- W empik go
Arlekin Mahomet albo taradajka latająca - ebook
Arlekin Mahomet albo taradajka latająca - ebook
Pełen wdzięku utwór polemizujący z wizerunkiem widza teatralnego, znudzonego teatralną i literacką imitacją życia. Jest to dzieło prawie nieznane, ponieważ tekst komedii, utrzymanej w konwencji dell’arte, nie trafił nigdy do druku. Tytułowa taradajka to popularna w XVIII wieku bryczka, która w utworze Zabłockiego dodatkowo lata. Dzięki niej bohaterom udaje się uciec przed wierzycielami. Jednak trafiają do bardzo dziwnego miejsca, gdzie wplątują się w intrygę z udziałem rycerza, który stara się o względy królowej oraz jej służącej.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8217-644-5 |
Rozmiar pliku: | 2,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
OSOBY
AKT PIERWSZY
SCENA PIERWSZA
SCENA DRUGA
SCENA TRZECIA
SCENA CZWARTA
SCENA PIĄTA
SCENA SZÓSTA
SCENA SIÓDMA
SCENA ÓSMA
SCENA DZIEWIĄTA
AKT DRUGI
SCENA PIERWSZA
SCENA DRUGA
SCENA TRZECIA
SCENA CZWARTA
SCENA PIĄTA
SCENA SZÓSTA
SCENA SIÓDMA
SCENA ÓSMA
SCENA DZIEWIĄTA
AKT TRZECI
SCENA PIERWSZA
SCENA DRUGA
SCENA TRZECIA
SCENA CZWARTA
SCENA PIĄTA
SCENA SZÓSTA
SCENA SIÓDMA
SCENA ÓSMA
AKT CZWARTY
SCENA PIERWSZA
SCENA DRUGA
SCENA TRZECIA
SCENA CZWARTA
SCENA PIĄTA
SCENA SZÓSTA
SCENA SIÓDMASCENA PIERWSZA
Teatr oznacza ogród. Po jednej strome altana mająca siedzenia z darnin.
ARLEKIN
zamyślony, przy każdej dziurce od guzika przypięty pozew, także na kapeluszu i na sprzączkach od trzewików.
Gdyby nad tym łeb suszył Sokrates, Seneka, Zoroaster, Konfucy, ba, sam diabeł, skoro długów po uszy, a manca denari, wszystkich mędrców rozumy... zła ich hipoteka,
Ale kiedy nabita pełna złota kiesa,
Zapędzisz w kozi róg i Arystotelesa!
O ke sziagura! Każdy człek ma swojego móla, co go gryzie. Wzdycham i nie bez ważnych przyczyn. Uregulowałem się raz na zawsze spać do godziny dziesiątej dla utrzymania świeżej i zawsze czerstwej cery mojej. Obudzono mnie o siódmej, a to dlaczego? Dla oddania pozwu. Zasypiam, budzą mnie znowu. Dlaczego? Zachodzi obligacja, abym przyjął pozew. A tak cały dzień zasypiałem i budziłem się. Poprzypinałem je na sobie w ten sposób, gdyż słyszałem, że człowiek uczciwy powinien zawsze baczyć na swoje interesa. (poziera po sobie) Szanowna i osobliwsza manuskryptów biblijoteko! Ja jeden więcej uczyniłem skarbowi intraty niż tysiąc liczykrupów, harpagonów. Fircyk powiedziałby, że to są słodkie bilety uwiedzionych kobiet, dworak, że listy szukających protekcji jego. Ja nad to oboje wyższy, podobnej nie szukam chluby. Prócz tych pozwów mam na sobie kilkanaście już przewiedzionych procesów, kondemnat, kaptywacji, infamii, banicji, a w kieszeni?... Il diavolo! cóż, robić? Patienca! Aby ulżyć umartwieniu, potrzeba komu zwierzyć się dolegliwości swoich. Dobra myśl, ale komu? Przyjaciołom? Nie mam ich teraz, wszyscy wzięli kurs swój z utraconymi pieniędzmi moimi. Panu tego domu? Od kilku dni zamknął się w swoim warstacie, zabawny jakąś mechaniki sztuką. Ha! nareszcie wezmę mojego sługę, Pierro. Głupi jest, tym lepiej, tacy też to najlepsi na konfidentów. Pierro! Pierro!SCENA DRUGA
Pierro, Ariekin
PIERRO
poziewając wsparty na kulisie
Kto mnie woła?
ARLEKIN
Otóż odezwał się i zasnął.
Pierro!
PIERRO
uczyniwszy kilka kroków, opiera się na nim i drzemie
Jestem, mospanie.
ARLEKIN
Przypiął się do mnie jak pozew, (wrzeszczy mu do ucha) Pierro!
PIERRO
łypając oczyma
Słucham... słucham...
ARLEKIN
Zamknij oczy, zamknij, pozwalam ci bez tego, uszu mi tylko twoich potrzeba.
PIERRO
Obie masz waćpan dla siebie.
ARLEKIN
Czynię cię moim konfidentem, a co za tym idzie, poufam ci niektórych moich ważnych sekretów, opowiem ci nieszczęścia moje.
PIERRO
Nie dopiero wiem całą waćpana na pamięć historią. Tyle razy jej nasłuchałem się od niego samego.
ARLEKIN
Nie ze wszystkim. Myśl sobie, że pierwszy raz ją słyszysz. (Pierro poziewa) Na zdrowie! Poziewaj, pozwól sobie, nie uważaj nic. Są to zwyczajne konfidentów specjały poziewać słuchając swoich pryncypałów. Prócz tego poziewanie ściąga łzy do oczu, będziesz zatem bardzo a propos mieć minę do moich smutnych stosowną przypadków. (Pierro bardziej poziewa) Niewinna, jak mówią, zazdrość. Tak naturalnie poziewa, że i ja patrząc na niego poziewać muszę. E viva ben vi faczya!
PIERRO
Słucham tedy tej historii.
ARLEKIN
Ojczyzna moja, miasto Bergama, sławne szkolą delia chirurdżia speciale, di heroi virtuosi, quelle se sonno Castra ve per ben cantare et poi il mondo ingannare, e poi moiti denari zappare, e poi a tutti dimoli andare. Nie znałem ojca ani matki.
PIERRO
Jak tylu innych.
ARLEKIN
Na przykład jak ty pierwszy! Wychowany byłem od ojca chrzesnego, który miał syna świszczypałę w równym ze mną wieku. Dnia jednego... nie... (myśli) podobno to było w nocy... tak, w nocy. Jednej nocy, dnia jednego, czyli nocy... mniejsza o to... dorwaliśmy się do prochu, porobiliśmy szmermele. Raz przypadkiem szmermel zapalił firanki u łóżka, doszedł ogień do pościeli, z pościeli do podłogi, koniec końcem ogień w izbie, a my w nogi, jeden w tę, drugi w ową stronę. Poszliśmy w świat i odtąd jeden o drugim nie wie.
PIERRO
poziewa i śmieje się
Śmieszna prawdziwie historia!
ARLEKIN
Co zaś śmieszna? Chyba chcesz mówić: żałosna?
PIERRO
Prawda, prawda, pomyliłem się, miałem mówić: opłakana... chcę mówić: żałosna.
Krzywi się i płacze
ARLEKIN
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.