- W empik go
Anuszka.pl. Na Waniliowej - ebook
Anuszka.pl. Na Waniliowej - ebook
Zbliżają się upragnione wakacje. Anuszka nie cieszy się jednak tak jak zwykle. Jej koleżanki wyjechały poza zasięg internetu i chwilowo nie ma z nimi kontaktu. A świat dziewczyny przechodzi przez wiele zawirowań. Najpierw okazało się, że jej tata wyjeżdża do Manchesteru na całe trzy miesiące! Jakby tego było mało Anuszka wraz z mamą na całe lato przeprowadzają się z mieszkania na czwartym piętrze do domu ciotki. Z jednej strony będzie miała okazję do złapania świeżego powietrza, z drugiej strony tam nic się nie dzieje! I do tego nie ma jej przyjaciółek-sąsiadek. Nastolatka mierzy się z typowymi wyzwaniami dla dziewczynek w jej wieku. Jednak jej perspektywa nieco różni się od rówieśniczek. Chcesz dowiedzieć się czemu?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-268-4187-9 |
Rozmiar pliku: | 204 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Weekendu ciąg dalszy, a ja z Kaśką i Wiolą nadal nie mam kontaktu, choć z innymi znajomymi już jestem na bieżąco. Jak przewidziałam, wczoraj wieczorem portale zaroiły się od postów i fotek. Nie wychodząc z domu, doskonale wiedziałam, gdzie kto był, co jadł i jak zgrilował sobie skórę na słońcu. Szczerze mówiąc, mało mnie to obchodziło, bo pochłonęła mnie moja najnowsza cRPG.
No i przeżywałam ciąg dalszy koszmaru z przeprowadzką. Od rana nie miałam chwili spokoju. Mama wpadała do mnie co kilka minut i przymilnie pytała o coś: a to, co bym zjadła na śniadanie, a potem, co zrobić na obiad i czy jakieś ciasto upiec, i czy nie mam ochoty na kino popołudniu. Ta propozycja z ciastem była z jej strony dużym bohaterstwem, bo pieczenie jej wyraźnie nie wychodzi, ale ja nie zamierzałam dać się urobić głupim ciastem, więc na każde jej pytanie odpowiadałam tylko: „Wszystko mi jedno” albo „Jak chcesz”. W związku z czym mama zrobiła na obiad moje ulubione kotlety mielone z buraczkami i nie odpuściła sobie nawet ciasta, bo wkrótce w całym mieszkaniu zapachniało sernikiem, który – niestety przyznaję – mogę jeść w nieograniczonych ilościach. Pociekła mi ślinka, poczułam się głodna, ale postanowiłam być twarda i kiedy mama zawołała mnie do stołu, dzielnie odkrzyknęłam, że dzisiaj odpuszczam sobie obiad. Przygotowana byłam na długie marudzenie mamy, ale najpierw usłyszałam głośne: „O cholera”, potem „Grażynko, zadzwonię za chwilę, bo zapomniałam o serniku”, a potem kolejne jęki mamy, i już wiedziałam, że na sernik nie ma co liczyć. Można się było tego spodziewać, więc nie czułam się rozczarowana. Byłam tylko lekko zawiedziona, że – o dziwo! – mama w ogóle nie zareagowała na mój głodowy protest. Do czasu. Kiedy już uporała się z zeskrobaniem spalenizny z sernika (czego mogłam się domyślić) i oddzwoniła do pani Grażynki (co usłyszałam), nagle wreszcie zauważyła moją nieobecność przy stole. Wtedy się zaczęło.
– Anuszka, obiad stygnie. Gdzie ty jesteś?
– Przecież mówiłam, że nie będę jadła – odkrzyknęłam i sięgnęłam po słuchawki, ale zanim jej nałożyłam, usłyszałam:
– Jak to nie będziesz jadła?
Mama stanęła w drzwiach pokoju.
– A ja taki dobry obiad zrobiłam. To po co smażyłam kotlety?
– Nie mówiłam, że mam ochotę na kotlety.
Udało mi się przerwać jej monolog, ale tylko na chwilę.
– Przecież ty zawsze masz ochotę na mielone z buraczkami. O, i buraczki zrobiłam. – Mama znowu wpadła w fazę. – I sernik upiekłam. No, dobrze, z wierzchu się spalił, ale pod spodem trochę zostało…
Podarowałam sobie dalsze ble, ble mamy i demonstracyjnie nałożyłam słuchawki, ale mama nie zamierzała odpuszczać. Nawijała jak nakręcona i choć nastawiłam grę na full, wciąż ją słyszałam. W końcu zrobiłam się głodna od tego jej gadania i pomyślałam, że jak trochę zjem, to korona z głowy mi nie spadnie, a mama przestanie bleblać. Przecież nie jestem zła na mielone z buraczkami tylko na nią.
– Dobra, ale zupy nie jem, tylko drugie – krzyknęłam, kiedy łapała oddech, żeby wyrzucić z siebie kolejne marudzenie.
Mama zamilkła w pół słowa, machnęła ręką i wyszła zrezygnowana.
Przy stole nawet nie wspomniała o zupie, choć zwykle upiera się przy dwóch daniach, bo to ponoć dobre dla trawienia. Siedziałyśmy obie lekko naburmuszone, choć mama próbowała mnie jeszcze zagadywać. Zapach sernika, a właściwie tego, co z niego zostało, nastrajał mnie ugodowo, ale nie dałam się skusić nawet na jeden kęs. Niech sobie mama nie myśli, że można mnie tak łatwo urobić. Okej, rozumiem, że chce mnie udobruchać, ale choć raz mogła się zachować inaczej. Wystarczyło odpowiednio wcześniej pogadać o przeprowadzce, uprzedzić, choćby kurtuazyjnie zapytać, czy mi pasuje, czy się zgadzam, a teraz to niech sobie mówi, co chce, ale ja nie mam ochoty na żadne przenosiny. Nie chcę i już, mimo zapewnień, że tak będzie lepiej. Akurat. Wcale nie będzie lepiej. Przenosimy się z miasta prawie na wieś, to jak może być lepiej. Wprawdzie mama mówi, że to nie wieś, tylko podmiejskie osiedle, i że kolejką do centrum jedzie się tylko pół godziny, szybciej niż od nas, z Wilanowa, i że u cioci, w dużym piętrowym domu będzie nam znacznie wygodniej, i że to tylko na lato, a moje koleżanki chętnie do mnie przyjadą, i…
Usłyszałam jeszcze całe mnóstwo „że…”, ale ja i tak swoje wiem, bo już nieraz byłam u cioci Joli. Kolejką jedzie się pół godziny, to fakt, ale od stacji do domu cioci idzie się kolejne kilkanaście minut. A na miejscu nie ma nic ciekawego. Ciocia Jola mieszka na strasznym zadupiu: ani supermarketu, ani kina, nawet basenu w pobliżu nie ma. Jest tylko ogródek wokół domu, taras, a pod tarasem oczko wodne, zwane przez wszystkich stawikiem, z małą kamienną fontanną, która ma napowietrzać wodę. Też mi atrakcje. Największą jest chyba kosz do koszykówki przed garażem. No i, zapomniałam, jest jeszcze Rumor, pies cioci. To wielki jak szafa bloodhound. Ma kłapciaste uszy i ślini się okropnie, ale lubię, kiedy kładzie mi swój pysk na kolanach i, trącając mnie łapą, prosi o podrapanie za uchem. Rumor słynie w rodzinie (aj, zrymowało mi się) z dwóch rzeczy: z wyjątkowej flegmatyczności i z tego, że potwornie boi się burzy. Tylko, czy takie atrakcje wystarczą, żeby chcieć tu spędzić wakacje?
I co ja powiem Kaśce i Wioli? Że musieliśmy się przeprowadzić, bo ciocia ma problemy? Bo tak naprawdę przeprowadzamy się z powodu cioci. Mama mówi, że ciocia nie powinna być teraz sama. Kiedy ją spytałam, co to znaczy, zrobiła głupią minę i powiedziała coś od rzeczy, jakieś: „No, pff, uuu, no wiesz...” Mama nie umie kłamać i widać było, że kombinuje. Coś mi się wydaje, że tu wcale nie chodzi o ciocię. Obawiam się, że przenosimy się z powodu mojego taty. I to też wpędza mnie w czarną rozpacz. Tata wyjechał do pracy do Manchesteru. Tak przynajmniej powiedzieli mi rodzice. Ale ja nie wiem, czy tata jeszcze do nas w ogóle wróci. I tego się boję najbardziej.
Bo tak naprawdę, komputerku, to ta przeprowadzka jest drugą nieprzyjemną niespodzianką przed wakacjami. A jeszcze tak niedawno wszystko było normalnie. Co rano tato odwoził mnie do szkoły, a potem sam jechał do pracy. Po południu zabierała mnie do domu mama. I miałam ściśle ustalony porządek dnia. Wiedziałam dokładnie, kiedy, co i o jakiej porze się wydarzy. Może to dla niektórych nudne, ale ja się przyzwyczaiłam do takiego systematycznego życia i tak wolę, tak jest mi wygodniej. Nie lubię być zaskakiwana i nie lubię gwałtownych zmian, a tu nagle dwa tygodnie temu, w sobotę, kiedy już leżałam w łóżku i czytałam kolejną książkę o wampirach (daję słowo, że to już ostatnia, bo ile można czytać o wampirach), przyszedł do mojego pokoju tato, usiadł obok i powiedział, że musimy porozmawiać. Właściwie to mówił tylko tato, a ja coraz bardziej otwierałam oczy ze zdumienia. Zaczął od tego, że wyjeżdża do Manchesteru. Zdziwiłam się, że robi takie halo ze zwykłego wyjazdu, bo już nieraz służbowo gdzieś wyjeżdżał. I nawet się ucieszyłam, i poprosiłam, żeby mi przywiózł koszulkę Manchesteru United. Taka koszulka to cenne punkty na szkolnej giełdzie, może Kamil (to chłopak z równoległej klasy, który mi się strasznie podoba) zwróciłby na mnie w końcu uwagę. Tato oczywiście obiecał, że dostanę koszulkę, ale widać było, że jeszcze coś chce mi powiedzieć.
– O co chodzi, tato? – zapytałam, bo szczerze mówiąc, książka mnie wciągnęła i byłam bardzo ciekawa, który wampir okaże się dobrym aniołem…
– Chyba mnie, kochanie, nie zrozumiałaś. Nie wyjeżdżam jak zwykle na kilka dni, tylko na trzy miesiące.
– Aha – powiedziałam bezwiednie, ale zanim wróciłam do wampirów dotarło do mnie.
– JAK TO NA TRZY MIESIĄCE? Dlaczego na tak długo? Nigdy na tak długo nie wyjeżdżałeś. A co z wakacjami? Co z obozem nad morzem?
Pytania cisnęły mi się na usta.
– Na obóz pojedziesz z mamą. Dacie sobie świetnie radę. A zanim miną wakacje, wrócę. W Manchesterze zaproponowano mi pracę na bardzo dobrych warunkach. Może dzięki temu uda się nam zamienić mieszkanie na większe i nie na czwartym, ale na pierwszym piętrze.
– Przecież to trzy miesiące? TRZY MIESIĄCE. Poza tym… Poza tym ja bardzo lubię nasze mieszkanie na czwartym piętrze. Kocham mój widok…
– Szczęśliwie się złożyło ‒ przerwał mi tata, który chyba w ogóle mnie nie słuchał ‒ że wyjeżdżam w czasie twoich wakacji. Na pewno będziesz tak zajęta, że nawet nie zauważysz, że mnie nie ma. Tym bardziej że dla ciebie będę zawsze pod telefonem. A wieczorami będziemy się widywać na Messengerze.
– Ale tato…
– Zobaczysz, te trzy miesiące szybko miną.
Tato pocałował mnie w czoło, chwilę jeszcze mnie uspokajał, że jego wyjazd to coś najnaturalniejszego w świecie i wyszedł, a ja odłożyłam książkę i zaczęłam się zastanawiać, o co w tym wszystkim chodzi, ale nic sensownego nie zdążyło mi przyjść do głowy, bo zasnęłam. Następnego dnia zaskoczyło mnie jeszcze to, że tato wyjeżdża niemal od razu, czyli dosłownie dwa dni po naszej rozmowie. Kiedy spytałam, dlaczego tak późno mi powiedział o wyjeździe, odparł, że nie chciał, żebym się długo martwiła. I faktycznie, nie martwiłam się zbyt długo, bo za kilka dni mama wyskoczyła z tą koszmarną przeprowadzką, o której teraz myślę znacznie więcej niż o wyjeździe taty.15 CZERWCA
Co za fatalny czerwiec. Dziś spadła na mnie kolejna przykra niespodzianka. Okazuje się, że jedziemy z mamą na obóz nad morze wcześniej niż zwykle. Tydzień przed końcem roku szkolnego. Nawet nie chciało mi się wysłuchać tłumaczeń, dlaczego tak szybko? Ważniejsze jest – czemu zawsze dowiaduję się o ważnych dla mnie sprawach w ostatniej chwili? Dlaczego nikomu nie przyjdzie do głowy zapytać, czy mi coś pasuje? Mama jest zdziwiona, że się bronię przed wyjazdem nad morzem.
‒ Przecież nie może ci chodzić o ten jeden tydzień wcześniej niż zwykle? W szkole już nic się nie dzieje.
Ale mnie chodzi dokładnie o ten jeden tydzień wcześniej niż zwykle. I nie z powodu szkoły. Stopnie mam dobre, nie muszę nic poprawiać, mam za to inne własne plany. Chciałam być na klasowym spotkaniu z okazji końca roku i na urodzinach Kaśki, i… Ee tam, szkoda gadać. Znowu czuję się jak przestawiany mebel. Całe szczęście, że ściągnęłam sobie kolejną wersję Empire. Przynajmniej tam jestem szefem, tam mogę decydować o sobie. I nie tylko o sobie. Tam mogę decydować o całym świecie.1 LIPCA
No i stało się. Wczoraj wróciłyśmy znad morza od razu do domu cioci na Waniliową 7. Nasze rzeczy już tam były. Ciekawe, kto pilnował przeprowadzki? Ponoć ciocia Jola. Ale wydało mi się to jakieś dziwne. Nie wiem, co o tym sądzić.
Waniliowa 7 – co za głupi adres, jak z bajki dla maluchów. Wstyd podać go dziewczynom, gdyby chciały przyjechać. Tylko ciekawe, czy zechcą? Może obecność Rumora je skusi. Za to do naszego mieszkania na moim ukochanym Wilanowie wprowadziły się ponoć jakieś studentki. Mama mówi, że to córka jej koleżanki spoza Warszawy ze swoją koleżanką, i że szczęśliwie się złożyło, że dziewczyny mają letnie praktyki akurat w Warszawie, bo popilnują nam mieszkania przez wakacje. Mam nadzieję, że będziemy miały dokąd wrócić, kiedy znowu zamieszka z nami tato. Na szczęście mój pokój ma być zamknięty. Na wszelki wypadek zostawiłam więc plakaty na ścianach i wszystkie drobiazgi na szafkach. Zrobiłam to celowo, żeby było widać, że tylko na chwilę się wyprowadziłam. Nie wzięłam też żadnej z przytulanek, które dostałam od mamy. To też zrobiłam specjalnie. Chciałam, żeby wiedziała, że jestem na nią zła, ale nie jestem pewna, czy mama w ogóle to zauważyła. Ciągle mam do niej żal, że nawet nie zapytała mnie, czy chcę się przeprowadzić, że ustaliła to tylko z ciocią, no i babcią, która mieszka razem z ciocią.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.