- W empik go
Autystyczny świat Tymka - ebook
Autystyczny świat Tymka - ebook
Tymek jest sześciolatkiem ze spektrum autyzmu, który pasjonuje się pojazdami i ruchem drogowym. Jego plan dnia nie różni się od tego znanego większości przedszkolaków: poranne wstawanie, pobyt w przedszkolu, wieczory spędzane z rodziną. Tymka wyróżnia jednak sposób, w jaki próbuje zrozumieć otaczającą go rzeczywistość i innych ludzi. To utrudnia mu odnalezienie swojego miejsca wśród rówieśników. Wejdźcie do jego świata, a dowiecie się, z jakimi wyzwaniami musi się zmierzyć.
„Autystyczny świat Tymka” to ważna opowieść o tolerancji, zrozumieniu i poszukiwaniu akceptacji. Jej pierwsza część pozwala lepiej poznać rzeczywistość, w jakiej funkcjonuje sześciolatek, druga natomiast daje możliwość zapoznania się z notatkami tworzonymi przez wychowawczynię chłopca. To właśnie te zapiski przydadzą się szczególnie nauczycielom, pedagogom specjalnym i psychologom jako przykład dobrych praktyk.
Zafascynował mnie wyraz „zaimpregnować”. Lubię, kiedy pani Ania używa trudnych słów. Potem mi je wyjaśnia, a ja mogę je powtarzać. Umówiliśmy się tylko z panią Anią, że kiedy da mi znak, muszę je wypowiadać po cichutku lub w swojej głowie. Nie rozumiem, dlaczego inni nie chcą tego słuchać, ale wiem, że pani Ania zwykle ma rację. Kiedyś Marcel powiedział, że co za dużo, to niezdrowo. To znaczyło, że nie można z niczym przesadzać.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8313-388-1 |
Rozmiar pliku: | 4,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Z części drugiej rodzice się dowiedzą, jak wychowawca lub asystent dziecka może, a nawet powinien, o nim myśleć i opowiadać. To zapiski autorki w tak zwanym zeszycie do komunikacji skierowane do rodziców, a sporządzone podczas pracy terapeutycznej z ich dziećmi.
Trzeba pamiętać o jednym: tak jak różni są ludzie, tak różne są oblicza autyzmu. Po prostu każdy jest inny. I każdy ma do tego prawo.Rozdział 1
Ach, te emocje!
Mama obudziła mnie wcześnie rano, jak co dzień, dotykając delikatnie ręką mojego ramienia i śpiewając piosenkę: „Pobudka, wstać, koniom wody dać”. Nigdy nie pamiętała, co jest dalej, więc zawodziła wysokim głosem: „dingu, dingu, dingu, dingu”, czym doprowadzała mnie do białej gorączki (biała gorączka to najwyższy stopień wściekłości lub zdenerwowania, albo obu naraz). Prosiłem ją wiele razy, żeby tego nie śpiewała, ale ona zawsze machała ręką, śmiała się i twierdziła, że dopóki to jest skuteczne, to ani myśli rezygnować.
Dzisiaj też to zrobiła. Potem włączyła radio i oświadczyła, że mam dziesięć minut na to, żeby wstać i pójść do łazienki, następne dziesięć minut, żeby umyć zęby, i kolejne dziesięć, żeby się ubrać. Po tych czynnościach miałem zejść na śniadanie i zjeść je… No zgadnijcie, w ile minut. Otóż to. Na podróż do przedszkola zostawało nam dwadzieścia minut. Idealnie, żeby być na czas.
Bardzo lubię punktualność.
– Tymek, zabierz worek z rzeczami do przebrania! – Głos mamy dochodził z wnętrza stojącej na korytarzu szafy, w której buszowała w poszukiwaniu swoich rzeczy. – Nieważne! – wysapała. – Tymek, pamiętaj: worek! Masz? Jedziemy!
Zrezygnowała w końcu z poszukiwań, zakładając na siebie to, co miała pod ręką, i ruszyła do drzwi.
– Mamo, masz szlafrok zamiast płaszcza.
Roztargniona spojrzała najpierw na mnie, a potem na siebie.
– To przez ojca. Nie wkręcił żarówki, ciemno w tym korytarzu jak…
Myślę, że mama miała na myśli jaskinię albo bardzo długi tunel we wnętrzu ogromnej góry. Tam jest naprawdę ciemno.
– Pięknie, już jesteśmy spóźnieni! – jęknęła, zapinając płaszcz. Złapała torebkę, włożyła coś na głowę i otworzyła drzwi. – Tymek, zabierz plecak, worek, zatrzaśnij drzwi.
Dopiąłem kurtkę, wziąłem plecak i zgodnie z poleceniem mamy zatrzasnąłem drzwi. W samochodzie coś mi się jednak przypomniało.
– Mamo, muszę kupę.
– Tymon, naprawdę? Teraz?
– Mówiłaś, że wstrzymywanie jest niezdrowe.
Zawsze tak mówi. I że od puszczania bąków również nie należy się powstrzymywać, bo to szkodzi jelitom. To właśnie od niej dowiedziałem się, że kiedy wstrzymujemy kupę i bąki, może dojść do zaparć (to taka sytuacja, kiedy chcesz się załatwić, ale nie możesz). Myślę, że Janek z mojej grupy to ma, bo nasza pani Ania mówi, że on się ciągle zapiera, że czegoś nie zrobił. Muszę to jeszcze z nią wyjaśnić.
– Nie wytrzymasz do przedszkola? – Mama nie dawała za wygraną.
– Siku też mi się chce. – Uznałem za sensowne załatwić obie rzeczy za jednym razem.
Mama głośno westchnęła i wysiadła. Szybko okrążyła samochód, otworzyła drzwi i nerwowo rozpięła moje pasy, a potem wskazała ręką na wejście do domu. W korytarzu zdjęła mi buty, kurtkę i kazała załatwić sprawę tak szybko, jak się da. Znacie takie przysłowie: Jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy? Tak właśnie było. W pośpiechu zapomniałem zdjąć majtki i podnieść klapę sedesu… Sami wiecie, co się stało.
W każdym razie, kiedy wyszedłem z łazienki, mama nic nie powiedziała, tylko zrezygnowana zdjęła płaszcz i buty, odłożyła torebkę i poszła na górę po rzeczy do przebrania.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_