Architekci Świata - ebook
Architekci Świata - ebook
Miłość to tak naprawdę technologia. Uśmiechasz się pod nosem z politowaniem? Myślisz – co za brednie? A jednak trochę Cię to zaciekawiło, bo wyczuwasz przez skórę, że trzymasz książkę, która może zmienić Twoje życie. Jeśli czujesz się inna lub inny niż wszyscy, to znaczy, że jesteś jednym z nas. Architektem świata. Wydaje Ci się, że jesteś mało ważna? Że jesteś przeciętny? Że nie jesteś tu potrzebny? Nie wiesz, po co się urodziłeś? I jaki to wszystko ma sens? Jeśli masz odwagę, przewróć następną kartkę i poznaj świat, z którego przyszedłeś. Zobacz, kim naprawdę jesteś. Skąd naprawdę pochodzisz. Opowiem Ci, jak to się u mnie zaczęło i dlaczego miałam odnaleźć właśnie Ciebie. Nie ma przypadków. Trzymasz tę książkę w ręku nie bez powodu. Jesteś jednym z nas. Ale zacznę od początku…
Kategoria: | Sensacja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66664-99-9 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Miłość to tak naprawdę technologia.
Uśmiechasz się pod nosem z politowaniem?
Myślisz – co za brednie?
A jednak trochę Cię to zaciekawiło, bo wyczuwasz przez skórę, że trzymasz książkę, która może zmienić Twoje życie.
Jeśli czujesz się inna lub inny niż wszyscy, to znaczy, że jesteś jednym z nas.
Architektem świata.
Wydaje Ci się, że jesteś mało ważna? Że jesteś przeciętny? Że nie jesteś tu potrzebny? Nie wiesz, po co się urodziłeś? I jaki to wszystko ma sens?
Jeśli masz odwagę, przewróć następną kartkę i poznaj świat, z którego przyszedłeś.
Zobacz, kim naprawdę jesteś. Skąd naprawdę pochodzisz.
Opowiem Ci, jak to się u mnie zaczęło i dlaczego miałam odnaleźć właśnie Ciebie.
Nie ma przypadków.
Trzymasz tę książkę w ręku nie bez powodu.
Jesteś jednym z nas.
Ale zacznę od początku…ROZDZIAŁ PIERWSZY.
DZIEŃ, KTÓRY ZMIENIŁ WSZYSTKO
Nie pamiętam właściwie dnia, w którym to poczułam. Tego momentu, gdy zrozumiałam, że jestem „inna”. Właściwie nic się nie zmieniło. Chodziłam ciągle do tej samej szkoły, do tej samej klasy, na lekcjach wciąż przynudzali ci sami nauczyciele. Szczerze nie znosiłam mojego młodszego brata, który bez pytania brał nie swoje rzeczy i denerwował mnie samym faktem, że ISTNIAŁ. Serio. Zaczęłam zastanawiać się, co jest ze mną nie tak? Patrzyłam na koleżanki w klasie, dla których największym problemem było to, czy znajdą chłopaka, czy nie. Spędzały cały wolny czas na przerwach, przeglądając strony albo z ciuchami, albo z kosmetykami. Chichotały nad quizami w stylu: 10 rzeczy, które twój chłopak uwielbia, jak mu robisz. Czy naprawdę tylko o to w życiu chodzi? Czy chodzi tylko o to, jaki rozmiar stanika nosisz, czy żeby ktoś chciał, abyś była jego dziewczyną? A może...
– Hej, co tam wypisujesz? – Natalka podeszła i wyrwał mi zeszyt.
– Oddaj!
Próbowałam odebrać notatnik, ale była niestety z tych wyrośniętych.
– Natalia, to nie jest do czytania!
– Nieeee? No ciekawe bardzo.
Zadzwonił dzwonek na lekcję. Natalia rozejrzała się po szkolnym korytarzu, patrząc, czy skupiła na sobie wystarczającą uwagę wszystkich wokół. Uwielbiała być w centrum zainteresowania. Nic jej tak nie kręciło, jak upokarzanie innych, bo wtedy cała klasa śmiała się z osoby, którą dręczyła, a ona sama stawała się królową życia. Śmiali się nawet ci, których kiedyś doprowadziła do płaczu. Bali się, że jak nie będą się śmiać ze wszystkimi, to znów weźmie ich na celownik, a tego nikt nie chciał.
– Poczekaj. Zobaczymy, czy faktycznie jest to tak złe, że nie da się tego czytać – zaczęła drwiąco, gdy tylko echo dzwonka umilkło. Zawiesiła dramatycznie głos i przeleciała wzrokiem po literach.
– OESU! Co za bzdury, dawno nie czytałam czegoś tak dennego. Musicie tego posłuchać: „Właściwie nie pamiętam dnia, gdy poczułam się inna”.
Próbowałam wyrwać jej zeszyt, ale nie miałam z nią żadnych szans. Czytała dalej, trzymając notes nad głową, a ja żałowałam, że nie przykładałam się bardziej na WF-ie, gdy uczono nas porządnego wybicia. Gdybym potrafiła sensownie podskoczyć, teraz nie wyglądałabym jak mops, który próbuje wskoczyć na kanapę. Nigdy nie sądziłam też, że aż tak ucieszę się na widok nauczyciela fizyki. Gdy doszła do momentu „wciąż przynudzali ci sami nauczyciele” pan Piotrowski wyjął jej mój zeszyt z ręki i zachowując przy tym kamienną twarz, oddał mi go, mówiąc:
– Wydaje mi się, że to należy do ciebie.
Wzięłam notes z ulgą. Nauczyciel otworzył klasę i wszyscy w żółwim tempie zaczęli zajmować miejsca w ławkach. Natalia, mijając mnie, syknęła cicho:
– Jeszcze z tobą nie skończyłam. Myślisz, że możesz tak wypisywać o nas, co ci się podoba? Masz przerąbane.
Zrobiło mi się słabo. Do tej pory utrzymywałam raczej neutralne relacje w klasie. Fale typu _best friends forever_, superprzyjaciółek, przyjaciółek, superkoleżanek i nawet zwyczajnych koleżanek omijały mnie w jakiś nadprzyrodzony sposób. Co najwyżej załapywałam się na krąg „neutralnej kumpeli”. Oczywiście były dni, gdy zastanawiałam się, czy coś jest ze mną nie tak, że nie potrafię całym dniami wysyłać nic nieznaczących wiadomości na Messengerze, zdradzać swoich tajemnic – ba! – nie mieć w ogóle jakichkolwiek tajemnic do zdradzania. Na grupach mielono w kółko tematy, czy jest się w kimś zakochanym, czy nie. Czy już się „to” robiło i z kim. Czy już się całowało i jak – po koleżeńsku czy z języczkiem. A Natalka podobno w ubiegłe wakacje straciła dziewictwo. Nie wiem tego na pewno, bo mogła tak tylko powiedzieć, ale teraz wytyka wszystkim innym dziewczynom w klasie, że są zacofa ne i nie wiedzą, czym jest prawdziwe życie.
Siedzieliśmy już w ławkach, gdy w drzwiach klasy stanął ubrany na ciemno szczupły chłopak. Zaraz za nim pojawiła się nasza wychowawczyni. W sekundę zrobiło się cicho. Nie dlatego oczywiście, że pojawiła się wychowawczyni, bo ostatnią rzeczą, którą potrafiła zrobić, było doprowadzenie do tego, żebyśmy byli cicho. Wszyscy wstrzymali oddech. Zapowiadało się, że to będzie najciekawsza fizyka od początku roku. Nowy, stojący w drzwiach chłopak był blady i chudy, ale miał w sobie coś interesującego i… znajomego. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że znaliśmy się z przeszłości. Bardzo odległej przeszłości.O AUTORCE
JUSTYNA ŻMUDZKA - Jestem za każdym razem po coś na tej Ziemi. Może po to, żeby Wam przypomnieć o własnej wewnętrznej sile i mocy. Lubię o sobie myśleć, że pochodzę z magicznej rodziny, bo moja prababcia była szeptunką. Za pomocą szeptanych słów potrafiła uzdrawiać ludzi. Ale prawda jest taka, że każdy z nas ma w sobie moc. Trzymamy w ręku klusz do swojego przeznaczenia. Niech ta książka będzie dla Was pierwszym krokiem. Mapą na start. W którą stronę skręcicie? To już zależy tylko od Was. Chodzenia w mroku można się nauczyć, a co więcej - czerpać z tego siłę.