzenia w konkretnych ramach czasowych, podczas gdy inne starają się prześledzić pewien określony aspekt w różnych, a tam gdzie to możliwe we wszystkich epokach. Można zatem wyróżnić historię literatury i sztuki, historię religii, historię prawa, życia ekonomicznego, finansów, a nawet poszczególnych instytucji, takich jak na przykład małżeństwo. Wszystkie te poszczególne działy historii przenikają się wzajemnie i zlewają się razem w ogólne pojęcie historii. Żadnego z tych działów nie można oddzielić bez szkody dla całości. Podobnie historia powszechna potrzebuje historii sztuki wojennej. Wojny, które tworzą i niszczą narody stanowią tak znaczną część całości dziejów, że nie sposób przejść obok nich obojętnie, albo zwyczajnie relacjonować je wydarzenie po wydarzeniu tak jak znajdujemy je w źródłach. Należy je raczej poddać krytycznej analizie i na jej podstawie sformułować merytoryczny opis. Zgodnie z prawem podziału pracy, najlepszą drogą wiodącą do tego celu będzie wyspecjalizowane badanie tej dziedziny historii.
Dla historyka trudność w przypadku każdej takiej specjalizacji sprowadza się do posiadania odpowiedniej wiedzy technicznej. O ile można sądzić, że historyk literatury może całkowicie zanurzyć się w proces twórczości literackiej, to jednak znacznie trudniej jest historykowi sztuki solidnie przyswoić sobie techniki malarstwa i rzeźby, a historykowi ekonomii tajniki rolnictwa, rękodzieła czy handlu. Zapewne nikt nie oczekuje od nich, że sami będą malować madonny, budować katedry, prowadzić pług czy zakładać kolonie. Jednakże mimo iż nie wymaga się od nich tych rzeczy, to osoby posiadające te praktyczne umiejętności, które są z nimi obznajomione, a nawet je wykonują, mają pewną przewagę nad historykiem i mają tendencję do patrzenia nań z pewną dozą nieufności. Achilles zawdzięcza swoją sławę Homerowi – jednak można się zastanawiać, czy nie miałby on prawa zakrzyknąć w tym, czy innym wersie: „Łatwo dostrzegam, żeś jest poetą i sam nigdy nie cisnąłeś włóczni stojąc na czele Myrmidonów!”.
Naukowiec, który pisze historię strategii i taktyki stoi na jeszcze gorszej pozycji. Niezwykle pomocne dlań jest, jeśli miał szczęście zapoznać się z realiami wojny służąc jako prosty żołnierz w szeregach. Jednakże wówczas musi przyswoić sobie wszystkie zagadnienia wyższych szczebli opierając się na wiedzy czysto teoretycznej. Nie może też wypełniać swojego przekazu pięknymi słowami i zasłaniać się licentia poetica. Precyzja techniczna i terminologiczna jest tu podstawą powodzenia. Tak jak artysta, czy też wojskowy, który chciałby opisać dawne dokonania w swojej dziedzinie musi przyswoić sobie metodologię analizy źródeł, tak również historyk, który ma zamiar pisać na temat wojen, a zwłaszcza samej sztuki wojennej, musi zastanowić się nad uwarunkowaniami przedmiotu swoich studiów, techniczną stroną poszczególnych wydarzeń, tak, aby na ile to możliwe uzyskał całkowitą jasność obrazu.
Nie jest to w żaden sposób nowa zasada i od samego początku należy odrzucić pogląd, że do pracy o jakiej tu mowa odnoszą się jakieś inne zasady, niż do innych obszarów badań historycznych. Prawdą jest, że ktoś może stawiać analizę krytyczną w oparciu o obiektywne fakty w opozycji do analizy bazującej na słowie pisanym. Nie są to jednak przeciwstawne sobie podejścia, a jedynie różne narzędzia tego samego, niepodzielnego, naukowego krytycyzmu. Żaden filolog, nieważne jak pewnie się czuje na polu bezpośredniej, literackiej interpretacji, nie odrzuci z tej racji rzeczywistej obserwacji przedmiotu swojego dochodzenia. Również żaden ekspert, nawet jeśli jest w stanie dowieść praktycznego aspektu danego zjawiska w oparciu o niezaprzeczalną pewność jaką daje eksperyment, nie będzie z tego powodu zaprzeczał, iż cała nasza wiedza historyczna jest oparta na faktach, które zostały nam przekazane w źródłach. Jedyna różnica polega na tym, że jeden z nich opiera swoje badania i osobisty pogląd zasadniczo na metodzie filologicznej, a drugi na obserwacji obiektywnej rzeczywistości. Jeden będzie narażony na niebezpieczeństwo przekazywania fałszywego zestawu faktów, gdyż nie będzie w stanie dostrzec, że w rzeczywistości są one obiektywnie nieprawdopodobne. Drugi z kolei będzie przekładał pewne aspekty współczesnej rzeczywistości do wydarzeń z przeszłości bez przykładania odpowiedniej wagi do odmienności uwarunkowań. Zatem aby się upewnić, że dociekania będą precyzyjne, podejście filologiczne i empiryczne muszą iść ramię w ramię na każdym etapie i w każdej obserwacji. Muszą również nieustannie wspierać i kontrolować siebie nawzajem. Nie istnieje prawdziwa analiza eksperymentalna filologicznie precyzyjnej podstawy źródłowej, podobnie jak nie ma prawdziwego dociekania filologicznego bez empirycznej analizy rzeczywistości. Jedynie podążając tą drogą można osiągnąć wymagania metodologii, której esencją jest eliminacja dowolności zarówno jeśli chodzi o przyjmowanie, jak i odrzucanie przekazów, jakie dotrwały do naszych czasów. Już Polibiusz wyraził ten pogląd dostatecznie jasno w słowach, które umieściłem na początku jako mój epigraf.
Jeśli niniejsza praca oznacza krok naprzód w naszej wiedzy na temat przeszłości, co jest głęboko zakorzenioną potrzebą ludzkiego umysłu, nie jest to wynikiem polegania na nowej metodzie, lecz raczej praktycznego i systematycznego zastosowania od dawna znanych i w teorii uznanych zasad. To jest esencja tej książki. Proszę tu czytelnika o wyrozumiałość i pozwolenie, aby wolno mi było podzielić się tym, jak doszedłem do tego, że ten obszar nauki wymaga nowych badań i jak niezwykle sprzyjający splot okoliczności sprawił, że mogłem poświęcić się dokładnemu studiowaniu sztuki wojennej.
Wkrótce po opuszczeniu uniwersytetu przestudiowałem nieco historii sztuki wojennej, choć w zasadzie nie pamiętałem w jaki sposób zainteresowałem się tą dziedziną. Wiosną roku 1874 zostałem wezwany na manewry do Wittenbergi. W bibliotece regimentu dostałem pracę Rüstowa Geschichte der Infanterie i od tamtej pory temat ten zawsze był obecny w mych myślach.
W roku 1877 otrzymałem od kancelarii hrabiny Hedwigi Brüchl zadanie ukończenia biografii Gneisenaua¹, dziadka hrabiny, którą niedokończoną zostawił George Heinrich Pertz. Kiedy tylko zanurzyłem się w historię wojen wyzwoleńczych odczułem w najwyższym możliwym stopniu potrzebę realistycznej oceny wydarzeń, a moje dociekania w tym kierunku musiały być prowadzone na tym szerszym polu, że w tym czasie istniały dwa ścierające się poglądy na kwestię strategii: jeden reprezentowany przez arcyksięcia Karola, Schwarzenberga oraz Wellingtona i drugi, którego przedstawicielami byli Napoleon i Gneisenau. Trzeba je było skonfrontować z historią.
Goethe powiedział kiedyś, że czasami doświadczamy wielkiego kroku naprzód dzięki pojedynczemu, znaczącemu słowu, zaś innym razem stwierdził, że najlepsza nauka nie płynie z książek, lecz z bezpośredniej wymiany idei poprzez kontakt z mądrymi ludźmi. O prawdziwości tych słów miałem się właśnie wówczas przekonać sam.
W tych latach byłem nauczycielem najmłodszego syna cesarza Fryderyka, księcia Waldemara, który zmarł w roku 1879 w wieku lat 11. Pełniąc tę funkcję miałem okazję nie tylko zrozumieć, w oparciu o bezpośrednie obserwacje, jak z psychologicznego punktu widzenia dowódca armii podejmuje decyzje, a to dzięki opowieściom następcy tronu oraz marszałka polnego, hrabiego Blumenthala, ale mogłem również, dzięki zadawanym w dowolnym momencie pytaniom, uzupełnić i wyklarować moje studia, począwszy od Clausewitza, którego prace zaprezentował mi arcyksiążę. Do dziś dnia pamiętam punkty, w których, by tak rzecz, moje zrozumienie danej kwestii utknęło w martwym punkcie. Wówczas to właśnie szczęśliwie zasłyszane wyrażenie, właściwe słowo, pomogło mi pokonać przeszkodę. Nawet dziś, po niemal dwudziestu pięciu latach, nie mogę przestać myśleć z wdzięcznością o imionach gentlemanów, którzy pomogli mi dokonać tych przełomów. Zaliczam do nich generała von Gotteberga, który zmarł dowodząc I Korpusem Armijnym, generała von Winterfelda, który obecnie dowodzi Korpusem Gwardii, generała von Mischke, pułkownika von Dresky, ŚP. generała von Unruha, który w ramach ostatniego przydziału dowodził Pułkiem Aleksandra. Nade wszystko jednak jestem wdzięczny ówczesnemu podpułkownikowi (i wojskowemu nauczycielowi księcia Fryderyka Leopolda) von Geisslerowi, który zmarł osiągnąwszy stopień generała porucznika. Pan von Geissler, który wykazywał duże skłonności pedagogiczne, w czasie gdy dwaj młodzi gentlemani bawili się pod naszym nadzorem na placu zabaw w Nowym Pałacu lub w Böttcherbergu koło Glienicke, znajdował przyjemność w odpowiadaniu na moje ochocze pytania obszernymi wykładami o tematyce wojskowej, które dzięki swej znakomitej, łatwej do przyswojenia klarowności, ogromnie posunęły moją widzę naprzód. W tym samym kontekście chciałbym wspomnieć dwóch innych oficerów wysokiej rangi: generała von Fransecky’ego, który w roku 1870 dowodził II Korpusem Armijnym, a następnie Korpusem XI i wreszcie gubernatora Berlina, a ówczesnego majora Sztabu Generalnego, Boie’a, który zmarł jako gubernator Torunia. Generał von Fransecky zaczął pewnego razu, będąc młodym oficerem Sztabu Generalnego, pisać biografię Gneisenau’a. Dzięki temu zyskałem z nim kontakt i często go odwiedzając omawiałem z nim ten temat. Major Boie przekazał mi notatnik dotyczący kampanii roku 1814, który sam napisał w oparciu o oryginalne dokumenty, które czytano w na Uczelni Wojskowej i w oparciu, o które dyskutowaliśmy poszczególne problemy związane z działaniami wojennymi.
Gdy w styczniu 1881 roku ukończyłem już biografię Gneisenaua wstąpiłem na Uniwersytet Berliński, gdzie mój pierwszy wykład dotyczył wojny w 1866 roku. Wówczas też (latem 1881 roku) wydałem pracę pod tytułem Geschichte der Kriegsverfassungen und der Kriegskunst seit der Einführung des Lehnswesens. Nie odważyłem się jeszcze dodać starożytności do tej książki. Nie opracowałem jeszcze tego okresu ze źródeł antycznych. Czułem na przykład, że choć rozwinął się we mnie pogląd, iż ówczesne przekonanie na temat rozwoju taktyki rzymskiej (Quincunx-Stellung) prawdopodobnie nie jest prawdziwe, lecz nie byłem w stanie w oparciu o wiedzę jaką wtedy dysponowałem, zaproponować teorii alternatywnej. Dopiero dwa lata później, w lecie 1883 roku ośmieliłem się wygłosić wykład zatytułowany Allgemeine Geschichte der Kriegsverfassungen und der Kriegskunst von den Perserkriegen bis auf die Gegenwart. Następnie publikowałem go kilkakrotnie. Prowadziłem również wykłady zatytułowane Krieg von 1870 (Wojna roku 1870), Ausgewählte Kapitel aus der Strategie und Taktik, für Historiker (Wybór tekstów o taktyce i strategii dla historyków), Die Hauptschlachten Friedrichs und Napoleons (Główne bitwy Fryderyka i Napoleona) i wreszcie (zimą 1897/1898 roku) über das wirtschaftliche Gedeihen der Völker in seiner Wechselwirkung mit ihrer Kriegsverfassung und ihren Kriegstaten (O dobrobycie ekonomicznym narodów w kontekście ich postawy wojskowej i czynów wojennych). Opublikowałem prace oparte o źródła na temat wojen perskich, odnośnie strategii Peryklesa, na temat Tukidydesa i Kleona, o rzymskiej taktyce manipularnej, na temat okręgów i ludów przedgermańskich, o pierwszej krucjacie, o bitwach Szwajcarów i Burgundów, o podstawach strategii Fryderyka i Napoleona. Na moją prośbę, młodsi naukowcy opracowali również inne tematy z bardzo różnorodnych okresów, od Hannibala do Napoleona.
W trakcie i poprzez te wykłady, a także specjalnie podejmowane studia stopniowo kształtował się materiał tworzący treść książki, której pierwszy tom mam właśnie zamiar zaprezentować. Czyniąc to proszę czytelnika, by zechciał pamiętać, że jest to jedynie pierwszy tom i że, z osobistego punktu widzenia autora, punktem wyjścia nie był ten okres, lecz najnowsza historia świata.
Absolutną podstawą, która umożliwiła ukazanie się tej pracy była benedyktyńska praca i możliwość zamawiania materiału źródłowego związanego z naukami filologicznymi, antykwarycznymi i politycznymi, jakiego dostarcza nam najbardziej aktualny stan naszej wiedzy. W tym momencie jeśli chciałbym wymienić wszystkich, którym należą się podziękowania związane z pracą nad tą książką, musiałbym podać niezliczoną liczbę moich poprzedników. Powiedzieć, że Mommsen stoi na ich czele jest tak oczywiste, że szacunek być może bardziej zabrania niż nakazuje mówienie o specjalnych podziękowaniach. Stąd zadowolę się ogólnymi podziękowaniami. Jedną książkę chciałbym jednak wymienić ze szczególną emfazą, jako że stanowi ona, by tak rzec, duchową paralelę mojej własnej. Jest to Die Bevölkerung der griechisch-römischen Welt Juliusa Belocha (1886), która, podobnie jak ja to uczyniłem ze sztuką wojenną, prześledza statystyki populacji przez całą starożytność i opiera się nie tylko na metodzie filologicznej, ale również na obiektywnej, którą stosuje się i doskonali w obecnych czasach. Im bardziej stosowałem ją w tej książce, tym mocniej uczyłem się ją cenić. Jeśli okazywało się, że sam czasami starałem się ustalić nie tylko pojedyncze rozwinięcia, lecz nawet kilka wcale nie mało znaczących wariacji liczb podanych przez Belocha, to chciałbym wyjaśnić na samym początku, że on sam stwierdził, że takie rozbieżności i poprawki są możliwe, a wręcz bardzo prawdopodobne. Niewielkie różnice w uważnie weryfikowanych punktach poszczególnych detali dowodzą jedynie, że w głównych aspektach całość jest spójna i wzajemnie się potwierdza.
Bez pracy Belocha wiele fragmentów niniejszej książki prawdopodobnie by nie powstało. W zasadzie siła armii odgrywa w niej tak znaczącą rolę, że ktoś mógłby wprost pomyśleć, że jedynie na nich oparłem swoje badania. Nie jest to jednak prawdą, choć muszę wyznać moje zaskoczenie, gdyż w czasie rozważań nad każdym kolejnym fragmentem moich studiów dochodziłem do tego samego punktu. Być może najważniejszym wnioskiem, który wypływa z niniejszej książki dla kolejnych tomów oraz dla historii, jest ustalenie wzajemnych relacji liczbowych w Wojnie Galijskiej Cezara i logiczna dedukcja przeprowadzona na tej podstawie. Muszę tu przyznać, że nie mogłem dojść do definitywnego zrozumienia tych kwestii aż do momentu ostatecznego przerabiania zebranego materiału. Trzeba tu powiedzieć, że prawdą jest, iż praca historyka, podobnie jak każda inna, oznacza dochodzenie do logicznych, przełomowych konkluzji w oparciu o myśli, które pojawiają się w jednej, szczęśliwej chwili przebłysku intuicji, niemniej jednak opiera się ona na empirycznych badaniach, które przechodzą z jednego punktu do drugiego i powoli wywołują burzę myśli, która jest wolna od wzorca mocno zakorzenionego przekazu.
Cel mojej książki, jak sądzę, w wystarczającym stopniu określa jej tytuł. Nie twierdzę, że napisałem kompletną, zawierająca całość wiedzy „Historię sztuki wojennej”. W takiej pracy powinny się znaleźć również badania nad zabytkami, szczegóły musztry, wraz z komendami, technologia broni, ćwiczenie i hodowla koni, fortyfikacje, sztuka oblężnicza i wreszcie całość kwestii związanych z wojną na morzach, tematem, w którym nie miałbym nic nowego do powiedzenia, a nawet nie miałbym dostatecznej wiedzy, by się o nim wypowiadać. W tym świetle nadal pozostaje mi zadanie napisania „Historii sztuki wojennej”, czegoś w rodzaju pragmatycznego podręcznika. Musimy wierzyć, że jest to wartość, jaką posiada historia wojskowości, bowiem wielcy wodzowie często tak twierdzili. Zwłaszcza Napoleon stale podkreślał, że ten kto chce zostać strategiem powinien studiować wielkie czyny z przeszłości, zaś Clausewitz podawał jako idealną drogę nauczania sztuki wojennej czysto historyczne przykłady. Książka niniejsza nie pretenduje jednak do tak wzniosłych celów. Czy historia może mieć praktyczny wkład jest kwestią wojskowych. Ja osobiście nie nastawiałem się w tym kierunku. Jestem jedynie historykiem i chciałem napisać książkę dla przyjaciół historii i podręcznik dla historyków w duchu Leopolda Ranke.
Hans Delbrück
Czerwiec 1900 roku
Ja zaś twierdzę, że czytelnicy powinni wprawdzie wiarygodność dziejopisarza w niemałym zakresie przyjmować, ale nie uważać jej za jedynie rozstrzygającą, tylko raczej na podstawie samych rzeczy wyrabiać sobie sądy.
Polibiusz, Dzieje, 3.9
Postępująca specjalizacja wiedzy na polu historii odbywa się dwoma drogami: według okresów i według zjawisk. Niektóre osoby badają po kolei wszystkie wydarzenia w konkretnych ramach czasowych, podczas gdy inne starają się prześledzić pewien określony aspekt w różnych, a tam gdzie to możliwe we wszystkich epokach. Można zatem wyróżnić historię literatury i sztuki, historię religii, historię prawa, życia ekonomicznego, finansów, a nawet poszczególnych instytucji, takich jak na przykład małżeństwo. Wszystkie te poszczególne działy historii przenikają się wzajemnie i zlewają się razem w ogólne pojęcie historii. Żadnego z tych działów nie można oddzielić bez szkody dla całości. Podobnie historia powszechna potrzebuje historii sztuki wojennej. Wojny, które tworzą i niszczą narody stanowią tak znaczną część całości dziejów, że nie sposób przejść obok nich obojętnie, albo zwyczajnie relacjonować je wydarzenie po wydarzeniu tak jak znajdujemy je w źródłach. Należy je raczej poddać krytycznej analizie i na jej podstawie sformułować merytoryczny opis. Zgodnie z prawem podziału pracy, najlepszą drogą wiodącą do tego celu będzie wyspecjalizowane badanie tej dziedziny historii.
Dla historyka trudność w przypadku każdej takiej specjalizacji sprowadza się do posiadania odpowiedniej wiedzy technicznej. O ile można sądzić, że historyk literatury może całkowicie zanurzyć się w proces twórczości literackiej, to jednak znacznie trudniej jest historykowi sztuki solidnie przyswoić sobie techniki malarstwa i rzeźby, a historykowi ekonomii tajniki rolnictwa, rękodzieła czy handlu. Zapewne nikt nie oczekuje od nich, że sami będą malować madonny, budować katedry, prowadzić pług czy zakładać kolonie. Jednakże mimo iż nie wymaga się od nich tych rzeczy, to osoby posiadające te praktyczne umiejętności, które są z nimi obznajomione, a nawet je wykonują, mają pewną przewagę nad historykiem i mają tendencję do patrzenia nań z pewną dozą nieufności. Achilles zawdzięcza swoją sławę Homerowi – jednak można się zastanawiać, czy nie miałby on prawa zakrzyknąć w tym, czy innym wersie: „Łatwo dostrzegam, żeś jest poetą i sam nigdy nie cisnąłeś włóczni stojąc na czele Myrmidonów!”.
Naukowiec, który pisze historię strategii i taktyki stoi na jeszcze gorszej pozycji. Niezwykle pomocne dlań jest, jeśli miał szczęście zapoznać się z realiami wojny służąc jako prosty żołnierz w szeregach. Jednakże wówczas musi przyswoić sobie wszystkie zagadnienia wyższych szczebli opierając się na wiedzy czysto teoretycznej. Nie może też wypełniać swojego przekazu pięknymi słowami i zasłaniać się licentia poetica. Precyzja techniczna i terminologiczna jest tu podstawą powodzenia. Tak jak artysta, czy też wojskowy, który chciałby opisać dawne dokonania w swojej dziedzinie musi przyswoić sobie metodologię analizy źródeł, tak również historyk, który ma zamiar pisać na temat wojen, a zwłaszcza samej sztuki wojennej, musi zastanowić się nad uwarunkowaniami przedmiotu swoich studiów, techniczną stroną poszczególnych wydarzeń, tak, aby na ile to możliwe uzyskał całkowitą jasność obrazu.
Nie jest to w żaden sposób nowa zasada i od samego początku należy odrzucić pogląd, że do pracy o jakiej tu mowa odnoszą się jakieś inne zasady, niż do innych obszarów badań historycznych. Prawdą jest, że ktoś może stawiać analizę krytyczną w oparciu o obiektywne fakty w opozycji do analizy bazującej na słowie pisanym. Nie są to jednak przeciwstawne sobie podejścia, a jedynie różne narzędzia tego samego, niepodzielnego, naukowego krytycyzmu. Żaden filolog, nieważne jak pewnie się czuje na polu bezpośredniej, literackiej interpretacji, nie odrzuci z tej racji rzeczywistej obserwacji przedmiotu swojego dochodzenia. Również żaden ekspert, nawet jeśli jest w stanie dowieść praktycznego aspektu danego zjawiska w oparciu o niezaprzeczalną pewność jaką daje eksperyment, nie będzie z tego powodu zaprzeczał, iż cała nasza wiedza historyczna jest oparta na faktach, które zostały nam przekazane w źródłach. Jedyna różnica polega na tym, że jeden z nich opiera swoje badania i osobisty pogląd zasadniczo na metodzie filologicznej, a drugi na obserwacji obiektywnej rzeczywistości. Jeden będzie narażony na niebezpieczeństwo przekazywania fałszywego zestawu faktów, gdyż nie będzie w stanie dostrzec, że w rzeczywistości są one obiektywnie nieprawdopodobne. Drugi z kolei będzie przekładał pewne aspekty współczesnej rzeczywistości do wydarzeń z przeszłości bez przykładania odpowiedniej wagi do odmienności uwarunkowań. Zatem aby się upewnić, że dociekania będą precyzyjne, podejście filologiczne i empiryczne muszą iść ramię w ramię na każdym etapie i w każdej obserwacji. Muszą również nieustannie wspierać i kontrolować siebie nawzajem. Nie istnieje prawdziwa analiza eksperymentalna filologicznie precyzyjnej podstawy źródłowej, podobnie jak nie ma prawdziwego dociekania filologicznego bez empirycznej analizy rzeczywistości. Jedynie podążając tą drogą można osiągnąć wymagania metodologii, której esencją jest eliminacja dowolności zarówno jeśli chodzi o przyjmowanie, jak i odrzucanie przekazów, jakie dotrwały do naszych czasów. Już Polibiusz wyraził ten pogląd dostatecznie jasno w słowach, które umieściłem na początku jako mój epigraf.
Jeśli niniejsza praca oznacza krok naprzód w naszej wiedzy na temat przeszłości, co jest głęboko zakorzenioną potrzebą ludzkiego umysłu, nie jest to wynikiem polegania na nowej metodzie, lecz raczej praktycznego i systematycznego zastosowania od dawna znanych i w teorii uznanych zasad. To jest esencja tej książki. Proszę tu czytelnika o wyrozumiałość i pozwolenie, aby wolno mi było podzielić się tym, jak doszedłem do tego, że ten obszar nauki wymaga nowych badań i jak niezwykle sprzyjający splot okoliczności sprawił, że mogłem poświęcić się dokładnemu studiowaniu sztuki wojennej.
Wkrótce po opuszczeniu uniwersytetu przestudiowałem nieco historii sztuki wojennej, choć w zasadzie nie pamiętałem w jaki sposób zainteresowałem się tą dziedziną. Wiosną roku 1874 zostałem wezwany na manewry do Wittenbergi. W bibliotece regimentu dostałem pracę Rüstowa Geschichte der Infanterie i od tamtej pory temat ten zawsze był obecny w mych myślach.
W roku 1877 otrzymałem od kancelarii hrabiny Hedwigi Brüchl zadanie ukończenia biografii Gneisenaua¹, dziadka hrabiny, którą niedokończoną zostawił George Heinrich Pertz. Kiedy tylko zanurzyłem się w historię wojen wyzwoleńczych odczułem w najwyższym możliwym stopniu potrzebę realistycznej oceny wydarzeń, a moje dociekania w tym kierunku musiały być prowadzone na tym szerszym polu, że w tym czasie istniały dwa ścierające się poglądy na kwestię strategii: jeden reprezentowany przez arcyksięcia Karola, Schwarzenberga oraz Wellingtona i drugi, którego przedstawicielami byli Napoleon i Gneisenau. Trzeba je było skonfrontować z historią.
Goethe powiedział kiedyś, że czasami doświadczamy wielkiego kroku naprzód dzięki pojedynczemu, znaczącemu słowu, zaś innym razem stwierdził, że najlepsza nauka nie płynie z książek, lecz z bezpośredniej wymiany idei poprzez kontakt z mądrymi ludźmi. O prawdziwości tych słów miałem się właśnie wówczas przekonać sam.
W tych latach byłem nauczycielem najmłodszego syna cesarza Fryderyka, księcia Waldemara, który zmarł w roku 1879 w wieku lat 11. Pełniąc tę funkcję miałem okazję nie tylko zrozumieć, w oparciu o bezpośrednie obserwacje, jak z psychologicznego punktu widzenia dowódca armii podejmuje decyzje, a to dzięki opowieściom następcy tronu oraz marszałka polnego, hrabiego Blumenthala, ale mogłem również, dzięki zadawanym w dowolnym momencie pytaniom, uzupełnić i wyklarować moje studia, począwszy od Clausewitza, którego prace zaprezentował mi arcyksiążę. Do dziś dnia pamiętam punkty, w których, by tak rzecz, moje zrozumienie danej kwestii utknęło w martwym punkcie. Wówczas to właśnie szczęśliwie zasłyszane wyrażenie, właściwe słowo, pomogło mi pokonać przeszkodę. Nawet dziś, po niemal dwudziestu pięciu latach, nie mogę przestać myśleć z wdzięcznością o imionach gentlemanów, którzy pomogli mi dokonać tych przełomów. Zaliczam do nich generała von Gotteberga, który zmarł dowodząc I Korpusem Armijnym, generała von Winterfelda, który obecnie dowodzi Korpusem Gwardii, generała von Mischke, pułkownika von Dresky, ŚP. generała von Unruha, który w ramach ostatniego przydziału dowodził Pułkiem Aleksandra. Nade wszystko jednak jestem wdzięczny ówczesnemu podpułkownikowi (i wojskowemu nauczycielowi księcia Fryderyka Leopolda) von Geisslerowi, który zmarł osiągnąwszy stopień generała porucznika. Pan von Geissler, który wykazywał duże skłonności pedagogiczne, w czasie gdy dwaj młodzi gentlemani bawili się pod naszym nadzorem na placu zabaw w Nowym Pałacu lub w Böttcherbergu koło Glienicke, znajdował przyjemność w odpowiadaniu na moje ochocze pytania obszernymi wykładami o tematyce wojskowej, które dzięki swej znakomitej, łatwej do przyswojenia klarowności, ogromnie posunęły moją widzę naprzód. W tym samym kontekście chciałbym wspomnieć dwóch innych oficerów wysokiej rangi: generała von Fransecky’ego, który w roku 1870 dowodził II Korpusem Armijnym, a następnie Korpusem XI i wreszcie gubernatora Berlina, a ówczesnego majora Sztabu Generalnego, Boie’a, który zmarł jako gubernator Torunia. Generał von Fransecky zaczął pewnego razu, będąc młodym oficerem Sztabu Generalnego, pisać biografię Gneisenau’a. Dzięki temu zyskałem z nim kontakt i często go odwiedzając omawiałem z nim ten temat. Major Boie przekazał mi notatnik dotyczący kampanii roku 1814, który sam napisał w oparciu o oryginalne dokumenty, które czytano w na Uczelni Wojskowej i w oparciu, o które dyskutowaliśmy poszczególne problemy związane z działaniami wojennymi.
Gdy w styczniu 1881 roku ukończyłem już biografię Gneisenaua wstąpiłem na Uniwersytet Berliński, gdzie mój pierwszy wykład dotyczył wojny w 1866 roku. Wówczas też (latem 1881 roku) wydałem pracę pod tytułem Geschichte der Kriegsverfassungen und der Kriegskunst seit der Einführung des Lehnswesens. Nie odważyłem się jeszcze dodać starożytności do tej książki. Nie opracowałem jeszcze tego okresu ze źródeł antycznych. Czułem na przykład, że choć rozwinął się we mnie pogląd, iż ówczesne przekonanie na temat rozwoju taktyki rzymskiej (Quincunx-Stellung) prawdopodobnie nie jest prawdziwe, lecz nie byłem w stanie w oparciu o wiedzę jaką wtedy dysponowałem, zaproponować teorii alternatywnej. Dopiero dwa lata później, w lecie 1883 roku ośmieliłem się wygłosić wykład zatytułowany Allgemeine Geschichte der Kriegsverfassungen und der Kriegskunst von den Perserkriegen bis auf die Gegenwart. Następnie publikowałem go kilkakrotnie. Prowadziłem również wykłady zatytułowane Krieg von 1870 (Wojna roku 1870), Ausgewählte Kapitel aus der Strategie und Taktik, für Historiker (Wybór tekstów o taktyce i strategii dla historyków), Die Hauptschlachten Friedrichs und Napoleons (Główne bitwy Fryderyka i Napoleona) i wreszcie (zimą 1897/1898 roku) über das wirtschaftliche Gedeihen der Völker in seiner Wechselwirkung mit ihrer Kriegsverfassung und ihren Kriegstaten (O dobrobycie ekonomicznym narodów w kontekście ich postawy wojskowej i czynów wojennych). Opublikowałem prace oparte o źródła na temat wojen perskich, odnośnie strategii Peryklesa, na temat Tukidydesa i Kleona, o rzymskiej taktyce manipularnej, na temat okręgów i ludów przedgermańskich, o pierwszej krucjacie, o bitwach Szwajcarów i Burgundów, o podstawach strategii Fryderyka i Napoleona. Na moją prośbę, młodsi naukowcy opracowali również inne tematy z bardzo różnorodnych okresów, od Hannibala do Napoleona.
W trakcie i poprzez te wykłady, a także specjalnie podejmowane studia stopniowo kształtował się materiał tworzący treść książki, której pierwszy tom mam właśnie zamiar zaprezentować. Czyniąc to proszę czytelnika, by zechciał pamiętać, że jest to jedynie pierwszy tom i że, z osobistego punktu widzenia autora, punktem wyjścia nie był ten okres, lecz najnowsza historia świata.
Absolutną podstawą, która umożliwiła ukazanie się tej pracy była benedyktyńska praca i możliwość zamawiania materiału źródłowego związanego z naukami filologicznymi, antykwarycznymi i politycznymi, jakiego dostarcza nam najbardziej aktualny stan naszej wiedzy. W tym momencie jeśli chciałbym wymienić wszystkich, którym należą się podziękowania związane z pracą nad tą książką, musiałbym podać niezliczoną liczbę moich poprzedników. Powiedzieć, że Mommsen stoi na ich czele jest tak oczywiste, że szacunek być może bardziej zabrania niż nakazuje mówienie o specjalnych podziękowaniach. Stąd zadowolę się ogólnymi podziękowaniami. Jedną książkę chciałbym jednak wymienić ze szczególną emfazą, jako że stanowi ona, by tak rzec, duchową paralelę mojej własnej. Jest to Die Bevölkerung der griechisch-römischen Welt Juliusa Belocha (1886), która, podobnie jak ja to uczyniłem ze sztuką wojenną, prześledza statystyki populacji przez całą starożytność i opiera się nie tylko na metodzie filologicznej, ale również na obiektywnej, którą stosuje się i doskonali w obecnych czasach. Im bardziej stosowałem ją w tej książce, tym mocniej uczyłem się ją cenić. Jeśli okazywało się, że sam czasami starałem się ustalić nie tylko pojedyncze rozwinięcia, lecz nawet kilka wcale nie mało znaczących wariacji liczb podanych przez Belocha, to chciałbym wyjaśnić na samym początku, że on sam stwierdził, że takie rozbieżności i poprawki są możliwe, a wręcz bardzo prawdopodobne. Niewielkie różnice w uważnie weryfikowanych punktach poszczególnych detali dowodzą jedynie, że w głównych aspektach całość jest spójna i wzajemnie się potwierdza.
Bez pracy Belocha wiele fragmentów niniejszej książki prawdopodobnie by nie powstało. W zasadzie siła armii odgrywa w niej tak znaczącą rolę, że ktoś mógłby wprost pomyśleć, że jedynie na nich oparłem swoje badania. Nie jest to jednak prawdą, choć muszę wyznać moje zaskoczenie, gdyż w czasie rozważań nad każdym kolejnym fragmentem moich studiów dochodziłem do tego samego punktu. Być może najważniejszym wnioskiem, który wypływa z niniejszej książki dla kolejnych tomów oraz dla historii, jest ustalenie wzajemnych relacji liczbowych w Wojnie Galijskiej Cezara i logiczna dedukcja przeprowadzona na tej podstawie. Muszę tu przyznać, że nie mogłem dojść do definitywnego zrozumienia tych kwestii aż do momentu ostatecznego przerabiania zebranego materiału. Trzeba tu powiedzieć, że prawdą jest, iż praca historyka, podobnie jak każda inna, oznacza dochodzenie do logicznych, przełomowych konkluzji w oparciu o myśli, które pojawiają się w jednej, szczęśliwej chwili przebłysku intuicji, niemniej jednak opiera się ona na empirycznych badaniach, które przechodzą z jednego punktu do drugiego i powoli wywołują burzę myśli, która jest wolna od wzorca mocno zakorzenionego przekazu.
Cel mojej książki, jak sądzę, w wystarczającym stopniu określa jej tytuł. Nie twierdzę, że napisałem kompletną, zawierająca całość wiedzy „Historię sztuki wojennej”. W takiej pracy powinny się znaleźć również badania nad zabytkami, szczegóły musztry, wraz z komendami, technologia broni, ćwiczenie i hodowla koni, fortyfikacje, sztuka oblężnicza i wreszcie całość kwestii związanych z wojną na morzach, tematem, w którym nie miałbym nic nowego do powiedzenia, a nawet nie miałbym dostatecznej wiedzy, by się o nim wypowiadać. W tym świetle nadal pozostaje mi zadanie napisania „Historii sztuki wojennej”, czegoś w rodzaju pragmatycznego podręcznika. Musimy wierzyć, że jest to wartość, jaką posiada historia wojskowości, bowiem wielcy wodzowie często tak twierdzili. Zwłaszcza Napoleon stale podkreślał, że ten kto chce zostać strategiem powinien studiować wielkie czyny z przeszłości, zaś Clausewitz podawał jako idealną drogę nauczania sztuki wojennej czysto historyczne przykłady. Książka niniejsza nie pretenduje jednak do tak wzniosłych celów. Czy historia może mieć praktyczny wkład jest kwestią wojskowych. Ja osobiście nie nastawiałem się w tym kierunku. Jestem jedynie historykiem i chciałem napisać książkę dla przyjaciół historii i podręcznik dla historyków w duchu Leopolda Ranke.
Hans Delbrück
Czerwiec 1900 roku
więcej..